Skocz do zawartości

[GRA]Odseparowani


Darnok2

Recommended Posts

Marcus powoli kończył przygotowywać mięso do steku. Pozwolił mu trochę odpocząć w marynacie.

-Nie mogę ci zabrani pytać - powiedział, odpowiadając na jej wątpliwość. Wolał sam być pytającym, jednak czasami role się odwracały. - Ale ty nie możesz kazać mi odpowiadać. To jest najważniejsze w uczciwej rozmowie. 

Wyjął sardynki, obmył je i otoczył w mące. Otworzył butelkę oleju i nalał go na patelnię. Czekając, aż się rozgrzeje zajął się puree marchwiowe. Obmył nóż i szybkimi ruchami obierał kolejne.

-Nie kontroluję przyspieszonej regeneracji - odpowiedział, skupiony głównie na nożu i warzywach. - Zostałem trafiony podczas zamieszek. Przyjacielski ogień - zaśmiał się krótko. - Od tego czasu uciekam, czasami przed takimi jak twój brat. A ty co umiesz?

Nie liczył na uczciwą odpowiedź. Sama przed chwilą nagięła prawdę - albo po prostu nie lubiła Dastana - kłamiąc o braku rozmowy z kimś "normalnym". Kojarzyła Dastana, który skomentował ich trójkę zaraz po pojawieniu się. A na pewno nie powiedziała mu o swoich poszukiwaniach kilka dni wcześniej. Ta kobieta lubiła mieć kontrolę nad tym, co się działo, ale poszukiwania mogła zacząć dopiero po ucieczce Treyny. 

Ale jeśli w jej odpowiedzi będzie chociaż ziarno prawdy, to z czasem je wyłuska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy wchodziłem po schodach juz wiedziałem, że wszyscy są w domu. " No tak to nie mogło trwać wiecznie" - pomyślałem i wszedłem wołając - Cześć Wszystkim! - wszedłem do salonu gdzie siedziała Treyna widząc że coś ją trapi usiadłem obok i zapytałem - jak leci? Coś się stało o czym powinien wiedzieć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krasus zaparkował przed nową kryjówką Semantów. "Miejmy nadzieję, że zastane ich żywych."

Wszedł do mieszkania i już chciał krzyczeć na przywitanie. Wycałować wszystkich i pogadać o tym jak im minął dzień. Ale zobaczył osobę, której być tam nie powinno.

- Ktoś nowy - powiedział. Spojrzał na Treyne z wyrzutem. - Oczywiście jeśli ktoś nowy to zapewne nie jest poszukiwany w całym mieście? Nie, to nie w waszym stylu. Wy zadajecie się tylko z semantami, którzy mają nagrodę za swoją głowę liczoną w milionach szekli - westchnął i podszedł do siostry łowcy. - Krasus Jupiter - przedstawił się i pocałował ją w rękę. - Skromny przedsiębiorca. Za to pewnie jesteś tą, której wszędzie szukają - znowu westchnął tym razem głośniej. Wyciągnął paczke papierosów. - Ktoś chętny? - Spytał odpalając jednego.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Tak SandroX usiadłeś na Dastanie...]

Dastan nie zdążył odpowiedzieć bo Killua czy jak mu tam właśnie się pojawił i zaczął się pakować na kanapę.- Ech.- westchnął ale ożywił się na słowo fajki.- Jeśli już proponujesz to ja skorzystam.- powiedział biorąc jedną. Wrócił na swoje miejsce przy Threyi i zapalił.- Sonny zginął.- powiedział do Killua spokojnie. Szkoda mu było młodego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akari popatrzyła na Marcusa. "A to ciekawe. Moc dość późno mu się objawiła, ma szczęście że przeżył." Zapytana o swoją moc zastanowiła się chwilę. - Moja moc? Trudno to wyjaśnić. Znasz legendę o cmentarzysku Blackhaven? Mówi ona że miasto zostało w całości zbudowane na starożytnym cmentarzu, a leżą pod nim dziesiątki milionów ciał dawnych cywilizacji. - westchnęła - No. To nie legenda. Pod miastem są niezliczone ilości ciał. Moja moc pozwala mi na kontrolowanie zmarłych, taka nekromancja. Poza tym mogę przywracać do życia zwierzęta, czy obumarłe części ludzkiego ciała. Z samym wskrzeszeniem człowieka nie próbowałam, ale przypuszczam że nawet jakby mi się to udało to byłabym wykończona. Jestem też tak jakby mostem między naszym światem, a światem demonów i duchów. Mogę przywołać jednego czy dwa na czas walki, ale ryzykuję opętaniem. Ryzykowna umiejętność. - wyjaśniła zielonowłosa dziewczyna zastanawiając się czy powiedziała wszystko - To tyle.

Gdy wszedł Killua Treyna nie zdążyła zbyt wiele powiedzieć bo zaraz pojawił się Krasus. Irytujący i arogancki jak zwykle. "Dlaczego mnie to intryguje zamiast odpychać? Dziwne..." - Ciebie też miło widzieć. No i nie patrz tak na mnie. To ona nas znalazła. - powiedziała blondynka z wymuszonym uśmiechem. Akari widząc dwóch nowych mężczyzn odwróciła się do nich. Kiedy ten o dostojniejszym wyglądzie na powitanie ucałował jej dłoń uśmiechnęła się w duchu. - Miło spotkać dżentelmena w tych stronach. Zgadłeś "skromny przedsiębiorco", ja jestem tą poszukiwaną osobą która okradła Cytadelę. Akari Yahiro, siostra Łowcy Tadashiego, miło mi. - powiedziała parodiując ton mowy tych z wyższych sfer - Nie wiń naszego blond cukiereczka, to ja go szukałam. Myślałam że słynna Treyna od miesiąca uciekająca przed władzami będzie jakąś waleczną wonder woman, a tu taka dziewczyneczka. Urocze, jak to życie potrafi zaskakiwać, nieprawdaż? - Cicho zachihotała Akari.

-Daj mi spokój z tym cukiereczkiem - mruknęła Treyna. Protekcyjne i beztroskie zachowanie tej lafiryndy coraz bardziej działało jej na nerwy. Chcąc zmienić temat wstała i podeszła do Krasusa. Nie zważając na jego pytanie o fajki zapytała. - Krasus, jak bardzo realne są Twoje szanse na zostanie Senatorem gdyby zupełnie przypadkiem zwolniła się posada?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Yahiro? W takim razie czemu nie współpracujesz z arcykonsulem? Hmmm... - Krasus zamyślił się i wypuścił dym z ust. - Treyna jest młoda i tyle stresu naraz nie działa na nią najlepiej. Już dawno wycofałbym się z tej szopki, ale kiedy na nią patrze... Po prostu muszę jej pomóc - powiedział szeptem do Akari. Odwrócił się w stronę młodej dziewczyny. - Zależy w jakiej dzielnicy. W tych bogatych to Ajacco i Peunion. A w biednych na to nie patrzą. Także całkiem spore. A co? Masz jakąś propozycje? Może niekoniecznie moralną propozycje - uśmiechnął się szeroko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Czemu nie jestem z arcykonsulem? Jak miałam 4 lata, a Tadashi miał 7, byliśmy już w Cytadeli. Przysiągł mi że niezależnie od reszty jego priorytetem będzie mnie chronić. Umożliwił mi ucieczkę z Cytadeli, wychowali mnie ludzie z Sillens. Jak miałam 15 lat po raz pierwszy od lat spotkałam Tadashiego. Pamięta do dziś o przysiędze i zaciera za mną ślady. Żeby nie było - przy okazji jest bezwzględnym sługą Arcykonsula, ale mnie nie zdradzi. Nigdy. - Wyjaśniła Akari patrząc na Krasusa, po chwili wróciła do Marcusa. - Co sądzisz o tym pomyśle z Senatorem?

-Zaraz tam niemoralną. Trzeba najpierw pomyśleć która dzielnica najbardziej nam się przyda. - odparła Treyna opierając się o ścianę. - Taka gdzie najłatwiej nam się zorganizować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Robiąc to co robi cały czas go oszukuje i zdradza. Ale fakt, że mamy haka na jednego z łowców jakoś mnie uspokaja - zgasił papierosa w popielniczce. - Może najpierw powiecie o co chodzi? Chcecie zabić senatora i wsadzić mnie na jego miejsce? Nie mam nic przeciwko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak jeśli coś miało się stać, działo się prędzej czy później - interesowało go, dlaczego Akari nie pracuje razem z swoim bratem, a ten cały Krasus Jupiter zapytał się o to prawie od razu. A Marcus słuchał, spokojnie pilnując smażących się sardynek i gotujących marchewek, wstawiając steki do piekarnika.

Nie umiał zgadnąć, gdzie znajdowało się kłamstwo w odpowiedzi Akari na jego pytanie. Strzelałby, że mogła znacznie więcej niż powiedziała. Ale to już była jej kwestia.

Tylko jeśli przyjdzie co do czego, to na kogo skieruje swoich nieumarłych?

-A co taki senator może? - zapytał się Akari. - Póki nie zapełni urzędów swoimi ludźmi jest tylko figurą. A nie może zrobić tego, wyrzucając na raz wszystkich niesprzyjających mu - chyba, że bardzo lubi być przepytywany. No, chyba, że masz w którejś dzielnicy bardzo duże poparcie administracji - to powiedział głośniej, patrząc się na Krasusa. - Anthony Mercer, miło mi poznać - to powiedziawszy skinął nieznacznie głową.

Więc to był ten bogacz z wpływami, o którym mówiła Treyna. Marcus był pewien, że nie zdobył ich grzecznie prosząc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem i słuchałem po słowach o śmierci Sonnego jedyne co przyszło mi na myśl to " Dlaczego umierają ci którzy najbardziej by się przydali"." Za dużo osób poznałem przez całkowity wypadek" - myślałem dalej " Ale najważniejsze, że w końcu mamy czas na wymyślenie jakiegoś dobrego planu."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Witam - powiedział wstając i podchodząc do okna. - Najlepiej ustawiony, jeśli chodzi o urzędników, jestem w Peunion. To dzielnica w której się wychowałem - Krasus zatracił się na chwilę w wspomnieniach. Myślał o łatwiejszym i beztroskim życiu jakie wtedy prowadził. - To macie jakiś plan czy to po prostu jakieś gdybania? No i jak miałbym wam pomóc jako senator? Oczekujecie czegoś konkretnego? - Spojrzał na Killue(nie wiem czy dobrze to odmieniłem). - Masz coś mocniejszego do picia? Rozmowa na sucho zawsze jakoś słabo się klei.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Zupełnie nie znasz naszych struktur władzy od środka, nie? - Treyna zapytała Marcusa z lekkim niedowierzaniem wtrącając się w jego rozmowę z Akari. - Tutaj Senator ma władzę ograniczoną jedynie wolą Arcykonsula. Urzędnicy nie mają prawa składać skarg na Senatora bez przedstawienia wyraźnych dowodów na niezgodność jego postępowania. Krasus to inteligentny mężczyzna, wiedziałby dobrze jak postępować by się nie zdradzić i jednocześnie nam pomóc. Teraz starczy opracować dokładny plan.

-Jeśli pozwolisz cukiereczku. - wtrąciła Akari rozglądając się po wszystkich - Co wy właściwie planujecie? Powinnam w sumie dawno o to zapytać.

-Zniszczyć ten system. Zaprowadzić Nowy Porządek na tym świecie. - powiedziała niepewnie Treyna. W tym pokoju stuprocentowego poparcia dla jej idei mogła się na pewno spodziewać od Dastana i Killua. Reszta wydawała się mieć ciche obiekcje. - To nasz cel. A plan? Krasus obejmie władzę w jednej z dzielnic, poświęcimy mnóstwo czasu na zorganizowanie podziemnego państwa, zbierzemy Semantów, zyskamy przychylność narodu i...rozpoczniemy ogólnopaństwowy zryw.

-No cukiereczku, jednak nie jesteś taka głupia, całkiem cwane. - uśmiechnęła się Akari. - Są błędy i dziury w Twoim planie, ale...nieźle jak na Ciebie. Uznaj to za komplement.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-A w międzyczasie naukowcy arcykonsula stworzą Przyswajacz i wszystkie plany pójdą się pie***** - powiedział Marcus, wnosząc do pokoju usmażone sardynki oraz miseczki z keczupem i doprawionym majonezem. - Nie mamy czasu na organizacje państwa podziemnego.

Usłyszeli syk. Marcus rzucił okiem na kuchnię i szybko pobiegł przykręcić gaz pod marchewkami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Nie naskakuj tak na cukiereczka. - uśmiechnęła się Akari stając w obronie Treyny - Pracują nad tym od 41 lat, prace zaczęły się może miesiąc po przewrocie Raymonda. I dalej są daleko od zakończenia. A przygotowanie czegokolwiek ze sfery Amy Kristall też im trochę zajmie. Nie musisz się aż tak tego obawiać Anthony. Treyna, kto jet Senatorem Peunion?

-Jin Bao, zwany Czarnym Smokiem. Groźny typ i stosunkowo młody. - odparła blondynka - Ma jednak dziwne hobby. Lubi zapuszczać się bez ochrony do Smoother...- przerwała jakby nie chciała czegoś powiedzieć.

-To wszystko malutka? - zapytała spokojnie, acz stanowczo Akari.

-Nie. On jest... - Była Łowczyni przełknęła ślinę. -...Semantą. Potężnym Semantą.

***

Oldtown. Wieża jednego z kościołów górujących ponad zabytkową dzielnicą. Przy dzwonnicy stało dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich, dwudziestopięcioletni, ogromny facet w czarnym płaszczu z długimi czarnymi włosami i poparzoną połową twarzy obserwował posępnym wzrokiem całą okolicę. Mina drugiego, masywnego mężczyzny pod sześćdziesiątkę była skupiona, a kojący uśmiech nadawał mu wygląd dobrego wujka. Miał na sobie białe szaty i specyficzną białą czapkę na głowie.

-Dlaczego nie ruszysz ze mną? - zapytał Łowca Semantów, John Pawulon drugiego. - Przecież chcesz ją dopaść.

-Nie ma takiej opcji John. - odparł Landrax - Mam personalny zakaz od Arcykonsula. Reginald mnie pilnuje, Damazi wciąż jest poza barierą, a Tadashi skupił się na szukaniu tamtego złodzieja. Idziesz sam.

-Niech i tak będzie. - starzec objął Jeffreya ramieniem.

-Poradzisz sobie?

-Spokojnie. Treyna to jeszcze dziecko. A ja wyczuję każde dziecko. - Uśmiechnął się zbereźnie oblizując wargi. - Zapłaci za zbałamucenie mojej Amy.

"Obleśny stary zwyrol." pomyślał Landrax. - Zatem powodzenia.

-Bóg z Tobą Landraxie. - odparł Pawulon i oddał długi skok. Szybował niczym biały gołąb i bez problemu znalazł się na ziemi. W ręku trzymał próbkę krwi Treyny. Powąchał ją i poszukał zapachu w powietrzu. Oczy mu się rozszerzyły. - A więc gdzieś tam jesteś dziecko. - szepnął podniecony i ruszył na południowy wschód wyspy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czekajcie czyli oni cos z tych sfer robią? I do czego ma im to służyć bo co do przyswajacza mogę się domyślać, że arcykonsul chce zagarnąć zdolności ze sfer dla siebie stając się nad człowiekiem.- patrzyłem to na Akari to na Dastana - I w sumie to tłumaczyło by dlaczego Treyna przez cały czas wyglądała tak jakby chciała powiedziec coś mi i Lucasowi ale się bała - dodałem patrząc na Treynę. - A tak w ogóle Treyna chodź ze mną po jakieś ciuchy dla cb przydadzą ci się - powiedziałem patrząc na nią porozumiewawczo tak jakbym chciał z nią o czymś pogadać

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Treyna spojrzała dziwnie na Killua. Słyszała o podstępnych gwałcicielach, ale nie wiedziała czy podejrzewać o to swojego sojusznika. - No...dobra. Chodź. - powiedziała cicho i poszła do drugiego pokoju czekając na Killua.

Akari spojrzała na nich dwuznacznie. Podeszła do Krasusa. - Czyżby ten białowłosy kolo startował do naszej blondi? A to Ci dopiero. - powiedziała cicho w duchu wyobrażając sobie całą sytuację i śmiejąc się.

Edytowano przez Darnok2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepuściłem ją w drzwiach i zacząłem - Tak wiem co sobie myślą w tym momencie i nie nie mam zamiaru ci nic zrobić. - powiedziałem i zamknąłem drzwi - Co do tego co planujemy ja nie chcę musieć zabijać nikogo kto nie będzie na to zasługiwał i kto nie jest związany z tym co chcemy zrobić. - Powiedziałem siadając na ziemię. - Kiedyś zabiłem niewinną osobę i mam plamę na honorze i obiecałem sobie że na moich oczach nie będą umierać niewinni. - Skryłem twarz w rękach

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus ubił już marchewki razem z masłem. Wyjmując steki z piekarnika usłyszał trzask zamykanych drzwi. Nikomu nie mógł rozkazać jeść rzeczy przygotowanych przez niego. Było mu to nawet po myśli. Dzięki temu więcej będzie dla niego.

Odwrócił się, podliczył liczbę osób i przygotował odpowiednią ilość talerzy, na które nałożył puree marchewkowe i stek z tuńczyka, polewając mięso sokiem z cytryny. W dwóch turach zaniósł je.

-Ktoś chętny na nalewkę z papryczek chilii? - zapytał się, trzeci raz wracając z kuchni, razem z małymi szklankami i butelką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Killua. Ty chcesz rewolucję bez ofiar? - zapytała chłodno Treyna patrząc mu w oczy. W tej chwili wydawała się o wiele starsza niż zwykle. Jej spojrzenie było spokojne. - Słuchaj, wolności nie wywalczysz bez ofiar. A tu zasady są proste. Albo jesteś z nami. - Blondynka zrobiła pauzę - Albo jesteś martwy.

Akari spojrzała na Marcusa. - Nalewka z papryczek chili? - skrzywiła się - Od razu daj mleko i ogórki. - zachichotała patrząc dwuznacznie na mężczyznę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-A poproszę, raz Semancie śmierć. Właściwie sama wezmę. - powiedziała z uśmiechem i wyjęła butelkę z dłoni Marcusa, ich dłonie przelotnie się zetknęły, ale dziewczyna nie zwróciła na to uwagi. A przynajmniej takie sprawiała wrażenie, bo jeśli udawała to niezwykle skutecznie. Nalała trunku do kieliszka i zawahała się zatrzymując go orzed ustami. Jej usta pozostały w niezmiennym uśmiechu, lecz oczy błysnęły czymś co ciężko określić. - Będzie piekło?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie mówię że bez ofiar tylko że ja nie chcę być tym który będzie musiał niewinnych zabijać... - zrobiłem pauze - Oczywiście jak będę zmuszony to nie będę się powstrzymywać - dodałem po chwili. Wstałem - Tyle w temacie wracamy ? - zapytałem i otwarłem drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krasus spojrzał na posiłek, a później na nalewke.

- Ja już jadłem - oznajmił podchodząc do drzwi. - Idę do sklepu. Jeszcze nie wiem gdzie, ale jak ktoś chce może się ze mną zabrać. Na pewno idę kupić jakiś porządny alkohol - wskazał na butelke, którą trzymała Akari. - Nie obraźcie się, ale gustuje w tradycyjnych nalewkach. Jeśli nie chce wam się iść... Mogę wan coś kupić. Jakieś zamówienia? - spytał trzymając za klamkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...