Skocz do zawartości

[GRA]Odseparowani


Darnok2

Recommended Posts

Marcus oddał Akari butelkę i sam wypił swoją odrobinkę. Zapiekło w gardło na dwa różne sposoby, robiąc w ustach piekło. Właśnie dlatego tak wiele osób lubiło ostre rzeczy. Ból, którego nie powodowało uszkodzenie ciała. 

-Trochę - odpowiedział na pytanie dziewczyny.

Krasus wstał i zapytał się, czy ktoś chce iść z nim do sklepu. Wyszedł do kuchni i zaczął przeszukiwać ją, sprawdzając dokładnie czy są w niej składniki na kolejny posiłek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akari wypiła trunek. Był ostry, a smakował podobnie do lubianych przez nią Mad Dogów. Ostre jedzenie należało do jej ulubionych, więc i ostry alkohol lubiła. Zniechęcała ją trochę obojętność Marcusa, był strasznie posępny. A że w porównaniu do reszty wydawał się mimo wszystko interesujący to kontynuowała rozmowę. Podeszła do niego i zagaiła. - Jesteś jakiś markotny. Uśmiechnij się, masz minę jakby ktoś umarł.

-Mi to nie robi. Zalety bycia mordercą. - Treyna uśmiechnęła się krzywo. Akurat skrupółów nie miała w nadmiarze - Ja mogę zabijać niewinnych jak boisz się brudzić rączki. Idziemy. - powiedziała sucho i weszła do pokoju. Widząc Krasusa który stoi przy drzwiach czekając na jakieś prośby odnośnie zakupów stwierdziła, że przesadnie dobry Killua, lakoniczny Dastan, nudny Marcus i zboczona Akari to niezbyt dobre towarzystwo na jej aktualny, beznadziejny humor. - Krasus, idę z Tobą. Muszę się przewietrzyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus zaprzestał inwentaryzacji kuchni słysząc, jak ktoś o lekkim kroku wchodzi do kuchni. Odwrócił się i ujrzał Akari, z nieznacznie niezadowoloną miną. Czyżby trunek jej nie posmakował?

-Mam minę jak zawsze - powstrzymał się od uwagi, że ciągle ktoś umiera. 

Wyjął z szafki sok i zamknął ją. Z suszarki zdjął parę szklanek i wrócił do pokoju zjeść. W szafkach było trochę ryżu, oleju oraz puszkowanych produktów - mógł jakiś czas gotować wegetariańskie dania.

Zasiadł do stołu i zabrał się za jedzenie, póki ryba była w idealnej dla niego temperaturze. Pamiętał propozycję Krasusa, jednak wolał samemu później wyjść i zrobić zakupy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czyli nikt nic nie chce? Ok - powiedział otwierając drzwi i przepuszczając w nich Treyne.

- Przy okazji skoczymy do mojej znajomej, specjalistki od zmiany wizerunku. Skrócimy ci włosy i je przefarbujemy. Damy ci jakieś męskie ciuchy i pojedziemy do Ajacco. Tam kupimy ci coś lepszego. Później będziesz chodzić do mojej siłowni w rezydencji. Ogółem spróbujemy zrobić z Ciebie faceta - wiedział, że ten pomysł pewnie jej się nie spodoba. - Może Łowców tym nie oszukasz, ale będziesz mogła swobodniej poruszać się po mieście. Oczywiście to nie rozkaz, a jedynie propozycja - uśmiechnął się. - Chodź. Pogadamy w samochodzie. Mam klimatyzacje - powiedział zachęcająco.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Jeny, jeny. - westchnęła do siebie zielonowłosa chemiczka. "Na jakąkolwiek gadkę z Anthonym to ja nie mam co liczyć. Taki fajny, a taki milczek. Mógłby czasami się odezwać." Akari stwierdziła że postara się rozkręcić atmosferę. - No misiaki. - zaczęła - Opowiadajcie jak się w tym wszystkim znaleźliście. Na początek Ty. - spojrzała na Killua - Tak, Ty.

-Jasne, zróbmy ze mnie faceta, to genialny pomysł. Od razu zamieńmy się płciami. Ja będę ekhem..."skromnym przedsiębiorcą", a Ty się pokitrasz po kanałach. - Dziewczyna zaśmiała się, głównie z powodu tego jak bardzo absurdalna była propozycja Krasusa - Wyśmienity plan, serio. - Gdy dziewczyna wsiadł do auta, w głębi duszy przyznała że wyrwanie się od tamtej czwórki to był świetny pomysł. - Rzeczywiście klima jest. Nie myślałeś nad pracą w policji?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To była tylko propozycja. Zobaczymy czy w Ajacco nikt cię nie rozpozna. - Odpalił samochód i ruszył w kierunku dzielnicy. - Jak każdy młody chłopak. Ale mój ojciec wybił mi to z głowy. Jeden z jego znajomych, który był policjantem, bredził coś o pamiętnikach i przyszłości. Tak mi nagadał. Że jak pójdę do niebieskich to też będę takie głupoty opowiadał. Więc zostałem skromnym przedsiębiorcą. A ty? Chciałaš zostać kimś innym niż zimnym mordercą wyrzynającym swój gatunek?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Hmmm...szczerze to nie miałam za dużo czasu i nadziei by myśleć o przebranżowieniu się. - powiedziała lekko zamyślonym tonem była Łowczyni, po czym po chwili namysłu dodała - Zawsze chciałam założyć zespół. Chociaż bez różowych włosów to tak średnio. Jest jeszcze taka opcja że z moimi umiejętnościami założę jakąś wioskę kamienia. Nazwałabym się tsuchikage albo coś w tym guście.

***

John Pawulon stał na ugiętych nogach na wieży widokowej w Bayment i aż trząsł się z podniecenia. Treyna. Był tu. Zapach. Czuję jej zapach. - Moja malutka Amy...dorwę Cię bezbożna suko... - zacharczał pod nosem wściekły starzec - ...czuję Cię... - Ręce zaczęły mu się trząść, to znowu parkinson. "Bogu dzięki mam sposób" - pomyślał i wyciągnął zza swojej pokaźnej białej szaty pudełko śniadaniowe. Ostrożnie wyjął kremówkę i już po jednym gryzie choroba minęła. Łowca uśmiechnął się i oblizał wargi. Znów mógł szukać tej słodziutkiej blondynki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Własną wioskę? Nie taki zły pomysł. Ale pewnie Arcykonsulowi by się to nie spodobało. Nasłałby na Ciebie ludzi w czarnych płaszczach z czerwonymi chmurami - zapalił papierosa. - Jednym z nich mógłby być jego syn, który ukrywał się gdzieś w Japonii z mocą do narzucenia własnej woli w oku. Z tego mógłby wyjść dobry serial - zamyślił się na chwilę. "Jak będę miał więcej czasu to może sam to nakręcę? Zobaczymy". - Jak tam? Podoba ci się ukrywanie po jakiś norach i ciągły strach przed Łowcami?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Zawsze to odmiana od łażenia po norach by znaleźć tych którzy odczuwają ciągły strach przed Łowcami. - dziewczyna uśmiechnęła się lekko, zadowolona z rozmowy z kimś kto przejawia oznaki normalności. - Myślisz że to dobry pomysł? No wiesz, zostawiać ich tam samych.

***

John Pawulon stanął obok chatki Killua, tu zapach Treyny był niesamowicie intensywny. Nie namyślając się długo wskoczył na dach który się momentalnie zawalił.

***

Akari siedziała czekając na odpowiedź. Żaden oczywiście się nie odzywał, w końcu rozmowa to tak trudna czynność. Dziewczyna już miała powtórzyć pytanie gdy nagle sufit się załamał a do środka wleciał starszy mężczyzna w białych szatach i śmiesznej czapce. Wstał i popatrzył na Semantów. Jego głos był zimny, chociaż miał w sobie coś uspakającego i dziwnego. Zapytał. - Gdzie jest Treyna?

Całą czwórkę otoczyły pojawiające się z nikąd niemowlaki z kremowymi ciastkami zamiast głów. Była ich z dobra setka. Pawulon uśmiechnął się. - Drugi raz nie zapytam.

Edytowano przez Darnok2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Killua od przyjścia nie był zbyt rozmowny. Siedział cicho nawet mimo bycia zapytanym przez Akari. Marcusowi zauważył to, ale na razie mu to nie przeszkadzało - póki mógł spokojnie jeść mu taka sytuacja odpowiadała.

Jeszcze zanim świadomość zanotowała zapadający się sufit mężczyzna zamknął oczy i uniósł ręce, by choć minimalnie uchronić się przed obrażeniami i brudem. Jak na jego sytuację było to zbyteczne, jednak niektóre odruchy są zbyt głęboko zakodowane w umyśle, by choć myśleć o ich zmianie. 

Marcus spojrzał na pokój. Pod dziurą w suficie, na kupce gruzu stał starszy już mężczyzna w pobrudzonych pyłem, przechodzących już w szary ubraniach. Zapytał się o Treynę i Marcus już chciał sam zadać pytanie. W tym jednak momencie jego umysł w takim stopniu przejęła jedna myśl, że umysł nawet wyobraził mu ją przed oczyma.

"Co?"

Marcus skierował rękę, by odtrącić jednego potworka z kursu kolizyjnego niedbałym ruchem. Jego celem było sprawdzenie jego reakcji oraz jaką konsystencję posiada to coś.

-Ty sobie po nią pójdziesz a sufit to kto nam naprawi? - rzucił wszystko na jedną kartę - bezczelność.

Edytowano przez Ohmowe Ciastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie są małymi dziecmi. Chyba potrafią o siebie zadbać, prawda? - Spytał. Po minie na twarzy Treyny nie był co do tego przekonany. - Jakoś będą musieli sobie poradzić - wyrzucił niedopałek przez okno i przyśpieszył. - Masz jakieś konkretne wymagania co do ubrań? Idziemy do sklepów z luźnymi ubraniami? Czy coś bardziej eleganckiego? Choć znając kobiety to do jednego i drugiego - westchnął.

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Właściwie to ani to, ani to. - zastanowiła się dziewczyna - Prze de wszystkim z góry odpuszczam sobie sukienki, nie czuję się w nich dobrze. Nie da się nakupować takich rzeczy jakie zazwyczaj noszę? - zapytała myśląc o zwyczajnych jeansach i shortach. - Czarne koszulki możemy raczej sobie darować, jakbyś o to pytał.

***

-Skargi do Arcykonsula Raymonda Stellara. - syknął starzec. Potworek mimo wyglądu hybrydy małego dziecka i kremówki był klejący i momentalnie przylgnął do ręki Marcusa oblkejając ją, nie czyniąc jednak większysz szkód poza ograniczeniem ruchu. Kolejna grupa kremówkowych bobasów rzuciła się na Dastana, ten nie zdążył nawet zareagować. Przywalony grupą przywołańców został wkrótce pozbawiony tlenu, a ich nacisk połamał mu ciało, miażdżąc żebra które poprzebijały płuca i serce. Pawulon uśmiechnął się ciepło. - Swoją drogą wybaczcie moje maniery. Jam jest John Pawulon, Łowca Semantów. I pytam ponownie, wbrew temu com mówił. Gdzie jest Treyna?

Akari spojrzała na Marcusa z lekkim podziwem, dziewczyna zawsze ceniła bezczelność. Nie odezwała się jednak ani słowem, a podniosła Killua który najwidoczniej zemdlał i położyła go na kanapie. Potworki czekały na rozkaz, Pawulon czekał na odpowiedź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus prychnął na ponowienie pytania. Takie małe coś, jak to przyklejające się do jego ręki, nie było zdolne go zabić. Zauważył jednak, że z jakiegoś powodu oblepiły Dastana. Nie minęło dużo czasu zanim usłyszał trzask łamanych kości.

A starzec uśmiechał się niewinnie i przepraszał za maniery.

-Ku*** mać, przepraszasz za maniery i łamiesz nam kumpla? On tylko siedział. Dawid, żyjesz? - krzyknął, podchodząc do kupki i próbując odrzucić potworki, chcąc używając tego przyczepionego do ręki jak narzędzia. - Chodźcie mi pomóc, trzeba mu pomóc - warknął do reszty, udając ignorowanie Łowcy.

Tylko czekał na jego reakcję. Wiedział, że czym gorzej przeciwnik kontroluje nad sobą, tym groźniejszym się staje - ale dla siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czyli ubrania luźne. Po zakupach wracamy do nich czy jeszcze gdzieś się wybieramy - spytał wyjeżdżając właśnie z Bayment. - Sam muszę zarobić na utrzymanie ciebie i jeszcze kilku innych moich podopiecznych. A twoja pomoc w tym zadaniu byłaby nieoceniona - uśmiechnął się i wyciągnął telefon.

- Rupert? Jest jakaś robota? Może być bardziej wymagająca. Mam ze sobą wsparcie - znowu się uśmiechnął tym razem do dziewczyny. Ignorując jej chęć lub jej brak do pomocy mu w wykonaniu kilku zleceń. - Cały gang? 5 yenowcy? To ci pomyleńcy, którzy zrobią dla ciebie wszystko za piątaka? Mamy ich ubić? A komu się narazili - spytał czekając na odpowiedź lokaja. - Miss Terigold... Dla niej wszystko - rozłączył się i powiedział. - Po zakupach skoczymy na chwilę do Sillens. Mamy tam robótkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-O nie, Tobie coś się pomyliło Krasus. Nie jestem od wyrównywania Twoich rachunków. - Treyna zrobiła pauzę - Mamy ważniejsze probleny niż Miss Terigold. Także lepiej żebyś miał dobry argument.

***

-Jesteś strasznie wulgarny moje dziecko. - Pawulon uśmiechnął się ciepło. Ludziki które zabiły Dastana rzuciły się na Marcusa unieruchamiając go i wydając dziwne odgłosy. Akari rzuciła się w stronę towarzysza i wyciągnęła rękę. Z pomiędzy desek na podłodze wyleciały kości które uformowały szkielet który zaczął odrywać stworki od Marcusa. Akari wykonała zwrot i przywołała niebieską kulę z oczami. - "Nie znam jego siły, świetlik go przetestuje". Przywołaniec plunął strumnieniem wody w Johna. Dziewczyna syknęła. - Spieprzaj dziadu. - Strumień odepchnął starca o jakiś metr. Ten jednak wciąż zachowywał potulny uśmiech. Stanął wyprostowany i zapytał. - O co walczycie Semanci? O wolność? O sprawiedliwość?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Po to, by takie sucze syny jak ty umarły w męczarniach! - warknął Marcus spod kupki cosiów.
Zaczynał boleć go tors. Czuł, jak coraz większa siła próbowała wetrzeć go w podłogę - potworek, który przyczepił mu się do pleców, coraz bardziej rozpłaszczał się między nim a podłogą. Jednak nic mu to nie mogło zrobić.  Moc się obudziła.
Potrząsnął ręką, a potworek upadł. Wiedział, co się stało - jego skóra zaczęła dorastać z wielką prędkością, złuszczając się na miejscach styku z klejem.
Jego moc próbowała dawać mu możliwość wszędzie. On musiał zdobyć jednak wiedzę, by mogła ona znaleźć najlepszą opcję. A na odrobienie swojej pracy domowej miał dość czasu i wypełnił ją sumiennie.
Wstał i oderwał stworka od swojej twarzy.
-"Nec Hercules contra plures"? - zmienił ton na coś z pogranicza pogardy i zaciekawienia. -Tutaj to jednak nie zadziała.

Edytowano przez Ohmowe Ciastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie chcesz? Nie pomagaj. Pamiętaj, że ze swoją ekipą daleko nie zajdziesz. Kto wam załatwi broń jak na nią nie zarobie? Miss Terigold może dać to zlecenie każdemu, a płaci dobrze - westchnął. Spojrzał na Treyne. - Do niczego Cię zmuszać nie będę. Po prostu użyja cięższego szprzętu. I większej ilości ludzi - zapalił papierosa. - Ostatnio coś podejrzanie się uspokoiło. Co się stało, że Łowcy wam odpuścili?

Edytowano przez kameleon317
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Są zajęci szukaniem Akari. A to im trochę zajmie bo nie znają ani jej wyglądu, ani nawet nazwiska. - Treyna mówiąc to zamyśliła się na chwilę. - Bez Tadashiego od razu by ją zgarnęli. Jakby tak się jej przyjrzeć to widać rodzinne podobieństwo.

***

-Ach, na co ta agresja. Nie tak Bóg wam przekazał dzieci. - Pawulon uśmiechnął się i spokojnie skalkulował sytuację. Jeden był martwy, drugiego sparaliżował strach bo stoi jak kołek. "Jedynie ta nabuzowana dwójka, albo przynajmniej udająca nabuzowaną." Potworki skoczyły na duszka przyzwanego przez Akari przyduszając go ciężarem i lepką mazią. Rzuciły się również na dziewczynę, ta jednak zasłoniła się przyzwanym nieumarłym. Starzec słysząc słowa Marcusa uśmiechnął się kpiąco, lecz wciąż ciepło. - Jacy Wy jesteście nieokrzesani. Semanci których wychowuję na Łowców są o wiele grzeczniejsi. Pod wpływem mojego dotyku i młode ciała poznają świat. - John oblizał wargi - Dlatego szukam Treyny. To ona zepsuła moją Amy. Była taka śliczna...szybko oduczyła się stawiać mi opór. - Mężczyzna zrobił smutną minę. Niemowlaki w tym czasie połączyły się w kilka większych. Pozostało ich dziesięć, dziesięć dwumetrowych humanoidalnych maszkar z połączonych ciał bobasów i kremówek. Stały jednak czekając. Tak jak czekał Pawulon.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marcus zaśmiał się, głośno i arogancko.

-Ty mówisz nam o nieokrzesaniu? Ty, który nadajesz sobie Boskie imię? Dis aliter visum. Jestem tego pewien. Nawet wskoczenie przez zamknięte okno jest w lepszym guście niż to, co przed chwilą zrobiłeś.

Wzdrygnął się, gdy starzec oblizał wargi. Zaczął czuć do niego obrzydzenie, jednak jeszcze świadomie nie poskładał elementów układanki.

Marcus spojrzał na stół. Stało tam kilka porcji, które okazały się zbędne. Uśmiechnął się szelmowsko.

-A jakby tego było mało, przerwałeś nam w posiłku. Ale my jesteśmy wychowani wiele lepiej od ciebie. Hospes hospiti sacer. A jako gospodarze mamy obowiązek dobrze cię ugościć - to mówiąc cały czas odchodził zza stołu. Gdy skończył, stanął przed stołkami. - Może byś sobie usiadł? - szczerząc zęby zapytał się, jednocześnie kopiąc w jego stronę stołek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Sorka, że mało piszę, ale jestem zajęty przechodzeniem Wiedźmina 3. Mam nadzieję, że

rozumiecie.))

- Coś sypie się ta nasza władza. Najpierw ty, teraz Akari. Już dawno powinnyście wisieć na jakimś głownym placu. Jako ostrzeżenie i po części ku uciesze gawiedzi. A tak. Ludzie chyba widzą, że łapanie was coś mozolnie idzie Arcykonsulowi. No może to ich zachęci do pomocy w waszym buncie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Jak to ich nie zachęci to trzeba będzie ich dobitniej przekonać. - Uśmiechnęła się Treyna patrząc chytrze na Krasusa - Na przykład usuwając Senatora ciemiężącego ludność. Senatora którego zastąpisz Ty. O ile nie okaże się po powrocie do domu iskierki że zdążyli się z kimś pobić. To by utrudniło robotę, przynajmniej w Bayment.

***

Starzec z niesłychaną jak na jego wiek szybkością zatrzymał nogą stołek. Rozłożył ręce w geście bezradności. - Doprawdy, za grosz w was wyczucia. Daleko mi do reszty Łowców. Nie przejawiam skrajnego sk**wysyństwa jak Damazi, przesadniej agresji jak Jeffrey, niezwykłej precyzji jak Tadashi czy totalnej obojętności jak Reginald. Jestem miły i dobroduszny, a wy tak mi się odpłacacie. Nie chciałem was zabijać, naprawdę nie chciałem. Imienia tego co stoi jak słup soli nie znam, ale Ciebie Marcusie mamy namierzonego, dzięki Landraxowi. Smutno mi, strasznie mi smutno. - powiedział z dość dobrze udawaną przykrością.

Akari słuchała uważnie. Notowała każde słowo napastnika słysząc jednak że Pawulon nazwał Anthony'ego Marcusem wzdrygnęła się. Chciała coś powiedzieć leż nagle kremówkowo-bobasowe twory rzuciły się do niej i pchnęły ją ku Johnowi, ten zaś złapał ją za nadgarstek i wygiął jej rękę za plecami przystawiając dziewczynie ukryty nóż do gardła. Akari na chwilę sparaliżował strach, ale nie minęło pięć sekund i rozpoczęła obmyślanie planu ucieczki. Czuła obleśny oddech starca na karku. Starca który odezwał się ponownie. - Zmuszacie mnie do mordowania. To niedobrze. Wasz kolega akurat był wyjątkiem, podpadł mi z twarzy. Ale do rzeczy. - Pawulon zrobił wymowną pauzę - Gdzie jest Treyna? Gdzie ta suka która odebrała mi dziecko które oduczyłem stawiać opór? Dziecko którego oczka podniecały mnie bardziej niż cokolwiek! - John widząc że traci panowanie przerwał. Kontynuował po chwili, już spokojnym tonem. - Będziesz tak dobry Marcusie? Czy mam ukrócić żywot Twojej zielonowłosej przyjaciółeczki? Chyba że ona mi odpowie.- Gdy mówił Akari puściła oko do Marcusa.

-Poszła do dzielnicy... - "Mężczyźni mają jeden, zawsze czuły punkt." Pomyślała - ...do dzielnicy "Chrzań się staruchu!" - warknęła i zginając nogę zadała swoim długim, czarnym obcasem cios w jądra starca. Ten w bólu upuścił nóż i złapał się za krocze. Akari chwyciła go za szaty i przerzuciła na ziemię. Mężczyzna upadł z głuchym hukiem na plecy. Zielonowłosa skoczyła szybko do Marcusa i syknęła. - Kwestię "Marcusa" i "Anthony'ego" rozwiążemy później kłamczuchu.

Pawulon wstał z ziemi, stwory wysunęły kremówkowe ostrza z rąk i patrzyły na dwójkę Semantów. John wyprostował się i chłodno, z kamienmą twarzą rzekł do Marcusa i Akari. - Wy naprawdę chcecie umrzeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Był skończony. Od kiedy zyskał moc żył tak, by jak najdłużej jego serce biło – znaczyło to ni mniej ni więcej tyle, że unikał sytuacji, w których ryzykował. Jeden jedyny raz nie udało się, jednak jedyny świadek użycia mocy zginął.
Gdy wielkie potworki rzuciły się na Akari Marcus wyskoczył do przodu – jednak był zbyt daleko, by móc cokolwiek zrobić. Zamarł z wyciągniętą dłonią o dwa kroki od Pawulona. Gdy Łowca zapytał się o miejsce pobytu Treyny był gotów powiedzieć jej prawdę – czyli tyle, że jest na zakupach. Jednak porozumiewawcze mrugnięcie odwiodło go od tego. Co prawda nie miał pojęcia, co zamierzała zrobić Akari, ale zdecydował się grać, jak ona zagra.
Atak Akari był dla niego zaskoczeniem. Spodziewał się, że wciśnie mu jakiś kit i będzie próbowała szczęścia później. Nie zmarnował jednak sytuacji. Łowca był szybszy od młodzika i zwykły człowiek nie mógłby zrobić nawet kroku w czasie jaki zajęło mu wstanie. Ale Marcus nie był zwykłym człowiekiem.
Mijając się z Akari usłyszał jej syknięcie. Teraz jego umysł był jednak skupiony na czymś innym.
Ciało Pawulona utrzymało się w ruchu dłużej, niżby chciał tego sam zainteresowany. Początkowo podnosił się sam, jednak gdy podniósł głowę Marcus już przy nim był. Złapał go za gardło w obecnie żelaznym uścisku swych dłoni i uniósł nad ziemię.
Jednak nawet w takiej pozycji, przeciwnik nadal był niebezpieczny. Gdyby jego moc opierała się na manipulacji czymkolwiek nie zrobiłby tego, jednak ten miał obok swoich żołnierzy.
Wolną rękę skierował, by kantem uderzyć w bok jego szyi, a następnie skierować i płaską zaatakować Pawulona w ucho..
Nie ważne jakim potworem był Łowca, biologicznie nadal był człowiekiem. Atak na tętnicę szyjną, według źródeł medycznych, powodował szok nerwowy... który mógł odebrać mu tylko oddech, przytomność lub też życie. Cios w ucho był bezpieczniejszy, bo na trwałe uszkodzenie naraził tylko bębenki, które mogły pęknąć od powstałego ciśnienia - ale nawet jeśli przetrwają, Pawulon powinień zostać ogłuszony przez pozorny odgłos uderzenia.
Edytowano przez Ohmowe Ciastko
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...