Skocz do zawartości

[F:E, wersja alternatywna] Błędy przeszłości - Orange Snow (Niklas)


Amolek

Recommended Posts

Rozejrzałem się. Bywałem już tutaj kilka razy, ale zwykle nocą, albo pracowałem, nie mając ani czasu, ani ochoty, by cokolwiek zwiedzać. Ale teraz... miałęm ku temu dobrą okazję, by nadrobić zaległości.

- Tak sobie - odparłem. - W końcu mam okazję obejrzeć je... bez pośpiechu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • Odpowiedzi 749
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Candi tylko pokiwała głową i zaczęła oprowadzać ciebie po mieście. Pierwszym odwiedzonym przez was miejscem był sklep "Absolutnie wszystko". Sklep wydawał się być zamknięty, ale kojarzyłeś, że prowadzi go Ditzy Doo... pegaz-zombie. Zawsze dziwiłeś się, jakim cudem mogła ona przeżyć megaczar. Candi rzuciła kilak słów na temat jej i sklepu. Przytaknąłeś jej tylko i poszliście dalej.

Waszym kolejnym przystankiem był miejscowy bar. Candi wprowadziła Ciebie do środka. Ze względu na popołudniową porę wewnątrz było całkiem sporo kucyków. Wasze wejście zwróciło uwagę większości z nich oraz ucichnięcie części rozmów.

- Kogo nam tu przyprowadziłaś, Candi? - Zapytał kuc wyglądający na barmana. Candi szepnęła do ciebie ~ No dalej, ja ciebie nie będę tutaj przedstawiać ~ Po tym uśmiechnęła się lekko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Kilka kuców pokiwało głową. Najwidoczniej uznali, że skoro byłeś tutaj wcześniej, to nie trzeba się martwić tobą. Jednak kilka innych widać zaciekawiła twoja osoba i stan, w jakim się znajdowałeś.

Jednak nim zdążyli w ogóle podejść do ciebie i Candi, do baru wpadł jeden z robotników.

- Jest tu Candi? - Jego wzrok padł na twoja towarzyszkę. - Chodź szybko. Jesteś potrzebna w szpitalu.

Candi zerknęła na ciebie, po czym pokazała, żebyś poszedł z nią. Wyszliście z baru, jednak Candi poszła szybciej, ciebie zostawiając z tyłu pod opieką kuca, który po nią przyszedł.

Gdy dotarliście do szpitala zobaczyłeś, że Candi już się zajęła pacjentem. A raczej pacjentką. Była nią nastoletnia klaczka o szarej sierści i brązowej grzywie. Candi właśnie kończyła zdejmować z niej resztki czegoś, co wyglądało jak pancerz.

Jednak nie to ciebie najbardziej zdziwiło. Twoją uwagę przyciągnął Pip-Buck, który nosiła oraz jej uroczy znaczek, także Pip-Buck!

Czyżby przypadek...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyglądając się jej, przypomniałem sobie o dawno zapomnianym pip-bucku, który miałem zawsze przy sobie. Nawet nie byłem pewien, dlaczego wciąż nosiłem ten złom, którego nikt nie mógł naprawić. Może podświadomie wciąż miałem nadzieję, że znajdę kiedyś kogoś, kto będzie w stanie go naprawić...?

Tymczasem jednak skupiłem się na tej klaczy. Nie wyglądała zbyt dobrze. Dostrzegłem dwie rany postrzałowe - jedna w klatce piersiowej, druga na wylot przebiła jej nogę. W sumie, dużo lepiej niż ci, którym pomagałem wcześniej w Nowej Appleloosie.

- Przyda ci się pomoc? - spytałem Candi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Candi spojrzała zaskoczona.

- Ale, czy... myślisz, że dasz radę? Wiem, że jesteś lekarzem, ale... twój stan... - Im więcej starała się powiedzieć, tym bardziej się plątała. W końcu zamilkła i tylko machnęła głową w kierunku stołu z przyrządami.

- Postaram się odkazić rany. Zacznij, kiedy uznasz za stosowne. Tylko powiedz, kiedy będziesz chciał przerwać.

________________________________________________________________

Jak chcesz szczegółowo to rozegrać pisz na gg, trochę inaczej to zrobimy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze miałem jakoś tak, że chęć i potrzeba użycia moich zdolności, uaktywniał u mnie dodatkowe siły. W sumie nie wiedziałem dlaczego. Zwłaszcza, że zaraz potem padałem z nóg... Ale... chyba ratowanie kogokolwiek wyzwalało mój dodatkowy potencjał.

- O mnie na razie się nie martw... - powiedziałem. - Po zabiegu przyda mi się twoje wsparcie, ale na razie... rób swoje...

Odczekałem tę chwilę, aż Candi skończy swoje, po czym zbliżyłem się do pacjentki, lewitując strzykawkę, skalpel oraz szczypce. Wiedząc, że nie jest przytomna, nie musiałem stosować dodatkowo znieczulenia, zatem od razu przystąpiłem do pracy. Naciąłem lekko skalpelem wlot pierwszej rany. Przyjrzałem się, czy wyciągnięcie kuli nie zagraża życiu klaczy, po czym przystąpiłem do jej wyciągnięcia z pomocą szczypiec. Następnie sięgnąłem po butelkę z płynem odkażającym i przemyłem ranę. Odłożyłem szczypczyki oraz skalpel, chwytając igłę z nicią. Raz jeszcze sprawdziłem, czy pocisk nie uszkodził przypadkowo jakichś aort i narządów, po czym delikatnie, z dużą precyzją zaszyłem ją. Następnie skupiłem się na tej na wylot. Tutaj jedynie przemyłem ją, sprawdziłem jej stan (musiałem przyznać, że miała ogromne szczęście, bo kule minęły żyły) i podobnie jak w przypadku pierwszej, zszyłem ją.

Ukończywszy to wszystko, odłożyłem narzędzia oraz butelkę z płynem odkażającym i spytałem Candi:

- I jak ci się to widzi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Candi spojrzała zaskoczona. Słyszała o twoich zdolnościach, ale do tej pory nie miała zbytnio okazji zobaczyć cię podczas pracy.

Jednak pomoc tej klaczce wymagała od ciebie dużo wysiłku. Nim zdążyłeś ruszyć w stronę łóżka pociemniało ci przed oczami. Nogi odmówiły posłuszeństwa i padłeś na podłogę szpitala.

Powoli otworzyłeś oczy. Leżałeś na łóżku przykryty kocem. Czułeś lekki ból głowy. Podniosłeś ją i rozejrzałeś się po szpitalu. Było dosyć ciemno, ale lekkie światło świtu przedostawało się do środka przez kilka okienek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli mimo wszystko, zakończyło się to tak, jak mogłem przewidzieć - omdleniem. Cóż, była to niewielka cena za to, że mogłem pomóc tej klaczy. Co prawda musiała wciąż nieco uważać na nogę, by nie urazić świeżej rany, ale w zasadzie już teraz powinna być w stanie normalnie chodzić (co najwyżej lekko kulejąc).

Uważając na bolącą głowę, podniosłem się powoli i wstałem. Szkoda było spędzać kolejny dzień na leżeniu... Były zdecydowanie ciekawsze rzeczy do roboty. Tym razem może byłbym w stanie dowiedzieć się, kim była ta, której pomogłem i dlaczego wyglądała jak wyglądała...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podniosłeś się powoli z łóżka. Na pobliskim łóżku zauważyłeś tą klaczkę, którą zszywałeś. Leżała przykryta kilkoma kocami. Sprawdziłeś jej stan i pokiwałeś głową z aprobatą. Candi dobrze się zajęła jej ranami kiedy ty byłeś nieprzytomny. Upewniwszy się, że jej stan jest stabilny po operacji wyszedłeś na zewnątrz.

Poranek był przyjemnie ciepły, pomimo chmur zakrywających całe niebo. Często nad tym myślałeś odkąd opuściłeś Stajnię. Czemu nigdy Słonce nie przebiło się przez tą zasłonę. Stałeś tak przed szpitalem patrząc w niebo...

- Witaj - usłyszałeś obok siebie. Spojrzałeś w tamtą stronę i zobaczyłeś Calamity'ego. - Jak tam samopoczucie, doktorku?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak widać... - odparłem. - Jeszcze żyję i na dodatek mogłem się na coś przydać... mimo swojego stanu.

Nie cierpiałem swojej utraty energii, no ale, przy takim uderzeniu miałem dużo szczęścia, że wyszedłem z tego w zasadzie bez szwanku.

- A... nie wiesz może, kim jest ta... ranna, co ma pip-bucka jako swój znaczek? - spytałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ach ona. Ja... no cóż... ja ją tak urządziłem. - Calamity wyglądał na zbitego z tropu. - Wyglądała jak bandytka, a ich od razu zabijam. - Próbował się usprawiedliwiać. - Widziałem jednak, że poskładałeś ją do kupy. Dobra robota. Co do jakichś informacji o niej, to nie wiemy nic. Nie obudziła się od czasu zabiegu.

- Już ci lepiej? - Usłyszałeś obok głos Candi. Calamity przywitał się z nią, po czym poleciał gdzieś mówiąc, że ma sprawę do burmistrza. - Zechcesz mi pomóc z tą małą? Może i przeżyła, ale jej stan jest nadal kiepski.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na nią.

- E tam kiepski... - Machnąłem kopytem. - Całkiem dobry, biorąc pod uwagę to, jak ją ten Calamity ściął - stwierdziłem. - Ale uwierz, miałem już wielu pacjentów, nawet tutejszych. Raz miałem kuca, który wpadł w jakiegoś robala, który zeżarł mu tylne kopyta... Koledzy go przynieśli do mnie, chociaż nikt z nich nie wierzył, że przeżyje, bo stracił bardzo dużo krwi... I wiesz co? - Spojrzałem Candi w oczy. - Wyratowałem tego biednego drania. Zajęło mi to cały dzień i wiele krwi, ale... przeżył. Nie wiem, gdzie teraz przebywa, ale chyba w Manehattan...

Na chwilę pogrążyłem się we wspomnieniach, przypominając sobie tamte czasy. Szybko jednak się otrząsnąłem.

- Wybacz, chyba mnie poniosło... - mruknąłem niepewnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Candi z ciekawością wysłuchała twojej opowieści. Widać było, że zaczynała podziwiać twoje zdolności lekarskie.

- Skoro tak twierdzisz... jednak nadal wolę, abyś mi pomógł z nią trochę. Chodźmy. - Powiedziała Candi, po czym weszliście do szpitala.

Klaczka nadal leżała nieprzytomna. Podszedłeś do niej, a w tym samym czasie Candi zaczęła coś robić przy stole z lekami.

Sprawdzałeś spokojnie stan rannej, kiedy nagle zauważyłeś drobny ruch kopyta...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Był naprawdę niewielki, praktycznie niezauważalny dla postronnych. Nie miałem jedynie pojęcia czy to mimowolny skurcz, jakaś reakcja organizmu, czy był to ruch z własnej woli.

- Candi, pozwolisz? - spytałem. - Wygląda, jakby się budziła... I... lepiej będzie, jeśli zobaczy ciebie - zredukuje to szanse ewentualnego szoku. Ja zajmę się lekami.

Zwróciłem się w stronę półki z lekami, by znaleźć odpowiednią mieszankę tabletek, by wzmocnić organizm rannej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Candi odwróciła się od stołu i pokiwała głową, po czym podeszła do klaczki. Miałeś teraz swobodny dostęp do leków. Podszedłeś do stołu i zacząłeś szukać leków odpowiednich do mieszanki. Zapasy były dosyć ubogie, ale wybrałeś spośród nich kilka, które wzmocnią organizm rannej. Dawkę dobrałeś trochę "na oko". Szukałeś czegoś do rozcieńczenia, ale jedyna rzecz w pobliżu to była jakaś nalewka. Cóż, może się nada.

Podałeś mieszankę klaczce. Teraz trzeba chwilę poczekać, aż zacznie działać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już nie pamiętałem, kiedy ostatni raz musiałem rozcieńczać leki nalewką. Pamiętam jednak, że efekty tego były... zaskakujące. Co prawda nie przebiły efektów połączenia medykamentów z samogonem, jakiego musiałem użyć na jednej opuszczonej farmie, ale... i tak było na co popatrzeć.

- Swoją drogą... co cię przygnało tutaj do Appleloosy, Candi? - spytałem, uchodząc nieco na bok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja... urodziłam się tutaj. I odkąd pamiętam starałam się pomagać innym kucykom... - Candi wyraźnie spochmurniała. - Chciałam pomagać... chciałam być jak ona... - Pokazała na plakat.

284px-Fallout_equestria_mop_by_catsby-d48sbnc.jpg

- Chciałam być jak Fluttershy... Wnieść choć trochę dobra w resztki świata. - Powiedziała cicho. Zauważyłeś łzy w jej oczach. Twoje pytanie musiało ją dotknąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Candi pokiwała głową i otarła resztę łez. Podeszła do rannej klaczy. Mała popatrzyła się zdezorientowana. Do tego trzęsła się lekko. Candi zaczęła ja uspokajać, po czym zwróciła się do ciebie.

- Mógłbyś znaleźć Calamity'ego? Powiedz mu, żeby przyprowadził burmistrza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Da się zrobić... - mruknąłem. - O ile pamiętam, mówił, że ma jakąś sprawę do burmistrza, więc przy odrobinie szczęścia wciąż będą razem...

Wyszedłem powoli z budynku, po czym skierowałem się w stronę tutejszego ratusza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruszyłeś powoli do ratusza. Twój stan nadal nie był zbyt dobry, ale przynajmniej chodzenie nie sprawiało już problemów. Po pewnym czasie dotarłeś przed budynek, który wyglądał na jakieś centrum administracji. Wszedłeś do środka.

- A oto i nasz doktorek. - Usłyszałeś głos Calamity'ego. - Coś ciekawego cię tutaj przywiało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...