Skocz do zawartości

[Pojedynek] [B] Lepus vs Rex *Monster* Crusader


Lepus vs Rex *Monster* Crusader  

4 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kto popisał się większą mocą w tym pojedynku?

    • Lepus
      1
    • Rex *Monster* Crusader
      3


Recommended Posts

Jeśli czujecie się zmęczeni niekończącymi się upałami, to ta arena będzie dla Was wytchnieniem.

 

Okrągła i gładka posadzka złożona była z tysięcy, milionów, miliardów kryształków, starannie zeszlifowanych i mocno spojonych przy pomocy magicznej zmarzliny. Lewitujące dookoła areny lampiony świeciły różnymi blaskami w taki sposób, by dany kolor padał na kryształ najbliższy skalnej otoczce, po czym „przeskakiwał” na kolejny, tworząc lśniące wzorki, które splatając się ze sobą, komponowały się w radujące oko konstelacje, zmieniające się w zależności od przepływających przez arenę kanałów magicznych, natężenia energii, czy też natury zaklęć.

 

Lodowe ściany pięły się ku górze, od pewnego miejsca „zakręcając” i łącząc się ze sobą w taki sposób, że na samym szczycie jasny błękit przeszedł w białą, oszronioną gwiazdę. Po drugiej stronie, za punktem zbiorczym, umieszczona została magiczna kula, odpowiadająca za opadające niczym śnieg iskry. Wracając na moment do ścian, jeśli się przyjrzycie, dostrzeżecie za grubą warstwą lodu strużki wody. Uwierzcie mi, nigdzie nie znajdziecie tylu minerałów, co właśnie w tych strużkach. Niestety, nie dość, że ich „wydobycie” z lodu jest drogie, długie i trudne, to jeszcze na powierzchni ta woda traci swoje orzeźwiające właściwości. Cóż, przynajmniej alchemicy i górnicy mają robotę…

 

 

_at__royal_battle_by_brat_the_twitchy_on

 

 

Panie i Panowie, już za moment rozpocznie się pojedynek, w którym zmierzą się Lepus oraz Rex *Monster* Crusader! Jesteście gotowi?

 

Zgodnie z ustaleniem uczestników, niniejsze starcie będzie ograniczone tylko i wyłącznie limitem czasowym, wynoszącym standardowe dwa tygodnie! Drodzy Państwo, liczę, że przez te dwa tygodnie wydarzy się naprawdę wiele.

 

Nie przedłużając, chciałbym ogłosić, iż pojedynek właśnie został otwarty! Nie zawiedźcie nas!

Edytowano przez Hoffman
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Młody, choć dość wysoki mężczyzna wkroczył na arenę. Jedną z rzeczy, które zwracały na niego uwagę, był jego ubiór.

Zazwyczaj magowie wyobrażani są jako przyodziani w sięgające do samej ziemi szaty czy togi. On jednak był bardzo niechętny tego typu rzeczom - a nuż się o coś takiego potknie i zabije, zanim pojedynek w ogóle się zacznie. Ubrany był w dobrze dopasowaną do ciała, utwardzaną skórznię, w kolorze czerni. Nie zapewniała zbyt dobrej ochrony, jednak praktycznie nie krępowała ruchów, a to było najważniejsze.

Drugą z tych rzeczy był jego wyraźny niepokój - wręcz strach. Cały delikatnie drżał. Szczególnie ręce, gdy próbował wykonać delikatniejszy nimi ruch.

W końcu to jego pierwszy poważny pojedynek. Stresował się niemiłosiernie, nie dziwota. To nie było to samo, co w bezpiecznych murach akademii. Tutaj nic nie było starannie zaplanowane i pozabezpieczane setki razy. Tutaj w razie czego musiał umieć obronić się sam.

Arevar stanął w końcu w miejscu, oczekując przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tup, tup, tup.

Wraz z dźwiękiem na arenę wszedł mężczyzna zakuty w ciężką zbroję, która ewidentnie należała do krzyżowców, a po dłuższym przyjrzeniu dało się ustalić, że zbroja należała do Zakonu Najświętszej Marii Panny domu niemieckiego w Jerozolimie, lecz barwy były odwrócone, krzyż na piersi był biały, za to reszta była czarna jak i płaszcz wlekący się za mężczyzną. Po kilku krokach rycerz zatrzymał i ukłonił.

-Bądź pozdrowiony, mój przeciwniku! Jam jest graf Rex i przyjmij proszę mą rękawicę w imię naszego pojedynku.- po tych słowach dokonał teleportacji swej prawej rękawicy, przed przeciwnika, przy okazji ukazał swą dłoń, która była bardziej szkieletem, ponieważ nie była pokryta mięsem.- Ach, wybacz, zapomniałem, jestem nieumarłym.

Słowa Rex'a tak naprawdę miały odwrócić uwagę od tego co rycerz robił, choć po jego ruchach ciała tego widać nie było, krzyżowiec rysował magicznie runy, chciał jak jego poprzedni przeciwnik, Zegramistrz, stworzyć skuteczną barrierę, którą ciężko będzie przełamać. Gdy skończył je rysować i jednocześnie mówić wyciągnął swój miecz półtoraręczny, po czym wbił go w ziemię i trzymając broń prawą, obnażoną, dłonią wykrzyczał.

-Darkness is comming with me!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bądź i ty! - odrzekł, lekko drżącym głosem. - Zachowaj jednak rękawicę! Mnie się nie przyda - odparł, bardzo niechętny, by choćby dotknąć rzeczonego przedmiotu. A nuż to pułapka? - Jestem Arevar - powiedział. - I niech pojedynek się zacznie! - To nieuniknione. W końcu musi zacząć walczyć.

Z łomoczącym wciąż sercem, wykonał krótki zamach prawą ręką, czym wprawił powietrze w ruch, posyłając na silnym wietrze rękawicę z powrotem do przeciwnika. Zaraz potem wziął zamach lewą ręką, która zaczęła lekko lśnić na purpurowo. Z wyprostowanym ramieniem zrobił obrót wokół własnej osi, a kiedy lśniący punkt znalazł się z powrotem w początkowym położeniu, oderwał się. Fioletowy pocisk leciał w stronę przeciwnika po delikatnym łuku, zostawiając za sobą ledwo zauważalną smugę.

Leciał ze stosunkowo niewielką prędkością. Czarodziej chciał tylko sprawdzić, z kim ma do czynienia. Odetchnął wewnętrznie, widząc, że rzucił czar całkiem celnie.

W czasie rzucania zaklęcia, prawie niezauważalnie podniósł, a następnie opuścił piętę. Na podłożu pojawiły się malutkie, lekko lśniące pęknięcia.

W tym momencie Arevar zaczął się zastanawiać. Co wiedział o nieumarłych? Na co były szczególnie wrażliwe, a na co odporne? Jak ten konkretny osobnik się zachowa? Czy był wystarczająco ruchliwy, by skutecznie unikać ataków, mimo ciężkiego opancerzenia?

Edytowano przez Lepus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rex złapał swoją rękawicę i od razu ją założył.

-Jak chcesz.- powiedział ponownie kłaniając się.

Rycerz szybko dostrzegł lecący pocisk, skupił się więc i za pomocą magi stworzył ścianę lodu od strony, od której nadlatywał pocisk. Po czym położył swoje dłonie na mieczu i powiedział.

-Templariuszu, przybywaj!- nagle oderwał ręce od oręża i stworzył przed sobą portal z którego wyszedł idealnie taki sam jak Rex templariusz, oczywiście barwy miał zupełnie inne i zamiast miecza miał topór bojowy.

-Żyję by Ci służyć!- powiedział templariusz kłaniając się Rex'owi

-Znajdź i zniszcz.- powiedział władczym tonem rycerz, po tych słowach przywołaniec z rykiem ruszył w stronę Arevara. Kiedy templariusz był już blisko zdjął swój topór i stanął w pozycji bojowej.

-Twój ruch.- powiedział Rex

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arevar lekko zdziwł się, że templariusz przyhamował. Był pewien, że się na niego rzuci. Jednak był przygotowany i na to. Właściwie, to mu ułatwiło zadanie.

Skóra czarodzieja zaczęła lekko zielenieć, szczególnie w okolicy gardła. Kiedy po chwili był już gotowy do rzutu, zrobił krok wprzód. "Stin" - wypowiedział całkiem głośno, wysyłając z ust, razem z falami dźwiękowymi, dwie, malutkie, ciemnozielone sfery. Jego skóra wróciła do normalnego odcienia.

Kule poruszały się bardzo szybko, templariusz nie miał szans, by ich uniknąć. Trafiając w dzierżony przez niego topór, przekazały mu mnóstwo energii mechanicznej. Wystrzelił z rąk nieumarłego, a po chwili bardzo szybko wirując, leciał wprost na przeciwnika stojącego dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rex był zaskoczony, lecz szybko uspokoił się i postanowił działać. Otworzył portal tuż przed toporem, który po chwili wbił się w ścianę lodu. Można było usłyszeć jak ciężko oddycha rycerz, lecz po chwili Rex rzekł.

-Zaskoczyłeś mnie.- powiedział, dysząc dalej.

Następnym ruchem wojownika było teleportowanie na plecy templariusza topora, po tym przywołaniec chwycił topór i rzucił się na Arevara. Rex natomiast przygotowywał lodowe pociski, które schował za runami, gotowe do wystrzelenia w każdym momencie.

-Twoja kolej, magu.- powiedział nieumarły rycerz, Rex.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedną z rzeczy, które zauważył Arevar, było to, że Rex co jakiś czas po prostu się odzywał - w przeciwieństwie do niego. Nieumarły okazywał się być milszy od niego samego. A może to tylko zmyła? Choć mimo to, nie zaszkodziłoby lekko się wyluzować.

"Ciekawe, kurde, jak..." odpowiedział w myślach, widząc szarżującego templariusza w ciężkim pancerzu i toporem bojowym w dłoni. Musiał działać.

Niemal w ostatniej chwili wykonał odskok po ukosie - w tył i w lewo. Zaraz potem skierował dłoń na zostawione uprzednio pęknięcie w podłożu, dostarczając mu energii. Wzniósł dłoń w prostym geście w górę, a z pęknięcia pionowo wystrzelił jaskrawożółty pocisk. Było już prawie za późno, templariusz już wychodził znad pęknięcia.

Nieumarły został brutalnie porażony zaklęciem, wznosząc się bezwładnie na parę metrów w górę. Wylądował z głuchym łomotem, sparaliżowany. Teraz już praktycznie nieszkodliwy.

- Teraz ty - powiedział, postanawiając wycofać się do obrony. Przeszedł jeszcze trochę w bok, niechętny, by stracić za bardzo przywołańca z oczu. Wzniósł ręce do położenia defensywnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rex stał i przyglądał się losom swego przywołańca. Gdy dostrzegł, że templariusz został pokonany, a jego przeciwnik czeka na jego ruch powiedział.

-Za zwycięstwo nagradzam, a za porażkę karzę.- natychmiast uniósł ręce, a templariusza przebił olbrzymi sopel lodu, który wyszedł z ziemii.

Następnym jego ruchem było przyzwanie dwóch kuszników, którzy ustawili się po bokach nieumarłego.

-Strzelać w ręce.- powiedział Rex do swoich sług.

Potem uniósł lodowe pociski i natychmiast wystrzelił je w stronę przeciwnika.

-Mgło, przybądź!

Ukryj mnie i mych żołnierzy przed wroga wzrokiem!- wykrzyczał Rex, nagle mgła zakryła połowę areny, oczywiście połowę nieumarłego.

-Ha ha ha, no i teraz mnie namierz.- zaśmiał się rycerz, po chwili poprawił się- Twój ruch, Arevarze!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arevar zaczął znów się denerwować, sytuacja skomplikowała się. Kusznicy - bełty niemal na pewno były zbyt szybkie, by na bieżąco móc się przed nimi obronić. Przez mgłę ich skrywającą byłoby to jeszcze trudniejsze. No i jeszcze pociski.

"Sprowadzanie" pomyślał, widząc, jak często jego przeciwnik posługuje się tą szkołą. Osobiście niezbyt za nią przepadał.

Wracając do obecnej sytuacji - był niemal przekonany, że jego przeciwnicy go widzą, pomimo mgły. On jednak, mimo największy wysiłków, nie mógł dostrzec nic.

Przeciągłym ruchem lewej ręki wywołał w bliskiej odległości od siebie ukośny strumień silnego wiatru, mającego za zadanie zmianę toru lotu bełtów.

Utrzymując czar jedną ręką, w drugiej uformował kilka niewielkich, lodowych odłamków.

Kiedy mógł wreszcie dojrzeć nadlatujące pociski przeciwnika, posłał wprost ku nim własne, tak, by uderzyły pod kątem, z jak największą siłą. Ostatecznie w stronę Arevara poleciało co najwyżej kilka drobin lodu - większa część pocisków została skierowana zupełnie gdzie indziej. Z przenikliwym chrupnięciem, rozprysnęły się przy zderzeniu ze ścianą.

Zaraz potem usłyszał świst. Po nim drugi. Arevar z początku nie wierzył we własne szczęście - bełty przeleciały ledwie parę centymetrów od niego, wbijając się w ścianę za nim. Albo strumień wiatru był za słaby, albo to te kusze były takie silne.

Wiedząc, że ma chwilę, zanim nieumarli przeładują, oddalił się jak tylko mógł od mgły. Ruchem obu rąk wysunął z podłoża gruby, zakrzywiony, lodowy mur, wysoki na jakieś półtora metra. Czarodziej przyklęknął, chowając się za nim całkowicie. Był już całkiem nieźle zmęczony, tutaj choć przez chwilę odetchnie.

Jednak w głowie zaświtał mu jeszcze jeden pomysł. W jego dłoni błysnęła mała, świecąca właściwie na biało sfera. Z każdą chwilą powiększała się, iskrząc i strzelając promykami światła. Kiedy osiągnęła już jakieś 15 cm średnicy, była zbyt niestabilna na dalsze dokładanie energii. Cisnął ją z całej siły we mgłę.

"Tylko czekać" pomyślał ciężko zdyszany teraz mag. "O proszę, jest" dodał po chwili, zauważając snop bardzo jasnego, ciepłego światła dobiegający zza jego okopu.

Światło, energia pozytywna, ogień. Nieumarli byli na te rzeczy niezwykle wrażliwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rex widząc wysiłki swego przeciwnika powiedział do kuszników.

-Kontynuować ostrzał!- jednak gdy Arevar schował się za ścianą uniósł rękę, aby kusznicy nie strzelali.

Nagle rycerz dostrzegł lecącą w jego kierunku kulę ognia, szybko stworzył ściany lodu przed swoimi kusznikami, siebie nie potrzebował chronić, miał runy, które wcześniej narysował.

-Dziękuję za lekcję, Zegramistrzu.- wyszeptał wojownik widząc jak kula spływa po kręgu, które stworzyły runy, lecz radość rycerza nie trwała długo, kula ognia rozbiła się na dwie części i wzmocniona siła odbicia kręgu ochronnego Rex'a przebiła się przez ściany lodu i spopieliła kuszników. W hełmie rycerza zapaliły się dwa niebieskie płomienie w okolicach oczu.

-Czy mamusia nie uczyła Ciebie, że nie wolno bawić się ogniem?- zapytał rozwcieczony rycerz, nie chodziło o kuszników, lecz o ogień, to ogień rozwcieczył nieumarłego, choć nie wyrządził mu krzywdy. Rex uniósł ręce i począł tworzyć kule, kule ognia, lecz ogień był niebieski, dokładnie taki sam jak płomienie w hełmie wojownika. Rycerz stworzył obok siebie z dziewięć kul, po czym cisnął je w kierunku przeciwnika.-Tak lubisz ogień? To teraz płoń!- wykrzyczał Rex, już unosił ręce jakby chciał przyzwać coś nowego, lecz po chwili zedcydował się na ukłon i słowa.- Twoja kolej, spalenizno!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arevar, słysząc bardzo charakterystyczne huczenie ognia, wychylił się zza muru. Dostrzegłszy po chwili lecące w jego stronę kule niebieskiego ognia, stanął na równe nogi.

Po chwili namysłu, objął magią ściany areny razem ze swoim lodowym blokiem i zaczął odłupywać od nich niewielkie fragmenty, choć w masowych ilościach. Zaczął ostrzeliwać kule lodowym gradem, a te, jedna po drugiej, eksplodowały niebieskim ogniem. Choć były jeszcze zbyt daleko, by zadać czarodziejowi poważniejsze obrażenia, on i tak poczuł kilka fal gorąca.

Po chwili wstrzymał ostrzał, by sprawdzić, ile jeszcze kul leciało w jego stronę. Poza tym nie chciał zbytnio zniszczyć konstrukcji samej areny. Zostały trzy kule.

Postanowił trzymane jeszcze, odłupane już fragmenty posłać w pewien punkt. W punkt, z którego przed chwilą wystartowały kule ognia.

Wyniszczony poprzednim działaniem maga, lodowy mur został z trudem uniesiony, a następnie ciśniętny z bezwładem przez arenę, wprost na kule. Dało się usłyszeć trzy kolejne eksplozje.

Arevar odetchnął lekko. Całkiem nieźle sobie z tym poradził, a do tego niedawne wrzaski przeciwnika nawet nieco go rozbawiły.

Postanowił tym razem ograniczyć się do czegoś prostego. Wyciągnąl rękę przed siebie, z wyprostowanymi palcami wskazującym i środkowym. Wystrzeliło z nich kilka długich, zielonych smug. Leciały z dość dużą prędkością w stronę Rexa.

Następnie, korzystając z okazji, rzucił na podłoże wokół siebie trzy runy.

Edytowano przez Lepus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To, że żaden z pocisków nie tknął Arevara nie zdziwiło Rex' a. Rycerz był na to gotowy, jednak zielone smugi zaskoczyły nieumarłego. Rex szybko myślał, chciał wymyśleć coś prostego, coś co szybko by przekazało prowadzenie w jego ręca. Nagle zaśmiał się.

-Ha ha ha.- rozległ się upiorny śmiech, po którym nieumarły począł działać. Najpierw otworzył portal tuż przed smugami, a następnie stworzył wyjście obok wejścia na arenę, oczywiście obok wejścia Arevara, dzięki temu wszystkie smugi zaatakują swego twórcę. Gdy wszystkie smugi już przeszły przez portal Rex go zamnknął.

-Teraz pora na prawdziwą zabawę! Scorpio, sumon!- przed niumarłym pojawił się skorpion rzymski- Splugawenie bełtów wybuchowych!- wykrzyczał Rex, po czym podszedł do skorpiona i wycelował w sam środek areny. Gdy bełt uderzył w ziemię wybuchł plugawiąc ziemię dookoła. Nieumarły przeładował i strzelił jakieś dwa metry przed sobą, siła wybuchu nic nie zrobiła rycerzowi, ponieważ runy ochronne zadziałały, a ziemia została splugawiona. Warto wspomnieć, że splugawienie samo siebie roznosi, dzięki czemu barzo szybko objęło część nieumarłego. Rex przeładował i strzelił w kierunku Arevara. Po strzale odezwał skorpiona i włożył ręce w splugawioną ziemię. Poczuł jak ogrania go siła i moc, całe jego zmęczenie, choć za duże nie było, przeszło, a kości nieumarłego wypełniła olbrzymia moc. Teraz kiedy Rex splugawił ziemię każda nieumarła jednostka będzie potężniejsza i trudniejsza do pokonania.

-No i co teraz, magu?- zapytał śmiejąc się Rex- Ale czekaj to jeszcze nie koniec!- Nieumarły uniósł ręce i wykrzyczał- Liszu, przyzywam Ciebie!- Po chwili za nim pojawił się Lisz, przywołaniec natychmiast stworzył runy wokół siebie, kiedy skończył Rex powiedział do niego- Tworzymy zamieć.

-Tak, mój panie.- wycharczał Lisz, po czym, i przywołaniec, i rycerz unieśli ręce, a temperatura na arenie poczęła spadać, nawet kiedy spadła do minus dwudziestu stopni celsjusza spadała dalej. Ostatecznie zatrzymała się na jakiś minus czterdziestu, gdy już przestała spadać Rex powiedział.

-Teraz rozpoczyna się prawdziwa bitwa!- po chwili dokończył- Twoja kolej, mrożonko!

Edytowano przez Rex *Monster* Crusader
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszą rzeczą, jaką zauważył Arevar, były lecęce w jego stronę, jego własne pociski. Doskonale jednak znał naturę własnych zaklęć - pociski były niekierowane, ani na nic się nie namierzały. Leciały po równej prostej. Zawsze. Uniknięcie ich nie było zbyt trudne, zważywszy na ich charakterystyczny dźwięk oraz kolor. Po chwili znów leciały wprost na przeciwnika.

Kolejnym ruchem czarodzieja było ponowne wzniesienie bryły lodu spod ziemi. Zrobił to jednak nieco inaczej - bryła było o wiele mniejsza, ale też wyskoczyła na pewną wysokość w górę. Na chwilę, zanim dotarła do najwyższego położenia, otoczył ją bańką cieniuteńkiej warstwy próżni - ochrona przed eksplozją.

Kiedy bełt trafił w blok będący jeszcze w powietrzu, mag zamachnął się dosyć mocno, na co plugawiona już bryła z opóźnieniem poleciała do przodu, prosto na przeciwnika.

Arevarowi udało się ochronić swoją część areny przed splugawieniem - choćby i na jakiś czas.

Natychmiast jednak pojawiło się nowe zmartwienie - gwałtownie spadająca temperatura.

Kiedy była na tyle niska, że jego oddech zamieniał się w kłęby pary, otoczył się około pięciocentymetrową sferą ognia. Temperatura powoli wracała do normy. Czarodziej musiał odpowiednio manipulować intensywnością płomieni - musiała być w sam raz, by kontrować zaklęcie przeciwnika, a jednocześnie nie mógł przesadzić, by nie zamienić się w kupkę popiołu.

Kiedy wyczuł, że temperatura przestała spadać, zamienił bańkę w powietrzu na okrąg ognia trzymający się podłoża, osiągający jakieś 10 metrów średnicy. W ten sposób zdobył trochę przestrzeni o znośnej temperaturze. Przy okazji mogła to być całkiem skuteczna osłona przed kolejnymi przywołańcami.

Jego następnym ruchem było rzucenie niewielkiej, fioletowej kuli wprost na splugawiony teren. To zaklęcie zazwyczaj z powodzeniem rozpraszało magię wrogiego czarodzieja - czy to jakieś wzmocnienia, czy to czary działające na pewien obszar. Czy zadziała i tym razem - Arevar sam nie wiedział.

Następnie mag skierował dłoń na ścianę obok - natychmiast coś na jej powierzchni strzeliło. Prostym gestem poprowadził zjawisko w stronę sklepienia areny, centralnie nad przeciwnikiem, orając je dość głęboko. Przypominało to trochę toczenie śnieżnaj kuli na bałwana. Uformowana z odłamków duża, lodowa bryła, pokryta była wystającymi kolcami. Natychmiast zaczęła szybko spadać na nieumarłego.

Jego ostatnim ruchem było posłanie w stronę przeciwnika żółtej sfery. Miała za zadanie utworzyć plątaninę grubej pajęczyny, która znacznie krępowała ruchy. W połączeniu z panującym mrozem, natychmiast by zamarzła, uniemożliwiając je praktycznie całkowicie.

- W istocie - odpowiedział na słowa nieumarłego z lekko wymuszonym spokojem. Jednak nie dało się ukryć ciężkiego oddechu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Sprytny ruch.- powiedział rycerz widząc unik Arevara- Lecz wszystkiemu da się zaradzić!- Rex uniósł rękę i powiedział- ściany lodu, wzrośnijcie i chrońcie!- na jego słowa tuż przed kręgiem wyrosły dwie ściany lodu, pociski rozbiły się o nie mocno wstrząsając nimi, jednak ściany przetrwały, co prawda nadpsute i popękane, ale jednak. Nagle rycerz odezwał się- Wiesz co jest pomiędzy ścianami? Pokój!- Rex oczywiście po opowiedzeniu suchara zaczął się głośno śmiać, jednak natychmiast wróciła mu powaga, gdy zobaczył lecącą w jego kierunku bryłę lodu. Uniósł miecz i wyszeptał.- Cieniste cięcie.- bryła nagle rozpadła się na dwoje, jakby ktoś ją przeciął, lecz kolejny ruch Rex'a był bardzo szybki- Przekucie lodu, kryształy lodu.- Ten ruch był bardzo sprytny, rycerz zamienił szczątki ścian i bryły w malutkie soczewki, które potrafiły pomnożyć atak magiczny, dla zabezpieczenia te soczewki działały tylko w jedną stronę, każdy atak magiczny przeprowadzony przez nie z drugiej strony zostałby natychmiast rozproszony.

-Kolejny problem.- wycharczał Lisz wskazując bryłę spadającą na rycerza.

-To nie problem.- odpowiedział Rex, uniósł miecz w górę, w stronę spadającej bryły, nagle rozległ się strzał. Z czego strzelono? Z miecza. Rycerz specjalnie ulepszył swój miecz tak, aby po środku była chowana lufa, z której mógłby strzelać. Taka broń bywała bardzo przydatna, na przykład po przebiciu przeciwnika na wylot Rex mógł wystrzelić i razić innych kulami. Wróćmy jednak do bryły lodu, która dzięki, czy też poprzez, strzał rozpadła się na maleńkie kawałeczki i spadła na pole ochronne Rex'a ulegając zniszczeniu.

-Wybacz mi.- powiedział śmiejąc się nieumarły- Nie umiem się bawić. Najpierw kładę wielopoziomowe runy ochronne, a teraz jeszcze mam miecz na sterydach, czy tam z ulepszeniami. Och, ciekawe do czego to jeszcze dojdzie?- Nagle Rex dostrzegł lecącą w jego kierunku żółtą sferę, lecz Lisz uniósł obie ręce i rzekł.

-Zamarznięcie.- No i sfera zamarzła, więc nie wyrządziła rycerzowi żadnych szkód. Sam Rex stał jak wryty, lecz po chwili rzekł.

- Zapomniałbym, pora na kontratak!- nagle powiedział do Lisza- Lubisz płonienie?- Natychmiast przed kręgiem Rex'a pojawiły się niebieskie płomienie- To dobrze.- skomentował rycerz, po czym dodał- Podgrzejmy Arevara!- Zarówno Lisz jak i Rex wystrzelili niebieskimi płomieniami, przez kryształki lodu stworzone przez nieumarłego, w kierunku maga.

-Nie za gorąco Ci?- zapytał Lisz upiornie się śmiejąc.

-Hej, jeszcze nie skończyliśmy!- krzyknął Rex, po czym rzucił kolejny czar, tuż przy dachu areny- Burzo jonowa, poraź mego wroga!- krzyknął rycerz, rozpętywując burzę jonową.

-No i co teraz?- zapytał Lisz.

-Nic.- powiedział Rex- Twoja kolej, młodzieniaszku!

Edytowano przez Rex *Monster* Crusader
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arevar wciąż stał w swoim płonącym kręgu i obserwował poczynania Rexa. "Całkiem nieźle" - pomyślał.

Kiedy jednak dostrzegł lecące w jego kierunku płomienie, ożywił się.

Za plecami czarodzieja zaczęły materializować się grube strumienie wody, kłębiące i plączące się między sobą. Strzelił strumieniem wody w jeden z płomieni, później w następny. W ten sposób jeden po drugim unieszkodliwiał je. Kiedy zostało mu jeszcze trochę wody, niemało energii włożył w wystrzelenie wodnego pocisku w przeciwnika.

Słysząc słowa nieumarłego, a zaraz później trzaski pod sklepieniem, zaniepokoił się na tyle mocno, by dobrą chwilę zajęło mu znalezienie rozwiązania. A im dłużej zwlekał, tym większa sznasa, że zostanie ugodzony piorunem.

Czarodziej jedną z dłoni wskazał centrum burzy, drugą zaś wycelował gdzieś w okolice przeciwnika, jednak na pewno w grunt. Nie był jednak pewien, czy trafił Rexa - celowanie tym czarem było nie lada wyzwaniem. Punkty połączyły się cieniutką nicią, której temperatura zaczęła bardzo mocno spadać. Gdy powietrze oznaczone nicią miało jakieś -110°C, dużo łatwiejsza była magiczna pomoc w przemianie w nadprzewodnik.

Burza w mgnieniu oka zaczęła rozładowywać się. Nić powietrza - przepuszczając ogromny prąd elektryczny, rozgrzała się z powrotem, do temperatury dużo wyższej niż początkowo, przez co utraciła nadaną przed chwilą właściwość.

Resztki burzy czarodziej, wprawiając krótkim gestem powietrze w ruch, sprowadził tuż nad ziemię. Miniwyładowania pozwoliły jej rozładować się całkowicie.

Mag wykorzystał rozgrzane powietrze - jeszcze bardziej zwiększył jego temperaturę, a następnie pchnął w stronę lodowej bariery.

Dla pewności uformował kilka ognistych pocisków. Właściwie ich cechą nie był ogień sam w sobie - płomienie były stosunkowo słabe - lecz olbrzymia temperatura. Cisnął nimi w lodowe soczewki, w nadziei na jak najpoważniejsze ich uszkodzenie.

Arevar wpadł na pewien szalony pomysł. Szybkim gestem wydobył ze ściany dwie kostki lodu. Upewnił się, że jedna z nich nie zetknie się z żadnym rodzajem materii, oprócz tej należącej do drugiej. Pierwsza zaczęła przyjmować spore ilości energii, świecąc i iskrząc, ale mag dokładał jej coraz więcej. W międzyczasie wytworzył chmury gęstej mgły między sobą a przeciwnikiem, jednocześnie bardzo dokładnie zapamiętując jego położenie. Przemiana drugiej kostki zakończyła się. Stała się antymaterią.

Arevar zaklął oba obiekty tak, by po dokładnie 10 sekundach zaczęły bardzo silnie przyciągać się nawzajem.

Zaczekał jakiś czas, po czym z całej siły cisnął obie kostki równolegle do siebie. Jeśli dobrze obliczył, powinny zderzyć się idealnie w punkcie, w którym stał przeciwnik. Wtedy nastąpi anihilacja. Wytwarzając mgłę, mag zabrał Rexowi trochę czasu na reakcję.

Na koniec czarodziej wytworzył kilkanaście pomarańczowych, półprzezroczystych heksagonów. Zaczął łączyć ich boki, konstruując całkiem sporą, magiczną kulę. W ramach obrony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już sama obrona Arevara wprawiła rycerza w osłupienie.

-Jakim cudem woda nie zamarzła?- zadręczał się Rex, który po kilku minutach doszedł do wniosku-Jestem chodzącym szkieletem, obdarzonym własną wolą i świadomością, a nie mogę uwierzyć, że woda nie zamarza. Ech, robię się coraz starszy i zapominam o zbyt wielu rzeczach.

-Panie, coś się zbliża.- powiedział Lich widząc nić powietrza stworzoną przez Arevara.

-Przepuszczę ją przez krąg. Burza jonowa wzmocni mnie.- uspokoił przywołańca Rex. Kiedy nić przelatywała rycerz złapał ją magią i przyciągnął do siebie, trzymał ją w prawej dłoni, aby ułatwić przepływ magii. Gdy pioruny zaczęły płynąć rycerz upadł na prawe kolano mamrocząc przekleństwa. Kiedy tylko nić poczęła robić się gorąca Lich zaczął ją chłodzić, lecz tuż przed kręgiem rycerza, po to aby Arevar tego nie zauważył.

-Przynajmniej zaklęcie się zwróciło.- powiedział Rex otrzepując swoje kolano. Nie wzruszyło nim zniszczenie soczewek.- Stworzę nowe!- tylko tymi słowami skomentował ruch Arevara. Problem zaczął się gdy rycerz dostrzegł dwa głazy lecące w jego kierunku.- O tak!- powiedział nagle wpadając na genialny pomysł. Mianowicie przeteleportował głazy za plecy Arevara.

-Jak widzisz obroniłem się.- powiedział Rex- Zaatakuj ponownie, twój ruch!- Tak na na prawdę to rycerz zaczął szykować potężne zaklęcie przywołujące, ale postanowił wykorzystać je później.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arevar, widząc za sobą dwuczęściową bombę własnej roboty, nie od razu zareagował. Z początku nie był do końca pewien, jak.

Ostatecznie, jeszcze zanim kostki się ze sobą zderzyły, Arevar rozproszył zaklęcie magnetyzujące. Rozpraszanie własnych czarów było zazwyczaj banalnie proste, może nawet prostsze niż ich rzucanie.

Dzięki temu też nie miał problemów z przeszktałceniem antymaterii z powrotem w materię - efekt tak czy siak był tylko na jakiś czas. Tak samo z zaklęciem izolacji. Bomba była już rozbrojona i nieszkodliwa.

"Łoś" - powiedział do siebie, uświadamiając sobie, jak głupi był, próbując zrobić coś takiego. Postanowił, że lepiej więcej razy nie bawić się antymaterią. I tutaj właśnie wychodzi jedna z cech czarodzieja - praktycznie brak doświadczenia na arenie. Wszak dopiero co ukończył akademię.

"Nie czas na to" - pomyślał, potrząsając głową.

W następnym ruchu postanowił wykorzystać płonący jeszcze krąg ognia.

Zaczął podysać płomienie, jednocześnie przyspieszając z każdą chwilą wzrost promienia kręgu. Następnie dodał mu jeszcze trochę prędkości, w ostatnim rzucie przestając już go kontrolować.

W ten sposób okrągła ściana ognia sunęła na wszystkie strony, z Rexem włącznie. Przy okazji temperatura zaczęła powoli rosnąć.

To podsunęło magowi pewien pomysł.

Umieścił na ziemi za swoja bańką kilka run, a także jedną przed. Miały za zadanie zwyczajnie ogrzewać powietrze. Dodał jeszcze jedną do tej ostatniej, by wymusić cyrkulację powietrza. Ciepłe powietrze płynęło teraz w jego stronę, znacznie zwiększając komfort pracy.

Znacznie następnie pogrubił bańkę zbudowaną z heksagonów, gotując się do obrony. Był też przygotowany na natychmiastowe zdjęcie runy powetrza - w razie, gdyby przeciwnik próbował znów go usmażyć.

- Twoja kolej - powiedział, choć wątpił, czy przeciwnik go usłyszał.

------------------------------------

Ta woda nie zamarzła, ponieważ Twoje płomienie zostały trafione już po tym, jak znalazły się wewnątrz kręgu ognia - tego samego, który miał za zadanie zwiększyć temperaturę wewnątrz z powrotem do znośnej (powyżej 0°C na pewno). Widocznie opisałem nieprecyzyjnie, przepraszam.

Edytowano przez Lepus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Dziękuję Rexowi za małe przypomnienie.

 

Moi drodzy, już dawno po pojedynku, jednakże musimy jeszcze wyłonić jego zwycięzcę. Jesteście gotowi? Jak zawsze potrzebne nam są Wasze komentarze, głosy uznania, dzięki którym dowiemy się kto zaskarbił sobie większą sympatię publiczności!

 

A zatem, kto okazał się silniejszy? Kto zasłużył sobie na miano zwycięzcy? Czy Lepus, czy też Rex *Monster* Crusader? Kto popisał się większą wyobraźnią?

 

Wybór należy do Was.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Najwyższa pora na ogłoszenie wyniku starcia, nieprawdaż?

 

Lepus (Qo) - 1

Rex *Monster* Crusader - 2

 

Tak więc, po baaardzo długim czasie od ostatniego zaklęcia, w końcu ogłaszam, iż przewagą jednego głosu, pojedynek zwycięża Rex *Monster* Crusader! Gratulujemy!

 

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...