Skocz do zawartości

[Gra fabularna] Ostatnia Pegazica


SPIDIvonMARDER

Recommended Posts

GRA FABULARNA

 

"OSTATNIA PEGAZICA"

 

 

Inspiracja dla tytułu i klimatu:

 

 

 

ZASADY GRY

 

Cała zabawa będzie miała konstrukcję zbliżoną do gry paragrafowej. Opisuję jakaś scenę, prowadzę fabułę i co jakiś czas będziecie napotykali przeszkodę.  Trochę to przypomina sesję RPG, ale tylko trochę.

 

Jeśli to zagadka, to piszcie rozwiązanie. Można prosić o wskazówki.

 

Jeśli rozstaje dróg, to piszcie gdzie i jak pójść.

 

Jeżeli inny problem, to piszcie propozycje rozwiązania.

 

Z reguły liczy się pierwsza odpowiedź (poprawna), lecz przy każdej przeszkodzie zamierzam dawać chwile wytchnienia, abyście zdążyli wszystko przemyśleć.  Można pisać własną propozycję pod propozycją innego gracza.

-Jeśli sytuacja będzie wymagała jednego rozwiązania, to wybiorę najlepsze/najtrafniejsze/najciekawsze

-Jeśli sytuacja zezwoli na kilka rozwiązań, opiszę kilka.

 

 

PRZYKŁAD:

 

Scootaloo podeszła do sejfu i zauważyła, że na pancernej płycie są trzy pokrętła przypominające zegary. Ku jej zdumieniu, na żadnym nie widniały cyfry!

-Gracz 1: kręcę pokrętłami jak wariat, mając nadzieję, że trafię w przypadkowo na właściwy kod
-Gracz2: sprawdzam, czy sejf jest w ogóle zamknięty
-JA: ponieważ kręcenie pokrętłami po chwili przestało być zabawne, Scootaloo westchnęła i spróbowała otworzyć sejf. Ku jej zdumieniu, płyta odchyliła się gościnnie. Zamek był tylko improwizacją!

 

Polecam rozpisywać się i w jednym poście zawierać jak najwięcej informacji dla mnie. Jeśli napiszecie „otwieram drzwi”, to mogę to sobie zinterpretować dowolnie, a jeśli „ostrożnie otwieram drzwi, przy okazji uważnie nasłuchując”, to trudniej mi będzie zrobić Wam krzywdę.

 

Jakieś pytania? Jeśli nie, to lecimy!

 

 

 

OSTATNIA PEGAZICA

 

Czy to sen? Czy raczej czyjś urok, który ma mnie ostatecznie pozbawić zmysłów? Ach, gdyby tu była Sweetie Belle! Jednorożce, nawet jeśli nie znają się na magii, to chociaż wiedza, czym ona jest. A jak ja mam walczyć z czymś, czego nie mogę dotknąć?!

 

Przeszła kilka kroków i jeszcze raz rozejrzała się dookoła, próbując zrozumieć otoczenie. Znajdowała się na polanie wielkiego, czarnego lasu tam gęstego, że panował wieczny półmrok, niezależnie od pory dnia. Pory dnia? Skąd mogła mieć pewność, że w tym dziwnym miejscu słońce i księżyc tańczą ze sobą w takim samym rytmie, układzie, co chociażby w Ponyville.

 

Skąd mogła wiedzieć, czy to jeszcze jest Equestria? Wszak jak pod opiekuńczym skrzydłem Celestii mogło istnieć tak ponure i niegościnne miejsce?

 

Scootaloo przeczesała sobie pióra w dużych skrzydłach. Niedawno stała się pełnoletnia, ale mimo to nie czuła się zbyt dorosła. Nie będąc samą w takiej głuszy, nie wiedząc skąd tu przyszła i dokąd zmierza.

Tak, to chyba musiał być koszmarny sen.  Jeśli tak, to nie ma czego się bać. Trochę pocierpi, a potem obudzi się cała i zdrowa w swoim własnym łóżku, otworzy okno i poleci na spotkanie z kimś, kogo kocha.

Oby…

-Czy nie oszukuję samej siebie, do diaska?!

Spojrzała na swój znaczek, którym był trójramienny wir wiatrowy zwani triskelionem. Symbol głoszący całemu światu, że młoda pegazica nie lęka się wiatru i brata się z nim w trakcie lotu. Nie straszne jej tornada, a niewidzialny brat nie może zrobić jej krzywdy. Jakże bezużyteczny talent w zatęchłym lesie, gdzie nie istnieje żaden ruch powietrza!

Wszak spróbowała wzbić się w górę, ale po dwóch ruchach skrzydłami tak się zmęczyła, że padła ciężko na ściółkę. Nie! Jakaś tajemnicza moc uwiązała ją do ziemi i zapewne póki nie znajdzie się poza baldachimem czarnych gałęzi, to zwyczajnie nie poleci.

Jeszcze raz rozejrzała się dookoła. Była sama, utopiona w absolutnej ciszy. Nie miała na sobie niczego, nie dzierżyła też broni ni ekwipunku. I tylko jedna rzecz się nie zgadzała. Jedno z piór w prawym skrzydle miało granatową barwę, a nie pomarańczową, jak cała reszta. Było dużo dłuższe od pozostałych i choć nie odczuwała go w żaden wyjątkowy sposób, to drażniło podświadomość.

 

-Co powinnam zrobić? – zapytała samą siebie, licząc na to, że samotność jej odpowie.


 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Delikatnie i z odpowiednim dystansem, sprawdzam owe nienaturalne pióro. Możliwe, że znajdują się tam jakieś wskazówki. Przy okazji próbuje sobie przypomnieć co ostatnio robiłam, nim się tutaj znalazłam.

 

 

PS:

Historia znalezienia się, te sformułowania, czy to jeszcze Equestria są tak nie naturalne, tak sztampowe, chodź podejrzewam dlaczego te sformułowania się znalazły. Mam nadzieje, że z czasem rozwiniesz te określenia i dlaczego akurat to przyszło jej na myśl.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


PS:
Historia znalezienia się, te sformułowania, czy to jeszcze Equestria są tak nie naturalne, tak sztampowe, chodź podejrzewam dlaczego te sformułowania się znalazły. Mam nadzieje, że z czasem rozwiniesz te określenia i dlaczego akurat to przyszło jej na myśl.

Oceniasz grę po pierwszym poście. 0/10

 

 

Przy okazji pro forma przypomnę, że:

 


Z reguły liczy się pierwsza odpowiedź (poprawna), lecz przy każdej przeszkodzie zamierzam dawać chwile wytchnienia, abyście zdążyli wszystko przemyśleć.  Można pisać własną propozycję pod propozycją innego gracza.

 

Jakby ktoś się zastanawiał, czemu od razu tego nie popchnę naprzód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwne. Jedno, granatowe pióro. Jak to możliwe, że takie jedno, niepozorne pióro mam na swoim skrzydle? Wyrwać i po kłopocie......ale...

 

Nie. Przecież to niedorzeczne, żeby to jedno piórko mogło zaburzyć moją umiejętność latania. Samo to miejsce mnie przeraża. Jest jakieś.....inne. Może to wszystko ma jakiś związek z tym piórem? Do złudzenia przypomina pióro od księżniczki Luny, ale w Equestrii jest wiele pegazów z granatowym umaszczeniem. Ono może należeć do kogoś innego.

 

Na obecną chwilę powinnam to pióro zostawić w spokoju i znaleźć jakąś bratnią duszę. Szkoda, że nie ma tu Rainbow Dash. Od razu pewnie by mi powiedziała co mam robić. Ktoś powinien mi doradzić w tej sprawie.

 

Wzbić raczej mi się nie uda, ale mam dość sił, żeby pójść. Tylko najpierw muszę znaleźć wyjście z tego lasu...... 

Edytowano przez The Silver
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sięgnęła zębami po pióro, aby je wyrwać. Złapa szczęką, pociągnęła...

 

-AŁ!

 

Zabolało jak piorun! A przecież we śnie nic nie ma prawa boleć! Z drugiej strony, Scootaloo przez osiemnaście lat swojego życia widziała dość niewyjaśnialnych zjawisk, aby uwierzyć w takie dziwne, pokręcone koszmary, w których ból jest realny. To nasunęło jej myśl, że śmierć czy wszelkie rany również mogą być prawdziwe, dlatego lepiej na siebie uważać.

 

Pióro nie chciało wyjść. Nie była pewna, czy chce je wyciągać. To na pewno porządnie zaboli, ale z drugiej strony, obecność nietypowej lotki nie pozwalał jej oderwać od niej myśli. Wyrwać, czy nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może to pióro blokuje moje umiejętności latania?! Nie! Nie mogę być pewna, a samookaleczenie teraz nie jest dobrym pomysłem. Potrzebuje więcej informacji.

Chyba czas ruszyć w drogę, ale w którym kierunku? Rzeka, muszę znaleźć rzekę. Przy wodzie zawsze jest cywilizacja. Powinnam iść w stronę, gdzie jest najniżej.

 

 

 


Oceniasz grę po pierwszym poście. 0/10

Nie oceniłem gry, lecz nienaturalną reakcje na znalezienie się klaczy w nowym miejscu. 

Na początku zacząłeś coraz bardziej pogłębiać jej zagubienie oddalając ją od miejsca zamieszkania, mówiąć miedzy innymi zastananawiająć się czy to jest jeszcze Equestria. Mimo, że to jedynie proste zapytania, to sąnie naturalne. Postaw się na jej miejscu. Ze nagle od tak znalazłeś się w ciemnym lesie i pierwsze twoje myśli to sane czy coś, w porządku, ale że zostałeś przetransportowany do innego Państwa? Nie sądze. Scootaloo niezna całego swojego otoczenia by wiedzieć to na pewno. Większe prawdopodobieństwo i bardziej logicznym jest głębia lasu Everfree lub żart przyjaciółek, albo kolejne nieodpowiedzialne zabawy Luny w snach, a nie wywózka tysiące kilmometrów od Ponyville. Chodzi mi jedynie o takie określenia i tak kieruje się moim zmysłęm fanfikowym :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Chodzi mi jedynie o takie określenia i tak kieruje się moim zmysłęm fanfikowym

To nie jest fanfik, a sztuczna opowieść, która ma być sztuczna.

 

Wracając do gry:

 

Po dłuższej refleksji postanowiła zostawić pióro w spokoju. Teoretycznie wyrwanie go nie byłoby jakąś straszną stratą, ale...

 

Postanowiła jeszcze raz rozejzreć się dookoła. Las był gęsty, ale pomiędzy drzewami znajdowała się odrobina przestrzeni, którą dało się wyjść z polany. Choć splątane gałęzie chwytały ją za pióra i włosy, udawało jej się jakoś brnąć w tym gąszczu. Droga była mozolna i męcząca i nawet fakt, że sama lubiła się ubrudzić, łazić po drzewach, a potem latać w niebezpieczne miejsca, to czuła się coraz bardziej przytłoczona. Jakby ta puszcza była zwartą masą, jakimś błotnym bajorem, w którym próbowała nieudolnie pływać.

 

Nastrój psuł się z każdą chwilą. Miła już dość tego snu, nie-snu, czymkolwiek to było.

 

-Auć!

 

Coś ją złapało za nogę i próbując się wyszarpnąć, kopnęła w coś mocno. Coś twardego, kanciastego i o ostrym brzegu, więc bez zdziwienia dosztrzegła nad kopytem szerokie rozcięcie, z którego powoli sączyła się krew. Zaklęła i juz miała iśc dalej, kiedy przypomniała sobie, że warto też zerknąć to, co ją zaatakowało.

-Co do...

 

Była to duża książka ze stalowymi okuciami, To o nie musiała zawadzić. Sam wolumin wyglądał jak każda księga zaklęć, których Scootaloo naoglądała się u Twilight. Opasła, ciężka, o grubych przetłuszczonych kartach. A przynajmniej takie sprawiały wrażenie, gdyż zamknięcie uniemożliwiało otwarcie. Na okładce nie było niczego ciekawego, poza dużą literą "M", co mogło znaczyć cokolwiek. Co gorsze, nóżki litery przypominały nieco szpony, co z kolei kojarzyło się z gryfami. Nic przyjemnego.

 

Scootaloo spojrzała z góry na przedmiot. Targanie tego rupiecia będzie kłopotliwe, ale... skąd w ogóle taki artefakt w środku lasu?

-Jeśli to sen, to nie pojawił się bez powodu! - powiedziała do siebie i jeszcze raz przyjrzała się zamkowi. Wyglądał zwyczajnie, dziurka od klucza równiez nie zdradzała sobą niczego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<czekałem parę dni w wielkiej nadziei, że ktoś napisze więcej, ale trudno>

 

Po przebyciu kilku kroków jeszcze raz spojrzała na książkę. I jeszcze raz. Nie... nie mogła jej po prostu tak zostawić. Patrzyła na dziurkę od klucza i zastanawiała się, co tam wsadzić. Może jakiś wytrych?
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znalezienie odpowiednio cienkiego, a równocześnie wytrzymałego patyka okazało się zaskakująco trudne. Leżące wszędzie gałęzie były suche jak pieprz i pękały w ustach, pozostawiajac na zębach obrzydliwe trociny i kawałki kory. Natomiast rosnące drzewa nie chciały się podzielić sobą samymi. Pomi o ciagnięcia z całych sił, Scootaloo nie mogła żadnej oderwać.

 

W końcu, po dobrym kwadransie bezowocnych poszukiwań, trafił się improwizowany klucz...

 

...który jednak absolutnie nie działał. Nic nie pomagało, wsadzenie pod jakimkolwiek kątem było równie trafne, jak nie zrobienie niczego. A przecież zamek nie mógł być zbyt wyrafinowany, dziurka sugerowała coś prostego.

 

A jednak!

 

-Bezużyteczny szmelc! - stwierdziła i odrzuciła gałąź za siebie. Inny klucz. Inny! Co nim mogło się stać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

A może pióro będzie pasować do zamka? W sumie bez problemu wejdzie, no i jest dosyć dziwne, więc może mieć coś wspólnego z książką. To chory pomysł, ale nie jestem w normalnej sytuacji, więc czemu nie? Jeszcze raz spróbuję je wyrwać i zobaczyć czy pasuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle wpadła jej do głowy pewna myśl. Kiedyś słyszała, jak Rainbow Dash za pomocą własnego pióra otworzyła zamek w szkole, gdzie trzymano dzienniki. Oczywiście po to, aby poprawić sobie nie najwyższe oceny. Oczywiście tę historię rozprowadzała sama Rainbow Dash.

 

To pióro od razu wydawało się nieco dziwne. Możę jest kluczem?

 

Wygięła szyję i chwyciła zębami końcówkę lotki. Szarpnęła, a potem krzyknęła przez zaciśnięte zęby. Zabolało jak trafienie piorunem! Pióro było dużę, ale i tak ból był nieadekwatny.

 

Jakby... ono nie chciało wyjść. Dlaczego? Popełniała błąd? Pióro chciała ją przed nim powstrzymać? A może odwrotnie, pomimo, że to część jej, to na zasadzie pasożyta i broniło się przed czymś?

 

Nie miała głowy do takich rozważań, szczególnie, że już posunęła się za daleko. Lotka wyglądała zwyczajnie, tylko ten kolor i rozmiar nie pasowały. 

 

W tym momencie uświadomiła sobie, że nie ma pojęcia o złodziejstwie. Nigdy nie otwierała zamków wytrychami, a takie narzędzie, jakim dysponowała, zapewne wymagało mistrzowskich umiejetności.

 

Dość czekania! Pójdzie na żywioł, chociaż spróbuje.

 

 

 

Chwyciła pióro w zęby i wsadziła je w dziurkę.

 

Błysnęło z zamka, jakby w środku wybuchła mała bomba. W nozdrza uderzył zapach palonych włsów, który natychmiast się rozwiał. Przed oczami stnęły jej niebieskie gwiazdki, które na chwilę oślepiły pegazicę. Jęknęła, zatoczyła się do tyłu i tylko dzięki swej sprawności nie wyłożyła się jak długa na ziemi, a zachowała pozycję. 

 

Otrząsnęła się i spojrzała przed siebie. Książka leżała na ziemi otwarta na stronie tytyłowej. Nie było tam żadnego obrazka, a poplamiona rudymi plamami stronica głosiła:

 

"Ta książka nazywa się Kodeks Absolutu i mówi o tym, co było, jest i będzie"

 

Oprócz tego nic więcej. Pismo było staroświeckie, ale język zrozumiały. Scootaloo przyszło do głowy, że być może nie dlatego, że autor posługiwał się jej językiem. Odniosła niepokojące wrażenie, że książka nie zawierała w sobie liter, a myśli... myśli czytelne dla wszystkich.

 

Z pewnym przestrachem, końcówką ogona przerzuciłą stronę. Chciała tylko jedną, ale przelciało ich od razu ze sto, jakby ksiązka sama decydowała, co będzie czytane.

 

A widniało tam:

 

"I dowiedziała się, że ostatnią pegazicą jest. Bez nadzieji, bez jakichkolwiek gwarancyji, że zbawiona zostanie. W pustce mieszkająca po kres czasu. Nie było drogi, którą podążać. Nie było gwiazd, za którymi iść. Tylko ona, ostatnia. I choć snem to się wyda, nie jest to sen ni marzenie senne, a koszamr na jawie"

 

 

Straciła na chwilę dech. W głowie natychmiast zapaliła się ostatnia myśl ratunku, że to żart, kłamstwo i mimo wszystko sen, ale natychmiast zgasła. Już nie wierzyła, że to sen, jakiś test ze strony Luny lub kogokolwiek innego. W magicznej, radosnej krainie Equestrii doszło do jakiegoś wypadku w wyniku którego ona, Scootaloo, znalazła się tutaj, gdzie jest teraz.

 

Ostatnia...

 

Stało się.

 

Co teraz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
×
×
  • Utwórz nowe...