Skocz do zawartości

Kto się czubi... [Oneshot][Slice of Adventure Life][Light Comedy][Random]


Foley

Recommended Posts

Dla Dolara z dedykacją! :ajawesome: Pewnie nie spodziewałeś się, że wezmę Twoje słowa na serio, co? :rdblink: A tu proszę, ledwie wróciłem, godzinka roboty i jest! Może nie stricte Slice of Life, ale fanfic to fanfic :dunno:

 

Ekhm... A teraz może coś dla ogółu, który z powyższego zapewne nic nie zrozumiał :fluttershy4:  Prezentuję ot takiego krótkiego, bo liczącego osiem stron, fanfika, z rodzaju tych pisanych "ekspresowo". Przy tagu [slice of Life] dałem znak zapytania, ponieważ moja interpretacja tego tagu, jak zauważyłem, nieco odbiega od normy :flutterblush:  Więc zwyczajnie nie wiem czy tu pasuje, czy też nie. Miłośnicy obyczajówek lepiej niech się na nic nie nastawiają, bo zapewniam srogo się zawiedzą! Zostaliście ostrzeżeni, roszczeń nie przyjmuję... :suspicious:

Idąc dalej, tagu [Random] również nie jestem pewien, ale fanfik zawiera śladowe ilości Discorda, więc wiecie :rainderp: Co do [Comedy], to w zamierzeniu miało być parę scen, gdzie czytelnik winien się uśmiechnąć, ale standardowo nie wiem czy wyszły, więc dałem [Light Comedy], żeby nikt się nie czuł oszukany :P

 

Kończąc ten nużący, nieciekawy, żałosny i przepełniony emotkami :pbft: wstępniak... Miłego czytania! Chyba...

 

Kto się czubi...

 

Pozdrawiam,

Foley :lazyrainbow:

Edytowano przez Foley
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O, Foley coś napisał :cheese:

 

Tekst ogólnie mi się spodobał, opowiedziana historia jest prosta i krótka, może nie przedstawia niczego odkrywczego i mógłbym się przyczepić do kilku aspektów, to i tak opowiadanie uznaję za całkiem ciekawe. Krótkie, ale ciekawe. Najbardziej podobała mi się końcówka, może nie parsknąłem śmiechem, ale w sumie, nie tego się spodziewałem, więc spodobał mi się ten pomysł.

 

Polecam tekst na krótką chwilę, w przerwie między czymś a czymś. Jest solidnie napisany i czyta się go bardzo szybko. Czekamy na więcej :3

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótkie, łatwe i przyjemne. Discord wydaje się momentami jakoś mało elokwentny, a jego każda interakcja a z Dash wygląda podobnie, ale urok przekomarzania się z tym skurczybykiem jest w tekście. Końcówka mocna, 100% Discord style i przywołała szeroki uśmiech na mojej twarzy. Jak długi, fabularyzowany żart, dobry na niezobowiązujące przeczytanie i poprawę humoru.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Pierwsza sprawa – niby powinienem tutaj teraz pogadankę urządzić, jak to nie powinno się pisać na czas, tylko dla siebie, dla ogólnej jakości, wszystko posprawdzać, takie tam… Ale z drugiej strony szczerze zazdroszczę autorowi, że potrafi od tak, pstryknąć palcami i uwinąć się w godzinkę z ośmioma stronami ;) Mówię to z perspektywy osoby, która naprawdę bardzo by chciała wreszcie zrealizować jakiś swój nowy pomysł, ale kiedy zasiada przed monitorem, to może nawet pół dnia minąć, a elektroniczna kartka pusta, albo tylko do połowy zapisana ;P

 

Druga sprawa – nie żebym był jakimś znawcą, czy kimś w tym rodzaju, ale po zapoznaniu się z tytułem, stwierdzam, że to [slice of Life], nawet ze znakiem zapytania, jest chybione. Moim zdaniem, zdecydowanie bardziej pasowałby tutaj tag [Adventure], niekoniecznie z zapytajką. Co do reszty, [Random] jest tutaj jak najbardziej obecny, aspekty komediowe również. Zatem, plan został zrealizowany w ok. 70%, powiedziałbym ;)

 

 

A przechodząc do rzeczy, jest pewne pojęcie, które pojawiło mi się w głowie natychmiast po tym jak zakończyłem czytanie.

 

Old School

 

Poważnie, nagle wróciły do mnie takie klasyczne tytuły autora jak „Alone in the Forest”, „Cena kilometra”, „Gra”, cały ten klimat (mimo różnej tematyki i tagów!), nie tylko samych opowiadań, ale nawet minionych edycji konkursów literackich, czy ogólnie, szeroko pojmowanych początków. Bardzo miłe wrażenie, może nie graniczące z dosłowną nostalgią, ale wprawiające w zdrową atmosferę wspominek, co tylko pomaga w zapamiętaniu owej historyjki.

 

No właśnie. Jej nieduże gabaryty, prostota w skonstruowanej fabule, a także ograniczona ilość postaci przy jednocześnie dosyć symbolicznym wytłumaczeniu okoliczności w jakich się spotkały, wszystko to sprawia, że „Kto się czubi…” śledzi się mniej więcej tak, jak króciutki, prześmiewczy short osadzony w realiach doskonale znanego nam serialu. Ale oceniając dziełko ściślej, podoba mi się prowadzenie akcji, dobór lokacji oraz ich opisanie. Nie są to zbyt długie opisy, ale wystarczają w zupełności, by nie mieć wrażenia „akapitowego ubóstwa”. Jednocześnie, nie ma tu zbyt wielkiego pola aby się rozpisać – ot, kolejny dzień w przestworzach przerwany zostaje kraksą, w wyniku której potłuczona Rainbow trafia do lasu, gdzie usiłuje uwolnić się od natrętnego Discorda, co w końcu jej się udaje… Z dosyć niespodziewanym skutkiem.

 

No i w tym miejscu trafiamy na aspekt komediowy, gdyż kolejne dialogi, jednorazowe przebicie czwartej ściany czy ogólna otoczka towarzysząca staraniom Discorda to coś, przy czym można się uśmiechnąć, nierzadko z pokręceniem głowy, głównie za sprawą upartej tęczogrzywy. Jest tu wiele scenek, które zostały opisane w taki sposób, że możemy łatwo wyobrazić sobie coś takiego, rozgrywającego się naprawdę w serialu, ale mamy również kilka sytuacji, które zdecydowanie przekreślają tak rozumianą autentyczność i myślę, że każdy po zapoznaniu się z tekstem będzie wiedział co mam na myśli ;)

 

Co do klimatu, który moim zdaniem jest tutaj obecny, choć nie wydaje się aż tak wyrazisty i wylewający się z ekranu, za główne jego materiały składowe uznałbym takie drobnostki jak zmieniająca się pogoda, zmieniające się formy Discorda, przeskoki między lokacjami, przy jednocześnie ciągle tak samo upartej Rainbow i jej ciągle cudującego towarzysza. Co do samego zakończenia natomiast, zgoda, że było nieco niespodziewane. Jednakże, widzę tutaj pewną dwuznaczność. Czy te wszystkie akcje a Discordem, wędrówka po lesie, jaskinia, czy to wydarzyło się naprawdę, czy też może był to sen, a Rainbow po prostu ocknęła się w mało stosownym momencie? Czy też może wszystko było prawdziwe, tylko Pan Chaosu tak z kaprysu ją odteleportował?

 

Pewno to drugie. Niemniej, niezależnie od tego, czy autor myślał w ten sposób, czy też wyszło mu to przypadkiem, jest to ciekawy zabieg, w sam raz na zakończenie, w sam raz na realizację opisanych tagami założeń ;)

 

Ogólnie, jak na krótki, niezobowiązujący przerywnik, opowiadanie sprawdza się bardzo dobrze. Nie jest to nic wielkiego, ot, lekka lekturka, stworzona celem niesienia rozrywki, dobrze spełniająca swą misję, a przy tym wskrzeszająca wspomnienia o poprzednich tytułach autora, co ja oczywiście pochwalam. Tempo akcji na przestrzeni kolejnych perypetii jest utrzymane bez większych amplitud, czuć styl autora, a także przyjemny i lekki klimat, a to wszystko zwieńczone niespodziewanym, skokowym ucięciem historii. Ale skoro miało być randomowo, toteż nie widzę przeciwskazań, by i przy tym aspekcie nie postawić plusika.

 

Reasumując, proste, lekkie, fajne i przyjemne. Na wieczór po kolejnym wyczerpującym dniu, jak znalazł. Dobrze smakuje również poranną z kawą i kanapką.

 

Pozdrawiam!

 

 

PS: Oczywiście popieram przedmówcę, czekamy na więcej ;)

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hoffmanowa recka :yay:

Dzięki wielkie za tak rozbudowaną opinię, umiesz poprawić człowiekowi dzień z samego rana :lunahug2: No i niezmiernie się cieszę, że fanfik się spodobał, bowiem miałem poważne obiekcje czy w ogóle do czegokolwiek się nadaje.

 

PS: Propos "chybionego" SoL - jakoś przywyczaiłem siebie do myślenia, że jak fanfik wygląda nieco "serialowo", to winien być SoL :flutterblush:

Edytowano przez Foley
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hoffman, takie drobne pytanko... A czy twoje problemy z pisaniem to uwzględniają też komentarze czy nie? :rainderp:

 

Cóż...

 

Zapowiedź "pełnokrwistego komentarza" do "Save me" pojawiła się po raz pierwszy (i jedyny) dnia 18 września 2014 roku. Recenzja z kolei, pojawiła się 25 lipca tego roku. Co prawda w momencie zapowiedzi historia nie była jeszcze ukończona, niemniej napisanie porządnej recenzji zajęło mi całkiem sporo czasu.

 

Z kolei "Kto się czubi..." zostało opublikowane 28 lipca, natomiast recenzja pojawiła się... Wczoraj.

 

W związku z powyższym, myślę, że recenzje fanfików relatywnie (czytaj: moim zdaniem ;P ) krótkich, takich do pięćdziesięciu stron, pisze mi się nieporównywalnie szybciej i łatwiej, niż recenzje fanfików długich, o wielu rozdziałach. To zależy.

 

Ale czy ogólnie mam z komentowaniem problem? Nah, nie zauważyłem ;) Wszak ostatecznie recenzje zostają ukończone i są publikowane w odpowiednich wątkach. Natomiast co do pomysłów na fanfiki, jest dokładnie tak, jak napisałem wcześniej - wszystko jest w głowie, tylko na papier nie chce trafić. Co nie zmienia faktu, że ogólnie staram się coś robić również w tym kierunku, żeby i fanfików było więcej :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Przeczytane.

 

Półtora roku po napisaniu, no ale w końcu się udało :crazytwi:

No to jadziem z koksem (i miałem)

 

Po pierwsze - nak zapytania przy tagu SoL uważam za jak najbardziej uzasadniony - toż to nie "obyczajówka" a pełnokrwista przygoda! Fakt, krótka ale nijak nic to jej nie ujmuje, bo akcja jest wartka i szybka. Można wręcz uznać, iż po delikatnych przeróbkach nadawałoby się to na scenariusz "mhroczniejszego" odcinka.

 

Po drugie - widać, że fanfik pisany był na szybko. Szczególnie po powtórzeniach, których jest w nim jak nasiał - przydałoby się opalenie go świętym ogniem korekty :D Błędów troszkę też się trafiło, ale niezbyt wielkich.

 

Po trzecie - Sama fabuła i bohaterowie są w porządku. Discord jest odpowiednio wredny - tak w swoim stylu. Rainbow także prezentuje idealny dla niej poziom bezmózgowia :crazytwi: W końcu potrzaskała się jak głupia, ale pomocy przyjąć nie chce... cóż, w końcu to ona. Jak już wcześniej wspomniałem wydarzenia dzieją się szybko i te osiem stron przeleciało sam nie wiem kiedy. Napisane jest wyraźnie lekkim stylem, który świetnie się sprawdza w tym rodzaju opowiadań. Poziom randomu nie jest nazbyt wysoki, ale to akurat dobrze - udało się utrzymać taki jaki powinien prezentować Discord, ale nie popaść w przesadę. Miejsc gdzie można się uśmiechnąć czy nawet zaśmiać jest całkiem sporo.

 

Podsumowując, mamy tutaj lekkie opowiadania przygodowe (powtarzam PRZY-GO-DO-WE :P) przy którym można się dobrze bawić. Wymaga pewnego doszlifowania, ale nawet w obecnej formie lektura sprawia przyjemność. Z czystym sumieniem mogę je polecić.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu Dolar84 napisał:

Półtora roku po napisaniu, no ale w końcu się udało :crazytwi:

Byłoby dłużej, gdybym nie przypomniał, nie? :D

 

3 minuty temu Dolar84 napisał:

Szczególnie po powtórzeniach, których jest w nim jak nasiał - przydałoby się opalenie go świętym ogniem korekty :D

Miałem się tym zająć... Zaraz po ogłoszeniu wyników drugiej edycji Oskarów.:suspicious:

 

6 minut temu Dolar84 napisał:

Discord jest odpowiednio wredny - tak w swoim stylu. Rainbow także prezentuje idealny dla niej poziom bezmózgowia :crazytwi:

Yaaay! Foley dobrze oddał bohaterów, sukces!

 

Cóż, lepiej późno niż wcale, zatem dziękuję za komentarz i cieszę się, że się spodobało. :)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przygodę z Rainbow i Discordem mogę uznać za przeczytaną. Cóż, wiele mógłbym powiedzieć na temat tego tekstu, więc... może zacznijmy od początku.

 

Bohaterowie użyci do historii przypominają tych z serialu, przynajmniej z nastawienia do pokonywanych trudności. Discord tworzy własne definicje powszechnie znanych pojęć, Rainbow dzielnie przeciwstawia się jego tulaśnej hegemonii. Mam jednak pewne obawy co do bezcelowości działań Pana Chaosu. Nawet jeśli należy do postaci wywracających świat do góry nogami, jego prawdziwe intencje były skutecznie zawoalowane, a czytelnik/widz dopiero po jakimś czasie poznawał jego prawdziwe intencje. Tutaj mi tego brakuje - drażni Rainbow, bo ta odrzuciła jego "końskie zaloty". Można by wręcz rzec, iż pastwi się nad jej niedolą i podstawia kolejne kłody pod kopyta. Generalnie brakuje w tym puenty albo chociaż jakiegoś moralnego prztyczka w nos butnej, zacietrzewionej Rainbow. Mam być podległy silniejszym, bo inaczej spadną na mnie same nieszczęścia? Dość nieciekawa wizja. Co do samej Rainbow, to nie mam zdania. Ni ziębi, ni grzeje, ale to akurat dobrze - przypomina swój serialowy odpowiednik.

 

Pozostaje jeszcze kwestia narracji. Przez całe opowiadanie autor nie potrafi się zdecydować, czy powinien prowadzić satyrę opartą na złośliwości i cierpieniu, czy opisywać faktyczną katorgę i znęcanie się nad poszkodowaną. Luźne podejście Discorda jest ciągle rozpraszane przez opisy przeżywanych boleści. Ciężko mi się dostosować do tak chaotycznego przedstawiania treści. W efekcie Pan Chaosu wywołuje ogólnie niesmak i swego rodzaju niechęć. Nie ulega namowom Rainbow, nie próbuje się zrehabilitować, by później bezwzględnie wykorzystać jej naiwność. Rainbow uparcie stawia na swoim, Discord na swoim i tak przez cały tekst, aż w końcu bohaterka zostaje magicznie teleportowana do rodzinnego domu, gdzie całą niepohamowaną wiązankę puszcza swojej matce.

 

Co do kwestii opisów - miałem wrażenie, że autor nie ma pomysłu na to, co można by wpleść między akapity, więc co jakiś czas powtarza wcześniej podane informacje o stanie zdrowia Rainbow, panującej pogodzie, niedogodnościach itd. Czy to chmury, czy to jaskinia, wszędzie boli, jest zimno, głowa rozcięta, kości połamane, Discord już jest w ogródku i wita się z gąską. Nowe rozwiązania oraz pomysły są tylko inaczej oddanymi starymi problemami. Ciut kreatywniejsze podejście do pokonywania i mnożenia trudności mogłoby zaowocować kolejnymi przygodami czy powodami do sprzeczek.

 

Sam tekst czyta się dobrze. Tak na kilka przystanków autobusowych albo do porannego śniadania. Może i pozostawia po sobie mieszane uczucia, ale dzięki przystępnej formie oraz znikomej ilości błędów można mu wiele wybaczyć.

 

Pozdrawiam

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 years later...

Komentarz zawiera spojlery.

Opowiadania koncentruje się wokół konfliktu między Rainbow a Discordem. Podczas szalonych powietrznych akrobacji wpada ona w chmurę na której spał Discord. W wyniku kolizji i upadku na ziemię został ona mocno poobijana, złamała też skrzydło, po Diskordzie nie widać było w zasadzie obrażeń. Właściwie nie ma wątpliwości, że wina za wypadek leży po stronie Rainbow, to ona nie zachowała ostrożności. Nie usprawiedliwia to jednak zachowania Discorda który chyba bardziej bawi się Rainbow niż próbuje jej pomóc. W pewnym momencie nawet przywołuje ulewę na złość Rainbow, a pod koniec opowiadania zakneblował ją i związał łańcuchami.

 

Opowiadanie czytało się przyjemnie. W treści było wile fragmentów zawierających opisy obrażeń których doznała Rainbow w wypadku, udało im się wywołać u mnie współczucie do jej sytuacji. Przez to opisy zachowania Discorda odebrałem jako zabawę kosztem Rainbow a może nawet znęcanie się nad nią. Całkowicie zgadzam się z ostatnim zdaniem które Rainbow kieruje do Discorda.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...