Skocz do zawartości

[Sesja] W jawnej służbie Pani Nocy


Amolek

Recommended Posts

- Jasne!

Mighty Warden popędził szukać kogoś odpowiadającego za bibliotekę, by spytać się o możliwość pożyczenia jej. Oczywiście nie zapomni dodać, że służą teraz księżniczce Lunie i doprawi swą prośbę najbardziej niewinnym spojrzeniem, na jakie mógłby się zdobyć, będąc mocarnym kucem ziemskim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmarszczyłam wściekle brwi. Nie, dlatego że wątpiono w moje zdolności magiczne. Nie temu się nie mogłam dziwić. Bo sama jakoś specjalnie nie wierzyłam by to był dobry pomysł. Zdenerwował mnie za to ogier nazywając mnie "rogatką". Nie podobało mi się to ani trochę. Czy tak trudno jest wypowiedzieć po prostu Crystal? Zamiast nadawania mi jakiś głupich nieznośnych pseudonimów. Coś czułam, że raczej nie polubię tego kucyka. Chociaż to w sumie nic dziwnego. Nigdy nie miałam ochoty zdobywać przyjaciół. Mimo wszystko zachowanie tego ogiera zaczynało mnie irytować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż za entuzjazm, pomyślałem sobie, obserwując wyjście ziemskiego kucyka.

- Sugeruję zatem udać się na dworzec - zerknąłem na zegarek, po czym schowałem go do kieszeni - Mighty Wardenowi zostawimy wiadomość, gdzie się udaliśmy - spojrzałem na drzwi - zaś biorąc pod uwagę jego tempo, i tak dogoni nas w połowie drogi, z mapą czy też bez - rozejrzałem się po pozostałych - Pasuje się załapać na najbliższy pociąg do tego... Ponyville.

Przelotnie spojrzałem na jednorożca, widząc jej niezbyt zachwycony wyraz twarzy, po czym, poprawiając nieco torbę, rzuciłem.

- Idziemy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie widzę przeciwwskazań - powiedziałam kiwając głową na słowa gryfa. Tak będzie najlepiej pomyślałam. Nie sądzę by przydzielono nam jakiś specjalny transport. Więc im szybciej wyruszymy na ten pociąg tym lepiej. Co do tamtego kucyka Girgo zapewne też miał racje skoro miał tyle energii to raczej nie sprawi mu problemu dogonienie nas a nawet, jeśli to tylko jego winą by było, że wybiegł tak nagle nie czekają aż wszystko się spokojnie przemyśli. Powoli się podniosłam pokazując w ten sposób, że jestem gotowa wyruszyć choćby zaraz.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mighty Warden

Ruszyłeś biegiem poszukać kogoś odpowiedzialnego za tutejsze zbiory dzieł pisanych. Zacząłeś od biblioteki, gdzie rozglądałeś się po każdym piętrze wieży. Nie pomagał fakt, że im wyżej, tym większy panował bałagan. Niekiedy sterty książek tworzyły swego rodzaju labirynty między półkami.

Twój trud jednak się opłacił, kiedy wpadłeś na biurko z opartym na nim, podstarzałym kucem ziemnym o brązowej sierści i grzywie, przyozdobionymi gdzieniegdzie siwizną. Ogier poruszył się lekko, po czym wymamrotał coś zupełnie niezrozumiałego i otworzył jedno, zaspane oko.

- Cz... cszo się dziejeeeeeee? - burknął i zakończył pytanie mocnym ziewnięciem, podnosząc się lekko.

W kilku szybkich zdaniach przedstawiłeś sytuację, starajac się przedstawić ją jak najbardziej poważnie. Kuc mruknął coś kilka razy w czasie słuchania, po czym kiwnął głową i machnął kopytem. Uśmiechnąłeś się, słusznie uznając to za pozytywną odpowiedź, po czym pobiegłeś znowu do miejsca, gdzie przyglądaliście się mapie. Gdy tam dotarłeś, zastałeś jedynie dzieło equestriańskiej kartografii na biurku. Nie namyślając się wiele szybkim ruchem wsadziłeś mapę w juki i wybiegłeś z biblioteki w poszukiwaniu towarzyszy wyprawy.

 

Pozostali

Zaczęliście iść z zamkowej biblioteki w stronę dworca, leżącego po drugiej stronie miasta Canterlot. Nocą było tutaj zazwyczaj spokojnie, ni licząc kilku miejsc albo nocnych imprez. Także co jakiś czas mijał was patrol lub pojedyncze kucyki podążające w sobie tylko wiadomym kierunku.

Dosyć szybko dotarliście na perony. Tutaj znajdowało się już kilka kuców, czekających na transport oraz obsługa stacji i pociągów. Jednak tutaj tekst o "wysłannikach Księżniczki" i "zleconym zadaniu" nie pomógł i musieliście zakupić bilety na przejazd do Ponyville, na szczęście przynajmniej załatwiliście sobie własny wagon. Już wchodziliście do składu, gdy dołączył do was zadyszany Mighty Warden. Z jego bagaży wystawała mapa. Gdy już wsiadł z wami do przedziału, po uprzednim zakupieniu biletu, masywny ogier padł ciężko na jedno z miejsc. Wyglądał na zmęczonego, ale zadowolonego z wykonanego pomniejszego zadania. Po kilkunastu minutach pociąg szarpnął lekko, ruszając do Ponyville. Czekało was teraz kilka godzin jazdy.

 

 

 

Wybaczcie opóźnienie. Sprawy urzędowe i motoryzacyjne mnie trochę przystopowały. Też odpisywanie mi bardziej pasuje na weekend.

 

Edytowano przez Amolek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mighty Warden oparł tył głowy o oparcie siedziska, dysząc ciężko. Wziął trzy głębokie oddechy i przetarg czoło kopytem. Gdy zwrócił się z powrotem w stronę towarzyszy, jakiekolwiek ślady zmęczenia widoczne wcześniej zniknęły.

- Fiu... No to była niezła rozgrzewka - Rozejrzał się dookoła - I cały wagon tylko dla nas? Fantastycznie! To co robimy? Zamawiamy łakocie? Gramy w karty? Chyba gdzieś miałem talię - Zaczął przetrząsać plecak - Możemy też po prostu pogadać. Co wy na to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szłam powoli rozglądając się po okolicy. Canterlot nie robił na mnie jakiegoś większego wrażenia. Miasto jak miasto z pewnymi różnicami, ale w pewnym sensie podobne do wszystkich miejsc, w których byłam. W milczeniu obserwowałam kucyki pochłonięte codziennymi sprawami aż w końcu dotarliśmy do peronu. Co prawda nie spodziewałam się jakiegoś specjalnego transportu, ale myślałam, że nas lepiej potraktują. Jedyny luksus, który nam zapewniono to wagon tylko dla naszej grupy. Czyli bardzo niewiele biorąc pod uwagę wagę naszej misji.

Nagle dołączył do nas Mighty. Czyli jednak zdążył? Cóż to chyba dobrze. Jeśli ma być cała grupa na misji to lepiej by tak było. Powoli skierowałam swoje kroki na jedno z miejsc i spokojnie usiadłam wpatrując się w okno jak mijamy pociągiem kolejne miejsca. Wygląda na to, że czeka nas spokojna podróż. Nagle do mych uszu dotarły słowa ogiera. Czy on się kiedykolwiek potrafi wyciszyć i uspokoić? Nie mam pojęcia skąd w nim tyle ekscytacji. Jednak nic nie odpowiedziałam jak to zwykle ja wpatrując się dalej w okno i czekając na koniec naszej podróży.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ładne to miasto, myślę sobie, oglądając Canterlot z okien wagonu. Warto będzie je zwiedzić, kiedy już wrócimy z tej... ekspedycji. Wręcz czuć było historię, kiedy tak kroczyliśmy ulicami, podążając do dworca. Ciekawe jak stary jest Canterlot.

W tym momencie moje myśli został przerwane przez Mighty Wardena. Chwilę się zastanowiłem, nad jego propozycją, spoglądając na resztę naszych kompanów, po czym rzuciłem:

- Jestem za kartami, jeśli nie będziemy grać jedynie we dwóch.

Miałem przeczucie, że poza zamkiem nasza praca dla księżniczki Luny będzie poddawana w wątpliwość. Dość niecodzienna z nas grupka. Szkoda, że nikt z nas nie załatwił potwierdzenia naszej pracy dla władczyń Equestrii. Jakiś papier, czy coś. Byłoby łatwiej.

Ale nie jest źle. Przynajmniej mamy własny wagon. Zawsze to trochę spokoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Przeklęty konduktor... trzeba będzie się rozliczyć po wykonanej misji z wydatków na misję!"
Garret rozejrzał się po przedziale, ciesząc się chociaż z tego absolutnego minimum, jakim było posiadanie własnego wagonu. Umiarkowane zadowolenie wyraził oczywiście grymasem na twarzy oraz spojrzeniem na konduktora, które równie dobrze mogło zostać użyte przy oglądaniu czegoś nieprzyjemnego i brudnego. Oczywiście zaraz po wejściu zajął miejsce przy oknie, jak to miał w zwyczaju. Zwyczajowo również zamyślił się nad zadaniem do wykonania.

Jednak po usłyszeniu propozycji gry w karty obudził się i rzekł:
-No dobra, to gramy w co? I przede wszystkim - o co?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Możemy  zagrać w Sabaka - Odpowiedział Mighty Warden, rozkładając po kolei karty na stoliku - Nauczyła mnie w to grać jedna zebra, z którą kiedyś przez krótki czas podróżowałem. W zamian nauczyłem ją gadać trochę po Equstriańsku. To dopiero było...

Kuc zamilkł na kilka sekund rozpamiętując się we wspomnieniach, po czym potrząsnął pyskiem.

- Eee... Wracając do kart. Jest to bardzo podobne do blackjacka. Też trzeba zdobyć jakąś liczbę punktów... ma się kombinacje kart... i tak dalej... Hmm...

Mighty Warden podrapał się w tył głowy, zastanawiając się przez chwilę.

- Jak nad tym pomyśleć, to jest blackjack. Sabak to chyba tylko nazwa tej gry w języku zebr - Roześmiał się jowialnie - Cały ja. Domyślny jak woda w zatęchłym stawie... Ech... Co do przedmiotu zakładów, to oczywiście monety. Nie widzę innej możliwości Garret, no chyba, że na cuksy chcecie grać.

Edytowano przez Pelerynek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może być - odparłem, uważnie obserwując jak kucyk rozkłada karty - W przeciwieństwie do "cuksów", to monet trochę się znajdzie. Nie macie nic przeciwko zróżnicowanej walucie? - spojrzałem na Mighty Wardena i Garreta - Jaka stawka wejściowa?

Po chwili, szukając po kieszeniach monet, podniosłem głowę, rozglądając się.

- Gra ktoś jeszcze?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pytanie Girgo na chwilę obróciłam się w jego stronę i tylko pokręciłam głową w milczeniu. Co miało wskazywać, że nie jestem zainteresowana. Ponownie obróciłam swój wzrok w stronę szyby obserwując zmieniający się krajobraz, który obecnie najbardziej mnie interesował. Lubiłam się wpatrywać w szybę i obserwować jak wszystko się za nią zmienia przy okazji dzięki temu mogłam spokojnie pomyśleć. No i raczej nie przepadałam za grą w karty. Strasznie kojarzyła mi się z hazardem, którego szczerze nie znosiłam. Zastanawiałam się, kiedy dotrzemy i co nas tam czeka. Najpewniej przygoda tego mogłam być pewna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byle się błyszczały Girgo - Odpowiedział wesoło Mighty Warden na pytanie gryfa - A co do stawek... Hmm... Może na początek pięć monet wystarczy.

Ogier spojrzał na Crystal. Widząc jej odpowiedź wzruszył ramionami i skierował wzrok na drugą klacz z drużyny.

- Adler, co ty na to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Podróż mijała wam dosyć szybko, głównie z powodu znalezienia sobie zajęcia. Grało się przyjemnie, a także przez większość czasu sytuacja była wyrównana. Można rzec, że wygrywaliście i przegrywaliście praktycznie na zmianę, więc finalnie skończyliście grę będąc biedniejsi o pięć bitsów, a jedynym wzbogaconym został Garret. Wydawał się być zadowolony z tego faktu.

Jedynie Crystal spędziła całą drogę wpatrując się w mijany krajobraz, zagłębiona we własnych myślach. Co jakiś czas zerkała tylko na was, po czym wracała do obserwowania mijanej drogi.

 

Nastał już wczesny poranek, gdy wasz pociąg dotarł na stację w Ponyville. Wyszliście na peron i mieliście przed sobą budzącą się miasteczko. Kilka kucyków zajmowało się już swoimi sprawami, niektóre nawet miały już rozstawione stragany. Nie było tu bogactw Canterlot, ale wszystko wyglądało schludnie. Jedynym ewenementem był widoczny w oddali zamek, należący do Księżniczki Twilight Sparkle.

Weszliście trochę w miasto i stanęliście na placu. Dzisiaj miał być chyba dzień targowy, gdyż straganów było całkiem sporo, także zaczynało się kręcić tutaj więcej kuców. Jednak dla was Ponyville było tylko przystankiem na drodze do Lasu Everfree.

Edytowano przez Amolek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba było wykorzystać sytuację, kiedy się nadarzyła; myślę sobie, rozglądając się po miasteczku podczas marszu; a tak to jestem uboższy o kilka monet. Gdyby tylko Garret tak nie patrzył innym na łapy... lub kopyta, upominam się w myślach.

Nagle moją uwagę przykuł zamek. Na chwilę przystanąłem, spoglądając na niego, po czym zauważywszy, że inni idą dalej, podleciałem do nich.

- Kto tam mieszka? - wskazałem szponem w stronę zamku.

Edytowano przez Arkane Whisper
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak to nie wiesz? Patronka kumpli, strażniczka koleżeństwa, pojednawczyni zwaśnionych i do tego jedyna klacz zdolna wykorzystać przyjaźń w charakterze broni masowego rażenia- księżniczka Twilight Sparkle.

Mighty Warden skończył tytuowanie zamaszystym gestem kopyta.

- Może powinniśmy zapukać i poprosić o pobłogosławienie naszych nowo powstałych więzi? - Kuc uśmiechnął się uradowany, lecz po chwili spoważniał - Chociaż nie. Pewnie księżniczka jest zbyt zajęta ratowaniem świata, czy coś. Powinniśmy skupić się na zadaniu. Do lasu! No chyba, że chcecie jeszcze coś kupić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedna wielka strata czasu tak mogłam określić hazard, który uprawiała przez całą podróż reszta drużyny. Nie nudziłam się ani trochę podczas podróży. Uwielbiałam w milczeniu zagłębiać się w rozmyślaniu. Nawet nie spostrzegłam jak ten czas szybko mija. Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Moim oczom ukazało się Ponyville. Nigdy tu nie byłam, bo nie miałam powodów by tu przybywać. Jednak głupia nie byłam. Dobrze znałam to miejsce po tych wszystkich wydarzeniach.

Z zaciekawieniem przyglądałam się zamkowi księżniczki Twilight. Był naprawdę niesamowity. Trzeba przyznać, że osiągnęła wiele w swoim życiu. Dla nie jednego mogłaby być wzorem. Moje rozmyślania się przerwały, gdy usłyszałam resztę drużyny. Jakie znowu więzy? Zostaliśmy tylko przydzieleni do tego zadania. Tu niema żadnych więzi. Skończymy i każdy pójdzie w swoim kierunku wracając do własnego codziennego życia.

Na szczęście porzucił zaraz ten pomysł. Też nie sądziłam by zawracanie głowy księżniczce takimi bzdurami to był dobry pomysł. Chciałam wyruszyć do lasu jak najszybciej. Straciliśmy już i tak wystarczająco dużo czasu.

- Ja nic nie potrzebuje. Jestem gotowa iść do lasu natychmiast - stwierdziłam od tak spokojnym głosem. Nie przerażał mnie ani trochę ten las. Założę się, że więcej jest w opowieściach o nim bajek niż prawdziwych rzeczywistych faktów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie jestem stąd - rzucam, popatrując wciąż na zamek.

Księżniczka na księżniczce, myślę sobie, nic nowego. Wszędzie pełno rządzących, a każdy ma inny pogląd na sprawowanie rządów, zapewne. Ale słyszałem o tej Twilight Sparkle, jak i innych władczyniach Equestrii. Trudno, żebym nie słyszał, choć o zamku nic nie wiedziałem.

Odwróciłem się w stronę kucyka, kiedy wspominał o zacieśnianiu więzi z udziałem wspomnianej księżniczki, ale na szczęście porzucił ten pomysł. Jeszcze tego brakuje, abym kucyka o "błogosławieństwo" prosił, myślę jadowicie. No cóż...

Rozglądając się po okolicy, słucham zapewnień o gotowości do podróży moich towarzyszy.

- Może powinniśmy najpierw spróbować zebrać nieco informacji na temat lasu, ostatnich wydarzeń z nim związanych, i tak dalej? - proponuję - Nie warto iść na ślepo - po chwili dodaję - Mówiłeś, Mighty Warden, że las ten jest niesławny, więc warto wiedzieć czego możemy się spodziewać po nim. Może dowiemy się o jakimś miejscu wartym odwiedzenia, poznamy nieco teren, czy coś - wzruszam ramionami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Ta, tubylcy powinni coś wiedzieć więcej o tym całym Everfree. Może nawet znajdziemy przewodnika... byle za dużo sobie nie liczył - dodał ciszej, mrużąc oczy.
"Typowe małomiasteczkowe okolice, bleh! Gdyby nie zadanie, nigdy bym tu łapy nie postawił" - pomyślał, rozglądając się wokół, wreszcie też zauważając stragany.
"Dobra okazja, by się potargować... wiem!"
-No dobra, to wy szukacie jakiegoś frajer... em, znaczy się przewodnika, a ja idę sprawdzić ten rynek, może jest tam coś przydatnego dla naszej misji! Za pół godziny zbiórka tutaj! - powiedział, po czym nie czekając na ewentualnie obiekcje, ruszył na targ.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mighty Warden obejrzał się za Garretem znikającym w tłumie, po czym zwrócił się do reszty.

- No... Chcemy, nie chcemy decyzja została podjęta. Sam muszę przyznać, że kilka bajerków z targu by się przydało. Myślicie, że mają tu pszczeli wosk? Rozejrzał bym się też za przewodnikiem.

Kuc zamyślił się na chwilę intensywnie, po czym spojrzał na klacz jednorożec, będącą częścią drużyny.

- Crystal. O ile pamięć mnie nie myli, to mówiłaś, że parasz się alchemia. Chyba trochę z tych twoich eliksirków mogło by się przydać w tym lesie. Potrzebujesz czegoś?

(Z logicznego punktu widzenia, znalezienie przewodnika było by rozsądnym posunięciem, lecz zdążyłem przekonać się, że w RPG niekiedy trzeba przymknąć oko na logikę. Wydaje mi się, że stworzylibyśmy w ten sposób tylko niepotrzebnego NPC-a, którego MG musiałby odgrywać (No chyba, że jest na to przygotowany i tego oczekuje). Co sądzicie?)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmrużyłam oczy na odpowiedź innych. Ponownie tracimy tylko cenny czas. Zamiast załatwić to natychmiast. Najchętniej bym sama teraz poszła do lasu. Potrafię sobie poradzić sama i nikt nie jest mi potrzebny. Jednak to się mijało z celem. Instrukcje były jasne do końca misji mamy tworzyć drużynę. Chociaż nie wiem jak bardzo by mi się to nie podobało. Westchnęłam tylko lekko. Ja nie miałam powodów by tu za czymś łazić, więc czekałam aż inni załatwią, co mają załatwić.

Nagle moje oczy zwróciły się na Wardena. Zdziwił mnie trochę mówiąc szczerze. Nie sądziłam, że tak dobrze przemyśli sprawę. Mimo wszystko nie było potrzeby by tracić czas. Potrzebnych składników nie zdobędę w takim miejscu.

- Myślę, że nie będzie potrzeby tracić na to czasu - odrzekłam z innym tonem niż zwykle. Bardziej spokojnym. - Nie znajdziemy w takim miejscu składników, których zwykle używam. Jednak sądzę, że w lesie będzie wszystko, co mi potrzebne by stworzyć niezbędne eliksiry - odrzekłam spokojnie kończąc swój monolog.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No to w porządalu.  Widzimy się za pół godziny.

Mighty Warden puścił oczko, uśmiechając się szeroko, po czym udał się w kierunku straganów. Mimo pojawiających się tłumów pozostawał wyraźnie widoczny, że względu na swoją wielką posturę. Widać było, że co chwilę przepraszał innych przechodniów, za przypadkowe popchnięcie,  czy nadepnięcie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdziwiłam się reakcją Wardena i lekko zmrużyłam oczy na widok jego mrugnięcia. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć takiego zachowania. Skąd brał się w nim ten cały optymizm? Strasznie dziwny był z niego kucyk. Rozejrzałam się po okolicy jednak nic nie przyciągnęło jakoś specjalnie mojej uwagi. Tak jak sądziłam od początku nie znajdę tu dla siebie nic użytecznego. Pozostało mi tylko czekać aż przyjdą inni byśmy mogli w końcu wyruszyć. Zastanawiałam się jak długo potrwa przeszukiwanie tego lasu aż znajdziemy to, po co nas wszystkich tu przysłano. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to nie będziemy się długo męczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę zastanawiałem się czy mam ochotę wykonywać polecenie Garreta, lecz po chwili, wzruszywszy ramionami, zniknąłem w tłumie.

Krążyłem po placu przysłuchując się prowadzonym rozmowom, wyłapując lokalne plotki, starając się wychwycić coś przydatnego. W międzyczasie rozglądałem się także za jakimś, wyglądającym na zorientowanego w okolicy, kucykiem. Od niechcenia, co jakiś czas, przeglądałem niektóre stoiska, lecz nic szczególnego nie przyciągało mojej uwagi.

(Jeśli MG nie będzie chciał abyśmy mieli przewodnika i tak nam go nie da. Nie ma co się przejmować. My zwyczajnie działamy, robiąc to, co wydaje się najlepszym możliwym pomysłem)

Edytowano przez Arkane Whisper
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Rozeszliście się w swoje strony, aby poprzeglądać stoiska. Crystal tylko rzuciła okiem, po czym poszła na ubocze siąść w bardziej zacienionym miejscu. Kolejne minuty lecą na  tak bezsensowne sprawy. Oby przynajmniej w tym całym lesie było ciekawiej. Siedząc tak obserwowała kuce zajęte swoimi codziennymi sprawami i zakupami, ich beztroska była czymś zaskakującym. Żyli przecież w cieniu niezwykłego lasu.

 

Pozostała część grupy powoli straciła zapał do przeglądania towarów. Oprócz jedzenia, narzędzi oraz czasem mebli i drobnostek, nie było tu nic ciekawego, a szczególnie broni. Ale czego się spodziewać po takim przyjaznym mieście. Natomiast zainteresowanie mieszkańców wzbudzały gryfy, których raczej nie szło tutaj uświadczyć, poza drobnym wyjątkiem. Kucyki przyglądały się dwum przybyszom. O ile Goldwing sobie nic z tego nie robił i dalej targował, już i tak niskie, ceny kilku pamiątek z Griffonstone, to Girgo stwierdził, że nie ma sensu dłużej przebywać w gęstniejącym tłumie. Gryf wycofał się poza targ i dołączył do Crystal, którą wypatrzył w cieniu kilku drzew.

 

Po chwili dołączyli do was pozostali. Z zakupów zadowolony był chyba tylko Garret. Przewodnika też nie udało się wam znaleźć, co nie było jednak niczym dziwnym. Targ służył raczej do zakupów, a nie szukania nowych członków drużyny. Dowiedzieliście się chociaż, w którą stronę był las, po czym od razu ruszyliście w jego kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...