Skocz do zawartości

[Sesja] W jawnej służbie Pani Nocy


Amolek

Recommended Posts

Zupełnie jakby nigdy nie widzieli gryfa, myślę sobie, idąc nieco za resztą grupy. Kto by pomyślał, że aż taką uwagę na siebie zwrócę... co poradzić, mała wioska. Obejrzałem się przez ramię, przypominając sobie zaciekawione spojrzenia kucyków. Jakoś to zbytnie zainteresowanie tutejszych mnie rozdrażniło. Ponadto nic ciekawego nie było na targu. Crystal miała rację. To była strata czasu.

Spojrzałem przed siebie, ponad pozostałych członków naszej grupy. Ciemna linia powykręcanych drzew rysowała się przed nami, kołysząc lekko na wietrze, spowita sprawiającym niesamowite wrażenie oparem. Wygląda niczym falujące morze, przemknęło mi przez głowę. Właściwie, to wygląd tego lasu trochę przypominał mi rodzinne strony. Przyspieszyłem kroku, odpędzając od siebie nostalgiczne nastroje.

Kucyki wskazały nam drogę do lasu, ale żaden nie chciał nas poprowadzić. Co się dziwić. To było do przewidzenia. Szkoda jedynie, że niczego konkretnego nie dowiedzieliśmy się o nim. Jak można żyć tak blisko takiego miejsca, i nic na jego temat nie móc powiedzieć więcej, niż to, iż jest tam "niebezpiecznie" oraz las jest "dziwny"?

Kiedy nadgoniłem nieco resztę grupy, zwolniłem, zachowując pozycję na jej końcu.

Edytowano przez Arkane Whisper
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najwyraźniej nie do końca dopisało innym szczęście w czasie tego sprawdzania targowiska. Girgo najszybciej zrezygnował z poszukiwań. Najwyraźniej tutejsza atmosfera mu się nie udzielała. Przynajmniej tak sądziłam, bo miałam wrażenie, że jest trochę nie w sosie po powrocie. Długo nie trwało jak zobaczyłam innych. Co ciekawe chyba nikomu nie dopisało szczęście. Na dodatek nie widziałam przewodnika. Czyli jednak jedna wielka strata czasu. 

Takie miasteczka z reguły nie mają do zaoferowania nic ciekawego jednak, po co nam przewodnik? Według mnie byłby tylko obciążeniem dla naszej wyprawy. Ku mojej radości w końcu ruszyliśmy do tego lasu. Wiele już o nim słyszałam, ale zbadać go osobiście do dopiero coś. Nigdy nie miałam czasu by tu przyjść. A teraz się nadarzyła okazja. Byłam ciekawa czy choć w części tych opowieści, co słyszałam tkwiło ziarno prawdy. Pierwszy raz chyba podczas tej wyprawy pojawił mi się uśmiech. Jednak ciężko było określić, co oznaczał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mighty Warden parł naprzód, idąc na czele grupy. Nucił sobie pod nosem wesoło, kiwając głową na boki. W pysku trzymał torebkę z rzeczami zakupionym na targu, kiwającą się w rytm jego ruchów. Zmieniło się to, gdy tylko spojrzał na las Everfree.

Stanął natychmiast i odłożył pakunek na ziemię. Jego uśmiech zastąpiły zaciśnięte usta.

- Dobra... Nie będzie już lepszej okazji by spytać - Powiedział, zwracając się w kierunku drużyny. Z jego spojrzenia zniknęła wcześniej widziana wesołość i ciepło. Patrzył teraz chłodno, rozglądając się czujnie na boki - Czy którekolwiek z was, kiedykolwiek walczyło, lub chociaż przeszło szkolenie, jak walczyć? Od razu mówię, że nie chodzi mi o przepychanki między źrebiętami, czy pisklętami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmrużyłam lekko oczy, gdy Warden się zatrzymał. Jego obecna mina była czymś ciekawym muszę przyznać. Zaczynałam już myśleć, że on nie potrafi się uwolnić od tego swojego uśmiechu czy tego pozytywnego nastawienia do wszystkiego. Na jego pytanie pokręciłam lekko głową.

- Walka jest niezwykle prymitywna - odparłam znużonym głosem. - Są inne sposoby by się uratować i nie tylko ucieczkę mam na myśli - stwierdziłam twardo. - Może i nie walczyłam, ale poradzę sobie - powiedziałam z pewnym siebie głosem. Nie sądziłam by mogło być inaczej. Wiele już przeżyłam w swoim życiu i coś takiego jak walka niewiele by mi pomogło. Cokolwiek kryło się w tym lesie nie przerazi mnie. Byłam tego pewna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja...  Ja... Uch...

Po deklaracji Crystal, Mighty Wardenowi opadła szczęka. Patrzył na nią skonfudowanym wzrokiem, zastanawiając się, co powiedzieć. W końcu opuścił pysk, zrezygnowany. Uszy oklapły mu smutno i dało się usłyszeć jak wzdycha.

Gdy w końcu uniósł pysk z powrotem do góry, na jego pysku znów widniał uśmiech, lecz jego oczy zaprzeczały wesołemu nastrojowi.

- Chciałbym byś miała rację rogatku. Niestety wiem z doświadczenia, że nie zawsze można uniknąć przemocy, choćbyśmy nie wiem jak chcieli. Dlatego proszę cię. Gdy już spotkamy tam coś niebezpiecznego, stań za mną. Powiedziałem w bibliotece, że was obronię. To nie były puste przechwałki. 

Edytowano przez Pelerynek
gramatyczne poprawki
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Mighty Warden nagle zatrzymał się, czujnie przyjrzałem się linii drzew, pewien, że dostrzegł coś w gęstwinie. Po chwili jednak, usłyszawszy jego pytanie, rozluźniłem się, a także nieco zdziwiłem. Osoby, które wyruszają na taką wyprawę, raczej potrafią dbać o siebie i radzić sobie z potencjalnym niebezpieczeństwem. Dla mnie to było jasne, więc nawet przez myśl mi nie przeszło, że któryś z moich towarzyszy miałby okazać się bezbronny, gdyby doszło do walki. Odpowiedź Crystal natomiast była sensowna i zgadzam się z nią. Nie ma sensu walczyć, jeśli można inaczej rozwiązać problem. Zdziwiła mnie natomiast reakcja ziemskiego kucyka na odpowiedź klaczy.

- Potrafię zadbać o siebie - rzuciłem cicho.

Przeniosłem spojrzenie na odległy horyzont, wzdłuż linii drzew, wspominając przeszłość.

- Idziemy? - spojrzałem na resztę grupy, a następnie w stronę słońca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmrużyłam lekko oczy. Znowu ten rogatek. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczaję. Nic na to nie poradzę. Zawsze uważałam ksywki za głupi pomysł. Jednak teraz nie będę się o to kłóciła. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie. Najważniejsze było teraz zadanie i to na nim chciałam się skupić. Na moim pyszczku pojawił się lekki uśmiech.

- Być może nie specjalizuje się w walce jednak nie jestem słaba. Dziękuje za twoją ofertę ochrony, lecz wierz mi jest ona zbędna - powiedziałam zachowując spokój w głosie. - Nie oceniaj nigdy książki po okładce - powiedziałam w kierunku Wardena. Patrzenie na mnie, jako na słabą bezradną klacz było błędem. Całe moje życie to walka o przetrwanie. Zawsze byłam sama, od kiedy pamiętam i musiałam sobie radzić zarówno, jako źrebak jak i obecnie. Ktoś słaby nie był by w stanie tego przetrwać. Przynajmniej tak uważałam.

Moje oczy teraz powędrowały to na Girgo by zaraz spocząć na lesie. Nie wiem sama, ale nie czułam niczego niepokojącego od tego miejsca a wręcz przeciwnie. Chciałam już tam wejść

- Tak możemy iść według mnie - odparłam krótko. Jednak musieliśmy zaczekać na resztę drużyny i czy też wyrażają chęci by iść.

 

Edytowano przez Sosna
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ziemski kuc podrapał się w tył głowy, nieco zakłopotany.

- Dobra... Dobra... Przepraszam. Rzeczywiście, mogę być trochę przewrażliwiony na tym punkcie. Wiecie...  Nawyk wyciągnięty z zawodu.

Znowu uśmiechnął się od ucha do ucha i schował torbę z zakupami do sakiew na plecach.

- Czym ja się w ogóle martwię? W końcu księżniczka Luna nie wysłałaby jakiś wymoczków do niebezpiecznego lasu. Pewnie dojdzie jeszcze do tego, że to wy będziecie ratować mnie.

Zaśmiał się jowialnie na znak, że dobry humor mu wrócił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Garret popatrzył wymownie na swoje skrzydła.
- W razie czego, poradzę sobie - powiedział krótko.

"Otaczają mnie kretyni... najpierw nie mogą znaleźć przewodnika, teraz zadają oczywiste pytania... ergh, to będzie długa misja."

Zachowując jedynie niewielki ślad niezadowolenia z obecnej sytuacji, zaczął się przypatrywać linii drzew. Las nie wyglądał zbyt zachęcająco, co nie poprawiało mu humoru. 
Ale cóż, pieniądze same się nie zarobią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak wszyscy idą do lasu. Na to właśnie czekałam tak długo. W końcu zobaczę ten las. Oby warto było tyle czekać. Nic nie mówiąc powoli ruszyłam za innymi w głąb tego lasu będąc ciekawa, co takiego nas tam spotka. Miałam tylko nadzieje, że będzie, chociaż ciekawiej niż do tej pory.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc, że reszta drużyny raczej nie ma mu za złe niepotrzebnej przerwy na pytanie o zdolności bojowe (Lub nie domyśliwszy się tego), Magic Warden ruszył za towarzyszami, nucąc pod nosem wesoło. Wyglądało na to, że jest w świetnym humorze, lecz kiedy tylko jego oczy spoglądały na ciemne drzewa, to można było dostrzec w nich rosnące obawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Powoli zagłębialiście się w las. Bardzo szybko gęstwina odcięła was od większej ilości światła, a duchota i narastające uczucie niepokoju tylko pogarszały sprawę. Było tutaj tyle roślinności, że Mighty Warden miał czasem problem z przejściem bez zachaczania o gałęzie. Czas dłużył się wam niemiłosiernie, a chęć jakiejkolwiek rozmowy uleciała już dawno. W milczeniu obserwowaliście otaczający was półmrok, wypełniony wszelkiej maści kwiatami, pnączami i liśćmi.

 

Po kilku godzinach siedliście zmęczeni na znalezionej małej polance. Przez wilgoć i duchotę bardzo szybko traciliście siły, ale nie odczuwaliście tu niepokoju, wręcz przeciwnie. Na tej polance panował dziwny spokój. Wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku. Jedynie Rose coś nie pasowało, miała wrażenie, że coś ją nadal obserwuje. Lecz nie zdążyłą się podzielić tą informacją z resztą grupy. Oczy się wam powoli zamknęły...

 

Głośny ryk poderwał was na równe kopyta i łapy. Zdezorientowani poderwaliście się i  zaczęliście się rozglądać dokoła, gdy nagle na środek polany wskoczyło duże stworzenie, wyglądające na wyrośniętego lwa, ale ze skrzydłami nietoperza i jakby ogonem skorpiona. Rozproszyło was ono jeszcze bardziej i rzuciło się w stronę Crystal.

Edytowano przez Amolek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba jednak trochę nie doceniłam tego lasu. Myślałam, że większość jego złej sławy to tylko opowieści i zabobony miejscowych kucyków. Jednak im bardziej się w niego zagłębialiśmy było coraz trudniej. Coraz mniej światła było nieprzyjemne jednak gorsze jeszcze było zmęczenie, które zaczynało temu towarzyszyć. Dawno nie czułam się tak słabo. Jednak nie skarżyłam się idąc dalej. Nie miałam zamiaru wyjść na słabe ogniwo. Zawsze sama sobie radziłam i teraz też tak będzie.

 

Idąc cały czas z resztą drużyny ukradkowo przyglądałam się okolicznym roślinom. Wiele z nich można by odpowiednio wykorzystać, jako składniki do eliksirów gdyby była okazja powinnam ją wykorzystać wbrew pozorom mogą być nam całkiem użyteczne. Zaczynałam tracić rachubę czasu jak długo już maszerowaliśmy a na mym pyszczku zaczynało pojawiać się coraz większe zmęczenie. W końcu jednak znaleźliśmy miejsce, aby choć chwilę odpocząć. Nie powiem, że bardzo mnie to cieszyło. Pierwszy raz od rozpoczęcia wyprawy nie miałam już sił na dalszy marsz.

 

Powoli dałam się ponieść zmęczeniu, gdy położyłam się na polanie zamykając swe oczy by, choć chwilę odpocząć. Jednak nie było mi to dane, gdy usłyszałam jakiś ryk w naszej okolicy. W jednej chwili zapomniała o zmęczeniu a pojawiła się za to adrenalina. Nie miałam zamiaru dać się tu czemuś zjeść. W jednej chwili pojawił się i napastnik. Po wyglądzie wiedziałam, że bestia jest bardzo groźna, co gorsza, jako obiad najwyraźniej upatrzyła sobie mnie. Gdy ta rzuciła się w moim kierunku otworzyłam szeroko oczy. Nie miałam czasu by cokolwiek zrobić. Gdybym miała go trochę więcej mogłabym użyć jednego z eliksirów wbrew pozorom i ich można użyć jak broni. Walka siłowa nie była moją specjalnością. Zrobiłam jedyną rzecz, jaka przyszła mi aktualnie do głowy. Gdy bestia była już wystarczająco blisko szybko odskoczyłam w bok by nie wpaść w jej łapska.

 

Jednak naglę syknęłam z bólu. Poczułam piekący ból na moim boku.  Bestia musiała mnie jednak trafić. Nie doceniłam jej szybkości a teraz przyszło mi za to płacić. Musiałam prędko coś wymyślić nim ponowi próbę. Nie miałam zamiaru skończyć, jako jej posiłek. A jeśli już taka miało być to nie sprzedam skóry tanio. Zaczęłam się nerwowo rozglądać za czymś, co mogłoby mi pomóc ją przegonić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten las był jakiś dziwny. Nie powinniśmy tak szybko się męczyć. I ta duchota... Idąc na tyłach grupy rozglądałem się uważnie, świdrując wzrokiem otaczające nas gęstwiny, aż nie dotarliśmy do polanki.

 

Wydawała się całkiem bezpieczna. Dobre miejsce na odpoczynek. Zmęczenie dawało o sobie znać, lecz uznałem, że ktoś powinien czuwać podczas odpoczynku, więc starałem się zwalczyć w sobie potrzebę snu. Ostatecznie las już raz mnie zaskoczył. Skończyło się to jedynie tym, iż ocknąłem się, oszołomiony, kiedy coś ryknęło donośnie. Zerwawszy się na równe łapy, ujrzałem jedynie jak coś dużego; przypominającego względnie lwa... ze skrzydłami?... rzuciło się w stronę Crystal, lecz ta, w ostatniej chwili, zdołała uniknąć ataku bestii.

 

Rozejrzałem się prędko po polance, sprawdzając co z pozostałymi, po czym ponownie zwróciłem się ku bestii. Coś było nie tak. Crystal chyba nie zareagowała tak szybko, jak się wydawało. Wciągnąwszy broń (mniej więcej taką), zmierzyłem się do strzału, po czym cofnąłem, mrużąc oczy. Nie byłem pewien, czy pocisk przebije skórę stwora, a szkoda marnować amunicji. Idąc po łuku, okrążałem polanę, aby móc wycelować w jego pysk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wędrówka przez las była dziwna, pełna tych wszystkich dziwnych dźwięków i roślin... było coś w tym mocno nierealnego, jakby to wszystko było tylko snem.

Choć gryfi zmysł podpowiadał mu, że sporo z tutejszej fauny i flory można by opchnąć za niezłe sumki, jakoś niespecjalnie chciał się brać za zbieranie tego wszystkiego... zapewne udzielała mu się atmosfera lasu.

 

Momencie dotarcia na polane, Garret niemal natychmiast padł zmęczony... do czasu aż nie usłyszał dzikiego ryku tego dziwnego stwora. Pierwszym odruchem był szybki skok w górę i rozłożenie skrzydeł. W ciągu tych kilku sekund, które mu to zajęło, dostrzegł bestię, w całej jej okazałości.

"Co to, karwasz, jest?!" - przemknęła mu przez głowę myśl, lecz zaczął zaraz rozglądać się po okolicy. Nic nie wyglądało na przydatne w tej walce, a jego szpony wydawały się śmiesznie małe, w porównaniu z tym czymś. Po chwili wpadł na pewien pomysł - zaczął się rozglądać po okolicy  w poszukiwaniu czegoś ciężkiego - kamienia, kłody, czegokolwiek, co mógłby unieść, a co upuszczone na stwora przynajmniej by go ogłuszyło.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mighty Wardenowi udzieliła się czujność pozostałych członków drużyny. Rozglądał się, raz za razem mrużąc oczy w kierunku co ciemniejszych plam w listowiu, lecz jak tylko to robił, to zachaczał o rozliczne gałęzie i pnącza. Z początku tylko uśmiechał się niewinnie i wyplątywał, co zabierał mu chwilę, lecz wraz z przedłużającym się marszem i pogłębiającym zmęczeniem powoli przestawał się patyczkować. Z lekkim grymasem na ustach szedł przed siebie, łamiąc gałęzie i wyrywając chwasty, nic sobie z nich nie robiąc.

Gdy w końcu dotarł na polanę, wydał pełne ulgi westchnienie. Usiadł pod drzewem, opierając się plecami o pień. Przez chwilę walczył z snem, lecz w końcu opuścił pysk i odpłynął, tak samo jak reszta.

Ryk bestii, wpadającej na polanę postawił go w jednej chwilI na nogi. Nim jednak zdołał cokolwiek zrobić, potwór rzucił się na Crystal i ją zranił.

"Zostaw ją!"

Ryknął przepełnionym furią głosem i pognał naprzód, szarżując bezpośrednio na potwora. Wyskoczył do góry i uderzył ją w pysk z kopyta. Potwór spojrzał na niego dziko.

"Zmierz się z równym sobie poczwaro!"

Odpowiedział, stając naprzeciw niej

Nie było to najrozsądniejsze zachowanie. Nawet on był mały w porównaniu do tej mocarnej bestii, nie wspominając o widocznych pazurach i kolcu na ogonie,  ale musiał to zrobić. Wiedział, że tylko on miał jakiekolwiek  szanse przetrwać z tym czymś w zwarciu dostatecznie długo, by reszta drużyny wymyśliła sposób na pokonanie tego czegoś... lub mogła uciec.

 

Edytowano przez Pelerynek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Zmarszczyłam lekko brwi. Sytuacja nie wyglądała dla mnie za dobrze. Zauważyłam krzak z liśćmi, które mogłyby być użyteczne by powalić te bestie. Dobrze znałam te liście. Jednak szansa, że zdążę się do niej zbliżyć przed tym potworem była niewielka. Jakbym nie myślała byłam na straconej pozycji. Mój róg otoczyło błękitne światło. Może i nie byłam mocna w czarach jednak nie zamierzałam tutaj łatwo umierać. Nim się jednak spostrzegłam usłyszałam znajomy krzyk.

 

Znowu ten Warden. Pomyślałam patrząc w oczy bestii. Jednak tego, co się później stało nigdy bym się nie spodziewała. W jednej chwili bestia przestała się mną interesować. Warden rzucił mi się na ratunek. To była istna głupota. Nie prosiłam go by mnie ratował. Nie miał przecież szans z tym stworem w bezpośredniej walce. Dlaczego to zrobił? Nie potrafiłam tego zrozumieć.

 

Dał mi jednak szansę. Mogłam uciec i się ratować lub pomóc mu. W walce bezpośredniej nie miałam najmniejszych szans. Wciąż piekł mnie bardzo bok. Było to niezwykle nieprzyjemne. Niewiele myśląc odskoczyłam od Wardena i bestii w stronę upatrzonego krzaku. Padłam przed nim i ponownie syknęłam z bólu. To nie było zbyt mądre z mojej strony by robić taki manewr przy obecnej ranie. Jednak czasem niema czasu na rozsądek.

 

Zerwałam jeden z liści z krzaku za pomocą lewitacji. Nie miałam ochoty zrywać go zębami, bo mogłoby to się skończyć tragicznie. W jednej chwili zaczęłam zwijać liść za pomocą magii w kulkę. Czekałam już tylko na odpowiedni moment by wrzucić go bestii do pyska. Jeśli się powiedzie to trucizna zawarta w tym liściu powinna ją sparaliżować na kilka dobrych godzin.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mantykora zamachnęła się łapą, chcąc dosięgnąć Mighty Wardena pazurami. Ten przywarł do ziemi, unikając ciosu, a potem wyskoczył do przodu, stając oko w oko z bestią.

"Zniweluj przewagę zasięgu. Atakuj stawy. Spowolnij, okalecz"

Kuc zamachnął się potężnym sierpowym w łokieć potwora. Gdy cios dosięgnął celu, dało się usłyszeć chrupnięcie dobywające się z łapy. Bestia jęknęła i uniosła się na tylnich łapach z pomocą skrzydeł, przyciskając zranioną kończynę do korpusu. Zamachnęła się drugą łapą, chcąc odgonić napastnika.

Mighty Warden odskoczył w bok,a potem naprzód. Niczym taran uderzył głową w odsłonięty brzuch. Mantykora zgięła się w pół.

- Haha! Tylko na tyle cię stać poczwaro?!

Krzyczał odbiegający kuc, gdy nagle poczuł szarpnięcie, które zatrzymało go w miejscu. Obejrzał się.

Mantykora złapała zębami jego ogon.

- O nie...

Potwór zaczął machać nim i uderzać o ziemię jak szmacianą lalką. Mighty Warden machał bezwładnie kończynami, próbując się uwolnić. Kolejne uderzenia pozbawiały go tchu. W powietrze leciały jego rzeczy z rozerwanych sakiew i fragmenty zbroi.

- Puszczaj mnie!

Przy kolejnym uderzeniu o grunt, kuc poczuł kopytami wystający korzeń, rosnącego obok drzewa. Natychmiast się go złapał. Mantykora zaczęła ciągnąć z powrotem.

- Powiedziałem puszczaj!

Krzyknął, kopiąc ją w nos.

Ta odsunęła się potrząsając pyskiem i rzuciła się naprzód. Przygniotła kuca zdrową łapą i sięgnęła zębami naprzód, chcąc rozerwać mu gardło

Mighty Warden złapał jej otwarty pysk w kopyta, chcąc ją powstrzymać.

 - Tylko tyle potrafisz!

 

Edytowano przez Pelerynek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwowałem uważnie rozwój wypadków. Garret wyraźnie czegoś szukał; domyślałem się czego, dobry pomysł; Midnight Rose wypruła w powietrze i tyle ją widziałem, zaś Mighty... cóż, ten mnie zaskoczył. Odważnie, trzeba przyznać, ale nierozsądnie. Wolałbym go nie trafić. Dał jednak szanse Crystal, która zaczęła obrywać jakiś krzak z liści. Będę musiał ją o to zapytać, przemknęło mi przez myśl, po czym moja uwaga skupiła się na walczących kucyku i bestii. A raczej potworze wymachującym w powietrzu kucykiem. Po chwili bestia przygniotła go do ziemi, i była to okazja, na którą czekałem.

Oddałem pojedynczy strzał, celując prosto w oczy potwora. Huk poniósł się po okolicy, kiedy z broni wyleciała chmura dymu, ognia i pocisk. Potwór ryknął donośnie unosząc łeb. Nie wiem, czy go zraniłem, lecz na pewno umożliwiłem Mighty Wardenowi wyswobodzenie się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Huk i wystrzał spowodowały, że Mighty Warden instynktownie zamknął oczy. Nie wiedział w pierwszej chwili co się stało, lecz poczuł jak łapa Mantykory przestała go naciskać. Gdy z powrotem otworzył oczy, zobaczył, jak potwór stawał dęba, łapiąc się za pysk zdrową łapą.

Wykorzystując moment przetoczył się do tyłu, by odsunąć się od przeciwnika i stanął na równe kopyta.

"Co to było? Czary?"

Szybko rozejrzał się wokół i dostrzegł dym unoszący się z egzotycznej broni, trzymanej przez Girgo.

''Na Lunę. Cokolwiek to jest, dobrze, że miał to przy sobie"

Kuc spojrzał jeszcze szybko, gdzie znajdowała się klacz, której rzucił się na ratunek. Dostrzegł ją, gmerającą przy jakimś zielsku. Krwawiła, lecz chyba niezbyt poważnie, na szczęście...

- Dobra! Pora to zakończyć!

Krzyknął, zwracając się w kierunku Mantykory. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy już odpowiednio ugniotłam liść skierowałam swój wzrok ku Mantykorze i Wardenowi, na co lekko zmarszczyłam brwi. Bestia najwyraźniej dość solidnie ucierpiała. Jednak powodem jej bólu był najwyraźniej Girgo. Słyszałam, że gryfy mają niezłe możliwości militarne, ale zobaczyć to na własne oczy to zupełnie, co innego. Ich broń jak widać jest całkiem skuteczna. Chociaż sama wolałam się w to nie zagłębiać. Militaria nie są moją specjalnością i nie bardzo mnie interesują. Najwyraźniej już każdy robił coś by przegonić to monstrum poza mną.

 

Uniosłam za pomocą lewitacji ugnieciony liść czekając już tylko na odpowiednio moment. Chciałam wpakować ten liść prosto do pyska tego stwora po tym powinien paść nieprzytomny niemal natychmiast. Skoro był taki głodny to ja musiałam nakarmić tego kociaka. W pewnym momencie cisnęłam liść prosto w stronę tej bestii celując w jej otwarty pysk. Miałam tylko nadzieje, że zdołam trafić. Nie bardzo miałam ochotę podchodzić nazbyt blisko tego stwora by go mu władować do paszczy. Już raz mnie zranił drugiego razu wolałabym uniknąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bestia przez moment stała, po czym ryknęła ponownie. Tym razem jednak dźwięk ten był dla was nie do zniesienia. Upuściliście trzymane przedmioty i zakryliście uszy, a Rose utraciła trochę kontrolę nad lotem i wpadła w koronę drzewa. Mantikora stanęłą na cztery łapy, a z jej oczu powoli wypływała zielonkawa mgiełka, która wnikała w ranę i powodowała jej... zasklepienie. W tym samym czasie jej tułów zajaśniał identycznym światłem w miejscu, gdzie było chyba serce. Gdy cały proces się zakończył, stwór przestał ryczeć i stanął przed wami na tylnych łapach. Oczy jednak miała wywrócone, a mgiełka nadal się z nich wydobywała.

 

Bestia spojrzała po was i ruszyła w stronę Garreta, w biegu rozpościerając skrzydła, jakby odganiała pozostałych. Gryf spojrzał przerażony na pędzącą istotę, po czym skierował wzrok na całkiem spory konar, którego chciał chwilę temu użyć do walki.

 

 

Spoiler

Prosiłbym o nie opisywanie efektów waszych decyzji. Ta część gry należy do prowadzącego ;p

Dodatkowo kończy mi się okres nawału rzeczy, także do sesji będzie tutaj wiecej życia.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wciąż jeszcze bolały mnie uszy, lecz nie byłem pewny, czy inni dostrzegli to co ja. Krzyknąłem głośno do Garreta:

- Serce! Uderz w serce!

Po czym szybko podniosłem broń i wzbiłem się w powietrze, szukając dogodnej pozycji.

 

Tak właśnie sądziłem, ale nie napisałem nigdzie, że zraniłem potwora, a jedynie trafiłem (z takiej odległości chyba ciężko spudłować w coś wielkości niedźwiedzia albo i większego), poza tym ja nie zacząłem opisywać efektów, tylko opisałem je trochę dalej, zostawiając część właściwą dla MG :twiblush:

P.S. Spoilery mi nie działają. A widzę, że Wam tak.

 

Edytowano przez Arkane Whisper
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...