Skocz do zawartości

Ulubiony boss


XANAXTHOUS

Recommended Posts

Podobnie jak w tytule, chciałbym wiedzieć jaki jest wasz ulubiony boss z gier. Nie mam na myśli najtrudniejszego jakiego spotkaliście, ale najlepszego, którego wspominacie może za jego historię, może design albo co tam jeszcze. Moim ulubionym zdecydowanie jest Lustrzany Rycerz (ang. Looking Glass Knight) z Dark Souls 2. 

FDC59C77CA9D8775868CCF8D9FF2E210BE6D9DE2

Design tego bossa jest po prostu świetny - ciernie, błyskawice, lustra i twarze. W lewej ręce Rycerz trzyma tarczę - wielki lustro, dzięki któremu może odbijać ciśnięte w niego zaklęcia a także przyzywać npc'ów lub nawet innych graczy do pomocy w walce. Bycie przyzwanym przez tego bossa, to zaszczyt, którego dostąpiłem. W prawej ręce, dzierży miecz, opleciony cierniami którego używa nie tylko jak to mieczom przystało, ale także by chwytać błyskawice i ciskać nimi w gracza. Arena na której z nim walczymy, jest klimatycznie idealna do walki z nim - zrujnowana część zamku Drangleic, podczas burzy. Historia Lustrzanego Rycerza, jak to w bywa w serii Dark Souls nie jest opowiedziana dobitnie, ale jestem pewien, że jest epicka. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysoko postawiłeś poprzeczkę :o

Niestety mój ulubiony nie wygląda tak epicko, a bynajmniej w porównaniu do glass knight'a.

vsIiopx.png

Jest to moon lord z "terraria". Jest on chyba ostatnim boosem, przynajmniej w tym patch'u. Wylądował na top 1 ze względu na prze epicką walkę (mimo wszystko to pikselowa gra w 2d)By dostąpić walki z tym panem należy: zniszczyć kult, i cztery filary. Pioruny, lasery lub trzęsienie ekranu to tylko kilka z jego umiejek :3

Osobiście walczyłem z moon lordem wraz z jednym znajomym. Nieświadomi tego co nadchodzi, nie mieliśmy prawie żadnych szans :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedno słowo: Vergil. Jeden z najlepszych finałowych bossów, antagonistów i postaci nie tylko w historii serii Devil May Cry, ale i gier w ogóle, modelowy przykład tzw. rival character. Przez niego pokochałam i znienawidziłam zarazem Devil May Cry 3...

Mogłabym się rozpisywać całymi godzinami, skąd u mnie ta mieszanka miłości i nienawiści do kawałka cyfrowego kodu, ktoś jednak zrobił to za mnie w postaci szesnastominutowego filmiku (uwaga: angielski, spoilery i duże ilości japońszczyzny): https://www.youtube.com/watch?v=6TnwMUjojWc

Przykładowy boss fight na najwyższym poziomie trudności: https://www.youtube.com/watch?v=dPp6Io8awIk. Podziwiajcie spam teleportu, silnych ataków obszarowych, nadużywanie specjalnej mocy, regenerowanie sporych kawałków paska HP i mistrzowskie doprowadzanie wprawnego grającego do białej gorączki.

 

Edytowano przez Ylthin Maruda
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko mi jest powiedzieć bo nowe gry są raczej pozbawione boss fightów. Ze starych gier w które grałem kilka lat temu nic nie pamiętam. Jedyne Bossy jakie ostatnio znajduje są w grach indie. Więc mój boss właśnie z takiej gry będzie. Zna ktoś z Was "Crypt Of the NecroDancer" ? Jeśli nie to niech żałuje. Świetna gra bardzo wymagająca a do ostatniego bossa trzeba naprawdę wielu prób. + Plus ten klimat podczas walki mega :)

Więc Moim Ulubionym Bossem Zdecydowanie Zostaje: NecroDancer

dev_blog_ND06.jpg

Szczerze to nigdy nie myślałem nad tym jaki jest mój ulubiony boss :yay: Ale teraz już wiem !! :fluttershy2: 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ulubiony boss? Cóż. Mam kilku wartych wymienienia:

Miejsce 4:

Diablo Pan Grozy z serii "Diablo"

diablo-art-glowei1.jpg

Myślę, że zarówno antagonisty jak i gier w których występuje nikomu przestawiać nie trzeba. Diablo był jednym z mrocznej trójcy - nieśmiertelnych demonów, rządzących piekłem. Z czasem jednak inne władcy zła obrócili się przeciw nim i wygnali ich do świata śmiertelników. Wszystkich udało się uwięzić w kamieniach dusz , jednak to ich nie powstrzymało. Diablo, choć schwytany, zdołał wyrządzić wiele szkód min. zatruć umysł króla Leoryka i sprowadzić na Tristram inwazje monstrów. Sam w sobie był niezwykle potężny - pirokineza, błyskawice, klatki z kości... i ten jego głos. Do dziś pamiętam jak w pocie czoła udało mi się w końcu otworzyć ostatnią pieczęć, która miała przyzwać demona do sanktuarium, gdzie miałem go w końcu pokonać.  I wtedy go usłyszałem "Przybywasz tak daleko, tylko po to by umrzeć!". Następnie udałem się na środek areny. Już tam na mnie czekał. Najgorsze w Diablo jest to, że niezależnie od tego ile razy się go ubije zawsze wraca.

Miejsce 3:

Jack Rzeźnik z gry "Fable: Zapomniane Opowieści"

jack_of_blades__fable_the_lost_chapters_

"It's your blood next. Then I will make this world burn!"

Chyba najlepszy antagonista z całe serii Fable. Kim jest? Cóż, mówiąc po krótce Jack był złym duchem, który istniał na świecie praktycznie od początku czasu. Kiedy świat był jeszcze młody, nieukształtowany, już wtedy Jack był stary. Nie jestem do końca pewny co do jego motywów( gdzieś czytałem, że podobno aby  zgładzić ludzkość za wyrządzane przez nią zło), ale pewnym jest, że chciał zniszczyć cały świat. Praktycznie nie dało się go zabić, ponieważ był duchem siedzącym w masce, wykorzystującym ludzi jako "nosicieli". Moim zdaniem jest idealnym uosobieniem zła, które samo w sobie nie może działać, wiec wykorzystuje do tego ludzi. Zarówno Jack w ludzkiej postaci, jak w swojej późniejszej, bardziej zabójczej formie nie był zbyt wymagający, ale wygląd i charakter tej postaci sprawił, że należy ona do czołówki moich ulubionych przeciwników z gier.    

  

Miejsce 2:

Aava z "Dak Souls II"( konkretniej z dodatku Crown of the Ivory King lub Dark Souls II: Scholar of the first sin)

VjzlrOr.png

Jeśli ktoś grał to pewnie teraz myśli "W dwójce jest mnóstwo dobrych bossów: Raime, Alonne, Sinh, więc dlaczego akurat Aaava?" Ano bo widzicie, Aava jest bossem, z którym męczyłem się najdłużej w obu częściach Soulsów. Poważnie. Z niczym nie miałem takich trudności jak właśnie z tym wielkim tygrysem. Walczymy z nim( czy tam z nią) na moście pełnym wysokich posągów, w bezustannej śnieżycy, wsłuchani w jego ryki, desperacko czekając na kolejny atak i modląc się, żeby tym razem udało się go uniknąć. Boss jest potwornie dynamiczny, agresywny, ma masę zdrowia, spory wachlarz ataków co składa się na chyba najbardziej frustrującego bossa w DSII, ale równocześnie daje jedną z najlepszych walk w serii.

Miejsce 1:

Rycerz Artorias z Dark Souls

5dqPYA4.jpg

Jestem dość lichy w operowaniu słowami, więc na pewno nie uda mi się odpowiednio wyjaśnić jak wspaniały jest to boss i postać w ogóle. Rycerz Artorias był jednym z czterech najwierniejszych rycerzy Lorda Gwyna. Gdy w krainie Oolacile zaczęła rozprzestrzeniać się złowroga otchłań, Artorias wyruszył aby ją powstrzymać. Jednak nie udało mu się. Nie zginął jednak. Gorzej. Został zmaltretowany i pochłonięty przez otchłań. W chwili, w której gracz spotyka rycerza na swojej drodze, nie jest on już nawet cieniem samego siebie. Nie oznacza to jednak, że nie stanowi zagrożenia. Ze swoją dynamiką, szybkością, atakami zadającymi masę obrażeń jest jednym z trudniejszych bossów w DS. Najgorsze jest to, że po pokonaniu go nie czułem satysfakcji. Kiedy Artorias wydał z siebie ostatni ryk czułem tylko zdołowanie

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boss z gry? Dałbym coś z serii Soulsów, ale tam prawie każdy boss jest warty uwagi. Zatem wezmę coś mniej znanego, ale i równie ciężkiego bossa, który czeka pod koniec gry Freedom Planet. Brevon:

 

http://www.androidrundown.com/wp-content/uploads/2013/02/48cae9adf9d42e2cc8c2c3991c72048d_large.png

http://freedomplanet.wikia.com/wiki/Lord_Brevon - i notka o nim

 

Zapamiętam go, ponieważ jest nietypowym przykładem i reprezentuje typowy, bardzo trudny poziom z gier z lat 90 (chociaż Freedom Planet jest z 2014). Omawiany boss ma 3 fazy, a żadna nie daje forów graczowi. Za pierwszym razem straciłem wszystkie życia, żeby go ubić (a to jest coś koło 30 lub więcej straconych żyć, które wtedy miałem). Żeby pokonać choć jedną z jego faz musiałem dosłownie przestudiować jego ataki, jak robiłem w Dark Soulsach. Mimo to wciąż użerałem się z nim więcej niż godzinę.          

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle tych bossów z Dark Souls, ale ja zrobię coś innego, oni są zbyt Mainstreamowi. Dla mnie jednym z najlepszych bossów był Donkey Kong z gry o tym samym tytule.

Jeden z pierwszych bossów jaki istniał i w sumie dziadek każdego z Dark Souls

images?q=tbn:ANd9GcSZ6nyVIzc9Y2LvBLGenE9


Miejsce drugie jak dla mnie ma Bowser

Bowser, kolejny staruszek, ale za to jak się przysłużył grą. Jeden z najbardziej znanych bossów świata z najczęściej kupowanej serii na świcie. Toż to prawdziwy VIP. 

bowser_sm3dl.png

Ale moim ulubionym bossem jest Giant Chu-Chu z The Legend of Zelda Minish Cap, nie był trudny, wymagający, twardy, ani mroczny. Ale za to jak wspaniale pokazał mechanikę tej gry, wcześniej zabijamy ich setki, aż nagle w świątyni w której musimy być miniaturowi walczymy z tym samym przeciwnikiem, ale za to on jest normalnych rozmiarów. Uwielbiam to

latest?cb=20080408073443

Co tam Bossowie z Dark Souls, trudność to nie wszystko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ulubiony boss... Przechodzi mi przez myśl wagina z mackami z Borderlands, imperator demonów z Brutal Legend, pokręcony eksperyment z zombie z Killing Floor... Ale najbardziej ze wszystkich bossów nadal najlepiej wspominam pewnego złego naukowca, którego plany zawsze niweczył zwierzak w trampkach i dżinsach, który nałogowo wpierdzielał jabłko-podobne owoce i kumplował się z drewnianą maską voodoo...

Znany jako Doktor Neo Cortex

:D

dr__neo_cortex_by_doctor_g-d39um9d.png

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście Kefka z Final Fantasy 6.

Postać, która na początku wydaje się być zwykłym przydupasem z biegiem czasu ukazuje się nam z coraz bardziej okrutnej i bezwzględnej strony, by w końcu zdradzić swojego pana, przejąć jego moc dla siebie i osiągnąć swój cel - rozpiździć planetę, czym może pochwalić się niewielu złodupców.

Uwielbiam tą postać za jej design, zachowanie i obłęd, który aż się z niego wylewa. Na minus mogę dać jedynie to, że walka z nim nie była zbyt wymagająca. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Bierze głęboki oddech, strzela paluszkami i zabiera się za pisanie, bo to temat, na który nie potrafię się nie rozpisać*

Ulubiony boss. Oczywiście, że nie będzie to jeden. Nie ze mną takie numery xD. Ale teraz poważnie, jako ulubiony boss to rozumiem starcie z kimś, kto ma osobny pasek hp i musimy to zrobić w określonym terenie. Nie chodzi o ulubionych antagonistów, tylko o boss stage. Też dodam, że nie pisze od najlepszego do najgorszego, ani na odwrót. Podaje w tej kolejności, której mi się przypomni.

 

Pierwszy boss stage, który mam obecnie w głowie i myślę o nim jako o jednym z genialniejszych jest Psycho Mantis z Metal Gear Solid na ps1. Jest to postać, która czyta w myślach. Brzmi banalnie? Bynajmniej tak nie jest. Nie, to nie tak, że po prostu przewiduje Twoje ruchy, przez co nie możesz go zranić. On naprawdę czyta Twoj umysł, a raczej umysł Twojej konsoli. Mało save'owałeś? Zwróci uwagę, jak mało rozważny jesteś. Grałeś w Castlevanie bądź Zeldę? Również o tym Tobie wspomni. A żeby być w stanie go pokonać, żeby nie przewidywał Twoich ruchów trzeba zmienić kontroler na drugi port. Wtedy wielce zdziwiony Mantis nie wie dlaczego nie może wyczytać ruchów z naszego umysłu. Jest trudne, ale możliwe pokonać go bez zmieniania portu. Moim zdaniem jeden z bardziej kreatywnych bossów w historii gier, a trzeba pamiętać, że jest on z '98 roku.
 

Skoro już przy serii MGS jestem to warto również wspomnieć o The Sorrow z Metal Gear Solid 3. Może nie jest to typowy boss, bo nie zabijamy go nawet ostatecznie, jednakże zgodnie z tym co napisałam wcześniej, widoczny jest pasek hp wroga oraz ograniczony teren. Hideo Kijoma jest naprawdę ekspertem jeżeli chodzi o kreatywność easter eggów, ale nie na ten temat chciałam mówić. Nasz główny bohater traci przytomność w wodzie. Czarny ekran. Pojawia się boss stage. Znajdujemy się pod środku rzeki, przed nami jest The Sorrow, który mówi nam różne, nie zrozumiałe dla naszego bohatera rzeczy. Wszędzie dookoła mgła, klimat bardzo mroczny. Właściwie to grając to w nocy to niestety muszę przyznać, ale bałam się >< Nie, jednak to nie jest ważne. Naszym zadaniem jest iść po prostu przed siebie, lecz po drodze mijamy ludzi, których zabiliśmy. Dokładnie, jeden co do jednego. Na pewno pojawi się 4 bossów, których chcąc nie chcąc musiałeś zabić jeżeli doszedłeś aż tutaj. A strażnicy, bądź inni ludzie ukażą się też w odpowiedni sposób. Na przykład tym co poderżnąłeś gardło będą się za nie trzymać z odchyloną głową w bok. Żołnierze, którym podrzuciłeś porno gazetkę by nie zwracali uwagi na nic innego tylko na nią i zabiłeś ich korzystając z nieuwagi będą trzymali się za krocze. Spaleni będą się palić, etc. 


No niestety pora przybyła i na mainstreamowego Dark Soulsa. Bossem, którego chciałam opisać będą Ornstein&Smough. Dla mnie walka z nimi to czyta przyjemność i epickość. Może wiele zawdzięczam temu OSTowi, który powoduje orgazm moich uszów? Możliwe. Lecz mimo że powszechnie ta walka znana jest z tego, że niszczy się swoje kontrolery to dla mnie jest to najprzyjemniejsza walka z całej gry. Niektórzy poczują się źle z tym, że walczymy jeden na dwóch, (oczywiście nie wspominam o tym, że można wezwać kogoś do pomocy) lecz dla mnie to bardzo przyjemne unikanie ich ciosów, czekając aż będziemy mogli w końcu zadać obrażenia jednemu z nich. Jest to też dość przełomowy moment w grze, bo przebiliśmy się do samego pałacu w świecie bogów. Nie ważne czy walczę mieczem, łukiem, magią, piromancją, halabardą czy włócznią, każda styczka z nimi jest dla mnie emocjonująca i zręcznościowa. Postacie wyglądają badassowo (no dobra, Ornstein...) Chociaż wielu może nie przypaść do gustu. Love it!

 

Sinh, Śpiący smok z Dark Souls II również moim zdaniem zasługuje na tytuł dobrego bossa. Ogromny boss stage pozwala gadowi poruszać się bardzo lekko i swobodnie. To co najbardziej mnie w tym jara jest to, że smok robi to w znakomity sposób. Nie powiem, że realistyczny, bo trudno o realizm w gigantycznych smokach na małych proporcjonalnie skrzydłach, ale nie o tym mowa. Jego ruchy są po prostu epickie, majestatyczne i oddają w smoku to, co w tym gatunku uwielbiam najbardziej. Jest groźną, piękną bestią. Ale jako taki stwór też nie jest za łatwy, bo to by zepsuło cały "klimat". Niestety mimo tego, że smoki są popularne to rzadko kiedy widzi się tak porządny "wytwór" jakim jest Sinh. To po prostu jest piękno samo w sobie...

 

Centaury z Tomb Raider: Legends są dość specyficzne, ale bardzo je lubię. Jak w całym Tomb Raiderze, trzeba najpierw pomyśleć dobrze co trzeba zrobić, rozgryźć taktykę i wtedy działać. Nie brzmi to zbyt skomplikowanie, ale dostając tych bossów bez patrzenia w internet można trochę się nagłówkować. Nie będę rozpisywała tych kroków jak ich zniszczyć, ale mogę powiedzieć, że oprócz tego mają bardzo ładny design, mimo iż jak na centaury dość specyficznie wyglądają. Trzeba też zaznaczyć, że walka centaurów jest w Grecji. Dzięki temu bossowi właściwie zaczęła się moja fascynacja tymi stworzeniami. Niezbyt skomplikowana lokacja nie wygląda wcale źle. 

 

Smok z Tomb Raider 2. Może nie jest taki piękny jak Sinh, którego wcześniej opisywałam, ale ma coś w sobie. Ten obrzydliwy, jednolity, rozpikselizowany smok dał tyle frajdy, ale też zabrał tyle nerwów w dzieciństwie, że warto o nim tutaj wspomnieć. Niestety raczej dzisiaj nie byłoby to frajdą z nim walczyć, przynajmniej nie aż taką. Bo zapewne z drugim nieudanym podejściem większość by spojrzała w internet jak przejść ten moment. Jest to bardzo klimatycznie, szczególnie znając fabułę całej tej części jak i bardzo przyjemną, początkową cutscenkę całej gry. 

 

GLaDOS/Weathley z Poratala pierwszego oraz drugiego. Nie będę osobno się o nich rozpisywać, lecz oboje zasługują na miano dobrych bossów. Dzięki bardzo przyjemnej rozmowie monologu tych postaci ta walka jest po prostu epicka. Nic dodać nic ująć. Oczywiście w klasyczny sposób musimy się ich pozbyć, używając naszych portal gunów. Nie są to może skomplikowane, ani trudne walki, ale kto powiedział, że od piękności zależy ich trudność? Właściwie są bardzo łatwe, ale też strasznie sympatyczne. Szczególnie mój ulubiony moment, kiedy nasz Weathley ląduje niepocieszony w kosmosie. Może siedział z naszą księżniczką nocy tam?

 

Necrodancer ze swojej krypty. Dobra, co jak co, ale to jest NAPRAWDĘ epicka walka z bossem. Nie mówiąc już o tym, że walczymy przy znakomitej muzyce. Jesteśmy Cadance i walczymy u boku swojego ojca z Necrodancerem. Najpierw musimy rozwalić scenę, by dostać się do złotej lutni, która to jako jedyna może go zranić, żadna inna broń nie jest w stanie. Problem jest taki, że mamy tylko jedne strzałki do sterowania, co znaczy, że nasz ojczulek porusza się tak samo jak my. W pomieszczeniu oczywiście są specjalne ściany, dzięki którym możemy odpowiednio "ułożyć" się z naszym tatusiem, by przycisnąć dwa przyciski jednocześnie i zniszczyć kawałek sceny. Nie no, kocham tę walkę ^^ Aż chyba sobie znów zagram.

Edytowano przez PervKapitan
czytelniejszy tekst
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Moim ulubionym bossem jest bez wątpienia Elder God z serii Legacy of Kain. Jest świetny jeśli chodzi o jego historię przewijającą się przez Soul Reaver 1 i 2 oraz zakończoną w Defiance. O ile wiem nie występował w Blood Omen żadnym, ale tych dwóch części nie skończyłem, więc nie mam pewności (nie pamiętam już czemu ich nie przeszedłem, zwłaszcza że Soul Reaver jest jedną z moich ulubionych gier od zawsze :) ).

Walka z nim to była natomiast najlepsza i najtrudniejsza walka w grach, jaką kiedykolwiek miałem przyjemność stoczyć. Dwie i pół godziny non stop powtarzania od nowa (dobrze to pamiętam, większość bossów w grach pobija się w kilka/kilkanaście minut); co 5-10 minut śmierć; ani myślałem przerwać. Pokonałbym go, choćbym miał walczyć z nim całą noc. Walka sama w sobie epicka, a pod koniec mógłbym z zamkniętymi oczyma unikać jego ciosów, pomijając ogniste pociski.

Jak ona wyglądała? Otóż, wielkie bydle przed tobą, pełne macek, i oko, które co jakiś czas jedynie dało się zranić, po tym jak ubiło się którąś mackę, o ile dobrze pamiętam. Im mniej życia, tym więcej macek próbowało cię zabić. Pod koniec zamiatał pole walki 4 mackami zdaje się, plus magiczne ognie. Najgorsze jednak było to, że z dwóch bohaterów, ten bardziej zwinny stał się mieczem, a walczyło się bardziej topornie poruszającą się postacią. Przynajmniej takie odnosiłem wrażenie w trakcie gry.

 

ElderGod.jpg

 

Ogólnie świat Nosgoth był bardzo klimatyczny, a fabuła zawiła i świetna moim zdaniem.

Edytowano przez Arkane Whisper
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...