Skocz do zawartości

Opowieść Literacka [One-shot] [Dark] [Philosophy]


Ylthin

Recommended Posts

Za regulaminem Konkursu Literackiego:

 Jednocześnie prace można publikować normalnie w dziale po zakończeniu konkursu ale przed ogłoszeniem wyników.

No zgadnijcie, kto żebra o atencję przed ogłoszeniem wyników:kappa:

***

Wklejka z postu konkursowego:

Pamiętam, jak w zeszłym roku pisałam "Lorda" ["A gdybym był Złym Lordem"; pratchettowska komedyjka fantasy, która z jakiegoś powodu zajęła 3. miejsce w Edycji Specjalnej Konkursu Literackiego "Come, my minions, rise for your master" - przyp. Ylth]: naskrobałam jakiś tam początek krótko po ogłoszeniu konkursu... a potem dokument leżał odłogiem na GDrive, dopóki nie obudziłam się jakoś na tydzień przed terminem końcowym i nie naklepałam całej reszty fika w kilka wieczorów i jedno popołudnie (dnia ostatniego, żeby było zabawniej).

Z tym opowiadaniem jest bardzo podobnie: pierwszą stronę wklepałam na początku sierpnia, a potem dostałam bardzo długiego ataku Chronicznego Ilfinizmu i nie napisałam choćby słowa... aż do wczoraj, kiedy to zrobiłam sobie trzy- albo czterogodzinny maraton pisania. Dziś miał miejsce ciąg dalszy...

...więc niniejszym oddaję ten oto stek bzdur podlany sosem z przeintelektualizowanego bełkotu i pseudo-elokwencji. Dzieci, nigdy nie piszcie po dwudziestej drugiej. Ani w kilkugodzinnych ciągach. Nie wtedy, gdy nie wolno wam korzystać z zewnętrznej korekty.

Opowieść Literacka

Tagi: [One-shot] [Dark*] [Philosophy]

Temat konkursowy: "It feels so good to be bad!"

Krótki opis: Dwoje niezwykłych rozmówców spotyka się, by przedyskutować kwestie wolnej woli (i nie tylko) w literaturze

Link: https://docs.google.com/document/d/18KE0jDVzbK4vjMBGxlp1jzjylDTNiHJGEDlyxlbdkeQ/edit

*) Tak jakby... nie jestem co do tego przekonana, ale żaden inny tag mi nie pasował. Nyeh.

***

 

Nie ukrywam - nie jest to w żadnym wypadku dobre opowiadanie. Ktoś może powiedzieć: ale Milfin, dla ciebie każde twoje opowiadanie jest złe (bo jest, nie umiem pisać, cicho mi tam), smutna prawda jest jednak taka, że to konkretne opko jest wyjątkowo paskudne. Przeintelektualizowane, bełkotliwe, przegadane do cna. Czystej wody popisówka z dodatkiem subtelnego jak spadające wam na głowę kowadło morału (?). Co gorsza, postać występująca w fiku...

Cóż. O "BP" nikt nie pamięta... jak to pamiętacie? Jak mówię, że nikt tego syfu nie pamięta, to nikt nie pamięta! W każdym razie od momentu zawieszenia prac przemyślałam nieco pomysł leżący u podstaw tamtego opowiadania, zmieniłam to i owo, dodałam trochę szczegółów tu i tam, namieszałam nieco w innych miejscach... ale nie napisałam choćby słowa. Nic. Ani trochę. Nowe "BP" nie powstało i nie powstaje. Czy powstanie w przyszłości? Cholera wie.

Ale do rzeczy.

Tak. W fanfiku występuje postać istotna dla fabuły nowego "BP" (starego zresztą też - po prostu zawiesiłam fika, zanim zdążyła zaistnieć). Tak, dostajecie tutaj bardzo chamskie spoilery na temat jej przeszłości i motywacji. Nie, żeby was to obchodziło - nie znacie tej postaci, nie jesteście związani z nią emocjonalnie, nie widzieliście, jak wpływa na losy innych i jak sama cierpi. Bez całego tego bagażu czytelniczego, bez zbudowanej w trakcie lektury emocjonalnej więzi z bohaterem cała ta wielka tragedia obchodzi was tyle, co zeszłoroczny śnieg (dlatego również ludzie wzruszają ramionami i sarkają na kolejne OC-sierotki... ale to temat na inną okazję). Nie znacie również kontekstu przytaczanych wydarzeń - kto, z kim, jak, kiedy, gdzie; poskąpiono wam wiedzy o tym, jak to wszystko oddziaływuje na zachowanie i osobowość postaci...

Tak, lubię "Makbeta". To już drugi raz, kiedy otwarcie cytuję ten dramat w swoich fanfikach (pierwszy raz był, o ironio, w "A gdybym..." właśnie). A poezja Staffa to jedna z niewielu dobrych rzeczy, jaką dała mi szkoła - i nie, nie zacytuję wam z pamięci "Kowala", ale przy odrobinie wysiłku rzucę jedną czy dwiema linijkami z "Deszczu jesiennego"... niekoniecznie poprawnie, ale kto by się tam przejmował.

Okładki nie robiłam. Obrazów Wielkich Mistrzów nie będę do posta wklejać, bo to by było świętokradztwo: zrównywać moje wypociny z prawdziwą sztuką. Zresztą treść fanfika jest wystarczająco pretensjonalna i wydumana sama w sobie, nie muszę tej pretensjonalności dalej podkreślać i udawadniać.

Współczuję ludziom, którzy z lektury tego syfu będą czerpać przyjemność.

Czemu to publikuję? Bo, jak uczy życie, moja opinia bywa skrajnie odmienna od opinii czytelników, blblbl krytyk i pisarz są z jednej parafii, ale różnych kościołów, Irwin pała, Dolcze mnie zabije. A, i potrzebuję od czasu do czasu solidnej zje*ki od ludzi. Bez tego wychodzę na rozwydrzoną smarkulę z wydumanymi problemami.

A teraz wybaczcie, ale być może pójdę i napiszę coś względnie zabawnego. Ewentualnie zawalę kolejny przyjemny fanfik, bo mam Ambicje i Artystyczno-Moralizujące Zacięcie i nie mogę po prostu napisać lekkiej, miłej w lekturze opowieści.

Edytowano przez Ylthin Maruda
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słowem wyjaśnienia - zamierzam w pierwszym rzędzie okazać moją całkowitą ignorancję wobec praw, którymi rządzą się tutejsze konkursy literackie oraz pucykowe fanfiki*.  Względem stwierdzenia autorki brzmiącego "BP" nikt nie pamięta... nie wykażę się nawet najsłabszą chęcią polemiki z powodu prozaicznego i wygodnego: nie mogę pamiętać czegoś, z czym nie miałem nigdy do czynienia. Nie mam zielonego pojęcia, czy to dobrze, czy źle, czy wzbogaciłoby to mój odbiór przeczytanego przed chwilą tekstu, czy raczej sprowadziło na manowce i przeciągnęło przez pole pełne rzepaku i drutów kolczastych. No, ale, że w spoilerze zostało to obficie poruszone, to czuję się w obowiązku wyjść na środek i na pytanie "czy ktoś wie, o co chodzi" dumnie krzyknąć "ja nie wiem". Zgodnie z najlepszymi nawykami nabytymi jeszcze za czasów szkoły podstawowej.

 

A teraz, skoro już udowodniłem, że jestem ostatnią osobą, która ma prawo cokolwiek tutaj pisać i udawać kompetentną, wytłumaczę, co ja tutaj w ogóle robię. Otóż od niepamiętnych czasów ćmy lgną do światła. Kończy się to zazwyczaj tym, że albo rozbijają się o szkło żarówki, albo wlatują wprost w ognisko i odkrywają, że są naprawdę podjarane tym, co przed chwilą zrobiły**. W ten sam sposób zadziałał na mnie tytuł i krótki opis tego fica. Mam taką (wrodzoną prawdopodobnie) wadę, która będzie mnie prawdopodobnie prześladować przez całe życie, a która sprawiła, że uważam poruszoną przez autorkę tematykę za zabawną. No i lubię Szekspira i miałem nadzieję, że w odwołaniu do Staffa będzie więcej Nietzschego (to właściwie tylko potwierdziło moją tezę, że Leśmian jedynym wielkim poetą Młodej Polski jest!). No, ale przejdźmy do rzeczy.

Pierwsze pytanie - znasz może Przypadek Harolda Cricka? Pomijając miliardy nikomu niepotrzebnych rozpraw naukowych to jedyne, w miarę przyswajalne źródło rozważań nad poruszonym w ficu problemem. Źródło dobre, przyjemnie łaskoczące mózg i dające naprawdę dużo przyjemności w czasie oglądania i materiału dla wyobraźni już po skonsumowaniu seansu. Daje mnóstwo inspiracji, bo nie wyczerpuje wszystkich wątków i pozwala na samodzielne gdybania i eksperymenty. Kwestia wolnej woli postaci literackich jest naprawdę fajnym, otwartym terenem do działania i zawiązanie akcji całego fanfika wokół tego zagadnienia zdecydowanie zyskało moją aprobatę i zachęciło do czytania. Osadzenie pisarza/pisarki w roli machiawelicznego antagonisty dążącego otwarcie do zagłady świata, obcego bożka, który nie dając nic i nie obiecując żadnego zbawienia sprowadza zagładę - to jest dobry motyw, wart dłuższego rozpisania.

Jednak jeśli chodzi o formę, będę wybredny. Napisałaś: stek bzdur podlany sosem z przeintelektualizowanego bełkotu i pseudo-elokwencji i właściwie mógłbym się pod tym jakiś czas temu podpisać, jednak zbyt wiele razy piłem piwo w filologiczno-filologicznym towarzystwie i doskonale wiem, dokąd zmierzają dyskusje, kiedy zbyt długo kisimy się we własnym sosie***. Dobrze też wiem jak cholernie ciężko jest rozmawiać o teorii literatury, gdyż, jak lubił podkreślać pewien wykładowca - czymże jest literatura? Nie zmienia to jednak faktu, że choć dla mnie jest to zrozumiałe i ma nawet w kilku miejscach sens, to całość jest na tyle poszatkowana i niejasna, że właściwie nie wiadomo, czy to już rozprawa, czy jeszcze fanfik. Przerost treści nad formą. Ot co.



*Mój jedyny popełniony w życiu fanfik, stworzony zresztą na drugą (bodajże) edycję tutejszego konkursu literackiego zdarzył się dawno temu i jest nieprawdą, złośliwym pomówieniem. Niech na zawsze przepadnie w czeluściach archiwum.
**Mam jakoś humor na żenujące żarty. Wiem, powinny być za to bany. +30% za głupotę, czy coś.
***Obawiam się, że po tym, jak brałem udział w niosącym się na pół pubu, głośnym odczytywaniu III części Dziadów, nie mam prawa do jakiejkolwiek krytyki.
 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, fanfika przeczytałem już chwilę po tym jak opublikowałaś temat, ale dopiero teraz mogę napisać komentarz - wińcie nowe forum i nie próbujcie mi wmówić, że jest w czymkolwiek lepsze :ming:.

Do rzeczy: moja decyzja o czytaniu była dosyć nagła i nieoczekiwana, co było nieco niefortunne, bowiem "filozoficzne rozkminy" to zdecydowanie nie moja broszka, więc co do treści mogę jedynie powiedzieć, że raczej nie zrozumiałem jej tak, jak powinienem, czyli inaczej niż miała to na myśli autorka. O ile w ogóle można mówić, że "zrozumiałem" :rainderp:. Natomiast z rzeczy, które mi się podobały to na pewno poruszany temat, bardzo ciekawa forma opowiadania, a raczej, hmm... pomysł na narrację? Powiedzmy po prostu, że sposób, w jaki treść została przedstawiona, o! No i uśmiechnąłem się przy fragmencie nawiązującym do "zła wcielonego", czyli pewnych trzech "dzieł", które nie powiem, żebym mile wspominał :P. Dokładnie ten fragment, który umieściłem w spoilerze.

– Dlaczego więc w teorii literatury mówimy o tragizmie wynikłym z wyborów postaci? – spytała tym samym figlarnym tonem. – O tym, że dzielny rycerz, choć poddany złym wpływom wiedźm i okrutnej żony, stał się upadłym władcą przez własne działania? Dlaczego tamten kupiec w gniewie oznajmia, że sam jeden, przez swoje czyny pomnożył odziedziczony po żonie majątek? Czemu młody, inteligentny ogier sięga po siekierę i zabija chciwą lichwiarkę...?

 

 

Generalnie, z racji na filozoficzną naturę tekstu, ciężko mi wydać werdykt w stylu podobało mi się/nie podobało mi się, ale na pewno w Konkursie zajmiesz wyższe miejsce ode mnie (bo o niższe trudno... ale komplement jest, nie...?). Powiem natomiast, a raczej napiszę (:D), że gdybyś kiedyś stworzyła jakiś fanfik typu akcja/przygodówka/walka/wybuchy, to możesz dać znać, bo czytało mi się Ciebie (znaczy Twój tekst, ale każdy raczej się domyślił, co miałem na myśli) całkiem szybko, sprawnie i wygodnie.

 

Pozdrawiam :lazyrainbow:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ever - Nie znam przytoczonego dzieła, ale postaram się wyszukać i zapoznać, dzięki za rekomendację. Za komentarz zresztą też. Dobra krytyka jest dobra, dobrej krytyki nigdy dość.

@Foley - Mam zaczęty jeden fanfik [Adventure]... zaczęty na zasadzie "napisałam z rozpędu pierwszy rozdział i cztery miesiące później obudziłam się, że fabuła jest do kitu". Całość jest chwilowo zawieszona i czeka, aż się ruszę i poprawię ten niefortunny początek... i wymyślę dobre rozwinięcie... i... eee... poddaję się, nie umiem w fabuły. W każdym razie, jeśli nie boisz się silnych inspiracji japońszczyzną i raczej średniawych scen akcji w małych ilościach, możesz wstukać w forumową szukajkę "Wolf Clawa Dziwaczna Przygoda" i zostawić jakiś komentarz. Może to mnie zmotywuje do pisania (nie zmotywuje, ale ćśśś).

Gdzieś na GDrive wala mi się również malutki kawałeczek innego fika - nosi roboczą nazwę "Into the plothole" i opiera się na zamyśle podobnym do tego z "Opowieści...", czyli "autorka wpada do świata swoich nienapisanych/nieukończonych fanfików i robi bigos z mózgu dręczonym przez siebie postaciom". Główna różnica jest taka, że "Into..." zawiera dużo mniej pseudo-filozoficznego gadania o niczym, za to dużo więcej komedii i przygody. No i ma (miało?) być wielorozdziałowcem, a nie sześciostronnicowym one-shotem pisanym o nieludzkich porach, co oznacza mniej więcej tyle, że cały ten pomysł z torturowaniem postaci przez autorów, wolną wolą w literaturze i konsekwencjami tego wszystkiego mógłby się przez tych -naście rozdziałów rozwinąć w zgrabny, jasny i przejrzysty wątek, zamiast tłamsić się gdzieś pomiędzy szpanem znajomością ładnych słówek i szpanem znajomością lektur z liceum.

Oczywiście nie napiszę ani rozdzialiku :kappa:

Tobie też dziękuję za komentarz... i żebyś się nie zdziwił z wynikami konkursu ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam zaczęty jeden fanfik [Adventure]... zaczęty na zasadzie "napisałam z rozpędu pierwszy rozdział i cztery miesiące później obudziłam się, że fabuła jest do kitu". Całość jest chwilowo zawieszona i czeka, aż się ruszę i poprawię ten niefortunny początek... i wymyślę dobre rozwinięcie... i... eee... poddaję się, nie umiem w fabuły.

Jakbym widział siebie :lol:.

 

W każdym razie, jeśli nie boisz się silnych inspiracji japońszczyzną i raczej średniawych scen akcji w małych ilościach, możesz wstukać w forumową szukajkę "Wolf Clawa Dziwaczna Przygoda" i zostawić jakiś komentarz.

Ta japońszczyzna strasznie mnie odstrasza...

 

czyli "autorka wpada do świata swoich nienapisanych/nieukończonych fanfików i robi bigos z mózgu dręczonym przez siebie postaciom".

Lubię tego typu motywy od czasu jak czytałem tego fanfika :lol:, więc czymś takim raczej bym nie pogardził. Szczególnie, że obecnie mimo wieeelu poszukiwań bardzo ciężko jest znaleźć jakiegoś fanfika do czytnięcia, który wpasowałby się w mój gust... Bieda z nędzą na tym forum! :flutterbitch:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jako miłośnik myślenia i myślicielstwa wszelakiego, gdy tylko zobaczyłem tag [Philosophy] jarzący się obok tytułu tegoż dzieła, poczułem nagłe pożądanie skierowane w jego kierunku. Po skonsumowaniu dzieła, mam subtelne odczucie, że mimo niemal infinitezymalnej długości dzieła, przerost formy nad treścią wali po oczach jak stuwatowy laser. Jednak jakimś cudem kolor ów lasera bardzo mi się podoba - jest przekombinowany, tragicznie trudny w odbiorze i ociekający entropią jak przegrzany kociołek Panoramixa. Lubię. Jednak fakt, że coś mi się podoba z tych powodów, nie wróży nic dobrego. Zazwyczaj inni ludzie takich rzeczy nie lubią. Smutne.

Ogółem temat - całkiem ciekawy swoją drogą - został rozwinięty jak fabrycznie zapakowana rolka papieru toaletowego. Czyli wcale. Szkoda, napisanie więcej znacząco podniosłoby wartość dzieła. Tak przynajmniej mi się wydaje.

btw mam trochę dziwne pytanie: Czy humaniści rozumieją filozofię tak, jak to zostało opisane w ficu?

Edytowano przez Mordoklapow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

[Poniższy komentarz jest kopią komentarza z piątku, Durny telefon mi go wciął, a potem nie miałem trzech godzin wolnego czasu z rzędu na wklepanie go na nowo na tej wnerwiającej ekranowej klawiaturze, więc wpisuję go na nowo po uzyskaniu dostępu do pełnoprawnej klawiatury w domu.]

Tak się składa, że wstałem dziś w wyjątkowo dobrym nastroju. Nie zepsuła mi go pobudka o 4:30, ponieważ radiobudzik zrobił mi miłą niespodziankę, witając mnie dźwiękami piosenki Walking in Memphis. Poprawiła go jeszcze przejażdżka do dworca świeżo przywróconą na stałą trasę linią 0, a jakby tego było mało, kierowca autobusu do Warszawy wybrał trasę przez obwodnicę autostradową, czemu zawdzięczam niezapomniany widok na Jaz Rędzin spowity kłębami porannej, nadrzecznej mgły, rozświetlonej na różowo pierwszymi promieniami wschodzącego słońca (ktoś powinien to namalować, serio).

Pomyślałem więc: dlaczego nie skorzystać z tego nastroju i nie skomentować jakiegoś fanfika? Najlepiej napisanego przez autorkę, którą miałem szczęście spotkać na Twilightmeecie i z którą do tej pory żałuję, że nie zamieniłem więcej słów...

• • •

Przyznaję się bez bicia, że ten komentarz odkładałem od jakiegoś czasu. Największy problem z tego rodzaju dziełami jak powyższe jest taki, że są bardzo mocno subiektywne i co autor, to wizja, więc w trakcie lektury myślałem główne o tym, jak ja bym to rozegrał (mimo tego, że już coś podobnego zrobiłem w końcówce EqueTripa). Musiałem więc poważnie przemyśleć temat, zanim cokolwiek napisałem.

Mamy więc awatara autorki i bohatera jednego z jej dzieł, sprawiającego wrażenie cokolwiek przybitego. Nie dziwię się - wyobraźcie sobie, że dowiadujecie się, że was samych i cały otaczający świat stworzyła nie natura albo jakaś istota wyższa, a zwykły śmiertelnik, któremu też zdarza się popełniać błędy, wtórnie racjonalizować emocje, być małostkowym czy też zwyczajnie chrzanić głupoty. (Mamy sygnały, że on jest taki z natury, ale nawet jakby nie był, to bym mu się nie dziwił). Dyskutują o tym, czy w ogóle można mówić o czymś takim jak wolna wola postaci literackich i na czym ona właściwie polega.

Całość jest napisana w zgrabny i przyjemny sposób - styl Ylthin jest ten sam co zwykle, bardzo sympatyczny i przystępny, co sprawia, że wcale mi się tego ciężko nie czytało, wręcz przeciwnie.

A co do samej dyskusji, zgodzę się z przedpiścą - temat jest rozwinięty jak zapakowana rolka papieru toaletowego. Gdy kończy się wyzłośliwianie na polski system szkolny (zresztą bardzo bliskie memu sercu), bohater dość szybko zamienia swoją stronę dyskusji w festiwal swoich prywatnych pretensji wobec autorki, a sam temat jest zdecydowanie za mało drążony. W zasadzie konkluzją jest stwierdzenie, że postaci i światy fikcyjne są fikcyjne. A można byłoby się odnieść np. do faktu, że pisarz, który nie szanuje charakteru swoich postaci, jest po prostu kiepskim pisarzem...

Ale plus za „bezwartościowe nawiązanie do popkultury”. Nieszczególnie przepadam za Depeszami, ale ten teledysk lubię (znacznie bardziej od tego z biurowcem do tego samego utworu).

Ogólnie? Nie nazwałbym tego fanfikiem złym - warsztatowo jest niezły. Ale temat mógłby być bardziej rozwinięty. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy fanfik, o którym nie można powiedzieć, że rozbija czwartą ścianę, bo i żadnej czwartej ściany tutaj nie ma. Jeszcze to użycie nicków znanych mi osób... Wesoła sprawa, niezłe i całkiem sympatyczne dzieło, moim zdaniem naprawdę udane, a i to przegadanie jest jego urokiem.

 

Nie komentuję poprawności, bo i po co, było na konkurs, błędów nie widziałem, półpauzy są. Tyle.

 

 

Styl... Tu jest interesująco, naprawdę. Czytałem Twoją "Butelkę Cydru", czytałem też teraz "Opowieść Literacką"... Jest ok, naprawdę. Ładnie składasz zdania, mało co okazuje się naprawdę niepotrzebnie jest sensownie i jasno, ale nie łopatologicznie, jak dla mnie stoisz już ponad większością znanych mi amatorów. I fakt, zdarzają się zdania, które brzmią zbyt pompatycznie lub mrocznie, do tego stopnia, że burzą klimat, zamiast go budować, jednak cytując Bogusława Łęcinę "Może nie robimy najlepiej, ale kto robi dobrze?" Jak dla mnie masz być z czego dumna w tym akurat aspekcie.

 

Bawią mnie wszechobecne odniesienia do matury z polskiego. W ogóle do polskiego w liceum. Nieskromnie przyznam, że skończyłem ten zepsuty współczesnym programem przedmiot z oceną celującą, będąc w mat-fizie. Ujęła mnie atmosfera analizy literackiej szkoły średniej, choć i cytaty mi się podobały. Byłem, potwierdzam, wszyscy mają głęboko w dupie zdanie uczniów na dane tematy, są klucze, są wielcy literaci, są tworzący klucze i filtrujący wielkich literatów, a wam szczyle nic do tego! Wiele razy zastanawiałem się, czy to jakiś spisek, czy po prostu wypadkowa głupoty wielu ludzi u góry, co jedno to gorsze. Bo kształtowanie erudycji młodego człowieka to nie wlewanie masy do formy, tylko wręcz przeciwnie, rozwijanie wyobraźni na świat, pozwalanie mu na inspiracje, wskazywanie, co powinien czytać, a nie jak powinien to rozumieć. A tak w liceum nie ma czasu na zwykłe gadanie, co się komu podoba, bo trzeba zapieprzać z programem. Mądre.

 

Swoją drogą, po lekturze można dojść do wniosku, że Twoja dusza jest czarna jak spód patelni w mieszkaniu Scyfera. Miło się słucha uników, dobrze skonstruowanych dialogów o woli i literaturze, tylko kurcze, ten wszechobecny pesymizm... To bardzo osobisty zarzut, bo ja zwyczajnie nie lubię tego ciągłego zepsucia i ciągłego zmartwienia, więc możesz go puścić mimo uszu, jeśli chcesz.

 

Tak, ten fik jest przegadany. Tak, taki miał być. Tak, to jest jego urok. A mnie się całkiem podobał. Zasłużona nagroda.

 

Pozdrawiam najcieplej!

 

PS: Ta część będzie dłuższa od reszty, bo jest kierowana bezpośrednio do Ciebie, Ylthin. Nie powiem "weź Ty się ogarnij", bo równie dobrze mógłbym rzucić inny banał  jak "inni mają gorzej" lub "spokojnie, przecież wszystko się ułoży". Mimo wszystko ciężko jest wymyślić jakiś krótki, twórczy przekaz do kogoś, by jednocześnie nie popaść w kicz. Ja jednak wierzę w swoje możliwości i spróbuję. Przede wszystkim – pilnuj stawianych sobie wymagań. Nie mówię, że nie masz ich sobie stawiać wcale, bo masz i to spore, gdyż jesteś je w stanie zrealizować. Jednak w przesadę też nie można popadać. Ziemkiewicz porównał kiedyś pisanie do gry na skrzypcach, trawestując jeden cytat: "Czy można się nauczyć gry na skrzypcach? Nie można, trzeba!" Tak samo pisanie trzeba wytrenować, styl, budowanie fabuły, kreacje bohaterów, wszystko to wymaga nakładów nie tylko pracy, ale i namysłu i czasu.

Nie poniżaj się też sama, bo po prostu szkoda. Wiem, że lubisz konstruktywną krytykę, jednak Twoja postawa dawno wymknęła się rozsądkowi. Zupełnie jakbyś oczekiwała ciągłej kary od innych, reprymendy, napomnienia, kąśliwej uwagi. A jeśli takich nie ma, to sama sobie takie rzucasz. Tak samo wartościową cechą twórcy, jak przyjmowanie krytyki, jest szacunek dla samego siebie i pogodzenie się z samym sobą. Owszem, trzeba być swoim krytykiem, ale nie swoim katem.

Smutne, że "Ylthinienie" (tak, powstał taki neologizm) kojarzy się z ciągłym narzekaniem i sypaniem głowy popiołem, gdy powinno się raczej kojarzyć z bronieniem dobrej i jednocześnie coraz lepszej literatury. Choć wiele razy było mi nie po drodze z Twoimi komentarzami lub opiniami, to jednak nie chcę, bym z naszej dwójki był jedyną szanującą Cię osobą.

Trzymaj się i pisz!

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

"Żądany plik został usunięty." 

Czy autor specjalnie usunął fica z dysku google?

Fanfik był zapisany u mnie zakładkach "Do przeczytania". Wisiał tam tak z rok, aż nadszedł czas, bym go nareszcie przejrzał...

+Ylthin Maruda Mógłbyś zaktualizować link? 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety plik przypadkiem poleciał i nie mam możliwości odzyskania go. Podobny los spotkał kilka innych fików - zamiast do dyskowego Kosza poleciały w niebyt. Jeśli ktoś zachował kopię pliku, może ją wrzucić na swój Dysk i podpiąć link w temacie.

 

PS. Nie było czego przeglądać, szczerze powiedziawszy.

Edytowano przez Ylthin Maruda
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...
×
×
  • Utwórz nowe...