Skocz do zawartości

Po prostu [Oneshot] [Slice of life] [History]


Cygnus

Recommended Posts

Dawno ode mnie nic nie było, to będzie. Zobaczycie o czym to jest, nie zamierzam wam spoilować.

PO PROSTU

NOTKA: fik został poddany prowizorycznym oględzinom wstępnym, dlatego proszę autora nie zjadać, jeśli coś znajdziecie. Wystarczy po prostu skomentować odpowiednio, macie takie prawa. :3

Edytowano przez Cygim Łabędziowitz
Zapomniałem napisać, że są tam opcjonalne bluzgi, bode nie manuj.
  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem przy szklance gorącej herbaty. Podoba mi sie ten fan fic. Jedyne do czego moge się "przyczepić" to początek. Zdecydowanie za dużo informacji. Spokojnie mógłbyś to bardziej rozwinąć. No i oczywiście nawiązanie do histori to wielki plus. Są opisy, wszystko się układa w całość, jest dobrze. Nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy. Fajny masz styl pisania, podoba mi się :aj5:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałem wprowadzić czytelnika w telegraficznym (tak, to jest telegraficzny) skrócie w mentalność epoki, społeczeństwa i świata. Jestem zwolennikiem poglądu, że historia to nie jest garść punktów na osi czasu, tylko jeden wielki wielowątkowy ciąg przyczynowo-skutkowy, który zacznie i skończy się wraz z czasem.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak mówiłem już przy prereadingu - nieco nazbyt skondensowana forma jak na mój gust.

Z drugiej strony jednak opowiadanie czyta się całkiem przyjemnie - miło spojrzeć na czasy upadku muru, tym bardziej że germanizacja postaci wypadła bardzo fajnie.

Warto przeczytać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu dobry tekst.

Podoba mi się sposób w jaki wykorzystałeś wcale nie tak odległą historię. Udało Ci się ją odpowiednio zaadaptować, starając się, żeby nie przesadzić, a zarazem nie pójść po łepkach. Co ciekawe, mimo iż wiedziałem, jaki będzie ciąg wydarzeń, to i tak z chęcią czytałem wersję podaną przez autora.

Jedyne o co mogę się doczepić, to że na samym końcu nadużyłeś „Po prostu”.  Moim skromnym zdaniem za bardzo starałeś się narzucić końcową myśl, przez co tekst stracił możliwość pobudzania czytelnika do nieco bardziej intensywnej pracy szarymi komórkami i mogło to nieco zniechęcać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po prostu dobry tekst.

Podoba mi się sposób w jaki wykorzystałeś wcale nie tak odległą historię. Udało Ci się ją odpowiednio zaadaptować, starając się, żeby nie przesadzić, a zarazem nie pójść po łepkach. Co ciekawe, mimo iż wiedziałem, jaki będzie ciąg wydarzeń, to i tak z chęcią czytałem wersję podaną przez autora.

Jedyne o co mogę się doczepić, to że na samym końcu nadużyłeś „Po prostu”.  Moim skromnym zdaniem za bardzo starałeś się narzucić końcową myśl, przez co tekst stracił możliwość pobudzania czytelnika do nieco bardziej intensywnej pracy szarymi komórkami i mogło to nieco zniechęcać.

Według mnie to "po prostu" to zwykla stylizacja. Pokazuje zwykłość a zarazem niezwykłość tych wydarzeń. Taki zabieg pasuje to charakteru tego tekstu przecież kiedyś dla ludzi niezwyle było to co dla nas jest teraz oczywiste i normalne. 

Edytowano przez mac
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej się z tobą zgodzę mac. Sam uważam, że „po prostu” spełnia taką funkcję jak napisałeś. Moja wypowiedź miała jedynie pokazać, że wcześniej zacytowany zwrot mógł zostać wykorzystany trochę za często, a tym samym powodować poczucie narzucenia  interpretacji, pozbawiając tym samym odbiorcę subiektywnej oceny (przynajmniej tak było w moim przypadku). Śmiem również twierdzić , że zawsze można, a nawet powinno się  dyskutować na każdy temat. Również w tym wypadku należało by zadać sobie pytanie, czy faktycznie, dla tamtych osób, te proste czynności były takie zwyczajne, a może jednak były czymś więcej?

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 years later...

Zachwycony „Krystalliną Autokratorias”, postanowiłem rzucić okiem na pozostałe dzieła autora. Rzut monetą wskazał, że jako pierwsze pójdzie pod lupę „Po prostu”, opatrzone tagiem [History], co z miejsca narobiło mi nadziei na coś podobnego, ale osadzonego w innych realiach, może napisanego według innej konwencji. I nie zawiodłem się :D

 

Opowiadanie dobrze łączy w sobie formę pamiętnika ze zwykłą, pierwszoosobową narracją, akcja zaś osadzona została na końcu okresu zimnowojennego, jak można z łatwością wyczytać, był to chłodny listopad 1991. Z zapisków osoby mówiącej otrzymujemy porcję historii, co rozszerza akcję na okres dwudziestolecia międzywojennego, wojnę, a także okres już po niej. No, może „akcja” nie jest tutaj na miejscu, zważywszy na fakt, że wówczas protagonisty nie było jeszcze na świecie, ale wiecie, o co chodzi ;) Jako dwudziestopięcioletni kucyk, za pośrednictwem swojego pamiętnika, opowiada nam o tym jak do władzy w Germaneigh dochodził Süß Sprecher, co w końcu doprowadziło do wojny, a następnie upadku i podziału terytorium tego kraju, na Republikę Federalna Germaneigh i Germaneighską Republikę Demokratyczną. Podział wśród społeczeństwa to jedno, lecz z Hoovietami na wschodzie i Equestriańczykami za oceanem, nikt nie mógł być pewien jutra. Dlaczego? Przez widmo apokalipsy. Kolejnej wojny, tym razem już na megaczary.

 

Sattel Steigbügel dorastał w czasach zimnej wojny. Jest on naszym przewodnikiem po historii, która doprowadziła do takiej, a nie innej sytuacji, a także protagonistą, z którego perspektywy poczujemy wiatr przemian. Opowiadanie ma wręcz niepowtarzalny klimat i to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, imponuje styl, w jakim autor przekonwertował prawdziwą historię, czego takim pierwszym z brzegu przykładem są nazwy własne, nazwiska, czy to, w jakiej roli obsadzona została Equestria tudzież zaimplementowanie w fanfiku megaczarów. Dzięki temu nie dość, że daje się to kupić jako kucykowe realia, to jednocześnie historia wydaje się tak wiernie na nie przeniesiona, że nic a nic nie straciła swojego autentyzmu. Innym przykładem może być nakreślenie różnic, jakie występowały między wschodem a zachodem. Opowieść ta, głównie przez narrację pierwszoosobową z miejsca nabiera osobistego wymiaru, czuć, że nadchodzi przełom, że bohater uczestniczy w czymś wielkim, że staje się świadkiem historii. Dlatego też scena, w której staje na murze, TYM murze, jest nie tylko satysfakcjonująca, ale i w jakimś sensie sentymentalna. Niemalże samemu chciałoby się znaleźć w samym sercu tamtych wydarzeń i posmakować zmian z pierwszej ręki.

 

Opowiadanie jest dosyć krótkie, lecz napisane w wyczerpujący sposób. Nie uświadczymy tu żadnych niedosytów czy braków, wręcz przeciwnie, dzięki tak dobranej formie jest wrażenie wciąż trwającej historii, a także żyjącego świata, który ma za sobą trudne doświadczenia, ale także i przyszłość. Zakończenie w mojej opinii zostało bardzo dobrze zrealizowane. W ogóle, sam tytuł opowiadania wydaje się wręcz enigmatyczny, ale po zapoznaniu się z fanfikiem czytelnik rozumie już dlaczego był to idealny wręcz tytuł. To nawet wynika z treści – chociaż po przybyciu na miejsce strażnik twierdzi co innego, wieść o tym, że już można przemieszczać się między republikami spada na głównego bohatera – i na nas – nagle, tak po prostu właśnie. A kiedy informacja ta okazuje się prawdziwa, reszta przychodzi sama. Może nie niczym kula śniegowa, ale jak fala. Fala przemian. Ponieważ dzieję się to nagle, tak po prostu, w związku z tym na końcu czytelnika trzyma się wrażenie wolności, że coś się skończyło, że coś już można robić i nie trzeba się tego obawiać. I to mnie się strasznie spodobało :D

 

A powracając na moment do Sattela, muszę przyznać, że jest to całkiem ciekawa postać, napisania niuansami (np. to, że lubi frytki z keczupem), ale w taki sposób, że dobrze się o nim czyta. Myślę, że duże znaczenie mają tutaj dialogi. W mojej ocenie wyszły bardzo naturalnie i wiarygodnie. W ogóle, w pamięci zapada scenka, w której podaje dalej matce informacje od samego Koninskiego, po czym pędzi na zewnątrz. Podobnie jak te armatki wodne, alkohol, ten mur, który zaraz runie...

 

OK, zaraz dostaniemy cukrzycy, a tymczasem jest pewna rzecz, która w opowiadaniu zgrzyta i której niestety nie da się nie zauważyć. Dotyczy ona formy. Spokojnie, jeśli chodzi o styl wypowiedzi, szyk zdań, ogólne brzmienie poszczególnych fragmentów, to pod tym względem nadal jest bardzo dobrze, co prawda nie tak elegancko, a momentami wzniośle, co przy okazji „Krystalliny”, ale ma to sens, w końcu osobą mówiącą jest dwudziestopięcioletni koleś, urodzony w 1966 roku, a więc całkiem blisko naszych czasów ;) Formatowanie od pewnego momentu gubi akapity. Jakby tego było mało, przy dialogach pojawiają się dywizy zamiast półpauz. W ogóle, te wcięcia po dywizach chyba nie powinny tak wyglądać. Przez to zapis dialogowy rzuca się w oczy i odwraca uwagę od treści. Dziwne, że tak wyszło, skoro w końcówce mamy wytłuszczony tytuł opowiadania, służący za słowa kluczowe, jak się domyślam... Zatem opcje formatowania były używane. Dziwna sprawa.

 

No, ale tak czy owak, jest to świetne opowiadanie, które śmiało polecam każdemu. Nie jest zbyt długie, ale treściwe i satysfakcjonujące, doskonale ponyfikuje poszczególne rzeczy zaczerpnięte z historii współczesnej, oferując przy tym znakomity klimat i szczerze mówiąc nie wiem dlaczego nie cieszy się większą popularnością. Świat oszalał, czy co?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...