Skocz do zawartości

Popioły Equestrii [NZ] [Sad] [Violence] [Crossover] [Adventure]


Recommended Posts

Rozdział przeczytałam wczoraj, jednak dopiero teraz mam siły by go skomentować. Co tutaj mamy? Typhoon jest gnojem, Goldenrod ma problemy, Sunny jeszcze większe, a Lightning Dust udowadnia że nie umie dowodzić. Czyli generalnie dzieje się całkiem sporo. Szczególnie zaintrygowała mnie działalność Typhoona, który jest postacią, której życzę długiej i bolesnej śmierci (co nie zmienia faktu, że został super wykreowany.

 

Z opisami dalej nie jest do końca dobrze, głównie przez różnego rodzaju błędy. Gdyby nie sesja, to bym Ci trochę pospamowała komentarzami w google docsie.

 

Nocne wiwerny nie istnieją, prawda? I ciekawe co stało się w gospodzie...

 

Z niecierpliwością czekam na więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu Cahan napisał:

 Gdyby nie sesja, to bym Ci trochę pospamowała komentarzami w google docsie.

Ufam, że znajdziesz trochę czasu, nie teraz to w przyszłości :).

 

godzinę temu Cahan napisał:

 I ciekawe co stało się w gospodzie...

Na to pytanie odpowiedź pojawi się już niedługo...

 

No i oczywiście dziękuję za komentarz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozdział pierwszy przeczytany - czas na początkowe wrażenia.

 

Fanfik mi polecano jako coś bardzo dobrego. Jeżeli chodzi o treść, to muszę przyznać iż zapowiada się pysznie - jestem fanem opowiadań wojennych, a tu na dodatek zostało nam zaserwowane uproszczone, ale zawsze, ordere de battalie - wielki plus. Pierwsze jedenaście stron przybliża nam również sylwetki bohaterów - jestem ciekaw ilu z nich pożyje dłużej niż jeden, góra dwa rozdziały.

 

Rys fabularny jest również zachęcający - co prawda na razie nie dowiedziałem się niczego konkretnego, ale samo wprowadzenie wzbudza ciekawość i nieuchronne pytania o dalsze losy tego świata. Brak zastrzeżeń.

 

Natomiast nie mogę pominąć formy, która może i powinna być lepsza. Znalazłem sporo powtórzeń, nieprawidłowo użytych sformułowań i zwykłych błędów stylistycznych. Nie mówię, iż jest tragicznie, ale było ich wystarczająco dużo, bym na tych jedenastu stronach zawarł dobrych kilkanaście komentarzy. Największym zgrzytem było zwracanie się do Ceśki i Lulu per "księżniczki" - tu aż wzywałem interwencji Cthulhu Miłosiernego.

 

Podsumowując całość, opowiadanie mi się podoba, jestem ciekaw dalszych losów bohaterów i tylko doradzałbym większe przykładanie się do formy. Póki co jest dobrze, a z tego co widzę to może być fantastycznie.

 

Dalsze komentarze po dalszych rozdziałach.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu Dolar84 napisał:

 

Natomiast nie mogę pominąć formy, która może i powinna być lepsza. Znalazłem sporo powtórzeń, nieprawidłowo użytych sformułowań i zwykłych błędów stylistycznych. Nie mówię, iż jest tragicznie, ale było ich wystarczająco dużo, bym na tych jedenastu stronach zawarł dobrych kilkanaście komentarzy. Największym zgrzytem było zwracanie się do Ceśki i Lulu per "księżniczki" - tu aż wzywałem interwencji Cthulhu Miłosiernego.

 

Prawda. Swoją drogą sam widząc twoje komentarze łapałem się za głowę, jakim cudem mogłem wypisywać taki rzeczy jak wspomniane przez ciebie tytułowanie władczyń "księżniczki". Teraz dużo bardziej zwracam na to uwagę, także mam nadzieję, że tego typu kwiatków więcej nie uświadczysz.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja muszę powiedzieć, że wreszcie nadrobiłem zaległy rozdział i była to bardzo przyjemna lektura. Wiesz, co mi się najbardziej u Ciebie podoba? Że nie bierzesz jednej strony w konflikcie rasowym. Wszyscy są dobrzy i wszyscy są źli. Można kogoś lubić i nienawidzić, ale nie nigdy nie zdarzyła się sytuacja, żeby jednoróg, pegaz czy ziemniak był specjalnie traktowany. A to, jak bohaterowie postrzegają siebie nawzajem to inna sprawa.

 

A sam rozdział... Dużo o Goldenrod i Typhoonie. O ile o tej pierwszej wiele nie powiem, rozwija się i to w bardzo przyjemny sposób, wzbudza sympatię. Equinox... Powiem tyle, że jestem ciekaw ich dalszych losów. Zaś co do tego drugiego... Typhoon jest zdecydowanie czarnym charakterem. Wzbudza niesłychaną niechęć, co znaczy, że Ci wyszedł. Zaraz też znajdą się ludzie, którzy zaczną opowiadać, jak wspaniała to postać, jaki jest głęboki etc. Znam już takie przypadki. Niemniej, gratuluję Ci znakomicie wykreowanego antagonisty. 

 

Ah, no i Lighting Contrail... Zrobiło mi się jej niezmiernie przykro, będę jej kibicował do samego końca. Fanfika lub jej. 

26.01.2016 at 21:31 Cahan napisał:

Szczególnie zaintrygowała mnie działalność Typhoona, który jest postacią, której życzę długiej i bolesnej śmierci

Czyli to prawda, co mówią. "Kobieta zmienną jest".

 

A! No i przewidziałem przyszłość!

Spoiler

"Była, lub raczej uchodziła za jedną z najbardziej przyjaznych legionistów w całej 2 Armii." Od razu, kiedy to zobaczyłem, wiedziałem, że prędzej czy później spotka ją coś złego. W sumie to już schemat: sympatyczna klacz zostaje niesłusznie sponiewierana/zabita mimo braku winy, by wzbudzić w czytelniku większe emocje. Dobrze Ci wyszło. Ale co do powyższego zdania... Sam nie wiem, brzmi jak wyrok śmierci. Powtórzę: oczywistym dla mnie było od początku, że zginie... No właśnie, ciekawe jak to będzie. Czy wyjdzie z tego cało? Może zobaczymy jej egzekucję, albo kolejny rozdział rozpocznie się post factum?

 

Czekam na kolejny rozdział, życzę dużo weny!

 

Pozdrawiam

Słowo i Poezja

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugi rozdział za mną.

 

I ponownie krótko - tym razem zostaliśmy uraczeni solidną bitwą. Dobrze opisaną bitwą - czytało się z przyjemnością. Jednocześnie chwalę za formę - w porównaniu z pierwszym rozdziałem jest o wiele lepiej, znalazłem zdecydowanie mniej błędów (najpowszechniejsze były nadal powtórzenia).

 

Formacje oparte na rzymskich... pasowały mi. W końcu jeżeli zakosić od kogoś taktykę (jak to robili rzymianie, co mi jakiś czas temu uświadomiono) to najlepiej robić to od najlepszych. Opisy poszczególnych starć są dynamiczne, szybkie i odpowiednio krwawe, choć nie na tyle by doprosić się o tag [gore]. Podobało mi się również to, iż ginęły nie tylko anonimowe postacie - bitwa nabrała przez to... może nie tyle nabrała, ile stała się bliższa czytelnikowi.

 

Podsumowując - dużo lepiej, zainteresowanie wzrasta, będę czytał i komentował dalej.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Uwaga na gromadki spoilerów!

 

Popioły Equestrii wybrałem sobie jako lekturę wczasową czytaną w przerwach kiedy nie było mnie na szlaku. Sam nie wiem co kierowało moim wyborem, gdyż nie zapoznałem się wcześniej z powyższymi komentarzami i nie mogłem sobie wyrobić żadnych oczekiwań. Sądzę, że zwyczajnie wzięła mnie ochota by zobaczyć co takiego umie zaprezentować początkujący pisarz – w końcu takowi najbardziej opinii potrzebują.

 

Obawiam się jednak, że moje zdanie może nie przypaść niektórym do gustu.

 

Tak więc, opis fanfika obiecuje ukazanie Equestrii  jako kraju spustoszonego wojną a on sam otwiera się sceną batalii pomiędzy kucami wiernymi a niewiernymi władzy królewskich sióstr. Podkreślę tutaj, że kompletnie nie znam się na opowiadaniach wojennych, lecz to nie zmienia faktu, że początkowa bitwa zdała mi się marnym początkiem. Na dzień dobry otrzymałem niemałą grupę bohaterów, których najzwyczajniej nie było czasu poznać w stopniu, który pozwoliłby rozpoznać ich w trakcie dość dynamicznie opisanej walki. Sama walka jest zresztą aż nazbyt dynamiczna. Osobiście miałem miejscami problemy zrozumieć co to się wyprawia i nie raz nie umiałem sobie wyobrazić konkretnego bohatera w konkretnej scenie. Nawet kiedy ginął ktoś nie anonimowy, spłynęło to po mnie jak po kaczce i nie wywołało żadnych emocji. Umierająca postać zwyczajnie nie wzbudziła jeszcze takiej sympatii czy innego rodzaju emocji aby móc jej współczuć lub cieszyć się że wreszcie zeszła. Podobnie było w momencie, w którym Goldenrod zostaje postawiona przed właściwie samobójczym zadaniem – nie znałem jej, nie lubiłem ani nie nienawidziłem. To co ją spotkało było mi przez to obojętne.

 

Spory wpływ na takie odczucie miała wspomniana już przeze mnie niemała grupa bohaterów, którzy zostali przedstawieni wszyscy naraz. Moim zdaniem nieciekawie wpłynęło to na całość, zwłaszcza w chaosie bitwy. Walka na początku historii nie jest zresztą niczym nowatorskim. To taki „bum” mający przykuć pierwszą uwagę, lecz w Popiołach Equestrii nie jest ona wcale wstępem. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że wstępu w ogóle tutaj nie ma a czytelnik jest od razu rzucany w wir wydarzeń. Dostrzegam tutaj chęć dokładniejszego opisania batalii, która to powinna znaleźć się w nieco dalszej części historii. Takie detale na samym wstępie są moim zdaniem kiepskim posunięciem, gdyż, jak już mówiłem, utrudniają jeszcze bardziej zapoznanie się z nowymi postaciami.

 

Prawdę powiedziawszy to co o nich zapamiętałem to zdumiewający brak dyscypliny i odrobinę niewiarygodne charaktery. No bo co to ma być, że dowódcy wojskowi żrą się ze sobą jak kocury a nawet się z tym nie kryją? Powtarzam – nie znam praw rządzących historiami wojennymi ale na mój chłopski rozum wojsko mające na czele takich drani zwyczajnie nie ma prawa dobrze funkcjonować. Niby dlaczego prosty żołnierz ma walczyć bok w bok z kolegą pod cudzym dowództwem jeśli ich dwaj wodzowie jawnie sobą gardzą? I co to za dowódca, który każe robić sobie nowe meble podczas gdy prości żołnierze nie mają drewna na opał? Ryba psuje się przecież od głowy i stąd mamy prostą drogę do konfliktów na niższych szczeblach. Gdzie tu dyscyplina, porządek, jakieś naczelne dowództwo świecące przykładem?

 

Prawda, są księżniczki, a ich pojawienie się na początku trzeciego rozdziału uważam za jedną z ciekawszych i powiedziałbym nawet, że to od niej powinien zacząć się cały fanfik. Podoba mi się takie planowanie kampanii oraz to, że Luna jest bardziej zdecydowana jeśli chodzi o działania wojenne. Celestia także potrafi pokazać, że należy się z nią liczyć, lecz jedna scena nie ratuje całości, zaś pojawiająca się później rozmowa sióstr dotycząca szpiegowania własnych poddanych to dla mnie jakaś pomyłka. Czytając o dziwnych snach nawiedzających Sandstorma spodziewałem się jakiejś choćby małej intrygi, może ingerencji przeciwnika, a otrzymałem raz dwa rozwiązaną sprawę, z której księżniczki stroją sobie żarty. Poza tym jak to się dzieje, że skoro siostry już szpiegują swoich podwładnych, robią to z tak słabo zorganizowanym planem? Na pewno powinny mieć bardziej konkretne powody by tak czynić oraz bardziej rozwinięte zamiary. Czemu, decydując się na tak radykalne kroki, boją się wymierzać kary? Rozumiem wyjaśnienie że mogą mieć problemy „kadrowe” ale czyż w czasie wojny nie lepszy lojalny głupiec niż nielojalny geniusz? Ponownie nie widzę tutaj dyscypliny ani porządku, który pozwoliłby wygrać dłuższą kampanię.

 

To czego tutaj nie widzę to również sens całej tej wojny. Niby są tutaj jakieś informacje o rasizmie i nierównościach społecznych ale jest tego zdecydowanie za mało. Fanfik ma już ponad sto stron a wciąż prawie nic nie wiadomo o racjach rebeliantów. Za co oni właściwie walczą? Czego chcą? Czy wcześniejsze działania pokojowe szlag trafił tak łatwo że wystarczyła śmierć  potencjalnego reprezentanta na dworze? Jaki związek ma z tym wszystkim Starlight Glimmer? (bardzo ciekawy motyw!). Mam po prostu wrażenie, że jest to wojna dla samej wojny a takie raczej kończą się dość szybko i nie tak jak przewidziała którakolwiek ze stron.

 

I tutaj mój największy zarzut – gdzie się podziała ta bardziej „ludzka” strona konfliktu? Jak zareagowało społeczeństwo? Gdzie bliższy opis wojskowych spraw organizacyjnych, zaopatrzeniowych, medycznych, propagandowych? To wszystko było jedynie wspomniane, a wprowadzenie motywu wioski popierającej rebelię to dla mnie kolejny zmarnowany potencjał. Przecież można było tyle z tym zrobić. Pokazać jakiegoś rzemieślnika tworzącego sprzęt dla rebeliantów, sklepikarza odkładającego żywność, szmuglerów, jakiś bierny ruch oporu wobec księżniczek, a zamiast tego mamy wprowadzoną właściwie od niechcenia rodzinkę, która ratuje klacz ledwie ledwie przez nich kojarzoną. Nie rozumiem też co miała znaczyć taka samowolka żołnierzy. Robili to tak po prostu? Za wiedzą dowódcy i bezkarnie podczas gdy wcześniej jednemu z ich kolegów groził stryczek za niesubordynację? No i reszta wojska tak zwyczajnie zapomniała o swoich dwóch kolegach, którzy nie wrócili z poszukiwań zbiega? Aha – i dlaczego o tym zbiegu tak szybko zapomniano? Ponawiam zarzut, że nie widzę tutaj dyscypliny.

 

Dodam jeszcze, że walczące kucyki są tutaj przedstawiane jako istne żołdactwo. Co to się stało, że w ciągu bądź co bądź krótkiej kampanii dochodzi do takich rzeczy jak spalenie wioski czy jeszcze niewyjaśnione zniszczenie gospody (nie wiem co się stało, choć się domyślam), że już o całej masie łaciny podwórkowej nie wspomnę. Jeśli miało to przedstawiać realizm wojny, to niestety w połączeniu z wypominanym przeze mnie nie raz brakiem porządku, wypada to dość kiepsko. W ogóle, nie jestem zwolennikiem ubarwiania opowieści przekleństwami. Uważam to za tani chwyt, którym autorzy starają się przełamać jakieś dawno już przełamane tabu, a jeśli o łacinę stosowaną w Popiołach to w większości miejsc można było się spokojnie bez niej obejść.

 

Niestety, całej masy nielogiczności nie ratują również opisy, których jest tyle co kot napłakał. Świat wydaje się martwy. Poza wojną nie istnieje nic, a nawet sama wojna wydaje mi się tutaj zlepkiem słabo powiązanych ze sobą zdarzeń. Wciąż nie dostrzegam tutaj jakiegoś główniejszego wątku ani ciągu przyczynowo-skutkowego. Prawdę powiedziawszy, czytanie mnie męczyło. Męczyło mnie do tego stopnia, że pod koniec było mi właściwie wszystko jedno co się stanie, bo miałem już jako tako wyrobione zdanie o tym fiku i szczerze wątpiłem czy kilka ostatnich stron będzie mogło je zmienić.

 

No i cóż mogę powiedzieć więcej? Podszedłem do fika na świeżo, bez wyrobionego zdania, a to, które wyrobiłem sobie po lekturze, jest wyłącznie moim własnym. Nie chcę tutaj nikogo urażać, ale zastrzegam sobie prawo do swojej opinii oraz tego, że czasami początkujący pisarz musi się zmierzyć również z takimi jak moja. Przykro mi, że muszę to pisać ale, autorze, nie traktuj tego jako prawdy objawionej. Ćwicz, pisz, publikuj. Może i kolejne Twoje dzieło sprawi mi większą przyjemność.

 

Trzymaj się!

 

Johnny

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za długą recenzję, postaram się trochę wytłumaczyć.

 

Po pierwsze odniosłem wrażenie że bierzesz te 100 stron za co najmniej połowę fanfika. W takim wypadku naturalnie miałbyś rację pisząc że cały ten konflikt nie ma większego sensu, a realia nie zostały należycie przybliżone. Jednak opublikowana część jest początkiem, a wymieniony przez ciebie problem sensowności wojny zostanie z czasem wyjaśniony.

 

Ilość duża ilość bohaterów miała w domyśle ukazać konflikt z wielu perspektyw. Możliwe, że rzeczywiście zacząłem od zbyt wielkiej ich ilości, ale chciałem uniknąć sytuacji wprowadzania nowego wątku kiedy cała opowieść się zbytnio rozwinie.

16 godzin temu Johnny napisał:

Prawdę powiedziawszy to co o nich zapamiętałem to zdumiewający brak dyscypliny i odrobinę niewiarygodne charaktery. No bo co to ma być, że dowódcy wojskowi żrą się ze sobą jak kocury a nawet się z tym nie kryją?

Nie powiedziałbym że charaktery są niewiarygodne. Trzeba pamiętać że jednym z moich założeń było rozwarstwienie społeczne, co za tym idzie zarozumiałości klasy wyższej/bogatszej oraz rasizm, z którym rzeczywiście mało kto się kryje.

 

16 godzin temu Johnny napisał:

Czytając o dziwnych snach nawiedzających Sandstorma spodziewałem się jakiejś choćby małej intrygi, może ingerencji przeciwnika, a otrzymałem raz dwa rozwiązaną sprawę, z której księżniczki stroją sobie żarty.

Księżniczki śmieją się z czegoś zupełnie innego, prawda że w tej samej rozmowie, ale nie ma to wiele wspólnego z samym snem.

 

16 godzin temu Johnny napisał:

zaś pojawiająca się później rozmowa sióstr dotycząca szpiegowania własnych poddanych to dla mnie jakaś pomyłka.

Skoro ma się nielojalnych dowódców to wypadało by mieć o nich jakieś informacje.

 

16 godzin temu Johnny napisał:

Rozumiem wyjaśnienie że mogą mieć problemy „kadrowe” ale czyż w czasie wojny nie lepszy lojalny głupiec niż nielojalny geniusz?

Lojalny głupiec nadaje się na trepa, ewentualnie straż przyboczną. Z głupimi dowódcami daleko się nie zajdzie, bo nie mówiąc o samym dowodzeniu na polu bitwy (które wcale do najprostrzych nie należy), muszą zajmować się sprawami armii, takimi jak choćby  zaopatrzenie. Kretyn raczej sobie z tym nie poradzi, a jego lojalność jest w tym momencie mało warta.

 

16 godzin temu Johnny napisał:

To czego tutaj nie widzę to również sens całej tej wojny. Niby są tutaj jakieś informacje o rasizmie i nierównościach społecznych ale jest tego zdecydowanie za mało. Fanfik ma już ponad sto stron a wciąż prawie nic nie wiadomo o racjach rebeliantów. Za co oni właściwie walczą? Czego chcą? Czy wcześniejsze działania pokojowe szlag trafił tak łatwo że wystarczyła śmierć  potencjalnego reprezentanta na dworze? Jaki związek ma z tym wszystkim Starlight Glimmer?

Jak już pisałem, jest to wciąż zbyt którtka częćś fanfika, żeby dokładnie wyrobić sobie o tym zdanie. Staram się rozdzielić informacje o przeszłości w miarę równomiernie po wszystkich rozdziałach.

 

16 godzin temu Johnny napisał:

No i reszta wojska tak zwyczajnie zapomniała o swoich dwóch kolegach, którzy nie wrócili z poszukiwań zbiega? Aha – i dlaczego o tym zbiegu tak szybko zapomniano? Ponawiam zarzut, że nie widzę tutaj dyscypliny.

Bo jej nie ma. W Equestrii od ponad 1000 lat panował pokój, nie łatwo po takim czasię stworzyć od zera karną i zdyscyplinowaną armię.

 

16 godzin temu Johnny napisał:

Co to się stało, że w ciągu bądź co bądź krótkiej kampanii dochodzi do takich rzeczy jak spalenie wioski czy jeszcze niewyjaśnione zniszczenie gospody

Nie ma znaczenia czy wojna trwa tydzień czy dziesięć lat, zniszczenia są zawsze, mniejsze bądź większe ale są. A gospoda nie ma z wojskiem wiele wspólnego.

 

16 godzin temu Johnny napisał:

że już o całej masie łaciny podwórkowej nie wspomnę.

Owszem, trochę tego jest. Ale wizja kulturalnego wojska jest mało przekonująca.

 

16 godzin temu Johnny napisał:

Niestety, całej masy nielogiczności nie ratują również opisy, których jest tyle co kot napłakał.

To że armia funkcjonuje kiepsko jeśli nie fatalnie nie oznacza od razu nielogiczności. Przedstawiłem poprostu wojsko, które w gruncie rzeczy niewiele jest warte i nikt nie powiedział że będzie wygrywać kampanie. Co do opisów to nie mam wiele do powiedzenie. Jest ich za mało, ale staram się to poprawić. 

Edytowano przez DJSzklaż
  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Dwa dni bez żadnego komentarza... Wiem, jak się musisz czuć. Niestety w dziale fanfikowym panuje straszna znieczulica w tej kwestii. Szczególnie w takim okresie jak ten. 

 

Podobna znieczulica panuje również w najnowszym rozdziale Popiołów. Postaram się nie napisać zbyt chaotycznego komentarza...

 

Zacznę od czegoś, o czym wspominałem już ostatnio. O Sunny, mianowicie. Wiedziałem, że zginie. A mimo to jej egzekucja budziła emocje; strach, niepokój, nadzieję, że jednak z tego wyjdzie. Udzielało mi się również poczucie bezsilności jej towarzyszy. Było mi też po ludzku szkoda. Czyli generalnie... wyszło dobrze! Były emocje, czytałem cały fragment w napięciu (w autobusie, więc musiałem ograniczyć ekspresję twarzy). Tylko... sam nie wiem, czy fakt, że zwyczajnie nie znaliśmy Sunny za dobrze to plus czy minus. Bo z jednej strony strata kogoś, o kim przeczytaliśmy kilka fragmentów boli o wiele mniej niż śmierć bohatera, którego losy śledziliśmy przez 1000 stron. Wywołuje to mniejsze emocje - dla jednych to plus, dla innych minus. Dla mnie, osobiście, to plus, bo tak jak rozumiem politykę uśmiercania postaci (w końcu to wojna, a na wojnie ludzie i kuce giną) tak nie znoszę koncepcji rodem z książek Georga R. R. Martina, gdzie nie ma żadnych świętości. Zwyczajnie nie kupuję zabijania bohaterów i ciągłego zastępowania ich nowymi. Wracając... Nie boisz się uśmiercać - bardzo dobrze. To Twój fanfik i tylko Ty decydujesz, jak ma wyglądać. Ja tylko wyrażę swoje życzenie... Nie przesadzaj z tym. Bo to bywa zły nawyk ;)

I jedna sprawa... Mianowicie wejście Lightning Contrail. Wpadła na egzekucję, chcąc ją przerwać i... nie zrobiła tego. Dlaczego? Rzuciła się na Typhoona i nie zauważyła, że wieszają więźniarkę? WTF?

 

Ale nie samą Sunn czytelnik żyje. Kilka słów o Goldenrod, Equinoxie i Bloody. Nowa towarzyszka, stary motyw. Szaleńcy generalnie są lubiani i dość często wykorzystywani. To już motyw... sztampowy (nienawidzę tego słowa). Czy to źle? Uchowaj Boże! Jest to postać jak na razie wcale dobrze wykorzystana. Może nie w pełnym potencjale, ale spokojnie. Mamy czas. Podoba mi się jej zabawna (ciekawe, czy prawdziwa?) historia. Dam jej czas, zobaczę co potrafi i kim tak naprawdę jest. Wtedy będę się czuł bardziej kompetentny do oceny. 

 

Equinox natomiast reprezentuje sobą czystą niewinność i naiwność osoby mało świadomej. Na szczęście nie jest przy tym kompletnie głupi. Ciekawski kuc z prowincji zwiedza spustoszony wojną kraj. Urocze. Dołóżmy do tego zakochanie w Goldenrod i mamy iście mieszankę wybuchową. Ciekawi mnie, mówiąc językiem polonistów, kiedy nastąpią zmiany moralne bohatera. Bo takie towarzystwo i okoliczności nie mogą pozostać bez echa. No... o ile Equinox przeżyje. Przy okazji, ciekawa wizja Equestrii z tymi zacofanymi niemal o epokę wsiami. Z jednej strony mamy RKZ, który mi kojarzy się oczywiście z partią polityczną, a z drugiej wieś niemal jak w średniowieczu. Dość znaczna różnica warstw. Nie dziwię się, że to wszystko nagle jebło. 

 

Postać Goldenrod się rozwija, coraz więcej o niej czytamy, w dodatku coverart przedstawia właśnie ją, skąpaną w jasnym świetle na tle pięknego miasta. Zupełnie jak jakiś anioł, albo zbawicielka. Czyżbyśmy mogli mówić o głównej bohaterce utworu? Jeśli tak to będę zadowolony, nawet bardzo. bo daje mi się postać szarą, nie idealną, a jednocześnie nie skurwialą do samego końca... jeszcze. Wydaje się być po prostu... bliska. W sensie: czytelnik łatwo może się z nią utożsamić, mówi w dość potocznym języku, jej cele i ideały są proste i w zasadzie zrozumiałe. W dodatku rasizm wylewający się z niej litrami jest ujmujący. A wzmianki, że może mieć coś wspólnego z warstwą szlachecką? KRYĆ SIĘ!!! Ehm... Tak. Przy tej okazji z kolei dowiadujemy się czegoś o podłożu toczącej się wojny co jest fajne. Powody walk są zrozumiałe i nie wyssane z palca (jak wspominałem, nie dziwię się, że to wszystko nagle jebło). No i rola Goldenrod w tym wszystkim. Przyznanie się do własnokopytnego zamordowania Rantera, a zaraz potem napawanie się pięknem łąki (co zauważył nawet Equinox) znakomicie podsumowało tę postać. Wincy, wicy! 

 

Dalej są księżniczki, za które tez muszę Cię pochwalić. Bardzo dobra kreacja. Luna i Celestia pokazują, kto tu rządzi i nie pierdolą się z tematem. Są władcze, stanowcze i groźne, kiedy potrzeba. Jednocześnie przejmują się problemami państwa i nie są do końca zepsute (Celestia nie chcąca się zgodzić na plądrowanie Canterlot). Takie jak powinny. (A raczej nie da się przewidzieć jak zachowałyby się w przypadku wojny na podstawie serialu). A Cadnce... Cadence zmiażdżyła konkurencję. Jeszcze nie widziałem jej w roli intrygantki, chcącej wydymać Ceśkę i Lulu. W dodatku wzmianka o jej "głupim mężu" mnie rozbroiła. Za takie przedstawienie Mi Amore Cadenzy masz u mnie ocenę celującą. 

 

To w zasadzie te główne sprawy. Dalej są motywy prostych żołnierzy. Wspomniany cios w postaci śmierci Sunny, śmierć Reda, rozwój kariery Jet Set, nieco szerszy wgląd na Sagana i Antałek (PIÓRWA, TE IMIONA SĄ ZAJEBISTE). Czyli generalnie: dowódcy knują intrygi - cierpi prosty żołnierz. Każde dostaje zdrowo po dupsku i jest to ujęte brutalnie dobrze. Szkoda się robi co poniektórych. Czyli, jak mówiłem, są emocje.

 

Tak dalej Waćpan, tak dalej. A na pewno pomyślimy o epicu. 

 

Pozdrawiam

Słowo i Poezja

 

P.S. Zajefajny coverart. Rzuciłem okiem na Deviantarta rysownika i też mi się spodobało. Szczególnie ludzkie ceny obrazków. 

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

No i w końcu nadrobiłam  Popioły. Cóż, muszę przyznać, że rozdział się udał, jest pełen akcji i nie ma nudnych fragmentów. 56 stron zleciało naprawdę szybko i przyjemnie, ba, mam ochotę na więcej i więcej. W oczy nie rzuciło mi się zbyt wiele błędów, co nie znaczy, że ich nie było, ale ogółem obserwuję wzrost poziomu. Miło też, że fabuła została mocno pociągnięta do przodu.

 

Sunny... Dobrze wiedzieliśmy, że to się tak skończy, ale faktycznie, napisałeś to w taki sposób, że aż do samego końca czytelnik miał nadzieję, iż może się uda, może ją uratują. Poczułam też znaczny wzrost sympatii do Lightning Dust, która pokazała, że w jakimś stopniu zależało jej na towarzyszce i podwładnej. Ogółem wątek naszych żołdaków w tym rozdziale mocno zyskał, stał się bardziej interesujący, podczas gdy wcześniej na tle całości wypadali najsłabiej, najnudniej. Również Red pożegnał się z tym światem, niby szkoda konia, ale zabieg literacki ponownie pochwalam. Dobrze użyta śmierć, to dobra śmierć. Ciekawi mnie co dokładnie zrobiła Antałek i dlaczego jej nie powieszono, lecz ukarano w inny sposób. Co do Jet Set - niby spoko, robi się ciekawie, ale z drugiej strony widzę pewien zgrzyt - ładnie to tak podpierdalać żołnierzy innym dowódcom? Godzi się to w regularnej armii?

 

Jeśli chodzi o Typhoona i resztę Wielkich Rasistów, to jest dobrze. Widać, że Lightning Contrail ma gówno do powiedzenia, a wojskiem rządzą widzimisie Księżniczek, które również nie wydają się być do tego odpowiednie oraz jeden wielki chaos.  Niby wcześniej pisałeś co Typhoon chciał osiągnąć, wieszając "zdrajczynię", ale... Nie pokazałeś tu tego. Niektóre kuce mają pretensje, że powiesił jakiegoś randomowego pegaza i tyle. Liczyłam na coś więcej. Dziwi mnie to, że generał Contrail aż tak bardzo nie ma nic do gadania. Dlaczego nikt w tej cholernej armii nie zrobi minimalnego porządku? Już chyba Armia Czerwona miała lepszą dyscyplinę, w czym niewątpliwie pomogło NKWD za plecami. Celestia i Luna niby mają braki w kadrach, ale o ile nie trzymają czegoś w zanadrzu (np. pomocy w popełnieniu samobójstwa na pewnych osobach), to są zwyczajnymi idiotkami. Nie wiem czy nie widzą, czy nie chcą widzieć, że w każdej chwili ich własna armia może uznać, że fajnie by było zrobić alikornom analany Blitzkrieg.

 

Cadance, podoba mi się twoja wizja Księżniczki Miłości. O ile normalnie nie przepadam za tą postacią, to u ciebie jest wprost przeciwnie. Zimna, inteligentna i wyrachowana sucz. Manipulantka, prawdziwy gracz w grę o tron. Brawo, brawo. I sposób w jaki mówi o Shiningu i swoim źrebaku, coś pięknego. W sumie to nawet jej kibicuję by wygrała tę wojnę. Wydaje się bić bystrością Królewskie Siostry, buntowników czy całą resztę tałatajstwa na głowę.

 

Wątek Goldenrod również przyspieszył. Po mało ciekawych wędrówkach z Equinoxem w końcu dowiedzieliśmy się paru ciekawych rzeczy. Przede wszystkim charakterek klaczy został jeszcze silniej zarysowany i powiem szczerze, że teraz podoba mi się ona jeszcze bardziej. Cenię sobie czysty pragmatyzm. Do tego fajnie, że w końcu ktoś przedstawił nam w miarę prosty sposób co dokładnie się w tej Equestrii odpierdala i dlaczego. Tak, zdecydowanie dobry fragment. Postać Bloody Light choć na początku napawała mnie pewną obawą, to w końcu zaskarbiła sobie moją sympatię. Może i jest chorą pojebką, ale całkiem porządną chorą pojebką. Ciekawi mnie też czy aby nie miała racji odnośnie korzeni Goldenrod, a sądzę, że mogła być bardzo blisko prawdy. W sumie ciekawi mnie, czy przeżyła.

 

Buntownicy, oj buntownicy. Banda samolubnych kretynów. Może i niezupełnie kretynów, ale na pewno kucyków zbyt zaślepionych własną wspaniałością i zbyt pewnych siebie. Ciekawi mnie co tam jeszcze się wydarzy...

 

Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

 

Cahan I Jadowita

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I co tu dużo mówić, kolejny dobry rozdział, jednak poprzedni podobał mi się jakoś bardziej. Nie jest to jednak spowodowane tym, że tu jest coś nie tak, absolutnie! To jedynie kwestia osobistych preferencji. Czytało się szybko i przyjemnie, a sam opis bitwy przypadł mi do gustu. Jednak rzuciły mi się na oczy pewne nielogiczności. Chciałabym je wypisać szczegółowo, ale rozdział czytałam parę dni temu i wstyd się przyznać, ale słabo pamiętam o co to dokładnie chodziło. Ale ogółem - tu przegrywają, tu wygrywają... Tak nagle, no po prostu parę chaotycznie napisanych fragmentów.

 

I miło, że Princessy w końcu odkryły, że wypadałoby się pozbyć Typhoona. Na plus też nowi koledzy Jet Set. I ciekawe czy Antałek jednak przeżyje.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu Cahan napisał:

jednak poprzedni podobał mi się jakoś bardziej.

Zgaduje, że to przez brak kilku głównych wątków.

 

43 minuty temu Cahan napisał:

Tak nagle, no po prostu parę chaotycznie napisanych fragmentów.

 

Spory wpływ miał pewnie styl opisywania oblężenia. Starałem się opisać sytuacje w kilku miejscach, żeby dać czytelnikowi szerszy wgląd na całą sytuacje jednocześnie nie przesadzając z długością poszczególnych opisów. Możliwe, że właśnie to w połączeniu z dość dynamicznie zmieniającą się sytuacją odebrałaś jako nielogiczności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, że tak zwlekałem z komentarzem, ale niestety - nie jestem w formie. Rzekłbym, że przeciwnie.

 

A rozdział... podzielam zdanie Cahóna. Poprzedni podobał mi się bardziej, a to dlatego, że w Rozdziale 7 mamy do czynienia z tym samym, co w Rozdziale 2 - a mianowicie walką. Paradoksalnie, mimo iż dzieje się dużo, to nie czuć tej ekscytacji. Po prostu kucyki walczą, ot co. Brakuje mi tutaj pewnego napięcia, pewnej, nie bójmy się użyć tego słowa, epickości. W końcu to walka o stolicę! O Canterlot! I nie mam tu na myśli powtórki z Władcy Pierścieni, tylko nadanie temu wydarzeniu pewnej atmosfery podniosłości. Bo tu sprezentowałeś suchą bijatykę. I nie mogę też stwierdzić, że napisałeś to źle. Po prostu nie czyta się tego z zapartym tchem. Nie potrafię też wskazać żadnych konkretnych fragmentów, które zapadłyby mi w pamięć. Ponownie zgodzę się z Tryfidem, chwała, że ktoś wreszcie uznał Typhoona za problem. Tym lepiej, że sama Luna. Huzzah!

 

I to by było na tyle. Rozdział przyzwoity, ale nie lepszy niż poprzednie, nie obawiam się jednak o przyszłość Popiołów. 

 

Pozdrawiam

Słowo  i Poezja

 

P.S.

 

Spoiler

Jeżeli zaś chodzi o Antałek... Masz szczęście. Najpierw przez omyłkę przeczytałem, że nie przeżyła szturmu. Potem zrozumiałem swój błąd. Czyli postać z najlepszym imieniem EVER żyje. Przynajmniej na razie. I lepiej, żeby tak zostało, bo...

Spoiler

2039ab25a1c5dd56f9e99a7856836ee8f87569c0

 

 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu Zodiak napisał:

Brakuje mi tutaj pewnego napięcia, pewnej, nie bójmy się użyć tego słowa, epickości. W końcu to walka o stolicę! O Canterlot! I nie mam tu na myśli powtórki z Władcy Pierścieni, tylko nadanie temu wydarzeniu pewnej atmosfery podniosłości. Bo tu sprezentowałeś suchą bijatykę.

Tak to niestety często bywa. Z pozoru wielkie i doniosłe wydarzenia mogą nas srogo rozczarować pospolitością, wręcz banałem i na odwrót fakty uważane powszechnie za nieciekawe mogą być wyjątkowo zajmujące. Co do samego rozdziału, chciałem zachować przynajmniej częściową wiarygodność. Zaniechałem pierwotnego pomysłu pertraktowania z obrońcami i zwyczajnego zdobycia bez walki (co w realnym świecie najprawdopodobniej by nastąpiło), bo skoro już piszę o kolorowych kucykach nie ma co silić się na przesadny realizm. Możliwe, że byłem nieco zbyt ostrożny, ale wolałem zachować epickość na później. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
  • 2 weeks later...

Rozdział przeczytałam już dawno temu, ale niestety byłam zbyt zajęta i wypruta by go skomentować. Czas to nadrobić :rdblink:! Ogółem to co teraz dostaliśmy wydaje mi się strasznie krótkie i pozostawia spory niedosyt. Nie traktuj tego jako wady, po prostu napisałeś coś co jest jak dobra książka (albo sraczka) - wciąga, nie puszcza i trzyma w napięciu. Bohaterowie nie są czytelnikowi obojętni, a ich losy śledzi się z uwagą.

 

W końcu dowiedzieliśmy się dlaczego Księżniczki trzymają tego pierzastego gnojka. No i bardzo dobrze, teraz ma to jakiś sens, jest nawet całkiem logiczne. Ciekawi mnie jak się potoczy wątek Królewskich Sióstr i prób odzyskania władzy oraz walki ze spiskowcami. Chętnie zobaczyłabym też co tam u Cadance, a w szczególności co różowy alikorn teraz zrobi.

 

U Goldenrod też się nieco posunęło do przodu, bo nam Nawłoć zwiała z więzienia razem ze swoją wesołą gromadką. Mam jednak nadzieję, że uda jej się pomówić z Luną. Cała akcja została opisana ciekawie i dynamicznie, więc jak dla mnie na plus. Ogółem poprawiłeś się z opisami, które wypadają dużo lepiej niż na początku. Aprobuję, widać, że się rozwijasz.

 

Fajnie, że Antałek przeżyła :D

 

Czekam na więcej.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9.05.2016 at 00:45 Cahan napisał:

Ogółem poprawiłeś się z opisami, które wypadają dużo lepiej niż na początku. Aprobuję, widać, że się rozwijasz.

Miło mi to słyszeć. Jest to jeden z elementów, nad którym od dawna już pracuję, cieszę się więc, że widać jakieś postępy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...