Skocz do zawartości

Władza Absolutna [GRA]


Selenium v.2

Recommended Posts

Alice, Mortimer.

Przed Białym Domem zjawił się dziennikarz, popularnej amerykańskiej stacji. Został zabrany do środka przez dwóch mężczyzn w czarnych garniturach. Zaprowadzili go do pewnego ciemnego pokoju. Na środku niego stała Alice, z grobową miną która po chwili zamieniła się w  uśmiech. Obok niej stał Mortimer z ostrymi narzędziami. Dziennikarz się wystraszył gdy usłyszał polecenie pani prezydent - zrób to.

Bill, Frank.

Obydwaj mężczyźni stali na skwerku obok Białego Domu. Bill miał podsłuch przy sobie. Zaniepokoił ich głośny krzyk ze strony siedziby prezydenta, oraz parę tajemniczych słów.

Mariusz:

Siedziałeś w waszyngtońskim parku. Zbierałeś ludzi zgadzających się z nielegalną opozycją.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bill? Co jest? Dlaczego się tak nagle wzdrygnąłeś? - pytał kolegę, kiedy to w powietrzu rozległ się przytłumiony krzyk, dochodzący z Białego Domu. - Co się tu dzieje? - pytał lekko przerażony, sądząc, że ten krzyk nie mógł oznaczać niczego dobrego. Ręce powędrowały mu na pas z pistoletem i lekko go poprawiając opuścił je bezwładnie.
- Że też akurat teraz mnie przyjęli do ochrony tego ... obiektu. Tobie się nie dziwię ... chociaż co ja tam wiem - wzdrygnął się na myśl utraty pracy. Chociaż kasa była całkiem nie zła, to musiał tu przebywać, nie ważne na stan zdrowia. "Że też nie jestem w Kanadzie. Tam przynajmniej jest jedna, porządna władza." pomyślał o przeszłości, ale się skupił na dalszym patrolu i rozglądaniem się za niebezpieczeństwem ... chociaż to może właśnie on chronił zło, które zalęgło się wewnątrz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wedle rozkazu pani Prezydent.

< Mortimor okrążył kilka razy dziennikarza przyglądając mu się uważnie. Zastanawiał się na jaką zabawę ma dziś ochotę i nie mógł się zdecydować.>

- Wy dziennikarze stanowicie bardzo specyficzną grupę ludzi. Zawsze wciskacie nos tam gdzie nie powinniście, mówicie to o tym co powinno zostać przemilczane i zawsze staracie się dojrzeć prawdę.

<Mężczyzna podszedł do małego wózka, na którym lerzały różne narzędzia chirurgiczne i nie tylko. Przebierając z pomrukiem zastanowienia, w końcu wybrał pierwsze z narzędzi "zabawy". Był nim długi stalowy szpikulec do przeprowadzania lobotomii i mały młoteczek.  Inspektor złapał dłoń mężczyzny i powoli zaczął wbijać szpikulec w skórę między palcami, kiedy ostrze dotarło mniej więcej do połowy dłoni. Mortimor zaczął nim poruszać to w górę, to w dół i na boki.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ziemowit

- Cholera - powiedział. - Co się do diabła dzieje? - myślał. Pobiegł do okna siedziby prezydenta. Puknął w szybę i uciekł, nie wiedział dlaczego. Nie zrobił tego dla żartu. Potem usiadł w krzakach. Zauważył dziennikarzy. - Ludzie z kamerkami są najgorsi - stwierdził Ziemowit. - Na szczęście nie zorientują się, że jestem tym Bill'em Milkim. - pomyślał, tak, bowiem jego wygląd koszulka NBA Los Angeles Lakers, krótkie spodnie i czarne sandały  przypominają zwykłego cywila. Nie lubił w takiej koszulce pojawiać się w Washyngtonie, gdyż tutejsza ludnośćnie przepada za Lakersami. Poszedł z powrotem do swojego kolegi. Wyciągnął z kieszeni dwa flakoniki z wiśniówką.

- Napijesz, się? Nikt nie zauważy - pytał się Bill - Podstawowe wyposażenie poety - dodał żartobliwie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mariusz, zajęty szukaniem odpowiednich jednostek w waszyngtońskim parku, nagle usłyszał krzyk. Dobiegał on z białego domu.

-Jednostka A351!-zawołał

-Tak jest!-wykrzyknął dowódca oddziału

-Pójdziecie na zwiady zobaczyć co się dzieje w białym domu.

Gdy żołnierze i protestanci z A351 odeszli, Mariusz postanowił wrócić do sejmu i zastanowić się nad tym w biurze.

<dwie godziny później>

Ciszę rozrywa odgłos telefonu. 

-Słucham?-rzekł dziwnie przyciszonym tonem pan Nie

Wzdrygnął się, gdy usłyszał okropne wiadomości o tym, co wydarzyło się w białym domu...

Edytowano przez f5104
Bo ponieważ tak
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak już jest ... - "Przecież na służbie jestem ... kij z tym! Można? Można!" - szkoda, aby się zmarnowało - chwycił za flakonik i odkorkował. Powąchał, aż go zapach odrzucił. "Mocna." po czym przybił z kompanem i wtłoczyli w siebie zawartość. - Za pisarzy, że jeśli to tak mogę określić - nagle zauważył jak większa grupa ludzi przechodzi między krzakami na pozycji, której strażnikami byli Simpson i Smith. "No to pięknie się dzień zapowiada." - Spójrz tam Bill - wskazał ręką na dalszą bramę, przy której panowało zamieszanie, oddając pisarzowi pusty flakon.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ziemowit

Bill zaniepokojony widokiem schował oba flakoniki do kieszeni. - Nikt się nie zorientuje. Kogo my interesujemy? Przecież ta cała zdradliwa pani prezydent jest najważniejsza.  Gdyby światem rządzili poeci, świat byłby rajem. A teraz to rządzi zdradliwa baba. Puknął bym w tą szybę jeszcze raz. Lubisz NBA, jak każdy Amerykanin? - zapytał się śmiejąc Bill

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem Kanadyjczykiem z pochodzenia ... co nie znaczy, że ogólnie nie lubię sportu. Przede wszystkim lubię ten wasz ... scooker. Czyli piłkę nożną. Ale gdyby rządzili sami poeci to ... sam nie wiem, nie uważam się za artystyczną duszę. Chociaż to nas odróżnia od zwierząt. Dar od Stwórcy dla nas. Abstrakcyjne myślenie ... a ty jakie masz poglądy w tej kwestii? - zapytał, przyciągając lornetkę do siebie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Kiedy Mortimorowi znudziło się wbijanie długiego szpikulca w dłonie ofiary. Zabrał się on za stawy przy palcach mężczyzny, wbijając szpikulec niczym gwóźć. Wspomagał on swoje poczynania za pomocą młoteczka chirurgicznego ku uciesze obserwatorki.>

- Popatrz tylko! Jeszcze nie tak dawno te dłonie pisały szyderstwa, a język nie przestawał pracować w mówieniu kłamstw. Teraz tylko potrafisz krzyczeć, cóż się stało? Czyżbyś nie potrafił już tak ładnie sklecać zdań?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ziemowit
godzinę temu Świeży rekrut napisał:

- Jestem Kanadyjczykiem z pochodzenia ... co nie znaczy, że ogólnie nie lubię sportu. Przede wszystkim lubię ten wasz ... scooker. Czyli piłkę nożną. Ale gdyby rządzili sami poeci to ... sam nie wiem, nie uważam się za artystyczną duszę. Chociaż to nas odróżnia od zwierząt. Dar od Stwórcy dla nas. Abstrakcyjne myślenie ... a ty jakie masz poglądy w tej kwestii? - zapytał, przyciągając lornetkę do siebie. 

- Hmm - zastanawiał się głośno Bill - Szczerze nie mam poglądów. Rzadko wypowiadam swoje poglądy i nad nimi się nie zastanawiam. Patrz poszli sobie gdzie indziej, ci goście z kamerkami - zauważył - A opróżniłeś całość... Cholera kiepsko. Dobra, bywało gorzej - powiedział   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobieta coraz bardziej się uśmiechała. 

- To co? Dalej masz zamiar pisać te głupoty? Naucz się, że dziennikarze muszą być zgodni władzy!- krzyknęła, przy okazji otwartą dłonią trafiając w twarz mężczyzny. Miała swoją własną, małą salę tortur. Tu gdzie kiedyś występowali artyści. Teraz dominowała tam innego rodzaju sztuka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Alice, Mortimor

Tortury sprawowały wam niezwykłą przyjemność. Mortimorowi z zadawania bólu, a pani prezydent obserwacja tortur. Dziennikarz zaczął błagać o litość i obiecywał zaprzestanie pisania artykułów oczerniających władzę.

- Powiedz mu dosadnie co nim sądzisz. I pobaw się jeszcze nim jak chcesz. - rzekła z całkowitą powagą.

Bill, Frank

Nagle spostrzegliście idącego w waszym kierunku człowieka. Wiedzieliście wcześniej jak o coś zagadywał ludzi. Zaczęliście się martwić o to, czy to nie wysłannicy Alice McLee. On zdawał się na was patrzeć.

Mariusz

Postanowiłeś ruszyć w kierunku dwóch mężczyzn stojących z dala.

- Może ich przekonam. - pomyślałeś.

Oni wydawali się być przestraszeni i zdezorientowani, ale nie zrezygnowałeś z misji.

 

Edytowano przez Seleniumen
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ależ oczywiście, że nic już pan nie będzie pisać

<Inspektor uśmiechnął się złowrogo w kierunku dziennikarza. "Jak ja uwielbiam obojętność pani prezydent w pewnych kwestiach..." Mortimor chwycił pismaka za włosy i skierował jego głowę ku klatce piersiowej. Uniósł rękę w której dzierżył szpikulec i wbił go pomiędzy kręgi mężczyzny, przerywając tym samym rdzeń.>

- Czy to wszystko na dziś pani Prezydent?

<Zapytał z lekką nutą radości w głosie i uwielbienia dla swego pracodawcy.>

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie teraz Voltiur2 napisał:

- Ależ oczywiście, że nic już pan nie będzie pisać

<Inspektor uśmiechnął się złowrogo w kierunku dziennikarza. "Jak ja uwielbiam obojętność pani prezydent w pewnych kwestiach..." Mortimor chwycił pismaka za włosy i skierował jego głowę ku klatce piersiowej. Uniósł rękę w której dzierżył szpikulec i wbił go pomiędzy kręgi mężczyzny, przerywając tym samym rdzeń.>

- Czy to wszystko na dziś pani Prezydent?

<Zapytał z lekką nutą radości w głosie i uwielbienia dla swego pracodawcy.>

 

- Pewnie, dziękuję bardzo. - powiedziała szatynka. Tylko jakbyś mógł, to wyrzuć gdzieś ciało. Nie chcę by gniło na moim terenie. - dokończyła, w tym czasie wręczając mężczyźnie dużą sumę dolarów. Sama usiadła na krześle w pokoju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Funkcjonariusz skinął głową i złapał ciało za ręce wyciągając je z pomieszczenia. Swoje kroki skierował w kierunku kotłownia, aby tam pozbyć się zwłok. "Szybko, łatwo i bez dowodów..." Pomyślał wrzucając martwego mężczyznę w objęcia płomieni. Po wykonaniu tego zadania Mortimor stwierdził, że należało by w końcu coś zjeść i pomyśleć jak miło można spożytkować resztę dnia.>

- A może by tak wybrać się na przejażdżkę po mieście?

<Zapytał sam siebie idąc w kierunku kuchni białego domu.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście. Tylko bierzemy ochroniarzy, mam zamiar przemówić. - wstała z ochotą na spacer ,,do ludu". Przeczesała włosy i  poprawiła makijaż. Zamknęła ostrożnie za sobą drzwi ,,pokoju tortur" i skierowała się razem z katem i ochroną w stronę wyjścia. Postanowiła odwiedzić park.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam bardzo, ale to bardzo niedobre przeczucie towarzyszu - mruknął Frank, chyląc rękę do pistoletu, którego trzymał pa swoim służbowym pasie. - Wyluzuj się, podziwiaj widok, przecież wiśnia tak pięknie wygląda z ogrodu ambasadora Japonii - dodał, wskazując lekko drugą ręką. "Jaka szkoda, że nie można tego powiedzieć o naszych władzach." - Jakby coś kombinował, to ja ochraniam, a ty nogi za pas - szepnął do niego, a ten mu kiwnął głową, jakby na pokaz, że zgadza się na przecudny widok, który rozpościerał się z ich miejsca.
Nieznajomy podszedł do nich. Wyglądał dość młodo, ale czarne spodnie i tego samego koloru kurtka nie pozostawiała złudzeń, że może być kimś znacznie więcej aniżeli zwykłym przechodniem. "Gadał z nimi, a oni go słuchali ... pewnie ich dowódca ... Szlag!"
- W czym mogę panu pomóc? - zapytał się lekkim głosem, uspokajając się przez opuszczenie rąk w dół. Bill w tym czasie odszedł dwa metry od niego i rzeczywiście podziwiał widok kwitnącej wiśni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mariusz, Bill, Frank

Mężczyzna przedstawił się jako nowo wybrany prezydent Polski. Poinformował was o podsłuchu, i ,że dokładnie wie co stało się w Białym Domu. Ta wiadomość was zszokowała.

Alice, Mortimor

Gdy wyszliście ludzie uśmiechali się do najważniejszego organu państwa sztucznie. Bali się tego co ich czeka, więc taka postawa wydawała się być najodpowiedniejsza. Pani prezydent machała do obywateli, a tamci też robiąc przy okazji zdjęcia. Wkrótce mieli dojść do parku, czyli do głównego celu przemówienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli mam dobrze rozumieć ... panie prezydencie Polski. Jesteśmy ... podsłuchiwani - wypowiadał spokojnie słowa, pomimo skołatanych nerwów, które najwyraźniej objawiały się w lekko drżących rękach, którymi wyjmował zamocowany podsłuch w sandale Billa. Ciężko oddychał, ale jego kolega oparł się o ścianę, przez co nawet spokojny ton głosu nie mógł go wystarczająco wytrzeźwić. - Jeśli tam doszło do morderstwa ... ale co ja mogę zrobić? Nic nie mogę ... przecież nie włamię się do najlepiej strzeżonego, cywilnego budynku na świecie - był roztrzęsiony, co odkrywały, również jego trzęsące się nogi. "Tylko kto nas podsłuchiwał?!" przemyślał całą sytuację i nie wierzył w to co ubzdurał jego mózg.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

< Mortimor uśmiechał się sam do siebie widząc tłum, który usilnie próbuje zamaskować swój strach. "Jak nie wiele trzeba, aby odebrać ludziom spokój..." Inspektor rozglądał się w poszukiwaniu ewentualnego zagrożenia, które mogło nadejść z każdej strony.>

- Ludzie panią kochają.

<Skwitował zachowanie tłumu kiedy zbliżali się do parku.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak widać. Dobrze jest mieć kochający lud. - zaśmiała się po czym odebrała kwiaty od pewnej kobiety. Wzięła jeden a resztę wręczyła okolicznym dzieciom na ocieplenie wizerunku.

Na samym końcu parku było widać sylwetki trzech rozmawiających mężczyzn. Zaciekawiło to Alice. Mimo tego, teraz postanowiła to zignorować i dalej zajmować się machaniem i uśmiechami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pani prezydent ... jak miło - stwierdził Frank, który właśnie zdał sobie sprawę, że mogło to być bardzo złym postępkiem, żeby się odzywać i wysłuchać przemówienia pana prezydenta. "W co się ty znowu pakujesz!" zapytał wewnętrzny głos, którym nazywał własne sumienie. - Widziała nas przez chwilę ... ale spoglądnęła prosto na nas - miał poddenerwowany głos, ale w miarę dało się go zrozumieć. - Nie wiem ja wy, ale ja kiepsko to czuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bezgraniczna miłość jest przecież najważniejsza.

<Powiedział cicho patrząc po zgromadzonych. Morti zwrócił uwagę na miejsce, któremu przez dłuższą chwilę przyglądała się głowa państwa. "Kogo my tu mamy...' pomyślał patrząc na nich dłużej po czym ruszył za swoją szefową.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...