Skocz do zawartości

[Wywiad] Dayan


BiP

Recommended Posts

Dzisiaj mamy okazję powitać naszego kolegę z działu, dawnego opiekuna Cheerilee, a jest nim nie kto inny jak Dayan.

SPIDIvonMARDER, BiP, Dayan.

 

 

1. W jaki sposób pokonywać nieśmiałość? Wiele kucyków mówi, że "po prostu trzeba być odważnym", ale to nie wydaje się łatwe.

 Pokonywanie nieśmiałości to nie jest kwestia „odwagi”, nie wystarczy zacisnąć pięści i iść do przodu, ponieważ to nie jest sposób na przełamywanie nieśmiałości, a kolejna tortura na którą się wystawiamy i często nie z „odwagi”, a z głupoty, najpewniej po to, aby się popisać przed innymi i się dowartościować. Wydaje mi się, że to może wynikać ze strachu przed ludźmi, przed wyśmianiem, przed poniżeniem, przed kpiną, przed krytyką, a potem zamykasz się w sobie, bo nie chcesz, aby ktoś cię skrzywdził. Stajesz się wyalienowany i uciekasz w swój świat od problemów, bo po prostu nie umiesz sobie z nimi poradzić. Później można z takiego „nieśmiałka” jeszcze bardziej pośmiać, bo siedzi sam i do nikogo się nie odzywa. Pojawiają się uprzedzenia, później ludzie zaczynają Cię szufladkować, aż w końcu poniżać, dręczyć i nikt na to nie zareaguje. Nie życzę ci Scootaloo tego co musiałem przejść. Musisz zaakceptować samą siebie, taką jaką jesteś, zdać sobie sprawę ze swoich ograniczeń, bo jesteśmy tylko ludźmi, choć wydaje mi się, że w obecnym świecie nie ma miejsca na „ludzkie błędy” czy choćby krzty wyrozumiałości. To jest niestety bardzo trudne, lecz praca nad samym sobą daje efekty, jeśli nie spróbujesz przełamywać w sobie tej blokady, możesz potem żałować i winić tylko samą siebie.

 

2. Rysujesz, piszesz, udzielasz się społecznie. Co Ciebie motywuje do takiej aktywności?

W dzieciństwie bardzo dużo rysowałem, początkowo bazgroły, lecz potem bardzo ładnie jak na dziecko w moim wieku, później mój talent plastyczny mogłem rozwijać na lekcjach plastyki, a w gimnazjum udzielałem się na kółku plastycznym, które bardzo ciepło wspominam. Przez bardzo długi czas nic nie rysowałem, uznając to za dziecinadę, dopiero po wstąpieniu do fandomu odżyły moje "stare pasje", zaczynałem bawić się w ponycreatorze, potem udzielałem się w konkursach na forum MLP Polska, w między czasie postawały głupoty typu memy, nie memy, komiksy w paincie itd. Rysowałem szkice ołówkiem, nawet kilka razy kolorowałem kredkami, tworzyłem wektory, ale ostatnio nie mam na to czasu. Natomiast moje próby w kreatywnym pisaniu sięgają lekcji polskiego w podstawówce, kiedy to nawet napisałem sztukę teatralną, lecz z biegiem czasu stała się nieaktualna. Pisałem proste historyjki na jakimś forum, dialogi, śmieszne scenki, ludziom się nawet podobało. Później miałem wielki, ambitny plan napisania książki fantasy z własnym uniwersum (Coś jak Harry Potter i Władca Pierścieni, w tamtym czasie byłem wielkim miłośnikiem klimatu fantasy), prace trwały latami, lecz tak naprawdę przeciągały się niemiłosiernie  i ostatecznie, z bólem serca, porzuciłem projekt. Choć w głowie mam całą trylogię tej historii, ba całe światy z własną historią, tradycjami, kulturą, potworami, mitologią, z żywymi bohaterami z charakterem itd. Podobnie jak George Lucas. Jednak poszedł on na bok po wstąpieniu do fandomu. Moja pasja pisarka powróciła, kiedy to dowiedziałem się o fanfikach. Jako pierwszy przeczytałem My Little Dashy, przyznam, że fabuła wypadła ciekawiej, niż ogólna jakość tekstu. Później popadłem w obsesję na napisanie mojego pierwszego fanfika, ale najgorsza jest ta blokada pisarska i krytyka ludzi, która mnie skutecznie zniechęcała do jakiegokolwiek działania. Pobierałem rady u jednego z adminów wspierających zajmującego się fanfikami, lecz jego ostre słowa doprowadziły mnie do załamania, do tego chamskie zachowania innych pisarzy i nieprzyjemna sytuacja w dawnym fanzimie. Uciekłem z planem napisania fanfika do "podziemia", gdzie pobierałem lekcje dla pisarzy-amatorów. Po jakimś czasie poznałem kolegę, który stał się moim korektorem, a kogoś takiego najbardziej mi brakowało, bo wszyscy inni byli zajęci, a on też w tym wszystkim stawiał "pierwsze kroki". Później było parę konkursów literackich, ale dopiero po ogłoszeniu wyników konkursu wakacyjnego z działu Derpy, postanowiłem opublikować "swój pierwszy" fanfik. Bardzo się wtedy stresowałem, obawiałem się krytyki innych ludzi, a najbardziej na tzw. „hejt”, godzinami przygotowywałem się psychicznie na przeczytanie krytyki od wspomnianego admina, ale przyznam, że nie było tak źle jak myślałem. Obecnie pracuje w redakcji For Glorius Equestria i całkiem nieźle mi idzie. Może nie najlepiej, lecz nie narzekam. Nie udzielam się społecznie, ani nie należę do żadnej partii, zdarzy mi się co prawda podpisać jakąś petycje czy zagłosować w wyborach, pomóc komuś, rzucić parę groszy, ale nie nazwałbym to działalnością non-profit. Jak najpewniej zauważyłaś Droga Scootaloo boje się publicznych wystąpień, lecz muszę ten strach przełamać, bo to mnie w życiu nie ominie, a obronę pracy mam w Czerwcu i boję się myśleć jak to będzie. Do pracy motywują mnie dobrzy ludzie, to jak mnie zachęcają, jak się wypowiadają, ich entuzjazm, ich uśmiech, dobre słowo. Cieszy mnie pozytywna reakcja ludzi, to jak potrafią się zachwycić, zaciekawić i docenić to co robię. Nabieram wtedy wiary w siebie, lecz nie popadam w megalomanie, bo wiem, że są ode mnie zdolniejsi i mądrzejsi ludzie, a niekiedy efekt pracy potrafi zadziwiać mnie samego, a także to jakie wywołuje u innych reakcje, choć oczami wyobraźni widziałem go trochę inaczej.

 

3. Jaką miałbyś radę dla Scootaloo, pegaza nielota o wielkim sercu?

Moja droga Scootaloo. Nie jesteś nielotem, tylko pilotką amatorką, nie mów o sobie nielot, bo Cię trzepnę. Jeśli ci to sprawia frajdę walcz o to, pracuj nad tym, a osiągniesz sukces. Nie podawaj się, wierzę w Ciebie. Na początek, załóż kask, zacznij od prostych rzeczy. Praca nad sobą przynosi efekty.

 

4. A jaką ogólnie miałbyś radę dla osób szukających swojego znaczka?

Róbcie to co wam sprawia frajdę i pracujcie nad tym. Nie podawajcie się, bądźcie wytrwali w tym co robicie. Hejt to nie jest krytyka, to agresja argumentowana wulgaryzmami, Hejterzy to nie ludzie, to barbarzyńskie plemię, nie wasi odbiorcy, tylko ich przeciwieństwo. Zawsze znajdzie się ktoś, kto was skrytykuje, zbluzga, ochrzani, zacznie wyrywać włosy z głowy, powie, że nie macie gustu, że nie umiecie nic, że jesteście tacy, a tacy. Uważam jednak, że warto szukać swojego znaczka, zrobić dla kogoś, kogo się naprawdę lubi, bo jeśli chcecie zadowolić jak największą liczbę ludzi, robicie to dla sławy, fejmu, żeby tylko się dowartościować, bo sami nie znacie swojej wartości. Ale zanim zaczniecie zmieniać świat, zacznijcie od siebie samych, na początku posprzątajcie pokój, szufladę, wynieście pranie, wyrzućcie śmieci, odróbcie lekcje, wyczyśćcie z pulpitu nieużywane ikony, zeskanujcie w poszukiwaniu wirusów, zdefragmentujcie dysk, wyczyśćcie historie przeglądarki,  wyłączcie powiadomienia, wyjdźcie do parku pooglądać ptaki, bo nie mają tyle szczęścia co wy, one muszą ciągle szukać pożywienia, w czasie gdy wy, możliwe, że dostajecie wszystko na tacy, a są na świecie kucyki, które nie mają tyle szczęścia.

 

1. Jak wspominasz swoją pracę w dziale i czas dążenia do swojego awansu?

Miło wspominam swoją dawną funkcję awatara w dziale Cheerilee, z tego względu, ponieważ zależało mi na czymś więcej niż wypowiedziami na tematy, w których mało kto pisze i denerwowaniem ludzi dookoła. Chciałem dać coś od siebie, włożyć swój wkład w to forum... Przygotowałem się do niego solidnie. Miałem wszystko w Exelu zapisane kto ile postów napisał w danym temacie, zabawie i na tej podstawie przydzielałem "oznaki Cheerilee", z podziałem na miesiące, do tego dochodziły arkusze z zabawami, miałem planszę z okrętami, którą tylko ja znałem, odgadnij słowo, kalambury, miasta, państwa najgorzej wspominam, bo ciągle kombinowałem z ręcznym wprowadzaniem słówek do pól i porównywaniem czy coś się nie powtarza, później ludzie zaczynali mi grymasić o pierwszeństwo i punkty. Arkusz Exelowy był praktycznie aktualizowany na bieżąco, monitorowałem dział większą część swojego czasu, a zaczynałem już drugi stopień studiów. Cieszyłem się z wolnych dni, rektorskich, czy świąt, nie że mogę sobie klapnąć czy wypocząć, a nadrobić zaległe projekty, sprawozdania, programy. Przez jakiś okres pracowałem na zegarek jak maszyna. Tu pomyśl komu dać oznakę, tutaj napisz projekt. Źle wspominam te nadrabianie zaległości. Kiedyś przed Wielkanocą napisałem wszystkie 5 sprawozdań na pewien przedmiot, w jedną noc i to jeszcze przed weekendem, kolegami mi odpowiedział, że jestem jakimś hardcorem :P. Pamiętam, że miałem zaległe odpowiedzi na pytania Cheerilee, Event Walentynkowy, który okazał się klapą, chciałem kiedyś prowadzić sesję z okazji Wielkanocy, ale projekt poprzestał na koncepcji i dobrych "chęciach", kilka osób dochodziło się ze mną o błahostki. Co do awansu... a właśnie kolor! Jaka to w tamtym czasie była faza o te kolory, takie "męskie różowe", chodziło tutaj bardziej o funkcję moderatora działu, bo wszystko musiał za mnie robić BiPu, albo Timber, Skysplit wysłałem grafikę na event walentynkowy (całe szczęście, że jakaś była), a tak to mogłem jedynie zakładać tematy, ale rozszerzonych funkcji modera już nie miałem i musiałem liczyć na pomoc od innych, "wyższym stopniem". Wiem, że była straszna spina o ten głupi "róż", wymyślano jakiekolwiek wymówki, żeby tylko mnie zniechęcić, Cava strzeliła hejtem, bo "ja się niby pcham", ktoś inny że mi jet niepotrzebny... Doceniam gest Myhella, który początkowo chciał mi dać uprawnienia moderskie, ale uznał, że zapracowałem sobie na tą funkcję. Aż mi było głupio za niedawną dramę. Podziękowałem i starałem się to ciągnąć jak najdłużej. Dopiero później zaczynało się to sypać, przestało mnie to cieszyć, wypalałem się, a siły przerosły moje zamiary, uznałem, że najwyższa pora ze sceny zejść, zanim dział stanie się ruiną. Aż mnie zdziwiło, kiedy na początku czerwca forum powoli zamierało, przeżywaliśmy stagnację, a nie potrafiłem tego sam udźwignąć, nastała pewna "jesień internetu", cała aktywność przeszła na facebooka, do którego byłem coraz bardziej zmuszany, a ja go po prostu nienawidzę, ponieważ w obecnym świecie ludzie traktują mnie jak człowieka drugiej kategorii, o nie mam fejsa, nie istnieje, czułem się jakbym był wykluczony ze społeczeństwa, zepchnięty poza margines, niedawno na krakowskim meecie ludzie pytali się mnie, "Jak to nie masz fejsa?". No i jeszcze to, że prowadzenie działu zaczynało mnie powoli stresować, inni powyjechali na tzw. wakacje, urlopy, obozy harcerskie, a ja siedziałem w domu. Nie chciałem spędzić reszty lata na forum, wolałem zrezygnować z "awatarowania" i coś innego zrobić dla fandomu. W czasie gdy inni samym sobie podpinali "medale", dostawali "doskonałości forumowe", o mnie i reszcie nowej ekipy CMC nie wspomniano półsłowem w ogłoszeniach administracji, bo wtedy zakładano dział Sunset Shimmer, zbierali "laury", gratulację, propozycje do fanzimów, funkcje moderskie dostałem po prawie 5 miesiącach, raportować do inkwizytorów strach pisać, bo "nie mam poczucia humoru", a to była tylko "copypasta", którą każdy musiał znać, Urban Dictionary mieć w jednym palcu, bo potem "jesteś obleśny", zmień awatar bo wygląda jak "gówno", "dobrze ci tak", czy inne "to kwestia gustu", "na sb są mądre, kulturalne dyskusje", "pchasz się", "wyp***" czy inne "nie mogę wyjść z domu, o pada deszcz", "orgazm w uszach", "siadaj pała"...  ja już nic nie miałem z tego "awatarowania", tylko sprawdzanie co 5 minut czy ktoś napisał i od razu odznaczyć, bo byłem w tym po prostu sumienny, ale teraz wiem, że wtedy mogłem liczyć tylko na wąską grupkę ludzi, która mi nie odmawiała, pomagała, wspierała, doceniała mój "wolontariat" i dobrze radziła. W chwili rezygnacji wolałem te dawne krzywdy odpuścić i dać sobie spokój, bo "są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze", forum to nie jest priorytet.

 

2. Czym się teraz zajmujesz, czy udzielasz się na innych forach i fandomach?

Obecnie jestem w redakcji FGE, pracuje tam jako osoba wyłapująca njusy, pisze okazjonalne posty, ostatnio próbuje swoich sił w publicystyce. Rozwijam swój warsztat pisarski, ale ostatnio nie mam kiedy pisać, choć zdradzę, że powstaje już drugi "większy" fanfik. Z grafiki jestem całkiem niezły, ale dalej nie czuje się zadowolony z efektów i znowu nie mam kiedy rysować. Poza fandomem Bronies grywam czasami z kolegami w gry strategiczne, ale to już bardzo rzadko. 

 

3. Jak trafiłeś na MLPPolska?

Ktoś mi polecił link na dawnym forum Mystherii i przeniosłem się z stamtąd. Nie miałem zielonego pojęcia jak zacząć, co napisać, bo forum było ogromne i do tej pory nie przeczytałem wszystkiego. Napisałem temat Powitalny i zaczynałem powoli poznawać środowisko "Bronies". W krótkim czasie zainteresowałem się III Ponymeetem Częstochowskim z 10 maja 2013 (sobota o 12 pod lokomotywą), to był mój pierwszy ponymeet i pierwsze tego typu spotkanie z ludźmi "z Internetu". Było fantastycznie! Później jeszcze bardziej się w to wkręcałem.

 

4. Od kiedy lubisz MLP?

Coś sobie przypominam tą 4 generacje, ale to nie była moja ulubiona kreskówka, z zasady nie znosiłem jej, bo była zbyt "cukierkowata" i "dla dziewczyn". Szybko o niej zapomniałem na wiele lat. Przełom nastąpił dopiero w 2011 roku, kiedy to moi koledzy ze studiów zaczynali coś mówić o My Little Pony, choć nie bardzo rozumiałem o czym oni tak gadają. Wydawało mi się to dziwne i uznałem to za wygłupy z rodem z gimnazjum, a wtedy jeszcze żarty im się trzymały. Potem zaczynali o tym gadać coraz częściej, aż sam zacząłem to oglądać, choć z oporem. W któryś listopad przełączałem kanały, aż trafiłem na odcinek z Rarity z 1 sezonu, ale przełączyłem nie zwracając na to większej uwagi. Wszystko się zmieniło 15 grudnia 2011 roku, nie wiem czy to aby nie był czwartek, a może środa 14? Wiem, że potem zacząłem podśpiewywać sobie motyw z intra na zajęciach z matmy. Było już ciemno, chyba koło godzin popołudniowych, byłem akurat sam w domu. Włączyłem sobie odcinek w wersji angielskiej i mnie od razu odepchnął i wyłączyłem po paru sekundach. Potem patrzę na zegarek i nie wiedzieć czemu włączyłem ten odcinek jeszcze raz, ale w wersji polskiej. To było niesamowite, jaka radość mnie ogarnęła, powróciłem do dzieciństwa, dopadła mnie, nie wiem, jakaś nostalgia za dawnymi czasami, jakaś tęsknota, odcinek mnie zafascynował i w krótkim czasie (w przeciągu paru dni) obejrzałem kilka następnych odcinków, odcinek o Zecorze, polubiłem Rainbow Dash, poznawałem ten bajkowy świat, żywych bohaterów o własnym charakterze, ten humor, dopadła mnie pewna "mania", uznawałem serial za najlepszy w historii telewizji, za szczyt osiągnięć cywilizacji, za arcydzieło itd., nim się obejrzałem obejrzałem cały sezon. To był ten dzień, tylko nie mogę sobie przypomnieć czy to było 14 czy 15?

 

Cóż, dziękujemy za wywiad Dayan i życzymy powodzenia, może jeszcze dane będzie nam wspólnie pracować... :cmc: 

 

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...