Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[Anna Kowalska]

- Dziękuję... - rzuciła, kiwając głową z przyzwyczajenie że przyjęła wszystkie informacje i nie wiedziała co dalej ma ze sobą zrobić... Jej plan kończył się w momencie ~ na dotarciu do hotelu. To spotkanie miało wyglądać inaczej, bo mieli być sami. Nikt miał im przeszkodzić w niczym co by się wydarzyło, tylko czy naprawdę tego chciała? Zadawała sobie też zupełnie inna pytanie; Czego oczekiwała po tym wszystkim? Czy mogli osiągnąć to samo co kiedyś ~ wrócić do tego samego stanu z przed rozłąki. Czy nadal mogli sobie zaufać, jeśli ten świat mógł odbić na nich niezwykle głębokie piętna, tak jak wcześnie maska Celestii...

Udało się jej go nawrócić na właściwą drogę, ale ona jeszcze raz za niedługi czas miała przewrócić jego światopogląd. Czy mogła zrobić to po raz kolejny i dać radę go przy sobie zatrzymać, tak by oboje byli szczęśliwi. Zaczęła powoli wchodzić po schodach, by maksymalnie przedłużyć czas nadejścia tej magicznej chwili.

Czuła motyle w brzuchu ~ nie wiedziała czy to z radości, a może raczej ze strachu. Wcześniej miała swoją widownie przed którą mogła grać. W tamtej chwili pozostała sama. Zapukała w drzwi 3 krotnie, tak jak miała w zwyczaju... Nie było na niej widać nic. Jej twarz przybrała typowy firmowy wyraz. ale to tylko była porcelanowa maska... Mogła szybko opaść rozbijając się na tysiące elementów.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Minęła pewna chwila od mojej rozmowy telefonicznej a Lust nadal się nie pokazała. Nagle powoli odszedłem od drzwi i usiadłem ciężko na fotelu i zacząłem spoglądać na swą dłoń. Tak długo marzyłem o tej chwili by ponownie spotkać Lust. Minęło tak wiele czasu od chwili, gdy się ostatnio widzieliśmy. Połączył nas wspólny los niczym jakieś przeznaczenie. Jednak czy nadal byłem tą samą osobą, co wtedy? Nie wyglądałem nawet jak ten dawny kucyk, którego poznała. Moje ciało było teraz zupełnie, czym innym czy jednak moje wnętrze się od tamtego czasu zmieniło? Czy nadal pozostawałem tym samym Golding Shieldem, którego znała w Equestrii? Tak wiele czasu minęło a ja czułem się za to winny, że tak długo zostawiłem ją samą w tym świecie gdzie musiała sama walczyć o przetrwanie. Czy będę jej kiedykolwiek to w stanie wynagrodzić? Musiałem jednak odłożyć te przemyślenia, bo usłyszałem pukanie do drzwi.

 

Natychmiast zerwałem się na równe nogi kierując się do drzwi. Zanim je otworzyłem spojrzałem jeszcze przez wizjer. Gdy tylko ją ujrzałem przełknąłem lekko ślinę. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że tu jest. Miałem wrażenie jakby moje serce mocniej zabiło a to wszystko było tylko snem. Nie wiedziałem jak powinienem zareagować. Minęło tak dużo czasu bałem się, że wszystko zepsuje. Jednak mimo wszystko zawsze zależało mi na jej szczęściu i ono pozostawało dla mnie najważniejsze. Powoli pociągnąłem za klamkę by otworzyć drzwi Lust a samemu stanąć w nich. Gdy już stanęły otworem chwilę tak stałem wpatrując się w jej oczy z kamienną twarzą taką jak miewałem zwykle, na co dzień w Equestrii. Lust nie raz już u mnie widziała te minę nawet, gdy przebywaliśmy razem. Nagle jednak moja mimika twarzy zaczęła się zmieniać na delikatny uśmiech a sam zszedłem z drogi Lust.

 

- Proszę wejdź do środka - powiedziałem spokojnie bez większych emocji, które stawałem się ukryć w sobie i wskazując gestem ręki by weszła. - Cieszę się, że dotarłaś powiedziałem już wchodząc powoli głębiej do pokoju jednak nie odchodząc za daleko. - Mam nadzieje, że nie natrafiłaś na jakieś nieprzyjemności - odrzekłem zatrzymując się niedaleko drzwi i co jakiś czas rzucając spojrzenie na Lust. Nie pamiętam, kiedy czułem się tak skrępowany jak teraz i nie potrafiłem zrozumieć, czemu. Przecież to była Lust, z którą wiele łączyło mnie jeszcze w Equestrii. Co się ze mną działo?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda

Zacisnęła lekko usta słuchając Snow. Czuła drobną irytację, ale nie dlatego, że dziewczyna jej matkowała, ale dlatego, że wiedziała, że po prostu miała rację. Magda ostrożnie odłożyła kubek herbaty na stół i odpowiedziała powoli:

- Dziękuję za troskę. W porządku, prześpię się chwilę, ale ty powinnaś zrobić to samo - zmusiła się jeszcze, by ponownie wstać z fotela i przejść do drugiej pustej kanapy, na której leżało kilka miękkich, małych poduszek. Wzięła dwie z nich i wymownie podała Snow, a chwilę potem zdjęła buty i położyła się, oczywiście w pełnym ubraniu. Przez kilka chwil wpatrywała się cicho w sufit, a potem znów się zerwała, wiedząc dlaczego nie było mowy o tym, by zasnęła. Już sama myśl o drzemce w Kancelarii, w pracy, ją odstręczała, ale wizja tego, że każdy mógłby tu wejść kiedy będzie spała, kiedy one obydwie będą spały, była nie do zniesienia. Podeszła do drzwi i wyciągnęła z kieszeni kartę magnetyczną, którą mogła je zablokować.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko...? - zapytała, unosząc dłoń i pokazując Snow co trzymała w ręce. - Nie lubię spać, kiedy mam świadomość, że każdy będzie mógł nade mną chodzić. W Kancelarii jest co prawda bezpiecznie, ale wiesz... można powiedzieć, że to mój mały odchył. Zgadzasz się na to, żebym zamknęła drzwi? - powiedziała, pytająco unosząc brew.

 

***

Co nowego w mediach?
-W telewizji pokazywane są Chiny po ostatnim trzęsieniu ziemi. Między innymi zniszczony wieżowiec firmy New Medica.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

Ucieszyła się, gdy udało jej się nareszcie przekonać Magdę do tego by chwilę odpoczęła. Co prawda nie mogła być pewna jak wiele sił posiadała Magda jednak praca ponad wszystko nie była zdrowa a nie chciała by jej przyjaciółka źle skończyła przez to. Powoli wzięła poduszkę od Magdy by zaraz położyć ją na kanapie. Podobnie jak ona ściągnęła tylko buty i położyła się zaraz na kanapie wkładając dłonie pod poduszkę. Zawsze lubiła tak właśnie spać. Prawdą było, że była to chyba jej pierwsza sytuacja, gdy nie spała normalnie w łóżku. Nie zdarzało jej się raczej sypiać na kanapie jednak jej to nie przeszkadzało. Była również zmęczona i chciała w końcu odpocząć. Powoli zamknęła swe oczy by spróbować w końcu zasnąć. W końcu pani Natalia w każdej chwili może ją prosić by była gotowa ruszyć nie wiadomo, kiedy Golding się odezwie a musiała być wypoczęta na te spotkanie.

 

Nagle jednak otworzyła swe oczy, gdy usłyszała jak Magda wstała. W milczeniu spoglądała jak ta kieruje się do drzwi. Bała się, że jednak zrezygnowała z tej regenerującej drzemki i jednak postanowiła pójść dalej pracować a tym samym jeszcze bardziej siebie przeciążać. Uśmiechnęła się jednak, gdy zauważyła, że ta wcale nie miała zamiaru wyjść a tylko wstała by zamknąć drzwi.

 

- Oczywiście, że nie - powiedziała nie ponosząc głowy z poduszki i spoglądając w stronę Magdy. - Jestem jak najbardziej za w końcu  najlepiej nam będzie wypocząć, gdy nikt nie będzie nam przeszkadzał zasnąć - powiedziała w stronę Magdy z delikatnym uśmiechem. Bo taka była prawda. Skoro obie miały wypocząć jak należy nikt im raczej nie powinien przeszkadzać podczas snu. A była pewna, że pani Natalia miała na pewno własną kartę by tu wejść gdyby była taka potrzeba, więc na razie powinny myśleć tylko o odpoczynku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magda

- Dokładnie - skwitowała Magda prosto, teraz już nie kryjąc zmęczenia w głosie. Przesunęła kartą, blokując drzwi, a potem schowała ją do kieszeni marynarki i wróciła na kanapę. Przez chwilę leżała z głową na kilku poduszkach, a potem odwróciła się na bok, podciągając odrobinę nogi. Jak zwykle - wtedy, kiedy była najbardziej zmęczona, najtrudniej jej było zasnąć. A może to po prostu wina tych wszystkich dokumentów, które w tej chwili przelatywały jej przez głowę? Zawsze, kiedy miała chwilę spokoju musiała rozmyślać o pracy... Potem jej mózg postanowił przypomnieć jej sytuacje ostatnich pacjentów, jakby to było dokładnie w tej chwili istotne.

W końcu zdecydowała się zastosować starą metodę - skupić się na własnych oddechach. Dopiero wtedy udało jej się usnąć. Spała płytko, marszcząc brwi, a jedyny dźwięk jaki wydawała to ledwie słyszalny oddech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Snow Night/Ewelina Szymańska

Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła, gdy Magda zamknęła drzwi i wróciła na kanapę by się położyć. Sama Snow chwilę się na nią wpatrywała trzymając dłonie pod poduszką jakby nie była pewna czy Magda zaraz nie wyjdzie dalej się przepracowywać. Jednak jej obawy, co do tego minęły z chwilą, gdy zaczęła widzieć jak ta w końcu zasnęła. Była bardzo szczęśliwa z powodu obecnej sytuacji, bo ponownie poczuła się jak kucyk, którym się urodziła. Uważała, że tym, że zdołała przekonać Magdę, choć do chwilowego wypoczynku zrobiła dobry uczynek. Ona naprawdę tego potrzebowała nie sądziła również by pani Natalia była zła za odpoczynek Magdy sama musiała widzieć, że ta go potrzebuje. Poza tym Snow bardzo lubiła Magdę i nie chciałaby coś się jej stało. Magda była pierwszym człowiekiem, którego traktowała jak prawdziwego przyjaciela dawniej zawsze się ich bała. Sama powoli zaczęła zamykać oczy by udać się do krainy snów. Zawsze, gdy to robiła żałowała, że niema już księżniczki Luny, która czuwała nad ich snami. Teraz wszystko było inaczej jednak sama też musiała wypocząć, bo jakby to wyglądało gdyby dawała rady Magdzie a następnie sama z nich nie skorzystała?

 

Organizacja wolnej, Equestrii Chiny

Obecna sytuacja w organizacji przypominała beczkę z prochem wystarczyła tylko niewielka iskra by doszło do wybuchu. Przez pewien czas starano się utrzymać całą sytuacje w tajemnicy niestety nie było to możliwe głównie przez wścibskie media. Wszyscy niemal wpatrywali się w budynek korporacji, który teraz był doszczętnie zniszczony przez siłę natury, na której próżno szukać było zemsty. W końcu takie rzeczy zdarzały się nawet w Equestrii. Wszyscy jednak wpatrywali się z niepewnością w telewizor i wszystkim w głowach krążyło jedno pytanie. Co dalej? Crystal nie była może zbyt lubiana w organizacji, ale nie można było zaprzeczyć, że zrobiła wiele by siła samej organizacji była tak wielka by rozciągała się niemal na cały świat. W końcu to ona stworzyła te korporacje. Z siedzib New Medica na świecie napływały zaniepokojone wiadomości wszyscy chcieli wiedzieć, co mają robić dalej. Niestety jak do tej pory nie było żadnych informacji o tym, co spotkało Crystal jednak nadzieja jeszcze nie zniknęła o ile Crystal mogła być w budynku na szczęście wszyscy wiedzieli, że Goldinga w nim nie było, więc wciąż ich plany i przyszłość nie były stracone. W innym pomieszczeniu natomiast trwała narada na temat tego, co robić dalej.

 

- Przeklęci dziennikarze - warknął mężczyzna w mundurze ochrony rzucają ze wściekłością gazetę na stół. - Teraz jak niby mamy tu utrzymywać spokój skoro wszyscy już wiedzą?

- Spokojnie pod wpływem nerwów nic nie ustalimy a musimy myśleć logicznie - odrzekł inny mężczyzna w okularach ubrany typowe cywilnie.

- Spokój? Jak niby mamy go zachować. Golding nie daje żadnego znaku życia z Crystal nie wiadomo, co się stało - powiedział uderzając pięścią w gazetę.

- Nie mogę się z tobą zgodzić - wtrąciła nagle kobieta, która została wyznaczona na dowódcę podczas jego nieobecności. - Kontaktowałam się z Polską siedzibą New Medica twierdzą, że Golding był u nich jednak jest teraz czymś zajęty. Nie wiem, co to takiego, ale jestem pewna, że gdy skończy da nam jakieś instrukcje. Chyba nie chcesz zacząć w niego wątpić? - spytała kierując dość poważnie wzrok na mężczyznę.

- Nie ja nigdy - powiedział lekko nerwowo jakby próbował się tłumaczyć ze swego zachowania. Nagle jednak zmienił temat. - A co z Crystal? Co z dziennikarzami? Nie dadzą nam spokoju dopóki nie dowiedzą, co się z nią stało chcą jej relacji o tym, co się stało - mówił nerwowo patrząc na gazetę.

- Zbyt prędko by można było coś powiedzieć - stwierdziła ponownie dziewczyna lekko kręcąc głową w geście zaprzeczenia. - Jak na razie zwodzimy dziennikarzy tym, że nie może na razie Crystal wystąpić z chwilowych powodów zdrowotnych. Nie możemy skazywać jej na śmierć dopóki nie będzie ciała. Zyskaliśmy, więc nieco czasu jednak, jeśli nie znajdziemy jej w ciągu 48 godzin będziemy musieli poradzić się Goldinga. Jestem pewna, że jakby, co nas nie zawiedzie. Co do terenu budynku został skutecznie odgrodzony i przy zgliszczach pracują tylko nasi ludzie nikogo tam nie dopuszczają, więc dziennikarze nic nie zwęszą. Jak do tej pory dostałam informacje, że znaleziono jedno ciało, ale należało do mężczyzny z ochrony nie, do Crystal jak widać nie wszyscy zdążyli się ewakuować. Żadna śmierć nie jest dobra, gdy ginie jeden z nas jednak to niczyja wina nie mamy wpływu na siły natury, więc nie mamy, na kim szukać zemsty - odrzekła ze spokojem, który był tylko pozorny. Prawdą było, że w myślach była strzępkiem nerwów i żałowała tego, że to właśnie ją Golding wyznaczył do tego zadania.

 

- Spokojnie ona żyje - odrzekł damski głos kobiety, która stała na czele podmieńców a nagle wszystkie oczy zwróciły się na nią. - Coście tacy zdziwieni? - spytała z zaskoczeniem lekko unosząc ręce w górę by się przeciągnąć. - Takie karaluchy od tak nie umierają to byłoby zbyt piękne. Jestem pewna, że nim się obejrzymy zaraz wróci i wszystko będzie jak dawniej - na twarzy kucyka, który do tej pory najbardziej się denerwował pojawiła się teraz kompletna wściekłość.

- Jedynymi insektami jesteście tutaj tylko wy! - wrzasnął wściekle. - Nie wiem, co strzeliło Goldingowi do głowy by was trzymać pod naszym dachem!

- Głośno szczekasz, lecz nie gryziesz kucyku - odrzekła znudzona. - Jeśliś taki twardy to mi to udowodnij jednak ostrzegam, że jedno z nas na tym gorzej skończy - powiedziała z krzywym uśmiechem. Mężczyzna nagle uderzył pięściami o stół i wstał na równe nogi, gdy nagle po sali rozniósł się głośny krzyk.

- Dość! - wrzasnął kolejny damski głos jednak nie liderki, którą wyznaczył Golding, bo ta była z lekka zdenerwowana jakby nie wiedziała jak zaradzić tej kłótni. Był to głos kobiety, która również miała na sobie mundur ochrony. To właśnie ją niedawno Golding wysłał by przekonała smoki do ich sprawy jednak z niepowodzeniem. - Uspokójcie się - powiedziała twardo i nagle spojrzała na mężczyznę. - Ty przestań być taki nerwowy, bo to tylko pogarsza obecną sytuacje obecnie nie mamy między nami różnic, które były w Equestrii wszyscy teraz utknęliśmy w tych ludzkich ciałach, więc nie obrażaj ich - mężczyzna na jej słowa zmarszczył brwi jednak nagle spokojnie usiadł jednak widać było jego niezadowolenie. - Co do ciebie - powiedziała teraz w kierunku reprezentantki podmieńców. - Wiem dobrze, co czujecie do Crystal jednak postaraj jej się nie obrażać w takiej chwili i tak jest wszystkim wystarczająco ciężko. Golding nie ściągnął nas tutaj wszystkich byśmy ze sobą walczyli a sobie pomagali - dawny podmieniec nic nie powiedziała tylko lekko wzruszyła ramionami. Obecna liderka odetchnęła z ulgą, że sytuacja się uspokoiła. Miała nadzieje, że jednak znajdą Crystal w jednym kawałku lub Golding powie, co robić dalej by wszystko wróciło do stałej normy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

[Anna Kowalska]

- Nie, nie natrafiłam na nic... - westchnęła powoli, spoglądając przez moment kątem oka do środka, zanim nie położyła mu ręki na ramieniu i eleganckim ruchem z półobrotem nie zamknęła drzwi za sobą. Stawiając go jednocześnie pod ścianą. - Tylko czas stanowi dla mnie przeszkodę - spojrzała w stronę okna ze smutkiem - bo pojawienie słońca oświadczy mi koniec... - Znów spojrzała na niego tylko z widocznym pytaniem w oczach. - Bez względu na to co się stanie. 

- Też się cieszę... - stwierdziła zanim pojawiła się wątpliwość. - Tylko nie wiem... - poruszała się ostrożnie po temacie. - Nie wiem czego tak naprawdę pragnę. Czy wszystko nie jest marzeniem dalekim od rzeczywistości - zamilkła na dłuższy moment. - To nadal jest miłość zwana zauroczeniem... - Zamknęła oczy. - Rzeczy nierealne stające się rzeczywistością... - mruknęła pod nosem nie wiadomo czy do niego czy raczej do siebie. 

 

[Natalia Romanova]

- Taka jestem... - westchnęła, budując w tym czasie dłuższe zdanie, które zadowoliłoby jej usta. - Demony tylko taką wybierają wizje świata, by nie dać się zniewolić nikomu bez powodu...  - Wzruszyła ramionami jak wielokrotnie wcześniej, lecz przy końcówce zdania odwróciła się w jego stronę patrząc na niego tym swoim krystalicznym wzrokiem dłuższą chwilę. Słuchała go ale drugim uchem wszystko wypuszczała w czarną przestrzeń... Im dłużej się przemieszczała tym szybciej krew krążyła w jej ciele i cieplej robiło się na sercu, a doskonale widać to było po jej uśmiechu, co rósł i rósł systematycznie z każdą minutą.

- Nie chciałbyś mnie zanieść? - rzuciła zawiedzona ale z widocznym zadowoleniem że wspomniał właśnie o tym. - Po za tym - machnęła dłonią - muszę być logiczna? Czy może nie chce być właśnie taka... - powiedziała dochodząc do swojego miejsca zamieszkania. Mierzyła tam schody i zastanawiała się czy będzie wstanie je pokonać - albo inaczej... Czy mogę taka być w tej chwili?

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Usłyszałem słowa Lust w moim kierunku, lecz nie zdążyłem nic na nie odpowiedzieć, bo nagle poczułem jej dłoń na mym ramieniu i nim się spostrzegłem nagle znalazłem się pod ścianą. Dziwnie się z tym wszystkim poczułem. Nie było to złe a wręcz przeciwnie. Po prostu minęło tyle czasu odkąd pozwoliłem by ktoś się tak do mnie zbliżył, że sam nie wiedziałem, co myśleć. W milczeniu zacząłem słuchać wszystkich jej słów nie przerywając jej ani na chwilę. Chciałem wysłuchać wszystkich jej wątpliwości. Chciałem by się przede mną otworzyła. Nie mogłem się dziwić, że zebrało ją na takie przemyślenia. Minęło w końcu tak wiele czasu i tak wiele od niego się zmieniło w naszym życiu. Gdy już skończyła na chwilę zapadła krępująca cisza. W pewnym jednak momencie skierowałem swój wzrok na jej i zacząłem jej patrzeć głęboko w oczy w jej piękne zielone oczy by zaraz również przerwać te ciszę.

 

- Zawsze pragnąłem tylko twojego szczęścia Lust niezależnie czy była to Equestria czy obecny świat nic się tu nie zmieniło - powiedziałem spokojnie by nagle położyć dłoń na jej policzku i lekko go nią po nim pogładzić. - Gdy pierwszy raz spotkaliśmy się na gali mogłem wtedy naprawdę pomyśleć, że jest to zauroczenie jednak jestem pewny od czasu krainy smoków swych uczuć, co do ciebie i wiem, że sama je dobrze znasz - odrzekłem nadal spokojnie nie zaprzestając kontaktu wzrokowego i gładzenia jej policzka. - Wiem, że w Equestrii wszystko było inaczej musiałaś wieść inne życie a teraz masz szansę ułożyć je sobie na nowo z daleka od swej przeszłości. Wiem jak wiele czasu minęło. Zdaję sobie sprawę, że nie było mnie przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś zwłaszcza, gdy sama musiałaś sobie radzić z tym wszystkim sama, co było dla ciebie nowe i nieznane i jest mi naprawdę z tego powodu przykro - powiedziałem teraz już z nieco innym tonem tak jak by w moim głosie pojawiła się pewna doza smutku. - Powiedziałem to już w Equestrii to ty skradłaś moje serce i należy ono do ciebie tutaj również tak jest jednak nie chce cię również do niczego zmuszać to jest twoje życie i jeśli chcesz budować swoje szczęście już beze mnie spróbuje to zaakceptować. Nie chce byś była do czegokolwiek zmuszana lub robiła coś na siłę zawsze tak było - odrzekłem niezwykle poważnie. Taka właśnie była prawda chciałem by była wolna i sama podejmowała decyzje, jeśli nie czuła już do mnie tego samego, co dawniej nie mogłem jej zmusić by ze mną została to nie byłoby już wtedy to samo.

 

Crystal/Felicja Romanis

Kierowała się po mieście, do którego zdołała już dotrzeć w międzyczasie z parku. A gdy tak się poruszała przez tłumy ludzi, co niektórzy patrzyli na nią z niedowierzaniem. Zapewne było to spowodowane nie dawnymi informacjami o tym, co się stało z tutejszą siedzibą New Medica a od tamtego czasu nie było najmniejszej informacji o samej Felicji Romanis a teraz szła sobie ulicą wśród ludzi jakby nigdy nic. Ona jednak sama nie była ani trochę zainteresowana tym, co myślą sobie teraz o niej ludzie. Jej twarz wyrażała tylko szczery gniew a myśli kierowały się ku jednemu a była to zemsta. Chciała mieć głowę tej abominacji na tacy za to, co się stało i teraz zrobi wszystko by ją posiąść. Choćby miała wysłać wszystkich zabójców tego świata by któryś ją zabił to nie zawaha się tylko po to by osiągnąć swój cel.

 

Jednak sama śmierć to było za mało. Chciała by ta poczuła jej gniew a w ostatnich chwilach swego życia przeżyła taki ból, którego nie sposób sobie wyobrazić by na zawsze pozostał w jej głowie przynajmniej do czasu aż skona. Dopiero wtedy się nad nią zlituje i gdy ta już będzie na wyczerpaniu a jej ciało będzie już całkiem bezużyteczne okaże jej miłosierdzie i wtedy dopiero każe ją zlikwidować. Nikt jej jeszcze tak nie upokorzył jak to obrzydliwe stworzenie i musi za to zapłacić. Czas zabawy dobiegł końca nadeszła pora by to skończyć. Cele układały jej się głowie jasno przez całą drogę. A były nimi likwidacja przeklętej abominacji, odzyskanie Goldinga, odzyskanie swej dawnej postaci i mocy następnie objęcie władzy nad kucykami by poprowadzić ich ku nowej świetlanej przyszłości i na koniec likwidacja wszystkich bezużytecznych gatunków a ludzie, jako gatunek stali najwyżej, jeśli chodzi o likwidacje. To wszystko krążyło jej w głowie, gdy powoli się zbliżała do jednego ze swoich budynków.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Nadal cały czas poruszał się w milczeniu. Pomimo że pozostawał lekko zamroczony przez alkohol, który wypił chodził raczej swobodnie, chociaż nie wszystkie jego zmysły były tak sprawne jak zawsze, ale w tym nie było nic dziwnego. W końcu nawet niewielka dawka alkoholu potrafiła je do pewnego stopnia otępiać. Mimo wszystko nadal był w stanie słuchać Lüge i dobrze rozmyślać nad jej słowami. Zaczynał odnosić wrażenie, że i na nią alkohol trochę wpłynął, bo miał wrażenie, że pojawiło się u niej delikatne poczucie humoru zwłaszcza, gdy ta wspomniała czy ten nie chciałby jej zanieść. Ta cała ta sytuacja była naprawdę dziwna. Teraz zdecydowanie nie łatwo by mu było wykonać powierzone mu wcześniej zadanie, dlatego właśnie nigdy nie chciał poznawać swych celów tylko szybko robić, co do niego należało w tym jedna wypadku sytuacja potoczyła się inaczej i to cel przeciągnął go na swoją stronę. Dziwne i niespotykane rzeczy się ostatnio dzieją tak rozmyślał do czasu aż nie dotarli w okolice mieszkania kobiety.

 

- Zadajesz bardzo dużo pytań, na które nie łatwo odpowiedzieć - stwierdził na jej pytania przyglądając się schodom, pod którymi stali. - Przynajmniej w obecnej chwili - stwierdził z delikatnym uśmiechem. - Chaos, z którym sam jestem powiązany nigdy nie był dla mnie do końca logiczny, więc sam raczej zacząłem nie dowierzać w sens logiki. Więc jak dla mnie nie musisz być logiczna - stwierdził teraz kierując swój wzrok na nią by nagle ciężko westchnąć. Ponownie podniósł butelkę z alkoholem jednak tym razem w okolicy spodni by odpowiednio ją umocować by ta nagle nie spadła na ziemię, gdy już skończył znów spojrzał na Lüge i nagle podszedł do niej blisko by nagle zamachnąć się bardzo szybko ręką w okolicach jej nóg by je podciąć zrobił to jednak tak by ta nie poczuła bólu a tylko straciła równowagę nim jednak ta legła na ziemi wpadła w jego ramiona. Zaczął powoli z nią wchodzić po schodach w stronę jej domu.

 

- Patrząc na ciebie szybko mogłem ocenić, że nie jesteś pewna czy zdołasz sama pokonać odległość ze schodów do twego mieszkania - stwierdził nadal idąc z nią i utrzymując równowagę pomimo alkoholu, który wcześniej z nią pochłonął. Sama Lüge najwyraźniej nie stanowiła dla niego ciężaru i nie było w tym raczej nic dziwnego skoro potrafił bez problemu przebić jakiegoś ciężkiego faceta ostrzem a następnie wciągnąć go na wysoki kontener to, jaki problem stanowiła taka kobieta? - A ja nie mam ochoty dzwonić na pogotowie, gdy spadniesz ze schodów i rozbijesz głowę to by tylko traciło mój cenny czas a na dodatek nie lubię się przed nikim tłumaczyć. Jak już dojdziemy to możesz mnie ochrzanić lub spoliczkować za to, co zrobiłem. Wybór pozostawiam tobie, ale to, gdy już będziemy na miejscu - stwierdził lekko zamroczonym głosem, gdy już powoli zbliżali się do jej mieszkania.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
- Za dużo mówisz... słowa kłamią... Pamiętasz to? - Otwarła w tym czasie swoje oczy, spoglądając na niego spod swoich gęstych rzęs... W tym momencie wszystko zastygło w jednym momencie na jej twarzy w wielkim pytaniu, co posiadała elementy wyzwania. Nie musiała przecież wspominać. Każda minuta już dawno wbiła się w jej pamięć i przez to była właśnie to strata czasu... Zbędny zapychacz, gdy chciała czynów. Jej umysł nie ciało, bo ono było tylko kolejnym środkiem do celu, gdy policzki z wolna pulsowały łamiąc praktycznie niewidocznie czerwienią jej ciemną cerę.
- Nie zobaczyłbyś mnie tu nigdy, gdybym nie chciała tego. - Zacisnęła rękę na jego ramieniu. - Ranisz mnie dając taki wybór - zmarszczyła brwi, a ton był statyczny tak jak na samym początku tej rozmowy - stwierdzając że mnie nie znasz wcale. Czyżbyś stracił wszelką wole walki? Czy ja się zupełnie zmieniła i nawet tego nie zauważyłam... - Łatwo można było stwierdzić po intonacji jej głosy że domagała się jednej odpowiedzi.

 

[Natalia Romanova]

Z jej kieszeni, przy przenoszeniu, wypadła jedna karta, roztrzaskując się na tysiące fragmentów, a jej zawartość rozlała się niczym krople srebrnego deszczy ~ rtęci bo właśnie tym były wypełnione karty... Spojrzała na to leniwie z wysokości. Na kształt który to wszystko przybrało i stwierdziła krótko, czując cała sobą ciepło mężczyzny, który nosił ją na rękach, nie gorzej niż panią młodą, która wprowadzała się do nowego mieszkania...

- Wróciła ze swojego więzienia... - westchnęła mu do ucha, gdy położyła swą głowę na swoim ramieniu gdy obejmowała jego szyję... - Gram z nią od nowa... Bywa? - rzuciła rozeźlona, bo liczyła na więcej wolnego czasu. - Może i my w coś zagramy... - rzuciła bardzo ochoczo patrząc na niego zupełnie innym wzrokiem niż wcześniej. Tego jeszcze u niej nie widział gdy oczy miała powiększone, a policzki płonęły typowym pijackim rumieńcem 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Cały czas patrzyłem w oczy Lust nie przerywając tym samym kontaktu wzrokowego i słuchając każdego jej słowa uważnie. W myśli przekląłem sam siebie za słowa, które wypowiedziałem wcześniej do niej. Chociaż chciałem dobrze powinienem przewidzieć, że przy niej każde słowo powinno być odpowiednio dobierane inaczej zawsze odbierała to na swój sposób. Jednak prawdą było, że winny temu wszystkiemu byłem tylko i wyłącznie ja. Bo miała racje gdyby nie chciała już ze mną wiązać swego szczęścia to nie dała by mi znaku życia tak byłoby najłatwiej. Musiałem jednak jakoś to naprawić i pokazać jej, że zależy mi na niej i nic się tu nie zmieniło. Nagle moja dłoń z jej policzka powędrowała na tył jej głowy i zacząłem delikatnie głaskać dłonią jej włosy.

 

- Nie było mym zamiarem cię ranić ani teraz ani nigdy - powiedziałem nie przerywając gładzenia jej włosów, gdy nagle moja twarz zbliżyła się bardzo blisko jej do tego stopnia, że nasze czoła się zetknęły. Mój głos natomiast brzmiał niczym szept, który miał dotrzeć tylko do niej. - Sama nie dawno powiedziałaś, że słowa kłamią - mówiłem w jej kierunku nie przerywając szeptu. - Jednak sama stwierdź czy ja straciłem swoją wolę walki, bo jeśli chodzi o ciebie to dla mnie zawsze pozostaniesz taka sama jedyna w swoim rodzaju. Jesteś dla mnie po prostu kimś niezwykłym i nigdy nie przestanie mi zależeć na tobie i twym szczęściu - powiedziałem w jej kierunku jednak nagle przerwałem dalszą rozmowę, gdy moje usta połączyły się z jej w namiętnym pocałunku. Tak właśnie chciałem jej pokazać, że wciąż jestem tym, kogo znała w Equestrii i pokazać jej jak wiele dla mnie znaczy. Nagle jednak przerwałem pocałunek po pewnej pięknej chwili i znów spojrzałem jej w oczy przy okazji ściągnąłem dłoń z jej głowy i nagle obiema ją objąłem za plecami. - Skoro słowa kłamią to, chociaż może moje czyny uznasz za szczere - powiedziałem zbliżając usta do jej ucha i delikatnie do niego szepcząc. Chciałem jej tym pokazać jak wiele dla mnie znaczy i że nigdy to się nie zmieni.

 

Crystal/Felicja Romanis

Powoli zaczęła docierać do bram jednego ze swych budynków. Jak zawsze brama był szczelnie zamknięta a po placu za nią chodziły patrole czujnie pilnując wszystkiego wokół. Zanim jeszcze dotarła do bramy słyszała ujadanie psów pilnujących teren. Gdy tylko zbliżyła się do bramy jak zawsze niosąc swą szachownicę do bramy nagle podszedł strażnik, który był niemal w takim szoku widząc ją, że chciał już otworzyć jej bramę łamiąc procedurę tym samym dotyczącą hasła a jednak obowiązywała ona każdego niezależnie od sytuacji.

 

- Hasło? - spytał dość niepewnie trzymając klucz przy bramie.

- Niechaj blask księżyca przyniesie nam błogość - powiedziała od niechcenia hasło, które aktualnie obowiązywało przy okazji marszcząc brwi w zdenerwowaniu.

- Panno Crystal to pani? - powiedział w szoku omal nie opuszczając klucza na ziemie i szybko otwierając bramę. Nagle przy bramie zaczęli zbierać się inni strażnicy. Gdy brama stanęła otworem Crystal zaczęła powoli wchodzić na teren posesji.

- A kto inny? - spytała od niechcenia maszerując w kierunku budynku. Gdy tylko weszła brama znów została zamknięta a ochroniarze szli za nią nie odstępując jej na krok.

- Wszyscy myśleliśmy, że była pani w budynku, gdy się zawalił i podejrzewaliśmy najgorsze - mówił ochroniarz w jej kierunku próbując się wytłumaczyć ze swego pytania.

- Nie tak łatwo się mnie pozbyć - powiedziała w jego kierunku dalej się nie zatrzymując i powoli wchodząc do budynku. - Dajcie mi połączenie ze wszystkim siedzibami New Medica na świecie trzeba ich powiadomić, że nic się nie zmieniło i żyje. Następnie zwołajcie konferencje prasową trzeba powiedzieć parę słów o tej... - zastanawiała się jak ma dobrać słowa. Nie był to przecież wypadek jednak, kto jej uwierzy, że na świecie żyje obrzydliwe monstrum, które ma wpływ na takie rzeczy?. - Katastrofie - powiedziała wchodząc w głąb budynku. Tu na szczęście miała łatwiejszą drogę ucieczki gdyby znów doszło do trzęsienia ziemi. Choćby, dlatego że ten budynek nie był taki wysoki jak tamten.

- Tak jest! - powiedzieli zgodnie ochroniarze i zaczęli wypełniać jej polecenia. Crystal tylko zacisnęła dłoń w pięść. Najpierw zajmie się tym a potem przyjdzie czas na jej zemstę pomyślała wściekle.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Pomimo alkoholu, który pochłonął wciąż był w stanie dosyć dobrze rozumować a tym samym dawał też radę pokonywać schody niosąc kobietę w swych objęciach. Z każdą chwilą coraz bardziej zbliżał się do jej mieszkania pokonując wszelkie przeszkody na swej drodze bez większego problemu. Sama Lüge nie wydawała mu się jakoś zła za sytuacje, w której się znalazła. Mało tego miał wrażenie, że całkiem jej się podobała. Sam nie wiedział, co ma o tym myśleć. Nagle do jego ucha doszły słowa kobiety. Wróciła z więzienia? Domyślał się, że chodzi tu o jego dawną pracodawczynię, co go tu wysłała żeby zabił Lüge jednak nigdy by nie przewidziała, że tak to się skończy. Co miała na myśli, że wydostała się z więzienia? Czyli że była gdzieś zasypana? Nic z tego nie rozumiał czuł jednak jak kobieta go obejmowała, gdy coraz bardziej zbliżali się do celu.

 

- Czyli jest tak jak powiedziałaś wasza rozgrywka się jeszcze nie skończyła - stwierdził nie zatrzymując się. - Widzę, że naprawdę nieźle potrafisz ocenić przyszłość i poznać się na innych wiedziałaś, że tak łatwo jej nie zabijesz, że to jeszcze nie koniec - stwierdził, gdy nagle zaczął zatrzymywać się pod jej drzwiami. Nagle zwrócił swój wzrok na nią i delikatnie się uśmiechnął jednak jej nie puścił nadal na ziemię. Zastanawiał się, co takiego chodziło jej teraz po głowie zwłaszcza po jej ostatnich słowach. Nagle zaczął zbliżać się z nią do drzwi tak by mogła je otworzyć. - Kolejna gra? - spytał z niewielkim uśmiechem nadal na nią patrząc. - Jednej jeszcze nie dokończyliśmy a ty chcesz kolejną, ale czemu nie? - stwierdził w jej kierunku. - Więc, na czym by miała polegać ta nasza gra? No i czy mam cię już postawić czy obecnie ci wystarczająco wygodnie? - spytał zaczepnie w jej kierunku z krzywym uśmiechem. Sam nie wiedział, co myśleć o obecnej sytuacji czy to przez nią czy alkohol, który wcześniej pochłonął? Nie wiedział.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Dawno nikt jej tak nie całował. Nikt nie zbliżył się do niej tak blisko jak on, bo nikomu na to nie pozwoliła. Nie mogła, bo to miejsce już dawno zostało zarezerwowane ~ tylko on był wyjątkowy w jej oczach. Potrafił zmiękczyć jej kolana, sprawić że motyle w brzuchu trzepotały jeszcze mocniej i pozwalał jej na wiele chodź wcale nie musiał.  

- To uważaj, bo ta gra tylko wydaje się warta świeczki... i tylko od ciebie wszystko zależy - powiedziała, kładąc mu palec na wargach, uciszając właśnie tym. - Wiem że przygotowałeś się na moje przybycie... Pokaż mi to - uśmiechnęła się przyzwalając mu na jego kwestie. Lubiła czuć się pewnie po przez dominacje otoczenia ~ to właśnie był jej sposób na życie ~ kontrola...

 

[Natalia Romanova]

- Jedna - urwała na moment, składając kolejne słowa - wcale nie musi wykluczać tej pierwszej, a może wręcz stanowić ciekawy element wciąż trwającej... - Wyciągnęła z trudem klucze z kieszeni, po tym jak nawierciła się w jego ramionach, bo te nie chciały wyjść tak łatwo... - Prawda albo wyzwanie... - powiedziała zawadiacko, zarzucając się sobą, by sięgnąć zamka i go otworzyć. - Podejmiesz? - zwróciła się do niego patrząc mimo wszystko dość dwuznacznie, gdy alkohol zmieniał jej charakter na nieuporządkowany przestawiając kolejne klepki. Odzywałyby się w niej cechy, które wykluczyła lub zmieniła na przeciwne w sobie na rzecz kontroli przyszłości... Zmieniało się to w chaos rzeczywistości ~ szał chwili godny samego Discorda ~ zabawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

Słuchałem każdego słowa Lust z delikatnym uśmiechem nie spuszczając z niej swych oczu i dalej lekko gładząc jej włosy. Na chwilę jednak moje oczy skierowały się na jej palec za pomocą, którego wykonała odpowiedni gest by mnie uciszyć. Uśmiech nadal nie znikał z mojej twarzy. Minęło tak wiele czasu od chwili, gdy z nią byłem. Tylko ona jedna znała mnie najlepiej ze wszystkich. Każda chwila ostatnich lat bez niej była naprawdę bolesna a teraz znów tu byliśmy razem sami. Bałem się, że to sen, z którego zaraz się obudzę i znów obudzę się w naszej siedzibie. Gdy ponownie pozwoliła mi przemówić nagle objąłem ją dłonią za plecami i drugą znów skierowałem na jej policzek lekko go gładząc.

 

- Nikt nie zna mnie tak jak ty - powiedziałem spokojnie i z delikatnym szeptem patrząc jej w oczy. - Nawet domyśliłaś się tak niewielkiej niespodzianki. Naprawdę jesteś niezwykła - stwierdziłem by powoli odsunąć dłoń z jej twarzy i objąć ją całą ręką za plecami tak by zaprowadzić ją do stołu gdzie wszystko już czekało. Z chwilą, gdy tylko przyprowadziłem ją na miejsce powoli podszedłem do stołu sięgając po butelkę wina i zaczynając ją powoli otwierać. - Wciąż pamiętam dzień, gdy pierwszy raz razem się go napiliśmy jednak wtedy nie byłem jeszcze pewny swych uczuć - stwierdziłem nalewając wino do dwóch lampek, gdy tylko je napełniłem podniosłem obie lampki i podszedłem do Lust kierując jedną z lampek ku niej. - Mam szczerą nadzieje, że nadal lubisz jego smak - nagle mój wzrok zwrócił się na jedzenie gdzie głównie były jakieś sałatki, zapiekanka warzywna czy makaron z sosem warzywnym. - Niestety z jedzeniem miałem większy problem. Nie mogłem być pewny, co obecnie lubisz a sam staram się unikać jedzenia mięsa, więc nie bardzo się znam na potrawach z nim związanych - stwierdziłem w delikatnym zamyśleniu znów kierując swój wzrok na nią. - Jednak wszystko inne jest do naszej dyspozycji - powiedziałem ponownie z delikatnym uśmiechem.

 

Crystal/Felicja Romanis

Kobieta zaczęła w milczeniu wszystkich omijać jej myśli głównie zbierały się tylko wokół jednego celu, jakim była zemsta, której chciała jak najszybciej. Powoli zaczęła kierować się do swojego gabinetu by tam poczekać aż jej ludzie wszystko przygotują. Z chwilą, gdy tylko znalazła się w gabinecie powoli usiadła za biurkiem wcześniej kładąc szachownicę tak by mieć ją na widoku. Pytanie teraz brzmiało jak zabić obie te abominacje? Czerwonooki był nieśmiertelny, co utrudniało zadanie a teraz, gdy zaczął działać z tą drugą oboje stali się jeszcze groźniejsi. Najlepiej by było zaatakować każde z osobna wtedy będą osłabieni. Musiała tylko wykazać się cierpliwością i czekać na odpowiedni moment a co to było dla niej?

 

Bardziej ją martwił widok szachownicy w okolicy Goldinga. Nie był w tej chwili sam a z jedną figur, która mogła namieszać jej w planach. Sytuacja nie wyglądała tu dobrze. Golding jednego dnia spotkał obie osoby, co mogły zdecydowanie zaszkodzić jej planom. Jednak nie wszystko stracone na wszystko jest metoda. Teraz je odzyskał, ale co jak straci je nieodwracalnie? Pomyślała z wrednym uśmiechem. Rozpacz go zniszczy. Nagle ktoś zapukał do jej pokoju a zaraz potem wszedł ochroniarz z laptopem.

 

- Wszystko jak pani chciała - powiedział kładąc jej laptop na biurku. - Może pani wszystkich powiadomić, że nic pani nie jest. Odpowiednie łącze jest gotowe. Co do konferencji prasowej gdzie miałaby się odbyć?

- W okolicach zgliszczy nada to sytuacji więcej dramatyzmu - stwierdziła Crystal wpatrując się w laptopa i naciskając klawisze. Ochroniarz kiwnął tylko głową i opuścił jej gabinet wolał jej jednak nie przeszkadzać.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Mężczyzna trzymał Lüge tak by nie wypadła mu z rąk, gdy szukała klucza i przy tym się strasznie wierciła a następnie otwierała drzwi do swego domu. Słuchał jej dokładnie przy okazji jednak, gdy ta zaproponowała kolejną grę zmrużył lekko oczy. Była to dziecinna gra a jednak i bardzo kłopotliwa dla niego. Głównym powodem było to, że raczej starał się unikać prawdy zwłaszcza o sobie, więc będzie musiał poprzestać na wyzwaniach a nie wiedział, jakie wyzwania go czekają. Mógłby też wybrać prawdę i po prostu kłamać jednak wtedy nie byłoby zabawy i nie bardzo mu to odpowiadało. Mógłby oczywiście jeszcze zrezygnować z całej gry jednak i to odpadało z chwilą, gdy Lüge spytała czy podejmie się tego. Nigdy nie mógł sobie odpuścić żadnego wyzwania nie ważne, jakie by było i tak samo było w tym wypadku. Powoli zaczął wnosić kobietę do mieszkania a gdy już naleźli się za drzwiami nagle się odezwał.

 

- A więc prawda albo wyzwanie tak? - powiedział patrząc na nią. - Dobrze, więc podejmę się tego - powiedział lekko kręcąc głową a spowodowane to było alkoholem, który niedawno pochłonął. Wiedział, że zaczyna powoli uderzać mu do głowy. Nagle znów spojrzał na kobietę.  - Skoro ty to zaproponowałaś i jesteś kobietą to najlepiej wyjdzie, jeśli ty pierwsza każesz mi dokonać wyboru a więc ja wybiorę wyzwanie. Więc co mam zrobić? - spytał kierując na nią swój wzrok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]
Ona słysząc go, przewróciła tylko oczami zanim poszła za nim. Psuł swoim gadaniem to co mógł zrobić inaczej ~ bez naruszania całej atmosfery... gdy ona prosiła, a on najwidoczniej nie słuchał i dalej robił wszystko po swojemu ~ po staremu. Czy mogła wymagać od niego wręcz wojskowej postawy ~ wzoru którym powinien się posługiwać. Nie wydawało się jej, może gdzieś w głębi serca przebiegła jej właśnie taka myśl, ale szybko ją zdusiła w samym zarodku, gdy zagryzła zęby, by niczego nie powiedzieć, gdy chciało się jej włączyć system odpowiedzialny za odrobinę za długi język.


- Weź się już nie tłumacz ze wszystkiego zwłaszcza że nie musisz. - Wzięła głębszy oddech, by się uspokoić, zanim znowu na niego spojrzała i kontynuowała swoją kwestię już siedząc na krześle. - Nie widzę najmniejszego powodu byś musiał z czegoś czuć się po prostu winny. To ja tu jestem gościem, a ty gospodarzem... To ja powinnam akceptować obecny stan jaki by nie był... - Gestykulowała w rytm wypowiedzi lewą ręką...


Wzięła od niego lampkę patrząc kątem oka na trunek, który miał rozwiązać jej jakże gustownie język... Zrobić coś co kiedyś było niemożliwe... niewykonalne po przez jej metabolizm. Zakręciła nadgarstkiem, obawiając się tej czarki prawdy. Nie wiedziała jak się zachowa po alkoholu. Nie piła wcześniej w tym ciele chodź znała jego smak doskonale, tak jak to że ludzie zachowywali się żałośnie gdy przekroczyli swoje limity. Tylko czy jedna mogła jej zagrozić?.Spojrzała na kieliszek. W porównaniu z butelką ~ płynu było naprawdę niewiele. Jedna nie zaszkodzi ~ to przeszło jej na myśl jak czekała na to, co on dalej zrobi z przyzwyczajenia założyła nogę na nogę. 


[Natalia Romanova]

Gdy usłyszała że powtarza po niej uśmiechnęła się bezwstydnie... Zasady? Nie istniały, bo była dwoma istotami zamkniętymi w jednym ciele. Alkohol wypuścił tą ukrytą, by mogła się wyszaleć za cały ten czas, gdy musiała się zachowywać skrępowana wszystkim innym w tym, a może raczej przede wszystkim samą sobą... Nie musiała nic, gdy chwyciła Rasona za szyje, by po chwil ześlizgnąć się szybkim ruchem na podłogę, gdzie zachwiała się po przez falowanie podłoża, a może zwyczajnie tak odbierała to jej głowa? Jako że świat zdawał się delikatnie pulsować w rytm jej przyśpieszonego tętna.

 

Chwilę zajęło jej dojście do siebie, gdy jej rozbiegane oczy strzelały z miejsca na miejsce aż zatrzymały się na nim, a potem na drzwiach do których dopadła dość niespodziewanie sprawnie jak na jej stan, by po chwili zamknąć je najpierw na zamek, a potem na łańcuch, gdzie parokrotnie nie trafiła w odpowiednią dziurkę. Dopiero wtedy oparta się o nie i zwróciła się do niego próbując po prostu być... Sama nie wiedziała jak to określić. Może sobą?

 

- Prawdziwym Gente.. Gentelmmmm... - Język się jej plątał, gdy nie mogła przejść między dwoma głoskami, więc zamieniła słowo z chichotem triumfu - Rycerz z ciebie... żebyś tylko tego nie żałował... - Pokazała kolejną odsłonę swojej szerokiej gamy uśmiechów godną różnorodności śmiechów super złoczyńców... tak właśnie pokazała jak bardzo bezwzględna może być mimika wyrażając jakże proste zdanie; Ja chcę... co też po chwili wyszło z jej ust;

 

- Ja chcę byś zaparł mi dech w piersiach... - powiedziała patrząc na niego z tym cwanym uśmiechem; a ja jestem ciekawa co właściwie wykombinujesz... wyglądało to też mniej więcej tak jakby za chwile miała się roześmiać ale coś ją powstrzymywało. Może resztka zdrowego rozsądku? Oblizała swoje usta...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

- To, że jesteś gościem nie znaczy, że ja nie powinienem wypaść na jak najlepszego gospodarza. Jakbym wtedy wyglądał? - spytałem siedząc tuż obok niej i patrząc na nią poważnym wzrokiem tym samym, gdy zawsze dogryzaliśmy sobie w Equestrii. Mój wzrok nagle jednak skupił się na mojej lampce wina. Minęło sporo czasu odkąd miałem alkohol w ustach. Pozostawałem wiecznie czujny siedząc w bazie i nadzorując innych. Musiałem, więc unikać tego typu rzeczy by nie stępiły mych zmysłów. Nie pamiętam, kiedy byłem w takiej sytuacji jak ta. Minęło tak wiele czasu. Nagle skierowałem swój wzrok na stół.

 

Powoli wyciągnąłem swe ręce ku niemu i odłożyłem na niego swoją lampkę wina następnie w milczeniu zacząłem nakładać na dwa talerze odrobinę zapiekanki. Jeden talerzyk postawiłem naprzeciw Lust natomiast drugi naprzeciw sobie. Nagle znów podniosłem swoją lampkę i zacząłem chwilę na nią patrzyć pogrążając się w myślach. Ponownie jednak kątem oka zwróciłem się na Lust i wyciągnąłem ramię za jej plecy. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Gdy byliśmy w Equestrii zawsze to ona wszystko zaczynała naprowadzała mnie na tropy teraz czułem się trochę zakłopotany jak bym sam nie wiedział, co mam zrobić.

 

- Jak to jest, że za każdym razem cię widzę niezależnie jak wiele czasu minęło jesteś dla mnie po prostu cudowna? - stwierdziłem przejeżdżając jej delikatnie palcem po policzku i wpatrując się w oczy. Dlaczego za każdym razem, gdy ją widziałem mój rozsądek zanikał a działo się ze mną coś niespotykanego dla mnie? Nie mówiłem nic, bo widziałem, że niema ochoty na jakieś większe rozmowy potrafiłem to zauważyć w jej słowach. Nie było powodem by wspominać to, co zaszło między nami dawniej, bo wiem, że pamiętała każdą taką chwilę. Nie chciałem jej również pytać o jej pracę, bo byłem pewny, że przyszła tu, aby odpocząć od niej i nie myśleć o tym, czym się zajmuje. Wpatrywałem się tak w jej oczy dobrą chwilę a drugą dłonią odłożyłem lampkę na stole powoli zbliżając swą twarz ku jej. To nie było w moim stylu jednak czułem się jakby wpływała na mnie jakaś siła, z którą nie potrafiłem walczyć. Nie byłem pewny jak zareaguje, gdy moja twarz coraz bardziej się zbliżała do niej i dzieliła nas już niewielka przestrzeń.

 

Crystal/Felicja Romanis

Wysłała wiadomość za pomocą laptopa do wszystkich ważniejszych osób w korporacji by wiedzieli, że nic jej nie jest. Szybko zaczęły dochodzić do niej odpowiedzi ze wszystkich stron, do których wysłała wcześniej wiadomości. Niewiele ją to interesowało były to tylko zwykłe słowa otuchy czy radości, że wszystko jest po staremu. Nawet za bardzo nie czytała tych wiadomości, gdy nagle znów skupiła się na szachownicy i powoli wyciągnęła dłoń ku niej podnosząc figurę Goldinga. Trzymała ją chwilę w dłoni przejeżdżając po niej kilkukrotnie paznokciem.

 

Nie umiesz pojąć, kiedy się poddać prawda? Jesteś teraz moją własnością a o rzeczy swoje powinno się walczyć. Być może czas wziąć się poważniej do rzeczy? Tak długo tutaj tkwiła może czas odwiedzić miejsce, z którego przyszło tyle zagrożeń i zająć się nimi osobiście? Tak czas na to powoli nadchodził a to była dobra okazja. Dalej przejeżdżała paznokciem po figurze Goldinga by ponownie skierować swój wzrok gdzie indziej a mianowicie na dwie rzeczy. Była to płyta zdobyta przez czerwonookiego zanim ją zdradził i artykuł o Snow Night. Wciąż nie wiedziała, kim jest druga osoba bliska Goldingowi, ale była pewna, że jedną z nich jest właśnie ona. Patrząc na jej zdjęcie natychmiast się domyśliła, że typowa Equestrianka, którą bardzo łatwo manipulować. Teraz była chroniona i to bardzo jednak można zawsze było to rozegrać inaczej. Zbliżyć się do niej zaprzyjaźnić a potem pozbyć się jak nic niewartego śmiecia.

 

Kolejną sprawą była płyta, którą dostarczył czerwonooki by wykorzystać dane z niej potrzebowała jeszcze paru rzeczy. Kilka mogła zdobyć i należało je jak najszybciej zgromadzić jednak na czerwonookiego nie mogła już liczyć. Spojrzała ponownie na laptopa i odłożyła figurę Goldinga by napisać kolejne maile. Z chwilą, gdy skończyła nagle wbiegł do jej gabinetu jeden z ochroniarzy wcześniej oczywiście pukając nie chciał się narażać na jej gniew.

 

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale prosiła pani, aby panią informować, jeśli sieć telefoniczna z Polską zostanie przywrócona - nagle otworzyła szeroko oczy i uśmiechnęła się szczerząc swe krystaliczno białe zęby. Miała zamiar natychmiast zadzwonić do Goldinga by popsuć mu obecną sytuacje. Następnie zająć się czerwonookim i tą abominacją, co wszystko jej psuła. Natychmiast sięgnęła dłonią po telefon, gdy nagle ochroniarz ponownie się odezwał.

- Ponadto konferencja prasowa, którą kazała pani zwołać już na panią czeka - dodał na wprędce. Crystal nagle odsunęła swą dłoń od telefonu niczym poparzona. Czy mogło być gorzej? Jeśli teraz każe czekać dziennikarzom może naruszyć wizerunek, który budowała latami a rozmowa z Goldingiem może naprawdę chwilę trwać. Wyjście było jedno. Musiała szybko skończyć te konferencje odpowiadając na najważniejsze pytania a następnie zająć się resztą.

- Rozumiem - powiedziała bez emocji i powoli wstając. Gdy ochroniarz opuścił gabinet machnęła dłonią nad szachownicą by ta się rozpłynęła i ruszyła ku wyjściu z gabinetu. Musiała skończyć to jak najszybciej. Niedługo czekała ją w końcu poza ważnymi telefonami jeszcze długa wycieczka. Czas zająć się problemem Polski osobiście.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Nieco zamroczonym wzrokiem i jednocześnie w szoku zauważył jak Lüge zręcznie wyśliznęła mu się z ramion. Była naprawdę niezła trzeba jej to było przyznać. Patrzył na nią, gdy znalazła się na podłodze nic nie mówiąc. Nie widział powodu by coś robić. Jednak ponownie go zaszokowała swoją zwinnością, gdy ta w niesamowitym czasie znalazła się przy drzwiach i zaczęła je zamykać. Wciąż nie powiedziała mu, jakie wyzwanie go czeka a jednak miał wrażenie, że celowo to robiła a drzwi zamknęła by nikt im nie przeszkadzał. Cokolwiek od niego by nie chciała. Przynajmniej takie miał wrażenie.

 

Nagle jednak usłyszał jak ta niezręcznie próbuje coś powiedzieć. Dobrze wiedziała, jakie słowo miała na myśli jednak nie spodziewał się, że alkohol aż tak już na nią wpływał. Język kręcił jej się niesamowicie. Co prawda i on nie czuł się najlepiej a jego zmysły nie pracowały najlepiej, ale miał wrażenie, że na nią alkohol bardziej działał niż na jego. Jednak jeszcze bardziej go zszokowało to, co powiedziała potem. Takiego wyzwania z jej strony się nie spodziewał no może po części. Jednak miał wrażenie jakby alkohol zupełnie zmienił jej charakter. Jakby gadał z zupełnie inną osobą niż wcześniej. Jednak czy powinien się dziwić? W końcu była tworem chaosu, więc nie powinno się doszukiwać logiki w jej zachowaniu. Z drugiej strony zgodził się na reguły tej gry, więc wycofać się zamiaru nie miał i chyba za bardzo też nie chciał. Zmrużył lekko oczy i nagle jego dłoń znalazła się z dużą szybkością tuż obok jej głowy i zaczął patrzeć jej w oczy.

 

- Dosyć inrtrygujące zadanie - powiedział, gdy i jego język zaczął się delikatnie plątać. Gdy nagle uniósł swą dłoń i wyciągnął swój palec w okolicy jej czoła delikatnie go dotykając by zacząć nim delikatnie i zarazem powoli przejeżdżać po jej twarzy i zniżać go coraz bardziej docierając do jej szyi a kończąc na jej klatce piersiowej, na której jego palec się zatrzymał, lecz powoli zaczął go zabierać. Nagle jego głowa znalazła się tuż obok jej głowy tak by mogła usłyszeć wszystko dokładnie. Starał się skupić na każdym słowie, bo nie chciałby teraz język zaczął mu się plątać - Czy to wystarczy a może to jeszcze z mało? Bo jeśli tak to chyba teraz moja kolej? Prawda czy wyzwanie? - spytał tak by jego oddech mógł owiać jej ciało. Jego ciało było naprawdę blisko niej tak, że mogła je poczuć. Na szczęście znalazł jeszcze resztki sił by unikać bełkotu w ostatnich słowach w jej kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

[Anna Kowalska]
- Ależ czy ja każe się nie rozpieszczać? - uniosła brew wyzywająco po raz kolejny tego wieczoru. Nigdy wcześniej tego tak często nie robiła... Co się zmieniło? Tylko to że oddała mu zupełnie stery... Nie umiał pokierować tym statkiem? Musiała się przekonać czy to tylko nieśmiałość, czy nieporadność wynikająca z tego że zawsze to ona wszystko inicjowała.
- Jak nie rozumiesz prośby, to może rozkazu posłuchasz? - Uśmiech jej przybrał dzikie oblicze zadowolenia. - Masz mnie nie przepraszać za wszystko, co oddala cię od stanu idealnego. Nic mi nie przeszkadza. Naprawdę... i żebym nie musiała się powtarzać - tu brzmiała po raz kolejny groźba w jej głosie nie wiadomo czy bez pokrycia, do której można było się przyzwyczaić Doskonale czuła jego szorstkie palce na swym delikatnym i rozgrzanym policzku.
- Nie pytaj... Weź co pragniesz.. - wyszeptała widząc że się zbliża. Nie miała nic przeciwko i miała nadzieję nic więcej nie mówić. Przynajmniej więcej niż to miało być konieczne. - Sama powiem stop... - zapewniła, by nie czuł tego że może zaszedł za daleko. Miał się nie krępować ~ na tym jej zależało.

 

[Natalia Romanova]

- Mało, mało - mruknęła parokrotnie coraz niewyraźniej - ale zadanie wykonane... - rzekła z niemałą ekscytacją i możliwa złością ale to akurat ciężko było wyczuć. Ręka jej widocznie zadrżała przez moment, gdy musiała dokonać wyboru, tak jak motyle zatrzepotały mocniej w jej brzuch uniemożliwiając jakiekolwiek skupienie. -  ... jak najbardziej wykonane... - szepnęła i ona wcale niewymuszonym seksownym głosem, po czym ściągnęła nerwowo z szyi czarny worek z którego to wyjęła wcześniej jedną kartę i obróciła ją w drżących palcach, zanim nie odwiesiła ich nieporadnie na wieszaku prawie całego zestawu... Tylko przypadkiem z jej bluzki odpięło się parę guzików pokazując biały stanik...

- A ja wybiorę prawdę... - Wszystko działo się jak w tanim romansie... Dał się namówić na wizytę u niej ~ daj jej poczucie bezpieczeństwa dokładnie jak w zasadach tej gry. Miał jej odmówić innych przyjemności, skoro już znalazł się w jej królestwie? Mało tego już w głowie miała wszystkie potrzebne rzeczy i doskonale w jej wzroku zobaczyć można było że na tym się nie skończy, Że główne danie dopiero zostanie podane dość sprawnie na białym prześcieradle i jedwabnej pościeli... Większość kobiet żyła wyobraźnia i tak samo Natalia musiała tylko doprowadzić to wszystko do rzeczywistości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/Karol Patris

- Minęło tak wiele czasu - powiedziałem wpatrując się w jej oczy niczym zahipnotyzowany i zbliżając coraz bardziej twarz w jej kierunku jednak robiłem to niezwykle powoli a gdy moje usta już niemal zbliżyły się do jej warg ponownie lekko szepnąłem w jej kierunku. - W Equestrii nie potrafiłem ci odmówić i teraz również się to nie zmieniło - stwierdziłem szepcząc w jej kierunku i dalej gładząc jej policzek. Taka właśnie była prawda. Ona jedna miała na mnie taki wpływ. Nie potrafiłem jej odmawiać. Ona jedna potrafiła do mnie przemówić tak, że potrafiła do mnie dotrzeć. Brakowało mi każdej chwili przez te lata, które moglibyśmy spędzić razem.

 

W końcu jednak już nic nie mówiłem. Wiedziałem, że kolejne słowa nie mają tu sensu. Potrzebne były czyny a ona sama ich chciała, co wyraźnie mi podkreśliła. Ponownie nagle powoli moje wargi zbliżyły się do jej oddając jej najpierw jeden niewielki delikatny pocałunek, który powtórzyłem dwukrotnie by zaraz zbliżyć się do niej bardziej. Gdy tylko to zrobiłem zdjąłem dłoń z jej policzka i powoli i zarazem delikatnie położyłem ją z tyłu jej głowy przejeżdżając nią po jej włosach. Natomiast druga dłoń wylądowała na jej plecach i zacząłem nią delikatnie gładzić wcześniej rzeczone plecy ponownie zbliżając swoje wargi do jej i tym razem oddając jej długi namiętny pocałunek, który trwał dobrą chwilę zanim ponownie przerwałem znów chwilę jej spoglądając w oczy. Moja dłoń schodziła po jej plecach coraz niżej aż znalazła przerwę w jej ubraniu i powoli wsunąłem ją pod materiał by móc dotknąć jej skóry na plecach. Sam w międzyczasie zacząłem ją delikatnie całować po szyi nie przerywając gładzenia jej włosów i pleców. Sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Za każdym razem potrafiła we mnie wyzwolić rzeczy, których bym się po sobie zupełnie nie spodziewał tak jak w tej chwili.

 

Crystal/Felicja Romanis

Powoli kierowała się w kierunku całego tego cyrku. Jak zwykle będzie musiała odznaczyć się wspaniałą grą aktorską, ale co to dla niej? Widziała już błyski flashy, gdy coraz bardziej się zbliżała. Do jej uszu dochodziły również dźwięki tłumów. W końcu w asyście ochrony zaczęła opuszczać budynek kierując się na wielki plac gdzie już czekali na nią dziennikarze. Sama zaczęła kierować się do przygotowanej przez siebie mównicy. Na jej twarzy można było zauważyć spokój a jednocześnie smutek w oczach zapewne spowodowany niedawnymi wydarzeniami. Była to jednak tylko zręczna gra aktorska. Nie czuła ani odrobiny smutku. Budynek można odbudować a co do jej ludzi zawsze można ich zastąpić nowymi takie jest życie, że ktoś umrzeć musi. Jedyne emocje, jakie nią kierowały obecnie to gniew za wszystko, co się teraz działo. W końcu stanęła przy mównicy w asyście ochrony i przemówiła do mikrofonu.

 

- Dziękuje za zebranie się tutaj państwa jednak w dzisiejszym dniu nie jest to powód do radości. Korporacja New Medica poniosła dziś ogromną stratę - mówiła jakby każde słowo uderzało ją w serce a jej oczy miała napełnić się łzami z każdym kolejnym słowem. Wręcz nie sposób było zauważyć, że to wszystko tylko gra aktorska. Miała już sporo doświadczenia, jeśli chodzi o taką grę. W końcu nawet, w Equestrii potrafiła to robić bez problemu. - Nikt nie był tu niczemu winny prawdą jest, że nie mamy wpływu na pewne katastrofy naturalne tak jak te, która nas teraz dotknęła - w myśli sobie dodała, że jak tylko dorwie te abominacje to już ona jej zrobi takie trzęsienie, po którym się nigdy nie pozbiera. - Budynek korporacji został całkowicie zniszczony. Jednak to był tylko budynek - nagle zamilkła zamykając oczy w smutku a na ścianie pojawiły się zdjęcia kilku mężczyzn wyświetlane z projektora i będące całkowicie czarno-białe. - Ci dzielni pracownicy oddali swe życie za to żeby poprawić standard życia wszystkich ludzi ich nie zdołamy już odzyskać. Poświęcili się dla lepszej przyszłości dla nas wszystkich i pomimo że byli to ochroniarze to i nawet dzięki nim nasza korporacja osiąga obecny rozwój. A teraz proszę uczcijmy ich minutą ciszy a potem proszę o wasze pytania - powiedziała ponownie zamykając oczy i wszyscy zgodnie wykonali jej prośbę by oddać szacunek tym mężczyznom. Gdy minuta minęła zaczął się w stronę Crystal sypać grat pytań a kolejni dziennikarze się przekrzykiwali.

 

- Czy zamierza pani jakoś wspomóc bliskich tych ludzi? Czy przełożony tych ochroniarzy niejaki Karol Patris wie o tym, co zaszło? Dlaczego tak długo zwlekała pani z konferencją? Czy zamierza pani pozwać ludzi odpowiedzialnych za budowę budynku? Czy rozmawiała już pani z firma ubezpieczeniową? Postawi pani nowy budynek i gdzie na jego czas budowy chce pani ulokować swoją siedzibę? - dochodził do niej taki szereg pytań. W końcu ta ponownie przemówiła.

- Proszę się nie przekrzykiwać a ja w miarę możliwości odpowiem na każde pytanie - odparła z niezwykłą wyrozumiałością, która również była tylko grą. - Oczywiście, że nasza korporacja zawsze wspierała rodziny pracowników i będzie tak również teraz poza wypłaconym ubezpieczeniem dla rodzin będą mogły liczyć na nasze wsparcie - oczywiście  była to tylko po części prawda, bo ci ochroniarze nawet, jeśli mieli jakąś rodzinę to byli w ich organizacji a tam wszystko odbywało się inaczej. - Karol, Patris jakiś czas temu wyjechał w sprawach osobistych na razie najprawdopodobniej nic nie wie o całym tym wypadku - jak teraz o tym myślała będzie mogła to wykorzystać by zakłócić mu jego spotkanie. - Moje zwlekanie było spowodowane zbyt dużym napływem emocji. Jestem tylko człowiekiem a wieść o śmierci mych pracowników doprowadziła mnie do rozpaczy, którą musiałam przeczekać - powiedziała z udawanym smutkiem niemal pozwalając wypłynąć swym sztucznym łzom. - Nie zamierzam nikogo pozywać nikt nie byłby w stanie wygrać z takim żywiołem - chociaż w myśli dodała partaczę myśląc o ekipie budowlanej. - Do rozmów z ubezpieczycielem zapewne dojdzie w najbliższym czasie - co prawda pieniądze nie były czymś, na czym jej zależało, ale miała zamiar wyciągnąć jak najkorzystniejsze warunki finansowe skoro mogła. - Zapewne postawimy nową siedzibę, ale na to potrzebujemy czasu. W Chinach nie brakuje budynków naszej korporacji, które mogłyby być naszą tymczasową siedzibą. Jednak na jakiś czas postanowiłam wyjechać muszę spokojnie zebrać myśli w tym celu mam zamiar tymczasowo zatrzymać się w Polsce a konkretniej w Warszawie - to był właśnie punkt kulminacyjny całego tego spotkania. Miała zamiar raz na zawsze zniszczyć w zarodku wszystkie zagrożenia płynące z tego miejsca i chciała zrobić to osobiście.

 

- Dlaczego właśnie Polska? - dobiegło kolejne pytanie w stronę Crystal wśród przekrzykującego się tłumu i coraz liczniejszych flashy. Jednak Crystal uniosła już tylko dłoń w górę tym samym chcąc oznajmić, że to na razie koniec wywiadu.

- Muszą mi państwo wybaczyć nie mogę dłużej zwlekać. Mam wiele spraw do załatwienia tak samo jak formalności dotyczące mojego wyjazdu. Z czasem wszystko się wyjaśni na razie to koniec wywiadu - powiedziała z pełną wyrozumiałością powoli odchodząc od mównicy w towarzystwie swej eskorty. Gdy tylko znalazła się poza zasięgiem flashy zacisnęła pięść ze wściekłości. Idę po ciebie pomyślała teraz o tej przeklętej abominacji. Teraz jednak musiała szybko zadzwonić do Goldinga by przerwać mu jego spotkanie. Dlatego gdy jej ludzie zaczęli pakować jej rzeczy i szykować samochód i prywatny samolot na podróż ona poszła do swego gabinetu by szybko z niego zadzwonić.

 

Wnętrze szachownicy
Klacz leżąca na samym środku szachownicy powoli otworzyła swe zmęczone oczy. Słyszała dokładnie każde słowo swojej drugiej ja. Poczuła pewną iskierkę nadziei słysząc, że jej drugie ja wybiera się do Polski. Ona wiedziała, że są tam być może byty, które zdołają usłyszeć jej ostrzeżenie nim będzie za późno. To ona w końcu je wykryła będąc więźniem tego miejsca. Nie miała wyboru i musiała to wszystko pokazywać swej drugiej części. Nikt w Chinach nie potrafił jej usłyszeć a była zbyt słaba by móc wysłać swe ostrzeżenie na dalszą odległość. Nie było tu bytu, który władał odpowiednią magią by ją usłyszeć a tam być może ktoś ją w końcu usłyszy.

 

Położyła się delikatnie na środku szachownicy, gdy jej róg zaczęła otaczać słabo jej aura magiczna w ten sposób wysyłała krótki komunikat do każdego, kto byłby w stanie to usłyszeć a brzmiał on następująco. "Wszyscy jesteście w ogromnym niebezpieczeństwie". Miała nadzieje, że gdy zbliżą się do granicy z Polską ktoś wyłapię jej przekaz. Nie liczyła by ktoś chciał jej pomóc chciała tylko zatrzymać drugą siebie zanim stanie się coś naprawdę złego. Sama czuła się temu wszystkiemu równie winna w końcu one obie stanowiły połączenie jednego kucyka, więc była tak samo winna wszystkim tym zbrodniom w jej uznaniu. Musiała jednak uważać, gdy wysyłała sygnał by jej drugie ja nic nie wykryło, jeśli użyje zbyt wiele magii a ona to wyczuje wszystko będzie stracone.

 

Striding Rason/Jim Grayson

Spoglądał wciąż na kobietę z coraz bardziej zachłannym wzrokiem a każde jej słowo coraz bardziej pobudzało w nim emocje. Tak alkohol i obecna sytuacja dawały ciekawe połączenie trzeba było przyznać. Nagle jego wzrok skupił się na chwili, gdy ta zdejmowała woreczek z szyi. Nie do końca wiedział, po co była jej ta karta, którą wcześniej wyciągnęła jednak nie bardzo miał okazje o tym rozmyślać zwłaszcza w chwili, gdy po części jej bluzka się częściowo rozpięła ukazując mu jej biustonosz. Ten widok jeszcze bardziej na niego wpłynął. Ponownie odezwał się w jej kierunku stojąc tuż przy niej i nie spuszczając z niej swego zachłannego wzroku. Chyba powoli tracił kontrolę nad całą tą sytuacją.

 

- Widzę, że pewne rzeczy jeszcze ukrywasz - stwierdził z szeptem w jej kierunku przejeżdżając palcem powoli i zarazem delikatnie teraz w okolicy wcześniej odsłoniętego biustonosza. Powoli zabrał palec i ponownie się odezwał. - A więc prawda tak? - szepnął do jej ucha i powoli odsunął głowę. Mówiąc już spokojniej. - A więc ja chciałbym wiedzieć, co siedzi w tej ślicznej główce - powiedział przy okazji kładąc dwa palce pod jej brodą i utrzymując kontakt wzrokowy. - Więc może powiesz mi czy obecna sytuacja ci odpowiada a może miałaś nadzieje na inny jej rozwój? - spytał spokojnie w jej kierunku.

 

Organizacja Chiny

Wszyscy w skupieniu w siedzibie oglądali w telewizji reportaż na żywo z Crystal. Nie spodziewali się po niej aż tak głębokich emocji. Zawsze wydawała się bardziej twarda. Czy to wszystko było tak perfekcyjnie zagrane a może naprawdę Crystal odczuła te niedawne wydarzenia? Sami nie wiedzieli, co myśleć. Mimo wszystko wieść, że żyje nieco uspokoiła nastroje w siedzibie. Wielu nie wiedziało, co bez niej mieliby zrobić. Inne rasy wcale nie wierzyły w te jej grę za bardzo się już na niej poznały i uważały ją za zakłamaną manipulatorkę. Niestety to chyba mógłby potwierdzić ktoś, kto naprawdę ją zna, bo zagrała naprawdę perfekcyjnie. Jedno było pewne była w świetnej formie. Nagle jednak coś zakłóciło całą transmisję, bo do środka wbiegł jeden z ochroniarzy i chyba miał coś naprawdę ważnego do powiedzenia.

 

- Ktoś zabił jedną z naszych, laboratorantek - powiedział w kierunku innych i wszyscy nagle skierowali wzrok na niego. Nagle odezwała się kobieta, którą Golding wyznaczył na lidera, gdy go niema.

- Kiedy jak? - pytała zszokowana tym, co usłyszała. To nie mógł być atak rasistowski, bo nikt nie podejrzewał, kim są w oczach ludzi byli zwykłymi ludźmi czy ktoś mógł coś wykryć?

- Nie wiem - powiedział twardo. - Jechałem jednym z naszych firmowych wozów i nagle zatrzymała mnie policja i kazała wysiąść. Najpierw się przestraszyłem, że coś zrobiłem jednak potem mnie zaprowadzili do jej samochodu. Miała dziurę w głowie ktoś do niej strzelał a twarz zniszczoną jak po wypadku. Samochód został zepchnięty do rowu a ciało porzucone. Pytali mnie czy ją znam. Odpowiedziałem twierdząco. Na razie sprawa jest badana, ale nie mają żadnych poszlak ani nic. Pewni są jednak, że to egzekucja. Chociaż to niema sensu to była dobra i spokojna kobieta, kto by to mógł zrobić i dlaczego? - Wszyscy również się nad tym zastanawiali jednak nikt nie mógł zrozumieć jak do tego doszło. Jedno było pewne potrzebowali Goldinga bez niego działo się tu zbyt wiele złych rzeczy. Jak to się działo, że nie było go raptem chwilę a działo się coś takiego? Gdzie on teraz był?

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision
W okolicach Eden Laboratory zaparkował samochód, z którego wysiadła dość młoda kobieta. Miała około 28 lata i długie blond włosy pokrywające całą długość pleców. Była dość szczupłej budowy i wzrostu około 1,75. Ubrana była w czarną marynarkę i długie ciemne spodnie i w buty na obcasie. Powoli wysiadła z samochodu spoglądając na dziwny obiekt swymi błękitnymi oczyma. W delikatnej dłoni trzymała jakąś teczkę pełną dokumentów. Była tu umówiona na rozmowę o pracę. Przynajmniej tak formalnie. Mniej formalnie Crystal chciała mieć informacje o wszystkich nietypowych badaniach a na ten obiekt natknęła się niedawno i chciała jakiś informacji o tym. Dlatego też wyznaczyła szpiega, który mógłby dla niej zdobyć nieco informacji. Ponieważ miała wysokie kwalifikacje powinna łatwo zdobyć tam pracę a z czasem zaufanie reszty personelu. Powoli weszła do wnętrza budynku kierując się do pierwszej osoby, którą napotkała.

 

- Dzień dobry nazywam się Ania Kożuchowska - odparła z uśmiechem. - Zostałam tu zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną, dokąd mam się udać? - spytała dosyć spokojnie przy okazji kątem oka oglądając to, co ją otaczało. W końcu, jako ktoś, kto może tu pracować miała prawo być nieco ciekawa tego miejsca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eden's Laboratory

W laboratorium panowała niemal idealna cisza, przerywana jedynie cichym odgłosem klawiatury. To mężczyzna siedzący w czymś, co wyglądała jak szpitalna recepcja, pisał coś zawzięcie, nie zwracając nawet uwagi na to, że ktoś wszedł. Ten olśniewająco biały hol mógłby wypełnić się szumem rozmów i śmiechów - gdyby ktoś otworzył dźwiękoszczelne, przeszklone drzwi prowadzące do pokoju dla pracowników. W tej chwili były jednak one zamknięte, co odpowiadało większości pracowników, bo nikt nie lubi hałasu roznoszącego się na cały parter. Oprócz chłopaka stukającego w klawisze była tu tylko dwójka mężczyzn wyglądających na ochroniarzy. Poza tym na wprost Ani znajdowały się schody, a zaraz obok nich... winda? W jednopiętrowym budynku? Winda w każdym razie nie miała żadnego przycisku otwierającego drzwi, jedynie krótką szparę, najprawdopodobniej na kartę. W tym momencie po schodach zszedł jakiś rudy mężczyzna w okularach, mający na sobie jasnozielony kilt i plakietkę: Szymon Dąbrowski, archiwista. To właśnie jego zaczepiła Ania. Najpierw spojrzał na nią z zaskoczeniem. Zwykle nowi laboranci pojawiali się z powodu wymiany z innymi laboratoriami z którymi pani Eden miała od dawna kontrakty. Rzadko się zdarzało, by pozwalano przyjść komuś z zewnątrz. Co prawda Thomas był wyjątkiem, ale jak dla Szymona obecny związek Thomasa i pani Eden mówił wszystko na ten temat.

Czy Ania miała zostać kucharką lub sprzątaczką? Podrapał się lekko z tyłu głowy i powiedział:

- Teoretycznie do recepcji - wskazał na chłopaka, który nawet nie podniósł głowy znad ekranu. - Ale w praktyce radziłbym iść od razu do góry do gabinetu podpisanego "Aurora Perth".

Więcej nic już nie powiedział tylko podszedł do windy i otworzył ją kartą. Ania mogła zauważyć, że winda w środku była dziwna - jakby pancerna i naprawdę duża. Zobaczyła też siedem przycisków, a każdy, poza pierwszym, miał swoją osobną szparę na kartę. Na więcej nie miała okazji, bo drzwi się za nim zasunęły.

Co nowego w gazetach?

- Konferencja prasowa Felicji Romanis po ostatnich tragicznych wydarzeniach w Chinach - zapowiedziała swój przyjazd do Polski!

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

- Dziękuje - powiedziała krótko dziewczyna z delikatnym uśmiechem. Zanim jednak ruszyła we wskazane miejsce spojrzała w zamyśleniu na windę. Nie była głupia natychmiast się domyśliła, dlaczego ta winda tu była. W końcu w podobnym celu były takie w New Medica. Musiała prowadzić do podziemi budynku a skoro tu była to podziemia musiały być całkiem rozległe. Więc to, co teraz widzi było właściwie niczym, bo cały sekret krył się zupełnie gdzie indziej. Na dolnych poziomach. Zapewne niedługo się przekona, co tam trzymają. Jednak teraz musiała nie wzbudzać żadnych podejrzeń i robić wszystko jak należy. Powoli podeszła do schodów i zaczęła kierować się nimi do góry zgodnie z instrukcjami mężczyzny by dotrzeć do gabinetu. Po niedługiej chwili dotarła na miejsce. Tak jak wymagała tego kultura najpierw zapukała a dopiero potem weszła do środka.

 

- Dzień dobry jestem Ania Kożuchowska miałam zgłosić się w sprawie pracy - powiedziała już w środku gabinetu powoli zamykając za sobą drzwi i rozglądając się po gabinecie. Miała przeczucie, że może tu być naprawdę ciekawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eden's Laboratory

Gabinet był stosunkowo mały, ale bardzo zorganizowany. Stało tu tylko parę półek, ale w każdej książki i segregatory były poukładane z niemal perfekcyjną dokładnością, a na biurku nie było nic, co można by uznać za zbędne. Każdy papier i ołówek miał tutaj swoje miejsce. Na beżowym fotelu siedziała drobna i koścista kobieta o brązowych oczach. Zaraz za nią znajdowało się okno, obecnie zasłonięte żaluzjami, lampy dawały jednak wystarczające światło. Ściany były tak samo białe i sterylne jak w całym laboratorium, ale podłoga została zrobiona z jakichś jasnych paneli. 

 

Kobieta uniosła głowę i odsunęła z twarzy kilka kosmyków ciemnych włosów, które wyglądały niemal tak samo mizernie jak ona sama. Słaby wygląd i głos był jednak mylący. Aurora rządziła nadziemną częścią laboratorium z wprawą godną oficera.

- Witam, pani Kożuchowska - powiedziała spokojnie i lekko machnęła drobną ręką, wskazując jej fotel naprzeciw burka. Przechodząc obok jednej z szafek Ania mogła zauważyć na niej odświeżacz powietrza. Najprawdopodobniej miał on uchronić ten gabinet przed wszech panującym w tym przybytku zapachem środków dezynfekujących. Rzeczywiście, można było wyczuć w powietrzu miłą nutę pomarańczy.

 

Kiedy kobieta zajęła miejsce Aurora sięgnęła ręką do jednej z szuflad i wyciągnęła stamtąd jakąś teczkę, którą rozłożyła w taki sposób, że Ania nie mogła podejrzeć co w niej jest. Najprawdopodobniej były to jednak jej własne dane.

- Pani podanie o pracę zostało wstępnie rozpatrzone pozytywnie. - powiedziała. Jej głos miał miłą, ciepłą nutę, która jednak nie odejmowała jej autorytetu. - W innym wypadku nie zostałaby pani zaproszona. Przesądziło o tym głównie pani doświadczenie. Brakuje dzisiaj wykształconych laborantów - mówiła cicho, nie odrywając oczu od teczki. - Zazwyczaj nie przyjmujemy ludzi z zewnątrz, tylko praktykujemy wymiany między laboratoriami. Pani Eden zdecydowała się jednak panią przyjąć - uniosła na chwilę wzrok i zlustrowała ją spojrzeniem. - Wkrótce najpewniej to ona zajmie się wprowadzeniem pani w zasady panujące w tym przybytku  - umilkła, ale zaraz uśmiechnęła się lekko. - Póki jeszcze jej nie ma, zajmiemy się paroma formalnościami.

 

Poprawiła teczkę i kontynuowała:

- Na tę chwilę mam pani imię, nazwisko, wiek, PESEL, datę urodzenia i miejsce zamieszkania. Poza tym dostałam informację, że niedawno przyjechała pani do Polski z Chin. Czyżby New Medica? - zapytała, w jej głosie nie dało się jednak wyczuć żadnej ciekawości. Nie obawiali się tego, że ktoś może próbować wykraść stąd jakieś informacje. Ania jeszcze się przekona, że praca w Eden's Laboratory to coś, z czego nie można się już wykręcić. - No i oczywiście... status - zaakcentowała ostatnie słowo. - człowiek od urodzenia - zamknęła teczkę i złożyła na niej dłonie, wpatrując się uważnie w kobietę przed sobą. - Zanim przejdziemy dalej, chcę wspomnieć, że pani status zostanie jeszcze zweryfikowany drogą badań genetycznych. Jeśli chciałaby pani jeszcze doprecyzować informacje zawarte w pani podaniu, to proszę zrobić to teraz. Nikogo nie będziemy piętnować, zdajemy sobie sprawę z tego, że czasy są trudne - uniosła lekko brwi, jakby w zachęcie.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Uważnie przyglądała się kobiecie. Nie spodziewała się niczego innego po kimś, kto pracował w tego typu miejscach. Mało, kto mógł poszczycić się nie wiadomo, jaką budową ciała pracując cały czas w laboratorium i zajmując się badaniami. Sam gabinet niestety nie miał nic, co mogłoby ją zainteresować. Gabinet jak gabinet. Nie po takiego typu informacje tu przyszła. Musiała znaleźć coś konkretnego, ale na wszystko przyjdzie jeszcze czas. Na razie musiała zdobyć zaufanie tutejszych pracowników. Spojrzała na swoją teczkę, którą wyjęła kobieta spokojnym wzrokiem wszystko jak na razie przebiegało zgodnie z planem przynajmniej tak było do tej pory. Nie spodziewała się, że oni również potrafią zweryfikować pochodzenie pracowników jednak robili to zupełnie inaczej najwyraźniej. Nie odkryli chyba anomalii w krwi tak jak New Medica. Musiała coś wymyślić na tą sytuacje kłamać nie było sensu skoro i tak ją zdemaskują. Musi o tym później powiadomić Crystal. Nagle delikatnie zaczęła pocierać o siebie dłońmi by zaraz się odezwać.

 

- Ma pani racje wcześniej pracowałam w New Medica. Jednak chciałam spróbować czegoś innego. Badań na jakąś większą skalę. Jeśli chodzi o moje pochodzenie - nagle zamilkła by ponownie się odezwać. - Urodziłam się kucykiem jednak nikt do tej pory o tym nie wiedział w New Medica nie byli w stanie tego wykryć, więc byłam pewna, że mogę ukrywać swoje pochodzenie i nikt go nie odkryje jak jednak widzę myliłam się. Wasze laboratoria muszą mieć znacznie wyższy zakres niż tamtejsze - odrzekła starając się zachować spokój w głosie. - Jednak pomimo mego pochodzenia mogę być bardzo użyteczna wystarczy dać mi szansę. Nie przeszkadza mi, że aktualnie jestem człowiekiem mówiąc szczerze nawet podoba mi się obecne życie - mówiła z idealnym spokojem. Jakby nie patrzeć dostała zadanie od samej Crystal i teraz musiała zrobić wszystko by je wykonać. Nie mogła się cofnąć gra się już zaczęła. Chociaż słowa, które mówiła i tym, że lubi być człowiekiem strasznie ją odtrącały, ale co zrobić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eden's Laboratory

Aurora skinęła tylko obojętnie głową i ponownie otworzyła teczkę, coś w niej notując.

- Na większą skalę? - złapała ją za słówka. - Nasze laboratorium to tylko jeden mały budynek w Warszawie. Nie ma chyba porównania do światowej organizacji farmaceutycznej, prawda? - zapytała z lekkim uśmiechem. Zanim jednak kobieta zdążyła odpowiedzieć, Aurora już kontynuowała. - Pani pochodzenie nie jest ważne, po prostu nie lubimy być okłamywani i nie chcielibyśmy mieć fałszywych danych w aktach - To była półprawda. Elizabeth najprawdopodobniej z chęcią skorzysta z kolejnego materiału genetycznego dawnego kuca. - Proszę teraz podać swoje dawne imię i zawód, oraz prawdziwy wiek. Rasę poznamy sami - przekręciła długopis między palcami. - Wiarygodności pani słów niestety nie sprawdzimy, bo podejrzewam, że się pani nie zarejestrowała? - po raz kolejny nie dała jej dokończyć. - Jednakże to tylko formalność, nie jest to istotne dla naszej placówki, oraz prowadzonych tu badań. Mimo wszystko bylibyśmy zadowoleni z prawdziwych informacji - powiedziała spokojnie.

Jakiekolwiek formy groźby nie były jej rolą, dokładniejszymi wyjaśnieniami zajmie się pani Eden.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ania Kożuchowska/Rare Vision

- To nie do końca tak - powiedziała w swojej obronie. - Wie pani New Medica zajmuje się tylko jednym działem laboratoryjnym a ja chciałabym spróbować po prostu czegoś nowego - odrzekła spokojnie. Jednak w myśli uruchomiła jej się czerwona lampka. Pytania jej zadane były dość kłopotliwe. Chcieli znać każdą informacje o niej, co nie świadczyło o niczym dobrym jednak wiedziała, że dane tu pozyskane mogą pomóc wizji Crystal, dlatego musiała to na razie rozegrać tak jak tego chcieli. Przynajmniej na razie.

 

- No dobrze a więc nazywam się Rare Vision jednak wolę, gdy używa się mego ludzkiego imienia - co było po części prawdą. Po prostu jej imię prawdziwe wypowiadane przez człowieka jej uwłaczało. - Pracowałam, jako lekarz jednak w Equestrii było trochę inaczej. Wiek podobnie jak ludzki wynosi 28 lat. Dawniej byłam jednorożcem - mówiła cały czas spokojnie nie spuszczając oczu z kobiety. - Zgadza się nie jestem zarejestrowana, bo jak już wcześniej nadmieniłam ukrywałam nawet w poprzedniej pracy swoje pochodzenie i mam nadzieje, że nie oczekujecie ode mnie, że teraz się zarejestruje, bo muszę temu niestety odmówić - powiedziała tym razem dość twardo. Czy bała się, gdy podała dane? A niby, czego wiedziała, że w razie, czego Crystal jej pomoże.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

- Rozumiem - powiedziała powoli Aurora, skrupulatnie notując jej słowa. - Nie wymagamy od pani rejestracji. Nie interesuje nas to - powiedziała z lekkim uśmiechem i zamknęła teczkę. Być może chciała powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie ktoś bez pukania otworzył drzwi. Łatwo można się było domyśleć, że to właśnie jest "pani Eden", której nazwisko widniało w nazwie laboratorium. Kobieta weszła bezceremonialnie do środka, okrążyła Anię bez choćby spojrzenia na nią i nachyliła się nad Aurorą, która ponownie otworzyła teczkę.

 

- Ty jesteś Anna Kożuchowska, tak? - Ewidentnie nie oczekiwała odpowiedzi, bo po prostu wzięła od Aurory teczkę i skierowała się w stronę drzwi. - Chodź.

Elizabeth Eden była wysoka i szczupła. Jej skóra była bardzo blada, bo kobieta praktycznie nigdy nie wychodziła na słońce. Jej włosy miały piękny odcień bardzo jasnego blondu i zwinięte były w niskiego, ale praktycznego koka. Na nosie miała okulary z czarną oprawką, których tak naprawdę nie potrzebowała. Oczy Elizabeth były intensywnie niebieskie i inteligentne. Na sobie miała biały kilt z plakietką "Elizabeth Eden, laborant wyższego stopnia". Już dawno zrezygnowała z zaznaczania na tym prostokąciku, że jest szefem. Wszyscy o tym wiedzieli. Spod kiltu wystawał czarny golf i spodnie. Miała też wojskowe, ciemne buty ze wzmacnianą podeszwą, które nosili wszyscy laboranci. Szła pewnie, to w końcu było jej laboratorium.

 

Zaprowadziła Anię do swojego gabinetu. Był on o wiele większy od gabinetu Aurory. Przy ścianach stało pełno zapełnionych różnymi papierami szafek, były tu dwa okna, również zasłonięte żaluzjami, a na środku stało gustowne burko i trzy fotele - z jednej strony fotel Elizy, z drugiej dwa dla gości. Na ścianach wisiały jakieś tam certyfikaty i dyplomy - Elizabeth miała ich wiele. Poza tym i podłoga i ściany były idealnie białe, a szefowa laboratorium najwyraźniej nie dbała tak jak Aurora o to, by ograniczyć zapach środków dezynfekujących. Machnęła ręką, pokazując Ani, by usiadła i sama zajęła swoje miejsce.

 

Gdy już siedziały przez chwilę panowała cisza, gdy pani Eden podparła brodę na rękach i wpatrywała się uważnie w Annę. Potem odchyliła się i zaczęła mówić, a jej głos był surowy i wyprany z emocji:

- Miejmy to już z głowy. Jeśli chcesz pracować w tym laboratorium to muszę cię o czymś uświadomić. Przedmioty tutejszych badań nie mogą pod żadnym pozorem wydostać się dalej. Eden's Laboratory działa dla dobra międzynarodowego, a międzynarodowe organizacje dbają o jego dobro, tak samo jak kilka rządów, w tym i Polski. Jeśli będziemy zmuszeni cię wyśledzić, to to zrobimy. Mam jednak nadzieję, że nas do tego nie zmusisz. Pracowników mamy wielu i wszyscy doskonale wiedzą, że jeśli już podejmiesz się pracy tutaj, to nie możesz tak po prostu odejść. Wybacz, jeśli cię straszę - dodała obojętnie. - ale mówię samą prawdę. Nie chcesz narażać się na mój gniew. Jesteś byłym kucem, więc chcę cię też ostrzec, że praca w tym laboratorium nie jest czymś dla osób o słabych nerwach. Jeśli się jednak zdecydujesz - uśmiechnęła się bez jakiej przesadnej radości. - To to podpiszesz - podsunęła jej jakiś papier. - A potem podasz mi rękę. - Wyciągnęła z szuflady małą fiolkę i coś, co wyglądało jak dziwny, wygięty lekko długopis bez rysika.

 

Eliza nie chciała marnować cennego czasu na jakieś głupie rozmowy wprowadzające, po prostu od razu przekazała jej wszystkie konkrety. Jeśli odmówi to może odejść nie mając pojęcia o niczym. Inna sprawa, jeśli się zgodzi. Wtedy przejdą do dalszych zasad.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thomas Carlson

Mężczyzna dostał chwilę spokoju z tego, co wiedział właśnie przyjmowali jakiegoś nowego pracownika a jego partnerka jak zawsze nie mogła sobie podarować zrobienia pierwszego wrażenia na nowym pracowniku. Wciąż pamiętał swój pierwszy dzień tutaj. Elizabeth wtedy też pokazała mu się z innej strony jednak w miarę jak coraz bardziej tu pracował nawet nie zauważył jak bardzo się do niej zaczął zbliżać i jak bardzo zaczęło mu na niej zależeć. Chciał z nią kiedyś stworzyć nawet zwykłą rodzinę jednak znał już trochę ją i wiedział, że obecna sytuacja, w jakiej żyli bardziej jej odpowiadała. Takie myśli mu towarzyszyły do czasu aż dotarł do pokoju do pracowników gdzie jak zwykle przebywały ich dzieci, na których widok szczerze się ucieszył.

 

W Equestrii nie było mu to dane a teraz chciał z nim spędzać tyle czasu ile było tylko możliwe, chociaż znając Elisabeth zaraz ponownie go zawoła musiał, więc poświęcić im jak najwięcej czasu. Gdy tylko wygłaskał dzieciaki po głowach zaczął się z nimi wspólnie bawić. Do tej pory go dziwiło, że dostał jeszcze szansę na tak sielskie życie i nie chciał je porzucić.

 

Ania Kożuchowska/Rare Vision

Nagle spostrzegła jak do gabinetu weszła kolejna osoba. Zaczęła ją badawczo obserwować, więc to musiała być ta cała szefowa tego obiektu pomyślała? Będzie trzeba później zdobyć o niej kilka informacji, ale wszystko z czasem. Z wyglądu również nie różniła się dla niej od innych osób pracujących w laboratorium. Jej blada skóra kojarzyła się jej trochę z Crystal. Najpewniej podobnie jak Crystal raczej mało opuszczała budynek i przebywała na powietrzu. Gdy tylko powiedziała, że ma ruszyć powoli się podniosła i ruszyła w milczeniu za kobietą.

 

Gdy tylko dotarły do jej gabinetu dziewczyna usiadła na wcześniej wskazanym miejscu rozglądając się przy okazji kątem oka. Zapach dochodzący z pomieszczenia nie był przyjemny, ale do zniesienia w New Medica czasem lepiej wcale nie pachniało. Natomiast widząc wszystkie te świadectwa zaczęła myśleć, że ta kobieta raczej nie jest zbyt skromna i lubi wszystkim pokazywać swą głęboką wiedzę. Nagle jednak skupiła się na swojej rozmówczyni a na jej słowa aż miała ochotę skakać z radości. Czyli jednak to nie był ślepy zaułek a jakieś poważne badania międzynarodowe, które mogły zainteresować Crystal? Ostrzeżenia kobiety ją nie przerażały. Co jej niby mogli zrobić? Crystal na pewno o wszystko dobrze zadba. Nagle jej wzrok powędrował na papier.

 

- Niech się pani nie martwi to, że dawne kucyki mają słabsze nerwy to tylko głupi stereotyp sądzę, że sobie poradzę - powiedziała z delikatnym uśmiechem powoli podpisując papier. Nagle jej wzrok powędrował na fiolkę domyślała się, czemu to miało służyć skoro jednak już wiedzą, kim jest to nie miała powodów by się obawiać. Bez mrugnięcia okiem wyciągnęła swoją rękę w stronę kobiety mając dosyć mocno skupiony wzrok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth Eden

Elizabeth przyłożyła kciuk do ust, patrząc jak kobieta podpisuje papier. Więc jednak. Lepiej dla niej, żeby jej nie zawiodła. Kiedy Anna podała jej rękę, ta złapała ją za dłoń i przyłożyła do palca dziwne urządzenie. Kobieta mogła poczuć lekkie ukłucie, kiedy Eliza pobierała próbkę jej krwi.

- To jeszcze nie jest właściwe badanie - powiedziała, zamykając fiolkę. - Przejdziesz je dziś, ale później - kobieta wyciągnęła z kieszeni jakiś dziwne etui i tam włożyła próbkę krwi Anny. - Twój kilt z plakietką będzie gotowy jutro, natomiast twoja karta - znów sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła podłużny prostokąt, który podała swojej nowej pracownicy. - Będzie aktywna za jakieś pół godziny. Na razie i tak poruszasz się ze mną - mówiła rzeczowo, nie tracąc czasu na niepotrzebne rozmowy. - Twoje umiejętności mogłyby dać ci możliwość zostania laborantem wyższego stopnia - Eliza przerwała i położyła obie dłonie o chudych palcach na biurku. - Ale nie u mnie. Jesteś w tej chwili laborantem średniego stopnia i twoja karta pozwoli ci zjechać na każdy poziom poza ostatnim, poziomem A. Na awans musisz zasłużyć, a mogę cię zapewnić, że jestem bardzo wybredna. Jeśli już zdecyduję się zabrać cię na najgłębszy poziom, będziesz pod kontrolą moją lub innego laboranta wyższego stopnia. Na razie jednak na to nie licz - wstała i poprawiła kilt.

 

Przez chwilę obserwowała swoją nową pracownicę, a potem uśmiechnęła się krzywo i kontynuowała, zakładając za ucho kosmyk jasnych włosów.

- Na dokumencie, który podpisałaś, było wspomnienie o tym, że nie biorę odpowiedzialności za twoje życie i zdrowie. Nie odpowiadam za ignorancję laborantów. Dopóki się wszystkiego nie nauczysz stosuj się do instrukcji osób, z którymi będziesz pracować. Na początku nie będziesz dostawała zadań indywidualnych, pierwsze kilka dni bądź tygodni poświęcisz na zapoznanie się z... założeniami - urwała i nie dodała nic więcej na ten temat. - Laboratorium inżynierii genetycznej to nie miejsce na błędy i wygłupy. Mamy na miejscu lekarza, jednak nie zawsze będzie ci on w stanie pomóc.

 

Znów zamilkła, podchodząc do okna i podwijając żaluzje. Niebo było zachmurzone, zbierało się na deszcz.

- Będziesz musiała ograniczyć swoje życie prywatne. Większość laborantów praktycznie tu mieszka, przyzwyczaili się do tej pracy i ją lubią. To nie znaczy, że nie będziesz mogła wychodzić z tego miejsca. Nie masz jednak pozwolenia na opuszczanie Warszawy bez mojej wiedzy. Dowiem się o tym i wyciągnę konsekwencje. 

 

Odwróciła się od okna z pierwszymi śladami szczerego uśmiechu.

- Jeśli zastanawiasz się o czym w ogóle mówię i dlaczego posiadamy tak restrykcyjne zasady... to może pora, żebym pokazała ci na czym będzie polegać twoja praca?

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...