Skocz do zawartości

Ostatnie Starcie [Human&Pony] [Trzecia część trylogii Wojny]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

Jolanta

Gwardzistka o imieniu Navy Sky nawet nie drgnęła, kiedy Felicja raniła jej ręce do krwi. Dopiero kiedy straciła przytomność i położyła ją powoli na podłodze syknęła nieznacznie pod nosem i sprawdziła rany. Były niewielkie, słabo widoczne. Prawdopodobnie później pojawią się siniaki, ale jak na razie mogła je spokojnie zakryć rękawem i rękawiczkami po wytarciu krwi chusteczką. Przez krótką chwilę obserwowała leżącą pod jej stopami kobietę, a potem otworzyła drzwi, wpadając akurat na panią minister, czekającą na korytarzu.

Jolanta doskonale zdawała sobie sprawę z tego co właśnie się stało, ale dla bezpieczeństwa uniosła nieco brwi, gdy wysoka gwardzistka powiedziała:

- Pani Jolanto, kobieta w toalecie zasłabła, trzeba wezwać pomoc - mogła być dumna z wyszkolenia swoich najbardziej zaufanych gwardzistów.

Dopiero wtedy Luna mogła wejść do środka i spojrzeć na nieprzytomną Crystal. Jej mina była niewzruszona.

- Szybko, nie możemy zwlekać. Weź ją na ręce, uważaj na kark. Wzywanie karetki by przedzierała się przez te korki nie ma sensu, lepiej zabierzmy ją rządowym samochodem. Chodźmy do tylnego wyjścia, powiadomię resztę gości o tej sytuacji telefonicznie - jej głos był suchy jak trzask bicza, wiedziała, że części z tych rzeczy, poza powiadomieniem pozostałych osób na bankiecie, i tak nie zrobi.

Navy szybko wykonała polecenie. Kobiety ruszyły dalej korytarzem, nie wracając drogą, którą przyszły. Po drugiej stronie były kolejne szklane drzwi i kolejne schody prowadzące do drugiej części budynku i tylnego wyjścia. Jolanta komórką powiadomiła kierowców aby przygotowali tam dla nich samochód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal

W momencie, w którym Crystal straciła przytomność ponownie przeniosła się w świat szachownicy. Luna mogła, co prawda zablokować jej magię, ale nie mogła zatrzymać naturalnej reakcji. Obecna znana wszystkim Crystal nigdy się nie urodziła. Nie było to nawet jej ciało. Każdy atak fizyczny na nią kończył się tak samo. W końcu stworzyła ją magia. Można było zabić w ten sposób prawdziwą właścicielkę ciała jednak by pozbyć się jej potrzeba było czegoś więcej. Powoli otworzyła swoje oczy lekko zaciskając zęby. Nigdy nie lubiła w ten sposób tu wracać. Nie miała również zamiaru pozwolić zrobić Lunie tego, co planowała cokolwiek by to nie było. Wystarczyło tylko wykorzystać jej słabą naturę. Te, którą posiadała przez swą siostrę jak niemal każdy kucyk.

 

Powoli zaczęła bez słowa kierować się do niczego nieprzeczuwającej spętanej klaczy. Teraz spała wykończona po tym, co nie dawno zaszło. Gdy tylko przy niej stanęła zaczęła na nią chwilę spoglądać z kamienną miną. Taka żałosna, taka słaba a jednak z jakiegoś powodu księżniczce na niej zależało. Jakież to było żałosne. Kto mógł się martwić o te nic nieznaczącą istotę? Wtedy właśnie jej kopyto opadło z dużą siłą na kopytko uwięzionej klaczy. Wrzask bólu rozniósł się po całej szachownicy, co zapewne mogła usłyszeć Luna. Nie było to zwykłe uderzenie. Zostało w nie włożone naprawdę dużo siły tyle, że kopytko nieświadomej klaczy zostało w jednej chwili złamane. Leżała na szachownicy wijąc się na niej z bólu i jęcząc nie mogąc przy okazji powstrzymać wypływających z jej oczu łez, gdy ta druga spoglądała na nią zimnym wzrokiem i nagle złapała ją za kark magią.

 

- Nie jęcz - powiedziała i uderzyła ją kopytem w pyszczek, na co ta spojrzała przerażona w te ponure oczy. - Przeżywałaś znacznie gorsze rzeczy obie o tym wiemy. Z jakiegoś powodu księżniczka ma do ciebie słabość, więc uznałam, że możesz być do czegoś użyteczna - na jej pyszczku pojawił się naprawdę przerażający uśmiech, na co druga klacz przełknęła przerażona ślinę. - Mam wiele pomysłów, które umilą nam czas zanim znów się obudzę - spoglądała na nią z pewną satysfakcją. Wiedziała na ile może sobie pozwolić by jej nie zabić a zadać poważne cierpienie. Chociaż w ostateczności mogłaby i ją zabić. Co prawda wolałaby szachownica w końcu pochłonęła jej esencję. Jednak w ostateczności może znaleźć, kogo innego na jej miejsce. Była na to gotowa byle się uwolnić. Była ciekawa jak wiele jej wrzasków zniesie Luna to mogło być naprawdę zabawne.

 

Volcanic Storm

W jednej chwili z twarzy kobiety znikł dotychczasowy uśmiech a pojawiło się... No właśnie nie do końca można było to stwierdzić. Nie było można na niej już dostrzec żadnych nawet najmniejszych emocji a jej wzrok wydawał się jakiś dziwnie pusty jakby pozbawiony duszy. Wszystko zaczęło się od pierwszych słów Cyrusa a im dłużej mówił ten stan coraz bardziej u niej narastał. Jedno było pewne nie oznaczało to nic dobrego. Zwłaszcza, że nawet w oczach dwóch strażników siedzących przy chłopaku pojawił się ogromny lęk a po ich twarzach zaczęły spływać krople potu. Sytuacja ani trochę się nie poprawiła, gdy kobieta znów się uśmiechnęła. Wręcz przeciwnie obecna atmosfera stawała się coraz cięższa z każdą chwilą.

 

- Poczucie humoru to choroba. Nie martw się jednak sądzę, że będziemy cię w stanie wyleczyć - odrzekła teraz podziwiając swoje paznokcie przed twarzą i nawet już nie kierując wzroku na rozmówcę. Nagle jednak położyła dłoń obok i znów spojrzała na chłopaka a na jej twarzy widniał naprawdę niepokojący uśmiech. - Zbliżamy się na twój zabieg, więc jeśli pozwolisz - pokazała dłonią coś strażnikowi, na co ten teraz wyjął jakąś igłę z dziwną zawartością by zaraz zacząć ją wstrzykiwać Cyrusowi. - Miłych snów - powiedziała nadal na niego patrząc z tym dziwnym uśmiechem. Obraz przed oczami Cyrusa mógł się zacząć powoli rozmazywać a wszystkie jego zmysły zaczęły zarazem powoli tępieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Volcanic Storm

Nie wiadomo jak wiele czasu minęło od snu Cyrusa. Mogło się wydawać, że była to zaledwie chwilka jednak nie mógł przewidzieć, że spał w tym czasie kilka godzin i nawet nie mógł poczuć tego, co wtedy zaszło. Nie obudził się jednak w nieznanym mu miejscu a było to mieszkanie, w którym mieszkał zaczynając pracę w New Medica. Co ciekawe nie było też tajemniczej kobiety, strażników czy Star. Wszystko to mogło zacząć się wydawać jakimś pokręconym snem. Mimo że w jego mieszkanku nic się niemal nie zmieniło była jednak pewna różnica. A mianowicie obok laptopa leżała starannie zapakowana paczka. Nie wiadomo, co mogło być jej zawartością. A na samej paczce leżała jakaś płyta. Tylko te rzeczy mogły wskazywać, że wszystko, co nie dawno zaszło nie było jakimś pokręconym koszmarem a on sam naprawdę władował się w jakąś pokręconą intrygę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Volcanic Storm

Po załadowaniu okazało się, że na płycie był tylko jeden plik. Szybko można było stwierdzić, że jest to film. Gdy zaczął się odtwarzać Cyrus mógł zobaczyć kobietę, którą niedawno poznał. Siedziała wygodnie na kanapie w jakimś białym pomieszczeniu jakby nigdy nic i po niedługiej chwili zaczęła w końcu mówić.

- Witaj Cyrusie zapewne zastanawiasz się, co się stało? - spytała z delikatnym a jednak niepokojącym uśmiechem. - Mam nadzieje, że najpierw odtworzyłeś film zanim dobrałeś się do paczki a co do wyjaśnień - spojrzała na swą dłoń jakby nigdy nic podziwiając swoje paznokcie. - W paczce znajduje się niedawny wynalazek naszej korporacji, który zapewne niedługo zrewolucjonizuje możliwość przeszczepów. Tak trzymane tam części ciała mogą wytrzymać naprawdę długo. Ale dlaczego ci to mówię? No właśnie jak zaraz pewnie zobaczysz w paczce znajduje się samotny palec. Sądzę, że jesteś na tyle bystry by wiedzieć, do kogo należy - teraz dopiero na jej twarzy pojawił się niepokojący uśmiech. - Jeśli schowasz paczkę do lodówki to zapewne jeszcze będzie można go przyszyć jednak, jeśli zrobisz coś głupiego następnym razem wyślę ci bardzo przyjemny film z egzekucji jednak to nie wszystko - teraz nastąpiła teatralna pauza, gdy znów spojrzała na kamerę i powoli wstała z miejsca.

 

- Mówiłam ci, że jedziemy na pewien zabieg i muszę ci powiedzieć, że zakończył się sukcesem. Wszyliśmy w twój organizm nieprzyjemne ustrojstwo, które będzie pompować truciznę wprost do twojego serca tak by nastała przerwa w jego reakcji. Jednak jest lekarstwo, które również znajduje się w paczce. Tylko my posiadamy do niego dostęp gdyż trucizna została stworzona przez nas. Więc gratulacje stałeś się królikiem doświadczalnym. Wracając do lekarstwa jedna dawka powinna być brana, co około 17 godzin. Będziesz dostawał kolejne dawki leku, jeśli będziesz grzeczny. Teraz posłuchaj - powiedziała bardzo zawistnie. - Jeśli spróbujesz pójść do kogoś by ci zrobił operacje i usunął naszą zabawkę dowiem się o tym. A wtedy na pewno więcej Star nie zobaczysz no chyba, że jako bohaterkę filmu, o którym napomniałam wcześniej - znów się uspokoiła siadając. - A teraz zrób, co należy i przyjdź normalnie do pracy reszty dowiesz się z czasem. Życzę miłego dnia - w tym momencie nagranie dobiegło końca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Slate Violet

Nic się w budynku nie zmieniło od czasu, gdy Cyrus i Star uciekli. Pracownicy zajmowali się swoimi sprawami jakby nie wiedzieli o całym incydencie. Kobieta pracująca w recepcji tylko na chwilę spojrzała na Cyrusa, ale zaraz wróciła do swoich spraw przeglądając coś na laptopie. Gdy chłopak dotarł na miejsce długi czas nikt się nie pojawiał. Dopiero po około 30 minutach pojawił się jakiś mężczyzna w średnim wieku ubrany w mundur ochroniarza. Spojrzał nieco zdziwiony na Cyrusa jednak nic nie powiedział tylko otworzył gabinet Slate i tam wszedł zamykając za sobą drzwi. Dopiero potem mógł usłyszeć znajomy głos za plecami.

 

- Idziemy - odparła Jessica, która teraz już nie była w mundurze ochrony a ubrana była w strój bardziej stworzony dla dyrektorki. Buty na obcasie połączone z ciemną długą spódniczką i marynarka tworzyły na niej dość ciekawe połączenie. Co ciekawe nie było widać na niej żadnych obrażeń poza tym, że rękę miała usztywnioną w czymś co przypominało gips. Mężczyzna mógł zauważyć, że kierują się do gabinetu, w którym dawniej urzędowała Sonya. Gdy byli coraz bliżej w końcu otworzyła usta. - Ponieważ Sonya tak nieszczęśliwie odeszła ktoś musiał przejąć jej obowiązki, więc przyjęłam ten ciężar. Dlatego twoje obowiązki się nieco zmienią. Ponadto pani Felicji zabłąkała się gdzieś sekretarka - pokręciła głową z udawanym smutkiem. - Jeśli znasz jakąś dziewczynę, która szuka pracy daj znać - odrzekła wchodząc do gabinetu, w którym dawniej była Sonya. Nawet wystrój się nie zmienił sama Jessica usiadła na jej dawnym krześle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Slate Violet

- Szkoda, że twoje przeprosiny nie są nawet szczere, więc nie bardzo mogę je przyjąć - odparła spoglądając na niego z krzywym uśmiechem i z pewną wyższością, że teraz ma nad nim przewagę. - Powinieneś już wiedzieć, że to nie ja tu ustalam zasady - mówiła teraz patrząc w jakiś folder. - Tylko ona. A zasady tej gry są jasne i powinieneś być na tyle bystry by się ich domyślić - wzruszyła ramionami. - Poza tym i tak będziesz robił, co się nam żywnie podoba nawet, jeśli jej nie puścimy, bo boisz się o jej życie. A jeśli chodzi o ciebie jesteś eksperymentem, na którym sprawdzamy działanie trucizny i leku, więc nadal będziemy ci go dawać o ile będziesz grzeczny. Ponadto znamy już twój profil psychologiczny, więc wiemy jak bardzo martwisz się o Star. Co do twoich obecnych zadań nadal będziesz ochroniarzem jednak czasem ci zlecimy jakieś specjalne zadanie, o którym nikomu nie powiesz - zamknęła nagle folder. - A może chcesz już teraz się wykazać? - na jej twarzy pojawił się chytry uśmiech

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Natalia

Wsiadła do samochodu w ciszy, jakby zamyślona, choć na jej ustach widać było drobny uśmiech. Cieszyła się, że wszystko wyszło dobrze. Nie miała już wielkiego zaufania do własnego autorytetu i jadąc na spotkanie brała pod uwagę(a być może nawet się spodziewała?), że Golding wpadnie we wściekłość i nie będzie chciał żadnej współpracy z nią. Była niemalże pewna, że będzie obwiniał ją o śmierć tylu ludzi i kucyków. Powinien ją obwiniać, ją samą wyrzuty sumienia zżerały bardziej niż kiedykolwiek w jej niesamowicie długim życiu. To, że cała rozmowa trwała tak krótko i że na dobrą sprawę po opowiedzeniu historii nie musiała się wyjaśniać ją wzruszyło, ale wprawiło też w lekką melancholię.

 

Nie mogła nic poradzić na to, że słyszała rozmowę Goldinga i drugiego mężczyzny. Odwróciła nieznacznie głowę w ich stronę, ale nie odezwała się. Poczuła dumę, gdy usłyszała odpowiedź Goldinga, rozumiał teraz tak wiele.

Wiedziała, że te kucyki nie będą jej, im, w tej chwili ufać, ale nie czuła z tego powodu żadnej urazy. Zdążyła się do tego przyzwyczaić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/ Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska

Dalsza podróż przebiegała bez zakłóceń. Po ostatniej rozmowie nikt się już więcej nie odzywał. Sam zamknąłem oczy jakby starając się zebrać myśli. Snow nadal wyglądała jakby była zamknięta w pokładzie swych własnych myśli i nie zwracała całkowicie uwagi na wszystko, co ją otaczało. Jedyne, co przerywało otaczającą nas ciszę to dźwięki wiadomości w tle. Nim się obejrzeliśmy ponownie dojechaliśmy pod kancelarie. Jeden z mężczyzn wyszedł otwierając drzwi by wypuścić pasażerów. Dopiero pod kancelarią na twarzy Snow znów pojawił się uśmiech. Wpadła jej do głowy przelotna myśl. Magda jej przyjaciółka była psychologiem być może ona zdoła przekonać Goldinga by ten nie porzucał życia? Może będzie w stanie przemówić mu do rozsądku skoro nikt inny tego nie chciał. Problemem zostałoby tylko przekonanie Goldinga do niej, ale chyba sobie z tym poradzi. Gdy tylko drzwi się otworzyły wyszła zaraz za księżniczką i Anną czekając na kuzyna. Była niemal pewna, że teraz ten na pewno pójdzie z nimi. W końcu i ja wyszedłem. Wtedy też strażnik spojrzał na mnie i odezwał się niepewnie.

 

- Golding... - uśmiechnąłem się i położyłem mu dłoń na ramieniu.

- Muszę tu na razie zostać. Jednak nie martw się wszystko będzie dobrze. Zaufajcie mi tylko o tyle proszę tak jak robiliście to do tej pory - strażnik skinął głową jednak ja jeszcze lekko zmrużyłem oczy. - Posłuchaj mam jakieś złe przeczucia. Proszę abyście zdali mi raport z sytuacji z głównej siedziby i dowiedzcie się o ostatnich możliwych ruchach Crystal...

- Czy myślisz, że ona?

- Nie wiem jeszcze. Jednak muszę być pewny. Wyślijcie mi dane na mojego laptopa - Co prawda wiedziałem gdzie teraz jest dzięki księżniczce. Jednak chciałem wiedzieć, co takiego robiła zanim wyjechała.

- Tak jest - odparł wsiadając do samochodu. Gdy tylko samochód zaczął odjeżdżać nagle poczułem dłoń Snow na swym ramieniu. Gdy skierowałem swój wzrok na nią zatkało mnie, bo jej smutek z twarzy znikł zamiast niego rysował się teraz miły uśmiech. Ale jak?

- Chodźmy Golding musimy wiele omówić i chciałabym byś poznał moją pierwszą najlepszą przyjaciółkę - powiedziała z jakąś dziwną radością w głosie.

- Snow nie wiem czy ja... - nadal nie byłem pewny tego człowieka, ale Snow nie chciała mnie słuchać tylko zaczęła uparcie mnie ciągnąć ku budynkowi. Towarzyszyła mi jedna myśl, co ona znowu wymyśliła? Będąc przez nią ciąganym na chwilę jeszcze skierowałem wzrok na księżniczkę chcąc zobaczyć jej reakcje na to wszystko. Zaraz potem jednak skierowałem go na Lust. Musiałem jeszcze z nią porozmawiać i wyjaśnić jej powody swojej decyzji, bo wciąż miałem wrażenie, że jej nie akceptuje. Jednak nie miałem jak się wyrwać z obecnej sytuacji za bardzo.

 

 

Slate Violet

- Może się dzieje może nie, kto wie - powiedziała bez emocji na jego pytanie i lekko wzruszając ramionami. - Szczerze mówiąc niewiele interesuje mnie jej los - odparła ponownie ze swoim wrednym uśmiechem. Bardzo bawiła ją obecna sytuacja a zwłaszcza to, że mogła się bawić nim. Nawet, jeśli nagle zrobi coś głupiego była na to gotowa. Śmierć w imię sprawy Crystal była zaszczytem. Poza tym ich pani z czasem na pewno stanie się na tyle potężna, że zdoła pokonać nawet śmierć, więc nie było powodu do lęku. Wiele razy zresztą ich o tym zapewniała. Muszą tylko wykazać jej wierność a zostaną z czasem nagrodzeni. Kolejną sprawą było to, że jeśli zabije ją pociągnie za nią Star i siebie. Wszystkie asy były w ich rękach a on został z niczym a wszystko przez własną głupotę.

- Więc może zabijemy Star skoro nie godzisz się by, kto inny zapłacił za jej życie? - odrzekła z krzywym uśmiechem.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Slate Violet

- Czy głupota jest wrodzoną cechą twojej rodziny czy ty ją tylko pielęgnowałeś? - odrzekła po wysłuchaniu każdego jego słowa. Naprawdę miała wrażenie, że rozmawia z kimś, kto najpierw mówi potem myśli. A może rzeczywiście tak było? - My nic nie musimy. Daliśmy ci szansę z litości i nic ponad to. Jeśli nie chcesz odrzuć ją. Mamy wielu takich jak ty, którzy wykonają zadanie. Możemy zabić ją natychmiast a potem patrzeć jak trucizna wykańcza ciebie nie zależy nam - powiedziała już wyraźnie zirytowanym głosem spowodowanym najwyraźniej tą rozmową. - Nie mów imienia Crystal, bo w twych ustach to jak obelga. Nic nie wiesz o jej planach - niemal wrzasnęła, gdy to dodała. - Nadal nie wiesz czyj to palec? A może żeby ci to ułatwić mamy ci wysłać teraz głowę? Nie będziesz z nikim rozmawiał. Możesz nam zaufać i robić, co karzemy mając nadzieje, że żyje lub skazać ją na śmierć przez swoją bezmyślną brawurę - odrzekła machając dłonią. - Dobrze chcesz zadanie, więc ci je dam. Na początek możesz coś dla nas zdobyć. Zainteresowany?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Anna Kowalska]

Jej świadomość pozostawała daleko poza samochodem, gdy jechali... Tej ciszy nikt nie miał odwagi złamać, aż do czasu, gdy dojechali... Wtedy zaczęły się pożegnania? Tak... tak chciała to nazwać. Widziała jednak że będzie musiała wpaść do Goldinga zupełnie niespodziewanie, co można było zobaczyć w jej spojrzeniu, gdy spoglądała na niego przelotnie. Niby nie mogąc uchwycić kontaktu wzrokowego. Prawdę on jednak musiał znać.

- Damie się nie odmawia... - Puściła oczko Goldingowi, by zaraz sama wysiąść z samochodu muskając swoją ręką ramie Snow. -Szkoda marnować czas... bo nigdy go nie przybywa - westchnęła.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Jolanta zacisnęła zęby, kiedy Navy położyła nieprzytomną Crystal na tylnym siedzeniu czarnego samochodu. Kierowca lekko zmarszczył brwi, gdy zobaczył minę swojej księżniczki, a gwardzistka zabezpieczyła Felicję, aby nic nie stało jej się w czasie jazdy. W tej chwili było to konieczne.

- Jedź jak najszybciej do Pałacu Kultury. To najbliżej. I nie zwracaj na nas zbytniej uwagi - właśnie to było powodem dla którego wybrała jeden z najzwyklejszych samochodów jaki mieli. Kiedy w końcu ruszyli i odjechali kawałek od miejsca przyjęcia wyciągnęła służbowy telefon i powiadomiła gości o tym, że Felicja zasłabła i została zabrana z bankietu dla dobra jej zdrowa. Później znajdzie się sposób na dokładniejsze wytłumaczenie tej sytuacji, w tej chwili nie mogła się tym przejmować. Ktoś wciąż posiadający potężną, mroczną magię był zbyt wielkim zagrożeniem, by nie wykorzystać do jego zneutralizowania wszystkich środków. Po raz kolejny zacisnęła zęby starając się zignorować przenikliwy krzyk w głowie, ale było to prawie niemożliwe. Oby dojechali jak najszybciej. Spojrzała płonącymi z wściekłości oczami na nieprzytomną kobietę i skierowała na nią całą energię, którą jako człowiek mogła z siebie wykrzesać. Nie mogła zadziałać długo, ale miała nadzieję, że ją na tyle, by została zmuszona chociaż do przerwy. 

Pałac Kultury nie był daleko.

Po raz kolejny sięgnęła po telefon i wykręciła dobrze znany numer.

 

Natalia

Weszli do Kancelarii, w holu było ciepło, powietrze wypełniał zapach biura. Natalia wciąż miała na ustach lekki uśmiech po usłyszeniu słów jakie zaraz przed drzwiami powiedziała do Goldinga Snow. Ta dziewczyna miała w sobie wciąż tyle z prawdziwego kucyka, że chociaż Lust to przerwała, a Natalia nie mogła zaprzeczyć się z nią po części zgadzała, i tak było to przyjemne do słuchania. Natalia odwróciła się do nich, trzepocząc w powietrzu jasnymi włosami, poprzecinanymi gdzieniegdzie pasmami w odcieniu ciemniejszej żółci. Złożyła przed sobą dłonie, jakby czekając uprzejmie aż skończą rozmowę. 

Aktualnie na korytarzach nie było nikogo, choć z pierwszego piętra dobiegały odgłosy radosnej konwersacji. Sam ten dźwięk w tym pięknym, dość kolorowym budynku mógł przywodzić na myśl Equestrię.

Natalia zdawała sobie sprawę, że nie byli jednak do końca sami i wszyscy również to pewnie wkrótce zauważą. Magda stała na najwyższym stopniu szerokich schodów, jej ciemne włosy nachodziły nieznacznie na twarz, a jeszcze ciemniejsze oczy śledziły uważnie ruchy Goldinga. Jej twarz była bądź co bądź dość pusta, jak zawsze wtedy, gdy nie chciała dać po sobie poznać jakiejkolwiek myśli. Natalia mogła jednak zauważyć, że młoda dziewczyna była niepewna i nieznacznie niezadowolona, ale kobieta jej nieufność rozumiała doskonale. Czasy były takie, a nie inne.

Zanim jednak zdążyła wskazać jej gestem, aby do nich podeszła, czego sama z siebie chyba nie zamierzała zrobić, kieszeń jej marynarki zaczęła nagle wibrować. Uniosła nieco brwi i wyciągnęła z niej telefon. Zaraz po tym jak zobaczyła numer jej mina zrobiła się poważna i odchodząc nieznacznie na bok, choć w holu nie było przecież nikogo niezaufanego, przyłożyła narzędzie do ucha.

- Naprawdę?

- Rozumiem.

- Oczywiście.

- Mogę zabrać ich ze sobą?

Jej konwersacja z Jolantą zakończyła się krótkim, burkliwym "Zrób, co uważasz za słuszne" po drugiej stronie linii. Luna była ewidentnie bardzo rozgniewana. Natalia westchnęła i tym razem z powodzeniem przywołała Magdę do siebie, która zeszła po schodach i poza uśmiechem i skinięciem głowy w stronę Snow, nie obdarzyła Anny i Goldinga niczym więcej ponad uważne spojrzeniem. Karolowi nie ufała i nie czuła potrzeby witania się w tej chwili z Anną.

- Tak, pani Natalio? - zapytała bez skrępowania, stając przed kobietą z nieznacznie uniesioną brwią. Mogła rozumieć Equestriańskie wartości i aspirować na zostanie kucykiem, ale była jedna rzecz, która w jej przypadku mogła zawsze wyróżniać ją wśród innych Equestrian. Jej respekt do Celestii był respektem, który można by okazać prezydentowi, a nie monarsze, bowiem nawet mieszkając przez większą część swojego życia w Anglii nie była przyzwyczajona do bezpośredniego obcowania z księżniczką. Natalii nigdy to tak naprawdę nie przeszkadzało.

- Jak widzisz moje spotkanie przebiegło pomyślnie, ale niestety jestem zmuszona prosić cię abyś jeszcze przez kilka godzin zajęła się moim biurem. Jesteś w stanie to dla mnie zrobić?

Magda skinęła głową.

- To moja praca  - odpowiedziała, a potem zamilkła, jej oczy były skupione i poważne.

- Nie musisz się o to martwić. Nie stało się nic katastrofalnego. Jeśli będziesz miała jakiekolwiek problemy zwróć się do Anastazji - dodała Natalia z drobnym uśmiechem, wiedząc, że jej asystentka prawdopodobnie i tak nie będzie musiała tego robić.

Magda po raz kolejny kiwnęła głową, a premier odwróciła się do Snow, Goldinga i Lust.

- Niestety, nastąpiła sytuacja, która pilnie wymaga mojej obecności - powiedziała z naciskiem, mając nadzieję, że zrozumieją. - Udaję się do Pałacu Kultury - dodała, spoglądając przelotnie na Annę. - I myślę, że najwłaściwiej będzie, jeśli pojedziecie razem ze mną, oczywiście jeżeli wyrażacie chęć, ale wiem, że tą sprawą na pewno jesteście zainteresowani. Wyjaśnię wam wszystko w samochodzie. Snow... - Księżniczka przerwała, a jej wzrok złagodniał - ... Snow, jeśli chcesz możesz zostać w Kancelarii razem z Magdą. Ale niech pozostanie to twoją decyzją - jej miękki głos mówił sam za siebie. Możliwe, że odkryte zostaną rzeczy o których ciężko będzie ci słuchać. Magda stojąca za Natalią uśmiechnęła się lekko do drobnej dziewczyny, szybko wyłapując tę aluzję, ale nie próbowała nawet mimiką zachęcać jej do zostania. Nikt nie lubił być postrzegany jako słabszy, choć niestety czasem był to błąd.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/ Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska

Moje oczy skierowały się na Lust. W sumie nie byłem pewny czy cieszyłem się z takiej odpowiedzi z jej strony czy też nie bardzo. Rozmowa z nią mnie nadal nieco stresowała z drugiej strony nie mogłem jej unikać w nieskończoność. Jednak w ten sposób na pewno nie zrazi Snow do tego, co wymyśliła. Cokolwiek by to nie było. Zresztą widać było, że, pomimo że rzuciła jej przelotne spojrzenie nie chciała zrezygnować i nadal mnie ciągnęła za sobą. Gdy znaleźliśmy się wewnątrz zacząłem się rozglądać badawczo po pomieszczeniu. Moje oczy nagle skierowały się jednak na samotną postać, która nas obserwowała. Moja twarz nie wyrażała emocji, gdy na nią spoglądałem badawczo. Ten sam proces zauważyłem u tej kobiety. Nie ze mną te gierki. Wiedziałem, do czego to prowadzi. Najwyraźniej próbowała obadać obecną sytuacje sprytny psychologiczny ruch. Jednak Snow nie wyglądała jakby mina tej kobiety jej przeszkadzała, bo nagle promiennie się uśmiechnęła i mnie puściła chcąc iść do niej. Byłem w szoku tym widokiem jednak teraz wiedziałem, kto to jest. A więc to była ta słynna Magda? W moich oczach ponownie pojawił się dobrze znany chłód. Nadal nie ufałem temu człowiekowi.

 

Po dłuższej jednak wewnętrznej rozterce dopiero zauważyłem, że została nas tylko trójka nie licząc tej kobiety. Księżniczka gdzieś zniknęła. Zacząłem się nerwowo rozglądać za nią aż jej nie usłyszałem, gdy znów do nas wróciła. Słuchałem z uwagą tego, co mówiła w kierunku tego człowieka. Zastanawiało mnie gdzie księżniczka znowu chciała jechać. Mówiła przecież, że niema dziś już nic ważnego na głowie. Nie podobało mi się, że tak ufała tej Magdzie by powierzać jej takie stanowisko. Jednak musiało stać się coś niezwykle ważnego. Snow stała nadal obok Magdy ze szczerym uśmiechem starając się nie martwić obecną sytuacją. Chciała już poradzić się jej o wszystko. Wiedziała, że na swoją przyjaciółkę będzie mogła liczyć. Milczenie dobiegło końca z chwilą, gdy księżniczka zwróciła się do nas. Moje oczy szeroko się otworzyły a chłód z nich całkiem zanikł. Czy to mogła być? Wszystko na to wskazywało.

 

- Pani premier może pani na mnie liczyć - powiedziałem uderzając się pięścią w pierś. Celowo nie powiedziałem księżniczko. Nie mogłem być pewny ile osób wokół nas wie. Poza tym, jeśli to jest to, o czym myślę to byłem za to wszystko po części odpowiedzialny. Nagle skierowałem wzrok na Snow i Lust. - Myślę, że wy dwie powinnyście tu zostać. Ty, Snow nie jesteś stworzona do tego typu spraw i powinnaś tu zostać z przyjaciółką. A ty Anno nie musisz się niepotrzebnie narażać. Sam w zupełności wystarczę - nagle na twarzy Snow pojawiła się widoczna złość, gdy nagle do mnie podeszła i położyła mi palec wskazujący na klatce piersiowej.

- Posłuchaj no mój panie - powiedziała wyraźnie urażona. - W ciągu ostatnich kilku godzin usłyszałam już dość wiele by coś mogło mnie jeszcze bardziej zdenerwować, więc jeśli myślisz, że się boję to jesteś w błędzie. Poza tym z wami na pewno nic mi nie grozi - na jej twarzy znów pojawił się uśmiech. - Magda tu będzie jak wrócę byśmy mogły porozmawiać prawda? - powiedziała wysyłając jej miły uśmiech. Nie podobało mi się, że Snow chciała jechać. Ona nie powinna się mieszać w tego typu rzeczy. To nie jest jej świat.

 

Crystal

- Mam wrażenie, że się pomyliłam i chyba jednak niewiele obchodzi twój los księżniczkę. Ale chyba już przywykłaś, że nigdy nikogo nie obchodziłaś prawda?

- Nie... prawda... - powiedziała słabym bardzo zmęczonym głosem klacz, gdy z jej pyszczka popłynęła niewielka stróżka krwi. Leżała teraz na ziemi nawet nie będąc się już w stanie ruszyć.

- Naprawdę? - powiedziała zdumiona klacz znów ją unosząc. - Jesteś jeszcze w stanie mówić? Być może zbyt lekko tobą ostatnio uderzyłam, ale zawsze możemy to poprawić - w tym właśnie momencie ponownie chciała uderzyć klaczą z dużą siłą o ziemie jednak nagle ją puściła i zmarszczyła brwi unosząc kopyto i jakby dotykając powietrza. Gdyby druga klacz była w stanie ukazać emocje najpewniej byłaby równie zaskoczona jednak była zbyt zmęczona nawet na to. - Oryginalne zagranie księżniczko - odrzekła w powietrze jednak Luna mogła usłyszeć to w głowie. W końcu i ona miała taką moc. To był jej świat. - Jednak to zbyt mało - nagle przed nią pojawił się znów mroczny róg upadłego władcy. Nie potrzebowała dużo czasu by z jego pomocą rozproszyć tutejszą magię księżniczki. Co zaczynała powoli robić. A gdy już skończy pobawi się dalej z tym słabym stworzeniem. Luna mogła nawet poczuć, że jej magia zaczyna się rozpraszać w mrocznym świecie Crystal, gdy dwa mroczne żywioły magii nacierały na jej.

 

Slate Violet

- Potrzebujemy pewnych wyników badań. Znajdują się w pewnym budynku, który przypomina bunkier - odrzekła ze znużeniem by powoli wyciągnąć z folderu zdjęcia tego miejsca. Potem tuż obok nich położyła adres. Nie było, co prawda widać ochrony, ale były tam całkiem liczne kamery. Wtedy też na jej twarzy pojawił się uśmiech, który mógł sugerować coś nie miłego. - Broń? - zachichotała mówiąc to. - O czym ty mówisz? Sądzisz, że damy ci jakąś broń po wszystkim, co zrobiłeś? Na dodatek nadal jesteś podejrzewany o zlikwidowanie poprzedniej szefowej, więc jak moglibyśmy dać ci broń? - nagle jej mina spoważniała. - Odrzuciłeś naszą pomoc, więc licz na siebie. Liczę na twoje logiczne myślenie przy tym zadaniu, jeśli wpadniesz wszystkiego się wyprzemy. Czy to już wszystko? - spytała z chytrym uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandra]

Cytrynowe-Żółte oczy były wpatrzone w cyfrowy zegarek, wspomniane urządzenie stało na półce nieopodal biurka przy którym Sandra spędzała praktycznie większość dni, a ciszę w niewielkim pomieszczeniu przerywał tylko dźwięk uruchomionego komputera. Pomimo tego, że takie życie jest nudne, to jej to nie przeszkadzało. Uwielbiała ciszę a ta teraz praktycznie występowała. Jej oczy na chwilę skierowały się w stronę monitora, na którym był pokazany obraz z kamer umieszczonych w najróżniejszych miejscach budynku całego przedsiębiorstwa. Jednak wszystkie przypominały w tym momencie o jednej rzeczy, o tym, że personel dziś jest w domach. Szefostwo ogłosiło tą szczęśliwą wiadomość, w momencie gdy wylatywali do Szwajcarii na spotkanie z innymi firmami...

Mimo to w budynku dalej było trochę osób, niewiele ale jednak, głównie byli to członkowie ochrony ale z innych oddziałów firmy także kilka osób się znalazło. A czemu byli tu a nie w domach? W przypadku ochroniarzy, fakt, że jednak Oni odpowiedzialni są za ochronę wszelkich danych, a inni byli po prostu pracoholikami. Trochę jak Ona. Dla niej wybór pomiędzy wyjściem ze znajomymi a dalszą pracą był oczywisty, zawsze wybierała tą drugą opcję. Taka już jest.

- CAM16a znowu się zacięła... - stwierdziła pod nosem, widząc, że wspomniana kamera nie obraca się w lewo i prawo jak reszta. Kobieta tylko cicho westchnęła i wstała, trzeba poprawić tą nieszczęsną kamerę, mogła zawsze kogoś innego posłać jednak teraz czuła potrzebę rozruszania swoich mięśni. Przed wyjściem z pomieszczenia, poprawiła tylko swój hełm na półce, by stał prosto. Lubiła, gdy wszystko jest czyste i stoi w idealnym porządku.

 

Dźwięk jej kroków był doskonale słyszalny w opustoszałych korytarzach, a będzie jeszcze trochę bo mimo wszystko, uporczywa kamera znajdowała się w pomieszczeniu, które słynęło z tego wśród personelu, że dojście do niego to niezwykle upierdliwa sprawa. Nie z powodu odległości, bo taka spora nie jest a z racji tego, że trzeba przejść przed dwa, spore pomieszczenia aby dopiero dojść do tego jednego. Najciekawsze było to, że ta kamera miała zostać wymieniona jakiś czas temu a dalej jest i psuje się średnio raz na tydzień. Ale cóż, można do niej przywyknąć. Jak zgadywała to tylko z sentymentu jest dalej w tym budynku, ale w takich przypadkach sentyment mógł stworzyć problemy i to nie małe.

Podczas swej drogi do magazynu zapasowego, minęła dwóch lub trzech pracowników. Powitania oszczędziła sobie do skinięcia głową, nie miała ochoty rozmawiać lub bawić się w procedury.

Jedyne co potem minęła to dwa główne magazyny, których wielkość skutecznie wydłużała czas dotarcia do upragnionego pomieszczenia. Ale dotarła. Ten dodatkowy magazyn był ciekawą sprawą, niewielkie pomieszczenie wypełnione "wszystkim i niczym". Można śmiało powiedzieć, że pełnił funkcję jednego wielkiego śmietnika. Sandra jednak po chwili zauważyła wadliwe urządzenie, sięgnęła ręką po miotłę leżącą nieopodal i uderzyła lekko w kamerę, czego skutkiem jest ponowne przywrócenie możliwości obracania się. Gdy tylko to zrobiła westchnęła cicho.

- Szkoda, że jutro znowu reszta wróci. Mogłabym codziennie tu przychodzić w takie dni. - mruknęła przeglądając jakieś dokumenty tekstowe w telefonie. Z tego co się orientowała, jutro jeszcze wraca szefostwo. Ciekawiło jakie będą wyniki negocjacji ale całkiem prawdopodobne, że pozytywne i niedługo niektóre produkty na rynku osiągną wysoką wartość, co prawda niezbyt legalnie ale jednak. Jakoś trzeba jednak zarabiać, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Natalia Romanova]

Jechała spokojnie, aż jej kompas coraz gwałtowniej zaczął zmieniać kierunki... Wtedy przyśpieszyła, a w okolicy słychać było grom silnika motocyklu, który za szybko wskoczył na wyższe obroty. W pewnym momencie czuła wszystko aż za dobrze, gdy zrównała się na światłach z czarnym samochodem... Mimo przyciemnianych szyb wiedziała kto tam siedzi... Jej palec bezbłędnie wskazał na nieprzytomną Crystal, by później pokazać znak przegranych ~ kciuk zwrócony ku ziemi. Następnie w jej ręce nie wiadomo skąd pojawiła się pusta karta z księżycem i słońcem. W tym samym stylu jak to robili iluzjoniści.

Tylko czerwone światło przeszkodziło jej w dalszych groźbach i to że wiedziała że ktoś tam jeszcze jest. Wystartowała zawracając na skrzyżowaniu poza centrum. Czy to był koniec jej problemów? Nie... Widziałaby wtedy przyszłość. Karta wypadła z jej ręki i zaczepiła się gdzieś za wycieraczki na przedniej szybie... Było też coś jeszcze. Napis;

"Pozdrowiona bądź pochwycona Crystal

 Szczęście niech wam dopisuje dwie siostry

~ Lüge"

całość zapisana drobnymi i kształtnymi literami za pomocą zwykłego długopisu.

 

[Anna Kowalska]

Na słowa księżniczki tylko pochyliłam służalczo głowę, że niechaj dzieje się jej wola, a ona zawsze pomoże. Wiedziała że więcej nie musi mówić. Tak, nie to przestawało mieć znaczenie dla niej i chyba dla całej sytuacji. To należało do jej obowiązków, tak przynajmniej myślała... że wzięła to w momencie gdy zawierała z nią układ. Domyślała się co prawda wszystkiego; o co właściwie chodzi. Wolała jednak nie pytać. Nie było potrzeby, gdy wystarczało chwile poczekać, a reakcja Snow na słowa jej kuzyna była dla niej ciekawa. Bardzo ciekawa. To były właśnie jej pazury. Cieszyła się je widząc je, jak atakuje.

- Karolu... Ta decyzja do mnie nie należy... - zachichotała, kręcąc głową i stając po stronie Natalii. W jej głosie słychać jednak pozostawało że ta decyzja jej się podoba. - Wybacz Snow... - Zwróciła się do niej. - Nie mogę dotrzymać słowa w tym momencie... - dodała po chwili już swobodniej. - Przypomnij się jak będzie dobry czas i będziesz sama.

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicy budynek

Wnętrze przypominało jakiś szpital na dodatek wszędzie unosił się jakiś dziwny zapach jakby leków. Według schematów, które otrzymał Cyrus to, co miał zdobyć miało być na samym końcu budynku w ostatnim gabinecie trzymane w sejfie. Wewnątrz panowała absolutna cisza. Najwyraźniej wszyscy ludzie byli czymś zajęci jednak patrząc na to wszystko można było pomyśleć, że to przypomina jakieś laboratorium. Mogło to być dosyć niepokojące. Zwłaszcza, że nadal nie było wiadomo, co takiego mężczyzna mógł znaleźć w sejfie. Wtedy nagle otworzyły się drzwi i wyszedł w nich mężczyzna w średnim wieku ubrany był w mundur ochroniarza i tak zaczął kierować się do Cyrusa. Powoli do niego podszedł i zmarszczył delikatnie brwi.

- Czegoś pan szuka? Jeśli nie był pan z nikim umówiony musi pan wyjść to teren prywatny zagrożenie zdrowia jest tu bardzo wysokie a nawet życia

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ochroniarz

- New Medica? - odparł niepewnie mężczyzna spoglądając na chłopaka. Prawdą było, że korporacja cieszyła się wysokim szacunkiem na świecie i każdy niemal ją znał. A jednak, gdy tak przyglądał się chłopakowi to ten mu nie wyglądał na naukowca. Ciężko go było powiązać z tym miejscem. Być może to był jakiś kurier od nich? Jednak nic mu również nie było wiadomo o żadnych paczkach na dzisiaj a przecież przeglądał grafik pracy kilkukrotnie. Podrapał się po siwiejącej głowie, przez co lekko opadła mu czapka. - Nic mi o tym nie wiadomo nie dostałem powiadomienia - odrzekł jakby lekko zdenerwowany całą sytuacja. - Niech pan tu zaczeka podejdę do portierni i zadzwonię do kogoś wyżej i wszystko się wyjaśni - powiedział obracając się do mężczyzny tyłem. Gdy się odwracał można było zauważyć, że ochroniarz ma przy sobie jakiś pistolet wystający z kabury. Musiało to wskazywać, że obiekt jednak nie jest żartem i poważnie się podchodziło do jego ochrony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Po raz kolejny zacisnęła zęby czując, jak jej magia się rozprasza. Nie mogła na to nic poradzić, była w tej chwili tylko człowiekiem. Wzięła głęboki oddech, aby uspokoić nerwy, bo działanie pod ich wpływem nigdy nie było właściwe. Za chwilę będą w Pałacu Kultury. Wybudzi ją, jeśli trzeba będzie to siłą, potem wystarczy, by poczekała na przyjazd Natalii. Czuła, że nie zamierza przyjechać sama, ale ufała jej osądowi. W końcu jeśli nie mogłaby zaufać Celestii, to komu innemu w tym świecie, czy w Equestrii? 

Koło nich mignął motocykl na którym siedziała kobieta w którą Luna mimowolnie wbiła wzrok. Chyba tylko lata praktyki powstrzymały ją od okazania zdziwienia, ale nie mogła nic poradzić na to, że jej oczy lekko się rozszerzyły. Ta dziewczyna zachowywała się tak dziwnie, jakby wiedziała kim są. Odjechała zbyt szybko, zostawiając po sobie tylko kartkę w którą siedzący na przednim siedzeniu mężczyzna wbił wzrok.

- Pani minister... - powiedział ostrożnie, ale nie musiał kończyć, bowiem Jolanta już wychyliła się do przodu, aby samemu odczytać małe litery.

- Luge... - szepnęła, ale nic jej to nie mówiło.

Przyłożyła palce do nasady nosa i zamknęła oczy. Wszystko się tylko komplikowało. Nie wiedziała, nienawidziła nie wiedzieć. Kimkolwiek była ta dziewczyna nie wydawała się mieć złych zamiarów, ale ostrożność Jolanty biła na alarm w jej głowie. Skręcili nagle, wjeżdżając na mały parking zamknięty niedaleko bocznego wejścia, tego z którego turyści nie mogli korzystać. Musiała oczyścić umysł i skupić się na obecnym zadaniu. Kiedy tylko pojawi się Natalia podejmą jakąś wspólną decyzję.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział cicho kierowca, kiedy podjechali za filar bardzo blisko drzwi. To właśnie przy tym wejściu znajdowało się prawie zawsze zamknięte zejście na dół.

- Dobrze. Izabelo, weź Felicję - rozejrzała się. - Albercie, pilnuj terenu, wkrótce przyjedzie tu moja siostra. Edwardzie, idziesz z nami. 

Zaraz po wyjściu z auta Jolanta wyszarpnęła kartę wetkniętą za wycieraczkę i schowała ją do kieszeni.

Ustaliwszy wszystko błyskawicznie dotarli do metalowych, zamkniętych drzwi, które Jolanta otworzyła kluczem. Część Pałacu w której się znajdowali była szczerze mówiąc wejściem dla pracowników. Pomieszczenie, zamknięte dla gości, wyglądało na typowy skład, a drzwi na typowe zejście do piwnicy. 

 

Natalia/Magda

Natalia obserwowała w ciszy całą wymianę zdań. Jej twarz wciąż miała w sobie łagodną nutę, ale była o wiele bardziej poważniejsza, niebiesko-zielone oczy spochmurniały. Po rozmowie z wzburzoną Jolantą podejrzewała, że jej przewidywania mogą okazać się prawdą, chociaż naprawdę nie chciała by tak było. Zaraz po tym jak Snow zwróciła się do Magdy, ciemnowłosa kobieta pozwoliła sobie na drobny uśmiech.

- Oczywiście, że będę - odpowiedziała cicho, a potem wbiła wyczekujące spojrzenie w Natalię. Ta westchnęła i podeszła bliżej nich. 

- Ufam Annie, Karolu, i jeśli wyraża zgodę jestem skora zabrać ją ze sobą. Nie wydaje mi się, abyśmy mieli stanąć przed jakimkolwiek bezpośrednim zagrożeniem. Gdyby tak było, Jolanta powiedziałaby, abym nie zabierała nikogo ze sobą, ale podejrzewam, że bez wątpienia czekają nas kolejne trudne godziny. Ewelino... - znów urwała, kładąc jej rękę na ramieniu. - Tak jak mówiłam, decyzja należy do ciebie, ale musisz wiedzieć, że nie chodzi tutaj jedynie o bezpieczeństwo. Istnieje różnica pomiędzy rzeczami, które szokują, a tymi które mogą wystraszyć. Jestem przekonana, że później i tak dowiesz się więcej o tej sprawie, ale czy jesteś absolutnie pewna, że nie będziesz miała na tyle dość tego co usłyszysz, że nabierze cię chęć, aby stamtąd wyjść? Chodzi mi tylko o twój komfort, nie chcę, żebyś była zmuszona uczestniczyć w czymś, co może być dla ciebie bardzo ciężkim przeżyciem - nachyliła się lekko w jej stronę.
Uśmiech Magdy nieznacznie się pogłębił, bo Natalia powiedziała dokładnie to, czego po niej oczekiwała. To co ona sama chciała wyrazić, ale wiedziała, że jej słowa mogłyby nie wpłynąć na nią tak jak słowa Celestii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield/ Karol Patris - Snow Night/Ewelina Szymańska

Opuściłem nieznacznie głowę w niezadowoleniu słysząc odpowiedzi ze strony Lust i Snow. Żadnej z nich nie chciałem narażać. Wiedziałem, co prawda, że ta pierwsza jest silniejsza niż się wydaje. Wspólnie przeżyliśmy nie jedną przygodę, która nas do siebie zbliżyła. A jednak, jeśli miałem racje i sprawa dotyczyła Crystal to nie chciałem by ta się narażała. To ja po części pomogłem jej osiągnąć obecne wpływy na samą myśl, że mogłem pomóc to zrobić bezdusznemu potworowi czułem wściekłość. Natomiast, jeśli chodziło o Snow to według mnie i tak już wiele przeszła. Znałem ją, od kiedy byliśmy źrebakami i wiedziałem, że to nie jest dla niej. Nawet po dzisiejszej rozmowie byłem tego pewny. Jednak nagle do mych uszu dotarły kolejne słowa teraz należące do księżniczki. Nie podobał mi się fakt, że chciała narażać Lust jednak cieszyłem się, że próbuje przemówić do rozsądku Snow. Gdy na nią spojrzałem zobaczyłem w jej oczach niepewność połączoną ze strachem na słowa księżniczki.

 

- Ja - powiedziała teraz niepewnie patrząc ze smutkiem spoglądając na księżniczkę. - Tak bardzo bym chciała być bardziej pomocna naszej sprawie - opuściła delikatnie głowę, gdy jej oczy niemal się zaszkliły. - A jednak nie mam nawet części odwagi, którą posiada mój kuzyn...

- Bzdura - spojrzałem na nią niezwykle poważnie kładąc jej dłoń na ramieniu i patrząc w oczy. - Jestem z ciebie dumny Snow. Przez wiele czasu radziłaś sobie zupełnie sama w zupełnie nowym obcym świecie i mimo że było ciężko nie poddawałaś się. Nigdy bym nie pomyślał, że jesteś tak dzielna - nagle na jej twarzy pojawiła się namiastka uśmiechu, gdy spojrzała na kuzyna. - Snow dość już wycierpiałaś tu będziesz bezpieczna. Poza tym nie mógłbym się skupić na własnym zadaniu wiedząc, że coś ci grozi. A więc proszę zostań tu ze swoją przyjaciółką i czekaj to jest twoje obecne zadanie Snow dobrze? - dodałem z drobnym uśmiechem. Nagle poczułem jak ta mnie przytuliła.

- Tylko uważaj Gol... - nie dokończyła uświadamiając sobie, że wielu nie wie przecież, kim naprawdę jest i może usłyszeć to ktoś niepowołany. - Uważaj Karolu - nagle jej wzrok powędrował na Annę. - Ty również wróć w jednym kawałku, bo coś mi obiecałaś - dodała z uśmiechem. Nagle mój wzrok powędrował na Magdę.

- Domyślam się, że pani za mną nie przepada i nie każe pani tego robić. Jednak proszę do mojego powrotu zająć się Snow widzę po niej, że naprawdę pani ufa niczym siostrze - ponownie spojrzałem na księżniczkę. - Chyba powinniśmy ruszać i nie tracić czasu

 

Crystal

W końcu po pewnym czasie zmagań udało jej się rozproszyć magię księżniczki. Na jej twarzy pojawił się uśmiech i to bardzo nieprzyjemny widząc jak spętana klacz kuli się przed nią w strachu. Jeśli Luna myślała, że w ten sposób ją zatrzyma to chyba musi jej pokazać jak bardzo się myliła i jak te próby były żałosne. Szła do niej niezwykle powoli ciesząc się obrazem przed sobą, który przedstawiał nieporadną klacz związaną łańcuchami i próbującą się wycofać jednak nie mogła się podnieść przez połamane kopytko. Pełzła niczym robak, co było tak żałosne. W końcu do niej dotarła i gdy nad nią stała z oczu spętanej klaczy wypłynęły już pierwsze łzy. Jednak zamiast natychmiast przystąpić do kolejnych tortur nagle stanęła niczym zamurowana rozglądając się nerwowo.

 

Znowu tu była? Patrzyła na szachownicę a raczej na figurę, która przedstawiała jej dobrze znaną abominacje. Przez ten czas niemal o niej zapomniała. Przyjechała tu by się z nią rozprawić. Jednak przez Lunę nie była w stanie tego zrobić. Zapewne ta durna władczyni nocy nawet sobie nie zdawała sprawy z zagrożenia. Przez to, że była nieprzytomna nie mogła walczyć z tym indywiduum. Z drugiej jednak strony, jeśli Luna i ona zaczną walczyć ze sobą ona na tym skorzysta. Zwykły atak nie mógł jej zabić nikt się jej tak łatwo nie pozbędzie. Nagle znów przekierowała swój wzrok na klacz.

 

- Na czym skończyłyśmy? - spytała, gdy przy niej pojawił się róg Sombry. - Masz złamaną kończynę, jako lekarz zalecam natychmiastową operacje pozwól, że przejdę do niej natychmiast - w tym momencie ponownie przyłożyła ostrą końcówkę rogu teraz do złamanej kończyny klaczki i zaczęła powoli po niej przejeżdżać tak, że zostawiała po nim ślad w postaci stróżki krwi. Pomimo że rana nie głęboka mroczna magia upadłego jednorożca nadal szkodziła klaczy jeszcze bardziej niż jakakolwiek połamana kończyna. Ponownie, więc po szachownicy zaczęły nieść się wrzaski niczym by ktoś był obdzierany ze skóry.

 

Ochroniarz

- Wybaczy pan, ale niema żadnych informacji o jakiś sprawach związanych z New Medica - powiedział mężczyzna opuszczając portiernie i przeglądając jakieś zapiski. Nie było go około 10 minut. - Być może podano panu złą informacje czasem się to... - nie dokończył jednak, bo nagle spojrzał z nad kart i chłopaka już nie widział. Podrapał się po głowie i lekko wzruszył ramionami. Może nie chciało mu się czekać czy coś? Jednak skoro go nie było to chyba już nie jego sprawa. Powoli się obrócił na pięcie by wrócić do portierni. Spojrzy najwyżej jeszcze w kamery monitoringu i zobaczy czy na pewno opuścił teren.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[GPdZT]

W końcu przyszedł czas, aby zaistnieć na rynku Europejskim dla GPdZT... Ostatnimi czasy firma ta działa tylko w Polsce, a produkty niezbędne do codziennego życia rzadko zalegały w magazynach. Jednak teraz postanowiono uderzyć jeszcze potężniej w rynek, cios który ma zostać wyprowadzony wspólnie przez ponad trzy firmy może wręcz doprowadzić do kryzysu. Ale w końcu, czymże jest kryzys, gdy można dobrze zarobić? Wraz z powrotem szefostwa do Warszawy, a raczej do siedziby przedsiębiorstwa w tymże mieście postanowiono szybko przygotować zasoby, które będą niezbędne do sztucznego podwyższenia cen... Na razie soli, bo jest to najprostsze i nie do ominięcia przez szarego obywatela.

Ogólnie w całym kartelu utworzonym na potajemnym spotkaniu w Szwajcarii są 4 firmy: GPdZT, które zajmie się transportem lądowym, SF (Salt Forbrugsvarer), czyli Duńska firma zajmująca się wprowadzaniem soli na rynek, BR (Barrière Rechten), Niderlandzka firma adwokacka która zajmie się wszelkimi problemami prawnymi w razie czego oraz LTO (London Transport Ocean), Brytyjska firma zajmująca się transportem morskim, która także zajmuje się prywatnie wydobywaniem złóż morskich z źródeł morskich. Jednak dopiero niedługo rozpocznie się prawdziwa magia ekonomiczna, podczas której prawdopodobnie wielu ludzi zubożeje. Na razie nie wprowadzono jeszcze wszystkiego w ruch, ze względu na potrzebę szybkiej reorganizacji struktur, by podołać temu zadaniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tajemnicy budynek

Po ogłuszeniu ochroniarza droga była wolna do celu, bo nikt najwyraźniej się nie pokazał. Mijając jednak różne pary drzwi Cyrus mógł zobaczy grupy ludzi w fartuchach jednak ci byli tak pogłębieni swoją pracą, że nawet nie zwracali na niego uwagi. Niestety nie mógł bezpośrednio zobaczyć, czym są pochłonięci, bo żeby to zrobić musiałby wejść do środka. Gabinet kierowniczy przypominał zwykłe biuro. Samotne biurko, wieszak jak i jakaś kanapa. Jednak to nie na tym powinien skupić swą uwagę Cyrus a na sejfie gdzie miał być cel jego poszukiwań. Jessica była na tyle uprzejma, że nawet podała szyfr do sejfu. Jednak w momencie, gdy chłopak miał zacząć się mocować z sejfem mógł usłyszeć okropny ryk spowodowany czyimś bólem. Było to za jednymi z drzwi w okolicach gabinetu. Jednak bardziej powinny go zaniepokoić głosy.

 

- Moja ręka! - wrzeszczał pierwszy głos z wyraźnym bólem. Drugi głos był kobiecy i jakby lekko spanikowany.

- Spokojnie w biurze jest lekarstwo zaraz je przyniosę

- Szybko! - nadal krzyczał męski głos. Teraz sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna, bo na korytarzu już było słuchać zbliżające się kroki, które stawały się coraz bardziej donośne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Slate Violet

Właśnie spoglądała w jakieś pliki na komputerze aż tu się nagle otworzyły drzwi. Nie zdziwił jej jego widok, bo dostała informacje o jego pojawieniu się w budynku już jakiś czas temu. Mimo wszystko wypadałoby nauczyć go kilku rzeczy choćby pukania. Czuła absolutną niechęć do niego i gdyby nie to, że Volcanic tak bardzo lubiła bawić się swoimi ofiarami zanim z nimi skończy najchętniej już by go zabiła. Czemu tu się dziwić w końcu ten gnojek do niej strzelał i jeszcze ma czelność jej grozić niemal za każdym razem, gdy się widzą. Oj trzeba mu pokazać gdzie jego miejsce. Spojrzała to na niego to na dokumenty i nacisnęła jakiś guzik na interkomie.

 

- Co tak długo? - odparła nawet teraz na niego nie patrząc tylko w komputer. - Czyżby nawet takie zadanie było dla ciebie zbyt trudne? - nagle do gabinetu wszedł jeden z ochroniarzy, który nawet nie spojrzał na Cyrusa. Nic nie powiedział tylko wziął dokumenty i zaczął kierować się do drzwi. Gdy tylko się przy nich znalazł Slate się odezwała. - Pamiętaj o procedurze. Zniszcz oryginały zrób kopię elektroniczną i wyślij na mail - mężczyzna kiwnął głową i wyszedł. - Co do ciebie to tyle możesz iść - odrzekła kładąc na stole lekarstwo dla niego. - Chyba wiesz gdzie jest wyjście - znów wbiła wzrok w ekran.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jolanta

Kobieta zacisnęła zęby, kiedy schodzili na dół, coraz głębiej i głębiej po metalowych schodach. Dalej kolejne drzwi, wyglądające na solidniejsze i kolejne i kolejne, aż znaleźli się w małym, ciemnym pomieszczeniu, a Jolanta myślała, że wkrótce oszaleje od wrzasków.

- Posadźcie ją - w tej chwili sama musiała powstrzymywać się od krzyku, bo miała wrażenie, że jej gwardziści nie usłyszą jej w tym hałasie, którego przecież nie odczuwali.

Zrobili co kazała, a potem podążali za jej następnymi instrukcjami. W końcu Felicja skończyła przypięta do twardego krzesła, które również było przymocowane do ściany. Jej ręce i stopy były porządnie do niego przywiązane, tak samo jak talia i czoło, a usta związane kawałkiem czarnego, miękkiego materiału. Po jednej jej stronie stał z tyłu Edward, po drugiej Anastazja, ich ręce spoczywały na ramionach nieprzytomnej kobiety. Zanim Jolanta zdecydowała się ją przebudzić kazała Anastazji nasączyć szmatkę pod nosem Felicji środkiem lekko oszałamiającym, ostrożności nigdy za wiele. Potem Luna zamknęła drzwi, wiedząc, że jej siostra będzie miała drugą kartę i sama usiadła na jednym z pustych krzeseł. Zacisnęła pięści i znów skierowała wzrok ciemnych oczu na związaną Crystal, wysyłając kolejną porcję energii. Tym razem po to by ją przebudzić, ale wciąż trzymać na wodzy.

Pozostawało czekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Crystal/Felicja Romanis

Klacz była u progu wytrzymałości. Z każdą chwilą czuła się już coraz bardziej słabo nawet krzyki były dla niej już zbyt męczące. Obraz przed jej oczami zaczynał się powoli rozmazywać. Wiedziała, że gdy potrwa to dłużej zaraz zapewne zemdleje. Wiele razy przeżywała już tortury z jej strony a jednak nie pamiętała, kiedy ostatnio była tak wściekła jak teraz. Księżniczka musiała naprawdę zaatakować jej czuły punkt. Nagle przestała czuć ból dochodzący z kopytka nawet nie była w stanie podnieść głowy by na nie spojrzeć. Poczuła natomiast jak znów coś ją chwyta za kark i unosi w powietrze.

 

- Zaczynam naprawdę odnosić wrażenie, że twój los nic nie obchodzi księżniczkę może jednak jest jeszcze dla niej nadzieja mimo wszystko chyba sądzę, że nasze drogi powinny się rozstać - teraz na jej pyszczku pojawił się znów diaboliczny uśmiech. - Nie jesteś mi już potrzebna znajdę inne źródło magii bym sama nie musiała wyczerpywać swojej gdybyś była grzeczna i milczała jak trzeba nadal byś żyła a tak stałaś się zbyt groźna. A więc... - nagle puściła klacz i ta wylądowała na ziemi. Straciła swą magię ponownie, przez co nie mogła jej nawet unieść. Spojrzała na swoje powoli zanikające kopytko i nagle na jej twarzy pojawił się uśmiech. A więc Luna ją wybudziła? Nie mogła jeszcze chwilę zaczekać? Znów spojrzała na nieprzytomną klacz.

 

- Zaczekaj myślę, że niedługo znów się spotkamy - z tymi słowami ostatecznie całkiem się rozpłynęła z tego świata aż umęczona klacz została sama. Ponownie otworzyła swoje oczy jednak czuła się zdezorientowana. Czuła jakiś znajomy, ale nieprzyjemny zapach, który nie pozwalał jej się skupić. Chciała wstać a jednak nie mogła się ruszyć. Zaczęła błądzić po pokoju wzrokiem aż stanął na rozmazanym obrazie Luny. Wtedy jej wzrok stał się bardziej wredny. Nie mogąc unieść dłoni, więc zaczęła wymachiwać palcem wskazującym rysując za jego pomocą litery w powietrzu. Jeśli Luna śledziła wszystkie mogła zauważyć, że układały się w słowa. A brzmiały one "Przerwałaś w najlepszym momencie". I tak cały czas powtarzała ten cykl.

 

Volcanic Storm

Przez długi czas nic się właściwie nie działo na komputerze. Dopiero po długiej chwili na ekranie zaczęły się powoli ładować jakieś obrazy. Cyrus mógł znać je bardzo dobrze. W końcu nie przedstawiały nikogo innego jak jego sprzed kilku godzin, gdy był z tyłu hotelu. Pokazane było na nich dokładnie jak chowa broń i przypina chip do akt. Za samymi obrazami pokazała się również wiadomość. Na przyszłość patrz czy są w okolicy kamery. Czy zechcesz to wyjaśnić? Brzmiała wiadomość, która kilkukrotnie się powtarzała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Volcanic Storm

Cóż za niesamowita szczerość tak brzmiała pierwsza wiadomość, która się ukazała po tekście zapisanym przez Cyrusa. Zaraz potem pojawiały się kolejne słowa. Brzmi to niemal jak fabuła kiepskiej klasy filmu. Jeden człowiek z jednym pistoletem przeciw całej armii wygrywa i znika dziewczyną przy zachodzącym świetle słońca. Jeśli naprawdę wierzysz w takie scenariusze to muszę cię rozczarować. Tak przy okazji, jeśli próbujesz namierzyć nasz sygnał to najpewniej zaraz zauważysz, że nadaje do ciebie z wielu różnych miejsc na świecie a nawet z twojego domu. Jestem zawsze krok przed tobą. Wiem wszystko, co chcesz zrobić zanim jeszcze zaczniesz. A co do kolejnej sprawy.

 

Emocje takie jak miłość, przyjaźń czy honor sprawiają, że stajemy się słabi. Jesteś tego żywym przykładem gdyż możemy tobą manipulować przez twoje słabe i żałosne serce. To, dlatego Celestia sprawiała, że byliśmy słabi. Ból fizyczny nie trwa wiecznie a z czasem też w końcu zanika, więc nie powinno się go bać. Śmierć jest terminem słabych prawdziwie potężni są ci, którzy potrafią ją zwyciężyć. Dopiero, gdy połączysz to wszystko uzyskasz przed oczami to, czym jest Crystal. Naprawdę sądzisz, że ktoś jest w stanie jej zagrozić? W obecnym świecie ona jest najpotężniejszą istotą, której nie można zatrzymać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Volcanic Storm

Przez pewną chwilę trwała cisza i nic się nie pojawiało. Dopiero po około 10 minutach zaczął znów pojawiać się tekst. Gdyby można było wyczytać z niego emocje najpewniej byłaby to mieszanina strachu i gniewu. Golding Shield nie może na razie zginąć. Gdyby Crystal chciała już dawno się go pozbyła. Jest jej jednak na razie potrzebny. Jego rola, choć sam o tym nie wie jest niezwykle dla niej istotna. My jak i zarówno ty jesteśmy niczym wobec jej mocy i geniuszu. Nawet teraz, gdy utknęła w ludzkiej formie jesteś dla niej niczym insekt. Mogłaby od tak zakończyć twoje istnienie. Naprawdę sądzisz, że potrzebny jej ktoś tak żałosny jak ty? Nikt nie ma prawa ingerować, gdy sama sobie tego nie zażyczy i wierz mi nie potrzebuje by nas powiadomić tradycyjnych sposobów komunikacji. Nie można się w nic mieszać, bo inaczej wszyscy poczujemy jej gniew. Chcesz się wykazać? Rób, co każemy i będzie dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...