Skocz do zawartości

Uczulenie na przyjaźń [Z] [Dramat]


Gość Angel Wing

Recommended Posts

Gość Angel Wing

Nie wiem co tu napisać... Napisałem to jakiś czas temu i jakoś o jest... Taka mała historia z życia mojego wzięta Opowiada o tym jak działa plotka i o tym jak ludzie reagują na inność niektórych osób. tu macie linka: https://docs.google.com/document/d/1RjoJVSpmPn-a-02nUwbNNVxw98nSnghIR1LZhaFoYpo/edit a tu macie film miśka...

http://www.youtube.com/watch?v=oMbsX3icGdM&feature=plcp

Zapraszam do komentowania...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak słuchałam już te opowiadanie czytane przez miśka. Fic jest naprawdę dobry, mówi całą prawdę o ludziach, jak czasem jedna głupia rzecz może stanąc na drodze przyjaźni. Fanfic naprawdę warty przeczytania, dośc smutny, ale jednak pokazujący jak osoby, które uważaliśmy za przyjaciół, mogą okazac się nieczuli i bezduszni...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja również słuchałem u miśkowatego wcześniej i powiem Ci Hedzio, że jestem pod wrażeniem. Opowiadanie naprawdę dobre, bardzo mi się podobało. Szkoda tylko, że fanfic został napisany na podstawie prawdziwych wydarzeń. Głowa do góry :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no to jest nie zwykle piękne i zarazem smutę,i dlatego też tak daje do myślenia świadomość tego ze to opowiadanie opiera się na prawdziwych wydarzeniach ech. Piękne również w sensie obrazowego przedstawienia sytuacji i dość ładnego języka.Oczy na prawdę mogą się zaszklić od czytania a wyobraźnia może mocno zastukać w głowie po prostu opowiadanie z duszą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie to mój pierwszy post na tym forum (choć już trochę je przeglądam) więc witam wszystkich. Fanfik jest naprawdę całkiem niezły i ta ostatnia linijka tekstu "Opowiadanie napisane w 80 % na podstawie prawdziwych faktów..." mówi sama za siebie ... Fanfik bardzo dobrze pokazuje siłę zwykłej niewinnej plotki, ale także to jak ludzie są naiwni i czasami aroganccy tak ja tutaj przedstawiona RD ... Jeśli już oceniamy to w kwestii fanfika jako po prostu fanfika z gatunku sad dam 4/5, jednak jako historia oparta na faktach 5/5 i oczywiście wyrazy współczucia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fanfik sam w sobie jest dobry. Ludzie rzeczywiście czasami są idiotami, ale nie pasuje mi tu zachowanie postaci z mlp. Czasami aż chciało mi się krzyczeć:

"CO ZA ABSURD!" gdyż tak by się nie zachowały głównie mane 6

Myślę, że jest to jedyny drobiazg nie pasujący do tego fica. No cóż, autor chciał jakoś dać nam ten przekaz. Nie każdy z nas wie jak dany kuc zachowałby się w danej sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm. Pierwszy fanfic, który "czytam", bo go słucham :D Zachowanie mane six może też być odczytane jako zachowanie najbliższych przyjaciół. Fanfic ten nie jest pisany by zapewnić nam rozrywkę, a po to by coś nam przekazać. Ze Skinnie'm jest jak z Zecorą - plotka sprawiła że całe Ponyville uważało Zecorę za niebezpieczną istotę. Naszą rolą jest to, żeby jak Applebloom, na przekór wszystkim plotkom udowodnić całemu Ponyville, że Zecora mimo że różni się od innych, wcale im nie szkodzi, a nawet pomaga. Skinnie i tak już cierpiał przez chorobę. To co się stało, było po prostu podłe. A najgorsze chyba jest to 80%.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 years later...

Przeczytane. I przed przystąpieniem do oceny mam jedno zasadnicze pytanie. Skąd się wziął tytuł? W tekście nie znalazłam ku temu żadnych przesłanek. Czyżby autora poniosła fantazja? A może po prostu niezbadane są jego wyroki?

 

Tak czy siak przejdźmy do rzeczy.

 

1. FABUŁA

Ogólny zamysł nawet ciekawy. Dobrze obrazuje powiedzenie, że „plotka wyleci wróblem, a wraca wołem”, oraz arabską mądrość, że „słowo, choć nie z głazu, może rozbić kości i zmiażdżyć od razu”. Ciekawe, czy autor ją zna.

 

Spoiler

Tak naprawdę to przysłowie jest dłuższe – i bardziej pojemne sytuacyjnie.

Słowo, choć nie z głazu, może rozbić kości i zmiażdżyć od razu, chociaż nie jest z głazu. Złego więc wyrazu strzeż się nawet w złości. Słowo, choć nie z głazu, może rozbić kości…


Nie podoba mi się za to, że fabuła pędzi tak, jakby Apple’owie właśnie rzucili świeżutką partię soku/cydru. Spokojnie można by było to rozciągnąć jeszcze na parę kolejnych stron. Nie mnie oceniać, na ile dokładnie, bo nie mam w oczach „fikowej miarki” – ale może drugie tyle, ile jest? W każdym razie na pewno dałoby się wydłużyć. Jak i dlaczego, powiem później.
 

2. BOHATEROWIE

Głównym bohaterem jest Iron Skin, częściej zwany Skinny – jednorożec zdolny od źrebięctwa, ale naznaczony nieuleczalną chorobą. Kucykowi lekarze określają ją jako uczulenie, choć z opisu autora (wprawdzie skąpego, ale jednak) bardziej mi to wygląda na AZS (atopowe zapalenie skóry) czy coś takiego. Osoby znające się na tym lepiej niż ja lub same na to cierpiące pewnie mnie poprawią, jeśli się mylę.

W każdym razie: nasz młody przyjaciel żyje sobie spokojnie i względnie szczęśliwie przez jakieś 15 lat, aż pewnego dnia okazuje się, że choroba się zaostrzyła. Wówczas to zaczynają się jego psychiczne cierpienia – oto bowiem w szkole pojawia się plotka, iż jego dolegliwość jest silnie zaraźliwa. Przykre to, naprawdę. Współczuję mu, choć o poruszeniu do łez (w odróżnieniu od niektórych innych komentujących) nie mogę mówić.

Jak jednak zauważył @kodeman, postacie zachowują się chwilami co najmniej nielogicznie, o ile nie wręcz idiotycznie.

Przede wszystkim: dlaczego rodzice Skinny’ego nie reagowali, kiedy się im skarżył? I nie, przeprowadzka się nie liczy. Zanim do tego doszło, powinni byli przynajmniej spróbować wyjaśnić innym kucykom, choćby nauczycielom, jak naprawdę jest z chorobą ich syna. Dlaczego więc tego nie zrobili? Mogliby mu przecież oszczędzić wielu cierpień.

Dalej: wiem, że Rainbow potrafi być gruboskórna i czasem prędzej zrobi/powie, niż pomyśli, ale tutaj to już przesada. Za takie coś powinna oberwać od Twilight gazetą po głowie. Albo książką, najlepiej medyczną lub zielarską. A właśnie – skoro Twi prowadziła kwerendę na temat choroby głównego bohatera, to chyba powinna wiedzieć/zorientować się, że to nie jest zaraźliwe, nie? No i skoro tak pilnie studiowała przyjaźń, to czy nie powinna jednak zostać trochę dłużej przy Skinnym, zamiast tak od razu wychodzić, bo ją poprosił? Choćby po to, żeby spróbować podnieść go na duchu?

Kolejna sprawa: kiedy już plotka rozrosła się na tyle, że nawet Twi zaczęła wątpić, a Skinny uciekł z płaczem, gdy zdał sobie z tego sprawę… dlaczego, na słodką Celestię i wszystkie gwiazdy, Twi nie pobiegła za nim, tylko jakby nigdy nic wróciła do organizacji Pożegnania Zimy? Ładna mi najlepsza przyjaciółka.

I ostatnia rzecz, która nie daje mi spokoju. Kim, do jasnej stodoły, jest Booky?
 

3. ŚWIAT PRZEDSTAWIONY I KLIMAT

Mamy tu do czynienia z opowieścią smutną, stopniowo przesiąkającą rozpaczą głównego bohatera. Ten deszcz padający podczas jego pogrzebu to w sumie dość częsty motyw; na tyle częsty, że doczekał się własnej strony na TV Tropes.

Z immersji w świat przedstawiony przejściowo wybiło mnie jednak parę powiązanych ze sobą szczegółów, a mianowicie…

Hoofington to w końcu miasto czy wieś? Bo na przestrzeni dwóch zdań jest określane tak i tak.

 

Cytat

Całe miasto znało już słynną plotkę o tym, ze Iron Skin ma bardzo zaraźliwą chorobę, która sprawia, że inne kucyki umierają. Jak tylko bohater wkroczył do centrum wsi to zauważył, że nigdzie nikogo nie ma.

(pisownia oryginalna)

 

Z tej drugiej wersji tekstu wynika, że Wyższa Szkoła dla Utalentowanych Jednorożców znajdowałaby się we wsi. A tego trochę tak jakby nie widzę. I czy dobrze rozumiem, że Skinny ukończył ją po dwóch latach? Bo trochę jednak mało mi się to wydaje, zwłaszcza że po przeprowadzce do Ponyville dalej był uczniem… i to chyba ichniej podstawówki, bo innej szkoły to tam raczej nie mają. Pogubiłam się zupełnie.

 

4. JĘZYK I STYL

Najkrócej mówiąc – dramat. I to nie w sensie rodzaju literackiego, niestety.

Przede wszystkim styl jest słaby. Całość wygląda bardziej jak streszczenie – opisuje zamiast pokazywać. Dialogi brzmią sztywno, a narracja niewiele lepiej. Mam szczerą nadzieję, że przez te 8 lat od publikacji autor się pod tym względem wyrobił. I korektor(ka) zresztą też.

Dlaczego tak mówię?

Otóż z przykrością stwierdziłam, że forma również leży i kwiczy. A że mam już nieco doświadczenia w korektach, to takie rzeczy dość mocno kłują mnie w oczy. Cóż zatem tu mamy? Ano choćby entery, nieraz wielokrotne, zamiast automatycznych odstępów po akapitach – i co najdziwniejsze, również na końcu doksa. I po co? Przecież tylko dokładają niepotrzebną stronę.

Skoro mowa o akapitach – zauważyłam niekonsekwencję w kwestii wcięć. I to w przypadku zarówno narracji, jak i dialogów. Przykład? Ot, choćby pierwsza scena oraz ta, w której Rainbow dla żartów puszcza w obieg plotkę, która z czasem zniszczyła głównemu bohaterowi życie. Dobrze, że choć justowanie jest.

Zapis dialogowy też kuleje, zwłaszcza przy ostatniej rozmowie Rainbow i Skinny’ego. Komentarz narratora odnoszący się bezpośrednio do wypowiedzi nigdy nie powinien lądować w osobnym akapicie.

Dalej: interpunkcja. Mnóstwo brakujących przecinków, w paru miejscach kropka tam, gdzie powinien być pytajnik… i wszechobecne dywizy zamiast półpauz.

Zauważyłam ponadto trochę powtórzeń i literówek, ale w porównaniu z pozostałymi usterkami to mały pikuś.

 

5. WRAŻENIE OGÓLNE I PODSUMOWANIE

Nie jest źle, ale naprawdę byłoby lepiej, gdyby to wydłużyć, dodając więcej interakcji zamiast niektórych opisów. A gdyby jeszcze przeprowadzić ponowną korektę i pozbyć się tych wszystkich usterek technicznych, mogłaby wyjść perełka – albo przynajmniej kawał bardzo dobrej, choć smutnej, może wręcz tragicznej (w sensie literackim) opowieści. Jeśli pojawi się/istnieje remake, to chętnie bym przeczytała.

Na chwilę obecną: 6/10.

Edytowano przez Midday Shine
Zderpiłam formatowanie.
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...
Dnia 28.08.2020 o 01:52, Midday Shine napisał:

I przed przystąpieniem do oceny mam jedno zasadnicze pytanie. Skąd się wziął tytuł? W tekście nie znalazłam ku temu żadnych przesłanek. Czyżby autora poniosła fantazja? A może po prostu niezbadane są jego wyroki?

 

Skąd się wziął tytuł? Mam pewną teorię, a nawet dwie. Pierwsza z nich, jakoby tytułowe uczulenie należało rozumieć dosłownie, tj. główny bohater naprawdę jest uczulony na przyjaźń (Ale nie wiem w jaki sposób. Czyżby klątwa?), przez co przebywanie w otoczeniu zaprzyjaźnionych ze sobą kucy powoduje objawy opisane w fanfiku, a co z kolei przekłada się na to, iż Skinny trwale nie może się odnaleźć, zaadoptować ani tym bardziej z kimś zakolegować, gdyż kucyki się go boją. Druga, jakoby jego choroba rzeczywiście była czymś podobnym do azopowego zapalenia skóry albo uczuleniem na coś (nie wiem na co), a co z kolei skutkuje odrzuceniem od rówieśników (strach przez czymś nieznanym/ przed innością/ przed zarażeniem), w związku z czym tytuł należy rozumieć metaforycznie, że to wszyscy wokół są uczuleni na przyjaźń z tym konkretnym kucykiem.

 

Tak czy inaczej, Iron Skin nie może liczyć na posmakowanie prawdziwej, trwałej przyjaźni, ani na zrozumienie, wobec czego zawsze na końcu zostaje sam, z poczuciem bycia niechcianym, niemile widzianym, niepotrzebnym. Jakby się nad tym dłużej zastanowić, ciężka sprawa, w sam raz na smutny, a może i dramatyczny [Slice of Life].

 

Nie dziwię się jednak, że tytuł zastanawia, skoro prędzej za ten stan rzeczy (tj. wykluczenie) czytelnik skłonny jest obarczyć plotkę, czyli słowo, które roznosi się po kucach i rani jego adresata, rodząc w ten sposób uprzedzenia. Ciekawa myśl, zapodana przez Midday Shine. Bardzo prawdziwa, bardzo aktualna i cóż, wydawałoby się, że fanfik stojący na takim gruncie jest na świetnej drodze ku temu, by wybrzmieć „ludzko”, może nam coś ukazać, zwrócić uwagę, dać jakieś przesłanie.

 

Moim zdaniem – a przychodzę tutaj świeżo po „Life of Derpy” – był na tej drodze, owszem. W kilku miejscach nawet szło mu nieźle, mając na uwadze to, że po tekst sięgam dziś, a powstał on w 2012, czyli dawno, dawno temu, w magicznej krainie zwanej Equestrią. Niestety, znajduję w tekście parę istotnych błędów, które burzą klimat oraz napięcie, no i wiele niewykorzystanych okazji, acz wówczas tekst musiałby zostać wydłużony, ale trudno mi określić jak bardzo. Może sprowadziłoby się to do raptem paru extra stron, a może dobrze by było pójść na całość i rozpisać to na dwa kawałki – jeden poświęcony okresowi, w którym akcja dzieje się w Hoofington oraz drugi, gdy akcja rozgrywa się w Ponyville.

 

Ukrócając te moje fantazje o tym, jak mogłoby być dobrze, przejdźmy do pierwszej rzeczy, która mi bardzo zgrzyta, a jest to wprowadzenie. Znajoma konstrukcja – na początek otrzymujemy scenkę, która chronologicznie ma miejsce na samym końcu, gdy rozwiązują się losy protagonisty, potem wracamy w przeszłość i odkrywamy jak do tego doszło. Da się to zrealizować tak, by czytelnika zaciekawić, w zależności od zadanego sobie celu, można spróbować nim wstrząsnąć, potrząsnąć, zadziwić, skołować itd. Tutaj niestety zabieg ten został zrealizowany źle i na dzień dobry uzyskujemy nie tylko zakończenie, ale także informacje takie jak np. obecne na pogrzebie Mane6, które znało się z głównym bohaterem (oczywiście, że tak) i które go żałuje, oczywiście wszystko w szarej, deszczowej otoczce. U mnie spowodowało to zniechęcenia do czytania, aniżeli zaciekawienie. Pamiętam taki polski film, "Balanga", który chyba próbował podobnego zabiegu. Nie, niespecjalnie cokolwiek to dało, poza spoilerami. 

 

Sprawa druga, czyli kreacje postaci kanonicznych. Niech poniższy cytat z wprowadzenia...

 

Cytat

„Jak mogłyśmy być tak głupie i tak naiwne”

 

...będzie najlepszym podsumowaniem tego, jak one wszystkie wypadły w tym opowiadaniu. Trudno odmówić racji mojej przedmówczyni. Osobiście, uderzyło we mnie to, jak obojętne wydały się te postacie, żeby nie powiedzieć, że zostały wycięte z tektury i postawione tam po to, żeby były. Nawet na tym etapie, powinny wiedzieć o przyjaźni tyle, by reagować zupełnie inaczej, by wspierać, rozmawiać, a nie dołączać do biernego tłumu i unikać bohatera. Szczególnie zastanawia mnie zachowanie Rainbow Dash, od której przecież to wszystko zaczęło się od nowa, w Ponyville. Strasznie to wymuszone mi się wydało, na zasadzie: „A, palnę sobie plotę, będzie mega żart, na pewno nic się nie stanie, he he”. Zresztą, przecież Skinny zdążył troszkę pomieszkać w Ponyville, ba, na pewno wchodził w rozmaite interakcje z różnymi kucykami, na czele z Mane6. I mimo to, nikt się nie zaraził. Samo to powinno wystarczyć, by otoczenie nie zareagowało podobnie, co w Hoffington, a mimo to, dzieje się to samo. Bo fabuła tego wymaga – bohater znowu ma być odrzucony, znowu ma być smutny. Zaraz, chwila – przecież znamy już zakończenie jego losów. No tak, skoro i tak już po nim, to po co jakaś Rainbow czy Twilight miałaby się starać go ocalić? :bemused:

 

Sytuacji nie poprawiają nieliczne postacie oryginalne, takie jak Booky, która właściwie nie wiadomo po co konkretnie tam jest i równie dobrze na miejscu tej persony mogłaby znaleźć się dowolna inna. Zastanawiają rodzice Skinny'ego, który nie reagują w ogóle, o czym zresztą wspomniała Midday. W ogóle, dlaczego nie dowiadujemy się niczego więcej chociażby o tych lekarzach, co badali i diagnozowali głównego bohatera? Dlaczego aż do przeniesienia akcji do Ponyville, praktycznie nie próbowano tego leczyć? Dostaliśmy tylko wzmiankę o tym, że żaden z nich nie był stanie pomóc, ale nie widzieliśmy tego, nie czytaliśmy o tym, więc co, spojrzeli na niego i stwierdzili, że nie dadzą rady? Mało przekonujący wątek.

 

Tak czy inaczej, najbardziej bolą te kreacje Mane6. Applejack, która z krzykiem każe Skinny'emu odejść, choć wcześniej zbijali razem jabłka, Fluttershy (Element DOBROCI) grzecznie mówi, żeby już do niej nie przychodził, bo zwierzątka mogłyby się zarazić (co nigdy wcześniej nie miało miejsca), Rainbow Dash, która nagle się denerwuje i odlatuje albo Twilight, która traktuje problem bohatera w stylu business as usual. Strasznie to wymuszone, niewiarygodne i jestem pewien, że te postacie nigdy by się tak nie zachowały, gdyby to był serial. Dystans owszem, wątpliwości pewnie tak, ale takie odrzucenie?

 

Historyjka stara się być przejmująca i co by nie mówić, idzie jej to znacznie lepiej, niż w „Life of Derpy”, gdyż mamy tak dla odmiany jakieś tempo akcji oraz jakieś opisy. Szkoda tylko, że owe tempo leci na łeb, na szyję, zaś opisy nie opisują otoczenia, nie wprowadzają w nastrój (którego bardzo brakuje), nawet niespecjalnie biorą się za emocje (stąd np. depresja głównego bohatera nie wypada przekonująco), zamiast tego na sucho relacjonują kolejne czynności (Dlaczego w głowie zostało mi przeświadczenie, że postacie tylko „przemieszczają się”?), zupełnie jakby nie był to pełnoprawny fanfik, ale jego streszczenie. Szkoda, wielka szkoda, gdyż – nie po raz pierwszy zresztą – podejmowana tematyka jest aktualna i ważna, jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia.

 

Podobnie jak strona techniczna, która jednak nie jest aż tak tragiczna i na pewno nie jest najgorszą możliwą. Jest sporo rzeczy do poprawienia i znów, odmawiam wiary w to, że to opowiadanie miało korektę. Akapity, które są, potem ich nie ma, a potem znowu są, zapis dialogowy błędny, bez wcięć, przy użyciu półpauz, interpunkcja która (nie)działa jak chce, no i składnia, styl, któremu brakuje polotu, przez co tekst nie brzmi naturalnie, nie czyta się tego zbyt dobrze. Mamy justowanie, ale raz po raz przewijają się pojedyncze zdania, oddzielone od dużych akapitów enterami, przez co wydaje się, jakby tekst w kilku miejscach jednak nie był wyjustowany. Co tu się stało?

 

Ostatecznie, z perspektywy dzisiejszych czasów, opowiadanie uznaję za takie, które zestarzało się dosyć źle, które raczej sobie nie radzi, ale myślę, że w 2012 potrafiło chwycić za serce. Powiem wręcz, że mimo wad, które wymieniłem, bohaterowi idzie współczuć, ale nie idzie za tym nic więcej. Czy można rzucić okiem? Pewnie, że można, aczkolwiek osobiście, nie potrafię polecić tego tekstu komukolwiek. Taka ciekawostka, na jeden raz, z całkiem ciekawym, zachęcającym tytułem, lecz na dłuższą metę okazała się zmarnowanym potencjałem. Wróć, nie zmarnowanym, lecz niewykorzystanym w pełni. Przede wszystkim: fabuła (jej wiarygodność, związki między wątkami, konstrukcja zdarzeń oraz ciąg przyczynowo-skutkowy), kreacje postaci (kanoniczność, a własne wizje, plus postacie oryginalne, sposoby ukazywania cech charakterów, interakcji itd.), no i szeroko pojęta forma. Na te rzeczy autor powinien zwrócić szczególną uwagę, jeśli krąży jeszcze po internecie i być może snuje plany powrotu do pisania, jakiegokolwiek. No i oczywiście, jeśli jeszcze tego nie zrobił ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...