Skocz do zawartości

Śmierć - co wtedy czujecie


The Silver Cheese

Recommended Posts

Trochę piszę tego posta pod wpływem przykrego, dla mnie wydarzenia. Dzisiaj zmarła moja babcia w szpitalu. Po modlitwie oraz milczeniu zacząłem się zastanawiać czy jestem wrażliwy. Jest mi smutno w sercu, przyznaję, jednak to nie było takie uczucie/wydarzenie, które miało mi zawalić cały świat czy miałbym uronić choć jedną łzę. To mnie dziwi, momentami przeraża. Babcia było dość ważną osobą w naszej rodzinie. Jak byłem mały to zawsze jechaliśmy do niej i dziadka na wieś i miło spędzaliśmy czas na dworze, w domu, na spacerach. Mam miłe wspomnienia co do niej. Jednak wszystko runęło jak babcia dostała pierwszego udaru - zaczęły się problemy z pamięcią oraz chodzenie, a po pewnym czasie wykryto u niej osteoporozę. I tak ze wsi musiała zamieszkać u nas w mieście, w domu i tak przez 5 lat raz była u nas, a na koniec u siostry mojej mamy. Dać to dawała radę. Walczyła ze swoimi chorobami i problemami i nie poddawała się. Dziękuje jej za te wszystkie chwile oraz rzeczy, które mi pokazała. 

 

Ale do czego zmierzam? Jak wy reagujecie/reagowaliście na śmierć kogoś bliskiego? Bo co innego śmierć w telewizji/nieznanych ludzi, a śmierć rodzica, przyjaciela czy krewnego? Jak możecie to napiszcie. Wiem, temat dość specyficzny i ciężki, ale może nie tylko ja odebrałem informacje o śmierci bliskiej osoby z jakimś wielkim smutkiem. Albo się okażę, że jestem nieczułym człowiekiem :fluttercry2:.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie martw się, gdybyś był nieczuły człowiekiem, nie zastanawiałbyś się nad tym. Może jeszcze to do ciebie nie dotarło, może po prostu jesteś w stanie się z tym pogodzić- nie wiem.

Za przykład podam ci moją koleżankę. Ostatnio zmarła jej mama, a ona płakała tylko raz. Poza tym pocieszał resztę rodziny, była taką oazą spokoju. 

Może ty też taki jesteś. Trzymaj się, chociaż pewnie nie będzie to łatwy czas.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To akurat mi też ostatnio zmarła babcia. Tylko, że tak nagle. W sensie było źle, wróciła już do całkiem dobrej kondycji (o ile można o tym mówić przy osobie, która miała amputowane dwie nogi i ledwo widziała, ale no) i miała już mieć rehabilitację, cieszyła się, że do domu wróci... I nagle umarła. W szpitalu. Tak strasznie nagle. 

Ogółem to przeryczałem swoje pół dnia jak moja rodzicielka do mnie zadzwoniła. I teraz niby jest spoko. Ale też mam napady jakiejś histerii przez to, jak sobie coś przypomnę, może dlatego, że jakoś tak mi najbardziej przykro, że nie dość, że te ostatnie lata życia to miała bardzo ciężkie, w ogóle, całe życie, to jeszcze nawet nie zdążyła  długo pożyć właściwie. Ale z drugiej strony, zawsze chciała nagłej i szybkiej, nieoczekiwanej śmierci i zawsze się o to modliła. Chociaż tyle, że w sumie było jak chciała, prawda? 
No i dręczą mnie głupie wyrzuty sumienia, pokroju, dlaczego moja ostatnia wizyta u babci była dosłownie "przelotem" bo zdychałem, bo akurat strasznie się źle czułem, ale że wracałem z weekendu to na chwilę zajrzałem się pożegnać przed wyjazdem. Albo że wielokrotnie nie odebrałem od niej telefonu, bo dzwoniła np. w trakcie zajęć, a potem nigdy praktycznie nie oddzwoniłem, bo zapomniałem, albo coś.. 
Na pogrzebie starałem się trzymać jakoś, bo widziałem jak moje kuzynki rozpaczają, szczególnie jedna, więc brakowałoby mi jeszcze zacząć tam z nimi ryczeć. I teraz tak czuję się dziwnie. Bo z jednej strony - czuję, że raczej jest babci aktualnie lepiej niż było. A z drugiej, jest przykro, że jak zajadę na wieś to jej tam nie będzie już. 
Ale ja jestem strasznie przewrażliwiony jak ktoś jest mi bliski. Co innego, gdy umiera na przykład aktor, czy muzyk. Owszem, szkoda, bo utalentowani ludzie i tak dalej. Ale nie przeżywam tego jakoś bardziej, bo w sumie, nie dotyczy mnie to w żaden bardziej bezpośredni sposób, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu White Hood napisał:

Jest czas rodzenia i umierania. Smutno jest jeśli ktoś bliski umrze, ale nie ma co się przejmować. Powróci Pan i będzie fajno. 

 

Gorzej jak masz uzasadnione obawy, że zmarła osoba trafi do piekła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu Phosky napisał:

 

Gorzej jak masz uzasadnione obawy, że zmarła osoba trafi do piekła.

 

Nam kiedyś księdzu ładnie powiedział, że skoro Bóg to dobry ojciec, a rodzice często koszmarne zło swoim dzieciom wybaczają, to i on wybacza ludziom, bo inaczej nie byłby dobrym ojcem.
Niby całkiem pocieszająca wizja.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu Ukeź napisał:

Nam kiedyś księdzu ładnie powiedział, że skoro Bóg to dobry ojciec, a rodzice często koszmarne zło swoim dzieciom wybaczają, to i on wybacza ludziom, bo inaczej nie byłby dobrym ojcem.
Niby całkiem pocieszająca wizja.

 

To nie do końca tak, albo inaczej - niezbyt precyzyjnie. Jeśli ktoś zostaje chrześcijaninem to wszystkie jego grzechy zostają mu wybaczone, ponieważ śmierć Jezusa jest ofiarą doskonałą, która nie potrzebuje poprawek. Nie przez uczynki trafia się do nieba, lecz przez wiarę. Każdy grzeszy i każdy za grzech zasługuje na piekło, ale mamy szansę tego uniknąć. Jeśli ktoś odrzuca Jezusa, to odrzuca zbawienie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, że jestem dość nieczuły, jeśli chodzi o śmierć różnych ludzi. Nawet gdy umarła moja babcia, nie uroniłem ani jednej łzy. Pewnie dlatego, że już dawno miałem świadomość, że może umrzeć i przywykłem do tego.

A co do śmierci sławnych osób, typu David Bowie, zawsze na początku jest zaskoczenie, od razu chcę poznać przyczynę śmierci, a po chwili jakoś szybko notuję fakt, że ktoś umarł i po prostu przyswajam sobie informację. Odczuwam mały smuteczek, ale jakoś po niedługim czasie właśnie jakby akceptuję, że ktoś umarł, bo przecież w sumie wszyscy umierają. Może też dlatego, że jeszcze w sumie nie umarł nikt ze sławnych ludzi, który by mi był naprawdę, ale to naprawdę bliski. Ktoś, kogo bardzo cenię i lubię. Śmierć np. Kazik Staszewskiego na pewno dużo bardziej odczuję. Pewien mój świat się wtedy skończy, a kiedyś nadejdzie taki dzień. I oczywiście pewnie śmierć rodziców będzie dla mnie mimo wszystko bardzo dotkliwa, bo są to osoby naprawdę mi bliskie.

Mocno mnie wzrusza śmierć zwierząt, w tym przypadku, odczuwałem większy smutek po zaginięciu moich kotów. Tu równało się pewnie śmierć.

Edytowano przez SebastianRichCountryOwner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...