Skocz do zawartości

[Pawlex] Jak dobrze mieć wroga! [Zakończone]


Recommended Posts

Po usłyszeniu pozwolenia, Rennard wszedł do komnaty Swaina, z cwaniackim uśmieszkiem, oraz bujając ramionami jakby był u siebie. Otworzył usta, chcąc się przywitać. Nie zdołał jednak nic powiedzieć, kiedy to przerwał mu starzec, od razu przechodząc do sedna. DeWett powoli zamknął usta i zmarszczył brwi w niepocieszeniu. 

Nim zaczął zdawać raport, uśmiechnął się głupkowato do jego kruka, machając mu. Zawsze uważał że to ptaszysko jest bardziej interesujące.

- Cóż. Został zastrzelony. - W końcu zaczął zdawać relacje. Widać było że szukał odpowiednich słów, by opisać co się tam właściwie wydarzyło. - Jakiś... ja nie wiem. Świr taki, debil, wariat w białej masce, chyba sztuczna ręka, duży. Chyba cyborg. Wziął i sprzątnął mi tamtego biznesmena sprzed nosa. Używał jakiejś broni palnej. Na pewno nie zrobionej w Piltover czy Zaun. Śmierdziała magią, nie technologią. Tak ogólnie to uciekł. Prawie go złapałem ale zaczął strzelać gdzie popadnie i trochę mnie rozproszył... - Tłumaczył, oczywiście do całości musiał dodać specjalną gestykulację rękoma. I podejrzany uśmiech za każdym razem, gdy spojrzał na kruka.

- Co się stało z resztą wybitnych zabójców i agentów innych rodów? Pozwalamy by po naszym pięknym mieście-państwie szwędali się uzbrojeni wariaci? - Zapytał takim tonem, jakoby on tu rozdawał karty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No widzisz, DeWett. Zawsze twierdziłem, że co młodsze pokolenie, to słabsze. A ty jesteś na to żywym dowodem - odparł Swain. - Chociaż pewnie było całkiem blisko, żebyś nie był żywy. I to przez byle wariata - rzucił, zatrzaskując księgę. Wstał z krzesła, podparł się laską i podszedł do półki z książkami, żeby odłożyć czytany przed chwilą egzemplarz. Kruk z zainteresowaniem wpatrywał się w młodego zabójcę, nie odrywając od niego połyskujących szaleństwem oczu. 

- Nie wykonałeś roboty, nie dostaniesz wynagrodzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po karku Rennarda przeszedł zimny dreszcz. Nie, nie było to wywołane szaleńczym wzrokiem kruka.

- C-c-c-coooo? - Wyjąkał, szybko oddychając. - Jak to nie ma zapłaty? - Dodał, zdenerwowanym tonem. 

- Cel nie żyje, przecież o to chodziło do cholery! Nie było żadnego wymogu jak to zrobić. Nikt mi nawet nie zabraniał tylko patrzeć jak zabija go ktoś inny! Zlecenie dostałem ja, ktoś mnie wyręczył, więc ktoś odwalił za mnie czarną robotę ale hajs jest mój! - Krzyknął a nerwy kompletnie mu puściły. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Którego konkretnie słowa w 'nie ma' nie rozumiesz? I coś mi się nie wydaje, że jest twój - odparł generał beznamiętnie. - Nie ty zabiłeś, nie ty dostajesz pieniądze. Proste i klarowne. A teraz nie drzyj się i wyjdź z łaski swojej. Zajmij się zemstą, chlaniem, czy co tam lubisz robić. No, już. Nie daj się przekonywać. - Usiadł z powrotem na siedzisku. Kruk zaskrzeczał i wrócił do pilnej obserwacji chłopaka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały zły grymas z twarzy chłopaka zniknął. Wyglądał teraz jak ktoś, kto zaakceptował sromotną porażkę. Bez słowa odwrócił się i poszedł do drzwi. Otworzył je i odwrócił się do Swaina.

- Przyjdzie taki dzień. - Odezwał się wyciągając swoją broń. Zaczął kręcić nią w palcach. - Kiedy to malutkie ostrze rozpieprzy wszystkie nerwy w twoim kruczym ciele. - Dodał jadowicie i z pełną pogardą. Wyszedł z komnaty po czym trzasnął siły z całej siły.

Potrzebował koniecznie odreagować. Ukoić nerwy w hazardzie, alkoholu, albo miłym towarzystwie. A najlepiej we wszystkim naraz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tego dnia wyjątkowo nawet alkohol i miłe towarzystwo nie dały zapomnieć o porażce i o koszmarnym poczuciu niesprawiedliwości.

To po prostu nie był dobry dzień.

 

Rennard po raz pierwszy w swoim życiu postawił stopę w Ionii. Był pierwszym ze swojego rodu który przybył na wyspę i właściwie była to chwila całkiem podniosła i symboliczna. Tyle, że wszystko co dobre kiedyś się kończy, a ta chwila skończyła się w momencie gdy parę osób za nim zaczęło się drzeć, że tamuje zejście z trapu.

Nawet ioniański port był inny niż ten w Noxus. Brak rybich flaków, a wiatr nawet nie próbował zawiewać smrodem moczu i krwi. Drewniane pomosty utrzymane były w porządku i nie gniły, a ulice były wybrukowane jasnymi, dość czystymi kamieniami. Inne mieli nawet statki.

Cóż, co kraj to obyczaj. Ale na zwiedzanie przyjdzie czas później, kiedy już załatwi się lokal noclegowy.

Na wyspie Rennard znalazł się nieprzypadkowo - przez lata zdołał wyrobić sobie naprawdę paskudną opinię. Ten jeden raz chodziło o coś więcej niż zwykłe zabójstwo, bo i o odebranie zamordowanemu Starożytnego Artefaktu o Niezwykłym Znaczeniu i Mocy. W skrócie, robota najemnika. Argumentem który przekonał Rennarda były pieniądze. Dużo, dużo pieniędzy. Więcej niż zwykle.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DeWett kiedy oczywiście już przepuścił nerwowych ludzi, którym nie wiadomo gdzie i jak bardzo się śpieszyło, zrobił głęboki wdech, łapiąc cały Ioński klimat. Zanim jeszcze zdołał zejść na ląd, czuł że mu się tu spodoba. Idealne miejsce na małe wakacje. No, najpierw miał zadanie do wykonania. Jednakże nikt nie kazał mu się jakoś specjalnie śpieszyć. Przynajmniej nic takiego nie słyszał.

Chłopak obiecał, ba, zarzekał się że na samym początku nie zrobi nic głupiego. Dobrze wiedział w jak bardzo złych stosunkach jest Ionia z Noxusem. 

Schował ręce do kieszeni kamizelki i spacerując, udał się na poszukiwania jakiegoś lokum. Potem zamierzał udać się na małe zapoznanie z terenem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet karczmy były tu zabawne.

Zbudowane na podwyższeniach i tarasach, miały cienkie ścianki z drewna i przesuwane drzwi. Dopiero dalej od portu zaczynały się porządniejsze, kamienne domy, które wciąż zachowywały sporo z tutejszej estetyki.

Przed Rennard mijał właśnie jedną z karczm, czy jak to się tutaj nazywało. Nad wejściem wisiał szyld zapisany ioniańskimi mróweczkami. Na tarasie zakrytym od góry przez rozłożysty dach w drewnianych doniczkach rosły tykowate rośliny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak z wielkim zainteresowaniem podziwiał wszystko to co dookoła niego. Właściwie to czuł się troszkę zbity z tropu. Było tutaj tak bardzo... spokojnie. Żadnych ciemnych uliczek, obskurnych budynków. Pijaków i rzezimieszków. Rennard właściwie nie znał niczego innego. 

Oczywiście nie miał kompletnego pojęcia co pisało na szyldzie. Dlatego właśnie jeszcze większą chęcią postanowił tam wejść. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Harmonia, wszędzie harmonia.

Na podłodze stały płaskie, szklane stoliczki, tak niskie, że trzeba było przy nich siedzieć. Wokół leżały zresztą poduszki. Dekoracjami były obrazki przedstawiające zwierzęta i ludzi i oczywiście rośliny w doniczkach. Z sufitu wisiały najróżniejsze latarenki, a najciekawszym elementem domu był olbrzymi pień żywego drzewa, wokół którego zbudowany był dom, okrążony spiralnymi schodkami wbitymi w ów pień.

W środku siedziało kilku ionianczyków i dwa yordle w ioniańskich wdziankach. Łącznie zajmowali dwa stoliki i wszyscy bez wyjątku pili gorące napary z tutejszych liści. Przybycie Rennarda nie wzbudziło zainteresowania gości. Podeszła do niego natomiast kobieta o oliwkowej skórze, włosach spiętych w misterny kok i ubrana w tradycyjną, ioniańską szatę. Ukłoniła się nisko.

- Witamy serdecznie w gościńcu Vam. W czym mogę panu służyć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DeWett był oczarowany wnętrzem. Drzewo robiło na nim największe wrażenie. Jego oczy prawie się świeciły. 

Z tego małego transu wybudziła go dziewczyna z zapytaniem. Rennard od razu odpowiedział ukłonem na ukłon. Mimo swojego beztroskiego życia umiał się zachować. Zaraz potem szybko przebadał ją wzrokiem. Była całkiem ładna.

- Tak... - Zaczął, czarująco się uśmiechając. - Na początek coś ciepłego do picia. Coś co rozgrzeje mnie bardziej od twojego wyglądu. - Dodał, chichocząc. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard zdecydował się na zieloną herbatę. Co prawda o wiele większą ochotę miał na jakiś alkohol, jednak nie wypadało upijać się na start. Nawet nie załatwił jeszcze wszystkich podstawowych rzeczy. 

Usiadł przy jednym ze szklanych stolików, zapadając się w poduszce. Był niezwykle podekscytowany. Podjęcie się zadania w Ioni było świetnym wyborem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracownica  ponownie ukłoniła się i odeszła, starając się zmysłowo kręcić biodrami. Rennard mógł tylko podejrzewać, że to właśnie robi, ponieważ przez ciężką, wielowarstwową szatę nie wyglądało to efektownie. Ani tym bardziej zmysłowo.

Wróciła po czasie piętnastu minut, niosąc na tacy imbryk z dużą, pustą filiżanką. Z imbryka unosiła się para. Dziewczyna postawiła tacę przed Rennardem i znów się ukłoniła.

- Czy mogę coś jeszcze dla pana zrobić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

DeWett uśmiechnął się i pokiwał przecząco głową, widząc te "próby" przykucia jego uwagi. Może nie do końca wywoływały efekty, jaki miały, lecz było to całkiem urocze. 

Kiedy przyszło jego zamówienie, chwycił imbryk i delikatnie napełnił filiżankę.

- Chciałbym się jeszcze dowiedzieć cukiereczku, gdzie mógłbym znaleźć lokum na parę dni. - Odpowiedział dziewczynie, powoli zanurzając usta w herbacie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Byłbym zaszczycony, jednakże za chwilę. Muszę wypić i odpocząć po podróży. - Odparł, spoglądając na wychodzące yordle. Ruch nie wydawał się dzisiaj jakoś szczególnie wielki. 

- Czy mogę ciebie skarbie namówić abyś dotrzymała mi towarzystwa? Nie lubię siedzieć samemu a chyba w tym czasie nie jesteś nikomu potrzebna... - Zapytał, biorąc kolejny łyk. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skinęła głową. Wróciła jeszcze na zaplecze, po czym przyszła niespiesznie do stolika, opuszkami palców trzymając parującą filiżankę. Najpierw położyła ją na stole, a potem stanęła przed poduszką i z gracją na nią opadła.

- Skąd przybywasz, panie? - zapytała, uśmiechając się lekko i chwytając filiżankę w dłonie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak przejechał językiem po zębach, następnie przygryzł wargę. Oczywistym było że nie mógł powiedzieć że jest Noxianem. Cały czar by prysł. 

- Cóż... powiedzmy że nie znalazłem dla siebie miejsca - Zaczął powoli, zapatrując się w oczach dziewczyny. - Podróżuje, poznając piękno tego świata. I jak na razie Ionia sprawiła na mnie najlepsze wrażenie. Zwłaszcza że pierwsza osoba jaką tu poznałem jest taka sympatyczna. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Och, przestańcie panie - zachichotała, ponownie zasłaniając ręką usta. Rozmowa była właściwie tylko pretekstem. Pod jej koniec, kiedy już dziewczyna (przedstawiła się imieniem Shing) musiała obsłużyć klientów Rennard został obdarzony miedzianym, rzeźbionym kluczykiem (do swojego pokoju, po schodach i na lewo, panie) i drugim, miedzianym, do jej pokoju. Poza budynkiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rennard wchodził po schodach, cały w skowronkach. Wszystko poszło dokładnie tak jak sobie zaplanował. Zresztą, było to dziecinnie proste. Widocznie Ioniańczycy byli bardziej chętni na zawieranie "gorących" znajomości. 

Zamierzał teraz sprawdzić jak wygląda jego lokum. W końcu teraz, gdy nadarzyła się taka okazja, na pewno nie myślał o popchnięciu na przód swojej misji. Zaplanował poczekać w pokoju aż do końca zmiany Shing, by od razu polecieć do niej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spotkanie nie poszło zbyt dobrze.

Klucz oczywiście pasował do drzwi niewielkiego, urokliwego domku w którym mieszkała Shing. Problem polegał na tym, co Rennard zastał w środku.

Zamiast chętnej, przemiłej panienki zastał bowiem jej trupa. I była to wyjątkowo niechlujna kompozycja.

Już od progu powitał go smród krwi. Coś, co jest szczególnie rozpoznawalne dla kogoś zawodowo zajmującego się utylizacją niewygodnych osób. Dalej było gorzej - zwłoki leżały w kałuży krwi, która zdążyła się rozrosnąć od małego stoliczka aż do ściany przeciwległej do okna. Trup wciąż trzymał kurczowo stłuczoną filiżankę herbaty.

Głowa leżała na półce, pośród różnych, drewnianych figurek. Z półki również lała się krew. Oprócz ciała w domu panował idealny porządek i nie było absolutnie żadnego śladu włamania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopak po przekroczeniu progu domu prawie potknął się o własne nogi. Wpatrzył się w ciało dziewczyny z szokiem. Jego źrenice bardzo się rozszerzyły. 

Pośpiesznie zamknął drzwi za sobą. brakowałoby tylko gdyby ktoś przypadkowy tu wszedł. 

Rennardowi automatycznie włączył się "detektyw". Ogólny porządek w domu świadczył o tym że morderca nie postawił tutaj nogi. Także cokolwiek ją zabiło, nadleciało z dworu, przez okno. Chłopak przykleił się do ściany, nie chcąc ryzykować że skończy tak samo jak Shing. Chciał sprawdzić czy został jakiś ślad na oknie. Może udałoby mu się ustalić tor lotu tego, co zabiło dziewczynę. Na miejscu pozycji mordercy mógł znaleźć inne wskazówki.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okno było zamknięte, tak jak wszystkie pozostałe w domu. Ale oględziny ciała wskazywały na to, że cokolwiek dokonało dekapitacji, było dość tępe. A w każdym razie zbyt tępe, aby odciąć głowę za jednym zamachem - rana była bowiem postrzępiona.

Obok głowy wykrzywionej w grymasie przerażenia leżała karteczka - biały, czysty kawałek papieru zapisany czarnym atramentem - niestety, pismem ioniańskim, którego Rennard nie mógł odczytać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zirytowany podniósł białą kartkę. Podirytował się jeszcze bardziej kiedy nie mógł odczytać wiadomości.

- Bardzo pomocne chujku! - Krzyknął, dają lekki upust złości. Nieznajomość języka potrafiła bardzo zdezorientować. 

Wygląda na to że tutaj już raczej nie znajdzie czegokolwiek istotnego. Ktokolwiek, cokolwiek ją zabiło zniknęło i nie zostawiło śladów. 

Rennard podszedł do drzwi. Jednakże najpierw otworzył je tylko tak, by zrobić małą szparę. Zamierzał sprawdzić czy nikt nie kręci się na zewnątrz. Brakowałoby tylko tego żeby to jego posądzić o to morderstwo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...