Skocz do zawartości

[Dyskusja?] Czy nie robimy z dzieci idiotów? O zadaniu matematycznym i matce czwartoklasisty


Gray Picture

Recommended Posts

Ja z matmy byłem taki sobie, ale zadania podobnej treści było całkiem sporo i nie tylko na sprawdzianach, ale i na zadaniach domowych i się żyło :dunno:Ogólnie teraz są takie czasy, że za złe oceny rodzice obwiniają nauczycieli a nie biedne dzieciaczki... Dawniej jak dzieciak dostał laczka, albo linijką po łapach, to nic nie gadał w domu, bo by rodzice poprawili jeszcze... 

Edytowano przez BiP
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ten znowu o tym. To, że ciebie bili za kiepskie wyniki w podstawówce, nie oznacza, że są to dobre metody wychowawcze.

 

A co do zadania - skoro wszystkie te mamuśki narzekają na forach i tym podobnych, to znaczy, że mają internet (no ba). Wpisując dosyć długie zapytanie "program nauczania matematyki w czwartej klasie szkoły podstawowej" znajdujemy tak zwaną podstawę programową, która (ku zaskoczeniu niektórych mamuś) nie jest tajna. Przeczytać w niej można, iż "znajdowanie nieznanych liczb występujących w działaniach" oraz "stosowanie oznaczeń literowych nieznanych wielkości liczbowych i zapisywanie prostego wyrażenia algebraicznego na podstawie informacji [...]" należą do umiejętności wymaganych od ucznia kończącego czwartą klasę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"A ten znowu o tym. To, że ciebie bili za kiepskie wyniki w podstawówce, nie oznacza, że są to dobre metody wychowawcze." 

Czytanie ze zrozumieniem ciebie boli??? Gdzie napisałem, że mnie bili :facehoof: ? Gdzie napisałem, że było to dobre wychowanie :facehoof:

Edytowano przez BiP
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkraczamy na tereny offtopu, ale trudno, czasem trzeba.

 

Jeżeli rodzice wychowują dzieci w jakiś charakterystyczny sposób, na przykład tak zwaną "twardą ręką", to istnieje spora szansa, że gdy te dzieci same zostaną rodzicami, będą swoje potomstwo wychowywać tak samo. Ojciec mojego dawnego kumpla był dla niego niemiły, wyzywał go od gamoni i debili, na każdym kroku czepiał się o jakąkolwiek wykonywaną czynność, twierdząc, że "robi to źle". Dlaczego tak się zachowywał? Bo dokładnie tak był wychowany przez swojego ojca. I to nawet nie jest tak, że pewnego dnia myślisz sobie, że skoro mój ojciec był takim chamem w stosunku do mnie, to ja też będę traktował syna jak śmiecia, po prostu zaczynasz to robić podświadomie.

 

godzinę temu BiP napisał:

Gdzie napisałem, że było to dobre wychowanie :facehoof:

 

- pytasz. Odpowiadam - w temacie o likwidacji gimnazjów pisałeś o tym, jak to kary cielesne "uczą szacunku do rodzica". Teraz mowa o uczniach w wieku klasy czwartej podstawówki. Zarówno gimnazjalista, jak i uczeń podstawówki są na takich etapach rozwoju, że - niespodzianka - rozumieją, co się do nich mówi. Nie musi im się to podobać, fakt, ale zrozumieją. Ty jednakże nie jesteś fanem tłumaczenia dzieciom czegokolwiek, jak sam kiedyś napisałeś, dlatego znowu wspominasz o tym, jak to

 

4 godziny temu BiP napisał:

Dawniej jak dzieciak dostał laczka, albo linijką po łapach, to nic nie gadał w domu, bo by rodzice poprawili jeszcze... 

 

czyli o biciu dziecka za przewinienia. Słowem-kluczem jest tu "dawniej". To otwiera nam dwie możliwości:

 

1. Dawniej, czyli jak byłeś młodszy, to ciebie właśnie bili zamiast wychowywać normalnie, czy to w domu ojcowskim pasem, czy to w szkole linijką po łapach. Zadziałała psychologia wspomniana przeze mnie na początku i teraz wydaje ci się, że to jest jedyny słuszny sposób "wychowywania".

 

2. W pewnym okresie życia dowiedziałeś się/przeczytałeś/usłyszałeś, jak to kiedyś było "lepiej", bo nawalano dzieci linijką po łapach za przewinienia. Tak ci się ten pomysł spodobał, że marzysz o tym, żeby tak samo swoje potomstwo traktować w domu albo żeby je tak traktowano w szkole. Mało tego - jeżeli ktoś zwróci uwagę, że to nie jest najlepszy pomysł, baaaaaardzo się dziwisz.

 

Jeżeli opcja numer jeden to prawda, to cóż, współczuję. Tak po prostu, bez złośliwości. Bycie bitym przez kogokolwiek jako dziecko jest okropne i zawsze będzie.

Jeżeli opcja numer dwa... to weź się zastanów nad sobą.

 

t. psycholog dziecięcy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

godzinę temu 48raloD napisał:

Dawniej jak dzieciak dostał laczka, albo linijką po łapach, to nic nie gadał w domu, bo by rodzice poprawili jeszcze... 

 

godzinę temu 48raloD napisał:

czyli o biciu dziecka za przewinienia. Słowem-kluczem jest tu "dawniej".

Nie... Akurat, to stwierdzenie dotyczy tępoty dzisiejszych matek, które uważają, że złe oceny są winą szkoły, a nie ich dzieci i dzisiaj rodzice latają do szkół i robią wywody nauczycielom, że tak surowo ocenia, a "dawniej" rodzic surowo by ukarał swoje dziecko za złe oceny, a nie jeszcze do nauczycieli biegał z pretensjami. Dzisiaj nauczyciel dotknie dzieciaka, lub krzyknie, to zaraz skargi rodziców się sypią na nauczyciela, a "dawniej" dzieciak nie powiedziałby słowa rodzicom, że coś takiego miało miejsce, bo rodzice tamtych czasów byli przekonani, że nauczyciel bez przyczyny nie krzyczał na dzieciaka.

godzinę temu 48raloD napisał:

Ty jednakże nie jesteś fanem tłumaczenia dzieciom czegokolwiek, jak sam kiedyś napisałeś, 

Jestem zwolennikiem tłumaczenia, ale jak dzieciak nie słucha... :dunno: ale nie o tym mowa akurat...

godzinę temu 48raloD napisał:

1. Dawniej, czyli jak byłeś młodszy, to ciebie właśnie bili zamiast wychowywać normalnie, czy to w domu ojcowskim pasem,

Co to jest "normalne wychowanie"? "Rób dziecko co chcesz, ale wiedz, że tak się nie powinno robić".

godzinę temu 48raloD napisał:

czy to w szkole linijką po łapach.

Nie wiem czy jesteś tego świadom, ale takie metody karania dzieci, były przed drugą wojną i jakiś czas po, więc lata 90 były już od tego wolne.

godzinę temu 48raloD napisał:

Tak ci się ten pomysł spodobał, że marzysz o tym, żeby tak samo swoje potomstwo traktować w domu albo żeby je tak traktowano w szkole.

Kto powiedział, że mi się to podoba? Wspomniałem różnice w szkolnictwie, a ty mi już, że mi się to podoba?

godzinę temu 48raloD napisał:

Mało tego - jeżeli ktoś zwróci uwagę, że to nie jest najlepszy pomysł, baaaaaardzo się dziwisz.

Podobnie jak ty, gdy ktoś wspomni dawniejsze czasy. Po za tym, kto ma prawo do oceny, czy to jest/było lepsze, lub gorsze? 

 

edit, Koniec offtopu....

Spoiler

2wVS6du.jpg

(Jak ktoś chce dalej o tym gadać, to zapraszam na PW)

Edytowano przez BiP
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozwiązanie jest jedno. Trzeba się uczyć, zamiast szukać wymówek. Wykręcanie się przez uczniów, a już tym bardziej przez ich rodziców to robienie z nich pępków świata. Jak nie umie - to nie umie. Ciężko jest zrozumieć wszystko, ale uważam, że warto.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ziemowit

Temat do wypowiedzenia się dla mnie. Część ludzi uważa, że zadaje się takie męczące zadania małym, niewinnym dzieciom. A i tak okazuje się, że takie trudne nie są, bo starczy uważać na lekcjach i mieć poukładane w baniaku. Dwa lata temu rozpocząłem naukę w czwartej klasie. Powiem, iż większość materiału była łatwa. Ja należę do osób gapowatych, popełniających błędy wynikające z nieuwagi. Wiem, że tak jest i nie obwiniam moich nauczycieli o to, że nie umiem, ponieważ na dobrą sprawę zależy ode mnie czy będę umiał czy nie. Moja matematyczka jest osobą, która wybiera sobie osoby, które lubi i te, których nie lubi. Ja jestem tą osobą, którą nie lubi. Mam kolegów, którzy na siłę chcą mnie sprowokować, wiedząc o tym, że mam duży problem z panowaniem nad nerwami i im kuźwa wychodzi ta prowokacja, bo niepotrzebnie reaguję. I jest na mnie. Fakt, część winy jest moja, ale już prowokatorowi uwagi nie zwróci. Albo jak kolega wydawał dziwne dźwięki to pani mi dała uwagę, a koleżka nie miał odwagi się przyznać. A po ostatniej pracy klasowej powiedziała przy całej klasie, głośno, że ocena z pracy klasowej świadczy o moim poziomie inteligencji. Nauczyciel powinien mieć taką jedną ważną cechę, którą jest sprawiedliwość. Bez niej gówno z niego nauczyciel. Jeśli tą cechę posiada i sprawiedliwie ocenia, nawet jeśli musi to być jedyneczka, rodzic nie może mieć pretensji do nauczyciela.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chorych psychicznie nauczycieli znam całkiem sporo. Np. moja matematyczka z podstawówki prawie zabiła własnego syna wlekąc go po schodach za nogę, bo ją wkurzył. Chłopak został później rośliną. Chyba że to tylko taka plotka, bo nie wiem jak ktoś taki może mieć dalej prawa nauczycielskie i rodzicielski. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ziemowit
35 minuty temu fallout152 napisał:

moja matematyczka z podstawówk

O to to. Zwykle jeśli chodzi o wrednych nauczycieli to głównie od matematyki

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Typowy niespełniony belfer, który myślał, że coś w życiu osiągnie, ale osiągnął nic..i teraz się mści na ludziach bo ma pewnie kiepskie życie zawodowe i może i poza zawodowe też...

Eh. Ja tym bym pewnie nie rozwiązał bo z matmy zawsze byłem słaby. Ale teraz na szczęście już nie muszę się tym martwić. Studia prawnicze są od tego wolne. Na szczęście. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W temacie pozdrawiam moją nową matematyczkę, która wybiera sobie z 5 osób do pisania kartkówki, a podczas wybierania czuję się jak by nade mną stał Negan z TWD i wybierał kolejną ofiarę :rainderp: (Dla nie-fanów seriali powiem ,że czuję się jak wybieranie na pewną śmierć).

 

Co do tematu głównego - z tego co pamiętam, mieliśmy podobne zadanie w 4 klasie,ale od 2010 się mocno zmieniła podstawa programowa. Nie rozumiem głosów oburzenia matek. Co innego gdyby nauczycielka wymagała jakiś specjalnych sposobów i dziwnego sposobu zapisu, i przez to obniżała ocenę, co często się zdarza.

I coś z tymi matematykami faktycznie jest - ani w podstawówce, ani w dwóch gimnazjach, ani w technikum nie natrafiłam na miłą i dobrze tłumaczącą matematyczkę.

 

A wychowanie nie ma nic do rzeczy. Część dzieci w 4 klasie wie o tym,że szkoła decyduje o przyszłości, więc się starają. Tam samo lekcje biorą jako pewną rywalizację, i wychodzi im to w nauce na dobre ( nie mówię o konfliktach).

 

Inną rzeczą są zdolności. Jak ktoś nie jest ścisłowcem, to za nic się nie nauczy, i choćby pod względem wiedzy ogólnej bez przedmiotów ścisłych dorównywał Da Vinciemu, to i tak w liczbach się zmiesza. A predyspozycje są już wtedy wykształcone.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu Sttark napisał:

Ale teraz na szczęście już nie muszę się tym martwić. Studia prawnicze są od tego wolne.

A czy logika nie jest częścią matematyki?

 

35 minuty temu Selenium napisał:

Jak ktoś nie jest ścisłowcem, to za nic się nie nauczy

Nauczy się. Będzie pod górkę, ale z dobrym nauczycielem, odpowiednią ilością czasu i wysiłku oraz dobrym nastawieniem da radę opanować chociaż podstawy. Programistą czy matematykiem może nie zostanie, ale maturę czy przedmiot na studiach zda.

 

Ale ja jestem biologiem, biologia to nie nauka, bo nie liczysz zadań, tylko uczysz się o blastoporach i kroisz dżdżownice.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...