Skocz do zawartości

[Dyskusja] Jacy nauczyciele Was inspirują?


Hoffman

Recommended Posts

No właśnie. W mojej opinii jeden z ważniejszych zawodów, obarczony niemałą odpowiedzialnością, a przy tym wymagający nie tyle aktualnej wiedzy, co cierpliwości i właściwego podejścia do uczniów, przedmiotu, systemu. Żywot nauczyciela zapewne ma swoje jasne jak i ciemne strony, myślę, że nie zabraknie też tych groteskowych. Zależy od nauczanego przedmiotu, na jakim szczeblu się go wykłada, z kim się pracuje i czy przyświeca temu jakiś głębszy cel. Rozumiecie – praca może być czysto rzemieślnicza, a może być czymś z pogranicza pasji i hobby. Rzadko kiedy, ale jednak.

 

Nie przedłużając, od dłuższego czasu obserwujemy naszą Twilight w roli nauczycielki, która to nauczycielka pomaga poznać nie tylko tajniki magii, ale także przyjaźni. Jest to swego rodzaju ukłon w stronę pierwszych sezonów, kiedy ona sama była uczennicą, zwykłym jednorożcem. Pomyślałem, że z uwagii na ten zwrot akcji warto otworzyć dyskusję na temat Waszych typów nauczycieli – których cenicie najbardziej, za którymi nie przepadacie, jakie postawy Was inspirują i zachęcają do nauki, jakie cechy powinien posiadać dobry nauczyciel.

 

Ja ze swojej strony na razie mogę podzielić się następującymi spostrzeżeniami:

 

1. Nie podoba mi się typ nauczyciela-działacza

W zasadzie nie dotyczy to nauczycieli w podstawówkach czy gimnazjach, w liceum od czasu do czasu taki się trafia (najczęściej z WoS-u). Bywa ich sporo na uczelniach wyższych. Chodzi mi o nauczycieli, którzy bez skrępowania dzielą się swoimi poglądami i preferencjami politycznymi, a nierzadko mieszają to z pracą, przez co niektórzy uczniowe/ studenci mogą być troszkę poszkodowani, bo zadają niewygodne pytania, albo kogoś nie popierają (rozumiecie, nie ma dyskusji, niegroźnej wymiany zdań, tylko agitacja i nachalne przekonywanie do swoich racji). Jest szczególnie źle, kiedy zajęcia od czasu do czasu zmieniają się w reklamę partii albo jakiegoś strajku. Uwierzcie mi, to się zdarza.

Uwaga! Wyjątkiem są neutralne działania charytatywne albo warsztaty naukowe. To warto reklamować.

 

2. Nie lubię nauczycieli nachalnie spoufalających się z uczniami

Nie ma nic złego w tym, kiedy dany ktoś nie zatrzymał się w poprzedniej epoce i ogarnia szeroko pojmowany postęp, ale robi się dziwnie, kiedy na siłę stara się być młodzieżowy, zachowuje się kolega z podwórka. Albo po prostu pan/ pani ma już swoje lata, ale udaje, że ma swoje lata minus dwadzieścia pięć i ogółem nie zawsze jest to zbyt sympatyczne. Są tacy. I dosyć szybko potrafią zrazić do siebie ludzi.

 

3. Nie przepadam za ekspertami od wszystkiego

Pamiętam, że przez całą swoją edukację wielokrotnie natykałem się na nauczycieli, którzy sądzili nie tylko, że ich przedmiot jest najważniejszy, ale uważali siebie na kompetentnych również w pozostałych możliwych dziedzinach, a ich stosunek do rozmaitych autorytetów był nad wyraz krytyczny. To się nie tyczy wyłącznie nauczycieli, ale ogólnie nie przepadam za typami, którzy pozjadali wszystkie rozumy i wszystko wiedzą najlepiej. Ten punkt tyczy się również nauczycieli wywyższających się i patrzących z góry na swych uczniów, może nie tyle z dystansem, co jakąś dziwną pogardą. To się trudno opisuje, ale przebywając z nimi ma się wrażenie „małego”, albo „gorszego” człowieczka. To są często ci sami nauczyciele, którzy stosują największą dyscyplinę i którzy są po prostu zimni. Jest to typ, o którym chce się jak najszybciej zapomnieć po skończeniu szkoły.

 

4. Żandarmi niemile widziani

To może za mocne określenie, ale pojawia się w głowie jako pierwsze, kiedy dany nauczyciel po prostu non-stop wydzwania do rodziców uczniów i informuje o każdej negatywnej ocenie, czy uwadze zanim uczeń sam zdąży o tym komukolwiek powiedzieć. Najczęściej wszystko przejaskrawiają, z każdego potknięcia robią tragedię. Jestem zwolennikiem interwencji wtedy, kiedy na horyzoncie widać zagrożenia, kiedy uczeń często nie zjawia się w szkole, bądź kiedy niszczy mienie i powoduje kosztowne straty – czyli kiedy sprawia szczególne problemy wychowawcze.

 

A jacy nauczyciele swego czasu inspirowali mnie do samodzielnego działania? Przede wszystkim tacy, którzy nie próbowali udawać kogoś, kim nie są. Po drugie, nauczyciele z zupełnie ludzkim podejściem do ludzkich spraw. Jest dobrze, kiedy stosują nieco dyscypliny, ale także kiedy potrafią rozmawiać ze swymi uczniami i nie funkcjonują jak maszyny. Czuje się w nich oparcie i że ci ludzie naprawdę mają poczucie misji – a przede wszystkim szanują zawód oraz uczniów, których przygotowują do życia. Po trzecie, są to ci nauczyciele, którzy potrafią interesująco mówić o swoim przedmiocie, a przekazywane informacje nie są takie „suche”, przez co po 30 minutach lekcji okazuje się, że tak naprawdę minęło ich 5. Czyli odwrotnie – kiedy w ciągu 5 minut mija ich tak naprawdę 30, lekcja szybko zlatuje, a ja dowiedziałem się i zapamiętałem wiele, wtedy jest naprawdę pozytywnie. Ale najważniejsze to po prostu umiejętność przyciągania do siebie ludzi motywowania do pracy.

 

Z mojej strony to na razie tyle. Nie chciałbym by pierwszy post w temacie zmienił się w wykład, toteż oddaję wam klawiaturę ;) Na razie bardziej skupiłem się na nauczycielach z obowiązkowych szczebli edukacji, ale później chciałbym popisać nieco o nauczycielach akademickich :D

 

A tymczasem, jacy nauczyciele Was inspirują? Jakie postawy pochwalacie, a jakie potępiacie? Których nauczycieli wspominacie, a których chcielibyście totalnie wymazać z pamięci?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najbardziej pochwalam takich nauczycieli, co mają pasję do swojego przedmiotu, przez co nie czuć nauczania na siłę, tylko szczerą chęć pomocy w zdobywaniu wiedzy młodzieży, oraz takich z dużą wyrozumiałością i co widzą w uczniu drugiego człowieka, a nie jakiegoś manekina którego ubierają jak chcą. Nie lubię fałszu i jak ktoś udaje kogoś kim nie jest, albo wywyższa się ponad innych, jak typ 3 (tacy to najgorzej, większość spotkałem albo takich, albo taki typ co realizuje tylko swój program, resztę ma w głębokim poważaniu i jest ogólnym ponurakiem). Właściwie nie ma nauczyciela którego miło bym wspomniał, jedynie swoją byłą korepetytorkę od matematyki (z zawodu jest właśnie nauczycielką, ale nie z mojej byłej szkoły, a szkoda), i obecnie jednego wykładowcę z którym poprowadziłem z jakiejś dziwnej okazji dialog o sensie życia i powołaniach (właściwie podobny do tego w którym udzielałem się w temacie do użalania). Bardzo mnie zainspirował po tym jak opowiedział swoją historię jak to pewnego dnia rzucił pracę w PES'ie i stwierdził że jego powołaniem jest pomoc młodym ludziom. To został najpierw nauczycielem, a później jako wykładowca na uniwersytecie. Niektórzy nauczyciele nawet nie zdają sobie sprawy jaki mają wpływ na młodych ludzi, czy to pozytywny czy negatywny, niedawno sam to sobie uświadomiłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauczyciel działacz, jak ja to dobrze znam. Na uniwersytecie w którym studiuję spotkałem paru takich wykładowców, ale zdecydowanym zwycięzcą jest ten od ekonomii. Kiedy wykłada ona (tak, to kobieta) swój przedmiot, ma się wrażenie jakby całość cytowana była z dzieła "towarzysza Marksa". Pamiętam jak na pierwszym wykładzie udowadniała nam, bardzo nieudolnie zresztą, jak to bogaci się bogacą, biedni biednieją. Jakim błogosławieństwem jest zero growth i inne bezsensowne koncepcje. Chęć podjęcia jakiejkolwiek polemiki była we mnie niczym wzburzony ocean. Jednak pomyślałem sobie, że jeśli wejdę z nią w polemikę i zadam parę niewygodnych pytań, odpowiem paroma niewygodnymi faktami to mogę się pożegnać z tym, że zaliczę ten przedmiot. Prawdopodobniejszą wersją byłoby jednak, że w ogóle nie zechciała by ze mną dyskutować. Dlatego postanowiłem milczeć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Ziemowit

Jacy nauczyciele? Przede wszystkim tacy, którzy potrafią przekazać w oryginalny sposób swoją wiedzę, a nie wyczytywać literkę po literce z podręcznika. No i tacy, którzy są życzliwi i zamiast krytykować wszystko i wytykać wady powinni pomóc i dobrze doradzić. No, ale też wymagający i nie przymykający oka na nieodrabianie zadań domowych czy brak zaangażowania. No i tacy co nie wybierają tych co lubią i tych co nie lubią, gdyż tacy nauczyciele to nie nauczyciele tylko delikatnie mówiąc poyebane gałgany. Dobry nauczyciel (w szczególności wychowawca) powinien mieć obowiązek do promowania dobrych wartości, szczególnie koleżeńskości i wzajemnej pomocy no i tępić skarżenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czego innego się wymaga od nauczycieli na poszczególnych stopniach edukacji, a więc i zestaw ich porządanych cech albo poziom ich nasilenia będzie się nieco różnił. Na przykład w szkole podstawowej powinien on być przede wszystkim komunikatywny, wyrozumiały i cierpliwy, a więc oprócz tej części przekazywania wiedzy dobrze by było gdyby był też pedagogiem. Musi znać potrzeby i zachowania dzieci, a także umieć dogadać się z rodzicami, którzy potrafią być nieraz mocno upierdliwi.

 

Inaczej sprawa wygląda z nauczycielem akademickim. Tu często nawet - w moim uznaniu - dobrze jest, by był to trochę zwariowany, trochę uszczypliwy staruszek, który jednak ma solidne przygotowanie i pasję w swoim przedmiocie. Tacy ludzie potrafią być inspirujący i napędzać do szukania wiedzy, poznawania ich dziedziny.

 

No i - zawsze w porządku kiedy lektor potrafi czasem pożartować, zluzować atmosferę, obudzić śpiących i przywrócić uwagę grających w karty. Do dziś pamiętam pewnego wykładowcę, który dzielił całą klasę na część męską - Jasiów, i żeńską - Małgosie, a gdy chciał napisać jakieś nawiązanie/wyprowadzenie wzoru mówił: "Teraz napiszemy sobie na boczku" - w tym momencie pisze drukowanymi kredą na ścianie, bo miejsca na wzory już brak: BOCZEK. Chociaż miał w palecie wiele lepszych anegdotek, których już nie pamiętam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

Najbardziej lubię nauczycieli, którzy do swojego zadania podchodzą z humorem. Żartują z uczniami na temat przedmiotu. Mam szczęście, bo takich nauczycieli jest sporo w mojej szkole. :) 

Nie lubię nauczycieli, którzy mają dość tego co robią. Chodzi mi tu o to, że: męczą ich dzieci, znudzili się już tym co robią i na dzwonek czekają bardziej niecierpliwie niż uczniowie. Od takich nauczycieli się za wiele nie nauczymy (Nie licząc przestrogi, żeby dobrze się zastanowić przy wyborze zawodu ;)) , a i spędzanie z nimi czasu też nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...
  • 9 months later...

Przede wszystkim tacy, którzy potrafią przekazywać swoją wiedzę i zaciekawić uczniów swym przedmiotem. Pamiętam jak za czasów liceum przez rok była u nas taka nauczycielka języka niemieckiego. W ciągu tego roku postępy w klasie było widać z miesiąca na miesiąc. Poziom znajomości tego języka rósł w oczach i nagle bum... coś komuś się nie podobało i ją zmieniono na typa, który doprowadził do tego, że w klasie zostało do matury może z 3 osoby. Reszta poszła na angielski.  :dunno:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...