Skocz do zawartości

Ostatni z Equestrii [NZ][Mature] [Sci-fi] [Grimdark][Adventure][Crossover]


Recommended Posts

Ostatni z Equestrii

 

Kuce znów muszą się zmierzyć z złem, które znów los im zgotował. Ale teraz zło przyjęło inną postać, znacznie gorszą niż to co ich spotkało do tej pory. Apokalipsaaa...

 

Wprowadzenie

Prolog

Rozdział I

Rozdział II

Rozdział III

Rozdział IV

Rozdział V

Rozdział VI

Rozdział VII

Rozdział VIII

Rozdział IX

Rozdział X

Rozdział XI

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drobne sugestie - rozbuduj opisy i dialogi, bo strasznie to biedne. Masz dość sporo błędów jak na tak krótkie opowiadanie; szczególnie rozbawił mnie kuc imieniem Reinbow (sic!) Star.

 

Napisałbym coś jeszcze, może trochę o fabule albo zaletach... Ale ile fabuły można zmieścić na trzech stronach fanfika? Tutaj nawet nie ma zawiązania akcji...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...

Przebrnęłam przez wprowadzenie, prolog i pierwszy rozdział. Do kolejnych potrzebowałabym solidnej dawki etanolu i odgórnego przymusu skomentowania całego fika.

 

Zacznę od technikaliów i formatowania.

Nie wrzucaj plików *.docx. Zmniejsz font do 12, korzystaj z jednolitego rozmiaru w całym dokumencie. Ogarnij interlinię i odstępy między akapitami (te wielkie entery rozmiar 24, mmm). Na próbę przekopiowałam pierwszy rozdział do OpenOffice, wyczyściłam formatowanie (Times New Roman 12, interlinia 1, justowanie), wykasowałam zbędne entery pod gwiazdkami... i nagle ze stron 13 zrobiło się 6. Po dorzuceniu akapitów wyszłoby może siedem.

Fanfik to nie szynka z marketu, nie pompujesz go wodą i białkiem sojowym.

Dialogi zaczyna się od półpauzy (Alt+0150 lub ten znaczek: –), nie od myślnika. Na klawiaturze powinieneś mieć znak cudzysłowu (cudzysłów amerykański, "), więc nie zapisuj go dwoma przecinkami, a jeśli upierasz się przy uploadzie plików zamiast tworzenia dokumentów w GDocs - Word powinien mieć opcję automatycznej konwersji na cudzysłów drukarski (pomoc techniczna MS twierdzi, że Word 2007 i nowszy takie coś posiada, 2003 miało na 100%).

 

Treść.

Na dzień dobry dostajesz baty za złamanie podstawowej zasady pisarstwa: show, don't tell. Opisywanie miejsca akcji i założeń fabularnych swojego fika w osobnym dokumencie to duży grzech - masz mi ten świat zaprezentować przez opisy, dialogi czy wydarzenia w całym fiku, a nie przez kawałek suchego tekstu, w którym słowo "kucyk" pada w jednym akapicie cztery razy pod rząd.

A skoro już się czepiam powtórzeń - jest ich dużo. Widywałam też przecinki w złych miejscach, brak przecinków, podwójne spacje (MS chyba nie usunął z Worda takiej fajnej funkcji, która wyświetla ci znaki spacji jako kropeczki - przydaje się przy kasowaniu zbędnych odstępów), literówki, ortografy, a za "reinbow" to ci chyba grom na goły tyłek powinien siepnąć. Nie mówimy (a tym bardziej nie piszemy) "spojrzeć się" (ani "usiąść się"), jeśli nie jest to celowy zabieg (tzw. stylizacja) w dialogu lub narracji, najczęściej tej pierwszoosobowej. Onomatopei nie zapisujesz między gwiazdkami, a w cudzysłowie lub kursywą, ewentualnie rzeczownikiem lub czasownikiem ("rozległo się pukanie", "ktoś zapukał do drzwi").

Składnia i gramatyka kuleją, a wraz z nimi mdły, brzydko lakoniczny i praktycznie pozbawiony rozbudowanych opisów styl. Dialogi są drętwe. Postacie są płaskie jak kawałek papieru lub wręcz nie istnieją. Tekst pełen jest mniejszych i większych głupotek, ale szczytem absurdu jest moment, gdy autor wyraźnie zdaje sobie sprawę z faktu, że trzymanie pistoletu w pysku jest mało poręczne i niekoniecznie możliwe do wykonania... równocześnie pisząc, że kuc trzyma takową broń w takim miejscu.

W tym momencie musiałam odejść od komputera i pokrzyczeć w kąciku przez kilka minut.

Fabuły są minimalne ilości - z jednej strony Pinkie Pie (no co za zaskoczenie) opowiada nieznanemu gościowi jakąś opowieść (najwyraźniej tą samą, którą śledzi czytelnik), z drugiej banda złożona z dwóch stróży prawa oraz trzech cywili (w tym hybrydy smoka z kucem) szuka jakiegoś McGuffina mającego doprowadzić ich do skarbu. Czemu ten skarb jest ważny czy cenny, nie wiadomo. Gdzieś po drodze zjawia się NightJack - opryskliwy, gburowaty twardziel, któremu wydaje się, że jeśli przywiąże sobie do grzbietu kawał kiepskiej jakości żelastwa (w świecie wypełnionym współczesną bronią palną, żeby było jeszcze śmieszniej), to może pyskować uzbrojonym po zęby funkcjonariuszom. Nie, kochaneczku ty mój mhroczny i ostrzejszy niźli brzytwa, nie możesz, bo w takim świecie służby działają zapewne na tych samych zasadach, co Sędzia Dredd. Robisz problemy innym - dostajesz kulkę w łeb. NightJack jest takim hardkorem i koksem, że gdy wcale nie Rainbow Dash (czy ktoś inny, bo jedyne wyróżniające się postacie to nie-Pinkie Pie, z charakteru będąca nieudolną, denerwującą i "lulrandom" kalką kanonicznej Pinkameny  oraz nie-Fluttershy, zbudowana na tym samym schemacie chamskiego skopiowania jednej wyróżniającej cechy postaci z serialu, która to cecha manifestuje się zresztą raz na ruski rok, kiedy autorowi się przypomni, że ma więcej postaci niż nie-Pinkie, nie-Twalot i NightJack - cała reszta to zlepek imienia, rasy i całkowitego braku osobowości) proponuje współpracę, on dumnie oznajmia, że...

Spoiler

...będzie z bohaterami pracował, jeśli zgodzi się cała ich ekipa.

 

Nikt nie protestował, gdy nie-Dash wystrzeliła z tą propozycją.

 

Co.

Kreacja świata (swoją drogą gdybym pominęła całe to wprowadzenie, to nie miałabym pojęcia, że to post-apo - osada ma dostęp do bieżącej wody, elektryczności, sprawnej broni i amunicji, względnie zadbanych uniformów dla sił porządkowych, a Twalot i Calamity zamiast siedzieć na służbie i gonić cywilnych kumpli za nieprzestrzeganie "godziny policyjnej" urządzają sobie razem z nimi wyprawę za Kirito Gutsem Kenshiro Geraltem NightJackiem, bo poszedł w jakimśtam kierunku) jest słaba, bez mała nieistniejąca, niespójna i rwąca się na skąpych szwach. Nie dowiaduję się niczego o życiu w nienazwanym miasteczku, o jego położeniu geograficznym, wyglądzie i rozmieszczeniu budynków, czemu NightJack idący na zachód jest takim wielkim problemem (może wychodka szukał? albo miasto zwiedzał?), dosłownie nic. Autor nie raczy nawet odpowiedzieć mi na podstawowe pytanie, jakie pada w dowolnym fikcyjnym świecie: co oni jedzą? Bohaterowie wyrwani z wyra o nieludzkiej porze, jaką jest szósta rano (godzina, o której wstawałam przez całe liceum i o której wstaję w niektóre dni zajęć uniwersyteckich - dziś zresztą budziłam się przed 5 ze względu na wyjście terenowe) przesypiają jakąś godzinę, idą do karczmy obsługiwanej przez barmana i piją sok jabłkowy. Ani słowa o śniadaniu - tylko sok jabłkowy.

Całość jest... całość jest tak wybitnie nijaka, że... po prostu nie mam słów. Jedyne, co przychodzi mi na myśl to piękne słówko z fanfikowych analizatorni: gimboopko. Opowiadanie, którego autor nie myśli, nie zna życia, nie próbuje nawet szukać informacji na jakiś temat - po prostu siedzi i klepie w klawisze, upajając się myślą o tym, jakie jego dzieło będzie mroczne, poważne, pełne testosteronu i w ogóle drugi "Wiedźmin" czy inna "Gra o Tron" (tudzież inna ksiażka fantasy, która jest teraz popularna oraz zawiera krew, flaki, seks i seksowne flaki). Cóż - nie będzie.

 

Ale od czegoś trzeba zawsze zacząć. Jeśli naprawdę tak cię ciągnie do post-apo, grimdarku i tym podobnych - znajdź i przeczytaj kilka sensownych, uznawanych za dobre (a nie tylko popularnych) książek na ten temat. Obejrzyj trochę seriali czy filmów. Nie wiem, "Droga" McCarthy'ego. Saga wiedźmińska. Z literatury niefantastycznej możesz spróbować z "Lalką" Prusa lub "Zbrodnią i karą" Dostojewskiego dla ich przedstawienia brudnego, pełnego cierpienia, ale wciąż żyjącego miasta, lub z "Innym światem" Herliga-Grudzińskiego, by zobaczyć wizję prawdziwego piekła na ziemi i życia w ekstremalnych warunkach. Z gier klasyki RPG pokroju Fallout 1, 2, z nowszych Wiedźminy i New Vegas, z nastawionych bardziej na akcję - Metro. Jeśli nie gryzie cię japońszczyzna, to w Polsce wydawane są na bieżąco mangi "Berserk" (12 tomów) czy "Drifters" (3 tomy).

Dużo sensowniejszym rozwiązaniem będzie jednak wycofanie się z mrocznych i poważnych tematów na rzecz historii prostszych, spokojniejszych, może nawet radośniejszych. Nauka samiuteńkich podstaw pisarskiego fachu. W archiwum działu Equestria Times znajdziesz numery "Brohoofa" i "Equestria Times" z poradnikami Albericha i Cahan ("Tajemnice Wieży Zegarowej" oraz "Cahan Uczy i Bawi"), Dolar raz na jakiś czas organizuje konkursy literackie, zawsze możesz poprosić kogoś z bardziej doświadczonych pisarzy o pomoc. Discordowy serwer "Klubu Konesera Polskiego Fanfika" organizuje cykliczne spotkania dyskusyjne poświęcone czy to tagom i motywom, czy całym fikom, kanał #kawiarenka od czasu do czasu można przekierować z losowego offtopu na dyskusję o pisaniu i twórczości fanowskiej. Nikt nie zamyka drzwi ani nie mówi, że człowiek, który napisał syfiastego fika nigdy nie napisze czegoś dobrego (wyjątkiem jestem ja mówiąca o samej sobie, czemu wszyscy zresztą uparcie przeczą, cholera wie, dlaczego). Jeśli chcesz pisać lepiej - możesz się tego nauczyć.

Wszystko zależy tu od twojej gotowości do nauki i samozaparcia.

  • +1 5
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż mogę powiedzieć tylko tyle, że masz racje, ale przez te różowe okulary, które nosiłem do rozdziału V (o ile pamiętam) nie patrzyłem na to. Choć starałem się z całych sił, żeby chociaż poprawiać błędy ortograficzne, interpunkcyjne oraz językowe, które fundowała mi moja dysortografia i jak widać dalej jest ich wiele.

To zamierzam przyjąć twoje rady oraz skończyć ten fanfik jak zamierzałem i następnie podszkolić się w tych tematach, które sobie obrałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 years later...

Drogi czytelniku, komentowanie i ocenianie „Ostatnich z Equestrii” sprawia mi pewną trudność, bo chociaż jest to fanfik wprost tragicznie napisany, to nie jestem pewien czy wiele ze wskazanych błędów nie wynika z przyczyn od autora niezależnych. Może to co tak nisko ocenię było dla niego niemałym wysiłkiem. Przez cały czas miałem jednak wrażenie, że są to co najmniej zaległości w znajomości języka polskiego.

 

„Ostatni z Equestrii” jest, chociaż autor o tym wprost nie wspomina crossoverem z grą „The Last of Us”, gdyż w obu przypadkach świat nawiedziła plaga grzyba, która zmieniała żyjące istoty w zombie. Nigdy nie grałem w ten tytuł więc nie będę dokonywał zbyt daleko idących porównań. Poza „The Last of Us” piszący, inspirował się jeszcze w niewielkim stopniu „Fallout: Equestria”, ale nie mogę mieć co do tego żadnej pewności.

 

Opowieść jest, co samo w sobie jest ciekawe, opowieścią w opowieści, czym też autor objaśnia wszelkiego rodzaju przeskoki czasowe itd. Każdorazowo rozpoczynają ją odwiedziny tajemniczego przybysza przy czym muszę tutaj pochwalić autora za to, że z kolejnymi rozdziałami biuro Pinkie Pie stopniowo się zmienia: ze ścian znikają zdjęcia, pojawia się w nim wilgoć, dywan butwieje, na ścianach wyrasta świecący grzyb... Także sama Pinkie ulega fizycznej degradacji, gdyż zapewne nie jest już na początku fanfika zupełnie poczytalna. To interesujący zabieg, za który muszę autora pochwalić. Niestety tylko za to.

 

Trudno mi wyjaśnić o czym opowiada fanfik. Teoretycznie są to poszukiwania pewnej mapy, która ma wskazać drogę do miejsca, gdzie znajduje się rozwiązanie męczących Equestrią problemów z plagą grzyba przemieniającego kucyki w zombie. Chyba o to chodzi, bo fanfik jest napisany w tak chaotyczny a zarazem pobieżny sposób, że miałem problemy ze zrozumieniem dlaczego coś się dzieje.

 

Przykładowo, opisy walk wyglądają w ten sposób:

 

Cytat

Klacze zdążyły załatwić z dziesięć łowców, za nim ich wykryli. Wtedy do akcji włączył się Calamity. Ogier ze swojego karabinu zastrzelił najpierw  łowcę, który chciał je spalić rzucając mołotowem, a następnie zdjął dwóch snajperów. Jego przyjaciółki, zdążyły w tym czasie rozprawić się z resztą.

 

Najbardziej jednak bolą opisy, których jest tutaj całkiem sporo, niestety przypominają one właśnie ten:

 

Cytat

W pomieszczeniu znajdowało się tylko piętnaście marmurowych tronów ustawionych w półokrąg. Tylko na jednym nie było siedzącego gryfa, był to tron najbardziej oddalony w prawo, na którym była wyryta książka z piórem. Na głównym tronie siedział rosły czarny gryf, ze zmęczonym wzrokiem. Miał na sobie ubraną czarną zbroję, a na głowie miał koronę. Jego tron wyróżniał się od innych tym, że miał złote, srebrne ozdoby i wielki diament na górze. Po jego lewej siedział szary gryf ubrany w zbroję i siodło bojowe, a po prawej siedziała gryfica ubrana w proste szaty, a znaczek na jej tronie przedstawiał sześcioramienną fioletową gwiazdę.

 

W tekście jest od groma powtórzeń:

 

Cytat

Oczy ogiera były przewrócone tak, że było widać tylko białko oczu.

 

Powtarzają się także informacje:

 

Cytat

Rainbow nie zdała sobie sprawy, że minęło już dużo czasu, a ona cały czas rozmawiała. Dowiedziała się, że gryf ma na imię Gilda, a klacz podobna do niej ma na imię Rainbow Dash. 
- Tu jesteście! – wykrzyczała idąca w ich stronę Twilight.
- O hej Twilight! – przywitała ją  - Nie uwierzysz, co odkryłam! – Rainbow wskazała na Gildę – Poznaj Gildę.

 

Zastanawiam się w czym jest gryf podobny do pegaza, poza tym, że ma skrzydła i umie latać? Najwyraźniej autor jednak sądzi, że jest między nimi jakieś podobieństwo.

 

Dosłownie na każdej stronie jest zdanie czy wypowiedź, która aż prosi się o komentarz, dlaczego jest z nią coś nie tak:

 

Cytat

 (...) drzesz przez sen i wierzgasz, a następnie usiłujesz mnie zabić.
NightJack spojrzał się na klacz z żalem w oczach – Przepraszam…
Tylko tyle masz do powiedzenia? – zapytała Twilight.
A co mam powiedzieć? – zapytał, siadając na ziemi – Że mi przykro? Tak jest mi przykro. Że miewam koszmary, przez które o mało cię nie zabiłem?

 

NightJack prawie zamordował Twilight Sparkle, która nazywa się tutaj Twilight Shine. Dlaczego właśnie tak? Zapewne dlatego, że tak nazywa ją Pinkie Pie. Zresztą tutaj każda znana postać jest opisana jak ta z serialu ale ma inne imię, łącznie z samą Pinkie Pie, która nazywa siebie Blue Pie. Co do innych postaci, moje typy to:

Reinbow/Rainbow Star = Rainbow Dash

Kindshy = Fluttershy

Calamity = Big Macintosh

Jest jeszcze Glory, która... a zresztą, oddajmy głos autorowi:

 

Cytat

(...) Glory to hybryda smoka i kucyka. Prawie całe jej ciało jest podobne do kucyka,  posiada biały kolor sierści, Czarny kolor grzywy ze złotym paskiem przy lewym uchu. Wyróżniają ją błękitne smocze oczy, smoczy ogon zakończony czymś, przypominającym czarny wachlarz, złote łuski grzbietowe oraz dwa rogi skierowane do tyłu. Jako hybryda posiada, co ciekawe znaczek, a jest to wielki rubin w kształcie serca (...)

 

W takiej sytuacji jest to chyba skrzyżowanie Spike'a i Rarity, co mogło się zdarzyć, gdyż Pinkie Pie może dowolnie zmieniać to co się wydarzyło. Swoją drogą z nazewnictwem postaci jest pewien problem. Przykładowo Rainbow Star, w rozdziale I nazywana jest konsekwentnie Reinbow Star. Nie jest to zatem literówka! 

 

Nie zadawałem sobie pytania, gdzie jest Applejack, gdyż wysiłek umysłowy potrzebny do zrozumienia co autor chce przekazać czytelnikowi był równorzędny z napisaniem nowego rozdziału mojego fanfika. Może dlatego po lekturze „Ostatni z Equestrii” byłem tak zmęczony. 

 

Poza tym autor ma duże problemy z użyciem rodzaju męskiego i żeńskiego, weźmy taki przykład:

 

Cytat

Rzeczony gryfica stała na środku, ubrana w mundur Feniksów. Jej sierść miała kolor srebrny, a pióra miała  popielate.

 

Autor ma też notoryczny problem z odmianą przez przypadki słowa dziesięć:

 

Cytat

Klacze zdążyły załatwić z dziesięć łowców (...)

 

Oraz odmianą przez przypadki w ogóle:

 

Cytat

Czemu mi przerywasz? – zapytała zdezorientowana Pinkie – O co ci chodzi? O tą wiadomość? Czemu dotarła tak późno? Wyjaśni się później, a teraz słuchaj. – klacz wstała od różowego fotelu i zaczęła spoglądać na jeden ze zdjęć.

 

Wyżej podane sytuacje powtarzają się notorycznie. 

 

Czy muszę wspominać o problemach z nazwami? Gryfstone zamiast Griffinstone, Nighter Mon zamiast Nightmare Moon itd. 

 

Ale nie koniec na tym, bo związki przyczynowo skutkowe są miejscami dość luźno zarysowane, o czym świadczy choćby ten fragment:

 

Cytat

NightJack w porównaniu do innych wychował się sam, bez przyjaciół tylko jego mistrz, same treningi i nauka, a to co przeżył w czasie podróży, to, co stracił (...)

 

Albo ten:

 

Cytat

"- Ten nowy poszedł do kopalni!
- Skąd o tym wiesz? – zapytała Star – Przecież cały czas z nami grałaś.
Klacz zatrzymała się przy wyjściu i spojrzała na przyjaciół.
- Bo udał się na zachód?"

 

Kolejnym problemem „Ostatnich z Equestrii” jest brak klimatu niszczonego w zarodku przez takie oto sceny:

 

Cytat

Przyjaciele zaczęli rozmawiać, grać w karty, od czasu do czasu pić sok i bawili się tak w najlepsze do czasu, gdy do karczmy wszedł ogier. Wszystkie odgłosy w karczmie ucichły w jednej chwili, nawet grający gramofon ucichł i wszyscy biesiadnicy   skierowali wzrok na nowo przybyłego kuca.

 

Nawet gramofon nagle dostaje zadyszki kiedy wchodzi NightJack. 

 

Sama Pinkie Pie też świetnie niszczy jakiekolwiek próby zbudowania klimatu rozmawiając z gościem w taki sposób, jakby rozmawiała przez telefon z perspektywy oddalonego obserwatora:

 

Cytat

 

- Więc na czym skończyłam… Racja, dzięki… Spokojnie, zaraz zacznę. – klacz odchrząknęła – Całe życie szóstki przyjaciół zmieniło się, gdy do Glory przyszła Twilight…

 Albo to:

- Ooo! W końcu jesteś! – zaczęła mówić podekscytowana – Będziesz tak stał? Usiądź! 
I nagle znikąd wyciągnęła taki sam fotel i postawiła obok siebie. 

 

 

Zachowania Pinkie Pie z serialu nie pasują do świata, po którym grasują hordy zainfekowanych grzybem zombie!

Nie będę natomiast przytaczał jak bardzo szkodliwy dla ludzkiego umysłu jest końcowy zwrot fabularny, całkowicie niszczący jakiekolwiek znaczenie wszystkiego co się wydarzyło. 

 

Największym jednak problemem jest postać NightJacka.

 

Oddajmy głos autorowi:

Cytat

 

Był to ciemnobłękitny jednorożec z czarną grzywą z ciemnoniebieskim paskiem na grzywie i kilkoma mniejszymi na ogonie.  Ubrany był  w czarny kapelusz kowbojski, kamizelkę, a na twarzy miał zawiniętą chustę z namalowaną paszczą wilka na niej. Jego oczy były koloru ciemnozielonego, a na zadzie miał czarną plamę, na której znajdował się znaczek przypominający wielki srebrny półksiężyc na tle szarej tarczy. Było widać, że tajemniczy przybysz był uzbrojony. Na tylnej lewej nodze miał glocka, a na plecach spoczywała katana.
Kiedy jednorożec podszedł do baru, ściągnął chustę i skierował spojrzenie na barmana.

- Proszę najmocniejszy trunek, jaki macie na składzie. – powiedział ogier swoim basowym głosem.
Barman podał mu napój i kieliszek. Ogier wziął napełniony kieliszek i jednym szybkim ruchem wypił zawartość. - i w tej chwili wszystko ruszyło z powrotem do życia. Powrócił gwar biesiadujących, a gramofon zaczął znowu grać.

 

 

Przecież to jest jakaś autoparodia. Nie może być zresztą inaczej bo NightJack to tzw. Gary Sue, męski odpowiednik Mary Sue. Posiada on bardzo mroczną przeszłość:

 

Cytat

-Nie jestem bohaterem Blue. – klacz spojrzała na niego, przekręcając głowę – Robiłem takie okropne rzeczy, że wiedząc o nich od razu byście uciekli, poza tym zostawiłem za sobą tyle trupów, że tamto miasteczko to pikuś. Śmierć nie jest mi obca i oby wam była chociaż obca.

 

W gruncie rzeczy jest zupełnie niegroźny (chociaż sam przyznaje, że jest groźny) więc chociaż nie jest mile widziany w Kryształowym Królestwie to wszyscy go tam lubią:

 

Cytat

-Kiedy musiałem się ukrywać przed Siewcami, to właśnie to miejsce. Pracowałem tu jako kowal i muszę przyznać, szło mi bardzo dobrze, ale jak to w życiu bywa, zawsze musi coś się spieprzyć. Pewnego razu do miasta zawitała grupa handlarzy. Jak się później okazało, oni przeżyli Wielką Rzeźnie  i kiedy przyszli do mnie, jeden z nich rozpoznał mnie. – NightJack westchnął ciężko.
-I co dalej? – ponaglała Twilight.
-Wezwali mnie przed oblicze księżniczki. Ta stwierdziła, że nie jestem zagrożeniem i powiedziała, że do końca miesiąca mam opuścić królestwo. Wszyscy, którzy mnie znali byli bardzo mili i dali przezwisko 2K, a był to skrót od ,,Kowal Koszmarów”. I to wszystko.
-Wow. Taka trochę spokojna przygoda. – powiedziała Rainbow.
-Rozumiem, że bali się, ale – zaczęła Twilight – dalej nie wiem,dlaczego oni chcą cię aresztować.
-Taki jeden Snowflake się nazywa, chce wsadzić do lochów.
-Niby czemu? – zapytała Twilight.
-Nie wiem. – ogier naglę, zatrzymał się – Patrzcie! – wskazał kopytem, na nadjeżdżające pojazdy.
Po chwili wysiadło z niego trzech kucy. Dwa jednorożce, które były zakryte całkowite białymi mundurami. Natomiast trzeci był pegazem o  białej sierści i bladobłękitnej krótkiej grzywie. Oczy miał w odcieniu burzowych chmur. Ubrany był w podobny mundur, który nosił Calamity tyle, że jego był w białym odcieniu, który zlewał się odcieniem do jego sierści.
Kiedy pegaz spojrzał na NightJacka, uśmiechnął się szeroko.
-No proszę!  2K! Pójdziesz z nami. – mówiąc to, dał znak jednorożcom, żeby skuli go.
-Chwileczkę! – Rainbow stanęła między nimi.
-Jakim prawem chcecie go aresztować? – zapytała Twilight, stając obok Rainbow.
-Taki, że on  jest mordercą. – odparł Snowflake – Niech się  Panie cofną, inaczej was też osądzimy.
-Nie ma takiej potrzeby. – odparł NightJack, przechodząc obok nich – poddaje się.
NightJack! – Twilight zbliżyła się do niego – Co ty robisz? – zapytała go.
-Mam to pod kontrolą. Spokojnie. – odparł w ten sam sposób, a następnie spojrzał na pegaza – Jeśli im coś się stanie, rozpętam tu Drugą Wielką Rzeźnie.

 

Drogi czytelniku, przecież to jest jakiś BEŁKOT! 

 

Poza tym nasz Gary Sue wszystkie wie i jeszcze przed tym jak zagroził kolejną Wielką Rzeźnią to powiedział:

 

Cytat

Idziemy do królestwa. – odparł NightJack, idąc w stronę kopuły.
-Tak po prostu? – zapytała Twilight.
-A mamy inny wybór?
-Nie wiem… może. – odparła Twilight – Ale przecież oni cie aresztują.
-Nie zrobią tego.
-Skąd ty to możesz wiedzieć? – zapytała, idąca z tyłu Rainbow.
-Po prostu wiem. – odparł.

 

Podsumujmy:

 

Cytat

 

-Nie jestem bohaterem Blue. – klacz spojrzała na niego, przekręcając głowę – Robiłem takie okropne rzeczy, że wiedząc o nich od razu byście uciekli, poza tym zostawiłem za sobą tyle trupów, że tamto miasteczko to pikuś. Śmierć nie jest mi obca i oby wam była chociaż obca.

 

-Wezwali mnie przed oblicze księżniczki. Ta stwierdziła, że nie jestem zagrożeniem i powiedziała, że do końca miesiąca mam opuścić królestwo. Wszyscy, którzy mnie znali byli bardzo mili i dali przezwisko 2K, a był to skrót od ,,Kowal Koszmarów”. I to wszystko.

 

-Mam to pod kontrolą. Spokojnie. – odparł w ten sam sposób, a następnie spojrzał na pegaza – Jeśli im coś się stanie, rozpętam tu Drugą Wielką Rzeźnie.

 

Czy ja naprawdę muszę komentować te fragmenty? 

 

Pewnie Cadence sama się bała i dlatego go nie aresztowała. Przypuszczam, że autor nie chciał opisywać NightJacka jako skończonego psychola tylko ogiera pokrzywdzonego przez los, który też zmusił go by się stał twardzielem. Niestety wyszło zupełnie na odwrót.

 

W ogóle NightJack to bardzo potężna postać, jego organizm samodzielnie wytworzył przeciwciała sprawiające, że nie może stać się zombie a jego matką jest:

 

Cytat

- Ale mój mistrz Flash Sentry was zna i powiedział, że mogę wam ufać.
- A więc po co to było? – zapytała Trixie.
- Tak jest zabawniej. – powiedział Gilford.
- Dobra rozumiem, masz dziwny humor po Lunie. – powiedziała kpiąco Trixie.
- Trixie! – skarciła ją Starlight – Mieliśmy nic nie mówić! 
- O czym ona mówi? – zapytał zdziwiony NightJack.
- No pięknie. – Discord uderzył się szponami w twarz -  Kto mu powie?
Starlight westchnęła – Dobra niech będzie… Jak by ci to powiedzieć… Twoja-
Gilford spojrzał przyjacielowi prosto w oczy – Twoja matka to Księżniczka Luna.
NightJack stał chwile w osłupieniu, aż się w końcu nie odezwał.
- Cóż… to wiele wyjaśnia.
- I tyle!? – zdziwił się Discord – Nie zamierzasz płakać, dziwić się czy inne takie rzeczy?
- Nie. 
- Ale dlaczego? – drążył Discord.
- Bo przeczuwałem to od dawna.
- Aaa…

 

Skisłem jak to przeczytałem. Nie mam siły aby pisać co jeszcze jest nie tak z tym fanfikiem. Jestem tylko człowiekiem a nie psychopatą.

 

Podsumowując, „Ostatni z Equestrii” to fanfik wprost tragicznie napisany. Fabuła się nie klei, główny bohater to Gary Sue, który ma zawsze wszystko pod kontrolą, zabija kogo chce ale jest poczciwy, więc jednak nie zabija kogo chce, ale i tak wszyscy powinni się go bać chociaż sam nie wie dlaczego, chociaż mówił dlaczego. Błędów jest tutaj zatrzęsienie, nie tylko literówek, ale też banalnej odmiany przez przypadki, czyli czegoś co wskazuje na głębsze podłoże problemów niż tylko nieuwaga autora. Oczywiście korekta tutaj praktycznie nie istnieje, podobnie jak klimat opowieści jaki powinien mieć fanfik postapo. Mamy tutaj natomiast jego autoparodię.  

 

Ten fanfik nigdy nie powinien się ukazać i nawet wyjustowanie do obu krawędzi nie jest w stanie uratować sytuacji. Ten fanfik to dno. 

Edytowano przez Obsede
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...