Skocz do zawartości

[GRA]W poszukiwaniu straconego (Niklas) [Pokemon]


Elion_Time001

Recommended Posts

Spoiler

Region Startowy: Hoenn, las w okolicach Fortree.
 
Imię: Waban (znaczące Wschodni Wiatr, ma to znaczenie w kontekście rodziny i historii)
Wiek: 30
Klasa: były lider/niedoszły kandydat do Elitarnej Czwórki
Wygląd: średniego wzrostu chudzielec o zapuszczonych szaro-fioletowych włosach i okazałym zaroście. Jego ubranie jest zapuszczone i poniszczone. Do wewnętrznej części płaszcza ma przypiętą Odznakę Pióra, pamiątkę po jego dawnym życiu i dawnych sukcesach.
Charakter: niezłomny, ale potrafiący się „podłożyć”. Jeśli to miałoby uratować jego bliskich. W walce opanowany, myślący zwykle trzeźwo.
Historia:

Był idealnym przykładem tego, że upadek z wysokiego konia boli najbardziej. W wieku 28 lat miał cały świat u stóp. Był liderem miasta Fortree, powszechnie lubianym i szanowanym. Jego delikatny, acz skuteczny styl bazujący na szybkości przyniósł mu uznanie i w efekcie zaproszenie do objęcia roli jednego z Elitarnych, co czyniłoby go pierwszym tego typu specjalistą od ptasich i latających pokemonów.

Zamierzał nawet przyjąć tę propozycję, zawczasu więc zadbał, by stanowisko lidera w jego mieście trafiło w dobre ręce, a kto byłby lepszy niż jego młodsza siostra Winona? Którą zresztą, nieskromnie mówiąc, nauczył wszystkiego co potrafi.

Nim jednak zdążył stać jednym z Elitarnych, świat Hoenn wstrząsnęła wiadomość o jego rzekomych powiązaniach z grupą przestępczą. Nie było to oczywiście prawdą, były to również niezwykle drobne poszlaki, ale zalewające media „dowody” coraz bardziej odwracały sympatię ludzi od jego osoby. Choć próbował znaleźć jakiekolwiek powody, dla których ktoś miałby tak usilnie zniszczyć jego reputację, nie mógł niczego znaleźć. W końcu jednak zszokował opinię publiczną swoim przyznaniem się do winy. Zrobił to tylko dlatego, żeby ludzie nie próbowali obwiniać i Winony. Wiedział, że straci na tym wiele, jednakże mógł tym „ocalić” siostrę.

Zgodnie z przewidywaniami stracił wszystko: rodzinę, uprawnienia trenerskie i liderskie, swoje pokemony (z pomocą pokemów psychicznych „usunięto” ich przywiązanie do niego), trafił też przed sąd, który jednakże nie był w stanie jednoznacznie wskazać jego związków z Zespołem Magma. Zniszczonego zaufania jednakże już nie dało się tak łatwo odbudować. 

Od tych wydarzeń minęły dwa lata. Waban usunął się w cień, wciąż jednak pozostał w pobliżu Fortree, by mieć baczenie na Winonę. Widział, jak zmieniała swój styl walki, by mieć z nim coraz to mniej wspólnego. To bolało, ale dla niego było to lepsze niż jej krzywda. Cały czas też próbował szukać pomysłodawcy tego ataku na jego osobę, lecz cały czas trafiał na ślepe zaułki. Miał jednak nadzieję, że ten nieznajomy przeciwnik w końcu popełni jakiś błąd, a on w końcu zrewanżuje się za wszelkie krzywdy.
 
Cele postaci: odkryć, kto stał za zniszczeniem jego reputacji.

KP ^

maxresdefault.jpg

 

 

Promienie słońca wpadały przez małe okienko drewnianego domu. Nastał kolejny poranek, przepełniony tą samą, szarą rutyną, co zwykle. Już od jakiegoś czasu leżałeś jednak obudzony, gdyż trele twego drogiego przyjaciela - Taillow'a, nie dawały ponownie powrócić do krainy sennych marzeń. Jego "śpiew" działał tutaj niczym budzik, a sam ptak nie przestawał świergotać, póki jego "pan" w końcu nie otworzył oczu.

 

Dom twój znajdował się niezwykle blisko miasta Fortree, choć położony był już na ziemi. Nie żeby wizyty w tamtej miejscowości wnosiły cokolwiek dobrego do twego życia. Na twarzach ludzi od razu pojawiała się niechęć, a często nawet odraza, kiedy wkraczałeś do miasta. Mogłeś często usłyszeć nieprzyjazne szepty za plecami. Mieszkańcy na pewno nie przedstawiali cię w dobrym świetle. Jedynym faktem, dla której warto było odwiedzać to miejsce, była obecność twojej siostry, która w tym momencie dzielnie stała na pozycji lidera. Powiedzmy to sobie jednak szczerze, ona też wolałaby o tobie zapomnieć.

 

Podniosłeś się w końcu z łóżka, umyłeś i ubrałeś, aby zabrać się do przygotowywania śniadania. Wolne dni zawsze przemijały bardzo mozolnie. O tym, który wpakował cię w to całe bagno, wciąż nie posiadałeś żadnych informacji. Nie ważne, jak dogłębnie szukałeś, wszystkie ślady wydawały się zatarte, niby cała sprawa zaplanowana byłą przez geniusza zbrodni... chyba jednak nigdzie nie przysporzyłeś sobie aż tak niebezpiecznych wrogów, nieprawdaż? W sumie, nigdy niczego nie mogłeś nigdy być pewien. Dodatkowo, śledztwo utrudnione było znacznie przez twoją zszarganą reputację.

 

Taillow usiadł na stole i wpatrywał się z zaciekawieniem w twoją osobę, wyczekując każdego następnego ruchu. Nagle usłyszałeś mocne pukanie do drzwi, a twój ptaszek zerwał się oburzony i przestraszony jednocześnie. Zdziwiony podszedłeś do drzwi i otworzyłeś. Nie spodziewałeś się gości, w końcu nikt nawet nie raczył cię odwiedzić po tamtym, pamiętnym wydarzeniu. W drzwiach ujrzałeś rosłego mężczyznę o ciemnych włosach. Za nim stała trochę młodsza, równie ciemnowłosa dziewczyna, o niebieskich oczach i trochę zarozumiałym wyrazie twarzy. Mogłeś zauważyć, że oboje z nich noszą dziwną, niebieską chustę, przewiązaną na ręce.

 

- Witam - odrzekł spokojnie nieznajomy. Jego ton głosu był zimny i nieprzyjemny. - Obiło nam się o uszy, że ponoć łączy coś pana z Zespołem Magma....

Edytowano przez Niklas
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnąłem. Czego innego mógłbym oczekiwać? Ilu już próbowało samemu znaleźć jakiekolwiek moje powiązanie z Magmą, niektórzy to dochodzili do takich wniosków, bo znaleźli u mnie czerwoną okładkę jakiegoś magazynu...

 

- Jak macie jakieś obelgi to dawajcie - odparłem zmęczonym głosem. - Bo przecież po to tutaj jesteście.

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna zaśmiał się cicho, słysząc twój krótki komentarz, dziewczyna za to siedziała cicho, a jej wyraz twarzy nie uległ zmianie ani odrobinę. 

 

- Odnoszę wrażenie, że nie do końca się zrozumieliśmy - odrzekł po chwili, lekko rozbawionym tonem. - Przyszliśmy tylko z nadzieją, że może posiada pan jakieś... interesujące informacje na ich temat. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna nie wyglądał na przekonanego.

 

- Ależ to właśnie w tym mieście potwierdzili nam, jakże to heroicznie przyznał się pan do swojego powiązania ze wspomnianym zespołem. Jeśli to nieprawda, to po co odstawiać taki teatrzyk? Chyba bywało tylko gorzej prawda? - kontynuował nieznajomy. - Polecam oddać wszelkie informacje po dobroci, nie za bardzo mam ochotę wypróbowywać na panu inne sposoby.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Miałem swoje powody, który akurat wam nie muszę wcale wyjawiać - stwierdziłem. - I naprawdę, wszelkie groźby są całkowicie niepotrzebne...

 

Gdzieś tam z szafy wyciągnąłem plik dokumentów, w których zajmowałem się tymi, których niby miałem być członkiem. Nie było to nic nadzwyczajnego, ot kilka wzmianek o imionach agentów i ich poczynaniach w okolicach Fortree.

 

- To wszystko co mogę wam dać - dodałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieznajomy przyjął papiery i począł przeglądać ich zawartość. Po chwili obrzucił cię jednak nieufnym spojrzeniem, widocznie lekko zdumiony, z jaką łatwością przekazałeś mu te informacje.

 

- Sugeruje pan, że oskarżenia są niesłuszne. Czyli stracił pan reputację i pozycję za nic? Ależ zabawne potrafi być ludzkie życie, nieprawda pan?  - odrzekł, przekazując plik dokumentów swojej towarzyszce. Był zdecydowanie osobą, która wtykała nos w sprawy, które go nie dotyczyły, a wiedział.... trochę. - Nawet nie było tak trudno pana zastąpić. Ale widzę, że doskonale pogodzony żeś ze swoim losem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pogodzony zdecydowanie nie byłem. Wciąż myślałem o swojej sprawie i nie zamierzałem tak łatwo odpuścić. Niemniej jednak na razie musiałem "grać" zniszczonego przez życie człowieka w nadziei, że to sprawi, iż prawdziwy winowajca poczuje się zbyt pewnie i że w końcu popełni błąd... A wtedy się zemszczę... I zemsta będzie bolesna...

 

- Taa... - odparłem pozbawionym wyrazu głosem. - Sąd mnie nawet oczyścił z zarzutów, ale czy ktoś się tym przejął? Nie. Nikt o tym nawet nie słyszał w Hoenn.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nawet mordercę można uniewinnić z powodu braku dowodów, a nie przywróci to raz straconego zaufania. Ludzie są zmienni i rozumieją co mieli, dopiero gdy to stracą, a także robią wiele rzeczy, które nie mają żadnego logicznego sensu. - mężczyzna uśmiechnął się. - Słyszałem, iż byłeś niegdyś bardzo silny. Wielka strata strącać kogoś takiego w przepaść. Informacje nie są jedynym powodem naszej wizyty. Wiesz do jakiej organizacji należymy? Do Zespołu Aqua, a tam na pewno przydałby się ktoś z takim talentem. Moglibyśmy dać ci silne Pokemony i możliwości. Mógłbyś zemścić się na człowieku, który zniszczył ci życie. To, co o tym myślisz? - rzucił bardzo nagłą propozycją.

Edytowano przez Elion_Time001
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekaw jedynie byłem czy ci mieli podobną reputację jak Magma. I co interesujące, nie słyszałem o nich wcześniej. Albo więc byli mało znaczący... albo wręcz przeciwnie, tylko skutecznie kryli się ze swoimi motywami... Tak czy siak musiałem działać ostrożnie.

 

- Ciekawa propozycja... - stwierdziłem. - Na razie jednak zmuszony jestem odmówić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hm... myślisz, że jesteś na tyle silny, aby się nam sprzeciwić?... - Wyglądało na to, że mężczyzna pragnął dodać coś jeszcze, ale zamiast tego zamknął usta i tylko zlustrował Cię wzrokiem. - Dobrze, poczekamy na razie. Miej jednak w pamięci naszą ofertę, bo sam dużo nie zdziałasz.

 

- Naprawdę pozwalasz mu odmówić? - odezwała się nagle dziewczyna, której głos usłyszałeś chyba po raz pierwszy. Był ostry i piskliwy, raczej nieprzyjemny. - Pamiętasz co...

 

- Zamilcz - rzekł ostro nieznajomy, zwracając się do swojej towarzyszki. - Musi jej pan wybaczyć, jeszcze nie do końca zna swój fach. - skierował ponownie słowa w Twoją stronę. - Na razie więc musimy się pożegnać. Do zobaczenia...niebawem.

 

Po tych słowach nieznajomy odwrócił się i odszedł, zabierając ze sobą (Zaciągając praktycznie) swoją towarzyszkę. Tak właśnie zostałeś sam, a wokół zapanowała cisza.... to były.... specyficzne odwiedziny. Na stole wciąż siedział twój ptaszek, który w końcu wydał z siebie niepokojący świergot. Ten poranek zdecydowanie rozpoczął się wspaniale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na Taillowa.

 

- Też tak sądzę - stwierdziłem. - Podejrzani w cholerę...

 

Postawili mnie w dość niefortunnej sytuacji. Było jasne, że tutaj wrócą, a wtedy nie przyjmą już odmowy. Wolałem jednak już nie sprawdzać, jak zareagują wtedy. Po pewnym czasie wyszedłem z chaty i rozejrzałem się. Następnie zacząłem pakować swoje rzeczy do torby. To był znak,że spędziłem tutaj zbyt wiele czasu. Nie chciałem opuszczać rodzinnych stron, ale była to teraz konieczność.

 

Chwyciłem za nożyczki i maszynkę do golenia. Zgoliłem swój zarost i skróciłem włosy. Następnie zaś przygotowałem się do wymarszu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spakowałeś więc prędko swe rzeczy (Jakieś konkretne może?) i trochę zmieniłeś wizerunek, aby zaraz wyruszyć w drogę. Cóż, kiedyś trzeba było opuścić twoje rodzinne strony, nie żeby ktoś zauważył, żeś zniknął. Taillow spoglądał na ciebie lekko zdezorientowany, aż w końcu zaćwierkał wesoło, przysiadając ci na ramieniu. Wygląda na to, że był uradowany tym, nagłym zwrotem wydarzeń.

 

Pytanie tylko brzmiało, w którą stronę się udać? Z jednej strony leżało Lilycove City, miasto portowe, a z drugiej Mauville City, choć podobno trza przekroczyć rzekę, aby się do niego dostać, a to chyba nie było zbyt dobrym pomysłem, jak na razie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładając, że moi goście z Zespołu Aqua interesują się wodą, na co wskazywałoby ich miano, istniało zwiększone ryzyko, że spotkam ich właśnie w Lilycove. Z drugiej strony Mauville było gęsto otoczone kamerami założonymi przez ich lidera-wynalazcę, więc z pewnością nie umknąłbym ich uwadze, a to na razie byłoby niewskazane. Uznałem zatem, iż muszę zaryzykować, dlatego ruszyłem przez las w stronę Lilycove. Przynajmniej tam nie ryzykowałem spotkania żadnego lidera, poza tym było to na tyle duże miasto, by choć przez pewien czas zachować anonimowość.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lilycove City stało się więc twym celem podróży. Ruszyłeś bezzwłocznie, zabierając ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy i oczywiście ptasiego kompana. Droga prowadząca do miasta była bardzo podmokłym terenem, otoczonym wokół gęstym lasem. Miejsce roiło się od dzikich Pokemonów, a niektóre z nich były niezwykle niebezpiecznymi stworzeniami. Z twoim Taillowem miałeś trochę marne szanse na obronę, jednakże, nawet pomimo tego faktu, dzielnie brnąłeś naprzód. Przez dług czas nie napotkałeś żywej duszy.

 

Na drodze zaczęły pojawiać się gdzieniegdzie kałuże, gdy nagle poczułeś na sobie czyjś wzrok. Zwróciłeś się w kierunku lasu i dostrzegłeś krótki błysk oka. Zaraz z gęstwin wyłonił się... bardzo mały, szary wilczek. Zastąpił ci drogę i szczeknął raz, mając chyba wrażenie, że brzmi groźnie. Pokemon ten zwany był Poochyena. Psiak począł szczekać raz po raz, nie mając najwyraźniej zamiaru przepuścić cię dalej. Wyglądał, jakby czegoś zawzięcie pilnował. Twój ptaszek nastroszył lekko piórka i zaczął się niepewnie przyglądać małej bestii.

Edytowano przez Elion_Time001
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spokojnie, Taillow - powiedziałem.

 

W pierwszej kolejności próbowałem po prostu oddalić się od Poochyeny. Wiedziałem, że te pokemony są bardzo zaborcze wobec swojego terytorium, tudzież rzeczy, której postanowiły bronić. Miałem nadzieję, że jeśli udam postawę defensywną, wilczek uzna to za swój sukces i wycofa się. W innym wypadku czekała mnie walka, a jej wyników nie mogłem być pewien. Ostatni raz walkę stoczyłem praktycznie... dwa lata temu. A ponadto, Taillow nie był moim pokemonem... w pewnym sensie. Chociaż z drugiej strony, przebywał ze mną z własnej woli i lubił moje towarzystwo... Nie chciałem jednak narażać go na niepotrzebne starcia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wilczek przeszedł z ciągłego ujadania do cichego warczenia, obserwując cię bystrym wzrokiem. Może złagodniał trochę, jednakże nie ruszył się ze swojego miejsca ani o krok. W końcu przysiadł sobie, umilkł całkowicie i przechylił na bok swój łeb. Nie wyglądało jednak na to, abyś mógł przejść tędy bez walki, chytrego planu lub negocjacji. Nawet jeśli jest to malutka psinka, to potrafi mocno ugryźć, więc trudno ją zlekceważyć... Ciekawe czego tak zawzięcie pilnował?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twój ptaszek przez chwilę widocznie zastawiał się nad czymś, aby w końcu wzlecieć w powietrze. Piesek warknął, ale Taillow jedynie wisiał nad ziemią, machając skrzydłami. Gdy Poochyena w końcu ustawiła się w pozycji bojowej, niby przygotowując się do skoku, ptak wystrzelił nagle, uderzając dziobem prosto w łeb bestii (Peck), która zatoczyła się zdezorientowana i zaskomlała krótko. W końcu psina otrząsnęła się i cofnęła o krok do tyłu... czy to możliwe, że była zwykłym tchórzem? Ptak wzleciał teraz tak wysoko, że był zdecydowanie poza zasięgiem wroga. Gdy Taillow przymierzał się do kolejnego ataku, pies natychmiast wycofał się jeszcze kawałek, aż w końcu ruszył prędko w głąb drogi, zanim zdołał oberwać po raz drugi. Tak, tchórz jakich mało.

 

Już miałeś ruszyć za nim, gdy nagle usłyszałeś za sobą kroki. 

 

- Co za niespodzianka, spotkać tu kogoś innego... - odezwał się nieznajomy głos.

 

Gdy się obróciłeś, ujrzałeś prawdopodobnie młodszego od siebie mężczyznę o niebieskich oczach i krótkich, blond włosach. Nosił na jednym ramieniu mały plecak i spoglądał na ciebie lekko zaskoczonym wzrokiem. Skąd on się tu nagle wziął? Niby przyszedł od strony Fortre....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wyglądał na zagrożenie, ale nie mogłem być tego w stu procentach pewien. Musiałem reagować z rozmysłem i przede wszystkim nie dać po sobie poznać, że Taillow to moje jedyne wsparcie.

 

Zlustrowałem go uważnie.

 

- Kim jesteś? - spytałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja? - zapytał pogodnie młodzieniec. - Nikim wielkim, po prostu zwykłym podróżnikiem. - rzekł, całkowicie wykręcając się od odpowiedzi -  A ty.... - Nieznajomy spojrzał na Taillowa, który wylądował teraz grzecznie na twoim ramieniu. - ... czyżbyś był trenerem? - Cóż, ludzie szybko wyciągają najbardziej oczywisty wniosek. - Hmm... musisz być dosyć silny, skoro kierujesz się tą ścieżką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż, jak tam wolisz... ale ostatnio mało osób podejmuje się przeprawy przez tą drogę. - stwierdził po chwili nieznajomy. - Wiesz, z powodu zniknięć, jakie się tu dzieją ostatnimi czasy. Znaczy, niektóre osoby, które ruszyły tą drogą, nigdy nie dotarły na jej drugi koniec, przynajmniej tak niektórzy twierdzą. Haha, trochę jak trójkąt bermudzki, zaginęli w środku. Ostatnio dopiero zaczęło to funkcjonować jako pewnego rodzaju... legenda miejska. Słyszałeś o tym wcześniej? Ludzie lubią wymyślać różne banialuki dla zabawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No proszę, tylko tego mi brakowało... Tajemniczy wydarzeń po drodze... I pewno coś faktycznie było na rzeczy, znając moje szczęście.

 

- Legendy czy nie, zwykle mają ziarno prawdy - stwierdziłem. - Dzięki za opowieść, bo nie znałem tego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...