Skocz do zawartości

[Gra][Mephisto The Undying]Co się tam...


PrinceKeith

Recommended Posts

Mieszkałeś w dziwnym miejscu. I nie specyficznym w sensie posiadania upierdliwych sąsiadów, szalonych naukowców czy innych dziwaków w obrębie kilku domów. Rzecz która czyniła to miejsce innym niż wszystkie było to, że połowa niewielkiego miasteczka była piękna, nowoczesna i rozbudowana. Druga połowa... Cóż... Była kupą gruzów, pełno opuszczonych budynków. Wszędzie odchodzący tynk, rozbite szkło i inne takie. Zwykle szlajały się tam dzieciaki które uważały się za te "fajne". Ale tak na prawdę nigdy nie powiedziały nikomu co tam jest. Nikt nigdy nie opowiedział ci historii tego miasta. Próby wyduszenia tego od matki czy ojca skończyły się porażką a twoje rodzeństwo nic nie wiedziało. Twój ojciec wiele razy mawiał matkę byście się stąd wyprowadzili. Na próżno, była w jakiś sposób związana z tym miejscem i za nic nie chciała go opuszczać. Może to i lepiej? Na końcu zniszczonego terenu stała wielka opuszczona fabryka. Krążyły o niej różne legendy. Jedni gadali, że to ona zniszczyła tę połowę miasta. Inni, że jest tam pełno trupów. Jeszcze inni, że fabryka jest nadal w użytku. Zastanawiające było tylko kto mógłby jej używać. Twoja bliska znajoma Mars (tak była nazywana, choć jej prawdziwe imię brzmiało Shinji), za wszelką cenę chciała zobaczyć co znajduje się w owym budynku. Nie było opcji, żebyś odmówił jej pójścia z nią. Namawiałaby cię tak długo dopóki byś się nie zgodził, doskonale to wiedziałeś. Nie powiedzieliście nic rodzicom, nie puściliby was przecież i uznali za wariatów. Wyszliście nic więc nie mówiąc. Bez większych przygotowań. Miałeś ze sobą jedynie telefon i butelkę wody, coś do zjedzenia i latarkę. Jednak czarny plecak niesiony przez rudowłosą wyglądał na dosyć ciężki i bardzo obładowany. Musiała zabrać więcej niż ty. Może to i lepiej. Choć nie wiadomo czy nie zabrała tam niepotrzebnych gratów. Podróż przez rozwaloną i opuszczoną część był dosyć trudny. Trzeba było uważać nie tylko pod nogi ale i na głowę. Bo w niektórych miejscach z domów sypały się dachówki i tynk. Nareszcie jednak dotarliście. Bez większych problemów, jedynie wasze spodnie były w niektórych miejscach podarte. Budynek był ogromny, jego wysokie i szerokie okna były wybite. Tynk już odpadł w większości miejsc. Drzwi były wyrwane, leżały kilka metrów od was. Dziewczyna podwinęła rękawy czerwonej koszuli w kratę i spojrzała na ciebie. 

- Wchodzimy, nie? - zapytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężko stwierdzić z jakiego powodu wszyscy tak bardzo ciekawili się tą okolicą. Znaczy, faktycznie, zagranie tam w paintballa było by świetnym doświadczeniem, ale tak ogólnie był to spadek po kryzysie. Nic specjalnego. Jednak, nie jemu było tu wybierać. Wolał uniknąć bycia męczonym przez koleżankę. Teraz gdy stali przed budynkiem fabryki, Esau wymyślał możliwe taktyki na mecz paintballowy. Zaraz potem padło jednak pytanie.

- No wiesz, przyszliśmy tutaj, to skoro tu jesteśmy to po co wchodzić, wracajmy do domu i takie tam - rzucił sarkastycznie. Wyjął z plecaka latarkę i dziarskim krokiem wszedł do środka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zachichotała.

- Nie możemy wracać. Wchodzimy - powiedziała. Zdjęła plecak i wyjęła z niego latarkę przyczepioną na pasku który założyła dookoła głowy. Była dobrze przygotowana. Fakt, wyglądała trochę zabawnie ale czego nie robi się dla zaspokojenia swojej wiedzy. Włączyła latarkę kiedy tylko weszliście do środka. Wpadało tu nieco światła przez okna jednak niewystarczajśco dużo. W fabryce było okropnie ciemno. Widziałeś tylko niewielki krąg na który pozwalalała widzieć latarka. Było tu też bardzo zimno. Jeżeli rozejrzałeś się po pomieszczeniu to dojrzeć mogłeś włącznik światła. Niestety nie mogłeś go dosięgnąć. Co zrobisz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Włącznik poza zasięgiem? Na ogół po prostu rzucało się w takie kapciem, ale teraz akurat Esau kapcia nie miał, drugą najlepszą rzeczą było znalezienie czegoś czym mógłby rzucić, tak żeby włącznika nie rozwalić. Może jakiś kawałek drewna? Dość ciężki, ale nie zbyt ciężki. Chłopak zaczął się za nim rozglądać, jeśli takowy znalazł, po prostu spróbował nim rzucić. Jeśli czegoś takiego nie było, zaczął rozglądać się za inną najlepszą rzeczą. 

W zasadzie nie wiadomo było czy żarówki jeszcze działają... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W zasięgu dwóch latarek nie było nic, po za steropianowymi płatkami i kawałkami kartonu czy szkła. Shinji spojrzała na ciebie zmiejszając światło latarki na czole by nie raziło cię w oczy. Spojrzała na włącznik, potem znowu na ciebie. Chyba się zastanawiała. Podeszła do ciebie bliżej.

- Chyba masz trochę siły nie? Byłbyś w stanie mnie podsadzić i wtedy bym włączyła światło. Jeżeli zakładamy, że żarówki dalej działają - powiedziała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, raczej dam radę - rzucił, podszedł do ściany, oparł się o nią plecami, lekko przykucnął i ustawił dłonie tak żeby ułatwić koleżance wdrapanie się na niego. - Mam tylko nadzieje, że w nic nie wdepnęłaś po drodze tutaj - rzucił jeszcze. - No dobra, jedziesz. No i liczymy na to, że mamy farta - uśmiechnął się cwaniacko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna pstryknęła nadgarstkami. Także uśmiechnęła się cwaniacko. Weszła na twoje dłonie, nie była specjalnie ciężka po tym jak zostawiła swój plecak na ziemi. Szybko uporała się z naciśnięciem włącznika. Zeskoczyła z twoich dłoni robiąc salto. Założyła plecak z powrotem a w tym momencie zaczęły zapalać się światła. Najpierw drobne potem te najjaśniejsze. Nie było w tym pomieszczeniu nic nadzwyczajnego, taśma produkcyjna. Pełno kartonu, steropianu i innych pierdół. Jedna rzecz was zainteresowała. Obok ciebie przeleciał motyl, wielobarwny motyl. A zaraz za nim jakaś dziwna smużka energi. Shinji próbowała ją złapać ale dosłownie przeleciała przez jej dłonie. I popłynęła do pomieszczenia obok. Młoda Shinozaki spojrzała na ciebie zachwycona owym zjawiskiem i gotowa na pójście dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Esau rozejrzał się po pomieszczeniu, całkiem normalnie jak na fabrykę. Tak jak podejrzewał. Nic specjalnego. Potem jednak przeleciał motyl. Za nim energia. 

- No dobra, motyle raczej nie żyją w takich miejscach... - stwierdził pod nosem chłopak, spojrzał jeszcze raz na pomieszczenie. - Dobra, zobaczmy co to - oznajmił i zaczął kierować się do drugiego pomieszczenia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Dziewczyna poszła za tobą. Wkrótce znaleźliście się w niewielkim pomieszczeniu pomalowanym na szaro. Kiedys pomalowanym na szaro. Teraz farba zchodziła ze ścian w wielu miejscach. Jedyne oświetlenie stanowiła mrugająca żarówka zwisająca z sufitu. W środku leżało wywrócone i zniszczone biórko, regał, porozkładane i porozrywane kartki i... Szkielet. Tak, szkielet który miał na sobie porozrywaną czerwoną bluzę. Musiał leżeć tu dosyć długo. Nie byliście w stanie określić ile. A na jednej ze ścian znajdował się portal stworzony ze świetlistej energi. 

- Kurde, co to jest? - zapytała Mars wkładając rękę do portalu. Ta w nim zniknęła. Przestraszona dziewczyna szybko cofneła rękę. Siedziało na niej kilka motyli. Shinji była zachwycona owym zjawiskiem. - Widzisz to? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Widzę... to coś stylu portalu - stwierdził po czym spojrzał na szkielet w czerwonej bluzie. - Ten tutaj koleżka chyba też to wiedział - stwierdził, zrobił da kroki w przód. - Cholera, mój zmysł szaleńca się odzywa. Mam ochotę wskoczyć w to coś. To pewnie tunel Einsteina-Rosena, albo halucynacja. Pewnie bardzo niebezpieczna sprawa - stwierdził. - Ale nauka nie posuwała się na przód staniem w miejscu, no to wiesz. Esaaaauuu Lovelockee! - wykrzyczał swoje imię i wskoczył do portalu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...