Skocz do zawartości

Otaczają mnie idioci! [Oneshot] [Slice of Life]


Recommended Posts

Cytuj

"Czoło rozpalone, nie chce jeść i nie szła dzisiaj do sawojki."

Aby nie zostało tam zgubione "ł"? ;)

 

Prosty, krótki, momentami zabawny SoL z Zecorą w roli głównej, wobec czego wypadałoby na początku wspomnieć słowo o jej rymach. Nie uważam się za specjalistę w tej dziedzinie, więc powiem, że przeciętny zjadacz chleba raczej nie będzie się ich czepiał. Osobiście tylko tu i ówdzie mi coś nie przypadło do gustu, ale ogólnie nie ma co robić wideł z igły - czyli teksty Zecory w ogólnej ocenie wypadają dobrze. Podobnie zaś cała jej postać, spokojna i opanowana, do bólu logiczna. Na moje oko pasuje do swojego serialowego odpowiednika. Fabuła zaś jest dobrym odzwierciedleniem tytułu. Przyznam, że to naprawdę zastanawiające, czemu zebra jest tak oblegana problemami, z którymi w gruncie rzeczy kucyki powinny się zgłaszać do kogoś innego. I trzeba przyznać, faktycznie jej "klienci", o ile tak ich można nazwać, nie grzeszyli inteligencją. :lol:

 

Podsumowując, zwyczajny SoL, króciutki i dobry jakościowo.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótko i na temat.

 

Łatwo domyślić się, o czym będzie ten tekst traktował, co chyba nie jest żadnym zaskoczeniem, ale wcale nie uważam tego za wadę. Jest tutaj nieco przemyśleń Zecory, nawet trafnych muszę przyznać, a także kilka mniej lub bardziej zabawnych sytuacji. Główna postać oddana jest bardzo dobrze, spokojna, opanowana, nawet rymuje jak powinna. Coś jeszcze? Chyba nie.

Dodam jedynie, że może są to idioci, ale chyba ją rozumieli niekiedy, więc nie może być tak źle :zecora2:

 

Polecam i pozdrawiam :giggle:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 years later...

Ciekawe, klimatyczne opowiadanie. Zecora należy do grona postaci (obok Trixie, czy Syren), których potencjał doceniłem dopiero po znacznym czasie, toteż ucieszyłem się na historyjkę poświęconą właśnie jej, do tego przybliżającą szczegóły zwykłego dnia z jej życia, tytuł zaś sugerował elementy komediowe, które jednak nie zostały ujęte w tagach opowiadania.

 

Rzeczywiście, jest to głównie spokojny, niezobowiązujący [Slice of Life], który bardzo szybko wciąga, nie tylko za sprawą wspomnianego klimatu, ale także stylu. Spodobały mi się opisy oraz drobne detale przewijające się w ramach poszczególnych zdań. Na przykład nazwy roślinek, nie tylko tych, z których zebra zdecydowała się przygotować sobie śniadanie, ale także specyfiki, nad którymi pracuje, w ogóle, rozkład pomieszczeń w jej skromnym domostwie, co tam jest (jak się okazuje, nie tylko maski plemienne), tego typu rzeczy. Niewielkie, drobne detale, które jednak zapadają w pamięci i wspólnie budują wizerunek, stają się czymś, z czym dane opowiadanie się kojarzy, co opisuje jego konstrukcję, nastrój.

 

Ale to nie wszystko. Między wierszami znajdziemy opisy przybliżające nam przemyślenia Zecory, co z kolei ujawnia jej stosunek do mieszkańców Ponyville, kucyków, niesienia im pomocy, pomaga nabrać pojęcia jak ona się z tym czuje, no i okazuje się, że mimo wszystko, sprawy nie są ani czarne, ani białe. I to mi się bardzo spodobało. Nawiązując do tytułowych „idiotów”, Big Macowi się w sumie nie dziwię, jako chłop ze wsi, może mieć ograniczone pojęcie o tym jak precyzyjnie opisać objawy Apple Bloom, ale rzeczywiście – nie prościej było zajść do lekarza w Ponyville, zamiast drałować taki kawał drogi do Everfree? Przecież gdyby to było coś poważnego, Apple Bloom mogłaby w tym czasie zejść.

 

Co do Rainbow Dash, to jej się w sumie też nie dziwię, skoro Twilight przytrafiło się coś, przez co ma kłopot z kontrolą magii, wprawdzie nie wiemy konkretnie co to jest, może jakiś przedziwny atak epilepsji połączony z przedawkowaniem kawy, ale to przecież nie powód, by dokonywać wandalizmu. Mówię to z pełną odpowiedzialnością, bo to był wandalizm – wjazd do chaty i rozwalenie półek, na których przecież znajdowały się, zapewne szalenie istotne, przedmioty, po to, by za moment bezczelnie określić przyczynę przybycia i ulotnić się bez wypłaty odszkodowania, to już poniżej pewnego poziomu. Mam nadzieję, że później ktoś tam do Zecory przyszedł i poskładał jej nową półkę. Stąd, wzmianka o tym, że ktoś, kto nie ma mózgu, nie ryzykuje jego wstrząsem przy mocnym zderzeniu, nie tylko jest trafna, ale dodaje do opowiadania (tudzież kreacji Zecory, ogólnie) charakteru, smaku, no i czytelnik uśmiecha się od ucha do ucha, a to przecież zawsze plusik ;)

 

Faktycznie, takie oto uszczypliwe wstawki przewiną się w odpowiadaniu jeszcze w kilku miejscach, lecz element ten nie zwraca na siebie zbytniej uwagi. Po prostu jest i dokłada co nieco od siebie, w materii konstrukcji opowiadania. Jak wspominałem, szczegóły świadczą o efekcie końcowym, stąd nie mogę powiedzieć, że dodatki te są zbędne, bo jest wręcz przeciwnie. Bez nich klimat na pewno coś by stracił, a po co z czegokolwiek rezygnować, gdy można mieć wszystko i jednocześnie w niczym nie przedobrzyć?

 

Powracając na moment do Zecory – wypada na przyzwoitą, spokojną, logiczną klacz, która posiada umiejętność krytycznego myślenia i nie boi się nazywać rzeczy po imieniu. Nie waha się, jest zdecydowana nieść pomoc innym, co nie oznacza, że za każdym razem będzie czynić to bezrefleksyjnie, bo po prostu tak bardzo uwielbia kucyki. W sumie, po namyśle wydaje mi się, że ona tak naprawdę w ogóle za nimi nie przepada, ale stara się przyzwyczaić, oswoić nieco z tym społeczeństwem, no i szkoda by było, żeby jej wiedza się marnowała. Chociaż z drugiej strony, jak sobie przypomnę wzmiankę o gościu, co chciał „wyrosnąć potężne drzewo”, to chyba tak czy inaczej te miksturki się marnują :bemused: Ale wciąż, przynajmniej Zecora ma dzięki temu jakieś zajęcie, chociaż... Wgłębiając się jeszcze bardziej, nie wydaje mi się, by była to postać, której grozi nuda, raczej zawsze znajdzie sobie coś do zrobienia, co świadczy o inteligencji. Ale przede wszystkim spokój, widać, że nie lubi hałasu, nie lubi, gdy się ją nachodzi z błahego powodu, lubi swoje własne towarzystwo oraz naturę. Tyle mogę wynieść z tego opowiadania. Ogółem, składa się to na naprawdę dobrą, przemyślaną kreację, która chyba ma całkiem wiele wspólnego z serialowym odpowiednikiem. Mówimy w końcu o zwykłej codzienności, a nie unikalnych okazjach, gdy scenarzyści spontanicznie sobie przypomną, że mają taką postać.

 

Nie sposób zakończyć wątku kreacji Zecory bez wzmianki o rymach. Jak wspominałem, jest to postać, którą zacząłem doceniać po latach, lecz nie wydaje mi się, bym prędko napisał o niej fanfika. Powodem są rymy – kiedyś przyznawałem, że nie trawię postaci mówiących wierszem, co z biegiem czasu uległo zmianie, lecz niestety zmianie nie uległo to, że nie potrafię tak rymować, chociaż już parę razy próbowałem. Nie wiem, czy po prostu jest to coś, czego wolniej się uczę, czy jestem rymowym analfabetą, ale w każdym razie – podobało mi się, przez większość czasu rymowane kwestie wpadały w ucho, okazywały się takie... rytmiczne, wychodziło to naturalnie i po prostu dobrze się to czytało. Może parę razy zgrzytnął mi rym, może ilości sylab się nie zgrały (a może zgrały, tylko akurat mnie nie podeszły dobrane słowa), ale całościowo, charakterystyczna maniera wypowiadania się Zecory udała się, kolejny mocny punkt opowiadania. Po większości wypowiedzi bohaterki po prostu się płynęło.

 

Tak urozmaicona, klimatyczna treść, powinna zostać zrealizowana w adekwatnie dopracowanej, dobrej formie, nieprawdaż? Z niekrytą satysfakcją i czystym sercem przyznaję, że autorka i tym razem dostarczyła nam formę wysokiej próby, chociaż przyuważyłem ze dwa potknięcia. Chodzi mi o wspomnienie o „odludziu” na samym początku, co kojarzy się z ludźmi, osobiście stosuję „zazadzie” ale „dzicz” czy „wygwizdów” też jakoś by się sprawdziło. Ale to tylko moje zdanie.

 

Druga rzecz, to literówka:

 

Cytat

„W końcu krzyknęła triumfalnie, wzbiła się jakiś metr  w powietrze, a w kopytach trzymała małe, drewniane pudełku.”

 

Plus podwójna spacja, między „metr”, a „w”.

 

Ale poza tym, zero poważniejszych zarzutów. Bardzo ładne zdania, które czyta się z przyjemnością, brak zwracających na siebie uwagę powtórzeń, urozmaicone słownictwo, ogólnie solidny, przyjemny w odbiorze tekst, napisany ze stylem, z pomysłem. Cóż, da się odnieść wrażenie, że autorka jest zebrą, no i interesuje się botaniką, lecz na tym etapie to raczej wiedza powszechna ;) W każdym razie, bardzo dobra forma, która pozwoliła w pełni rozwinąć potencjał pomysłu na opowiadanie. Dzięki temu jest ono nieskrępowane, a wrażenia niedosytu nie ma. Spodobała mi się końcówka. W ogóle, drobne rzeczy, wskazujące na to, że być może Zecora, chociaż tego nie widać, w jakiś sposób przejmuje się tym, że nie ma już domu do którego mogłaby wrócić i że nie do końca uśmiecha jej się żyć wśród kucyków, co może wzbudzić współczucie. A także ciekawość, co takiego się stało, że nie ma dokąd pójść?

 

Koniec końców, kolejny tekst, który mogę z czystym sercem polecić. Jest w nim wszystko – pomysł, Klimat przez duże „k”, odpowiednio urozmaicone słownictwo, komplementujące dopracowaną, bardzo dobrą formę, a także świetna kreacja Zecory. Tekstu nie ma wiele, więc nie ma wymówek – to trzeba przeczytać.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

„Otaczają mnie idioci” to jeden z lepszych fanfików Cahan. 

 

Nie będę streszczał treści, gdyż opowiadanie jest w istocie zapis zwykłego dnia z życia zebry Zecory w domku wydrążonym w pniu brzozy w lesie Everfree. Życie z kucykami nie jest łatwe, co rusz wpadają do niej ze swoimi problemami ale enigmatyczne informacje, którymi się z nią dzielą nie ułatwiają rozwiązania problemów. 

 

Cytat

Zapadła cisza. Zebra zaczynała się powoli niecierpliwić. To już nie pierwszy raz, kiedy kucyki czegoś od niej chciały i nie potrafiły powiedzieć, o co chodzi. Przypomniało jej się, jak w zeszłym tygodniu odwiedził ją ogier, który chciał coś, „by jego drzewo urosło potężne”. Dzień później przyszedł ponownie – tym razem z liśćmi wyrastającymi z różnych miejsc.

 

Co prawda autorka nie wyjaśnia dlaczego kucyki chodzą do niej a nie do swoich lekarzy, ale może wynika to pośrednio z faktu, że kucyki nie kończą edukacji ponad poziom podstawówki, pewnie zresztą też bardzo ograniczonej. Może dlatego zagraniczna szamanka robi taką karierę? Z drugiej strony kucyki się jej boją, mimo, że chętnie się do niej zwracają o pomoc, ale... no właśnie czemu Zecora po prostu nie kupi sobie działki przez podstawionego kucyka i nie zamieszka w Ponyville? Wydaje mi się, że nie chodzi tylko o niechęć po ich stronie. Sądzę, że Zecora jest po prostu zniechęcona do nich na tyle, że zadowala ją życie poza społecznością. I nic dziwnego, gdyż nawet biorąc pod uwagę, że problemy z jakimi do niej przychodzą są nieraz palące to nadal okazują wobec niej strach. A po co zadawać się z takimi istotami na co dzień? Nie ma to sensu. Niestety dla Zecory nie ma powrotu do domu. Autorka nie wyjaśnia co się stało. Ale zapewne to trzyma Zecorę w pobliżu kucyków. Tym czymś jest brak możliwości powrotu. A może Zecora została wygnana? Nie wiemy.

 

Tak czy inaczej „Otaczają mnie idioci” to fanfik krótki ale wydaje się zarazem skończony. Nie pozostawia uczucia niedosytu, natomiast mam wrażenie, że kontynuowanie tej opowieści mogłoby ją wręcz zepsuć. Polecam. 
 

Edytowano przez Obsede
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...