Skocz do zawartości

[GRA][Arcybiskup z Canterbury] Nawiedzony Dwór


Bosman

Recommended Posts

Wieśniacy chyba nie spodziewali się, że dziewczyna do nich podejdzie. Widać to było po ich minach, kiedy zadawała im pytanie. Po chwili jeden z nich jakby się otrząsnął bo odchrząknął i odpowiedział.

- Czy są? Panienko wszędzie są wampiry. Wszyscy możni tutaj to wampiry - Powiedział z przekonaniem. Jednak od razu drugi podszedł i trzepnął go w tył głowy. 

- Nie gadaj głupot Janie. Nie wszyscy. Nasz pracodawca nie jest - Drugi mężczyzna również był pewny swoich słów. Jan zmielił przekleństwo w ustach i zaczął rozmasowywać swoją głowę. Po chwili mężczyzna dodał. - Przepraszam cię za Jana. Jest trochę przewrażliwiony na punkcie wampirów. Ale fakt. Większość możnych to wampiry. A raczej my tak sądzimy. Nie pokazują się w pełnym słońcu, stronią od innej kawiarni, niż ta jedna w centrum miasta. A jeden z nich nawet ostatnio przeżył, mimo, że Jan go dźgnął widłami - Powiedział. Widać albo nie wiedzieli, albo zapomnieli, że to Saskia na nich krzyczała wczoraj. Może to i dobrze. Kto wie jakby mogli zareagować na tą wiadomość. Po chwili trzeci mężczyzna z grupy, młodszy od reszty popatrzył uważnie na strój dziewczyny. 

- Pracujesz dla tych całych Lensterów tak? - Zapytał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 648
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Pokiwała głową, bardzo wolno, analizując ich słowa. Czyli nie mieli nawet podejrzeń - byli pewni. W innej sytuacji zwaliłaby całą winę o te osądy na chłopską przesądność, ale teraz chociażby nawet nie chciała, była pewna, że mają rację. I nie było to szczególnie pozytywne. 

- Ta. Pracuję dla nich. Ale do dzisiaj to ja w ogóle w wampiry nie wierzyłam, no bo w końcu... No bo przecież to... Dobra, nieważne. Pytanie moje jest takie, co z tym robimy. Albo lepiej: jak to wszystko się ma? Ilu ich jest i czy wszyscy są tak samo niebezpieczni? Wszyscy zabijają? - zapytała. - Znaczy... na pewno zabijają. No opowiedzcie mi więcej. Byle szybko! Nie mam czasu i zaczną coś podejrzewać! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopi popatrzyli po sobie. Widać było, że nie spodziewali się takiego przebiegu tej rozmowy. Ten drugi chłop, ten, który uderzył wcześniej Jana w głowę wystąpił przed wszystkich. Widać było, że chyba się trochę pewniej czuł. 

- Nie wiemy dokładnie ilu ich tam jest. Na razie zakładamy, że wszyscy, którzy spotykają się w kawiarni to wampiry. Bo patrz teraz. Jest w miarę słonecznie to nikt tam nie siedzi - Powiedział i pokazał na kawiarnię. Faktycznie w ogródku nie było nikogo. Jakby na potwierdzenie słów mężczyzny.  - Jak na moje, to każdy zabija. A skoro mówisz, że widziałaś ciało bez krwi to ci cali bandyci byli albo wysłannikami jakiegoś wampira, albo jeden z nich był wampirem - Dodał, rozglądając się, jakby spodziewał się, że nagle jakiś wampir wyskoczy zza budynku i ich zaatakuje. - A ty co sądzisz pani...? - Zapytał. No w sumie to Saskia się nawet nie przedstawiła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żadnego paniowania. Saskia zamierzała zdobyć zaufanie tych typów, więc nie mogło być mowy o dystansie. Wyciągnęła dłoń i bez pytania potrząsnęła dłoń najbliżej stojącego. 

- Nie pani. Zdradziłabym chętnie moje imię, ale dziewczyna która została zabita też pracowała u Lensterów. Nie chcę podzielić jej losu, ale chciałabym pomóc. Nie wiem, jeszcze co sądzę. Sądzę, że zanim podejmiemy jakieś działania trzeba zacząć się organizować i rozeznać. Dowiedzieć o nich wszystkiego - jakie są ich słabe punkty prócz słońca i zacząć je wykorzystywać do ochrony. A potem... Potem ofensywa. Hm... Nie chcę być rozpoznana, więc zwracajcie się do mnie... - Zastanowiła się. Może tym razem męskie imię, żeby było mniej oczywiste? -... Natalis. Brzmi głupio, ale wtedy nikt się nie zorientuje. Musimy wprowadzić organizację, ale muszę już biec, żeby nikt nic nie podejrzewał. Następnym razem wyrwę się na dłużej. Dobra? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna zaskoczony cały zajściem uścisnął dłoń Saskii.

- Dobrze. W razie czego to ja jestem Ivan - Przedstawił się mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiała dziewczyna. - A co do ich słabości to wiemy jeszcze, że srebro jest dla wampirów zabójcze. Przynajmniej tak mówią ci, którzy przeżyli spotkanie z nimi.  - Powiedział po czym popatrzył na resztę zebranych. Ci byli mniej zadowoleni z tej rozmowy, ale koniec końców nikt nic złego nie powiedział. - Leć, skoro musisz. My pójdziemy już, bo zbliża się pora, żeby wracać. Uważaj na siebie - Powiedział po czym pokazał na resztę. Chłopi zaczęli powoli się rozchodzić w swoje strony. Kiedy Saskia ruszyła w stronę miejsca, skąd miała odebrać paczkę dla swojego pracodawcy dostrzegła, że obok jej powozu stoi jakiś koń. Ciemnej maści, rosły i zadbany. Był przywiązany o bok wozu. Tak więc prawdopodobnie koń należał dla kogoś z rodziny pana Lorena. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pożegnała się z chłopami, wygrzebała list z kieszeni i ruszyła w stronę miejsca, z którego miała odebrać paczkę dla pana Lorena. Biegła szybko, żeby już nie marnować czasu. Zastanawiała się, kto na owym imponującym koniu przyjechał i jak długo wcześniej. 

Ale tego pewnie się jeszcze dowie, kiedy już wróci do gospody po Horadina. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W gospodzie panował spory ruch. Na ścianach paliły się lampy naftowe a na niektórych stołach świeczki. Przy jednym ze stołów Saskia dostrzegła Horadina, który siedział w towarzystwie dwóch osób. Jedna z nich była rosła, miała na sobie czarny strój z kapturem, w którym zakrywała twarz a na rękach czarne rękawice bez palców. Widać było, że mężczyzna, bo była to definitywnie męska ręka, miał tylko 8 palców. Brakowało mu środkowego w lewej ręce i serdecznego w prawej. Natomiast obok krasnoluda siedział inny mężczyzna. Jednak ten miał na sobie strój pół szlachecki. Czyli górna część wyglądała trochę tak jak ta, którą dziewczyna widziała u Aleksandra. Natomiast spodnie i buty były wytarte, brudne i zupełnie nie pasujące do reszty. Ten mężczyzna miał na plecach potężny łuk oraz kołczan ze strzałami. 

W gospodzie było ogólnie duszno i ciasno. Dużo ludzi siedziało i piło różne trunki. tu i ówdzie ktoś się śmiał a między stołami lawirowały dwie kelnerki średniej urody. Ale Saskia mogła dostrzec, że mimo to co jakiś czas któryś z mężczyzn klepał lub szczypał w tyłek jedną z nich. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, typowo. W karczmie, po procentach krążących w żyłach klienci nie wybrzydzali. Niektórzy byli zresztą nawet zdesperowani, więc czemu tu się dziwić? Saskia zaczęła się nawet zastanawiać, dlaczego nikt jeszcze nie wymyślił karczm łączonych z zamtuzami. 

Ruszyła pewnym krokiem przed siebie z miną zdystansowaną, acz pewną siebie. Oby tylko nikt jej nie zaczepiał, bo wtedy mogłoby się zrobić mocno niezręcznie. 

Kiedy już dotarła (jeśli po drodze nie było przeszkód), stanęła obok Horadina i przywitała się. 

- Dzień dobry. Horadinie, mam cel naszej podróży - oznajmiła, zastanawiając się kim są owe zakapturzone kreatury. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Horadin prawie podskoczył na krześle, kiedy Saskia podeszła do stołu. Spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko do niej. Jednak był trochę zestresowany. 

- Cieszę się bardzo Saskia. Proszę usiądź - Pokazał na krzesło obok siebie. Kiedy dziewczyna to zrobiła mężczyzna bez 2 palców popatrzył na nią. Teraz Saskia mogła mu się lepiej przyjrzeć. Mężczyzna miał kwadratową szczękę i wyglądał, jakby ktoś pociął mu twarz nożem a potem zszył na szybko. Ogólnie nie wyglądało to zbyt ładnie. Drugi natomiast zdjął kaptur z głowy, kiedy dziewczyna usiadła przy nich. Jego twarz była przeciwieństwem poprzednika. Gładka, lekki zarost. prosty nos. 

- Masz list? - Zapytał brzydszy z nich, patrząc na dziewczynę swoimi oczami w kolorze błota. Chyba nie należał do tych ani zbyt uprzejmych, ani cierpliwych. Drugi na razie nic nie mówił, tylko przyglądał się dziewczynie i krasnoludowi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam list - odparła zgodnie z prawdą i usiadła na krześle, starając się nie przyglądać zbyt długo ani jednemu, ani drugiemu. W końcu jednak zwróciła oczy na tego pokrytego bliznami, bo to on w końcu zadał pytanie, a Saskia jak to Saskia musiała pokazać, że się go nie boi i jeśli ktoś tu ma się kogoś bać, to on jej. Listu póki co nie pokazała - miał być rzekomo do pana Lorena. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna z bliznami patrzył uważnie na dziewczynę. 

- To na co czekasz? Dawaj ten list - Warknął, uderzając pięścią w stół. Horadin od razu się podniósł. Chyba czuł się pewniej, kiedy wiedział, że dziewczyna jest przy nim. Saskia widziała, że na rękach krasnolud ma rękawice z nabitymi kolcami. Wyglądało to trochę, jakby ktoś połączył kastety ze skórzanymi rękawicami. Ładniejszy z towarzyszy podniósł ręce.

- Panowie spokojnie. Nie przyszliśmy tutaj walczyć tylko załatwić swoje sprawy - Powiedział spokojnie po czym popatrzył na dziewczynę. -Zajmujemy się dostarczaniem nietypowych przesyłek. Dostaliśmy anonimową informację, że mamy dostarczyć paczkę dla osoby, która przyniesie nam list z opisem co jest w środku. Tak więc liczymy, że pani ten list posiada. Czy mógłbym go zobaczyć? - Zapytał wyciągając w jej stronę rękę. Widać było na dłoni nieduże blizny i ślady, które powstały w wyniku częstego korzystania z łuku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saskia uśmiechnęła się złośliwie.

- Tak lepiej - odpowiedziała. Wyjęła list z kieszeni i podała go temu bardziej opanowanemu typowi, na drugiego już nawet nie patrząc. Czekała, aż zaprezentują tę tajemniczą przesyłkę. Właściwie była zdziwiona nietypowym zachowaniem Horadina. Skoro to była kwestia tylko przekazania paczki, czemu był tak niepewny? Trzeba było uważać na tych typów, ot co. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna skłonił lekko głowę i wziął list od dziewczyny. Otworzył go i szybko przeleciał wzrokiem po papierze. W tym czasie Horadin i drugi mężczyzna popatrzyli na siebie wilkiem po czym oboje usiedli i czekali na to co powie mężczyzna z listem. Ten po chwili skończył czytać i przeniósł list nad świeczkę. Ten błyskawicznie zajął się ogniem i po chwili została z niego tylko kupka popiołów. 

- Zgadza się. Idź po paczkę - Rzucił mężczyzna do swojego towarzysza. Ten popatrzył na Saskię, po tym na krasnoluda a następnie podniósł się i wyszedł, kierując się w stronę schodów na piętno. Kiedy ten zniknął mężczyzna z łukiem uśmiechnął się lekko i popatrzył na Saskię. - Zanim zadasz pytanie czemu spaliłem list to na końcu listu było, że muszę to zrobić. Wiesz tajemnica służbowa itd - Zaśmiał się ze swoich słów po czym zdjął kaptur, pokazując tym samym długie, blond włosy, spięte kilkoma wsuwkami, aby nie latały we wszystkie strony. Ogólnie to można by było powiedzieć, że jest przystojny, gdyby nie fakt, że miał paskudną bliznę pod prawym okiem, oraz brakowało mu części lewego ucha. Wyglądało, jakby ktoś mu je odgryzł, a medyk zszywając je był lekko wstawiony. - Jestem Martin - Przedstawił się. Krasnolud siedział cicho, obserwując mężczyznę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Saskia - odparła zgodnie z prawdą. I co, mieli tak teraz siedzieć i gawędzić? Cóż, lepiej nie z tymi typami spod ciemnej gwiazdy. Poza tym miała Horadinowi do opowiedzenia o pewnym nieszczęsnym trupie, a nie mogła się doczekać, żeby to komuś wyrzucić. Nie miała zamiaru siedzieć tam ani chwili dłużej, a fakt że blondas był przystojny i miły sprawiał, że mu nie ufała.  - A teraz, panowie, skoro zadanie zostało wykonane i dostaliśmy paczkę dla pana Lorena, musimy się pożegnać. Mam jeszcze sprawy na zamku do załatwienia, a to nie może czekać i za to mi się płaci - rzekła, uśmiechając się uprzejmie. Rzuciła Horadinowi znaczące spojrzenie. -...Więc będziemy się już zbierać, miło się rozmawiało. - Saskia zabrała paczkę i wstała z krzesła, podając dłoń jednemu i drugiemu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po chwili wrócił ten brzydszy mężczyzna, trzymając w obu rękach średniej wielkości paczkę. Wyglądała jak dość spora walizka. Mężczyzna niósł ją ostrożnie. Postawił ją na stole, a kiedy Saskia chciała ją podnieść okazało się, że musi użyć obu rąk. Paczka była dość ciężka. Na dodatek dziewczyna czuła, że w środku coś się ruszało. Jakby jakieś płyny. 

- Proszę na nią uważać. Za tą paczkę sporo zapłacono - Powiedział Martin po czym uścisnął rękę dziewczynie. Drugi, po chwili wahania zrobił to samo. Jednak obaj mężczyźni zostali w środku, siadając znowu przy stole. Horadin musiał nieco pomóc dziewczynie przedostać się pomiędzy stolikami. Ale na szczęście po chwili oboje znaleźli się przy powozie. Ciemny koń zniknął. 

- Tak więc co się dowiedziałaś? - Zapytał krasnolud, kiedy paczka bezpiecznie wylądowała na wozie a on sam zajął miejsce woźnicy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmarszczyła brwi. To było dziwne. 

- Co się dowiedziałam? - zapytała, wciągając głośno powietrze w płuca. - Już ja ci powiem! Ale najpierw jedź.

Wskoczyła na miejsce obok miejsca Horadina i wypuściła powietrze. Dopiero kiedy ruszył i upewniła się, że nikt nie podsłuchuje, zaczęła mówić.

- To nie był żaden napad bandytów, chyba że bandyci są w stanie osuszyć ciało tak, żeby nie została nawet kropla płynu. Klara wyglądała staro, rozumiesz? Normalnie zwłoki są sine, napuchnięte, a jak je spotkało coś paskudnego to tym bardziej. Całe mnóstwo siniaków! Wiesz, widziałam parę razy zwierzęta i no... No bo chodzi o to, że była wyschnięta prawie jak mumia, Horadinie! Więcej, miała na szyi dziury jakby ją coś ugryzło! Żadnych siniaków, żadnych śladów po pobiciu! - mówiła cicho, ale gestykulowała bardzo żywo i z bardzo dużym ładunkiem emocjonalnym. 

- Tu się dzieje coś chorego - podsumowała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krasnolud popatrzył na dziewczynę lekko zdziwiony ale strzelił lejcami a konie ruszyły. Kiedy odjechał kawałek spojrzał na nią i wysłuchał tego, co ma do powiedzenia. Kiedy Saskia skończyła oczy Horadina były tak duże jak obol, którym bawił się mężczyzna w kostnicy. 

- CO proszę?! Ktoś spuścił z niej krew? Żadnych bandytów? Cholera to faktycznie wygląda tragicznie. Co teraz z tym zrobimy? - Zapytał krasnolud prowadząc powóz. - Trzeba będzie powiadomić ludzi. Rodzina Klary musi znać prawdę - Powiedział patrząc na dziewczynę - Ale nie wiem czemu pan Loren powiedział, że to byli bandyci. Czemu on chciał ukryć ten fakt? - Pytania mnożyły się w zastraszającym tempie. Ale niestety żadnej odpowiedzi nie było widać na horyzoncie. Widać było, że krasnolud był równie zaskoczony tym odkryciem co wcześniej Saskia. Chyba tutaj chodziło o coś większego, niż się dziewczynie na początku zdawało. Może wampiry naprawdę istniały? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A skąd ja mam wiedzieć? - zapytała, usilnie analizując to wszystko. Co do istnienia wampirów, tego była niemal pewna. Ale widocznie Horadin nie był, bo już by to zasugerował. Tu znów w opozycji stali chłopi, również przekonani co do istnienia krwiożerczych bestii. Tylko jak to wszystko rozszyfrować?

- Horadinie, czyj koń odpoczywał przy twoim powozie? - zapytała, kiedy już sobie przypomniała o tym, że miała go zapytać. Zastanawiała się też, czymże jest ciecz w paczce od pana Lorena. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krasnolud spojrzał na dziewczynę ze zdziwieniem. 

- Jaki koń? Nic nie widziałem. A już na pewno żadnego konia przywiązanego do wozu - Powiedział Horadin wracając wzrokiem na drogę. - Coś tutaj faktycznie jest nie tak. Najpierw to całe zdarzenie z Klarą, potem ci dziwni kolesie a teraz jeszcze ten koń - Powiedział krasnolud po czym po chwili jakby sobie o czymś przypomniał. - A tak racja nie było cię tam wcześniej. Ci dwaj kolesie wydawali się jacyś dziwni od początku. Najpierw nie chcieli w ogóle ze mną rozmawiać, potem ten bez palców rzucił tekstem, że ta cała paczka jest nieporęczna, ciężka i coś w środku pływa. A drugi od razu go uciszył. Nie wiem, co jest w tej paczce, ale mam dziwne wrażenie, że panu Lorenowi musi bardzo na tym zależeć - Powiedział patrząc kątem oka na paczkę. Po chwili znowu spojrzał na Saskię. - Jakiś  pomysł co z tym wszystkim robimy? - Zapytał. Miał namyśli zarówno paczkę jak i nietypowe zabójstwo Klary. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Z paczką nic. Nie możemy sprawdzić, co jest w środku bez rozpakowania jej, a tego byśmy nie byli w stanie ukryć. Ale trzeba zacząć się dowiadywać rzeczy, Horadinie. A potem podjąć działania. Musimy dowiedzieć się kto i dlaczego. Wiesz, o czym mówią chłopi? O wampirach. A ja jestem coraz bliższa uwierzenia - odparła i na chwilę popadła w zadumę. Trzeba było nawiązać współpracę z chłopami, zdobyć mnóstwo informacji i zacząć działać. Ale jak? Jak miała z kimkolwiek współpracować z zamku i w jaki sposób pomóc uciśnionej przez szlachciców ludności? Czas rozpocząć śledztwo. -...Wracając do konia, ciemnej maści i taki dosyć spory. Nie ma takiego w stajni Lorenów? - zapytała Saskia, spoglądając na krasnoluda. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Horadin zamyślił się, słysząc krótki opis tajemniczego konia. 

- Czekaj. Chyba był taki jeden. Przeważnie jeździ na nim pan Aleksander. Ale to średnio możliwe, żeby był w mieście. Sam widziałem, jak wyjeżdżał w drugą stronę z zapasami na, chyba 2 lub 3 dni. Więc on odpada. Ale jak wrócimy to popytam stajennych. Może oni widzieli coś, czego ja nie zobaczyłem - Powiedział i skręcił lekko powóz. Przed dziewczyną powoli rysował się zamek, który teraz był jej miejscem pracy. Zaczynało się ściemniać, ale w zamku sporo pokoi się świeciło. Wyglądało to tak, jakby w większości z nich ktoś przebywał. Nagle wóz najechał na jakiś kamień lub kłodę. Podrzuciło lewą stronę. Krasnolud zareagował szybko, starając się z powrotem postawić wóz na 4 kołach. Saskia w tym czasie, pomijając, że musiała się złapać wozu, żeby nie wypaść,  usłyszała, że w paczce za nią coś zabrzęczało. Brzmiało to jak szklane butelki obijające się o siebie. Sporo butelek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saskia poczuła, jak przechodzą ją dreszcze kiedy pomyślała, że ten ktoś od konia mógł słyszeć jej rozmowę z chłopami. Będzie musiała się jeszcze bardziej pilnować. 

Chwyciła się wozu i odruchowo chwyciła też paczkę. Szkło, płyn... Mógł to być oczywiście alkohol, ale wówczas paczka nie byłaby tak ważna.

A gdyby założyć, tylko teoretycznie, że ktoś od Lorenów jest wampirem? I że sprowadzają jedzenie... Skądś? I w butelkach jest krew?

Saskia spojrzała na paczkę z niepokojem. 

- Jak myślisz - zwróciła się do Horadina. - Jeśli ktoś z Lorenów jest wampirem, bo o tym mówią chłopi, co jest w paczce? Czysto hipotetycznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Horadin spojrzał najpierw na paczkę, którą trzymała dziewczyna a potem na nią samą. 

- Szczerze? Nie mam bladego pojęcia. Jeśli faktycznie jest wampirem lub ktoś z jego rodziny jest to może to być krew. Ale pracuję u nich już kilka lat i nic takiego nie widziałem. Ale może faktycznie się ukrywają. Ale jakbym miał powiedzieć, nie zakładając, że są wampirami to powiedziałbym, że jest tam trochę drogiego trunku. Widziałaś przecież, że pan Loren ma dość pokaźny barek i kolekcję pucharów, kielichów i innych szkieł. Więc szczerze wolałbym tą drugą opcję - Powiedział z lekkim uśmiechem po czym wjechał przez bramę na teren zamku. Od razu Saskia zobaczyła, że przed wejściem stało dwóch strażników. Kiedy powóz się zatrzymał jeden z nich podszedł do Saskii. 

- Witam. Pan Loren kazał się zapytać, czy poradzi sobie pani z wniesieniem tej przesyłki czy mamy to zrobić za panią? - Zapytał patrząc na dziewczynę. Widać było po nich, że nie wiedzieli co to było. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bardzo bym poprosiła. Jest trochę ciężka - wyjaśniła i uśmiechnęła się głupkowato, z lekkim zawstydzeniem. - Jeśli to oczywiście nie problem.

A potem wróciła wzrokiem do krasnoluda i posłała mu porozumiewawcze spojrzenie. Lekko nawet konspiracyjne. 

- Dzięki, Horadin. I ten, uważaj na siebie. Do zobaczenia - rzekła i ruszyła do środka poszukać Herona. Trzeba było jakoś zająć sobie resztę dnia, bo opcja rozmyślania o Klarze, trupie klary i pakunku hipotetycznej krwi mogłoby ją za bardzo pochłonąć, a nie miała przecież wystarczająco informacji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strażnicy skłonili lekko głowami po czym złapali we dwójkę pakunek i zanieśli go po schodach na górę. Kiedy się odsunęli Horadin rzucił jeszcze do Saskii. 

- Uważaj na siebie Saskia. A w razie jakbyś chciała porozmawiać to mój pokój jest niedaleko Stajni - Powiedział po czym strzelił lejcami a konie ruszyły wraz z powozem w kierunku stajni. 
Dziewczyna dość szybko znalazła Herona. Siedział on w pokoju wspólnym służby i wypełniał jakieś papiery. Na części z nich Saskia zobaczyła imię swoje, Klary i Liandry. Kiedy dziewczyna go zaczepiła ten gwałtownie podniósł głowę. 

- A Saskia już wróciłaś. Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że podróż nie była trudna. W końcu bandyci krążą po lasach - Powiedział z powagą. Tak więc on kupił historyjkę o bandytach. Pewnie jak większość służby. - Co mogę zatem dla ciebie zrobić? - Zapytał składając papiery w jeden stos. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...