Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Battle_of_Ruusan.jpg

 

Ruusan, sektor Teraab, Środkowe Rubieże. 

 

Ruusan był ładny i spokojny, bo zapomniany. 

Wciąż rosnąca mgławica w sektorze Teraab skutecznie zniechęciła do pokonywania szlaków na Ruusan niemal wszystkich już dziesiątki lat wcześniej. Ale zawsze znajdzie się uparty cwaniak. I tym razem cwaniakiem był Kater Jeal. 

Wylądował na łagodnym wzgórzu porośniętym jedynie trawami, spomiędzy których od czasu do czasu wyrastały wapienne skały. Na planecie było południe, dość wietrzne i zachmurzone, ale temperatura była przyjemna. Wymarzony dzień na pogłębianie wiedzy o Ciemnej Stronie. 

Wiedział że kiedyś, bardzo, bardzo dawno temu na Ruusan odbyły się potężne bitwy. Wiedział, że bitwy wstrząsnęły światem Jedi i Sithów i było w nich coś, co wybiło niemal wszystkich uczestniczących w ostatniej z bitew. Niemal legendarna moc, której nikt nie dawał wiary. Nie przetrwały zapiski dotyczące bitwy, ani technologii z których wówczas korzystano. W przypadku Sithów wiedza była pilnie strzeżona; w przypadku Jedi ostatnimi laty dzięki usilnym staraniom Najwyższego Porządku, a wcześniej Imperium Galaktycznego dawni wojownicy zyskali status sekty i mało kto wierzył w ich umiejętności. Do grona nielicznych zaliczały się istoty wystarczająco stare i wytrzymałe, aby przetrwać burzliwe wydarzenia, albo zapaleńcy. Kater Jeal był tym drugim. 

I tak oto wylądował na Ruusan, spodziewając się... No właśnie, czego? Spodziewał się ładnych okoliczności przyrody, śpiewu ptaków i hopsających gdzieniegdzie skoczków? Łagodnych wzgórz i dolin porośniętych drzewami? Ruusan stracił na znaczeniu, dlatego też odnalezienie legendarnej Doliny Jedi będącej miejscem Mocy, która pamiętała odległe wydarzenia mogło być problematyczne. Tym bardziej w przypadku braku współrzędnych. 

Jedyne co dawało nadzieję, to Moc. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater wyszedł ze statku i rozejrzał się po okolicy. Był nieco zdziwiony obecnością na planecie bujnej roślinność i zwierząt. Spodziewał się pustych i martwych terenów, wraków statków lub czegoś, co świadczyłoby o bitwach, które się tutaj rozegrały wiele lat temu. A tutaj takie zaskoczenie. Nie napawało to optymizmem Zabraka. Brak jakichkolwiek śladów znacznie utrudni jego poszukiwania. Brak współrzędnych, zapisków czy map wcale nie ułatwiał jego zadania. Ale nawet takie przeciwności nie były w stanie odciągnąć mężczyzny od jego zadania. Kater nie zamierzał tak szybko odpuścić. Obrał sobie za cel odnalezienie Doliny Jedi i zamierzał ją znaleźć. Jego ciekawość i moc dawała mu siłę do dalszych działań. 

- Dobrze. To teraz poszukajmy tej doliny - Powiedział do siebie po czym usiadł przed statkiem w pozycji do medytacji i zamknął oczy. Zaczął powoli przeczesywać okolice mocą, szukając dwóch rzeczy: Potencjalnych zagrożeń, aby móc je uniknąć i oszczędzić sobie walki oraz potencjalnych ran i śladów mocy. Liczył na to, że taka ilość mocy, która została tutaj użyta pozostawiła po sobie ślady. Chłopak szukał jakiegokolwiek tropu, którym mógłby podążyć. Jak na razie to była jedyna sensowna opcja, która mu została, jeśli nie liczyć przeszukiwania na oślep planety kawałek po kawałku. Ale to znacznie mijało się z celem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Umiejętność Katera była dopiero w  zalążku, więc medytacja i zjednoczenie z Mocą tkwiącą w otaczających go elementach przyrody ożywionej przynosiło ledwie impulsy, przeczucia. Przez dłuższy czas nie wyczuł nic poza zwyczajnymi odzewami, w jego umyśle objawiającymi się jako delikatne wibracje. W Galaktyce niewielu było obecnie przedstawicieli użytkowników Mocy, dlatego też Kater, nawet nie będąc szczególnie doświadczonym, byłby w stanie wyczuć takowych, albo szczególne miejsca związane z Mocą. Pracując kiedyś wyczuł rycerzy Ren pod dowództwem Kylo, gdy akurat Najwyższy Porządek najął go na swoje usługi. Miał już więc doświadczenia z Ciemną Stroną, obecnie dominującą. 

Medytacja zrelaksowała go i uspokoiła. Minęła godzina, może dwie, nim wreszcie poczuł dziwne kłucie z przodu głowy. Nie był to ból fizyczny i objawiał się jakby ktoś uporczywie próbował mu wcisnąć między oczy szpilkę. Gdy zwrócił głowę w lewą stronę, kłucie przesunęło się w prawo, aż na skroń. Uczucie, którego zresztą doświadczył po raz pierwszy w życiu, miało jednak zniknąć równie szybko jak się pojawiło. Z pewnością było impulsem od Mocy, z pewnością silniejszym niż te pochodzące od roślin i zwierząt. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nie czuł jak długo medytował. Nie interesowało go to. Miał sporo czasu. Ważniejsze było to, że udało mu się uspokoić i zrelaksować. W czasie medytacji przypomniał sobie jakie uczucie towarzyszyło mu, kiedy został wynajęty przez Najwyższy Porządek i wyczuwał obecność ciemnej strony. Zaczął się zastanawiać, czy tutaj odczuje to samo poczuł wtedy.

Kiedy poczuł impuls o mało nie zerwał się z miejsca. Pierwszy raz to poczuł i przez chwilę się zastanawiał co to mogło być. Jednak nie był to ból fizyczny. Obrócił głowę w lewo, a dziwne uczucie przesunęło się na prawą część jego twarzy. Nie ruszając głową, a było to o tyle trudne, że w środku już zbierały się w nim emocje, otworzył oczy. Na jego twarzy zagościł uśmiech.

- A jednak moc się do mnie uśmiechnęła - Powiedział do siebie po czym podniósł dłoń do twarzy tak, żeby kant jego dłoni pokrył się z miejscem na skroni, gdzie poczuł to dziwne uczucie. Następnie, nie ruszając ręką, odwrócił głowę w tamtym kierunku tak, żeby patrzeć centralnie w tamtym kierunku. - Dobrze. Zatem sprawdźmy co ukrywa się na tej planecie - Uśmiech na jego twarzy nie schodził jeszcze przez jakiś czas. Zabrak wstał i podszedł do swojego statku. Wziął torbę i schował do niej zapas wody i jedzenia na mniej więcej cztery dni, nie chciał brać za dużo, bo nie wiedział ile zajmie szukanie źródła mocy, oraz co tam może znaleźć. Do torby schował jeszcze datapada, aby zapisać jakieś znalezione informacje oraz nóż. Sprawdził czy miecz nadal jest przy pasie po czym wyszedł ze statku i zaczął iść w kierunku z którego poczuł ukucie mocy. Idąc powoli co jakiś czas zaznaczał na drzewach lub ziemi nieduży krzyżyk. Wolał nie zgubić się na obcej planecie. Poza tym nie wiedział jak daleko jest od źródła tej Mocy. Szedł ostrożnie, będąc gotowy w każdej chwili sięgnąć po miecz. W końcu to, że nie wyczuł nikogo nie oznaczało, że faktycznie nikogo tutaj nie było. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wędrówka zajęła sporo czasu. 

Przede wszystkim impuls powtarzał się nieregularnie i to bynajmniej nie z jednego kierunku. Zupełnie jakby coś krążyło wokół Katera, dźgając go i powtarzając swoje małe, uszczypliwe ataki. Albo jakby źródło owego impulsu próbowało go zmylić. Ani się obejrzał, jak zapadła noc i temperatura dość znacząco spadła. A źródła dalej nie było. 

Do momentu w którym zupełnie niespodziewanie sygnały Mocy przybrały na sile.

Przybierały kształt wiązki wdzierającej się do umysłu i rozpraszającej myśli. Trudno było się Katerowi skupić, ale jednocześnie nie mógł wyrzucić jej z głowy. Z pewnością nie był to sygnał miejsca, bo był zbyt ostry, zbyt... świadomy. Ktokolwiek go wysyłał, naprowadzał Katera na swój trop. Ktokolwiek go wysyłał, wiedział że Kater idzie w jego stronę i... nie był to sygnał użytkownika Ciemnej Strony Mocy. 

Niebawem zobaczył między drzewami przejaśnienie - migoczące, ciepłe światło ogniska. Impuls zniknął całkowicie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak szedł dalej w kierunku, który obrał przy pierwszym kontakcie z dziwnym impulsem mocy. Za każdym razem jednak, kiedy poczuł taki sam impuls z innej strony zatrzymywał się i rozglądał, sięgając po miecz. Ale pomimo tych dziwnych incydentu ani razu zielona klinga nie zapłonęła. Skoro nikt go nie atakował fizycznie to nie musiał się bronić. Widział, że zbliża się noc i w duchu przeklinał siebie, że nie zabrał ze statku jakiegoś cieplejszego ubrania. Chyba liczył, że szybciej znajdzie źródło owej Mocy. 
Dopiero, kiedy sygnał stał się silniejszy zdał sobie sprawę, że ten sygnał jest świadomy, i że musi no wysyłać do niego jakaś osoba. Nie spodobało mu się to, zwłaszcza, że ten osobnik już od dawna wiedział o jego obecności i mógł się przygotować. Najbardziej zaniepokoił go fakt, że ten sygnał nie należał do użytkownika ciemnej strony mocy. Jeszcze tego brakowało, żeby Kater spotkał jakiegoś Jedi. 

Widząc ognisko spiął się i mocniej zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Zaczął bardzo powoli podchodzić do ognia, rozglądając się za ewentualnymi pułapkami oraz szukając osoby, która go tutaj sprowadziła. Nie wiedział kto to jest, co tutaj robiła, czego chciała i jakie miała wobec niego zamiary, ale wiedział, że jeśli ten ktoś stanie mu na drodze to zabrak będzie musiał go wyeliminować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ognisko płonęło w najlepsze, a za nim siedziała postać opatulona brązowym kocem. Ognisko i panująca wokół noc zniekształcały kolory, ale osoba przy nim z pewnością była z rasy Togruta, o czym świadczyły pokaźne, pasiaste montrale i lekku. Wobec tego jej skóra prawdopodobnie była czerwona w białe wzory. Z jeszcze bliższej odległości Kater zauważył, że postać ową była kobietą o ostrych rysach twarzy, równie ostrych kościach policzkowych, wystającym podbródku i wydajnych ustach w wieku mniej-więcej trzydziestu lat. Z drugiej strony żyli dłużej niż ludzie i zabraki, więc równie dobrze mogła mieć pięćdziesiąt lat. 

I czuć było od niej Jasną Stronę. 

- Siadaj - odezwała się, siedząc bardzo swobodnie, opierając się o drzewo i najwyraźniej mając w poważaniu wyciągnięty miecz świetlny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak, kiedy zbliżył się do ogniska przymrużył oczy, bo blask ognia nieco go oślepił. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do światłą zlustrował bardzo dokładnie osobę a dla ścisłości kobietę, która go tutaj przyprowadziła. Starał się ukryć zdziwienie, bo nie spodziewał się nikogo spotkać. Nie był pewny wieku Togrutanki, ale obstawiał, że może być starsza od niego. Mimo, że nie widział na pierwszy rzut oka broni nie tracił koncentracji, zwłaszcza, że wyczuwał od niej Jasną Stronę. Widząc jej postawę poczuł się nawet lekko urażony. Zawahał się, ale po chwili usiadł po drugiej stronie ogniska. Miecz nadal trzymał w dłoni, która teraz spoczywała na jego kolanach.

- Czemu mnie tutaj ściągnęłaś? Kim jesteś i co tutaj robisz? - Zapytał spokojnie, obserwując każdy ruch kobiety. Lata szkoleń nauczyły go wielu rzeczy. Jedną z nich było to, żeby zawsze spróbować dowiedzieć się jak najwięcej. Taka wiedza potrafiła dać ogromną przewagę nad przeciwnikiem. Inną rzeczą było to, że czasami rozmowa potrafi dać większe korzyści niż brutalna siła. Tak więc zabrak postanowił zacząć właśnie od rozmowy. Chodź był ciągle przygotowany. Cóż takie czasy, że zawsze trzeba się spodziewać ataku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Togrutanie bywali kłopotliwi.

Przede wszystkim u niektórych osobników oczy były całe czarne, bez białek i dlatego nie można było stwierdzić, gdzie patrzą. Tak samo było u niej. Uniosła otwarte dłonie spod koca, żeby za chwilę schować je z powrotem. 

- Nie zaatakuję cię. Przypnij miecz świetlny do pasa, bo jeszcze zrobisz sobie nim krzywdę. Zaprosiłam cię do ogniska, a więc obowiązują cię pewne zasady związane z grzecznością - zaczęła. - Nieważne, kim ja jestem. Ważne kim ty jesteś. 

Po tym pompatycznym tekście zabrzmiała chwila ciszy przerywana tylko świergotem nocnych owadów. Togrutanka uśmiechnęła się lekko kpiąco, ale ów wyraz kpiny nie tyczył się samej osoby Katera. 

- Nazywam się Pratima Mohini. - przedstawiła się i kiwnęła głową. - Co tu robię jest moją sprawą, ale niech wystarczy, że przywiodła mnie wiedza. A co ty tu robisz to twoja wina. Albo i zasługa, nie wiem czy cieszysz się, czy trapisz. Siedzisz przy ognisku w zimną noc, mnie by to radowało. I przyszedłeś tutaj sam, nigdzie cię nie przywiodłam. Mogłeś przyjść, mogłeś nie przychodzić. Każdego dnia dokonujesz wyborów i to za twoim wyborem teraz tu siedzisz, nieznajomy gościu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrał słuchał w milczeniu słów Pratimy. Nie można powiedzieć, że cieszyło go jej słowa, zwłaszcza, że mówiła zwile i zagadkowo, a także poczuł się zniesmaczony, kiedy ta wspomniała o mieczu i zasadach grzeczności. Nie ukrywał tego. Nadal bacznie ją obserwował, jednak zaczepił miecz o pas. Wciąż był przygotowany aby po niego sięgnąć. Poczekał chwilę po tym, jak Togrutanka skończyła mówić, po czym odezwał się.

- Nazywam się Ketar Jeal. - Przedstawił się po czym po chwili dodał. - Mówisz, że przyszedłem tutaj sam, że był to mój wybór. A jednak to twoja Moc mnie tutaj przywiodła. To ty wysyłałaś ją w moją stronę jak zaproszenie. Mogłaś tego nie robić, a jednak to zrobić. A w tym świecie nic nie dzieje się bez powodu lub celu. Zrobiłaś to, aby mnie tutaj ściągnąć. A teraz siedzisz tutaj wygodnie, jakbyś nie przejmowała się tym, że rozmawiasz ze mną, Jaki masz w tym cel? Po co to zrobiłaś? Mogłaś tego nie robić i prawdopodobnie nigdy byśmy się nie spotkali - Chłopak spróbował ją delikatnie sprowokować. Chciał zobaczyć jak ona zareaguje i co odpowie. Nie znał jej zamiarów ani możliwości. Ale nie lekceważył jej. Osoba, po której nie wiadomo czego można się spodziewać to najgroźniejszy rodzaj przeciwnika.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nic nie dzieje się bez powodu ani celu? No, może oprócz drugiej Gwiazdy Śmierci i Bazy Starkiller. To całkiem spore argumenty, przyznasz - odpowiedziała. Chwyciła patyk który leżał gdzieś obok i rzuciła leniwie w ognisko.

- Niech będzie, grajmy w otwarte karty: duchy przodków mi kazały - stwierdziła z absolutną powagą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak patrzył uważnie na kobietę. Słyszał i czytał to i owo o Gwieździe Śmierci i Bazie Starkiller. Wiedział, że oba obiekty miały tylko jeden cel. Sieć postrach i pokazywać potęgę Imperium oraz Najwyższego Porządku. Już miał coś powiedzieć, jednak usłyszał o grze w otwarte karty. Uśmiechnął się lekko. Po chwili znowu poważniał. 

- Rozumiem. Tak Moc jest niezwykłą siłą, która potrafi wiele. Właśnie dlatego tutaj przyleciał. Pragnę znaleźć  i zgłębić wszystkie jej tajniki.  A ta planeta może dać mi wiele odpowiedzi - Odpowiedział.  - A tak z ciekawości Pratima, czy duchy powiedziały ci co masz tutaj zrobić? Lub czego się spodziewać? - Zapytał. Mimo, ze uwierzył jej słowom,  bo wierzył a raczej miał przeczucie, że Moc jest w stanie tworzyć takie obrazy to nadal zastanawiał się, czemu akurat tu i teraz. Przez głowę przeszła mu nawet myśl, że to coś mogło mieć związek z jego poszukiwaniami. Ale wolał się upewnić. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowany)

Poważna i kamienna twarz Togrutanki nagle zmieniła się diametralnie. Zaprezentowała pełen zestaw ostrych, trójkątnych zębów właściwym drapieżnikom i... zaczęła rechotać. Śmiała się dosyć długo, nim w końcu spoważniała. 

- Powinieneś żałować, że nie widziałeś swojej miny. "Czy duchy powiedziały ci, co masz tutaj robić?" Nie, nie potrzebuję duchów do tego typu rad. Zazwyczaj wystarcza instynkt zachowawczy. Jesteś wędrowcem w planecie zapomnianej przez Galaktykę, odgrodzonej od niej ogromną i wciąż rosnącą mgławicą. A ja lubię mieć z kim porozmawiać, nawet jeśli mój rozmówca plecie pierdoły - wówczas mogę z niego drwić. I proszę, oto jesteś, a ja mam lepszy humor niż rano. Poza tym, nie przeżyłbyś nocy poza statkiem. Ruusan i jego przyroda są spokojne, ale nie tylko przyroda tu jest. Zobaczysz rano, jeśli zdecydujesz się zostać przy ognisku. Jeśli nie, nie zobaczysz. Widzę, że jesteś nowy w "interesie" i jesteś samoukiem, co? Chwyciłeś się tego mojego impulsu jak koła ratunkowego. Nie ma się czego wstydzić, po prostu następnym razem nie ufaj w każde słowo jakie usłyszysz od nawiedzonego nieznajomego - odpowiedziała Pratima i mrugnęła do niego porozumiewawczo. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy Togrutanka pokazała ostre zęby i zaczęła się śmiać Zabrak od razu wstał, sięgnął po miecz i aktywował go Zielone ostrze błysnęło w mroku. Jednak Mroczny Jedi powstrzymał się od zaatakowanie jej, bo zaczął coś mówić. Wysłuchał ją w milczeniu, nadal trzymając miecz w gotowości.

- Chyba bardziej wolałem kiedy byłaś poważna - Powiedział cicho, nadal obserwując każdy ruch kobiety. - Mówisz o przetrwaniu nocy tak? Zatem podaj mi chociaż jeden powód, dlaczego ty miałabyś dożyć poranka? - Zapytał. Był zły. Poczuł się znieważony przez tą kobietę. Na dodatek teraz zaczęła z niego drwić. Zabrak miał sporo cierpliwości. Ale w tym przypadku owa cierpliwość ulotniła się w oka mgnieniu. Wzbierał w nim gniew do Pratimy. Zabrak już rozmyślał jak najszybciej pozbyć się tej osoby. Oraz co ona mogła ukrywać. Jednak mimo złości i gniewu, które się w nim zbierały zachował chłodny umysł. Nie zamierzał nie doceniać Togrutanki. W końcu była Jedi. A tacy zawsze mogli czymś zaskoczyć. Sam dobrze o tym wiedział. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie spojrzała na miecz. Nie drgnęła, nie poruszyła się, znów się uśmiechnęła. 

- Ponieważ znam Ruusan, ponieważ nie jest to moja pierwsza eskapada w miejsce Mocy, ponieważ jestem przygotowana do zimnych nocy - odparła, celowo omijając temat miecza. - Bo o to pytałeś, tak? Chyba, że pytanie dotyczyło wykorzystania twojego miecza świetlnego i tego, dlaczego powinieneś darować mi życie. Otóż to pytanie jest nieprawidłowe - rzekła. Odwinęła koc i sięgnęła po torbę naramienną, nie przejmując się budzącą bronią i wkurzonym Zabrakiem. Póki co nie widział jej miecza, ale wyciągnęła z torby zawiniątko w srebrnej folii. 

- Wybacz, zgłodniałam. Też dostaniesz, jeśli będziesz rozsądny. Lubię rozsądnych, ale nie lubię marnować jedzenia na trupach, więc jeśli nie okażesz się być przyszłym trupem, podzielę się. - Z zawiniątka wyjęła kawałek czegoś, co zapewne było suszonym mięsem i ugryzła. Gdy przeżuła kęs, a takie zwlekanie z odpowiedzią również było formą drwiny, schowała folię i wróciła wzrokiem do Ketara. 

- Wracając. Odpowiednie pytanie brzmi: dlaczego ja powinnam darować ci życie, Ketarze Jeal? - zapytała absolutnie poważnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak patrzył na kobietę. Kiedy ta sięgała do torby zacisnął mocniej rękę. Jednak widząc kanapkę, oraz słysząc jej słowa ostatecznie wyłączył miecz. 

- Dziękuję mam swój zapas - Odpowiedział cicho po czym ponownie usiadł. Nadal czuł się obrażony i dotknięty postawą Jedi. Jednak jej słowa przekonały go aby odpuścić... przynajmniej na razie. Popatrzył na nią spokojnym wzrokiem. - Czemu masz mnie nie zabijać? A jaki miałabyś interes w tym, żebym umarł, skoro sama mnie tu ściągnęłaś? Mówiłaś, że nie miałaś z kim porozmawiać. Wspominałaś też, że poszukujesz wiedzy. Nie uważasz, że w dwójkę będziemy w stanie znaleźć więcej? Chyba, że ten tekst o duchach i poszukiwaniu wiedzy to jakieś zmyślne kłamstwo? - Zapytał ostrożnie. I tak już wystarczająco ryzykował. Dodatkowo czuł, że Pratima może być od niego lepiej wyszkolona, przez co w walce mógł nie mieć z nią szans. Chociaż ona nie wykazywała ani grama chęci do walki. To jeszcze bardziej zastanawiało Zabraka. Ale postanowił poczekać na dalszy rozwój sytuacji. Chodź nie podobało mu się jego położenie w tym wszystkim. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tekst o duchach był żartem. A wiedzy poszukuje każdy. Albo i powinien poszukiwać jej każdy. Jaki miałabym interes w tym, żebyś umarł? Absolutnie żaden. Ale nie lubię, kiedy ktoś okazuje brak manier i zamierza się na mnie z bronią,a ty to zrobiłeś. Dalsze argumenty przyjmuję, przekonałeś mnie. Może prócz wspólnego poszukiwania wiedzy, bo nie masz niczego co by ci w tym pomogło, a ja nie zamierzam ci w niczym pomagać. Jeśli się postarasz, sam znajdziesz to, czego szukasz - odpowiedziała. - Usiądź, wprowadzasz nerwową atmosferę. Zawsze odnosiłam wrażenie, że Mroczni to impulsywne istoty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak westchnął po czym sięgnął po swój zapas jedzenia. Zjadł trochę, nadal obserwując swojego rozmówcę. 

- Przynajmniej tyle - Powiedział cicho, kończąc jeść. - Powiedz mi, skoro jednak zdecydowaliśmy się na rozmowę, Jak daleko znajduje się to miejsce Mocy? Muszę z samego rana się tam udać i zacząć poszukiwania - Dodał po czym napił się wody. Zamilkł na chwilę. Zastanawiał się nad jedną rzeczą. Po chwili zapytał - Jesteś Jedi. Czuć od ciebie Jasną Stronę. Czemu szukasz wiedzy akurat tutaj, w miejscu, gdzie Jedi ponieśli porażkę a niezwykła Moc unicestwiła tak wielu użytkowników Mocy? - Zabrak był ciekawy co sprowadziło ją tutaj. Bo on właśnie poszukiwał tego typu wiedzy. Miał przeczucie, że tak niszczycielska siła miała coś wspólnego z Ciemną stroną. A Kater chciał poznać wszystkie aspekty owej strony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem Jedi? - zapytała Pratima, marszcząc brwi. I wtem Ketar poczuł, jak wokół jego umysłu plączą się wiązki pochodzenia Ciemnej Strony Mocy. - Ani Jedi, ani Mroczna Jedi, ani - brońcie duchy zmarłych - Sith. Nie jestem żadnym z nich. Co zaś się tyczy Ruusan i siódmej kampanii na Ruusan, ostatecznej bitwy która się tu rozegrała... Tu wszyscy ponieśli porażkę. Bractwo Cienia i Armia Światła. Więcej przeżyło Jedi niż Sithów, co ciekawe. Ale najważniejszym punktem programu, tym, co stało się jako ostatnie była eksplozja bomby myśli. Miejsce w którym została zdetonowana dzisiaj jest znane pod nazwą Doliny Jedi. Ogromna ilość energii zabiła wszystkich wrażliwych na Moc w okolicy, a bąbel Mocy który się później wytworzył uwięził ich duchy. Jedi i Sithów. Tak samo nieporadnych i bezbronnych wobec śmierci. Wyobraź sobie zdeformowaną kulę, napęczniałą od energii, świecącą własnym światłem. Kulę będącą przejściem między światem żywych i martwych. Ponury relikt z przeszłości, pomnik przypominający zapomniane wydarzenia, pomnik nieszczęścia i udręki ciągnących się setki lat. Oto co się tu wydarzyło - opowiedziała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater wzdrygnął się, czując nagłą wiązkę Ciemnej Strony Mocy, bijącą od kobiety. Wysłuchał w milczeniu krótkiej opowieści. Zaczął się zastanawiać nad tym, co powiedziała Togrutanka. Po chwili milczenia powiedział spokojnie, patrząc na ogień.

- Właśnie dlatego muszę jak najszybciej się tam udać jak najszybciej. Chcę sprawdzić, czy zostało tam cokolwiek. Zapiski, dane lub, co chyba byłoby najlepsze, namiary na innej miejsca, gdzie Moc jest silna - Powiedział ostrożnie. Nadal nie ufał kobiecie. Zwłaszcza, że sama mówiła mu, żeby nie ufał słowom nieznajomych. - A skoro ty mówiłaś, że wiesz gdzie to jest oraz, że mi nie pomożesz w poszukiwaniach to przynajmniej daj mi namiary gdzie mam iść. Wyruszę z rana i zacznę szukać. A na miejscu Moc będzie moim przewodnikiem- Zaśmiał się lekko, słysząc własne słowa. W jego ustach brzmiało to nieco komicznie, zwłaszcza, że jego panowanie nad Mocą nie było w cale takie dobre. Zabrak liczył po części, że na miejscu znajdzie coś, co go poprowadzi.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Szybciej, szybciej - przewróciła oczami. - Nie wszystko możesz zrobić szybko. To was gubi, was, adeptów Ciemnej Strony. Jak najszybciej i jak najmocniej. Nic dziwnego, że większość z was nie dożywa starości. Czasem trzeba się uzbroić w cierpliwość - odparła. - Jeśli miejsce będzie chciało cię przyjąć, to cię przyjmie. Do Doliny nie dociera się na współrzędnych, a na tym, co ma się w głowie. I w duszy. Mnie to przyszło podczas snu, może i tobie przyjdzie? - zapytała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak milczał. Z jednej strony podróż trochę go zmęczyła, chodź nie okazywał tego. I chętnie skorzystał by z oferty przespania się kilku godzin. Jednak z drugiej strony nie ufał tej kobiecie. Zwłaszcza po jej wcześniejszych słowach. Po tej chwili milczenia odezwał się cicho.

- Nie podoba mi się wizja spania tutaj, kiedy ty jesteś tak blisko. Ale chyba nie mam wyboru - Westchnął i oparł się o pobliskie drzewo. Przetarł oczy, starając się nadal patrzeć na Pratimę. - Powiedzmy, że ci zaufam... na razie - Dodał chłodno nadal przed siebie. Chociaż uczucie zmęczenia zaczynało powoli brać górę, Zabrak zdążył jeszcze porządniej zamocować miecz przy pasie. Po tej czynności zamknął oczy. I odpłynął. Liczył na to, że Moc ostrzeże go w razie zagrożenia. W końcu w tym momencie wystawiał się na zagrożenie ataku ze strony Togrutanki. Chociaż analizując jej słowa doszedł do wniosku, że ona może jednak nie będzie chciała jego śmierci. Cóż czas pokaże. Na razie Zabrał zapadł w sen, po cichu licząc, że tym razem Moc płynąca z Doliny Jedi go pokieruje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Daj spokój, nie jestem znowu aż tak brzydka - skomentowała, znów obracając pełne patosu słowa w żart. 

Początkowo chłód przeszkadzał w zaśnięciu, ale wkrótce ciepło ogniska zrobiło swoje i Zabrak zasnął.

Miał sny, ale żaden z nich nie był związany ani z Mocą, ani z Ruusan. Były to tylko nic nieznaczące, często absurdalne strzępki świadomości i jeśli wysłał je jakikolwiek Jedi albo Sith, to musiał cierpieć na koszmarne poczucie humoru. 

Niemniej Ketar obudził się rano, cały i co najważniejsze żywy. Z ogniska leniwie sączył się dym, było jeszcze przed świtem i wydawało się być nawet chłodniej niż nocą. 

Teraz łatwiej było rozpoznać teren wokół. Las otaczał małą polankę z trzech stron, a od jednej otaczał ją niski wzgórek, na którym siedziała postać odwrócona do niego plecami - najpewniej Pratima. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak spał spokojnie całą noc. Kiedy obudził się rano od razu sprawdził czy ma wszystko przy sobie. Przeciągnął się lekko i rozejrzał po obozie. Teraz przynajmniej widział gdzie jest i co jest wokół. Sięgnął do torby i zjadł lekkie śniadanie. W czasie jedzenie zastanawiał się nad tym co mu się śniło. Nie miał pewności co to było, ale wiedział, że to mu nie pomoże w poszukiwaniu Doliny Jedi. Poszukał wzrokiem Pratimy. Kiedy dostrzegł postać na niedużym wzgórzu wstał, pozbierał swoje rzeczy, sprawdził miecz przy pasie po czym zaczął iść w jej stronę. Oparł się o drzewo, kawałek od niej. Mimo wszystko starał się zachować bezpieczny dystans. Od taka przezorna ostrożność. 

- Zawsze wstajesz tak wcześnie? Jeszcze nie było świtu - Powiedział głośniej w jej kierunku. Był ciekawy czy dziewczyna mu odpowie, czy może medytuje. Nie sprawdzał jej mocą. Nie czuł takiej potrzeby. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie. Istotnie nie było - odpowiedziała kobieta. Pozycję miała jak do medytacji - skrzyżowane nogi, wyprostowane plecy. - Dlatego na niego czekam. Świt to najlepsza pora dnia. Najświeższa. Najbardziej energetyczna. Najlepsza na medytację - odparła i na chwilę zamilkła. Nie odwróciła się w jego kierunku, tylko dalej siedziała z twarzą skierowaną na wschód. Przez moment słychać było tylko relaksujące odgłosy natury budzącej się do życia. Czuć było woń jakiegoś gatunku kwitnących kwiatów, świeżej trawy i... Czegoś co gniło nieopodal. Ot, natura.

- I co? Gawędziłeś sobie z jakimiś pradawnymi Sithami? - zapytała Pratima. Nawet nie widząc jej twarzy mógł być pewien, że się uśmiecha. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...