Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Kater szedł przed siebie, obserwując co się wokół nich działo. Nie podobało mu się to ani trochę. Nienawidził czegoś takiego. Zwłaszcza, że stało tam też dwóch Zabraków. No ale wiedział, że tutaj nie jest u siebie. Więc musiał uważać na wszystko. Widząc jak Izefeta aż nosiło położył mu zdrową ręką na jego ramieniu i delikatnie je nacisnął. 

- Izefet pamiętaj. Tutaj rządzą Huttowie. Tutaj panują inne zasady niż w reszcie Galaktyki. Ochłoń trochę, albo ściągniesz na nas kłopoty. Idziemy tutaj po mapę i lecimy na Korriban - Powiedział do niego cicho. Nie chciał mieć kłopotów. Zwłaszcza tutaj, gdzie jeden zły ruch mógł się kończyć dziurą w głowie. a Katerowi wystarczyła już jedna w ramieniu. I tak nie czuł się w 100% pewny swoich sił. Dlatego też wolał unikać walki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niech się cieszą swoją władzą, póki ją mają - odparł spokojnym tonem, choć postawa na to nie wskazywała. W głosie brzmiała ukryta groźba.

Izefet odwrócił się od nich, założył maskę ukrytą w torbie i ruszył z powrotem ciasną uliczką.

Przedzierali się przez tłum, aż towarzysz Katera skręcił do otworu z szyldem nad drzwiami. Okna zrobione były z kolorowego szkła, a owe szkło ułożone w spiralne wzory. Elewacja budynku pokryta była wklęsłymi, horyzontalnymi dekoracjami i wyglądała jak wydrążona w piaskowcu. 

Od środka bił zapach suszonych owoców i ziół herbacianych. Pomieszczenie było dość ciemne, oświetlane jedynie kulistymi, kolorowymi lampkami przebiegającymi pod ścianami. W środku siedziało paru klientów, wszyscy na obszernych poduszkach i przy prostokątnych, niskich stoliczkach. Pomieszczenie przechodziło w następne pomieszczenie i to właśnie tam udał się Izefet.

W zestawieniu z krajobrazem na zewnątrz herbaciarnia była całkiem przyjemna i w środku panował chłód miło kontrastujący z parną duchotą Nal Hutta. Izefet usiadł w kącie na jednej z poduszek i wskazał miejsce Katerowi. 

- No, to teraz czekać - oznajmił i zdjął maskę. - Chyba wolno nam się napić herbaty. Ciekawe, czy Lordowie Sithów pili herbatę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater szedł za Izefetem. W końcu to on wiedział co i jak, więc zdał się na niego. Kiedy ten skręcił do otworu mężczyzna poszedł za nim. Widząc, że jest w herbaciarni trochę się zmieszał. Nie spodziewał się spotkać tutaj czegoś takiego. Ale w sumie to mile się zaskoczył. Usiadł obok Izefeta i popatrzył na niego. 

- Nie jestem pewny. Wydaje mi się, że tak. W końcu nie możemy zapominać, że wszyscy byli istotami żywymi. Mimo, że byli potężnymi Sithami to jednak musieli jeść, pić spać. A raczej ja tak zakładam. Niestety nie wiem tyle, ile chciałbym wiedzieć o nich. Mimo kilku lat szukania nie znalazłem nic ważnego. Tylko kilka szczątkowych informacji, w tym również podstawy Sithiańskiego - Powiedział cicho, patrząc na mężczyznę. Był ciekawy co ten odpowie. W końcu na razie współpracowali. Więc chciał się trochę dowiedzieć o nim. A żeby go zachęcić do tego sam powiedział trochę o sobie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Każdy potrzebuje jedzenia, oni też potrzebowali. Poza tym, kto by chciał żyć bez jedzenia, spania i innych? To przyjemności - stwierdził. I wówczas dotarła do nich ludzka kobieta średniego wzrostu. Usiadła na pustej poduszce ze skrzyżowanymi nogami i uśmiechnęła się. Oczy miała ciemne, wesołe i cała emanowała entuzjazmem. Ciemne włosy nosiła spięte pod chustką, i tylko prosta grzywka wystawała spod niej. Nos miała garbaty, usta dosyć wydatne i na oko miała coś koło dwudziestu pięciu, albo trzydziestu lat. Nosiła luźną tunikę do kolan w jaskrawych kolorach. 

- Herbata się parzy - oznajmiła. - To wy, prawda? Wy szukacie mapy? Więc będziemy musieli iść na zaplecze, moi kochani. Nazywam się Sehtet, niezmiernie mi miło. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na dziewczynę, która się do nich dosiadła. Nie spodziewał się, że ktoś dię do nich dosiędzie. Przyjrzał się jej uważnie. Była nawet ładna. Przynajmniej tak myślał Zabrak. Przez chwilę pomyślał, że to jakaś dziewczyna do towarzystwa. Jednak słysząc o mapie od razu się spiął. Popatrzył na nią niepewnie. Jednak odpowiedział spokojniej. 

- Sentet skąd wiesz po co my jesteśmy tutaj? - Zapytał niepewnie, obserwując ją. W razie czego był gotowy użyć mocy na niej. - Aczkolwiek dziękuję ci, że nam powiedziałaś o tym. Powiedz mi co tutaj robisz? Pracujesz tutaj? - Zapytał mężczyzna. Skoro dziewczyn była taka miła to postanowił również być miły. Aczkolwiek nadal pozostawał czujny. Ot, nabyta ostrożność przez lata. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pracuję. Cały ten kram jest mój. Ze spadku - wyjaśniła. - A skąd wiem, że to wy? Na Nal Hutta nie ma Kage. Chyba nigdzie nie ma Kage, co, panie Izefet? Jesteście na wyginięciu, czy jak? Poza tym, byłam pewna że macie białą skórę i czerwone oczy. 

- Różowe, u kobiet. I tak, jesteśmy endemiczni. Nie ma nas nigdzie poza Quarzitem, a z Quarzite'u trudno się wyrwać. A teraz spójrz na tego przystojnego Zabraka,  bo zacznę się wstydzić. To mój przyjaciel, Kater. 

- Witaj, panie Kater. Za mną, waszmościowie. Izefecie, czy twój przyjaciel zna warunek otrzymania ode mnie mapy? - zapytała. 

Kage spojrzał na Zabraka i zacisnął usta w teatralnym zakłopotaniu. 

- Sehtet leci z nami - oznajmił. - Już wie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nic nie mówił w czasie tej krótkiej wymiany zdań. Kiedy Izefet przedstawił go skinął lekko głową, ba nawet lekko się uśmiechnął. Jednak słysząc warunek popatrzył na towarzysza. Nie spodziewał się takiego warunku. Jednak nie zaprzeczył. Z jednej strony to mu się nawet podobało, bo będzie mógł więcej czasu spędzić w obecności dziewczyny. Z drugiej strony nie wiedział, czy dziewczyna nie będzie dla nich balastem lub powodem problemów z wykonaniem ich celu. 

- Rozumiem. Izefet następnym razem powiedz mi coś takiego przynajmniej jak będziemy się zbliżali do planety - Powiedział cicho po czym dodał w Sithiańskim - Nie jestem pewny, czy możemy jej zaufać. Ona może być dla nas balastem - Następnie zwrócił się już w wspólnym do dziewczyny. - Interesują mnie dwie rzeczy. Jedną z nich jest jak weszłaś w posiadanie mapy? Oraz czemu chcesz opuścić tą planetę. Wiem, że to nie jest planeta marzeń, ale chcesz zostawić to wszystko? Podobno to twój spadek. - Zabrak był ciekawy tej decyzji. Ale musiał na nią przystać. Cóż czas pokaże co się stanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nawet jeśli mówisz w innym języku, słyszę cię - zauważyła Sehtet, stojąc już za ladą herbaciarni. Zatrzymała się nim weszła na zaplecze. - W posiadanie części mapy też weszłam przez spadek. Zgarnęłam sporo rzeczy z tego spadku, niektórych do teraz nie rozumiem. Jeśli chodzi o opuszczenie planety, to nie wyjeżdżam na zawsze. Nal Hutta jak mówiłeś nie jest najlepszym miejscem żeby się zestarzeć, ale nie żyje mi się tu źle. A wyjechać chcę, bo jestem amatorskim odkrywcą - odpowiedziała, szczerząc się z zadowoleniem. - I chcę odkryć pewne związki między moją rodziną a Korribanem. Nie nastawiam się na szczególnie chlubną historię, ale dobrze będzie się dowiedzieć  paru rzeczy - wyjaśniła. 

Izefet pokiwał z wolna głową. 

- Jeśli okaże się, że kombinuje, po prostu ją zabijemy - stwierdził i to wcale nie w sithiańskim.

- O, właśnie - odparła Sehtet z uznaniem na twarzy. 

- Właśnie. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater potrzebował chwili, aby połączyć ze sobą wszystkie fakty, które nagle dostał. 

- Tak więc twoimi potomkami są mieszkańcy Korribanu. Ciekawe co jeszcze dostałaś w spadku. I po kim ten spadek? - Powiedział, dla pewności sprawdzając ją mocą. Co prawda nie wyczuł od niej nic, ale wolał mieć 100% pewność. Bo mimo wszystko trochę nie ufał dziewczynie. Ale on nikomu nie ufał do końca. Taka natura. Po chwili, słysząc o zabiciu dziewczyny w razie kłopotów trochę się zmieszał. Z jednej strony było to rozwiązanie. Jednak z drugiej strony nienawidził zabijać bez powodu. Nie lubił marnotrawienia i zabijania niewinnych. I to czasami nawet kłóciło się z tym, co mówił, że wiedza jest dla niego najważniejsza. Tak więc szedł za nią, czekając na to co powie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Masz na myśli przodków? Nie, nie sądzę. Znając ich byli raczej szmuglerami i żaden z nich nie zginął w widowiskowy sposób z mieczem świetlnym w ręku. Mój ojciec był przemytnikiem, moja mama była gospodynią domową, a moi dziadkowie nie nosili czarnych płaszczy i mrocznych masek. Jeden z nich co prawda był trochę nawiedzony, ale czego się spodziewać po czterdziestu pięciu latach bycia księgowym? 

Zaplecze było nieco zagracone. Na metalowych półkach stały pudła, zapewne z herbatą albo innymi tego typu używkami. Sehtet podeszła do ściany, w której było niewielkie zagłębienie. Stamtąd wyjęła niewielką, metalową kasetkę i podała ją Katerowi. 

W kasetce wyłożonej materiałem znajdował się urywek papieru z brakującymi współrzędnymi "6991.44". 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater szedł za kobietą. Zastanawiając się nad jej słowami. Myślał czego przemytnicy mogli szukać na Korribanie. Skoro to była planeta Sithów, to wątpił, żeby ci pozostawili cokolwiek bez jakieś ochrony. Ale nie powiedział nic. Widząc zaplecze zaczął się nawet rozglądać czy nie zobaczy czegoś niezwykłego, lub należącego kiedyś do mrocznych lordów czy Darthów. Kiedy kobieta podała mu kasetkę otworzył ją, a widząc kartkę z współrzędnymi uśmiechnął się lekko. Teraz miał wszystkie potrzebne dane, aby wyruszyć na Korriban. Zapisał współrzędne do swojego Datapadu po czym pokazał Izefetowi kasetkę.

- No to mamy to po co tutaj przylecieliśmy - Powiedział po czym spojrzał na kobietę. - Tak więc teraz tylko uzupełnimy zapasy i możemy ruszać. Chyba, że chcecie jeszcze coś tutaj załatwić? Lub przygotować się na podróż.  - Zapytał, patrząc bardziej na nią. Wolał, żeby Izefet zbyt długo nie krążył po mieście. Bo jeszcze coś mu odbije, kiedy zobaczy tych wszystkich niewolników. Zabrak chciał unikać kłopotów. Zwłaszcza teraz, kiedy był tak blisko swojego celu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spodziewałam się was wczoraj, więc jestem spakowana. Teraz tylko poczekam na zamknięcie lokalu, a wy idźcie uzupełnić zapasy. Jeszcze coś, ciekawostka - rozporządziła. A potem chwyciła torbę stojącą nieopodal i sięgnęła do niej, po czym wyciągnęła ostrosłup czworokątny utworzony z zaśniedziałej miedzi. Zanim Kater zdążył cokolwiek zrobić, dłoń Sehtet była pusta. 

Izefet stał tuż obok, zszokowany i wpatrywał się w urządzenie z niedowierzaniem, obracając je w palcach z nabożną czcią. Przycisnął urządzenie do piersi i wyprostował się z oczami wbitymi w kobietę. 

- Wiesz co to jest? - zapytał, a jego głos zabrzmiał niemal groźnie. 

- Metalowa piramida. Pewnie jakiś zabawny dynks, który trzeba postawić na jakimś wykreślonym, okultystycznym okręgu, machać rękami i szeptać zaklęcia, koniecznie o północy i w świetle naturalnego satelity. Mam rację? - zapytała. Chyba nie miała pojęcia, że nosiła w torbie holokron. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater, gdyby pił wodę to by się zakrztusił, widząc Holocron. Tak więc nie zdziwiło go zachowanie Izefeta. Popatrzył na Sehtet.

- Prawie zgadłaś. To co trzymałaś w torbie nazywa się Holocron. To taki dysk z danymi. Tylko wielcy mistrzowie Jedi i Mroczni Lordowie potrafili je budować. Zawierają one wiedzę, pamięć i wspomnienia osoby, która go zbudowała i przelała na niego swoje dane. Jeśli mam być szczery, to dla pewnych ludzi jest to warte fortunę. Ale te osoby raczej nie płacą tylko biorą rzeczy siłą. Poza tym otworzyć to mogą tylko niektóre osoby. Tak więc - Popatrzył na nią wymownie. Po chwili spojrzał na Izefeta. - Tak więc zróbmy tak. Ja pójdę uzupełnić zapasy a ty zostań tutaj z Sehtet. Lepiej, żeby ktoś teraz przy niej był, skoro mamy czekać do zamknięcia - Zaproponował. Wolał, żeby jego towarzysz nie wychodził do miasta. Bo mógł nie wytrzymać widząc to całe targowisko i kogoś zaatakować. A to byłoby dla nich fatalne. Na dodatek nie przyłożył szczególnej uwagi do godziny zamknięcia, więc nie wiedział ile to jeszcze może trwać. Ale musiał uzupełnić zapasy i rozejrzeć się za jakimś płaszczem. Nie chciał ciągle nosić tego, w którym zabił Twi'leka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, tak, jasne - odparł Izefet, w całości już zaaferowany znaleziskiem. Sehtet przyglądała się jednemu i drugiemu z rozbawieniem. Uniosła lekko ręce w obronnym geście.

- No dobrze, więc to bardzo ważna zabawka... Zamykam za cztery godziny, więc się pospiesz. A ja idę obsłużyć klientów. Nie grzebcie mi tu w niczym, robiłam porządek! - ostrzegła jeszcze i wyszła. 

- Pójdę z tobą - stwierdził Kage i schował holokron. - Ona sobie poradzi, a tego i tak teraz nie rozszyfruję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skinął głową. 

- Dobra. W takim razie uważaj na siebie Sehtet. W razie kłopotów daj mi znać - Powiedział po czym zostawił kobiecie namiary na swój komunikator. Następnie popatrzył na Izefeta - Zatem chodźmy. Załatwimy to szybko. Powiedzmy, że ta planeta nie napawa mnie optymizmem - Powiedział po czym schował kasetkę wraz z drugą częścią mapy do torby i szczelnie ją zamknął. Następnie wyszedł z i poczekał chwilę na zewnątrz na Izefeta. Kiedy ten wyszedł spojrzał na niego. - Kto by pomyślał, że w takim miejscu jak to znajdziemy coś takiego wyjątkowego - Powiedział nadal będąc pod dużym wrażeniem odkrycia holocronu na Nal Hutta. Skierował się powoli w stronę centrum, rozglądając się. Szukał kilku rzeczy. Zapasów jedzenia i picia, ewentualnie zapasowych ubrań, płaszcza. Poza tym co jakiś czas spoglądał na Izefeta, czy ten czasem nie daje się ponieść emocją. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To holokron mistrza. Nie sądziłem, że kiedykolwiek uda mi się go odnaleźć. On sam nie sądził. To jest... Jedyna wartość tego paskudnego globu. Jeśli jest tu tego więcej, warto się temu przyjrzeć. Temu i dziwnym przedmiotom ze spadku Sehtet - dodał. 

Jeśli chodziło o odpowiedni ubiór, wybór był lepszy niż na Coruscant. Uliczki Nal Hutta obfitowały w najróżniejsze tkaniny, od jaskrawych przez zgaszone aż po czerń i biel. Podobnie nietrudno było kupić jedzenie, choć po wychudzonych dzieciakach i żebrakach widać było, że nie wszystkich na nie stać.

Nieopodal rozbrzmiewały dźwięki trąb i ogólny rumor, najprawdopodobniej dwie ulice dalej. Brzmiało to jakby mieszkańcy wiwatowali, albo jakby odbywała się tam większa impreza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na Izefeta. 

- Mistrza? Masz na myśli Nihilusa? I tak. Będzie trzeba się temu przyjrzeć. Bo widzę, że tutaj robi się ciekawiej nieprawdaż? - Zapytał dla pewności. Przechodząc między stoiskami i kramami rozglądał się za kupnem Czarnego płaszcza z kapturem. Szukał jakiegoś niedrogiego, ale w miarę wytrzymałego materiału. Poza tym rozglądał się za zapasami. Tak właściwie to potrzebował zapasów na 2 tygodnie. Zakładał, ze mniej więcej czasu im zajmie siedzenie na Korribanie. Oczywiście liczył ile to może kosztować. Bo niestety był dość mocno ograniczony swoimi kredytami. Słysząc trąby spojrzał w tamtą stronę, a potem na Izefeta. 

- Jak myślisz? Co to jest? I pytanie czy idziemy to sprawdzić? - Zapytał. Osobiście nie był przekonany do tego. Nie wiedział o co mogło tutaj chodzić. Ale nie miał zamiaru oglądać żadnego z Huttów. Te istoty napawały go niesmakiem a czasami wręcz obrzydzeniem. Ale jeśli Izefet pójdzie to on podąży za nim. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak. Właśnie jego - potwierdził.

Płaszcz się znalazł, owszem, w cenie pięćdziesięciu kredytów. Materiał wyglądał na całkiem wytrzymały.

- Kater. Mój drogi towarzyszu niedoli. Mamy w rękach źródło ogromnej wiedzy, mamy współrzędne i kto wie co jeszcze znajduje się u Sehtet. Mając to wszystko, chcesz marnować nasz cenny czas, kto wie ile go jeszcze zostało na oglądanie obrzydliwych, glutowatych istot znanych jako Huttowie, na pochody niewolników, albo na ich kretyńskie imprezy? - zapytał, brzmiąc cały czas bardzo uprzejmie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater uśmiechnął się lekko, słysząc słowa Izefeta. Na taką odpowiedź liczył. 

- Cóż wolałem się zapytać. Może mógłbyś być fanem takich pochodów i chciałbyś go zobaczyć - Zaśmiał się słysząc własne słowa. - Ale dobrze. Pomóż mi zabrać zapasy, które teraz trzeba iść kupić i zaniesiemy je statku. Potem wrócimy obadać zaplecze Sehtet a po zamknięciu lecimy z nią na Korriban. Mam nadzieję, że taki plan ci odpowiada, mój drogi towarzyszu niedoli - Zażartował z jego słów po czym zaczął iść w kierunku stoiska, gdzie będzie mógł kupić jedzenie i wodę na podróż i eksplorację nieznanej planety. Stary płaszcz na razie trzymał w torbie. Za to nowy od razu założył. Nie czując już na sobie smrodu trupów odetchnął z ulgą. Stary płaszcz mógłby się jeszcze przydać. Chociażby jako worek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczyła godzina, aby pięć pokaźnych kartonów z jedzeniem wylądowało w pierwszej ładowni frachtowca. Znalazł się też ogromny zapas wody. Znaczną większość żywności stanowiła żywność suszona i opakowana  w plastikową folię. Dużo było mięsa, odrobinę grzybów i trochę produktów roślinnych, których, jak się okazało, Izefet nie trawił. 

Lokal Sehtet był już pusty, kiedy wrócili, a ona pakowała potrzebne rzeczy. Było tego całkiem sporo - dwie pokaźne walizy, wielka teczka ze sztucznego tworzywa i jeszcze kufer z jedzeniem. 

- Nie patrzcie tak. Muszę być gotowa na wszystko - wyjaśniła z zakłopotaniem. - Tam żyją Tuk'ata. I Terentateki. Nie chcemy ich spotkać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katerowi trochę zajęło przeniesienie wraz z Izefetem całego jedzenia. Głównie z tego powodu, że miał jedną rękę sprawną tylko w pewnym stopniu. Trzeba było się trochę wspomóc mocą. Ale, kiedy wszystkie skrzynie wylądowały na pokładzie statku był z siebie zadowolony. Teraz pozostał już tylko jeden element. Wchodząc do pustego lokalu nie spodziewał się ujrzeć to, co ujrzał. Nie ukrywał zdziwienia. 

- Emm. No dobrze. Nie będę tego komentował. Ale zanim wylecimy chcemy się jeszcze przyjrzeć z Izefetem reszcie rzeczy, którą dostałaś w spadku. Bo skoro znalazł się tam holokron to może znajdziemy jeszcze coś, co mogłoby być bardzo ważne - Powiedział po czym dodał - I tak pomożemy ci to zabrać - Wyprzedził jej pytanie, a raczej obstawił, ze takie pytanie może zaraz polecieć. Chciał jak najszybciej stąd wylecieć. Ale Izefet dobrze powiedział, że warto wcześniej jeszcze sprawdzić co może skrywać zaplecze Sehtet. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra - przytaknęła. - Ale reszta jest u mnie w domu, więc najpierw będzie się trzeba spakować. Słuchaj, Kater, tu jest obok platforma. Może przestawisz statek, co? Będzie łatwiej to zapakować i mieszkam niedaleko, więc zaraz potem też będziemy mieć krótszą drogę, jak się spieszycie. 

- Mogę pójść - zaproponował Izefet. Tylko daj mi klucz, Kater. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na Izefeta i uśmiechnął się lekko. 

- Doceniam twoje chęci i nie chcę umniejszać twoich zdolności ale z naszej dwójki to ja jestem lepszym pilotem. Szybciej przestawię statek i do was dołączę - Powiedział opierając się o ścianę - Chyba, że bardzo ci zależy, żeby to zrobić, to wtedy ja pójdę z Sehtet - Powiedział z uśmiechem i podniósł klucz do statku, tak, ze jeśli Izefet będzie go mijał będzie mógł go spokojnie zabrać. Katerowi teraz było obojętnie, pod warunkiem, ze mężczyzna nie rozbiłby statku. Nie miał zamiaru utknąć na tej planecie. Zwłaszcza, że byli tak blisko swojego celu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Platforma znajdowała się za herbaciarnią i była otoczona budynkami. Przyprowadzenie statku nie trwało długo i wkrótce można było skupić się na bardziej interesującym zajęciu - zwiedzaniu domu Sehtet. To oczywiście wydarzyło się po spakowaniu jej bagaży. 

Jej dom był w rzeczywistości niewielkim mieszkankiem z trzema pokojami, łazienką i kuchnią. Nie były technologicznie zaawansowane, ale też nie można było im zbyt wiele zarzucić. 

Główny cel Katera i Izefeta znajdował się w jednym z pokoi, dokładnie w dwóch, dużych, metalowych skrzyniach. W środku znajdował się zepsuty, spalony miecz świetlny bez kryształu, dwa odłamki Pontytu, odłamek Jenruaxu, parę części przestarzałej zbroi pokrytej śniedzią i szkicownik z pożółkłymi stronami i wizerunkami zwierząt różnych planet. 

Był też niezidentyfikowany, niebieski kryształ leżący na dnie drugiej skrzyni i parę niepotrzebnych, papierowych listów. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater miał lekkie problemy z prowadzeniem. Ale wynikało to z faktu przestrzelonej lewej ręki. Wspomagał się trochę mocą, ale ostatecznie udało mu się sprawnie wylądować na drugiej platformie. Potem pomógł zapakować wszystkie torby na statek i poszedł badać spadek dziewczyny. Widząc spalony miecz świetlny oraz kryształy zastanawiał się jak rodzina Sehtet weszła w posiadanie takich rzeczy. Zbroja go mniej interesowała, bo nie znał się zupełnie na nich. Rzucił okiem na szkicownik. Zastanawiał się jakie stworzenia przyjdzie im spotkać na Korribanie. 

Zainteresował go za to kryształ i listy. Mimo, że wydawały się niepotrzebna, a co większa były na papierze to postanowił się im przyjrzeć. Zanim zaczął czytać listy wziął kryształ w rękę i przyjrzał się jemu. Potem podał go Izefetowi. 

- Jak myślisz? Co to? Kolejny relikt Darthów? - Zapytał biorąc ostrożnie listy w rękę. Zaczął powoli je czytać, próbując wyłapać jakieś nietypowe elementy, jakie jak szyfry, kody, koordynaty i inne rzeczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...