Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

W pobliżu nie dało się wyczuć form wrażliwych na Moc. Zbyt wiele warstw durabetonu, durastali i innych sztucznych, promieniujących  materiałów zakłócała przepływ Mocy, przez co odczucie nawet Izefeta było tak niejasne, że gdyby Kater nie wiedział o jego obecności, nie mógłby go znaleźć.

Dwie godziny później rozległo się pukanie do drzwi. 

Zaskoczeniem dla Katera mogła być obecność nie Luke'a, nie rebelianckich żołnierzy, nawet Sehtet, a znanej mu z Ruusan Togrutanki - Pratimy. Pratima wyglądała całkiem radośnie, nawet posłała mu wesoły uśmiech. 

- Los bywa przewrotny, co? Przychodzę z dobrą wiadomością. Twoja pierwsza misja odbędzie się na Nal Hutta, na które tak bardzo chciałeś lecieć  - poinformowała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zawiódł się. Chociaż wiedział, że wokół niego jest tyle różnych materiałów, to mimo wszystko liczył, że wyczuje kogoś. Ale skoro nic to nie dało to darował sobie resztę medytacji, tylko usiadł na łóżku i myślał co dalej. 

Słysząc pukanie do drzwi spodziewał się zobaczyć Luke'a lub rebeliantów. Widząc natomiast Pratimę był mocno zaskoczony. 

- Właśnie widzę. Od jak dawna współpracujesz z rebeliantami?  - Zapytał, wstając z łóżka i patrząc na kobietę. - I daj mi zgadnąć. Ty zostałaś przydzielona, by siedzieć mi na kartu i pilnować, żeby poruszał się jak po sznurku tak? - Zapytał, opierając się o ścianę - A jednak mimo tego miło cię widzieć. Gdzie poleciałaś, po tym, jak się rozstaliśmy na Russan? - Zapytał, będąc ciekawy co się działa z kobietą, którą poznał kilka miesięcy temu. Nie spodziewał się jej tutaj, więc mimo wszystko spotkanie jej było dość miłą odmianą po tych tygodniach spędzonych w kopalni. Wiadomość, że jednak poleci na Nal Hutta spowodowała, że na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niestety, nie tylko ja. Ale to oznacza, że będziemy mieli lepsze towarzystwo, bo przecież im więcej uczestników, tym raźniej - odparła, mrugając do Katera. Oczywistym było, że Pratima wie, jak bardzo jest to dla Zabraka niekorzystne, dlatego też pozwoliła sobie na żart. - I mnie również miło wiedzieć, że udało ci się przetrwać Ruusan. Z tego co słyszałam, przetrwałeś znacznie więcej od naszego spotkania. Co ja robiłam? Cóż, miałam parę spraw do załatwienia. Na całą Galaktykę jest tylko Mistrz Luke i jego trójka akolitów. To mało, żeby ogarnąć cały bałagan, jaki obecnie się dzieje, dlatego też jesteśmy dosyć zajętymi ludźmi. Tym większe to dla ciebie wyróżnienie, że Mistrz traktuje twoją sprawę tak bardzo poważnie - stwierdziła, szczerząc się swoim ostrym, zębatym uśmiechem. - Jutro z samego rana. To znaczy statek startuje z sektora drugiego na lądowisku o godzinie szóstej, do tego czasu masz prawie wolne. Pod wieczór chyba jeszcze Mistrz zaprosi cię na rozmowę, ale póki tego nie zrobił, masz wolne. Sehtet mieszka piętro wyżej. - Mrugnęła, odwróciła się i odeszła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zawahał się. Z jednej strony słyszał, że będzie miał nad sobą tylko jedną osobę. A teraz Pratima mu mówi, że będzie z nim leciało więcej osób. A to komplikowało jego plany. Ale pozostawił to bez komentarza. Żarty również sprawiły, że darował sobie jakąś ripostę. 

- Nie wiem, czemu on to robi. Mi wystarczyłby statek, trochę zapasów, miecz i Sehtet. Ale oni się boją. Powinni się obawiać Porządku, a nie jednej osoby. Na razie - Powiedział zanim, kobieta poinformowała go o planach na następny dzień. Kiedy wyszła odczekał chwilę, po czym poszedł od razu na piętro wyżej. Chciał zobaczyć jak się czuje Sehtet. Oraz obgadać z nią kilka spraw. Na przykład misję na Nal Hutta. A może nawet i odezwie się ten dziwny duch. Zaczął powoli iść, szukajac pokoju, w którym siedziała dziewczyna, o ile nadal była w środku. Przy okazji rozglądał się, szukając wzrokiem ilu jest strażników, oraz czy ktoś chce mu przeszkodzić w spotkaniu z dziewczyną. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ponieważ "osoba, która sprawi, że będę silniejszy" brzmi jak ktoś, kto nieźle się zna na Ciemnej Stronie Mocy. Dlatego - odparła jeszcze Pratima, nim zniknęła za rogiem korytarza.

W drodze do pokoju znajomej nikt nie przeszkadzał Katerowi. Żaden strażnik ani żołnierz, choć paru go mijało i większość przyglądała się z zaciekawieniem. Nie było najwyraźniej takiej potrzeby, o czym świadczył najlepiej bogaty system monitorowania i system alarmowy, który Zabrak widział. 

 Sehtet natomiast siedziała w pokoju i czytała prawdziwą, papierową książkę. Okładka mówiła, że traktuje ona o przyrodzie Felucji. Kiedy drzwi się rozsunęły, podniosła głowę i posłała Zabrakowi radosny uśmiech. 

- Już po? Wyglądasz na całego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater uśmiechnął się lekko, widząc, że dziewczyna jest cała i zdrowa. Widząc książkę zamyślił się. 

Felucja? Tutaj jesteśmy? Zastanowił się w myślach, podchodząc do dziewczyny. 

- Tak. Chyba. Wieczorem dowiem się co i jak. Sprawa jest taka... Rebelianci zgodzili się mi pomóc. Ale jest kilka warunków. Jednym z nich było, że muszę zgodzić się na ich zwierzchnictwo. Poza tym będę miał kogoś, kto będzie mnie pilnował. Mówią mi, że mam sobie odpuścić polowania na Kyle'a Reno, albo jak go wcześniej znałem Bena Solo. Z tego co mi przekazała osoba, którą spotkałem na Ruusan, dostałem misję na Nal Hutta. Jednak nie wiem co z tobą - Powiedział Zabrak, patrząc na dziewczynę. - Ale muszę ich przekonać, żeby pozwolili ci lecieć z nami. Musisz być ze mną na Nal Hutta. Trzeba w końcu sprawić, żeby ten dziwny Mroczny Lord dał ci spokój - Powiedział szczerze. Była to prawda. Kater chciał, aby ten dziwny duch dał spokój dziewczynie. A co ważniejsze dla niego, chciał go ożywić. Bo to dawało mu szansę na stanie się silniejszym. A co za tym idzie, pozwoli mu to wypełnić jego cel. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja też lecę. Powiedziano mi, że jestem tam potrzebna, bo wrócimy do mojego domu. Wydaje mi się, że... Wiedzą więcej niż się wydaje, albo się domyślają. Ten Jedi na pewno - odpowiedziała, odkładając książkę. - Rozmawiałam z tym kimś. Mówi, ze... - Rozejrzała się za kamerami, których w pokoju nie było, w przeciwieństwie do pokoju Katera. - Że jeśli leci z tobą tak wielu innych, musisz udawać przed nimi, że nic nie wiesz. Że nie wiesz, że skończy się jak się skończy i że powinieneś zrzucić winę na barki tego kogoś. Nie zdradzono mi, co to ma być, ale powiedziano, że już wiesz - stwierdziła. Chodziło o fakt tego, że ktoś musi zginąć, aby tajemniczy nauczyciel ożył.

Sehtet popatrzyła na Katera pytająco.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na Sehtet nieco zaskoczony. Nie spodziewał się, że rozmawiała z nim. Ale skinął lekko głową. 

- Tak wiem o co chodzi - Powiedział cicho, mimo, że nie widział kamer to i tak wolał zachować ostrożność. - Posłuchaj mnie Sehtet. Kiedy już będziemy na miejscu musisz się trzymać mnie - Dodał cicho. Chłopak chciał chronić dziewczynę. Ale żeby to zrobić musiała ona być blisko niego. - I pamiętaj. Jeśli ja coś powiem, że to czyjaś wina. TO musisz mnie poprzeć. Od tego zależy to, czy przeżyjemy. Na miejscu zrobi się w pewnym momencie gorąco. Trzeba będzie bardzo uważać na siebie - mówił cicho, patrząc na dziewczynę. - Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to na Nal Hutta pozbędziemy się tego ducha z twojej głowy - Uśmiechnął się lekko do niej, chcąc jej dodać otuchy - A tak poza tym jak się czujesz? - Zapytał, patrząc na dziewczynę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nienajgorzej. Ciesze się, że skończyło się Kessel, choć czuję, że będzie mnie prześladowało po nocach. A teraz idź już. Jest późno, a jutro z rana trzeba nam wstać - odpowiedziała, wstała i wypchnęła Zabraka na zewnątrz, przy okazji dając mu całusa w policzek zanim zamknęły się drzwi. 

 

Oddział ruszający na misję składał się z dziesięciu żołnierzy, Pratimy, Mistrza Skywalkera, Sehtet i - co najciekawsze - Izefeta. Ani jeden ani drugi z Mrocznych Jedi nie dostał jednak miecza, ani żadnej innej broni, co było warunkiem ich wylotu na Nal Hutta. Podróż trwała kolejne dwa dni. Mistrza prawie nie było widać, tak samo jak jego akolitki znanej już Katerowi. Dobry humor dopisywał chyba tylko Izefetowi, mimo że był darzony szczególną nieufnością. 

W końcu jednak wylądowali. 

Nal Hutta nie zmieniło się zanadto od ostatniego pobytu Katera. Targi, szum, smród, niewolnicy i nielegalne biznesy. Bogactwo kontrastujące ze skrajną biedą. Paskudna, żółta atmosfera i bagnista ziemia. 

I wszyscy zmierzali w stronę domu Sehtet. 

- Wiem, że znajdzie sposób, żeby się z tobą skontaktować - poinformował Jedi, idąc obok Katera. Wszyscy byli incognito, żeby wtopić się w tłum. Żołnierze nie mieli jednolitych mundurów i ubrani byli jak zwykli najemnicy. Nie trzeba było długo czekać, by w głowie Zabraka odezwał się - po raz pierwszy od paru dni - głos. Ten głos. 

Mów mu wszystko, co ja ci powiem. To Jedi? Wyczuwam go. Wyczuwam was wszystkich. Każ dziewczynie prowadzić was do jej domu. W pierwszym pomieszczeniu od wschodu w ścianie jest pęknięcie. Bardzo wąskie pęknięcie. Idźcie tam i zniszczcie ścianę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater uśmiechnął się lekko, kiedy dziewczyna go pocałowała. TO poprawiło mu humor, przynajmniej do momentu pobudki. 

 

Kiedy Kater obudził się rano, poczuł, że dzisiaj stanie się coś wielkiego. Zebrał się pośpiesznie po czym przygotował mentalnie na tą misję. W czasie podróży zastanawiał się, gdzie na tyle czasu znikał Luke i Pratima. Jednak postanowił nie ryzykować pytaniem o to. I tak już zrobili dla niego dość dużo, bo zabrali go, Sehtet i Izefeta na misję na Nal Hutta. 
Kiedy wylądowali Kater zaczął się dyskretnie rozglądać, udając, że szuka wskazówek lub owej osoby, z którą niby miał się skontaktować. Słysząc słowa Luke'a zmartwił się lekko. Wiedział, że stary Jedi nie odpuści. Zwłaszcza po jego słowach w czasie ich rozmowy z panią generał. Nagle usłyszał głos w głowie. Ten głos. W końcu poczuł, że zaczynają iść w dobrą stronę. Słysząc jego słowa przez chwilę zastanawiał się jak może to zrobić. Ale skoro były mistrz jeszcze nie zareagował to znaczy, że ten komunikował się z nim przez coś innego niż tylko Moc. Po chwili popatrzył w kierunku domu dziewczyny. 

- Sehtet mogłabyś nas zaprowadzić do twojego domu? Ja nie znam drogi - Powiedział na tyle cicho, żeby usłyszała to dziewczyna, oraz Luke. Wiedział, że ci nie pozwolą mu iść samemu, więc była spora szansa, że wszyscy pójdą razem z nim. Tak jak kazał mu duch. Liczył, że Luke się zgodzi. Żeby go jeszcze bardziej przekonać dodał - To może być dobre miejsce postojowe. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czego nie zrozumiałeś? Powiedz mu, że do ciebie mówię! Powiedz, że jestem Sithem i żeby mnie ożywić potrzebne są trzy osoby nad sarkofagiem: ta dziewczyna, ktoś posługujący się ciemną stroną, czyli ty i ktoś bez potencjału Mocy. Powiedz mu to - powtórzył głos, tym razem lekko zirytowany. 

W domu Sehtet panował porządek, co oznaczało, że nikt nie próbował wedrzeć się do środka pod jej nieobecność. Rzeczywiście, ściana w saloniku była pęknięta. Rzeczywiście, łatwo było ją zniszczyć. 

A miejsce które skrywała było zawilgoconą kryptą, do której schodziło się po schodach. Ciasną, zatęchłą kryptą z małym, durastalowym sarkofagiem. Żadnych zdobień, żadnych napisów. 

- Mieszkałam cały czas z trupem? - odezwała się Sehtet, schodząc do środka. 

- Co teraz? - zapytał Luke. Kater odczuwał jego zdenerwowanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater trochę zmarkotniał, kiedy nawet duch go obraził. Jednak poszedł za Sehtet do środka. Widząc szczelinę pokazał ją, po czym skupił się i za pomocą Mocy zrobił wyrwę w ścianie. Widząc sarkofag uśmiechnął się pod nosem. Słysząc słowa mistrza popatrzył na niego l Na jego twarzy już nie było uśmiechu. 

- To jest sarkofag pewnego potężnego Sitha. On teraz mówi do mnie. Właśnie powiedział mi, że jesteśmy w stanie go wskrzesić. Jednak potrzeba trzech osób - Powiedział spokojnym tonem, jednak jego wewnętrzna ekscytacja rozsadzała go od środka. Jednak zachował powagę. - Potrzeba Sehtet, mnie i jednej osoby, która nie ma potencjału Mocy - Dodał, patrząc kątem oka na resztę. - Dlatego tu jesteśmy. Chcę go wskrzesić, bo on jest w stanie pomóc nam w walce z Najwyższym Porządkiem - Dodał. Cóż bardziej liczył na to, że ten Sith sprawi, że Zabrak stanie się silniejszy. Ale musiał jakoś uargumentować fakt, że chce wskrzesić potężnego Sitha w obecności jednych z ostatnich Jedi oraz kilku rebeliantów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszym dźwiękiem po wypowiedzi Katera było efektowne prychnięcie Izefeta. Luke jedynie westchnął i podniósł brew. 

- Obrażasz mnie, Kater, tak durnymi kłamstwami. Nikt nie uwierzyłby w tak potężny kit - stwierdził, podchodząc do sarkofagu.

Rzeczywiście, paskudnie nieumiejętne kłamstwo - skomentował duch. 

Był mechanizm, który najwyraźniej trzymał skrzynię w zamknięciu, ale tu Mistrz postanowił postawić na prostotę i zwyczajnie zniszczył mechanizm. Metalowe klamry odpięły się ze zgrzytem i pokrywa została zrzucona na ziemię z hukiem. 

Zawartość ukryta była pod szarym płótnem i czarnym aksamitem. Mistrz uniósł dłoń, ściągając materiały. Oddziaływał lekko Mocą, zapewne ograniczając drogę ucieczki drobnoustrojom, które przez lata zebrały się w trumnie. 

Był to człowiek. Człowiek o wyschniętym obliczu, zapadniętym nosie i policzkach. Zakonserwowany dobrze, ale na szarą skórę pod wpływem atmosfery zaczęły wdzierać się plamy opadowe. 

- Kater, odsuń się - zarządził Mistrz. - Sehtet, ty też. Będziemy musieli to przenieść i nikt, absolutnie nikt nie będzie nikogo ożywiał. Co jest martwe, musi zostać martwe. Kob, podaj worek próżniowy - poprosił. Jeden z żołnierzy podszedł i wyciągnął z torby srebrzystą folię, w którą Mistrz zamierzał zapakować zwłoki. 

- Ten twój cud jest troszkę drętwy - szepnął Izefet do Katera. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skarcił sam siebie. W sumie czemu on pomyślał, że da radę okłamać swojego byłego mistrza. Słysząc polecenie Luke'a przez chwilę walczył ze sobą. Z jednej strony chciał zobaczyć co się stanie. z drugiej wiedział, że sprzeciwianie się dawnemu mistrzowi nie jest teraz dobrym pomysłem. 

- Dobrze Mistrzu - Powiedział niezadowolony, jednak cofnął się kilka kroków. Popatrzył na Sehtet i podszedł do niej. Słysząc Izefeta westchnął. 

- Cholera wiem. jednak nie wiem, co zrobić. Duch milczy - Powiedział do niego po czym popatrzył jak Rebelianci zamierzają pakować ciało. 

Mam nadzieję, że masz jakiś plan Pomyślał mężczyzna, licząc na to, że duch go usłyszy, albo co ważniejsze, że miał jakoś pomysł co teraz zrobić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwójka Jedi próbowała Mocą podnieść ciało. I wtedy coś stuknęło. Trup upadł z chrzęstem, a z wnętrza trumny dobiegło bulgotanie. 

Mistrz spojrzał na Katera, tak jak Pratima. Kob, rebeliant który miał podać worek próżniowy, zgiął się w pół, charcząc przeraźliwie. 

- Kob? - zapytał jeden z towarzyszy, podbiegając do kolegi i dotykając jego pleców. 

Nie było eksplozji, świateł ani huku. Rebeliant po prostu zaczął chudnąć, jęcząc przeraźliwie. Zarówno Mistrz jak i Pratima próbowali powstrzymać proces, ale najwyraźniej nic to nie dawało. Agonia rebelianta była bolesna zarówno dla uszu jak i dla oczu. Togrutanka doskoczyła do Katera i sprzedała mu cios pięścią w nos. 

- Zatrzymaj to! - zażądała z nieukrywaną złością. Ale było już za późno. Mężczyzna znieruchomiał, powykręcany. Gdyby ktoś nie był świadkiem wydarzenia, nie uwierzyłby, że wyschły trup leżący na ziemi ledwie parę chwil wcześniej był żywy. 

Zapadła cisza. 

Na krawędzi sarkofagu pojawiła się ludzka dłoń, która pociągnęła za sobą ciało w poszarpanych bandażach. Ciało było szczupłe. Bandaże gdzieniegdzie odkrywały duże obszary skóry i nie zakrywały głowy. 

Postać była kobietą. Kobieta miała blond włosy sięgające łopatek, teraz zarzucone niedbale na twarz i ramiona. Oddychała ciężko, wspierając się na drżących dłoniach. Trudno byłoby określić jej wiek. Na pierwszy rzut oka była piękna; na drugi jej twarz zdradzała, że nikt nie chciałby mieć z nią do czynienia. Od oczu odchodziły czarne tatuaże, jak na Sitha bardzo minimalistyczne. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater patrzył z niedowierzaniem na całą scenę. Widział, jak rebeliant zaczyna chudnąc. Jego krzyki odbijały się echem w jego głowie. Kiedy poczuł uderzenie złapał się za nos, klnąć. Sprawdził, czy czasem nie jest złamany. 

- Jak?! - Odpowiedział, jednak po chwili skupił się na postaci, która wyszła z sarkofagu. Ostrożnie podniósł się, ocierając krew, która ściekała z jego nosa i popatrzył na, jak się okazało chwilę później, kobietę. Próbował sobie przypomnieć, kim ona mogła być. Przyglądał się tatuażom przy oczach, jednak nawet to nie było podpowiedzią. Słyszał o kilku Sithach-kobietach, ale żadnej nigdy nie widział. Nie było też żadnych opisów czy obrazów. 

- Jak widzę wszystko się udało - Powiedział niepewnie, postępując krok w jej stronę. Postanowił zachować mimo wszystko odpowiedni dystans. Nie wiedział, co zamierza Mroczna Lady. - Kim jesteś? - Zapytał. Może teraz pozna w końcu jej imię. Od Korribanu to pytanie nie dawało mu spokoju. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczy kobiety zwróciły się ku Katerowi, ale nim zdołała odpowiedzieć, zdarzyło się parę rzeczy. 

Po pierwsze, Mistrz oprzytomniał i nie był zadowolony z "jak widzę wszystko się udało". Po drugie, któryś z rebeliantów strzelił. Lady Sithów powstrzymała świetlny pocisk dłonią, tak, że zawisł metr przed nią, ale to z kolei spowodowało kolejne strzały i jeden z nich trafił ją w bok.

- Nie strzelać bez rozkazu! - oznajmił Luke. Kater wyczuł wibracje, kiedy jego Moc zaczęła uspokajać wszystkich wokół. Aż dziw, że nikogo nie trafił rykoszet. Kiedy atmosfera się uspokoiła, Jedi podszedł bliżej. 

- Jesteś aresztowana za zabójstwo - oznajmił. Skierował wzrok na Katera. - I ty również. 

Ale nowo powstała Lady Sithów nie zamierzała tak szybko odpuszczać. Z trudem wyprostowała się, zaciskając zęby i skierowała wzrok na Skywalkera. 

- Wielki Mistrz Jedi - wycedziła. - Muszę odmówić. 

Zabrak wyczuł, jak rozpoczyna się niewidoczny pojedynek. Ona najprawdopodobniej próbowała wpłynąć na jego umysł, a on się bronił. Kątem oka Kater widział, jak od tyłu do Sitha podkrada się Pratima, trzymając coś ostrego w dłoni. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater obserwował w milczeniu, co się działo. Widząc i słysząc strzały już chciał ruszyć się z miejsca. Widząc, że Lady została trafiona postąpił krok do przodu, zbierając Moc. Jednak czując wibracje mocy Luke'a zatrzymał się. Nadal zbierał Moc. Na wszelki wypadek. Popatrzył na niego i trochę się skrzywił. 

- Wybacz, ale nie mogę się zgodzić - Powiedział tylko. Wiedział, że teraz zrobił sobie w dawnym mistrzu wroga. Ale miał swój cel i zwoje zadanie. I chciał je wykonać. Delikatnie przekręcił głowę, patrząc za siebie co z Sehtet i Izefetem. Wtedy dostrzegł, że Pratima zbliża się do Mrocznej Lady. Wyciągnął rękę i skupił w niej Moc. Posłał w stronę kobiety ładunek elektryczny. Chciał ją nie tyle zniechęcić do ataku, co sprawić, żeby się odsunęła. Sam zaczął powoli przesuwać się tak, żeby móc lepiej osłaniać plecy Sitha. 

- Nie pozwolę! - Rzucił w jej stronę, tworząc wokół siebie bąbel z Mocy. Na wszelki wypadek. Kątem oka popatrzył, jak sobie radzi SIth. Zaczął gorączkowo myśleć, co ma teraz robić. Próbował wymyślić, jak może stąd uciec, wraz z Lady SIthów, Sehtet oraz Izefetem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem z bąblem Mocy polegał na tym, że ów uniemożliwiał też na krótką chwilę atak. Pratima co prawda cofnęła się na chwilę, ale zastąpił ją kto inny. I tym kimś był Izefet. 

Zmartwychwstała zgięła się, chwytając zraniony bok i zaciskając zęby. Jej atak zaczął ustępować, a Kater poczuł oddziaływanie które napływało od Kage. Wywoływał u niej ból, a ponieważ była jeszcze słaba, nie mogła przeciwstawiać się atakowi z dwóch stron. 

- Wybacz, Kater - odezwał się, stojąc od Zabraka ledwie metr. Wyciągał dłoń w stronę kobiety. -...Ale chyba wiem, jak to by się skończyło. 

I tym sposobem ucieczka spaliła na panewce. Lady Sithów ostatecznie upadła. Ktoś z obecnych musiał powiadomić pilotów, bo do uszu Zabraka dotarł huk silników lądującego nieopodal transportowca. 

- Wyprowadzić aresztowanego - oznajmił Jedi i lufy blasterów zwróciły się ku Katerowi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie stało. Przez chwilę wydawało mu się, że opanowali sytuację. Jednak wtedy zobaczył, jak Izefet atakuje Lady SIthów. Widząc jak ona pada krzyknął tylko. 

- Nie! - Po czym popatrzył na Izefeta. Gdyby Moc była widoczna, a Kolor skóry Zabraka reagował na jego emocje to w tym momencie wszystko wokół, łącznie z nim byłoby czerwone. Wszystko w środku mężczyzny się gotowało. Był wściekły. Negatywne emocje aż z niego kipiały.  - Ty parszywy zdrajco! Myślałem, że stoisz po mojej stronie! Od początku to planowałeś! Wiedziałeś, że zrobię wszystko, żeby ją wskrzesić! A teraz pozbędziesz się dwóch SIthów naraz! - Krzyczał. Gdyby nie fakt, że lufy blasterów były skierowane w jego stronę, oraz to, że Pratima i Luke mieli swoje miecze to już dawno rzuciłby się na Izefeta, chcąc go zabić, rozszarpać na miejscu. - Zabiję cię. Chodź bym miał cię gonić pół galaktyki odnajdę cię i zabiję! I nawet Nihilus ci nie pomoże! Przerobie cię na karmę dla robaków! - Zabrak aż zaczął się trząść ze wściekłości. Tyle czasu poświęcił, żeby wskrzesić dawną Mroczną Lady. A ten jeden Kage zniweczył cały jego plan. Zabraka aż nosiło i tylko resztki zmysłu przetrwania powstrzymywały go, żeby nie skupić w sobie całej Mocy i nie usmażyć Izefeta na skwarkę. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niczego takiego nie planowałem. Jej wolność jest niebezpieczna dla mnie, dla Jedi i dla całej Galaktyki. Pięciu to zbyt wiele, Kater. Rozumiem chęć zdobycia wiedzy na Korribanie, ale ożywianie reliktu nikomu nie wyjdzie na zdrowie - odparł Kage, dla kontrastu z Katerem zupełnie spokojny. Skrzywił się, słysząc słowa o robakach i zabijaniu. 

- Najpierw skup siły na uratowaniu siebie. Jesteś bliżej robaków niż ja kiedykolwiek byłem. Wybrałeś złą stronę, to wszystko. Nie mam żalu. - Po ostatnim uśmiechnął się jadowicie i poczekał, aż rebelianci wyprowadzą Katera. Z tego względu Zabrak nie mógł zobaczyć, co dzieje się z jego niedoszłą Mistrzynią. Został zaprowadzony wprost do białej, dość ciasnej celi. Gdy wylądował w środku, odgrodzono go od reszty brzęczącym, niebieskim polem magnetycznym. 

Sprawy się skomplikowały. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zupełnie nie przejmował się tym, co miał do powiedzenia Izefet. Jego gniew rozsadzał go od środka. Jakimś cudem chyba jeszcze nie rzucił się na mężczyznę. Jednak dał się wyprowadzić.

To ty źle wybrałeś Izefet. I srogo za to zapłacisz! Przysięgam ci, że pożałujesz dnia, w którym mnie zdradziłeś! - Krzyknął do niego jeszcze w języku Sithów, żeby podkreślić gniew, który w nim teraz drzemał. Widząc celę, do której go prowadzono próbował znaleźć jakiś słaby punkt. Jednak nic nie dostrzegł. Kiedy zobaczył pole siłowe, które go odgrodziło od reszty warknął do rebeliantów. Jednak już nic więcej nie powiedział. Teraz, kiedy już nie widział Izefeta mógł trochę logiczniej pomyśleć co dalej zrobić. Na początku musiał się stąd wydostać. Wierzył, że tamci raczej szybko nie zabiją Mrocznej Lady. W końcu mieli ku temu okazję wcześniej. Zatem Zabrak skupił się na tym uciec z tej klatki. Najlepiej byłoby zniszczyć generator pola magnetycznego. Ale nie wiedział, gdzie ono jest. Więc zostało mu spróbować wpłynąć na umysły Rebeliantów w jego otoczeniu. Zaczął nawet zbierać Moc, aby to zrobić. Jednocześnie rozejrzał się, gdzie w okolicy jego celi stoją owi Rebelianci. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żołnierze oddalili się szybko, zabierając Katerowi szanse na wydostanie się. Chwilę później usłyszał kroki, ale ze względu na to, że jedynym jego widokiem była kratowana, metalowa ścianka za polem magnetycznym.

Znów szum silników informujący o tym, że statek wystartował. Musieli szybko zwinąć żagle z Nal Hutta, bo żołnierze i szpiedzy Najwyższego Porządku byli wszędzie, a zwłaszcza w takim miejscu. Około pół godziny od startu przed celą pojawił się Mistrz Skywalker.  Stanął z rękami splecionymi na piersi i wlepiał surowy wzrok w Zabraka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc odchodzących strażników Kater przeklną pod nosem i przestał skupiać Moc. Wiedział, że to nie ma sensu. Czują start silnika zastanawiał się, czy zabrali Mroczną Lady ze sobą. Zakładał, że tak, bo mogli ją zabić wcześniej. Widząc, ze teraz nic nie wskóra usiadł, o ile miał miejsce. Złość i gniew powoli z niego schodziły. Chowały się z tyłu jego głowy, czekając na możliwość wydostania się. 

Słysząc ruch przed celą podniósł wzrok. Popatrzył na dawnego mistrza. Wstał i podszedł do pola, stając twarzą w twarz z Mistrzem Jedi. 

- Pewnie spodziewasz się jakiś wyjaśnień? Albo mojego przyznania się do błędu. Albo jednego i drugiego - Powiedział chłodno, mierząc go wzrokiem. Teraz szacunek dla dawnego mistrza był zakopany głęboko w jego świadomości. A Kater nie spieszył się, żeby go odkopać. - Ożywienie jej stanowiło dla mnie szansę, aby odkryć kolejne tajniki Mocy. Aby je poznać i wykorzystać, aby pozbyć się zagrożenia, jakim jest Najwyższy Porządek. Ale jak widać wrogów trzeba było szukać w najbliższym otoczeniu - Ciągle patrzył na mistrza. Kater był zły. Teraz tylko zły. Przez co nie czuł ani strachu, ani nie bał się patrzeć Luke'owi w oczy. - Co z nią zrobiliście? I gdzie jest Sehtet? - Zapytał. Na tych dwóch osobach zależało teraz Zabrakowi najbardziej. Stał i czekał na odpowiedź. O ile mistrz uraczy go odpowiedzią na jego słowa. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wyciągnąłem cię z Kessel. Stawiłem się za tobą u Generał Organy. Bawisz się w Sitha, nie mając pojęcia jakie są konsekwencje. Jesteś gówniarzem, Kater. Trzydziestoletnim gówniarzem, który postanowił, że będzie potężny od pstryknięcia palcami. Wiesz czym się różni Ciemna Strona od Jasnej? Tym, że jest szybsza i łatwiejsza. To nie tak, że nie potrafię stworzyć błyskawic Mocy ani zawładnąć czyimś umysłem. Rzecz polega na tym, żeby nie musieć tego robić. Żeby rozwiązywać problemy głową, a nie mięśniami. Zachciało ci się fajerwerków? Wybuchów? Zabiłeś człowieka, pozwalając jej ożyć. Człowieka, którego ktoś będzie musiał teraz pochować, a zamiast niego dałeś życie tykającej bombie. Jak myślisz, komu pomoże relikt, który przyzwałeś? Rebelii, czy Najwyższemu Porządkowi? Podpowiem ci: nie pomoże nikomu, sama zapragnie wziąć sprawy w swoje ręce, a ciebie wykorzysta, bo jesteś łatwowiernym kretynem. Tak jak i zresztą ja, kiedy myślałem, że można ci ufać. Najwyraźniej się myliłem, ale możesz mi uwierzyć, że nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nie narażę już niczyjego życia. Bo nie chodzi mi o żadne idee. Mógłbyś sobie być Sithem. Ale życie innych nic dla ciebie nie znaczy i zamiast walczyć ze stereotypem Sitha jako krwiożerczego szaleńca tylko go powiedziałeś. Oboje mamy krew na rękach - odpowiedział 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...