Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Kater zaczął gotować się w środku. Jednak nic nie powiedział kątem oka obserwował zachowanie Pratimy. Widząc że ta nadal go obserwuje nie próbował zmieniać kierunku swojego marszu. Słowa Sehtet jeszcze bardziej go dobijały. 

- Sehtet chcę nas stąd wyciągnąć. Ale ona też jest nam potrzebna - Powiedział cicho, korzystając z tego, że Pratima była kawałek od nich. - Nie chcę cię stracić. Ale ją też muszę uwolnić - Dodał, patrząc na nią. Nadal szukał sposobności, żeby zwiać i dobiec do Zannah - Dlatego proszę cię. Zaufaj mi. Możemy się rozdzielić. Ale nie nie odlecę bez ciebie - Powiedział dobitnie, skupiając się na znalezieniu drogi ucieczki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ale ona się spodziewa, że pójdziesz szukać tamtej! - zaprotestowała Sehtet, zatrzymując się gwałtownie i patrząc na Katera spode łba, nie kryjąc zdenerwowania. - Jaki to ma teraz sens? Przynajmniej idź w kierunku wyjścia i potem zbocz z drogi - syknęła. Pratima zakończyła rozmowę z przywódcą. Co zaś do rzeczy, których można było użyć jako broń... Cóż, były to prawda rury i przewody wzdłuż metalowych chodników. Dyskretne dźwięki przechodzące przez rury sugerowały, że wciąż były w użyciu i przewodziły różne substancje. Pytanie, jak szkodliwe mogły być te substancje i czy ich uwolnienie nie usunęłoby z użytku całego korytarza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na Sehtet. On już planował jak stąd zwiać i uratować Zannah. 

- Sehtet ona za mną podąży. Ona wie, że ja nie odpuszczę - Powiedział cicho, idąc dalej w kierunku wyjścia. Widząc rury z cieczami zastanowił się co tam może być. Jednak wiedział, że nie ma za dużo czasu. Dodatkowo fakt, że Pratima była tutaj o wiele dłużej niż on i lepiej znała układ budynku. - Potrzebuję zrobić dywersję, żeby ją czymś zająć. A ciebie proszę. Nie ważne co by się działo uciekaj. Wyjdź razem z resztą. Wrócę po ciebie. Dobrze? - Powiedział cicho, patrząc na dziewczynę. Nie chciał jej opuszczać. Ale wiedział, że sam będzie się szybciej poruszać. Na dodatek mniej narazi ją na atak. - Obiecuję ci. Wrócę po ciebie i razem odlecimy - Mówił ciągle cicho, minimalizując szansę, że Pratima to usłyszy. Po chwili, kiedy mijał drogę prowadzącą w lewe uznał, że albo teraz, albo nigdy.

- Biegnij - Rzucił tylko po czym skupił się i Mocą oderwał rury od sufitu. Następnie cisnął nimi w Pratimę, licząc, że ta nie zdąży zareagować, a płyn który w nich płynął dodatkowo utrudni jej pościg za nim. Potem zaczął biec korytarzem w lewo. Kierował się bezpośrednio do celi Zannah, roztrącając Mocą wszystkich, którzy stanęli mu na drodze. Nie miał czasu. Liczyła się każda sekunda. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okazało się, że przewody które zniszczył należały do systemu chłodzenia. Wydobywał się z nich lotny gaz, dosyć toksyczny, ale nie śmiertelnie niebezpieczny. W mgnieniu oka korytarz zaczął wypełniać się białym dymem. Pratima zniknęła z pola widzenia, ktoś krzyknął, a rebelianci odwrócili się do Katera, zdezorientowani. Miał parę sekund nim chwycą blastery, jeśli na to wpadną - większość nie widziała tego, że to Kater rozerwał rury. Pozostawała jeszcze Togrutanka, która najprawdopodobniej obroniła się przed metalem i szybko powinna odnaleźć się w sytuacji i wznowić pościg za Katerem. 

Korytarz w prawo prowadził do wyjścia ewakuacyjnego, do którego wszyscy zmierzali. Korytarz w lewo prowadził do wind i cały problem polegał na tym, że Kater nie wiedział, gdzie przetrzymywana jest Zannah. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nie patrzył za siebie. Biegł prosto w stronę windy. Jeśli nie było tam nikogo to aktywował windę. Wybrał dolne piętra. Nie pamiętał do końca, gdzie oni go prowadzili. Więc postanowił zjechać na dół. Na dole dopiero zaczął się rozglądać za ewentualnymi celami. Musiał szybko odkryć, gdzie została zamknięta Zannah. Nie mógł ryzykować i używać Mocy. Wiedział, że wtedy na pewno go wykryją. Postanowił złapać pojedyńczego Rebelianta, żeby go na szybko przesłuchać. 

- Gdzie są cele więzienne? Gdzie trzymacie Sitha? - Zapytał, używając Mocy, żeby go dodatkowo przekonać. Nie miał czasu i musiał szybko uratować. Jeśli się dowiedział to ogłuszył go i ruszył tam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Piętro minus pięć, cela w samym centrum! - odparł, nim Kater go ogłuszył, zapewne zostawiając na śmierć. 

Na szczęście wszędzie były mapki, toteż dotarcie do Zannah nie należało do szczególnie skomplikowanych. Tym bardziej, że do uszu Katera dotarł huk, który na krótką chwilę odebrał mu słuch i ogłuszył. 

Na tym piętrze również byli jeszcze ludzie i było ich więcej niż na poziomach mieszkalnych, zapewne właśnie ze względu na pilnowanie Zannah. Chwilę później rozległy się jęki, wrzaski i strzały, a Zabrak odczuł dreszcze; potencjał Ciemnej Strony zbliżał się ku niemu, podświadomie powodując uczucie niepokoju, wręcz lęku. Wyglądało na to, że Zannah się uwolniła, a swoje przybycie uprzedzila, rzucając przypadkowym Rebeliantem o ścianę. Martwy mężczyzna wylądował obok Katera, a zza rogu wyszła dosyć drobna postać, z którą absolutnie nikt nie chciałby mieć do czynienia. Nawet w podartych szatach emanowała od niej groza. Uśmiechnęła się drapieżnie, widząc Zabraka i ruszyła w jego kierunku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater ruszył wedle mapek i instrukcji do celi Zannah. Zatrzymał się, czując przed sobą dużą ilość Ciemnej Strony Mocy. Mimo, że sam był jej użytkownikiem poczuł strach. Coś podpowiadało mu, żeby tam nie iść. Jednak on nie zamierzał odpuszczać. Widząc ciało żołnierza Rebelii odsunął się tak, żeby nie dostać nim. Następnie popatrzył na Mroczną Lady. Widząc jej uśmiech spiął się. Zaczął powoli gromadzić Moc. Na szelki wypadek. 

- Widzę, że nie potrzebowałaś mojej pomocy, Darth Zannah - Powiedział cicho, tytułując ją z szacunkiem. Otóż teraz czuł do niej szacunek. I strasz. Ciężko powiedzieć, co było ważniejszym uczuciem w tym momencie. - Co teraz? Głównym wyjściem byłoby nierozważne, bo tam są wszyscy. A pewnie zaraz będzie tutaj Pratima. Dopiero co jej zwiałem - Dodał, rozglądając się, czy czasem nikt do nich nie celuje. Wolał nie dać się teraz zabić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Potrzebowałam. - Skrzywiła się nieco, przybierając karcącą minę. - Ale raczyłeś się guzdrać, więc musiałam skorzystać ze swojego nieodpartego wdzięku. Rusz się, musimy się jakoś przemknąć do hangaru, bezczelnie ukraść statek, znaleźć tą twoją, porwać dzieciaka od Nihilusa, a potem przeżyć. Zapowiada się pracowity dzień, a ja jeszcze po wszystkim muszę znaleźć ubrania, bo te są trochę niegustowne. I daj sobie spokój z całą tą uległością, i tak nie uwierzę - odparła, ruszając wprost w stronę wind i najwidoczniej mając w poważaniu opcję zostania znalezioną przez Pratimę. - Którędy do hangaru? - zapytała, odwracając się do Katera. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Miałem drobne problemy. To już się nie powtórzy Lady - Powiedział Kater, patrząc na nią chłodnym wzrokiem. Nie czuł się winny tego, że nie przyszedł szybciej. On też miał swoje problemy. Po chwili popatrzył na nią - Po co nam Izefet? On prawie schrzanił cały plan. O mało nie zabił ciebie i mnie. Czemu chcesz go zabrać?  - Zapytał Zabrak, idąc za kobietą. do windy. Złość do tego Kage powoli się w nim gotowała. Słysząc pytanie popatrzył na mapkę na ścianie. Znalazł Hangar po czym dołączył do Zannah i kliknął odpowiednie piętro. 

- Jedziemy Na odpowiednie piętro - Powiedział i pokrótce powiedział jej, gdzie jest hangar. -. Ale będzie zablokowany. Izefet powiadomił wszystkich, bo jeden Twi'lek podszył się pod Lekarza. Przepytał mnie za pomocą Serum Prawdy, kiedy leżałem po operacji. Pewnie należy do Najwyższego Porządku. Teraz go szukają. - Dodał, zbierając w sobie Moc. Nie miał miecza świetlnego, więc musiał atakować i bronić się czymś innym. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zannah się zatrzymała i odwróciła do Katera z wzrokiem przepełnionym mordem. Zmrużyła oczy i rozłożyła ręce. 

- Poczekamy tu, aż nie domyślisz się, dlaczego chcę, żeby był z nami. Ale podpowiem ci. Ilu jest Sithów poza mną? Niech się zastanowię... Dwóch! - klasnęła z teatralnym entuzjazmem. - I to nie jesteś ani ty, ani Kage. Ilu chcemy, żeby było Sithów w ogóle? Poczekaj, zastanówmy się... Dwóch! Maksymalnie trzech i tym razem jednym z nich możesz być ty. Ale nie zrobisz tego będąc martwym, a to może się zdarzyć, jeśli Izefet będzie przeciwko nam. Zadasz mi jeszcze jakieś pytania urągające mojemu i twojemu intelektowi, czy możemy iść? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zatrzymał się, widząc minę Zannah. Wysłuchał jej i nic nie odpowiedział. Dopiero po chwili zebrał się w sobie.

- Nie Lady. Możemy ruszać - Powiedział po czym wszedł z Zannah do windy. Nacisnął odpowiednie piętro. - On nam nie zaufa. Uważa ciebie za zagrożenie. Nie podda się tak łatwo  - Powiedział Zabrak. Sam nie był pewny swoich słów, ale czuł, że Izefet raczej nie będzie chciał z nimi pójść po dobroci. A walka też nie jest mu na rękę, bo nie znał pełni Mocy Zannah. Zresztą Kater też nie. I to budziło w nim lęk. - Jak chcesz go złapać Lady? On ma w sobie Nihilusa, jednego z najpotężniejszych Sithów w historii. Dodatkowo Izefet gdzieś ukrył mój miecz, datapad z danymi i namiarami na Korriban oraz maskę Nihilusa - Dodał, patrząc na jej plecy. Nie miał teraz odwagi patrzeć jej w oczy. Szczerze mówiąc bał się jej spojrzenia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mnie? Za zagrożenie? - zapytała, siląc się na niewinny uśmiech. Efekt trochę psuły czarne tatuaże. - O, to miło z jego strony. Lubię komplementy, najlepiej te z drugiej ręki. Brzmią wtedy bardziej szczerze. Wiesz, co brzmi nieszczerze? "Lady". Naprawdę, mam wrażenie że ledwie się odwrócę, a urządzisz jakiś spisek mający na celu zdetronizowanie mnie. Niestety, nie mam tronu - stwierdziła, wzruszając ramionami. Przy Zannah miało się wrażenie, że jej wykład dotyczący szaleństwa Sithów jest prawdą, przynajmniej w odniesieniu do niej samej. 

Wokoło rozbrzmiewały huki, gdzieniegdzie metalowe rury pękały, a ona szła obok Katera jak na zwyczajnym spacerku. 

- Lepiej brzmi "Mistrzu". Albo "Zannah". Wybierz sobie jedno z dwóch i zlokalizuj swoją dziewczynę. Kage zajmiemy się później, jeśli będzie chciał. Nie będziemy go łapać, wykorzystamy urok osobisty. Mój, albo twój - bez różnicy. Twoja buzia pewnie też potrafi być urocza.

Hangar natomiast znajdował się tuż obok, bo Kater słyszał odbijające się echem komunikaty z głośników i szum silników. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater starał się nie wchodzić w słowo Zannah. Uznał, że to byłoby nierozważne i mogło go sporo kosztować. 

- Dobrze...Zannah - Powiedział. Wolał jej nie tytułować per Mistrz. Nie była jeszcze jego mistrzynią. - Sehtet jest wraz z resztą, wybiegła głównym wyjściem. Musielibyśmy ją stamtąd zabrać. Ale nie mam jak tam iść. Zabiją mnie. A nie skontaktuję się z nią poprzez Moc. Od razu mnie wykryją - Powiedział, starając się wymyślić jakieś sensowne rozwiązanie. Kiedy byli już przy hangarze popatrzył na plecy Zannah - Musielibyśmy po nią podlecieć. Na tyle blisko, żeby przynajmniej mógł ją złapać Mocą - Dodał, mówiąc głośno pierwszy pomysł, który przyszedł mu do głowy. Zupełnie odrzucał możliwość zostawienia jej. Ale skoro nawet Zannah mówiła, że ma ją zabrać, to tym bardziej był pewny, że musi ją uratować. Poza tym obiecał jej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gdyby wybiegli głównym wyjściem, zostaliby powystrzelani. Jestem pewna, że wyjścia ewakuacyjne kompleksu nie prowadzą do wyjścia główne... 

Nie zdążyła dokończyć, bo huk wstrząsnął hangarem. Najwyraźniej myśliwce Najwyższego Porządku znalazły wejście i znalazły jeden ze statków Rebelii, który efektownie roztrzaskał się, niszcząc dwa A-wingi które miały właśnie startować. Gryzący dym zaczął się rozprzestrzeniać po na wpół opustoszałym hangarze. Kater wyjrzawszy za róg widział, że wylot z hangaru znajdował się pod ziemią, w szerokim, skalnym leju prowadzącym na powierzchnię - docierały tam bowiem promienie słoneczne. Najbliżej jego i Zannah stał zdezelowany, stary frachtowiec koreliański, o który nikt się nie zatroszczył. Gdyby się pospieszyli, może udałoby się przemknąć przed wlatującymi do hangaru Interceptorami. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zastanawiał się nad słowami Zannah. Pewnie miała rację, co do wyjścia z bazy. Niestety miał zasłonięte oczy, więc nie widział, gdzie wlatują. Słysząc huk przywarł do ściany, rozglądając się co tym razem spowodowało huk. Widząc jak hangar napełnia się dymem domyślił się, że Najwyższy Porządek bramę. Rozejrzał się i zobaczył frachtowiec. Jego stan nie zachęcał, ale to była jedyna jednostka, która była sprawna i była na tyle blisko, żeby zdążyć do niej dobiec. Popatrzył na Zannah. 

- Za mną. Mam nadzieję, że lubisz stare statki - Rzucił po czym wślizgnął się do hangaru i ruszył prosto do frachtowca. Mieli mało czasu, więc uważał tylko, żeby czasem nie zostać postrzelony przez kogoś. Ewentualne zagrożenia starł się odpychać lub eliminować Mocą. Po dotarciu na miejsce spróbował jak najszybciej wejść do środka i sprawdzić, w jakim stanie jest frachtowiec i czy może lecieć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Ubóstwiam - odparła tylko i ruszyła za Katerem. 

Były naprawdę małe szanse na to, żeby nikt ich nie zauważył. Jeszcze mniejsze, by nikt ich nie zestrzelił, by dotarli do statku i żeby statek sprawnie odpalał. Z całego tego koncertu życzeń udały się pierwsze dwa punkty  - dotarli do śluzy, mimo że Zannah szła bardzo wolno (możliwe, że było to powiązane z dziwacznym szczęściem). Niestety, potem zaczęły się schody. 

Frachtowiec co prawd odpalił, ale na ekranie pojawił się komunikat o niesprawnym hipernapędzie, co potwierdził głos komputera pokładowego. Mogli wylecieć z hangaru, ale już podróż międzyplanetarna należałaby do wybitnie długich - na przykład przekraczających standardową długość życia Zabraków i ludzi. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater trochę nie dowierzał, że tak sprawnie dostali się do frachtowca. Jednak przeczuwał, że to szczęście może ich szybko opuścić. I wcale nie pomylił się za bardzo. Po uruchomieniu silnika popatrzył na komunikaty po czym uderzył pięścią w ster.

- Cholera. Hipernapęd nie działa. Tym to możemy sobie co najwyżej polatać po planecie. Trzeba znaleźć inny statek jeśli mamy opuścić tą planetę - Powiedział odwracając głowę do Zannah. Po chwili zaczął się rozglądać, czy gdzieś dalej nie ma innego statku, który wyglądałby na taki, który mógłby odlecieć. Po chwili znowu popatrzył na Mroczną Lady - Więc jak wygląda sytuacja? Lecimy, zgarniamy Sehtet i Izefeta a potem szukamy innego statku, lecimy po zapasy a potem Korriban? A w międzyczasie próbujemy nie zginąć - Zapytał, próbując odczytać z twarzy Lady jak ona zapatruje się na ich obecną sytuację. Bo nie była ona zbyt kolorowa. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak. Tak zrobimy - odparła, skupiając się już na czym innym. Usiadła za sterami frachtowca i zamknęła śluzę. Rozległo się buczenie silników, a kokpit rozświetliły dziesiątki przycisków i ekrany komputera pokładowego. Zannah z determinacją rozejrzała się po całej tej technice, marszcząc brwi. Rozprostowała palce.

- Trzeba będzie się nieco rozruszać. Wysadzę cię, kiedy już wylecimy z hangaru, znajdziesz tą swoją i Nihilusa juniora, a potem po was wrócę - zarządziła, popychając jedną z dźwigni. Widać było, że mechanizmy działają topornie - jak na stare modele statków przystało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater skinął głową. Trochę się zdziwił, widząc, że Zannah siada za sterami. Ale postanowił nie powiedzieć nic, tylko wysłuchał tego co ona ma do powiedzenia. Rozejrzał się po pokładzie statku. Szukał czy nie leży tutaj żadna broń. W końcu Zabrak nie miał niczego poza Mocą, ale i to mogło być trochę kłopotliwe. 

- Rozumiem. Co mam zrobić, jeśli Izefet nie będzie chciał iść ze mną po dobroci? Nie mam w sobie tyle Mocy, żeby go zaciągnąć siłą - Powiedział, stając niedaleko wyjścia. Musiał być przygotowany na wszystko. Teraz tylko liczył na to, że Moc po raz kolejny będzie po jego stronie i uda mu się zabrać ze sobą Sehtet i Izefeta. Oraz, że razem uda im się odlecieć. W końcu Izefet nadal miał w ukryciu jego broń i inne rzeczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeśli nie będzie chciał iść po dobroci, masz go zabić - odparła, jakby to było coś zupełnie oczywistego. - Ze mną, albo przeciwko mnie. Nie lubię kompromisów. Przyłącz się do tego drugiego, zabij go podstępem... Nieważne jak. Ważne, żeby zadziałało. Nie chcę, żeby był przeciwko nam. Mimo wszystko.

Statek ruszył, o czym Katera powiadomiło lekkie pchnięcie w tył. Zaraz po tym padły pierwsze strzały w stronę statku.

- Ktoś musi strzelać - odezwała się ponownie Lady.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął, słysząc słowa Lady. Odniósł wrażenie, że dla Zannah zabicie kogoś bez broni czy czegokolwiek to coś oczywistego i łatwego. Jednak postanowił nie komentować, żeby znowu nie narażać się na słowa pogardy ze strony Sitha. Słysząc strzały i słysząc słowa Zannah ruszył do konsoli, która odpowiadała za działa na statku. Zaczął się rozglądać za celami, do których mógł otworzyć ogień. Musiał ich utrzymać przy życiu, jeśli chcieli mieć szansę odlecieć stąd wraz z Sehtet.

- Ile dasz mi czasu na zabranie Sehtet i rozwiązanie sprawy Izefeta? - Zapytał, skupiając się jednocześnie na strzelaniu do celów, które strzelały do nich. W głowie już rozmyślał jak mógłby przekonać Izefeta, żeby ten się do nich przyłączył. Chodź bardziej skupił się na tym jak mógłby go zabić, zwłaszcza, że już wcześniej Kage dał mu do zrozumienia, że uważa Zannah za zagrożenie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Przez chwilę nie odpowiadała, zajęta kontrolowaniem starego statku. Jego korpusem wstrząsnęło potężne uderzenie, a głowa Katera uderzyła w konsolę. Zdarzenie było bolesne i otępiające na krótką chwilę, niemniej nie należało do szczególnie groźnych. 

- Nie daję ci wcale czasu. Rozwiąż to jak najszybciej, inaczej odlecę bez ciebie - krzyknęła Zannah. Światło wylotu tunelu stopniowo przybierało na sile. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zagryzł zęby, kiedy poczuł uderzenie. Przez chwilę go zamroczyło, jednak otrząsnął się szybko i znowu skupił na strzelaniu do celi. Słysząc słowa swojej przyszłej mistrzyni westchnął. 

- Rozumiem Zannah - Powiedział, znowu gorączkowo myśląc nad tym jak może przekonać Izefeta, lub, jeśli nie da się przekonać, to jak się go pozbyć, bez miecza. To nie zapowiadało się łatwo, jednak musiał uratować Sehtet. Ona dla niego była teraz ważniejsza niż Izefet czy Zannah. Przez chwilę myślał nad jakąś obietnicą dla Izefeta, jednak odszedł od tego pomysłu. Wątpił, że on mu uwierzy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Statek wkrótce znalazł się poza hangarem, wciąż ostrzeliwany. Ciągle jednak leciał, co dowodziło kiepskich zdolności strzeleckich żołnierzy Najwyższego Porządku, albo niesamowitych zdolności Zannah. 

- Wysadzę Cię przed wyjściem - poinformowała, kiedy krajobraz za oknem szaleńczo gnał, przecinany strzałami wrogich jednostek. Wokół waliły się piramidy i płonęła puszcza. Hałas był wprost niewiarygodny.

Frachtowiec zniżył lot i zwolnił, ale najwidoczniej Sith nie miała w planach się zatrzymywać. Otwarła właz i do środka wpadło ciepłe, wilgotne powietrze i smród spalenizny. Do płyty lotniska były jakieś trzy do pięciu metrów. 

- Wyskakuj. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął, widząc płytę lotniska. Wyskoczył zza sterów dział i rzucił tylko do Zannah.

- Dzięki - Następnie zabrak wziął lekki rozbieg i wyskoczył z samolotu. Zamortyzował lądowanie i ruszył przed siebie, szukając wzrokiem Sehtet i Izefeta. Jednocześnie zbierał w sobie Moc, aby móc się obronić przed ewentualnym atakiem lub wręcz zaatakować kogoś, kto będzie stał mu na drodze. Nie miał czasu do stracenia. Musiał zabrać dziewczynę, przekonać lub pozbyć się Izefeta a przy okazji wyjść z tego cało. Z tego wszystkiego każdy element był niezwykle trudny i nieduży błąd mógł go kosztować życie. Jednak nie miał teraz wyboru. Sam wybrał swoją drogę, drogę sitha i musiał nią podążać. Przyśpieszył kroku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...