Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Nie było łatwo ich znaleźć. 

Sehtet była jak igła w stogu siana. Z Izefetem potencjalnie powinno być łatwiej, ale ów emanował Ciemną Energią, a tej w obecnej chwili pełno było wszędzie - strach, ból, nienawiść, panika - emanowała ze wszystkich istot żywych w okolicy, nawet od roślin. 

Kater wylądował na samym skraju lądowiska, tuż na granicy puszczy. Za ścianą piramidy odbywały się walki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął, zdając sobie sprawę, że to nie będzie ani łatwe, ani tym bardziej szybkie. Nie był w stanie wyczuć Izefeta. Za dużo negatywnych emocji było w powietrzu. Musiał zdać się zatem na inne zmysły. Odetchnął i ruszył w kierunku piramidy. Słyszał odgłosy walki, co definitywnie go nie pocieszyło. Jednak dawało to cień nadziei. Bo tam, gdzie jest walka to są i ofiary a więc sprzęt, który mógł mu pomóc przeżyć. Ufał swoim zdolnością we władaniu Mocą. Jednak od dawna czuł się lepiej trzymając w rękach miecz. Choć na to raczej nie mógł liczyć. Odrzucając na bok myśli czym mu się lepiej walczy ruszył biegiem w kierunku piramidy. Jednocześnie rozglądał się gdzie stoją lub jak przemieszczają się wszyscy, których zobaczy. Musiał wiedzieć jak najlepiej ich unikać. Bo nie miał najmniejszych szans z armią Najwyższego Porządku. Więc trzeba było spróbować ich w najlepszym razie ominąć albo chociaż ograniczyć kontakt z nimi do minimum. W jego rękach zbierała się Moc. Zabrak czuł, że umiejętność ciskania błyskawicami oraz tworzenia bariery, którą nauczył się od Bane'a mogą być teraz niezwykle przydatne a wręcz niezbędne. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nad głową mężczyzny śmignęła para X-wingów goniona przez dwa interceptory. Za piramidą był ogrodzony obszar, chroniony przez żołnierzy w białych pancerzach. Walka z niedobitkami rebelianckich żołnierzy działa się parędziesiąt metrów dalej, a bliżej na płycie otoczeni klęczeli pokonani, z rękami zalozonymi za głowy. Było też parę ciał, a wszechobecna biel uświadomiła Katerowi za późno, że popełnił błąd. 

Żołnierzy Najwyższego Porządku było ponad trzydziestu, więc w jego stronę posypały się strzały, a któryś z nich użył komunikatora by powiadomić dowództwo o odkryciu, jakim był Kater. Został więc namierzony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater wyszedł zza piramidy i od razu zrozumiał, że popełnił błąd. Widząc sporo ciał, zakładników na płycie oraz ze 30 żołnierzy Najwyższego Porządku zrozumiał, że nie od tej strony powinien podejść. Jednak teraz miał większe zmartwienie. Widząc lecące w jego stronę pociski od razu ruszył biegiem w kierunku, z którego przyszedł, starając się jak najszybciej znaleźć za jakąś ścianę, drzewem lub czymś, co dałoby mu jakąś ochronę.  W biegu spróbował skupić się i stworzyć za swoimi plecami tarczę z Mocy, aby przypadkiem żaden z pocisków go nie trafił. Wiedział jak to boli i wolał sobie darować tych nieprzyjemności ponownie. Dodatkowo rozglądał się za jakąś bronią. Wierzył, że przy ciałach znajdzie się jakiś blaster, który będzie mógł do siebie przyciągnąć i tym samym mieć jakąś broń. Musiał odpowiedzieć ogniem, jeśli chciał przetrwać. A myśl o uratowaniu Sehtet była teraz dla niego największą motywacją. Niestety brak jakiejkolwiek komunikacji znacznie utrudniał mu sprawę, bo nie mógł liczyć na żadną pomoc. Chociaż z drugiej strony i tak raczej nikt by mu nie pomógł. Teraz nawet Zannah raczej nie byłaby mu w stanie pomóc. Tak więc był zdany na siebie. 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było czasu na zabranie broni z ciał, zwłaszcza, że szturmowcy już się tym zajęli w większości przypadków. Wiedział już, że za nim prawdopodobnie rozpoczęła się pogoń. Mógł wbiec do wnętrza piramidy, bo wejście było na ścianie wzdłuż której biegł. Trudno jednak było określić co się dzieje we wnętrzu, bo zmysły Katera dosłownie wariowały od chaosu w Mocy rozgrywającego się wokół niego. Wszystkie piramidy były jednak połączone podziemnym kompleksem. 

I wtem wyczuł potężny impuls Ciemnej Strony. I kolejny i jeszcze jeden. Był to pulsujący, słabnący sygnał dochodzący z lasu, od którego dzieliło go tylko druciane ogrodzenie. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater biegł przed siebie, starając się nie zwalniać. Jednocześnie dalej próbował wyczuć coś mocą. Widząc wejście do piramidy już zastanawiał się czy nie wbiec do środka. Z jednej strony wiedział, że tam pewnie też odbywa się strzelanina i ryzykował przypadkowy ogień. Jednak z drugiej było tam więcej kryjówek i węższych przejść, więc mógł próbować się tam ukryć. Ale wtedy poczuł impuls Ciemnej Strony Mocy w lesie. I po chwili kolejny. Zastanawiał się co to mogło być. Nie był pewny, czy to dobry pomysł, jednak obecnie mało osób władało Mocą. Więc była szansa, że mógł to być Izefet albo nawet sama Zannah. Postanowił zaryzykować i ruszyć właśnie tam. Skupił w sobie moc aby przeskoczyć siatkę i ruszył przed siebie, starając się jednak cały czas mieć przed sobą osłonę zarówno z drzew jak i z Mocy wokół siebie. Nie wiedział co go tam czeka. Więc wolał być przygotowany. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Droga nie trwała długo, kiedy pojawiły się pierwsze zniszczone drzewa. Wyglądały tak, jakby je trawiła jakaś choroba - gałęzie miały poczerniałe, liście leżały zwinięte na ziemi. Wszystkie martwe rośliny rosły na nieregularnej, wąskiej linii.

Na końcu tego ponurego ciągu klęczała kołysząc się dobrze znana Katerowi postać Izefeta. Dziwne fale Mocy zniknęły, ale mężczyzna czuł od niedawnego kompana aurę gwałtownych, niespokojnych emocji. Kage nie zauważył, że ten podszedł, albo zignorował jego obecność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zbliżał się do źródła tej mrocznej Mocy, z każdym krokiem spinając się coraz bardziej. Nie wiedział co było jej źródłem, więc wolał nie wystawić się bezpośrednio na atak. Skupił się, aby nadal utrzymywać swoją barierę z Mocy. Po chwili natrafił na zniszczone drzewa. Jednak nie były one zniszczone a martwe. Jakby ktoś w jednej chwili je uśmiercił. I co dziwniejsze, kolejne takie przypadki były w jednej linii. Podążył za tym śladem. Widząc Izefeta zatrzymał się. Przez chwilę patrzył na niego. Miał wrażenie, że ten go nie zauważył albo zignorował. Jednak tak czy inaczej zaczął powoli iść w jego stronę. Miał przypuszczenia, że to co przed chwilą widział nie było do końca zasługą Izefeta. A raczej ktoś mu w tym pomógł. Kater podejrzewał kto. A to oznaczało, że musiał mieć przy sobie maskę Nihilusa. Więc mógł mieć również i jego rzeczy. Zabrak rozglądał się, czy gdzieś w okolicy nie ma Sehtet. Oraz kątem oka popatrzył za siebie, czy nadal podążają za nim żołnierze Najwyższego Porządku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wokół nie było Sehtet, a i żołnierze Najwyższego Porządku z jakiegoś względu zrezygnowali z pościgu. Może to za sprawą nieuwagi, a może za sprawą sił działających wokół Izefeta? 

- Nie pójdę z tobą - odezwał się, mówiąc jakby każde słowo stanowiło dla niego wyzwanie. Nie odwrócił się w stronę Katera, a lewą rękę trzymał przyciśniętą do boku tak bardzo, że szara skóra na kłykciach aż pobielała. - Nie dołączę do niej, bo jej nie ufam. Idź stąd, Kater. Nic tu nie zdziałasz - stwierdził.

Aura wokół Kage była niespokojna. Drgała sugerując, że ów jest z jakiegoś powodu słaby. Na tyle słaby, że aż się lekko chwiał. Moment był całkiem dogodny na pozbycie się przeciwnika, ale czy Kage aby na pewno był przeciwnikiem Zabraka? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak zatrzymał się kawałek od niego. Widząc jego zachwiania się i czując jego aurę przeszła mu przez głowę myśl, że to może być dobra okazja do zaatakowania. Jednak wtedy też przypomniał sobie, że dzięki Izefetowi żyje. Więc był mu coś winien. Patrzył na niego przez chwilę, po czym wyciągnął w jego stronę otwartą dłoń. 

- Oddaj mi proszę mój miecz i moje rzeczy. Oraz... Zaopiekuj się Sehtet. Niestety ona nie może ze mną lecieć. A jest... jest dla mnie ważna. - Powiedział, warząc słowa. Nie mógł zbyt pochopnie ze wszystkim wyjść. - Zannah kazała mi cię zabić. Ale w sumie dzięki tobie żyję. Więc proszę. Ukryj się wraz z twoją Mocą. Odlecę z nią, a kiedyś, jak już będę silniejszy odnajdę cie. Chcę poznać tajniki Nihilusa. A ty jesteś jedyną osobą, której mogę "zaufać" - Podkreślił ostatnie słowo. Nigdy do końca nie ufał Izefetowi. Ale jednak w porównaniu do Zannah to wierzył mu. - Nie chcę walczyć z tobą. Więc pomóż mi oszukać Zannah. Tak jak ona spróbowała oszukać nas. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie mam... twoich rzeczy - odparł. - Kiedy cię złapali, zdołałem uciec. Jest taka planeta, nazywa się Dagobah. Długie lata mieszkał tam pewien mistrz Jedi - ukrywał się, bo na planecie znajduje się silne źródło Ciemnej Strony. To grota. Tam ukryłem twoje rzeczy. Zewnętrzne rubieże, sektor Sluis, M19, 2460,87 i -14267, 52 - wysapał i zwinął się, trzymając za brzuch. 

- Teraz mogę mieć problem z wielkimi spiskami - odpowiedział, patrząc w oczy Zabraka. - Ale nie ufaj jej. I uwierz mi, Kater, ona nie może mnie znaleźć. Jestem ostatnim murem przed wypuszczeniem Nihilusa, a czuję, że słabnę... Zrobię co w mojej mocy, żeby pomóc Sehtet. A ty zrób co możesz, żeby Galaktyka nie upadła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katera zawahał się, słysząc słowa Izefeta. Widział, że ten ledwo się trzyma. Znowu przeszło mu przez głowę, że mógł to być dobry moment, żeby go zaatakować. Ale szybko odrzucił tą myśl. Izefet go uratował, i teraz mógł się mu odwdzięczyć. Wysłuchał tego co Kage miał do powiedzenia po czym skinął głową. 

- Dziękuję ci Izefet. A teraz się ukryj. Żeby cię Zannah nie wyczuła - Powiedział, zapamiętując lokalizacje, którą mu podał. Chciał odzyskać swój miecz, koordynaty Korribanu i datapad z danymi, które zdobył przez te kilka lat poszukiwań. - Nie pozwolę aby Galaktyka upadła. Ale ty masz przeżyć do tego czasu. Albo znajdę sposób, aby cię ożywić i osobiście cię zabiję - Dodał z lekkim uśmiechem po czym skupił się. Zaczął uwalniać sporo Mocy, karmiąc ją swoim gniewem i innymi negatywnymi emocjami, które teraz odczuwał. Próbował upozorować odczucie, jakby zabił Izefeta, a jednocześnie próbował go trochę ukryć swoją Mocą. - Jeśli możesz dać mi coś, co sprawi, że Zannah mi uwierzy to daj - Powiedział, jednak mówił to tonem już oschłym. Wczuwał się powoli w sytuacje, jakby naprawdę go zabił. Musiał w końcu oszukać jednego z dawnych Darth'ów Sithów. Musiał być 100% pewny swoich słów i myśli. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kage zawahał się i wbił wzrok w ziemię. Mięsień na nieruchomej twarzy drgnął. Zgrzytnął zębami.

Ręka Izefeta powędrowała w stronę pasa. Odchylił połę szaty i odpiął od jej zewnętrznej strony popękaną, nadgryzioną zębem czasu maskę Nihilusa i podał ją Katerowi, patrząc mu w oczy. Był w nich niepokojący błysk.

- Weź i pilnuj. Nie będzie mogła tego wykorzystać, bo on jest ze mną. A jednak lepiej, żeby nic jej się nie stało. Tak na wszelki wypadek - rzucił. - Ja jeszcze chwilę tu posiedzę. Muszę się pozbierać. Potem musimy odnaleźć jakiś sposób komunikacji, żeby sprawy nie wymknęły się spod kontroli. Niech... Niech Moc będzie z tobą, Kater. Powodzenia i nie daj się oszukać -powiedział mężczyzna, powoli wstając. Ledwo trzymał się na nogach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater patrzył w milczeniu na Izefeta. Wziął od niego ostrożnie maskę i zapiął ją i pas. Następnie patrzył przez chwilę na Kage po czym skinął głową. 

- Dobrze. Będę jej pilnował. Jej i siebie.I na pewno znajdziemy jakiś sposób, aby się komunikować. A teraz zdrowiej. I pamiętaj moje słowa. Masz zostać żywy do naszego następnego spotkania - Powiedział po czym odwrócił się do niego plecami. - Niech Moc będzie z tobą - Pożegnał się po czym ruszył znowu w kierunku, z którego wrócił. Jednak tym razem był ostrożniejszy. Od razu stworzył przed sobą barierę z Mocy, aby przypadkiem nie dostać od żołnierzy Najwyższego Porządku. Na dodatek trzymał się za drzewami, próbując wypatrzeć, czy gdzieś w okolicy nie ma przeciwników. A poza tym skupił się, aby Mocą odnaleźć Zannah. W końcu "wykonał" zadanie, więc mógł uciekać z tej planety. Nadal utrzymywał wokół siebie mroczą Aurę. Musiał już od tego momentu utrzymywać kłamstwo, że zabił Izefeta. A Maska miała tylko udowodnić jego słowa. Liczył, że Mroczna Lady zdołała do tego czasu zdobyć jakiś statek, którym będą mogli odlecieć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Spróbuję upozorować swoją śmierć... Ale czekaj, Kater! Nie uwierzy, że pokonałeś mnie bez żadnego uszczerbku na zdrowiu - odezwał się jeszcze Izefet. - I wymyśl lepiej, dlaczego Nihilus mi nie pomógł! - dodał, kiedy już Kater się oddalał. 

Chwilę później dało się poczuć potężną eksplozję Mocy. Dosłownie jakby coś wybuchło w umyśle Katera i ów wiedział, co to oznaczało. Czuć to było gwałtownym uwolnieniem dużych ilości energii, a potem dziwaczną pustką.

Zannah musiała krążyć gdzieś w powietrzu, ale chwilowo Kater jej nie wyczuwał. Musiał więc posłać sygnał, który jednkogl zostać również wyłapany przez innych użytkowników Mocy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zatrzymał się przy drzewie, czując wybuch Mocy. Zamknął oczy i odetchnął. Wiedział, że musi teraz zarówno upozorować jakieś poważne obrażenia, ale na tyle nieduże, żeby w razie ewentualnego ataku móc się jeszcze bronić. Poza tym musiał wezwać Zannah, aby ta go zabrała. Ryzykował, że Luke, Pratima lub inni użytkownicy Mocy w okolicy go wyłapią. Ale to był najszybszy sposób aby ona go znalazła. A przy tym musiał wymyślić jakieś kłamstwo, żeby Mroczna Lady mu uwierzyła. Nie czekając za długo wszedł kawałek jeszcze w las. Następnie zerwał rękaw koszuli i włożył go sobie w zęby, żeby nie przygryźć sobie języka. Potem skupił Moc i złamał sobie lewą rękę w przedramieniu. Rękaw stłumił krzyk, ale nie mógł na tym przestać, bo nikt mu nie uwierzy, że zabił Izefeta, który miał w sobie Nihilusa łamiąc jedynie rękę. Tak więc skupił się znowu w Mocy, chodź wymagało to trochę wysiłku z racji złamanej ręki i trochę uszkodził sobie organy wewnętrzne. Tak jak go uczyła Zannah, kiedy oboje byli w celi, jednak na tyle niedużo, żeby mógł dalej chodzić lub walczyć. Zrobiło mu się niedobrze, jednak oparł się zdrową ręką o drzewo. Wysłał impuls Mocy w niebo, licząc, że pierwsza dotrze tu Zannah. Mimo obrażeń, które "zadał mu Izefet" Kater zaczął się rozglądać, starając się wypatrzeć czy ktoś się nie zbliża. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Szczęście ten jeden raz mu sprzyjało. 

Rozklekotany statek pojawił się i ze stukotem wylądował przy Katedrze. Przy okazji z kadłuba odpadł jakiś przerdzewiały element.

Śluza otwarła się, ale Zannah nie mogła opuścić kokpitu, dlatego też Kater musiał wtoczyć się do środka sam.

Tak też stało się niebawem. 

- Nie znalazłeś dziewczyny - oświadczyła na powitanie dawna Sith, nie odwracając się od sterów. Statkiem zatrzęsło jak przy trzęsieniu ziemi, po czym ciężko i z ociąganiem wzniósł się w powietrze. 

Kobieta poklepała miejsce pasażera, zachęcając Katera do zajęcia go. 

-... opowiedz mi, co się stało z Izefetem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater, widząc statek Zannah uśmiechnął się w duchu. Może tym razem szczęście zostanie z nim trochę dłużej. Widząc, że Lady nie miała jak opuścić kokpit skupił się, zacisnął zęby i wtoczył się do środka. Słysząc stwierdzenie o Sehtet westchnął cicho, starając się nie oddychać za głęboko, bo nadal odczuwał obrażenia na swoich organach, które sam sobie wyrządził, aby podtrzymać kłamstwo, że zabił Izefeta. Widząc, że ta chce aby usiadł obok niej zrobił to z chęcią. Chciał nieco odpocząć. Trzymał się za swoją ranną rękę, bo jednak była nadal złamana. Słysząc prośbę Zannah poczuł, że jego szczęście chyba zostało na planecie. Ale nie miał innej opcji. Pozbierał myśli, usiadł na miejscu pasażera i popatrzył na Sith'a.

- Izefet nie żyje - Powiedział po czym odkaszlnął. - Znalazłem go kawałek za bazą. Wokół niego leżało kilka trupów. On sam... wydawał się być jakiś inny. Wokół niego unosiła się aura Nihilusa - Mówił spokojnie, z lekkimi problemami, starając się brzmieć jak najszczerzej. W końcu próbował okłamać jednego z potężniejszych, dawnych Darthów. Więc nie mógł pozwolić sobie na zwątpienie. - Nie wiem czemu, ale on nie był w stanie tego kontrolować. Co nie zmienia faktu, że nadal coś potrafił - Dodał, myśląc o ręce i obrażeniach wewnętrznych. Po tym sięgnął zdrową ręką po maskę od Izefeta i położył ją na swoich kolanach tak, żeby Mroczna Lady widziała ją dokładnie. - A to moja zdobycz - Podkreślił te słowa, pamiętając, że obiecał Izefetowi pilnować tej maski. - Dowiedziałem się też, gdzie jest mój miecz i moje rzeczy. Są na Dagobah na zewnętrznych rubieżach w sektorze Sluis. Głupiec ukrył je w jakieś jaskini - Dodał, patrząc na nią. Próbował wyczytać z jej twarzy lub ruchów sygnałów czy mu uwierzyła czy też wyczuła jego kłamstwo. W tym drugim przypadku miał małe szanse na przeżycie. Ale i tak nie zamierzał się tak szybko poddawać. Obiecał Izefetowi, że go kiedyś odnajdzie i zamierzał dotrzymać tego słowa. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Zannah dokończyła kalibrację na panelu w kokpicie i wprowadziwszy współrzędne, oderwała się od konsoli. 

Niebieskie oczy kobiety zawsze miały w sobie szaleństwo, niezależnie od jej nastroju ani wydarzeń. Zupełnie jakby w ciele człowieka zamknięto esencję czegoś bardzo dużego, bardzo zębatego i zirytowanego tym, że nie może swobodnie jeść wszystkiego co dotychczas.

Nie wstała z fotela, tylko zabrała maskę od Katera i przyjrzała jej się ze znużeniem. Oparła brodę o rękę i parę razy stuknęła maską o konsolę, po czym bez zaangażowania wyrzuciła za siebie.

- Pusta. Coś tam było, ale już tego nie ma - stwierdziła, nie patrząc na Zabraka.. - Co to oznacza? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater patrzył w milczeniu na zachowanie Zannah. Nie okazywał żadnych emocji, ale w głębi siebie zastanawiał się, czy kobieta rozgryzła jego sekret czy też nie. Widząc jak wyrzuca maskę poczekał chwilę, po czym przyciągnął ją do siebie i schował do torby. Obiecał Izefetowi, że będzie jej pilnował. Zamierzał dotrzymać tego słowa.

- Nie wiem. Jedyne co czułem ostatnio to ogromny wybuch Mocy - Powiedział Była to prawda. A raczej... było to kłamstwo, które chciał utrzymać za wszelką cenę. - Ale skoro nic nie ma w środku to znaczy, że ta cała energia musiała należeć do niego - Mówił spokojnie, patrząc na Sitha. Po chwili westchnął, patrząc na swoją złamaną rękę. - To gdzie teraz lecimy? Mam wątpliwości, że tym pojazdem dolecimy na Dagobah. A muszę odzyskać swój miecz i Datapad - Dodał zmieniając temat. Wolał nie brnąć głębiej w ten temat, bo zwiększało to ryzyko wpadki i pożegnania się z życiem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dolecimy, dolecimy. Ale nie na Dagobah. Na Korriban, po lekcję. Twoje rzeczy poczekają - odparła. 

 

Na Korribanie nic się nie zmieniło. Nawet wylądowali w podobnym miejscu co ostatnim razem.

Ale teraz piaszczysta planeta była znacznie bardziej przygnębiająca niż wcześniej. Kater odczuł dziwną, dobijającą samotność. 

- Krypta Bane'a. Stęskniłam się, a chcę zobaczyć w jakiej formie jest ten stary pryk. Tam też odbędzie się lekcja- stwierdziła Zannah, wychodząc na rozgrzany piach. Gwiazda z wolna chowała się za horyzont, ustępując nadchodzącej nocy. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął. Wolał już mieć swoje rzeczy przy sobie. No ale nie miał szans się kłócić z Zannah. Z jednego się tylko ucieszył. Że mroczna Lady, przynajmniej na razie, uwierzyła w to, że Zabrak zabił Izefeta. Musiał nadal był o tym święcie przekonany. Wiedział, a raczej spodziewał się, że w czasie jego podróży może trafić na innych, o wiele potężniejszych Darth'ów, który bez problemu prześwietlą jego kłamstwo. A wtedy był ugotowany.

W czasie drogi na Korriban mężczyzna, za pomocą mocy nastawił sobie rękę. Mimo wszystko lepiej było mieć dwie sprawne ręce. Gorsza sprawa była z obrażeniami wewnętrznymi. Ale nie znał się tak dobrze na Mocy, żeby to wyleczyć. Co nie zmieniało faktu, że z całych sił starał się to jakoś zmniejszyć.

- Pytanie czy cię pozna Zannah - Powiedział Kater, wychodząc za nią na piaski Korribanu. Obejrzał się, spodziewając się, że zaraz może pojawić się stworzenie podobne do tego, które spotkali wcześniej z Izefetem i Sehtet. - Na czym będzie polegać ta lekcja... mistrzyni? - Zapytał z nutką zwątpienia w ostatnim słowie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na ustaleniu autorytetów i psychicznych aspektów ataku naszych wrogów - odparła, brnąc przez rozgrzany piasek. Teraz w Zannah wstąpiły najwidoczniej nowe siły, bo całkiem raźno parła w stronę znanego już Katerowi grobowca, w którym - jakżeby inaczej - nic się nie zmieniło. 

Powitał ich znajomy chłód i poczucie osaczenia i obserwowania. Póki co jednak zjawa się nie ujawniła, najwyraźniej czekając na rozwój wydarzeń. A Zannah pomknęła wprost do sarkofagu i zatrzymała się na podwyższeniu, dwa kroki przed nim.

- BANE - wykrzyknęła radośnie. - Wróciłam. Cieszysz się? 

Rozbrzmiało echo, nienaturalnie głośne pośród ponadtysiącletniej ciszy. Sith, niestrudzona brakiem odzewu, brnęła dalej w swój dziwny teatr, stojąc wyprostowana i z satysfakcją na twarzy. 

- Nie chcesz się przywitać? Niech będzie. Ja w takim razie przywitam się z tobą. 

I potężnym kopniakiem wzmocnionym pchnięciem Mocy zrzuciła pokrywę sarkofagu. Uniósł się pył, huk łamiącej się kamiennej płyty niemal poranił uszy. Kater zauważył, jak za Zannah tworzy się dymna postać. Energią jaką emanowała kryła w sobie nieskończone pokłady gniewu i wzmagała strach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater obserwował zachowanie Zannah uważnie, nie chcąc przegapić ani chwili z tego co robi. Z jednej strony Obawiał się, że Mroczna Lady może przejrzeć go w każdej chwili więc musiał cały czas być skupiony. A jednak z drugiej strony był bardzo ciekawy co kobieta zrobi w grobowcu Bane'a. Tak więc szedł za nią w milczeniu, starając się przygotować. Po wejściu do grobowca w milczeniu patrzył jak Zannah najpierw wzywa Bane'a a potem kopie płytę sarkofagu. Widząc zbierającą się energię sam zaczął w sobie zbierać Moc. Jednak zaczął się obawiać. Widząc i czując tą całą agresję, gniew i strach zaczął powoli otaczać się bańką z Mocy, tak jak go uczył Bane, kilka(naście) tygodni temu. Wolał nie interweniować, bo przeczuwał, że wejście pomiędzy tą dwójkę Darth'ów mogłoby się dla niego skończyć fatalnie. 

- Zannah - Powiedział tylko, gdyby ta jakimś cudem nie wyczuła energii za sobą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Została pchnięta Mocą, ale zdołała zamortyzować cios i wylądowała dwa metry dalej, na dwóch nogach. Duch Bane'a był wściekły, co dawał odczuć roztaczając wokół siebie dziwaczne, niepokojące wibracje. 

- Nie daj mu się wystraszyć, Kater! To nie Bane, to ledwie strzępek Bane'a. Bazuje na przerażeniu i to jest wszystko, co ma. Podejdź do mnie - zażądała, tworząc przed sobą coś w rodzaju tarczy energetycznej, w którą duch próbował uderzać elektrycznymi wiązkami. Zaryczał ze wściekłości, kiedy kolejna próba spełzła na niczym. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...