Skocz do zawartości

[Clocky] Klątwa w spadku


Recommended Posts

Rubin słuchała tego co miała do powiedzenia matka. Niech będzie ostrożna, oni i tak mają plan którego nikt się nie domyśli. Nie wiedziała jak Iseen to wszystko ustawił. Zapyta potem. Ale był bystry, pokombinował to i takie rzeczy udało mu się załatwić. Dziewczyna słuchała tego, jak matka czyta list, a raczej mamrocze pod nosem, machając jednocześnie nogami i będąc już nieco znużoną.

- Wystroić? Och, matulu czy myślisz, że jaśniepan hrabia zaproponuje mi poślubienie go? Czy nie myśli matula, że powinien wiedzieć jaka na prawdę jestem? I że wiąże przyszłość z zegarami? I tak, matusiu, wiem, że to cud, że przy tym co o nas mówią, ktoś się mną interesuje. A może to właśnie przeznsczenie? Może jaśniepan hrabia nie wierzy w te klatwy i chce bym była szczęśliwa? - mówiła, strasznie rozmarzona, z delikatnymi wypiekami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Klątwy! Na boga, właśnie. Klątwy. A niech mnie. Niemal zapomniałam... Przecież zaślubiny wiązać się będą z dużym oporem ze strony rodu... Och, to przecież byłby awans społeczny! - rzuciła. - Nikt ci nie każe rezygnować z zegarów, przynajmniej póki co. Nie powinnaś skupiać się w życiu tylko na jednym, Ruby. 

- Przepraszam, że wtrącę... - odezwał się ojciec, który musiał podsłuchać część rozmowy. - Alexandro, pozwolę sobie zaryzykować stwierdzenie, że twoje plany są nieco na wyrost, bo wspomniany hrabia, jeśli rzeczywiście jest hrabią, żadnej propozycji jeszcze nie złożył i o ile dzisiejsze czasy są dość wyrozumiałe jeśli chodzi o małżeństwa mieszane, to rodzina osoby o takim tytule mogłaby jej zarzucić... mezalians. 

- A niech mnie - zmartwiła się matka. - No, poczekamy, zobaczymy. 

- Niech i tak będzie, a teraz chodźmy. 

I wyszli. 

Kruk wyłonił się zza szafy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie powiedziała. Czekała aż skończą swoją rozmowę. W końcu, to niegrzeczne komuś przerywać, a nie chciała mieć z rodzicami pod górkę. Nawet jeżeli ją ignorowali. Po prostu zaczekała aż wyjdą by potem wstać z łóżka, chowając zegarek do kieszeni i spoglądając na Isleena.

- Ech... Dobra, to mamy jakiś plan na teraz? - zapytała spokojnie, lustrując go wzrokiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja muszę się odpowiednio przygotować - oznajmił. - Dlatego też opuszczę cię na parę godzin. Gdyby coś się działo, pewnie będę o tym wiedział. 

 

Pogrzeb starego hrabiego odbył się w niewielkim kościele w miasteczku nieopodal. Obok kościoła był całkiem spory cmentarz na wzgórzach, na którym chowano mieszkańców pobliskich miejscowości od paru stuleci, a więc rozrósł się i wyglądał nieco jak park. Dzień pogrzebu był oczywiście dniem chłodnym i dość deszczowym. 

Ruby dostała z tejże okazji nową, czarną suknię, na to miała bardzo gustowny, czarny płaszcz i długie, wiązane buty na lekkim obcasie, dochodzące aż pod kolano. Równie gustowni byli jej rodzice. Na pogrzebie nie było wielu gości bo i stary hrabia trzymał się na uboczu, ale pożegnało go około czterdziestu osób.

Wśród nich był również hrabia Nicolas Blackmore Whittington, który mimo małego udziału w pogrzebie pozostawał niemal główną gwiazdą wieczoru, jakkolwiek niesprawiedliwe wobec zmarłego by to było. Gdy trumna spoczęła na dnie grobu, goście udali się do rezydencji. 

Już teraz widać było rusztowania, które pojawiły się w ciągu ostatnich dwóch dni, zaś stypa odbywała się w sporej sali, którą w miarę udało się odrestaurować. W trakcie posiłku rodzice Ruby podeszli do krewnych zmarłego sąsiada, zasuszonej staruszki i jej męża. Stąd dziewczyna mogła usłyszeć, o czym rozmawiają. 

- Dziękuję serdecznie - odparła staruszka na kondolencje rodziców. Miała na sobie skromną, aczkolwiek drogą suknię i była bardzo stylowo ubrana. - Och, tak. Nicolas to dobry chłopak. Z nieba nam spadł, pewnie nawet byśmy się nie dowiedzieli o śmierci mojego kuzyna, a nie dość, że nas poinformował, to jeszcze opłacił uroczystości... Uparł się. I och, tak. Jaki wyrósł z niego mężczyzna... Ostatnim razem widziałam go, gdy miał pięć lat. Potem wyjechał z matką do Szkocji i... - dalej nie było słychać rozmów, bo staruszka pociągnęła matkę i ojca Ruby nieco dalej. 

- Panienko? - padł głos zza pleców Ruby. Głos ten oczywiście znała i należał on do Isleena. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skinęła głową.

- Racja. Powodzenia, Isleen - odparła, uśmiechając się delikatnie. Tymczasem ona przysiadła do jednej z książek, zostawionych jej ostatnio przez dziadka i naprawianiu starego zegara, który nie chodził już dawno, ale dopiero niedawno zdecydowała się go naprawić.

***

W dniu pogrzebu Rubin wydawała się strasznie cicha i zamknięta w sobie, jednak była to tylko skorupa, maska, pod którą czaiła się czujność i rozwaga. Dokładnie wiedziała co się stanie. W teorii. Mimo to musiała grać skromną i dość płochliwą a także łatwo wpadającą w zakłopotanie, panieneczkę, więc starała się nie wyjść z roli. Pochlipywała, czasem przetarła oczy husteczką. Bo na prawdę było jej przykro. Nie wiedziała tylko, czy człowiek ten na prawdę umarł, czy też Isleen go zabił. Wolałaby gdyby to było to pierwsze. Cieszyła z nowej sukienki, ale tylko wewnętrznie, bo uśmiech był teraz nie na miejscu. Bacznie przyglądała się rusztowaniom gdy dotarli do dworku, gdzie miała odbyć się stypa. Poprowadzona do wielkiej sali, obserwowała wszystko wręcz z zachwytem. I rzecz jasna, bardzo chętnie wsłuchiwała się w rozmowę. Do momentu aż ją słyszała. Kiedy ktoś zawołał ją za plecami, przestraszyła się nieco i odsunęła, odwracając się. Uśmiechnęła się subtelnie, gdy zobaczyła że to Isleen, pozwalając wypiekom wejść na swoją twarz i wachlując się dłonią.

- Jaśniepanie hrabio - powiedziała spokojnie, kłaniając się z gracją.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cieszy mnie bardzo obecność panienki, szkoda tylko, że musimy widzieć się w tak ponurych okolicznościach - odezwał się, na twarz wciągając smutny uśmiech. Hrabia Whittington miał na sobie długi, czarny tużurek i cylinder, obecnie pozostawione gdzieś w szatni na dole. Teraz zaś paradował w czarnej koszuli z równie czarną chustką obwiązaną wokół kołnierza, to jest krawatem. Na to zaś wzorzysta, czarna kamizelka i włosy spięte z tyłu wstążką tworzyły hrabiego jak się patrzy. Aż dziw, że stanowił go pogański bożek, którego pamięć sięgała krwawych kultów dzikich ludzi z dawnych czasów. - Chciałem zapytać o samopoczu... 

Przerwał mu stukot obcasów. 

Oto nadeszła babka Ruby, wielmożna Anna, głowa rodu ze strony ojca. Była kobietą silną i bardzo surową, aczkolwiek dawała się również zapamiętać wnuczce jako kochająca, acz wymagająca babcia. Teraz wyraz jej twarzy wyglądał na wybitnie niezadowolony. Odchrząknęła. 

Hrabia Nicolas ukłonił się głęboko i odszedł. Stare, ciemnobrązowe oczy spojrzały na Ruby. 

- Wydaje mi się, moja damo, że musimy poważnie porozmawiać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko szło jak po maśle. Isleen, wyglądał na prawdę dobrze. Hrabia jak się patrzy, nie? Koszula: odpukana, husta: odpukana, kamizelka: odpukana, włosy: odpukane. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie nagłe pojawienie babci wielmożnej Anny, z bardzo niezadowolonym wyrazem twarzy.

Kiedy odchrząknęła Isleen się oddalił, a ona sama spojrzała na kobietę, przybierając ten sam wyraz twarzy co zwykle, spokojny i rozważny.

- Dobrze - powiedziała tylko, podchodząc bliżej niej. - Niech babcia wielmożna Anna mówi, ja babcię wielmożną Annę słucham - dodała po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie drwij, dziewczyno - odparła głowa rodu, a w jej głosie brzmiało nie tyle nawet niezadowolenie, co groźba. - Pogrzeb Magnolii, przypomina ci to coś? Twoja kuzynka zginęła przez naszą niesubordynację. Wyraziliśmy zgodę na jej związek, bo sądziliśmy naiwnie, że to się samo skończy. Nie skończy się, Ruby. Nie chcę już na to patrzeć. Dlatego cokolwiek zrobisz, bądź odpowiedzialna, tego się od ciebie wymaga. Nie możesz wyjść za mąż, a wiem, że ze względu na majątek znajdą się i tacy, którym pogłoski o klątwie ciążącej nad rodziną nie przeszkodzą. Inna sprawa to beznadziejne zakochanie. Musisz być ponad to, dziewczyno. Jeśli zignorujesz moje słowa, skażesz na cierpienie kolejną osobę i dasz życie kolejnym przeklętym. Nie tego chyba chcesz, prawda? - zapytała, trzymając Ruby lekko pod ramię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna lekko skrzywiła się. Wcale nie drwiła z Babki i nie wiedziała o co jej biega. Słuchała jej wywodu w milczebiu, utrzymując z nią kontakt wzrokowy z dokładnie tą samą miną co przed chwilą. Taką dosłownie samą jak jej dziadek. Klątwa. Nie wie sama co ma już o niej myśleć. To, co mogliby powiedzieć ludzie też miałaby w nosie. Przecież i tak jakiś sposób znajdą. Doskonale o tym wiedziała. Nie dała po sobie poznać triumfalnego humoru. Bo do właśnie tego to wszystko zmierzało, jej wygrania nad klątwą, która rozwiąże choćby nie wiem co. Wyplątała dłoń z ramienia kobiety, składając je za swoimi plecami.

- Dokonam rozważnego wyboru babciu. Życzę spokojnego wieczoru - powiedziała uprzejmie, udając się w stronę rodziców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie padła żadna odpowiedź ze strony babki, ale Ruby czula na sobie jej wzrok. Tak łatwo to się nie skończy. 

Więcej z tego wieczoru nie wynikło, tyle tylko że następnego dnia Ruby mogła już jechać do szkoły - przybył list, który tak właśnie oznajmiał. 

-Twoja babka ma zdaje się coś przeciwko twojemu małżeństwu. Podpowiem ci: celibat nie służy nikomu - stwierdził Isleen już w pokoju, znów przeglądając książki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Była zadowolona, że może nareszcie wracać do szkoły. Czyli ich małe śledztwo będzie mogło trwać. Cudownie. Siedziała przy biurku, przeglądając jedną z książek, której treść i tak znała na pamięć.

- Wiesz. Jesteśmy kreatywni. I tak coś wymyślimy. Racja? A no i prawda, że celibat nikomu nie służy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruby nie wylądowała z wiadomych względów w tym samym pokoju, w którym mieszkała ostatnio. Została ulokowana na tym samym piętrze, tym razem z rówieśniczką - Marie, która była miłą, elegancką i dość cichą osobą, bardzo obeznaną z książkami. Marie była piegowatą, szczupłą, wysoką blondynką, pozostało tylko pytanie czy zapoznać ją z demonem, czy też sobie darować. Obecność czarnego kruka i tak była trudna do ukrycia. Póki co był wieczór, dziewczyna poszła oddać się toaletowym czynnościom, a więc Isleen i Ruby mieli chwilę aby dogadać strategie. 

- Uważam, że koleżankę należy wprowadzić w twój sekret, inaczej będzie wszystko utrudniać - oznajmił, siedząc na łóżku dziewczyny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokiwała głową, siedząc na łóżku obok niego. Musiała jej powiedzieć. Ukrywanie kruka byłoby trudne, więc zamiast wymyślać na niego wymówkę, po prostu lepiej jej powiedzieć. Westchnęła.

- Tylko... - zagadnęła - Trzeba przeprowadzić tą rozmowę ostrożnie i bez pośpiechu. Może być na okrętkę. I najlepiej zamknąć drzwi. Gdyby chciała uciec na skargę. Tak to ją zatrzymamy i może ją przekonamy by na nas nie doniosła. Co o tym myślisz, Isleen?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie mamy wyjścia - odparł, a potem skierował twarz w stronę drzwi i ukrył się w ptasiej postaci. Dopiero chwilę później Ruby usłyszała kroki i do pokoju weszła Marie w koszuli nocnej. Uśmiechnęła się nieśmiało do Ruby, a potem bez słowa usiadła na łóżku i przykryła nogi kołdrą. 

- Mogę zgasić światło? - zapytała, patrząc na płomyk świecy. Początek rozmowy i zamknięcie drzwi należały do Ruby. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wzięła głęboki oddech, podchodząc do drzwi i zamykając je na klucz.

- Jeszcze chwila. Słuchaj, musimy porozmawiać. Ale obiecaj, że nie będziesz krzyczeć tylko spokojnie wysłuchasz, okej? - zaczęła siadając na swoim łóżku. - To niezwykle ważne. Możemy się tak umówić? - zapytała z nadzieją, że jej wysłucha zamiast od razu rzucać się do ucieczki i krzyku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna spojrzała na Ruby z niemałym zdziwieniem i zmarszczyła brwi, zamierając w pół ruchu. 

- Możemy - odpowiedziała powoli. Była widocznie spięta i najwyraźniej spodziewała się czegoś naprawdę potwornego. Nie spuszczała z dziewczyny wzroku. 

- Czy to ma jakiś związek z Jane? - zapytała ostrożnie. Cóż, po tym co się stało Ruby mogła być na językach szkoły i to nie przysporzyło jej zapewne popularności. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruby podkręciła głową.

- Nie! To nie ma nic związanego z Jane - uspokoiła ją, uśmiechając się subtelnie. - To nic strasznego, po prostu chciałabym żeby wiedziała bo będzie nam wtedy o wiele prościej żyć - rzekła, już z nieco chłodniejszym wyrazem twarzy, spoglądając w mrok pokoju, gdzie schował się kruk.

- Isleen - przywołała go.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamiast zwyczajnie wyskoczyć zza łóżka w postaci wrony, zmaterializował się w sposób, jakiego Ruby jeszcze nie widziała. 

Najpierw pojawiła się zielonkawa łuna, potem pośrodku niej rozbłysło światło i ono przekształciło się dopiero w postać Isleena. Był pokryty ciemnoszarymi piórami, miał szpony i czarne oczy, ale tym co było dziwne był mech, który wyrósł pod jego stopami. Sam demon wydawał się być tym zaskoczony. 

- Proszę o wyjaśnienia - stwierdziła zamurowana i wyraźnie spięta Marie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnęła cicho spoglądając na Isleena. Ten to zawsze musi się popisywać. Wskazała na demona.

- Marie, to jest Isleen. Isleen to Marie. Iseen jest zapomnianym bogiem lub czymś w ten deseń. Wracając, jest nie groźny i na moich usługach... Coś jeszcze chcesz wiedzieć? - zapytała niepewna, co powinna powiedzieć więcej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bardzo możliwe, Ruby. Bardzo możliwe - odparła, a na twarzy zagościł wyraz czegoś na kształt buntu. - Dlaczego to stworzenie... Dlaczego pan tu w ogóle jest? Jak to na twoich usługach, Ruby? To jest... pan jest... Istotą magiczną, magia przecież nie is... Ach, zresztą. Pan jest pod tym wszystkim mężczyzna! Mam mieszkać w pokoju  z mężczyzną? Rozum postradałaś? Stawiasz mnie przed faktem dokonanym i po prostu mam to zaakceptować? Nie wydaje ci się, że to trochę nie w porządku? I kto zamordował Jane? Skoro żyjesz pod jednym dachem z pogańskim duchem, musisz wiedzieć! Kto to zrobił, Ruby? 

Isleenowi hasło o byciu "niegroźnym" najwidoczniej się nie spodobało, tym bardziej, że gdyby nie duch człowieka z groty, Ruby istniałaby obecnie w jego żołądku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnęła.

- Mamy tak jakby pakt... Oddaję mu nieco mojej krwi za pomoc w rozwikłaniu zagadki "klątwy" i ogólnie podtrzymywanie mnie przy życiu. Zawsze może zmienić się we wronę, albo kruka. Chyba będziesz wtedy bardziej pewna co? - zapytała nieco niezadowolona przebiegiem rozmowy. - Co do Jane... To pracujemy nad tym. Bo nadal nie wiemy czyja to wina.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marie, upewniona, że najwyraźniej nic jej się nie stanie, nieco się rozluźniła. Teraz siedziała nieco poirytowana z rękami skrzyżowanymi na piersi. 

- Jeśli to ostateczność... Niech będzie. Ale tylko dlatego, że podtrzymuje cię przy życiu. Właściwie dlaczego? Jaka klątwa? O co chodzi? - zapytała znowu. - Prowadzicie... śledztwo w sprawie Jane? Co się w ogóle wydarzyło, co pamiętasz? 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruby spojrzała porozumiewawczo na demona.

- Klątwa ciążąca nad moją rodziną. Szaleństwo. Babka mówi na to klątwa, ale ojciec mówi coś o jakimś guzie! Prawda jest taka, że nie mogę dać się dotknąć szarej postaci, bo tedy oszaleję. Nie podejdzie jak długo obok mnie jest Isleen - wytłumaczyła, bawiąc się swoimi włosami.

- Co do Judy... To obudziłam się rano i nie odpowiadała. Kiedy odsłoniłam kołdrę zobaczyłam, że miała klatkę piersiową przebitą na wylot. Cios padł w serce, jednak było tam za mało krwi na taką ranę. Całe ramiona miała podrapane, i oczy szeroko otwarte w przerażeniu. Isleen tego nie zrobił, bo ma prawo kogoś skrzywdzić jedynie jeśli ja mu pozwolę. Inna opcja to taka, że zrobiła to sama, popchnięta przez coś, coś przejęło nad nią kontrolę. Oknem nikt nie mógł się dostać, co najwyżej drzwiami. I Isleen mówi, że Jane promieniuje dziwnym rodzajem światła... - tłumaczyła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Światła... klątwa... No to niezły bałagan - stwierdziła dziewczyna. - Jeśli będziecie potrzebowali pomocy z przypadkiem śmierci Jane, to... służę - powiedziała dziewczyna. - Ale teraz chciałabym iść spać. Jedyne o co proszę, to żeby nie dotykać moich rzeczy, jeśli łaska. Mam twardy sen, więc nie musicie chodzić na paluszkach. 

- Zacznijmy śledztwo - zasugerował Isleen. Miał rację - lepszej pory nie znajdą, a wypadało przeszukać pokój. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skinęła głową. 

 - Będziemy wdzięczni. I dobranoc, Marie - powiedziała spokojnie, uśmiechając się. - Dobra. Zacznijmy od sprawdzenia mojego dawnego pokoju. Miejmy nadzieję, że nie jest zamknięty  - powiedziała, wychodząc na korytarz i ostrożnie zamykając drzwi.

Edytowano przez Clockwork Ruby Who
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...