Skocz do zawartości

[Clocky] Klątwa w spadku


Recommended Posts

Szponiasta ręka wciągnęła ją z powrotem do pokoju, a Isleen zamknął drzwi. 

- Oczywiście, że są zamknięte. Tam doszło do morderstwa - szepnął Isleen karcącym tonem i ruszył w stronę okna. Marie przyjrzała mu się krytycznie, gdy zdmuchnął świecę i przekroczył ramę okna, stając na gzymsie na zewnątrz. 

- Chodź - powiedział, podając Ruby dłoń. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wbrew pozorom Ruby nie czekała droga po gzymsie do następnego okna. Właściwie to droga prowadziła na sam dół. 

- W pokoju nic nie ma - oznajmił na dole Isleen. - Musimy poszukać wokół, w środku zatarto już ślady. Nie celowo. Przydaj się na coś teraz - oznajmił i dotknął czoła Ruby, na moment odbierając jej wzrok. Dwa mrugnięcia później dziewczyna widziała na ziemi wyraźnie różne ślady, a każdy z nich emitował delikatne światło. Były ślady dziewcząt ze szkoły, wszystkie w odcieniach brązu. To samo tyczyło się pracownic i pracowników, ale były jeszcze jedne ślady. Lekko fioletowe ślady stóp butów o dwóch różnych rozmiarach. 

- Co widzisz? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna westchnęła. Śladów nie było już w środku, choć nie celowo. Ale to i tak szkoda. Rozpoczęli śledztwo dookoła. Uważnie przyglądała się śladom, choć nie wiedziała jak. Wciągnęła powietrze. 

- Jest pełno brązowych śladów. Ale jest też para śladów fioletowych. Jedne większe, drugie mniejsze. Do kogo mogły należeć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To właśnie sprawdzimy - oznajmił, a kolorowe ślady zniknęły. Wcześniej jednak Ruby widziała, że prowadziły wyraźnie w stronę fasady budynku, idealnie pod okno dziewcząt. Ale widać je też było od strony bramy, a więc ktokolwiek to był, być może dało się znaleźć miejsce, z którego przyszedł. Otworzyło się okno z nowego pokoju Ruby, a stojąca w nim postać Marie wysiliła się na konspiracyjne 'psst'. 

- HEJ! - Szepnęła. - A jeśli to coś chce też dopaść mnie? 

- Nie można tego wykluczyć - szepnął Isleen do dziewczyny. - Powiedz jej, że znam czar, który może ją uczynić niewidoczną, ale zaśnie do momentu w którym nie wrócę. Powiedz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnęła, spoglądając na dziewczynę.

- Nie można tego wykluczyć. Isleen mówi, że zna czar który uczyni cię niewidzialną. Ale masz zasnąć zanim wrócimy! - przekazała. Starała się mówić tak, by tylko ona to słyszała. Cały moment gdy ślady zniknęły był ciekawy. Bum, i nie było. Ten bożek coraz bardziej ją zaskakiwał.

Edytowano przez Clockwork Ruby Who
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Isleen podszedł do ściany i przyłożył do niej dłonie, a chwilę potem po ścianie wspiął się bluszcz i obrósł okno pokoju Ruby i Marie. 

- Możemy iść - stwierdził Isleen. Obecnie miał na sobie czarny płaszcz i buty i wyglądał jak zwyczajny obywatel Dublina i podążył z Ruby w stronę bramy. 

- Uważam, że powinniśmy przedyskutować zasady naszej umowy - oznajmił Isleen. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna zeszła po bluszczu na dół, ostrożnie, tak by nie spaść, bo tego by nie chciała, nawet jeżeli miała zapewnione, że Isleen ją uratuje. Przyjrzała mu się teraz uważnie, a raczej jego ubiorowi, podążając za nim do bramy. Jego słowa wzbudziły w niej ciekawość.

- Słucham więc... Czy robię coś źle Isleen? Potrzebujesz mojej krwi? - zapytała nieco zdezorientowana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To nie na teraz. Nie, bynajmniej nie chodzi o to - odparł, nie spuszczając wzroku z chodnika, którym obecnie podążali. Ślady bowiem prowadziły z chodnika przez brukowaną ulicę w stronę portu. 

- Dużo o tym myślałem i nie podoba mi się zupełnie funkcja służącego. Nie jestem jakimś demonem, Ruby, nie żywię się duszami i mówiąc szczerze, mam nieco wyższe ambicje niż szukanie jedzenia - stwierdził. - Mogę zaproponować ci zmianę umowy z korzyścią dla obu stron. Widzisz, ostatnie wydarzenia z mojego 'poprzedniego' życia były ciasno powiązane z pewnym wojowniczym, ekspansywnym ludem, dlatego też zastałaś mnie w takim stanie. Ale nawet ta umowa i to co mnie wówczas spotkało nie zmienia faktu, że - jak mówiłem - nie jestem demonem i nigdy nim nie byłem. Mogę zaproponować ci część moich umiejętności...w zamian za wolną wolę, oczywiście nie w każdym tego słowa znaczeniu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchała go uważnie. Propozycja była kusząca i no cóż, byłaby prawdopodobnie lepsza dla Isleena prawda? Skinęła głową.

- Myślę, że byłaby to lepsza opcja. Ale ten tego, zostawiamy to że nie możesz nikogo skrzywdzić bez mojej zgody jeśli jesteś łaskaw. Bo to cię trzyma jako niepodejrzanego. W innych kwestiach, myślę że jak najbardziej - mruknęła idąc dalej idąc dalej, brukowym chodnikiem w stronę portalu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Właśnie, właśnie. Nie do końca tak to wygląda. Od tego momentu bowiem zyskałabyś nowe umiejętności i mogłabyś prosić mnie, powtarzam PROSIĆ o pomoc, ale ja wciąż byłbym zobowiązany ci jej udzielić. Tyle, że umiejętności niedostępne dla zwykłego śmiertelnika kosztowałyby cię utratę kontroli nade mną. Zrozum, Ruby. Jeśli będę ci poddany, zacznę cię z czasem nienawidzić. Nie da się tego uniknąć, jeśli się jest duchem spod znaku natury. A w ten sposób dalej będziesz mogła liczyć na moją ochronę, ja odzyskam siły i nasza więź będzie naturalna. Tak jak robiłem to z innymi śmiertelnikami kiedyś, za dobrych czasów. To co łączy nas teraz jest dla mnie abominacją i może ty tego nie czujesz, ale to się po prostu nie godzi - odpowiedział. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokiwała głową ponownie.

- Teraz już rozumiem. I w wiem, że tak będzie lepiej niż teraz. Nie chciałabym byś mnie nienawidził. Więc zgadzam się na takie warunki. Nawet jeżeli będę musiała się PROSIĆ o pomoc. Jestem w stanie to zrobić. Na prawdę - powiedziała, po czym uśmiechnęła się do niego subtelnie. Chciała by im obu żyło się dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twarz Isleena rozjaśnił drapieżny uśmiech. 

- Wspaniale! Perfekcyjnie, ale żeby zmienić umowę, musimy udać się w specjalne miejsce. Szczęśliwie nieopodal twojego domu - stwierdził. Ślady doprowadziły ich póki co w portowy zaułek cuchnący rybami, zapakowany skrzyniami i innym towarem. Czuć było chłód bijący od wody. Miejsce, jak to port, nie było szczególnie przyjemne, tym bardziej zimną, jesienną nocą. Isleen zatrzymał się. 

- Ślady zniknęły, ale... Ktoś tu jest - szepnął, dyskretnie rozglądając się wokół. - Oby to nie była żadna pułapka - rzekł, chwytając Ruby za ramię i wycofując się z zaułka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieco bała się tego uśmiechu, jednak wiedziała, że jest lepszy niż smutek lub gorycz. Bojgu pasowały nowe zasady, więc wdrożą je w życie. Niedługo, gdy tylko wróci do domu na przerwę.

W zaułku śmierdziało, bardzo rybnie by można rzec. Ale czego spodziewać się po porcie racja? Zadrżała na jego słowa. Czy to możliwe by ślady zniknęły? Pułapka? To byłoby wręcz podłe. Wycofywała się razem z nim.

- Jakie mamy szansę jeśli to pułapka? - zapytała szeptem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czuję coś... - zaczął Isleen, a potem jego źrenice gwałtownie się rozszerzyły, choć oczywistym było, że Ruby nie mogła tego dostrzec. 

-...cuchnącego - dodał inny głos, należący z pewnością do mężczyzny. Był chłodny jak lód i niebywale aksamitny.  

Stali przy wyjściu z zaułka, oddaleni o parędziesiąt metrów od Ruby i Isleena. Wysoki mężczyzna, czarnowłosy kamerdyner o niesamowicie rozczochranych jak na kamerdynera, przydługich włosach. Na sobie miał czarny płaszcz, ale ogólnie rzecz biorąc jego ubiór był znacznie ciemniejszy niż wszechobecna ciemność. Obok niego stał nastoletni młodzieniec, dorastający mu do ramienia. Rysy miał już nie dziecięce, ale jeszcze nie dorosłe. O kolorze jego włosów i stroju trudno było coś powiedzieć, ale Ruby zauważyła pewien szczególny drobiazg - prawe oko przesłaniała opaska. Ubrany był jak typowy arystokrata. Ręce trzymał za plecami i zdawało się, że ta dwójka obserwuje Ruby i Isleena jakby byli atrakcją w ogrodzie zoologicznym. 

- Rozwiń - odparł młodzieniec sucho. W przeciwieństwie do dziewczyny i bożka, oni nie starali się o dyskrecję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruby spojrzała na niego widocznie przestraszona.

- Czy coś się dzieje Isleen? - zapytała szeptem, nadal go obserwując ale jednocześnie nie spuszczając wzroku z młodzieńca. Ile on mógł mieć lat? Mniej więcej tyle co ona? Co tu robił? Dlaczego ślady zniknęły teraz, przy nich. 

- Wycofujemy się, czy brniemy dalej? - dodała po chwili z ale starając się robić to tak, by usłyszał to tylko bożek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Organiczny. Jak butwiejąca ściółka leśna, ale nie do końca naturalny. Stary. Zupełnie inny zapach, niż zapach człowieka - wyjaśnił wysoki kamerdyner. 

- A więc demon - stwierdził chłopak bez emocji. Czyżby był znacznie bardziej rozeznany w całej tej magii, niż Ruby?

- Nie - odparli w tym samym momencie kamerdyner i Isleen. Kamerdyner bez cienia zaangażowania, Isleen jakby jego honor został właśnie ugodzony. 

- Czego tu szukacie? - zapytał młodzieniec. Żaden z nich nie ruszył się z miejsca. Odpowiedź, oczywiście, należała do Ruby. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Isleen nie reagował, dlatego stała nieruchomo, słuchając tego, co mieli sobie do powiedzenia na wzajem kamerdyner i panicz zapewne. Coś tu nie grało, czy on wiedział o tym wszystkim więcej niż ona? Zapewne. 

Była nieco zaskoczona, gdy kamerdyner i bożek powiedzieli "nie" jednocześnie. Jednak każde "nie" brzmiało inaczej. 

Puściła się ramienia towarzysza, stając spokojnie i nadal obserwując obcych.

- Prowadzimy śledztwo w sprawie morderstwa mojej przyjaciółki - powiedziała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zaskakujące. Jak postępy śledztwa? - zapytał młodzieniec. Ton głosu mógłby zamrażać, podobnie zresztą jak spojrzenie. 

- Mam podejrzenie, że nieco miernie. Ja natomiast prowadzę polowanie, jeśli to panienkę interesuje i zdaje się, że znalazłem czego szukałem - odparł, znacząco patrząc na Isleena. Ten zaś ignorował go kompletnie i patrzył na kamerdynera o nadludzkich zdolnościach dedukcyjnych. 

- Poszukuję istoty, która nocą niepokoi mieszkańców Dublina - oznajmił chłopak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dwuznaczne zapewnienie o spędzaniu nocy u boku Ruby dwójka nieznajomych wymieniła spojrzenia. 

- Ach, tak - odparł młodzieniec i uśmiechnął się ciepło. - Skoro tak się sprawy mają, skoro mówimy o tej samej osobie i tej samej sprawie, proponuję porzucić ten wrogi ton! Czy to nie idealna okazja na współpracę? - zapytał, prędkim krokiem zmierzając w stronę Ruby. Gdy do niej dotarł, uniósł jej dłoń i pocałował w grzbiet. 

- Niebywale miło mi poznać, choć w nieprzyjemnych okolicznościach. Najmocniej przepraszam za ten zimny wstęp, ale kogo można być pewnym w tych czasach? Przecież nie demonów! - rzucił i zarechotał. 

- W rzeczy samej - odparł kamerdyner z lisim uśmiechem. 

- Jestem hrabia Ciel Phantomhive z Londynu. Panienka to...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Była nieco zaskoczona nagłą zmianą zachowania młodzieńca. Oboje wydawali się nieco podejrzani. Pozwoliła mu jednak na ten gest grzeczności, jakim było złożenie pocałunku na jej dłoni, choć przyszło jej to z trudem.

- Ruby. Ruby Who. Zegarmistrzyni. Przyszła. Obejmę zakład po dziadku - wytłumaczyła. - I moj towarzysz nie jest demonem i raczej nie życzy sobie by tak go nazywano. Jest dawnym bogiem. Tylko... już zapomnianym - dodała słabiej. Obserwując kamerdynera.

- Albo mi się wydaje, albo już spotkałam pańskiego kamerdynera. Chyba wtedy gdy przypadkiem wpadłam pod powóz. Najmocniej przepraszam panicza! Nie było to specjalnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, że nie było - odparł hrabia i zachichotał. - Wypadki się zdarzają. Może jestem w stanie namówić państwa na filiżankę nocnej herbaty i omówienie pewnych ważnych spraw? Mam wrażenie, że to właśnie panienki szukaliśmy. Potrzebujemy szczegółów, aby rozwiązać tę makabryczną zagadkę. Tym bardziej, że przypadki tego typu zaobserwowaliśmy w Londynie, przemieszczające się stopniowo w stronę Dublina. Oby to nie zaszło nigdzie dalej... - dodał z nieszczęśliwą miną. 

- Jest późno, panienka jest już zmęczona. Może lepiej byłoby spotkać się jutro? - wtrącił Isleen, nie siląc się na uprzejmości. 

- Pozwólmy jej zadecydować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę nie podobał jej się ten chichot. Aczkolwiek miała w kieszeni śrubokręt, a no i Isleena u boku. Nie skarciła go za takie zachowanie, zupełnie pozbawione jakiejkolwiek uprzejmości.

- Myślę że jeszcze dam radę - rzuciła do swojego towarzysza. - Przyjmuję zaproszenie Paniczu. Proszę jedynie o byśmy uwinęli się z tym w miarę szybko - rzekła, uśmiechając się delikatnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Będę zaszczycony - odparł arystokrata. - A zatem proszę za mną - rzekł i wziął Ruby pod ramię. Isleen i kamerdyner zostali z tyłu. 

- Proszę mi powiedzieć szczegóły - rzekł Ciel. - To może być okropne wspomnienie z pewnością, ale przecież sprawiedliwości musi stać się zadość. 

Szli w stronę czarnej karocy z równie czarnymi końmi, którą Ruby miała okazję poznać z innej perspektywy. Do dziewczyny należała decyzja czy opowiedzieć o paranormalnych szczegółach tego co widziała i tego co widział Isleen czy pominąć niektóre z nich.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...