Skocz do zawartości

[Gra][Zapisy]Evil Pieces[DxD]


Dead Radio Man

Recommended Posts

Gdy tylko dziewczyna otrzymała potwierdzenie również skinęła głową i odsunęła się o kilka kroków. Odetchnęła cicho przywołując tym swój boski dar, który grzecznie zmaterializował się na jej dłoni. Nauczyła się sporo i miała nadzieję, że w pewnym stopniu zaskoczy tym rówieśnika, że nie znając jej nowych ataków w jakiś sposób sobie ułatwi. Oczywiście ze starych również trzeba korzystać, a jakże. W jej ręce pojawił się łańcuch, przedzielony na dwa i zakończony dwoma ostrzami. Zamachała nim kilkakrotnie w powietrzu po czym posłała go w stronę Gaela. Końce nie wbiły się rzecz jasna w jego skórę, nie chciała zrobić mu większej krzywdy i trzymać się pewnych granic. W końcu to tylko trening. Końce natomiast oplotły się wokół kostek oponenta, jedno szarpnięcie i już ładnie zarył głową o ziemię. Łańcuch jednak nadal usilnie go trzymał, teraz jednak przepłynęła przez niego wiązka energii elektrycznej. Cóż, to już mogło bardziej zaboleć niż tylko trochę. Z pewnością do przyjemnych nie należało.

Pora namieszać nieco koledze w głowie... Tym razem jednak wykorzystanie Mad Sounds było połączone z czymś nowym, co Effy nazwała Pretty Visitors. Wchodząc do umysłu przeciwnika potrafiła stworzyć iluzję, dzięki której jej własna osoba dosłownie się mnożyła. Pojawiały się dwie, czasem trzy postaci podobne do niej jednak o wiele bardziej... Szare? Tak czy inaczej były dość rozpraszające, gdyż w pewnym stopniu zakłócały widoczność, wszystko się rozmazywało, każdy ich ruch był taki. Pozostawiał po sobie ślady, ciemne, które znikały dopiero po paru sekundach. Gael z każdej strony mógł słyszeć śmiechy. Należące do Effy i pozostałej dwójki, jednak żadna z nich nawet nie otwierała ust. I to jedno zdanie, powtarzające się w kółko i w kółko "Powiedz mi, czego tak naprawdę się boisz..?". I kolejny elektryczny wstrząs, jednak teraz o wiele mniejszy, ale to też przyjemne być nie mogło. I kolejny i kolejny.

Nagle nastała cisza. A Moment of Silence. Jak się okazało Effy stała tuż obok chłopaka trzymając lekko jego policzek. Wyszeptała mu do ucha co było trzeba i w jego głowie zapanowała głucha cisza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pociski nie należały do tych które można by zmyć wodą, w zasadzie nie były nawet gorące, ale wyglądały na takie. Substancja faktycznie, dała się zmyć, ale zostawiała po sobie ślady, nie rozcieńczyła się. 
Nawet jeśli, to i tak nie miało to dużego znaczenia. Zanim woda zdążyła dosięgnąć demona, macki wciągnęły go w substancje, nie pozostawiając po nim żadnego śladu. Chwilę to zajęło, ale wreszcie coś w rodzaju drzewa wyrosło z ziemi, tworząc kształt półksiężyca i wytwarzając wyrwę w przestrzeni z której wyskoczył Randuin. 

- Ach, nie lubię robić się mokry - rzucił obojętnie. Z portalu za nim wyłoniło się ramię, chude, praktycznie sama skóra i kości, nienaturalne powykrzywiana, ze zbyt wieloma stawami i długimi palcami zakończona w ostry sposób. Za nią druga, potem łeb z sporymi rogami, pozbawiony absolutnie żadnych cech, ciało było równie chude, bardzo wydłużone, jakby rozciągnięte. - Ale on chyba nie ma nic przeciwko, a wiec poznaj Rhxaora'ahrawarshra. Tak, wymyśliłem to przed chwilą. Ich imiona i tak są durne. - Istota minęła Randuina, człapiąc obojętnie w kierunku Arosa, bez emocji. W pewnym momencie zatrzymała się. 

W tym czasie sam Randuin zdążył stworzyć całkiem przyzwoitą ilość różnych zaklęć, w wielu miejscach, otaczając w pewnym sensie oponenta. Włócznie, zwykłe pociski, duże, małe. Do wyboru do koloru. W pewnym momencie wszystkie pognały na wroga, z zawrotną prędkością. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hahaha, wiedziałem że to powiesz przyjacielu. - Aros się zaśmiał, krótką chwilę to trwało.- Ale to czas powoli kończyć. - Cóż właściwie nie musiał się ruszać, jedyne co zrobił to podniósł miecz do góry. To mogło oznaczać tylko jedno. Brama, gdy już się pokazała nic nie mogło powstrzymać metalowych prętów. Żadna bariera, boski dar czy inne sztuczki. W pewnym sensie ta technika była przez wielu nazywana "osądem bożym", ponieważ do póki cel nie został pokonany nie ustępowała i cały czas wypluwała z siebie coraz więcej prętów. Nad Mieczem pojawił się czarny gigantyczny magiczny krąg, czarny z którego zaczęło dymić. Nad dłonią Arosa pojawił się mniejszy czerwony, Wyglądał jak zegar który odliczał czas a go zostawało coraz mniej. Aros dalej stał w miejscu, założył na siebie dodatkową barierę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Welp... Zabolało. Trochę. Gael nie był sadystą w żadnym stopniu, lecz przeżył w swoim życiu wiele. Krzywił więc się tylko przez cały czas nie odzywając się i pokornie czekając na swoją turę. Mimo wszystko, krzesło elektryczne bardziej mu pasowało.Nogi nie drętwiały aż tak bardzo.

Po wszystkim westchnął tylko cicho próbując nie kaszlnąć dymem. Spodobało mu się te nowe zaklęcie... Red moon, pomyślał, a wokół niego pojawiły się włócznie. Podniósł rękę, a włócznie rozszerzyły się odrzucając Effy. Następnie przywołał małą, czarną kulę, którą wyrzucił w powietrze.

- Mam nadzieję, że nie potrzebne ci powietrze do życia - powiedział mając lekki uśmiech. Kula zaczęła się powiększać zasysając tlen z okolicy. Black Hell było zaklęciem... Ofensywnym-masochistycznym, jak to Gael lubił je nazywać. Stworzył je w oparciu o Black Pearl w czasie wolnym. Jako jedno z jego nowych zaklęć jest jeszcze niedopracowane... Brak tlenu to problem, wielki. Przez ostatni czas ćwiczył swoją odporność, by móc wytrzymać napór swojego własnego zaklęcia jak najdłużej. Nakazał przywołanym wcześniej włóczniom pociąć Effy. To powinno zaboleć, chociaż nie tak, jak przy przebiciu jej na wylot. Gael chciałby je naelektryzować oddając tym samym swojej przeciwniczce, ale prawdopodobnie nic by nie zdziałały przez Black Hell. To samo tyczy się ognia... Musi to jeszcze dopracować. W tym czasie poczuł już, jak ślina na jego języku zaczyna się gotować.

Na koniec pstryknął palcami pokrywając nogi Effy lodem. Potem tylko uśmiechnął się czekając na jej ruch. Black Hell tworzy próżnię, która zmusza do szybkich decyzji w oparciu o wiedzę i doświadczenie horrendalnie zmniejszając czas walki (Ok. 15 sec do utraty przytomności), przy okazji też niwelując pewne żywioły i ograniczając zaklęcia. Dla zwykłego śmiertelnika te zaklęcie ma katastrofalne skutki, lecz dla nich jest to mniej szkodliwe. Przynajmniej w to wierzył czując, jak wszelkie gazy z niego ulatują.

"Mam nadzieję, że nie wstrzymała oddechu. Rozerwie jej płuca." Pomyślał. Próżnia cechuje się gwałtowną zmianą ciśnienia, przez co wstrzymywane w płucach powietrze rozerwie je, bo nie ma jak się wydostać. Lecz nawet gdyby to się stało, wyleczyłby ją... 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coż... To nie było zbyt przyjemne. Z początku włócznie, które się pojawiły tylko odrzuciły dziewczynę w tył, jednak później dosyć mocno ją pocięły. Effy jednak na to nie zareagowała, wyraz jej twarzy się nie zmienił, tylko silnie trzymała się na nogach i czekała na serię kolejnych ataków. Słysząc słowa Gaela spojrzała na niego pytająco, ale po chwili zorientowała się o co chodzi. Rozważała, czy wstrzymać oddech czy co ze sobą zrobić. Na ten moment oddychała póki mogła. Poczuła, że zaczyna brakować jej tchu, w dodatku jakby tego było mało jej nogi zostały pokryte lodem. Cóż, to nie ułatwiało, ale na szczęście nie musiała się ruszać, żeby atakować. Miała jednak naprawdę mało czasu, więc trzeba było działać naprawdę szybko. Jej policzki i cała skóra nagle pokryły się pęknięciami, oczy zmieniły kolor na całkiem biały. Dziewczyna rozchyliła lekko usta i w jednej chwili dało się słyszeć nie jesden, ale setki przerażająco piszczących krzyków, które ogłuszały wręcz prawie rozsadzając bębenki w uszach. Kończyny oponenta zostały oplecione łańcuchami, które przebiły się tym razem przez jego skórę. On ją może ranić, a ona jego nie? Oh nie, nie. Tak się bawić nie będziemy. A gdyby tak połączyć kilka ataków na raz? Shakes Welcome to Abyss... Łańcuchy zaczęły ciągnąć mężczyznę mocno w dół, a wstrząsy, które pojawiały się w środku jego organizmu wcale nie ułatwiały. Porażenie prądem było nieprzyjemne? Ha, tamto to było naprawdę mało w porównaniu z tym. Dziewczyna czuła jak jej płuca zaczynają się wręcz rozrywać. Nie bardzo wiedziała co z tym zrobić, ale nie mogła spanikować. Dlatego trzymała się ile mogła. Poruszyła lekko nadgarstkiem i wtedy nagle ziemia zaczęła drżeć, a ta, która była pod nogami Gaela zawaliła się zakopując go pod ziemią do kolan. Bardzo mocno, jeden zły ruch, a połamie sobie nogi. Oto atak, którego nauczyła ją jej mama - Go to Hell for Heaven's Sake. Tak więc oprócz poczucia wciągania pod ziemię, wrażenia ciągłego spadania, tymczasowego braku widoczności i wstrząsów było też dosłowne utknięcie. Odpłaciła się - ona nie mogła poruszyć nogami, więc jemu też nie da takiej możliwości. Problem był taki, że nie była już w stanie wytrzymać z braku powietrza. Zaczęła się krztusić, a przez fakt, że próbowała przez chwilę wstrzymywać oddech zaczęła kaszleć krztusząc się własną krwią. Cóż, odporność na ataki to rzecz, nad którą będzie musiała jeszcze popracować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wiedziałeś, że powiem co? Że nie lubię być mokry, a może nrgrushuru... cholera wiem co ja wtedy nawet powiedziałem. Jeśli chciałeś zabrzmieć bardziej fajnie to cóż... trochę ci się nie udało - rzucił obojętnie mężczyzna. Zaraz potem ziewnął i narysował coś przed sobą, rzucił jeszcze wzrokiem na istotę którą ze sobą przyprowadził, ta tylko zaczęła powoli człapać w jego kierunku, spojrzał mu na twarzy i minął go raz jeszcze, krocząc w kierunku wyrwy i przez nią wracając. Narysowany w powietrzu krąg stworzył jeszcze większą wyrwę, która powoli się poszerzała, wysyłając losowe pioruny, pociski, zaklęcia, drzewa. W zasadzie wszystko co dziwne. Czasem nawet jakieś bestie, sam Randuin stał w bezruchu, w oku cyklonu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chyba źle mnie odebrałeś. - Pozostała jakaś chwila do aktywacji zaklęcia Arosa. Ten jeszcze aktywował ostatni krąg, Raduin mógł go nie poznać bo był to krąg z magii nordyckiej. Aros poczuł że zaklęcie się aktywowało. W pewnym momencie ogłuszyło wszystkich obecnych oprócz Arosa odgłos uderzającego dzwona który obwieszczał przybycie bramy. Po chwili odzyskaliście słuch. Krąg który przyzywał Aros stał się całkowicie czarny i się powiększał, po chwili przypominał stojący prostokąt. Uformowały się cztery kolumny z czaszek, wielkie wrota z wystającymi ostrymi kośćmi pomiędzy którymi wisiała ludzka skóra. Na górze bramy była wielka kozia czaszka a po jej obu stronach były 2 tabliczki. Aros kiedyś wam mówił co jest na nich napisane ale akurat zapomnieliście. Brama się otworzyła z przeraźliwym skrzypieniem i z środka wydobywały się pojękiwania. Po chwili wystrzelił z środka metalowy pręt z łańcuchem który leciał wprost na bestie. Było ich coraz więcej i więcej aż w końcu cała bestia przyzwana przez Raduina była oplątana przez łańcuchy. Te zaczęły wciągać bestie i przy okazji aktywowały pułapki rozłożone przez gońca Arosa. Ten aktywował magiczny krąg pod swoimi stopami i pojawił się w ledwo ułamku sekundy za Raduinem i uderzył go Tyłem miecza w tył głowy pozbawiając przeciwnika przytomności. Trwało to chwilę, cała magia Raduina się dezaktywowała gdy ten odleciał na chwilę. Aros przystawił mu miecz do szyi i po chwili jego sługa doszedł do siebie. 

- Checkmate - Uśmiechnął się i wyciągnął do niego rękę żeby pomóc mu wstać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bestii było sporo, niektóre nie miały nawet formy którą dało by się pochwycić. Chaos był dziwny...

Sam Randuin zaś, nawet uderzony mieczem zdawał się być jakiś obojętny. Leżąc na ziemi w bezruchu z pustym wzrokiem. 

- Powiedziałbym raczej, że dałeś się złapać na roszadę - ta sama istota która pojawiła się wcześniej, przemówiła głosem odbijającym się echem, w zasadzie trudno powiedzieć by to były nawet słowa. Minęła Arosa i nadepnęła na głowę Randuina, miażdżąc ją bez trudu. Ale zamiast normalnej zawartości, był to sam piasek, który powoli zaczął tworzyć jeszcze jedną istotę która to podniosła się i zjadła resztę ciała, po czym urosła. Gapiła się przez chwilę na tą bez twarzy aż wreszcie wskoczyła do innej wyrwy. Wtedy istota bez twarzy zdawała się włożyć swoją kończynę w głąb siebie, nie niszcząc powłoki, aż wreszcie wyciągnęła z siebie rękę, za którą podążyła reszta ciała Randuina który zgrabnie wyskoczył na ziemie, stając w dziwnie dramatycznej pozie. 

- Nazwał bym to raczej Patem, mój drogi - oznajmił Randuin, zerknął na istotę która powoli się rozsypała, a jej resztki przekształciły się w laskę, którą demon podniósł. - No, chodźmy zobaczyć co u reszty. - Zaczął spokojnie kręcić laską, pogwizdując przy okazji tworząc krąg teleportacyjny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zelosie zejdź do nas. - Powiedział Aros tak by ten go usłyszał, odwołał bramę która zniknęła. Zaczął owijać swój miecz czerwonym materiałem i odsunął z twarzy rogatą maskę. - W ogóle to co porabiałeś przez ten czas Raduinie gdy miałeś "wolne". Bo nie zaglądałeś w ogóle a pamiętam że umawialiśmy się na coś mocniejszego u mnie. - Aros uśmiechnął się do przyjaciela. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Zelos usłyszał wezwanie natychmiast teleportował się do Arosa.

-Fascynująca walka, choć wynik był z góry znany.- powiedział na przywitanie.

Cygaro wampira przestało już się żarzyć i ten upuścił je na ziemię, a następnie rozmaślił resztki za pomocą laski. Zelos był nieco znudzony, w końcu oglądanie walki jest ekscytujące, ale to uczestniczenie w niej daje najwięcej adrenaliny.

Edytowano przez RexCrusader
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby Gael mógł, westchnąłby. Łańcuchy może i bolały, a wrażenia były średnie, ale nie mógł pozwolić sobie na krzyk bólu, czy co tam w takim momencie normalnym by było zrobić. Ruszać się nie zamierzał, nie mógł przecież marnować natlenionych krwinek na byle ruch. Wzrok też był mu już zbędny. Wiedział, gdzie uziemił swojego przeciwnika. Jedynie krzykliwy atak go nieco zaskoczył. Dźwięk nie rozchodzi się w próżni, przez co nie spodziewał się ataku tego typu.

Aldhelm skupił się przywołując przed sobą krąg, który począł się ładować. W ciągu paru sekund tworzenia energii zaklęcia przez jego organizm przejechała istna wycieczka ciekawskich Chińczyków. Podbrzusze kuło niemiłosiernie, kiedy substancje z mocznika poczęły się gotować, z językiem i żołądkiem było podobnie, a o nogach pod ziemią lepiej nie wspominać. Poza tym czuł, że niedługo padnie. 

Pod koniec przerwał przepływ energii, aby zaklęcie nie zadało dużych strat fizycznych, a głównie psychiczne. Who am I to judge było gotowe. Jedno z niewielu zaklęć, które mógł teraz rzucić. Wystrzelił w ostatnią zapamiętaną pozycję wroga strumieniem energii, po czym odwołał Black Hell. Jeżeli jego przewidywania były prawidłowe, walka powinna tułać ku końcowi. Jeżeli zaś nie, Gael był w niezłych tarapatach.

Pierwszą myślą po odwołaniu Black hell było oczywiście wzięcie oddechu, od którego powstrzymał się tytanicznym wysiłkiem. Zanim wszystkie pierwiastki się ustatkują, miną kolejne cenne sekundy. Zawsze obecne są najpierw te najszybsze, przy czym niektóre z nich są trujące. Wzięcie oddechu w tym momencie nie natleniłoby jego organizmu, a tylko przysporzyło mu kłopotów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tsk, to nie mogło skończyć się dobrze. Nad obroną będzie trzeba ostro popracować. Dziewczyna liczyła się z faktem, że przegrywa i że nie da już więcej rady. Ale trzeba było trzymać się do końca. Nadal nie miała pojęcia co zrobić z własnym oddechem, a fakt, że zaczęła krztusić się krwią wcale nie pomagał. Dziewczyna widziała jakie obrażenia zadawała Gael'owi, ale ten dawał sobie radę całkiem nieźle, chociaż mogła mieć pewność, że i on stracił już większość sił. Poczuła strumień energii i to przełamało szalę. Wzięcie oddechu w tej chwili było jedynym rozwiązaniem, które jej organizm na niej wymusił i właśnie wtedy kaszlnęła po raz kolejny, a ilość krwi tylko się zwiększyła. Opadłą całkowicie z sił i nie była w stanie zrobić już niczego. Nie musiała jednak - one, robiły to za nią.

Łańcuchy nagle ostro naprężyły się usilnie starając się utrzymać, tak jak jej organizm. Mocno szarpnęły Gael'em, więc jeśli coś sobie w tamtej chwili złamał nie było by to niczym dziwnym i prawdopodobnie właśnie tak było. Krzyki rozległy się na nowo, tylko tym razem były jeszcze głośniejsze i o wiele bardziej rozpaczliwe i brzmiące jakby wpadały w panikę. Dookoła areny zaczęły krążyć czarne cienie, dosłownie fruwały z niesamowitą prędkością w każdą stronę przenikając ciało oponenta co wywoływało ból jakby setki igieł przebijało go na wylot. Cóż, oczywiste, wpadły w panikę i furię. Ich opiekun usilnie starał się utrzymać na nogach, jednak nie było już odwrotu. Walka dobiegała końca. Po jej policzkach popłynęły czarne - tak dokładnie tak - łzy. Nie ona płakała, głosy owszem.

I nagle wszystko ucichło i zniknęło. Łańcuchy wróciły do swojej poprzedniej, małej formy przy rękawiczce, ziemia wyniosła Gael'a na powierzchnię, a cienie i głosy? Jak się pojawiły, tak teraz zniknęły. A sama Effy leżała na ziemi nieprzytomna. Zemdlała z wycieńczenia i zadanych jej ran.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gael nie poczuł się lepiej po atakach swojej towarzyszki. Wręcz przeciwnie. Te chrupnięcie i ból w nogach, kiedy go szarpnęła nie mógł oznaczać nic dobrego, zaś kiedy cienie zaczęły go przenikać, gotowy był na ostateczny, wykańczający go wpierdziel. Zamknął oczy i czekał na nieuniknione, kiedy wszystko ucichło. Zdziwiony otworzył oczy wypatrując Effy leżącą nieopodal. W pierwszym odruchu chciał podejść, aczkolwiek nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Połamane, niczym marzenia studenta prawa, nadawały się co najwyżej na żart o Gael'u bez nóżek. Zabrał się szybko za auto-leczenie i po parunastu sekundach był już w stanie wstać i podejść. Z bólem i kulawym chodem więc przebył drogę podpierając się włócznią, po czym zaczął leczyć Effy. Zajęło mu to dłużej, niż w swoim przypadku, ponieważ leczył nie tylko jej organy wewnętrzne, ale i cięcia spowodowane atakami Red Sun. Kiedy skończył, podniósł ją i powoli teleportował się do reszty ludu. Był wycieńczony, to było widać. Mimo wszystko na jego twarzy widniał pół-uśmiech.  Fight accomplished.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyna nadal leżała bez ruchu. Dopiero w momencie, w którym Gael zaczął ją leczyć na moment wróciła jej przytomność. Zakaszlała biorąc głęboki oddech, w końcu do jej płuc dotarło czyste powietrze, lecz w tej chwili nie na wiele się to zdało. Chciała otworzyć oczy, jednak ostre światło zmusiło ją do ponownego ich zamknięcia. Jej własne ataki dla niej też były wykańczające i niezbyt przyjemne. Na jej skórze nadal widniały czarne pęknięcia, które pozostaną tam na jakiś czas. Jej organizm był jednak w zdecydowanie lepszej formie, choć ból nie ustępował i nie minie przez jeszcze jakiś czas. Effy poczuła, że jest podnoszona z ziemi i... Właściwie to jedyne co zdążyła zapamiętać. Oparła głowę na klatce piersiowej Gael'a i znów straciła świadomość. Odpłynęła tam, gdzie była wcześniej - do wnętrza własnego umysłu. Teraz musiała spędzić tam trochę czasu, skupić się na samokontroli i uspokajaniu... Głosów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Aros strzelił palcami i przeniósł was do posiadłości na ziemi w której już byli Effy i Gael. Najwyraźniej pojedynek się skończył, Aros podszedł do was. 

- Tutaj poczekamy na Zeusa i jego małżonkę. Jutro ich odbierzemy i będziemy pilnować kilka dni. Pamiętajcie żeby mieć się na baczności a na razie możemy sobie odpocząć i robić co chcemy. Zaproponował bym oglądanie tych ludzkich filmów gdzie sami sobie szkodzą. Bawi mnie to. - Aros spojrzał czy ktoś był chętny. 

 

 

<< piszę z zaświatów>> 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Randuin wzruszył ramionami. 

- Nah, ja wolę pooglądać jakieś durnoty na internecie. Albo tresować moją chimerę - oznajmił rozciągając się z obojętnym wyrazem twarzy. - Ale wy nie odmawiajcie sobie przyjemności - dodał tworząc pod sobą krąg teleportacyjny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Effy przez jakiś czas jeszcze się nie budziła. Starała się zapanować nad wszystkim w jej umyśle i nagle w jednej chwili się wzdrygnęła. Obudziła się, ale ciężko było jej wrócić świadomością do pozostałych. Słyszała rozmowę, ale bardzo przytłumioną, jakby wszyscy dookoła mówili przez szkło, lub z bardzo daleka. Powoli otworzyła oczy. Światło w tym wypadku nadal nie było niczym przyjemnym, ale dziewczyna zmusiła się do uchylenia powiek. Rozmowa powoli stawała się wyraźniejsza i świadomość tego co działo się dookoła powoli wracała. Dziewczyna rozejrzała się i spojrzała na osobę, która ją trzyma. I wtedy przypomniała sobie co działo się chwilę temu, a razem z tym poczuła też ostry ból głowy.

- Nosz kurwa... - to jedyne co udało jej się powiedzieć. Dobrze, że nie musiała stać, bo ciężko by jej było złapać równowagę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imię: Add

Nazwisko: nieznane

Wiek: 250 lat

Rasa: Odrodzony Demon, Dawny Człowiek

Boski Dar: Venator immortalem

Umiejętności + Zdolności Boskiego Daru:

Umbra Mortiferum - sam Add rozpływa się w powietrzu i materializuje się w cieniu, wychodzi z niego i w tym samym momencie go atakuje w kręgosłup lub w pobliże nerek mieczem

Infinitus Noctem - Add podbiega do przeciwnika i uderza w tył głowy lub kark zaznaczając go pieczęcią Noctem. W tyttm samym momencie przeciwnik zostaję oślepiony na krótki okres czasu. Mniej więcej 4 minuty.

Tenebras Animarum - ten atak bardziej by pasował do maga ale co tam. pod przeciwnikiem pojawia się duży krąg, następnie w górę wzbija się czarny promień zasłaniający przeciwnika a z pustej przestrzeni w środku wylatują duszę grzeszników dotkliwie go raniąc. 

 

Immortales Sanguine - wygląd Adda całkowicie się zmienia a kontrolę nad ciałem Adda przejmuje smok zamieszkujący jego ciało (a dokładnie jego Boski Dar) . Nikt nie wie jak Immortales Sanguine działa. Nawet sam Add.

Rodzina: Samael

Historia sprzed dołączenia do rodziny i po dołączeniu: 

Chłopak mieszkał w Niemczech, lecz tego po nim nie widać. Jest wesoły i nader spokojny. Jako 20 latek opuścił dom rodzinny i przeprowadził się do Norwegii. W samej Norwegii poznał dziewczynę swojego życia. Zamieszkali razem i wychowali 2 dzieci. Pewnego dnia gdy Add wracał do domu, z oddali zobaczył płomienie. Okazało się, że płoną jego dom. Z najgorszymi myślami przyśpieszył lecz ku jego radości rodzina była cała. W tym samym momencie pojawił się przed nim Upadły Anioł i go zabił. Gdy się obudził zobaczył nad sobą swojego przyjaciela oraz swoją żonę. Okazało się, że został przez niego wskrzeszony i jest członkiem jego diabelskiej rodziny. Gdy się o tym dowiedział zmartwił się. No cóż.. Takie życie. Jego żona w tym samym momencie poprosiła o rozwód a on się zgodził. Po pięciu latach odszedł z rodziny  swojego przyaciela bo stwierdził, że się tam nie rozwija. Po pewnym czasie dotarł do niejakiego Arosa i dołączył do jego rodziny. Do teraz nie narzeka. 

Ranga: Średnio klasowy Diabeł 

Wygląd: Ma 1,90 m wysokości. Jego ulubiony rodzaj ubioru to wysokie czarne trampki, jeansy, biała koszulka i przewiązana  w pasie flanela, na rękach nosi pełno bransoletek, na palcu serdecznym lewej ręki ma  sygnet z krzyżem a na ppalcu wskazującym prawej sygnet z pentagramem.

 
 

bef666e14cfa1e00b2c572e24e654ddd.jpg

[\spoiler]
 

 

Tak wygląda po zmianie wyglądu

 

 

 

tumblr_ol34hi9xCZ1sjnmypo1_500.png


[\spoiler]
 

 

Info Dodatkowe: praworęczny, magozjeb

Broń: rękawice i krótki miecz jednoręczny

Chowaniec:

Kobieta - wąż

snake_girl_by_vaega_turlim.jpg

Edytowano przez Lucjan
Zaś poprawki xD
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[[ Lucek, postać jest ok z tym że jedna moc jak na boski dar z smokiem wygląda całkiem blado. Chodzi o to że to wygląda mi na zwykły ruch z sztuk walki xD. Możesz sobie coś wymyślić bo u mnie nie musimy patrzyć czy ktoś lekko szpanuje czy udaje op :D w końcu to luźna sesja soł.]] 

 

 

- No dobra to kto chętny to za mną. - Pełny entuzjazmu Aros ruszył do budynku a za nim reszta która była chętna do oglądania. Gdy już wszyscy byliście na miejscach w domowym kinie Aros włączył film. Były dostępne różne przekąski które przylatywały na zawołanie. Czego tam nie było. Jak można było się domyślić oglądaliście Jackassów. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Add wszedł do pokoju. - Na chwilę zamknąłem oczy a już słyszę o walkach i sprawach organizacyjnych... - spojrzał z wyrzutem na Arosa. - No nic. Nie ważne. - stwierdził biorąc miskę z chipsami i zjadając kilka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...