Skocz do zawartości

Owies na tysiąc sposobów [Oneshot][Alternate Universe][Violence][Sad]


Recommended Posts

Witam wszystkich serdecznie. 

Chciałbym wam przedstawić moje najnowsze opowiadanie i zachęcić do przeczytania go oraz podzielenia się wrażeniami na temat tego opowiadania. 

 

Owies na tysiąc sposobów

Autor: Darkbloodpony
Korekta i pre-riding: Nataniel Avenetrus Glorious

 

Opis: Codzienna szara rzeczywistość w obozie pracy numer sto czterdziestym czwartym składa się z harówki, porcji identycznie smakujących i wyglądających dań złożonych z owsa. Jedynym urozmaiceniem w życiu skazanych są odgłosy torturowanych pobratymców, którzy w najlepszym wypadku kurują się tygodniami na swoich pryczach. Jednak nie wszyscy stracili nadzieję na inne życie...

 

LINK          

 

Edytowano przez darkblodpony
  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Prywatnie dziwie się czemu nikt tego opowiadania nie raczył skomentować. To trochę dziwne, bo to dobry tekst, który wyróżnia się na tle innych opowiadań w dziale.

 

Zacznę od pomysłu.A ten jest z pewnością był bardzo trudny do realizacji. No bo jakiś nieznanym trafem Twilight i jej przyjaciółki lądują do kucykowego łagru. Z pewnością jest w fanfiku brudno, ponuro z atmosferą beznadziejności ze wzorem dla literatury obozowej opisujące obozy pracy w ZSRR.

 

Co najważniejsze autor bardzo dobrze poradził sobie w przedstawieniu tak odległego od serialowego świata jednocześnie zachowując nutkę klimatu kucyków. Postacie znane z serialu wyszły w tym najlepiej, a najbardziej koronnym przykładem jest Pinkie Pie, która wyszła wręcz idealnie. Fanfik był najlepszy w momentach obozowego slice of life i chociażby z tego powodu warto do niego zajrzeć.

 

Tekst dobrze mi się czytało, a z każdą stroną dobrze budujesz napięcie.

 

Jest jednak rzecz, która mnie zawiadła w opowiadianiu. Autor zdecydował się poskąpić nam wyjaśnień, dlaczego doszło do takiej a nie innej sytuacji. Co jak co ale Equestria nie słynie z Gułagów, a takich placówek według treści była ponad setka. Nie wiemy co doprowadziło do takiej, a nie innej sytuacji politycznej. Kto właściwie rządzi z pewnością wiemy, że to nie serialowe księżniczki. Moim zdaniem tekst mógłby zyskać bardzo wiele gdybyś pokusił się o jakieś naszkicowanie sytuacji, gdybyś zgrabnie to połączył z fabułą fanfika oraz najlepiej fabułą serialową, to niewykluczone, że byłby potencjał na dodatkowy tag. Prawdopodobnie dlatego końcówka nie zrobiła na mnie należytego wrażenia, ponieważ nie do końca wiedziałem dlaczego doszło do tak okropnych rzeczy w szerszej skali. Rozumiem, że jest tag Alternate Uniwerse, jednak nie tłumaczenie tak ważnych zmian to w moim skromnym odczuciu pójście na fabularną łatwizne.

 

Niemniej powyższa lektura była dla mnie satysfakcjonujaca, jednak zwyczajnie odczułem, że nie wykorzystałeś pełnego potencjału drzemiącego w pomyśle. Tak czy inaczej polecam jeśli ktoś miałby ochote na dobrze zrealizowane klimaty obozowe.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Od razu mówię, że nie czuję się fachowcem od literatury, szczególnie fandomowej. Po tym skromnym disclaimerze mogę przejść do rzeczy.

Feels are real. Szczerze powiedziawszy, poruszyłeś mnie mocniej niż MLD. Czytałem w drodze autobusem do szkoły i niektóre fragmenty utkwiły mi w mózgu niczym priony. Nie jest to może poziom Sołżenicyna, ale jak na zoofilską sektę bardzo porządnie. Jak już OneTwo pisał, brakuje trochę opisania wydarzeń, które doprowadziły krainę kolorowych salcesonków do takiego stanu. Na pewno pomogłoby to lepiej zrozumieć położenie bohaterów. Szkoda, że nie dowiedzieliśmy się nic o losie reszty mane6.Bardzo spodobał mi się wątek ojca dbającego o swoją córkę kosztem innych. Niestety, również nierozwinięty.Mimo tych niedociągnięć, naprawdę warto przeczytać.

Teraz czas na wnioski i inne duperele. Otóż uświadomiłeś mi pewien całkiem przerażający fakt. Cierpienie pastelowych osiołków z bajki dla pięciolatek jest dla mnie dużo trudniejsze do zniesienia niż cierpienie ludzkie. Wyżej wspomniany Sołżenicyn czy inne historie obozowe prawie w ogóle mnie nie poruszają. Można się nawet pokusić o twierdzenie, że są mi obojętne. O ilu wisielcach czytałem w książkach? Żaden z nich nie przejął mnie tak, jak My Little Stalin. Jest coś wyjątkowo przerażającego w wizji zwycięstwa zła w Equestrii. I a propos amputacji skrzydeł Twalot: Y u do dis 2 me? Stahp.

No, to by chyba było na tyle.

Chwała Wielkim Niemcom.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...

Opowiadanie zdecydowanie robi wrażenie i posiada też właściwą atmosferę, chociaż momentami naprawdę, czy to przez skojarzenia, czy opisy, zbliża się do pewnych granic (czytaj: moich granic :P), czy też haczy jakoś o gorowate aspekty... Ale ostatecznie utrzymuje się w jakichś ryzach. I to w sumie dobrze.

 

Ogólnie, mógłbym rozpocząć od kwestii technicznych. A zatem, znalazłem kilka literówek, błędów, postarałem się to zaznaczyć w tekście. Ale ogólnie nie było tego zbyt wiele, można więc stwierdzić, że korekta i pre-reading spełniły swoją misję z dobrym rezultatem ;) Jeżeli chodzi o styl, to w zasadzie nie mam zastrzeżeń. Było kilka momentów, które sam nieco inaczej bym napisał, ale są to naturalne różnice w stylach i nie będę się rozpisywał na ten temat więcej, niż to potrzebne. W skrócie, jest przystępnie, dosyć lekko, ale i ciężej kiedy fabuła tego wymaga. Tekst wciąga, a czas przy nim spędzony zlatuje dosyć szybko. Nie ma co zatem przedłużać, tylko przejść do pozostałych kwestii, a wierzcie mi, jest o czym pisać. Jedziemy!

 

Aha, uwaga na spoilery! Tak troszkę...

 

 

Pomysł, postacie, ogólnie

Co ja uznaję za plus to to, że autor w zasadzie natychmiast wrzuca nas w wir wydarzeń oraz jego alternatywne uniwersum, bez wyjaśnienia jak to się właściwie stało i co tu robią znajome postacie. Po prostu trafiamy w trwającą już jakiś czas, szarą i smutną rzeczywistość. To troszkę jak obudzić się po wielu, wielu latach i odkryć, że cały świat wokół jest inny.

 

Bardzo podoba mi się dobór głównych postaci i że jest to miks postaci kanonicznych oraz oryginalnych. Dobrze jest widzieć Twlight oraz Trixie w takich oto koleżeńskich relacjach, w ogóle, kreacja Chwalipięty bardzo mi odpowiada. Cały czas jej kibicowałem, cieszyłem gdy się pojawiała, zastanawiałem się jak odpowie, co zrobi, no i... Współczułem kiedy otrzymaliśmy jej skromne backstory, przy okazji dowiadując się o Starlight. No, nie były to dobre wieści. Bardzo dobra demonstracja w jak bezwzględnym otoczeniu znalazły się bohaterki. Ale wątek Twilight również bardzo mnie ciekawił, tym bardziej, że pewnym jego elementem był wątek nadzorcy obozu oraz jego motywu aby czym prędzej nakłonić księżniczkę do poddania się zabiegowi usunięcia skrzydeł. Ogólnie podobało mi się to jak autor poskładał w całość różne pozostawione uprzednio znaki (włącznie z tą trefną repliką głowy patykowilka), dając nam porcję historii stojącej za nadzorcą. Chociaż z drugiej strony, ciężko mi uwierzyć, że aż tak zależało mu na tym, by cały ten zabieg odbył się „na czysto”, zgodnie z zasadami itp. Albo sam miał nóż na gardle i mógł go spotkać marny koniec za niesubordynację, albo... No, nie wiem. Jakieś cząstki dobra się w nim ostały? W sumie, ostały, no bo przecież zależy mu na rodzinie, co nie?

 

Ale znów, nie mamy pełnej wiedzy na temat tegoż alternatywnego świata, ani dlaczego tak to wygląda, więc traktuję, że po prostu jest jakiś bardzo ważny powód, dla którego nadzorca nie bierze tego, co mu potrzebne, tłumacząc to przed przełożonymi... Jakoś?

 

Co jeszcze? Opisy przybliżające organizację obozu, typowy dzień pracy, warunki, możliwe kary oraz... Cóż, to jak trudna jest ta obozowa codzienność i że kucyk za błahostkę może zniknąć w mękach. Tak po prostu. Zdecydowanie udało się oddać to wrażenie.

 

Spośród postaci możemy jeszcze wyróżnić Pinkie Pie, która wypada naprawdę, naprawdę przednio w tym opowiadaniu i potrafi rozweselić nawet w tych trudnych warunkach. Bardzo podobały mi się te drobne szczegóły budujące jej wizerunek w tej historii. Na przykład to jak znajduje maleńkie różnice w pozornie tych samych przepisach i jak nadal ma jakieś plany na przyszłość, czyli dostrzega jakieś perspektywy. Tym bardziej, kiedy zbliżamy się końca, kiedy nadzorca działa już trochę z desperacji, współczujemy różowej klaczy. Bardzo. Widać, że autor starannie zaplanował opowiadanie i że niemalże wszystko ma jakieś znaczenie. Mniejsze lub większe, ale jednak.

 

Z pozostałych postaci, poza nadzorcą, zdecydowanie wybija się Yell, dzięki jej nadzwyczajnemu zmysłowi węchu. Okazała się cennym wsparciem dla bohaterek, chociaż momentami miałem co do niej podejrzenia. Zapamiętałem także Rapid Wish, również ze względu na uczucie łączące jego i Candy, chociaż ostatecznie, odnoszę wrażenie, że element ten trafił się rzutem na taśmę i naprawdę ciężko się wczuć, kiedy w obozie wybucha rewolta. Mówiąc o rewolcie, miałem wrażenie jakby obserwował ją troszeczkę zza mgły w tym sensie, że poszczególne działania nie zostały należycie opisane, przebieg rzeczy nie jest dokładniej znany (wszystko na moje wyczucie!) jako że autor skoncentrował się na Twilight oraz duecie Trixie i Yell, które ruszyły na ratunek Pinkie Pie. Co by nie mówić, napięcie w tych ostatnich kawałkach tekstu jest i zakończenie trudno przewidzieć. No, a kiedy ono następuje, wiele spraw zostaje nierozwiązanych, toteż czytelnik głowi się co mogłoby wydarzyć się dalej. Cieszę się, że już jest kontynuacja :D Na pewno zajrzę do niej kolejnym razem ;)

 

 

Klimat

Atmosfera w fanfiku kreowana jest w zasadzie bez zarzutu. Jest trudno, jest duszno, jest nieprzyjemnie. Za osłodę służą nam momenty z Pinkie Pie i chociaż klacz nas pociesza, stanowi ciekawą opozycję do otoczenia, to jednak my nadal wiemy, że to nic nie da i w najlepszym wypadku sprawy aż tak się nie pogorszą. To jest ten rodzaj uczucia, kiedy chcemy wierzyć, że będzie lepiej, ale w głębi siebie zdajemy sobie sprawę, że to co widzimy/ czytamy to tylko naiwne odwlekanie nieuniknionego, desperacka próba pokonania rzeczywistości. I to właśnie uwielbiam, zarówno w ogólnej atmosferze opowiadania, jak i kreacji, roli Pinkie Pie.

 

W ogóle, podobnie sprawują się fragmenty z Twilight, kiedy uparcie odmawia poddania się zabiegowi i pokornie przyjmuje jeszcze większą, jeszcze ciężką kulę, przez którą nie może efektywnie pracować. I przez co z kolei nie będzie mogła liczyć na posiłek. Jej determinacja i nagłe przemiany nastroju doskonale dopełniają całości, a kiedy dochodzą do tego całkiem przejmujące momenty, w których kucyki, ryzykując życiem, dzielą się z nią aby nie padła, to jest naprawdę dobre. W ogóle, podoba mi się, że przez cały czas, mniej lub bardziej, przewija się w tle motyw nadziei. To też zostało świetnie zrealizowane.

 

Z jeszcze innych scenek, dobrze było przeczytać, że Pinkie pomaga Twilight w pchaniu przed siebie/ ciągnięciu za sobą ciężkiej kuli, czym pewnie sama mocno ryzykuje. A z mniejszych smaczków, kiedy kula się zsunęła, przez co trzeba było ją pchać od nowa (tym razem z pomocą wspomnianej Pinkie), troszkę mi się Syzyf przypomniał...

 

W zagęszczaniu atmosfery opowiadania pomagają niedopowiedzenia, o których pisałem już wcześniej. Nie wiemy dlaczego jest jak jest, co się wydarzyło, kim są przełożeni nadzorcy, ani jak wygląda świat na zewnątrz. Wiemy jedynie tyle, że trwa gdzieś wyręb, bo może wydać się przygnębiające, jako że poganiacze niewolników nie przejawiają żadnego poszanowania dla otaczającego ich środowiska. Jednym z najjaskrawszych przejawów tego jest to, jak jeden z osobników potraktował bezbronne pisklę... No, to był skrajnie nieprzyjemny moment, tutaj muszę to wyznać. Nie tylko poprzez ogólny, „surowy” wydźwięk z fanfika, ale przez garść skojarzeń z historią, przez to nabrało to u mnie momentalnie... No, strasznie, strasznie nieprzyjemne to było. Ale na szczęście zachowane zostały pewne granice.

 

 

Owies...?

Przyznam, że cały ten motyw z owsem (Który gdzie na końcu ginie, nie mam pojęcia, ale zabrakło mi czegoś w stylu scenki, w której Trixie i Yell ocucają Pinkie, a ta zaczyna mówić o owsie, przepisach... Jak gdyby nic się nie stało. Takie załamanie totalne, że to nadal relatywnie wesoła, niewinna osoba, a tak strasznie poobijana.)... Jeszcze raz. No więc, cały ten motyw z owsem również wybrzmiewa jako odskocznia od codziennych problemów i niewolniczej pracy. Jako taka jedna z bardzo niewielu iskier normalności. W ogóle, ładny tytuł. Przyznam, że cokolwiek co sobie myślałem ani trochę nie pokryło się z tym, czym okazała się właściwa treść i przekaz.

 

Jest to też odpowiedni moment na wspomnienie o tych postaciach, które nie występują fizycznie, jednak są wspomniane... A raczej, jednej postaci. Rainbow Dash. Nie mam jeszcze pojęcia czy jej wątek jest omówiony w kontynuacji, czy też spotkał ją swego czasu podobny los co Starlight Glimmer... Jeżeli tak, to znów muszę pochwalić niedomówienie, gdyż w tym przypadku po raz kolejny zadziałało ono jako czynnik umacniający mroczną, tajemniczą otoczkę. Ale żeby utrwaliła się w pamięci za fatalne gotowanie?

 

W sumie, ciekawe co jest grane z innymi przyjaciółkami... To, że w Mane6 w obozie nadal trwają jedynie Twilight i Pinkie, że w tym sensie są zdane na siebie, również działa nastrajająco. Właśnie to jest tak, jakby obudzić się nagle w innej rzeczywistości i odkryć, że większość przyjaciół i znajomych gdzieś zniknęła.

 

 

Ostatecznie, czuję, że mogę polecić to opowiadanie, gdyż jest przede wszystkim wciągające, ciekawe, chociaż niektóre momenty mogą odstraszyć bardziej wrażliwe osoby. Należy to mieć na uwadze. Niemniej nie jest to aż tak mroczne i myślę, że idzie to przełknąć. No i opowiadanie ma też otwarte zakończenie i kontynuację ;) „Owies na tysiąc sposobów” wyrasta ponad przeciętność i jako alternatywne uniwersum pozostaje tajemnicze oraz otwarte na rozmaite interpretacje. Gratuluję!

 

Pozdrawiam!

  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Na początek zacznę od światotworzenia... którego nie ma. xD Co prawda lubię zabawę związana z kreacja własnego świata w fanfiku, jednak jego braku nie uznaje za wadę. Jeśli autor woli od razu zająć akcją to jest to jego prawo. Tym bardziej, że wiadomo skąd się wzięła idea historii, mamy tutaj "skucykowaną" "literaturę łagrową", to czy jest dobrze zrobione pozostaje kwestią otwartą.

Dla mnie wyszło to dobrze, niemniej moje ogólne wrażenie jest takie, że tym kucykom-więźniom było lepiej niż ludziom-więżniom. Może to wynikać z tego, że akcja tej historii dzieje się w okresie wiosenno-letnim (świadczy o tym choćby obecność młodych piskląt), który jest "łatwiejszy" do życia niż mroźna zima, albo z tego, że brakuje naturalistycznych opisów degeneracji spowodowanej niedożywieniem.  Niemniej ja lubię to interpretować to tak, że czwronożni roślinożercy o wiele lepiej znoszą monotonną dietę (i łatwiej im znaleźć dodatkowy pokarm w lesie jak choćby te mrówki) niż dwunożni wszystkożercy.

Dlatego też ta historia była dla mnie "lżejsza i przyjemniejsza" niż "prawdziwe historie łagrowe".

Sama kreacja postaci była jak najbardziej wiarygodna. Po nakreśleniu ogółu dwóch "grup społecznych" "więźniów" i "strażników", mamy przejście do poszczególnych bohaterów. Szczególnie spodobała mi sie kreacja kanonicznych bohaterk, ich charaktery są dobrze oddane mimo, iż są "słabsze" niż w serialu. Jednak ten brak heroiczności mi się podoba, dzięki temu beznadziejna sytuacja Twilight została dodatkowo podkreślona. Nawet sama Pinkie Pie wyjątkowo wzbudzała sympatię, a nie irytację.  Jednak kreacja autorskich postaci również nie zawodzi, Yell to postać o ciekawym charakterze (nie jest ani przesłodzona, ani zbyt mroczna) i jednej interesującej zdolności. Wśród strażników również zostaje wprowadzone trochę życia poprzez ukazanie paru charakterystycznych postaci (Moren Quik jako zwyczany sadysta, Whine Star jako zwykły kuc, który trudni się "brudnym fachem", by utrzymać rodzinę oraz Rapid Wish jako frajer do odstrzału xD).

Z powodu tychże kreacji fanfik dobrze mi się czytało, dlatego też oceniam go jako udaną próbę opowiedzenia historii o kucykach  beznadziejnej sytuacji. W tej interpretacji brak szerszego zarysu geopolitycznego jest zaletą, bo to oddaje w pewien sposób stan umysłu panujący obozie otoczonym przez las. Jest to dosłownie "Inny Świat" w którym to co się dzieje w "dalekich krainach" nie ma żadnego wpływu (przynajmniej w percepcji więźniów, którzy przez katorżniczą pracę ledwo mają siłę na zachowanie resztek empatii).

Dlatego też "Owies na tysiąc sposobów" to dobra historia, choć trzeba zaznaczyć, że o ciężkim klimacie, który nie każdemu musi pasować.

I na koniec tylko się doczepię, że pegazom zamiast przypinać ciężkie kule wystarczyłoby obcinać pióra. Rozwiązanie tańsze, nie wpływające negatywnie na pracę więźnia i nie prowadząca do trwałego okalecznia. Do tego nie jestem pewien czy same włócznie wystarczyłyby strażnikom do stłumienia buntu (nawet z obstawą dużych psów)

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

3 lata minęły... Wciąż tkwią w tym obozie? Cóż, czas na Moją Małą Recenzję. Naprawdę małą. A później może zagłębienie się w lekturze kontynuacji, bo fanfic okazał się niezły, łykłem go na raz. Uwaga spoilery.


Przede wszystkim opowiadanie jest przesiąknięte ciężkim, przygnębiającym klimatem, i takie uczucie pozostało mi po jego przeczytaniu. Nie można powiedzieć, że kończy się dobrze, ale to wszystko idzie na korzyść fica, bo takie uczucia przystają do charakteru sytuacji, w jakiej znaleźli się bohaterowie i zachowany jest realizm prezentowanych wydarzeń. Naprawdę poczułem zapach tej krwi, która została przelana przez nieszczęsnych skazańców, i ciężar kuli, którą targała za sobą Twilight. W tej materii rzeczywiście autor osiągnął sukces, a stało się to za pośrednictwem wielu zabiegów: nieoszczędzanie bohaterów, niefaworyzowanie ich kosztem tej przeciwnej strony - strażników, wspomnienia o losie tych którzy nie mieli szczęścia zachować skrzydeł a nawet życia, opisy katorżniczej pracy i szarej codzienności oraz inne.


Ciekawym akcentem jest wplecenie w całą tą atmosferę postaci Pinkie Pie, do której jakby nie docierał katastrofizm ich sytuacji, która potrafiła się cieszyć z drobnych, prostych rzeczy i aklimatyzowała się w tym specyficznym środowisku. Tym bardziej boli to, co się jej później przytrafiło. Z drugiej strony, i ona wydaje się jakby zgasła, jakby już nie ta sama iskra pierwotnej radości rozpalała jej duszę, a jej optymizm sprawiał wrażenie niestosownego, jeśli nie obsesyjnego.


Co do kreacji innych postaci to również dostrzega się ich swego rodzaju znieczulenie, w końcu byli w tym łagrze tyle, że pewne rzeczy stały się dla nich normalne, codzienne. Twilight jest gotowa rozpatrzeć kwestię oddania swych skrzydeł, zaś gdy Trixie i Yell zdążają na ratunek swej różowej przyjaciółce, ich uwagę rozprasza... delektowanie się soczystymi jabłkami. Relacje Twilight i Trixie się pogłębiły, i zostało to ukazane w sposób naturalny, współtrwanie w tych przytłaczających czasach spowodowało, że zaakceptowały swoje wady. Yell jest tu ciekawym wtrąceniem, względem innych kucyków zdaje się jakby bardziej energiczna, mniej przytłoczona sytuacją, żywa. Wrażenie to potęguje jej szczególny zmysł powonienia, jest jak szczur zamknięty w labiryncie. Pozostali, Whine Star, Rapid Wish, Candy i inni też zostali przyzwoicie nakreśleni, mają swoją duszę.


Akcja płynie wartko, i jest rozwijana zarówno przez barwne opisy, jak i przeprowadzone dialogi. Nie wiem, czy ostateczne powstanie które miało miejsce jest dokładnie tym, czego oczekiwała Twilight po swoim "planie", ale od tamtego punktu tempo rozgrywanych wydarzeń znacznie wzrasta, tak, że rozrysowując to w układzie współrzędnych współczynnik kierunkowy a strzela do góry. Nie jest to błędem, biorąc pod uwagę, że zrobił się rozgardiasz i działo się o wiele więcej.

 

Zaskakuje trochę, że Alicorna, jednego z nielicznych w całej Equestrii, zmuszali do współdzielenia losów innych nieszczęśników i zaprzęgali do żmudnej pracy w obozie, a nie wykorzystywali jego magicznych zdolności. Cóż, może to i robienie z faktu ujarzmienia księżniczki symbolu, że nawet ona nie oprze się panującym w ich czasach podmiotom. W ogóle nie mamy żadnych informacji o innych księżniczkach, ani - jeśli już idziemy tym torem - wglądu w sytuację zewnętrzną i odpowiedzi na pytanie co doprowadziło do takiego stanu, jaki spotykamy. Dostajemy taki insight, sprawozdanie z sytuacji wewnętrznej, i może taka perspektywa odpowiada zamkniętemu środowisku opowiadania.

 

Na koniec dwa cytaty które utknęły mi w głowie, warte zapamiętania:

 

Cytat

"Smętni, pastelowi skazańcy, zachowujący wrogość i nieufność wobec każdego patrzącego w ich stronę, targając swe ponure myśli o chwili teraźniejszej, bardziej niż o przyszłej. Albowiem przyszłość była luksusem, który im odebrano."

 

oraz:
 

Cytat

 

"ー Ja… Ja… Ja tego nie robiłam dla siebie tylko dla nich. 

ー Twilight, spójrz mi prosto w oczy ー rzekł nadzorca obozu, nachylając się w kierunku księżniczki. ー I powiedz mi, że każdy kto tak mówił zapisał się pozytywnie na kartach historii."

 

 

True!

 

Owies na tysiąc sposobów... Przytłaczający klimatem i zawierający kilka szczególnych rozwiązań i pomysłów świetnie kreślących sytuację. Ogólnie polecam!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Muszę przyznać, że to było niesamowicie wciągające.

Zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale jejku, to jest naprawdę bardzo dobre.

Bardzo podoba mi się prowadzenie akcji. Jest dynamicznie, opisy naprawdę spełniają swoją rolę, bardzo łatwo się wczuć. Mnóstwo pytań,  na które odpowiedzi przychodzą z czasem (muszę koniecznie przeczytać resztę opowiadań!). Relacje między postaciami, ich motywacje. Super!

Jedyny problem, na jaki zwróciłam uwagę: czasem występuje "Candy", a czasem "Cande".
Ale to chyba jedyne, co mi się bardziej rzuciło w oczy.

Aha - w następnym opowiadaniu (na razie jestem w połowie, ale liczę na to, że to się zmieni w najbliższym czasie) widzę, że jest ciekawie. Dostajemy trochę odpowiedzi.

A ja dostaję... Imienniczkę :D

  • +1 1
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 year later...

Wydarzenia przedstawione w fanfiku dzieją się w zupełnie innej Equestrii niż ta którą znamy z serialu.  Jednak poznajemy tylko mały wycinek świata którym jest obóz 144.  Nie dostajemy informacji co doprowadziło do zmian których efektem jest to, że Twilight, Trixie, Pinkie i parę innych znanych postaci trafiło do tego miejsca.  Brak tej wiedzy jednak nie przeszkadzał we wciągnięciu się w przedstawioną historię.

 

Od początku budowana jest ciężka atmosfera, w obozie panują trudne warunki, wyczerpująca praca, zmęczenie, słabe wyżywienie, groźba tortur oraz kary śmierci za przewinienia.  Jednak już na początku pojawia się Pinkie, która wydaje się nie odczuwać panującymi w obozie warunków.  Mimo trudnych warunków nadal pozostaje sobą, jest wesoła, potrafi cieszyć się nawet z błahych rzeczy.  Wydaje mi się, że dla wielu jest jedynym promykiem szczęścia w szarej obozowej rzeczywistości.  Na pewno jej nieograniczone pokłady dobrego humoru są istotnym wsparciem dla niejednego kucyka z obozu.  Spotkanie Pinkie pozwala też wyjaśnić o co chodzi z tytułowym owsem na tysiąc sposobów.  Z Twilight jest podobnie, nadal nie dała się złamać, ma nadzieję, wierzy w możliwość ucieczki i obmyśla plan.  Z Trixie jest już inaczej, wydaje się nie mieć już nadziei, poddała się, poznając bliżej wydarzenia z jej pobytu w obozie można to zrozumieć.  Ostatnią główną bohaterką jest Yell, nowo poznana młoda klacz, o której nie ma zbyt wielu informacji, ciągle nie zatraciła chęci do robienia dobrych rzeczy, potrafi bezinteresownie pomagać innym.  W opowiadaniu zostają wspomniane też inne znane z serialu postaci, ale nie ma o nich zbyt wielu informacji.

 

W dalszej części są spojlery.


Fanfik do samego końca trzyma w napięciu.  Z jednej strony są przykłady wzajemnej pomocy, za które mogłaby spotkań bohaterki kara gdyby zostało to zauważone.  Zasady obecne w obozie nie sprzyjają rozwijaniu dobrych wzajemnych relacji, pomocy czy kreatywności.  Z drugiej strony jest główny wątek dotyczący planów nadzorcy na pozbawienie skrzydeł Twilight.  Wszystkie skrzydlate kucyki mają do wyboru, czy chcą zachować skrzydła ale żyć z przyczepioną do nogi kulą uniemożliwiającą latanie, czy dobrowolnie zgodzą się na odcięcie skrzydeł.  Już na początku Twilight mówi, że są one symbolem nadziei dla niej i dla innych.  Nadzorca Whine Star też, ma z nimi związane dosyć poważne plany, a dokładniej jego przełożeni którzy grożą jego rodzinie jeśli nie dostarczy skrzydeł Twilight.

 

Z jednej strony był plan ucieczki Twilight, z drugiej coraz intensywniejsze utrudnianie jej życia przez nadzorcę.  Dzięki temu czułem, że Twilight ma coraz mniej czasu na wprowadzenie swojego planu w życie, że to musi się pośpieszyć z jego realizacją, bo inaczej będzie za późno i po prostu nie będzie miała siły żeby walczyć dalej.  I wtedy zdarzyło się coś całkowicie nieoczekiwanego, zaczął się bunt.  Ciekawe jest to, że element zapalnym buntu było porwanie Pinkie.  Była ona taka ważną częścią życia więźniów, że postanowili o nią walczyć.

Opowiadanie podobało mi się, polecałbym je innym, może jednak z uwagą dotyczącą dosyć ciężkiego klimatu.

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 months later...

Przeczytałem Owies na tysiąc sposobów, gdyż dziwnym zrządzeniem losu wysłuchałem z zainteresowaniem słuchowiska na Broniec Corner 2.0. Byłem dość dziwnym przypadkiem, bo jeden z kolegów na kolejne wspomnienie, że 

Spoiler

Rainbow Dash się posikała ze strachu

Powiedział 

Cytat

Ja p***

I przestał czytać na głos. Ja jednak postanowiłem sięgnąć do pierwszego fanfika z serii.

Fanfik jest utrzymany w stylu literatury obozowej lecz nie jest to ten utwór, który w celu wprowadzenia wątków z naszego świata jest pozbawiony equestriańskiego klimatu. Tekst jest na tyle krótki, że nie może znudzić czytelnika i pomimo kilku problemów z użyciem zbyt potocznych słów w tekście, czyta się dobrze. Niestety, cały wątek do którego zmierza utwór jest dla mnie przekombinowany. 

Spoiler

Oto sadystyczny nadzorca, który wiesza więźniów za pomaganie współwięźniom, ma zadanie pozbawić w legalny sposób Twilight skrzydeł. 

Nie rozumiem, dlaczego mając taką władzę nie może on tego dokonać po prostu wydając rozkaz. Czemu totalitarna władza, która zamyka kucyki za "nic", gdyż jak wynika nie wprost z tekstu

Spoiler

Twilight nie była nawet buntowniczką zanim nie rozpętała powstania w więzieniu a więc siedziała za przysłowiową niewinność

nagle krępuje swoim urzędnikom kopyta jakimiś legalistycznymi rozwiązaniami? Teoretycznie nie jest to duży problem, fanfika taka głupotka nie powinna rozłożyć na łopatki, ale tutaj jest to bardzo istotne, gdyż owo polecenie napędza działania sadystycznego nadzorcy. Przez to wątek przykuwa uwagę. Czy władza boi się Twilight? Czy skrzydła mają jakieś znaczenie po tym jak się zostało alikornem i ich utrata powoduje, że alikorn staje się tylko jednorożcem z mocą tegoż?  Czy jest to symbol? A jeśli tak to czemu jest taki ważny? W tekście nie ma odpowiedzi na te pytania. Miałem przez to wrażenie, że mam do czynienia z zarysem opowiadania a nie gotowym dziełem. Dlatego moim zdaniem Owies nie broni się jako pojedyncze opowiadanie i powinien być tak powiązany z resztą aby nie budzić wątpliwości, że jest częścią większej całości. W przeciwnym razie powinien zostać wzbogacony opisami świata i systemu, który stworzył obozy. Gdyż jeśli są one tylko jakimiś centrami izolacji, to rygor jest dziwnie surowy a jeśli obozami eksterminacyjnymi to wydaje się zbyt lekki. Przez takie braki tekst traci w odbiorze. Nie zniechęcam ale też nie polecam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...