Skocz do zawartości

Uroki Nocy [Oneshot] [Slice of Life]


Gość BrainDev

Recommended Posts

Gość BrainDev

Dobry wieczór,

Po wielu miesiącach niepisania, niewstawiania, bądź też niekontynuowania czegokolwiek, postanowiłem spróbować jeszcze raz coś wrzucić ze swojej skromnej szufladki... Miłej lektury i jak zawsze krytyka mile widziana.

 

Uroki Nocy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krótka recenzja:

Jako zagorzały czytelnik literatury wszelakiej pozwolę sobie zauważyć, iż opowiadanie jest napisane dobrym stylem i utrzymane w dobrym klimacie. Wydarzenia zawarte w opowieści są przedstawione w prosty, acz ciekawy sposób. Czyta się przyjemnie i bez większych problemów. 

Polecam każdemu, kto lubi klimaty lunarne z nutką melancholii.

Oby tak dalej! :pinkie4:

Edytowano przez Razh
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyta się przyjemnie i bez jakichkolwiek problemów, wodotrysków również nie uświadczymy.

Narracja pierwszoosobowa, siląca się na swobodną, idziesz w dobrym kierunku, ale musisz to dopracować, bo tekst jest za sztywny i ma się wrażenie, że czyta się opowiadanie kogoś, (z całym szacunkiem) kto jest jeszcze na etapie gimnazjum-liceum, wie co i jak, ale musi więcej pisać i czytać, żeby "chwycić" swój styl. Natomiast zdecydowanie jesteś na dobrej drodze, bo widać, że pilnujesz, aby tekst był składny. Dopracuj interpunkcję, bo przecinki są nie tam, gdzie trzeba.

 

Fabularnie nie zachwyca, pogadanka o niczym z wyciągnięciem dosyć oklepanego wniosku, który nadaje się do każdego odcinka Pokemonów jak i na koniec kolejnej części przygód Harrego Pottera. (Ale możliwe, że nie ogarniam już psychiki pospolitego kuca).

 

Tak czy inaczej, warsztacik masz niezły, tylko wymyśl coś z pier... z fabularnym przytupem i postaraj się to dopracować pozwalając sobie na nieco więcej swobody, ale bez zachwiania spójności i przejrzystości tekstu.

 

Pozdrawiam, Ja.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Kolejny przeczytany fanfik, zatem czas na jakiś komentarz. Mamy tu:

Spoiler

całkiem niezłą, choć w gruncie rzeczy dość banalną (co wcale nie jest wadą) historyjkę o kurtuazyjnym ogierze, który rozdarty jest pomiędzy lojalnością wobec nieco apodyktycznych rodziców, a pragnieniem większej samodzielności. Wsparcie otrzymane od nad wyraz wyluzowanej księżniczki Luny, pozwala głównemu bohaterowi pewnie wkroczyć w dorosły świat. I zrozumieć, że nawet koronowane głowy mają czasem ochotę na odrobinę zabawy czy szaleństwa. Narracja jest pierwszoosobowa, co jest dość ciekawym zabiegiem. Osobiście za nią nie przepadam, ponieważ na dłuższą metę taki sposób narracji mnie męczy. Szczęśliwie fanfik jest króciutki (przeczytanie zajęło mi raptem kwadrans), więc nie kłuło mnie to w oczy. Przyjemne dziełko.

 I to chyba tyle, pozdrawiam.

Edytowano przez Youkai20
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Pozwolę sobie zacząć ten komentarz od cytatu z fanfika;

 

“Tak zostałem wychowany – grzeczność przede wszystkim. Nie byłem jak ta rozbrykana tęczogrzywa klacz, jak jej tam… tak, Rainbow Dash! Heh, jej to czasem brakuje piątej klepki!”

 

Wreszcie. Polać temu panu!

 

SPOJLERY

 

Tak więc Uroki Nocy to dosyć… nierówny fik. Z jednej strony jest napisany nieźle a z drugiej… hmm, o czym on tak naprawdę jest? Spora część rozmów nie ma związku z przyszłą myślą przewodnią i to służy tylko temu, aby  dowiedzieć się czegoś nieistotnego o bohaterach. W dłuższym dziele takie wstawki procentowałyby z czasem, natomias tu tutaj mamy do czynienia jedynie z paroma stronami. To wszystko kończy się bardzo szybko i tak nagle, i ostatecznie nie ma żadnego znaczenia. Gdybym na przykład tego słuchał i nie wiedział, ile tekstu zostało, to bym nie przewidział, że zaraz będzie koniec. A jaki on jest? Przekonajmy się!

 

Mamy dwójkę bohaterów; Shining Stara oraz Nightskya. Są to tacy young adults, czyli młodzi dorośli, którzy wprawdzie są już w stanie zapracować na własne utrzymanie, lecz wciąż w pełni nie odkleili się od swoich rodziców, których zachcianki potrafią irytować i wpływać na życie młodych ogierów. Właściwie to na życie Shininga, bo jego koleżka jest znacznie bardziej niezależny w tej kwestii. Cała opowieść zaczyna się od tego, że dwójka młodych pegazów, zamiast przespać się w nocy przed kolejny, pracowitym dniem, leci po raz któryś podziwiać gwiazdy. I tutaj zapaliła mi się czerwona lampka… Przyznam, że trochę się jednak bałem jakiegoś homoshipa. Nie mam nic do takich osób… ale mimo wszystko wolałbym nie czytać o dwóch koniach płci męskiej, którzy się… A ta cała otoczka; nocne wypady z jedynym przyjacielem, nie że do klubu albo na piwko czy wódkę, tylko po to, aby pooglądać gwiazdy. Oglądanie gwiazd to jedna z największych klisz romantycznych spotkań. Ale całe szczęście nie dochodzi do żadnych dwuznacznych sytuacji.

 

Także rozmawiają w sumie o pierdołach, aż wypływa temat księżniczki Luny. W tym momencie dochodzi do pewnego… konfliktu? Otóż Shining jest wychowany w duchu dworskiej etykiety, zawsze przestrzega zasad życia społecznego i odnosi się z, jakby mogło się wydawać, należytym szacunkiem do władczyni Equestrii. Jego ziomek, Nightsky, ma to wszystko w gdzieś. Uważa, że Luna jest kucykiem takim jak wszyscy, więc nie będzie jej się kłaniać. Tytuły nic nie znaczą. I taki jest motyw tego fika. Ech… Jakby to? Rozumiem, co to wszystko ma do przekazania. Bezwzględne i napuszone konwenanse są złe. W życiu należy traktować kogoś wyżej w hierarchi społecznej jak równego sobie. Dla kogoś, czyli dla nas, dzieci wychowanych w demokracji, jest to zachowanie znacznie bliższe, jednak tutaj mamy do czynienia z monarchią (albo raczej diarchią, czyli systemem rządów sprawowanych przez dwie osoby). 

 

“– Shining… Ty zawsze byłeś zbyt zimny – wypomniał mi przyjaciel. – Ale to teraz ja pragnę ci przypomnieć, że nie jesteśmy w Canterlot. To jest Ponyville – miasteczko przyjaźni, a nie przymusowej musztry. Jak tu witają obie władczynie, to one jedyne, czego od nas oczekują, to luzu, a nie perfekcyjnego savoir-vivre’u. One chcą być naszymi przyjaciółkami, a nie tyrankami, przed którymi każdy się kłania do ziemi w obawie o własne życie. Powinieneś to w końcu zrozumieć. Ba, większość kucyków powinna to w końcu zrozumieć.”

 

Meh… To bardzo dziecinne podejście. Władca nie może się spoufalać z każdym, bo straci respekt. Będzie uważany za słabego. Każdy będzie chciał wykorzystać dobrotliwego pana, aby, za przeproszeniem, wsadzić mu w dupę sztylet. W MLP być może do tego by nie doszło, lecz… U nas, w takim systemie ludzie nie są równi i każdy o tym dobrze wie. Tak po prostu jest. Fanfik wyraźnie daje do zrozumienia, że wychowanie w duchu kurtuazji i przyjętych norm jest czymś nieodpowiednim. Chce, żebyśmy spoufalali się ze wszystkimi, a jeżeli ktoś się na nas obrazi, to jego wina. My, w Polsce, również mamy przyjęte pewne zasady życia społecznego. Czy w takim razie powinienem do mojego wykładowcy mówić po imieniu? Mam wrażenie, że to wszystko jest jednostronne. Jest to wręcz skrajna postawa w opozycji do nad wyraz sztywnego i oficjalnego zachowania w stosunku do innych.

 

Można być otwartym i elastycznym w kontaktach z ludźmi, zachowując konwenanse. Potrzeba do tego wyczucia, pewnego doświadczenia i inteligencji społecznej oraz emocjonalnej. Nie stać na to każdego, więc przyjęte normy pozwalają nam łatwiej się porozumiewać, tak, aby nikt nie poczuł się urażony i aby rozmowa przebiegała kulturalnie. No ale co tam się dzieje w fiku?

 

Dowiadujemy się również, że nie należy poddawać się rodzicom, tylko robić w życiu to, o czym się marzy. No okej, z tym mogę się zgodzić. Gdy już się jest dorosłym, każdy powinien móc wybrać własną drogę i przestać spełniać zachcianki mamy i taty, bo oni już zaplanowali dla dziecka całe życie i jego karierę zawodową. Czasami robią to po prostu w trosce o swoje pociechy (ich spojrzenie na sprawę często jest bardziej racjonalne, nie patrzą na marzenia dziecka), a czasami chcą, aby ich potomek podtrzymał rodzinną tradycję, bądź wypełnił te cele, których rodzicom udało się osiągnąć w swoim życiu. Do tego wątku akurat nie mam zastrzeżeń. Tylko należy być gotowym na ewentualność, że zostanie się odciętym od pomocy i środków finansowych, jeżeli zdecydujemy się pójść własną drogą.

 

No i nagle dzieje się to, co było do przewidzenia. Pojawia się księżniczka Luna. 

 

“– Widzisz? Mówiłem, że księżniczka Luna to spoko klacz! A ty się tak przejmujesz…”

 

To jest właśnie to, o czym ja mówiłem. Czy w takim razie, jak spotkam żonę prezydenta, a ona okaże się być miła, to mam jej powiedzieć, że spoko z niej laska? A tutaj mamy do czynienia jednak z księżniczką Luną. Przypominam, że oni widzą się pierwszy raz. Jeszcze brakowało tego, żeby Nightsay powiedział jej, że jest fajną dupą, bo przecież władczynie Equestria chcą się ze wszystkim przyjaźnić.

 

Tak naprawdę dalej nie dzieje się nic ciekawego. Luna opowiada im o swojej pracy, czyli o wchodzeniu w snów kucyków. Nie dowiadujemy się żadnych szczegółów. Ostatnią myślą jest to, że nie należy przejmować się przeszłością, tylko kreować własną przyszłość. Cóż, jest to fanfik utrzymany w podniosłym duchu, pełnym optymizmu. Jego przesłanie, mimo że dosyć banalne jakby nie patrzeć, jest poprawne. Jest z pewnością lepsze niż emo-biadolenie.

 

Jednak uważam, że fanfik byłby ciekawszy, gdyby nie stawiał taki mocny, oczywistych tez. Można by przemyśleć problem, pokazać go z różnych perspektyw. Tutaj widzimy tylko jedną stronę medalu. Shining nie ma racji. W ogóle jej nie ma. A jednak powinien mieć. Ale cóż… Ogólnie fanfik był przyjemny i dobrze się go czytało. Nie jest niczym specjalnym. To dosyć solidna, rzemieślnicza robota.

 

Tyle ode mnie.

 

Pozdrawiam!

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Uroki nocy to zna każdy, jak się domyślam, nocny marek, który pod rozgwieżdżonym niebem, w bladym świetle księżyca, zyskuje boosty do statystyk, czego rezultatem jest natchnienie, zwiększona efektywność, no i lepszy nastrój, chociaż przez chwilę :rdblink: Natomiast, jakie są uroki niniejszego fanfika? Spróbujmy sobie odpowiedzieć na to pytanie.

 

Pierwszy rzut oka pozwala odkryć narrację pierwszoosbową. Ciekawa rzecz, jakaś odmiana od narracji w trzeciej osobie, ale również aspekt, który łatwo zrealizować błędnie, poprowadzić źle/ wadliwie, przez co ostatecznie opowiadanie potyka się o własne „nogi”, a czytelnik jest narażony na różnorakie „odwracacze uwagi” w trakcie lektury. Akurat w tym przypadku, co w sumie cieszy, coś podobnego nie występuje wcale, ale być może jest to zasługa tego, iż nie jest to zbyt długa historia, a i pula występujących postaci jest dosyć mała, stąd autor pozostawił sobie na błąd możliwie jak najmniej miejsca. Z drugiej strony, szału nie ma, całość po prostu się czyta, a nieco inny typ narracji niż zwykle... w sumie, niewiele zmienia, jeśli mówić o efekcie końcowym. Czy zakwalifikować to jako potknięcie, czy jako „a ta narracja tak sobie jest”? Trudno powiedzieć.

 

Drugi rzut oka zdradza nam głównych bohaterów – wychowanego zgodnie z nurtem etykiety dworskiej Shining Stara (z perspektywy którego będziemy śledzić historyjkę), jego przyjaciela, Nightsky'a, który w pewnym sensie jest jego przeciwieństwem, no i na koniec autor uraczył nas gościnnym występem jeszcze jednej postaci, ale sądzę, że od początku opowiadania idzie się domyślić, kto to taki ;) Bohaterowie wypadają ok – od razu widać co ich łączy i co ich dzieli. Powiedziałbym, że kontrast między wyrażającym się podniośle (wręcz bombastycznie, aż co niektóre jego kwestie brzmią mało wiarygodnie, lecz bez wątpienia był to celowy zabieg, element kreacji, więc zaliczam to na plus :D), dystyngowanym Shining Starem, który ubolewa nad tym, iż jego rodzice poskąpili mu szans na poznanie przyjaciół, na rzecz nauki (A może realizacji ich ambicji?), a Nightsky'em, reprezentującym o wiele luźniejsze podejście do życia, nie postrzegającym różnic społecznych jako barier nie do sforsowania, otwierającym oczy przyjaciela na to, że nawet pewna księżniczka, w gruncie rzeczy, jest zwyczajnym kucykiem, ale który jednak wypada... standardowo. Jest to coś, czego można by się spodziewać po bajce, animacji familijnej itd. Zwłaszcza, iż ich konwersacja zmierza do banalnego i znanego, ale w jakimś sensie aktualnego morału. Miło :)

 

Opisy są, nawet troszkę dłuższe, niż ma to miejsce zwykle w podobnych historyjkach, ale nadal odczuwam, jakoby dialogi mocno nad nimi dominowały. Czyta się je w porządku, relacja między bohaterami wydaje się autentycznie przyjacielska, serialowa wręcz. Towarzyszy jej odpowiedni nastrój, potęgowany przez nocną scenerię. Tempo akcji jest odpowiednie, raczej spokojne, sprzyjające konwersacji, refleksji, pod tym względem nie mam zastrzeżeń, ale też nie odnajduję niczego, co wyrosłoby ponad standard i szczególnie zapadło w pamięci. Jest poprawnie, tylko tyle.

 

Myślę, że na tym etapie łatwo zauważyć pewien motyw, który przewija się przez całą recenzję – wszystko, co jest w fanfiku jest po prostu ok. Bez powodów do zastrzeżeń, czy negatywnych wrażeń, ale z drugiej strony bez powodów do zachwytu, czy czegoś, czym można by się zainspirować. Wydaje mi się, że ów fanfik to po prostu solidna, rzemieślnicza robota, autorowi nie brakowało pomysłu i środków, by go zrealizować, niemniej jest to bardziej krótki, niezobowiązujący przerywnik, na raz, może dwa razy. Warto zajrzeć, ale nic poza tym. Cieszy to, że nie brakuje mu serialowej atmosfery i w sumie wszystko idzie sobie wyobrazić w kreskówkowej oprawie, zwłaszcza, że mamy jedną znaną nam z serialu postać oraz dwa oryginalne charaktery, o prostym designie, ale to ok – tak wyglądające postacie na spokojnie mogłyby się znaleźć na ekranie :D

 

Rozkładając na czynniki pierwsze wspomniane przesłanie, możemy odnaleźć w nim podjęcie tematu realizowania nie swoich, ale czyichś pasji i aspiracji, wszystko pod wpływem najbliższych, którzy oczywiście chcą dobrze i wiedzą lepiej. Rzecz chyba całkiem powszechna, a o której rzadko kiedy się rozmawia, przez co często wielu nie zdaje sobie sprawy jak bardzo może to wpłynąć na dorosłe życie danego osobnika. Oczywiście w sensie negatywnym, gdyż straconego czasu na coś, czego się nie lubi i w sumie nigdy nie chciało robić, nikt nigdy nie odda. Natomiast, patrzeć na innych, którzy mogą się zrealizować w kierunku, który zawsze chciało się podjąć, może zniszczyć. Odebrać chęci życia. Wobec czego dobrze mieć kogoś, na kim można polegać, jak możemy o tym przeczytać w opowiadaniu. Autor uwidocznił ten aspekt relacji bohaterów dosyć dobrze. Pojawienie się pod koniec Luny, jak i sama końcówka, choć było to dosyć naiwne, mimo wszystko nastraja pozytywnie. Wspomniana naiwność wynika z tego, że finalne przesłanie zostaje nam podane bezpośrednio, poprzez narratora, zostało też ubrane w słowa typowe dla bajki, co odpowiada ogólnemu nastrojowi, który towarzyszy czytelnikowi podczas lektury.

 

Ogółem, myślę, że warto zajrzeć. Prosty, spokojny, nawet klimatyczny [Oneshot] z pewnym cichym przesłaniem, napisany dość solidnie, by móc spędzić przy nim trochę czasu. I to w zupełnie niezłej atmosferze :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...