Skocz do zawartości

[Mephisto] Wyprawa


Recommended Posts

Mężczyzna tylko westchnął żałośnie. W takim stanie nie czuł jakby nadawał się do negocjowania czegokolwiek. Przetarł twarz dłonią. 

- Z tym, że ja nie mam nic co mógłbym ci dać- powiedział opierając głowę o rękę - No, poza kilkoma Noxiańskimi monetami, chcesz coś takiego? - zapytał zaczynając sprawdzając swoje ubrania. Może miał coś jeszcze

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 365
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Mam ich aż za duzo - odparła dziewczynka. - I nie lubię takich rzeczy. Mogę mieć co chcę z rzeczy. Nie są niczym specjalnym. Wolę żebyś opowiedział mi jakąś zabawną historię. Ma być bardzo śmieszna! Co ty na to? - zapytała, zwracając ukrytą w cieniu twarz w stronę mężczyzny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noxianin przetarł niechętnie brew, bardziej w geście zniesmaczenia i jako wykorzystanie momentu do przemyślenia. 

- Nie znam zbyt wiele historii, a te które znam nie są na ogół śmieszne, ale znam niezły kawał, który jest troche jak historyjka - oznajmił, odchrząknął i zaczął. 

"Dawno temu, w pewnym królestwie żył sobie król. Król ów miał piękną córkę ale było coś dziwnego. Królewna, bowiem, w miejscu pępka miała złotą śrubeczkę. Nikt nie znał jej celu, ani skąd się tam wzięła. Król wezwał najlepszych lekarzy ale żaden nie rozwikłał tajemnicy. Wtem król orzekł - Śmiałek który odkryje tajemnice Śrubeczki dostanie moją córke za żonę. W gratisie dorzucę pół królestwa - no i zebrali się wojacy, gieroje i inne szachraje ale ci też polegli. 

Pewnego dnia przybył książe. Książę nie miał pojęcia o co chodzi z śrubeczką, ale znał magicznego czarodzieja do którego się udał. 

- Wybacz ale też nie znam odpowiedzi. Ale uczył mnie znakomity czarnoksiężnik który żyje w górach. Jego spytaj - odrzekł czarodziej no i książę wyruszył. Idzie tak z tydzień i wreszcie dociera

- Panie czarnomagu, o co biega ze śrubeczką w pępku królewny?! -

- A widzisz młody. Jestem stary jak świat, a nawet lepiej, jak kamień. Ale nie wiem. Ponoć na pustyni jest dżin. Jeszcze starszy. Jego spytaj. - 

Książe ruszył na pustynie, gorąco jak chleb, słońce wypala oczy, ale udaje mu się dotrzeć do Dżina. 

- Sorry młody, też nie wiem. Ale w domku na kurzej rączce w środku lasu jest wiedźma starsza ode mnie, ona będzie wiedzieć. - 

Książe niechętnie ale idzie do puszczy, dociera do wiedźmy.

- Nic nie wiem, ale w środku lasu w wielkim drzewie jest odpowiedź. -

Książę uradowany znajduję drzewo, wspina się, wspina. Maca w dziupli i jest! Złoty śrubokręt! 

Książę wraca do zamku. Każdy podekscytowany. Księżniczka podnosi swetr, książę odkręca śrubeczkę. Coś zgrzyta. I nagle! Księżniczce dupa odpadła! "

Zakończył opowieść z kamienną twarzą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę odpowiadała mu równie kamienna twarz, ale było to dosłownie parę sekund. Potem dziewczynka zaczęła chichotać. Z początku cicho, żeby zaraz potem wybuchnąć gromkim śmiechem i spaść z parapetu na łóżko, zostawiając w powietrzu rozpływającą się, świecącą, różową smugę. Gruba kołdra i skóry zamortyzowały uderzenie w nogi mężczyzny. 

- To było niezłe - stwierdziła. Machnęła ręką, a okno zamknęło się z trzaskiem, rozpryskując brokat, który pojawił się znikąd. - Humor się ciebie trzyma, co nie? Fajnie, fajnie. Po co tu przyszedłeś? Tu nic nie ma, tylko śnieg i skały, skały i śnieg. I lód. I poro. No dobra, poro są całkiem ciekawe. Masz pojęcie, jak się rozmnażają? - zapytała z nieukrywaną, czystą fascynacją w głosie. Nie widział jej twarzy, bo wciąż leżała na kołdrze. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna postarał się jakoś poprawić swoją pozycję, nie bardzo wiedział co robić, jakaś losowa osoba wleciała mu do porzyczonego pokoju przez okno, trochę go to martwiło. 

- Szukam czegoś a raczej kogoś. Kto najpewniej jest gdzieś na Frejlordzie. Ale prawie zginąłem i teraz choruję. A muszę szybko wyzdrowieć się zbierać. - oznajmił, naciskając na słowo szybko. - I nie mam pojęcia jak rozmnażają się Poro. Nigdy nie interesowałem się biologią - dodał czując, że zaraz otrzyma odpowiedź. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wyobraź sobie, że jedzą i jedzą i jedzą, aż w końcu są grube jak najgrubsze białe koty i wtedy PUUUF. Wybuchają i z jednego poro robi się dużo małych poro - odpowiedziała, siadając na krawędzi łóżka i machając nogami. 

- Kogo szukasz? Mogę pomóc ci tam dotrzeć... Jeśli nie jest to zbyt daleko - stwierdziła, przyglądając się swoim paznokciom. Wyglądało na to, że kimkolwiek była dziewczyna, nie umiała zbyt długo skupiać uwagi na jednej rzeczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna kaszlnął, tak zwyczajnie z powodu choroby, przy okazji zakrywając usta ręką. 

- Wybacz - powiedział jako przeprosiny za przerwanie wypowiedzi - Cóż, skoro teraz znam tajemnice życia jaką jest rozmnażanie się Poro, nie pozostaje mi nic innego jak odszukanie istoty imieniem Ornn. Ponoć żyje w jakiejś górze tutaj, na Frejlordze, gdzie ma kuźnie. Chce sprawdzić czy uda mi się zdobyć u niego broń... - wyjaśnił. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak się postarasz... Pewnie tak. Hej. HEJ! Wiem, jak ci pomóc. Wiesz, co jest najlepszym lekarstwem? - zapytała dziewczynka, a jej oczy zalśniły niebezpiecznie. Miała twarz chochlika, co istotnie nie dodawało jej zaufania. - Sen - szepnęła, z woreczka u pasa wyjęła garstkę fioletowego, drobnego piasku i dmuchnęła nim w twarz Noxianina. 

W momencie poczuł potworne zmęczenie, a powieki zrobiły się zaskakująco ciężkie. Ale uczucie nie było w żaden sposób niepokojące - raczej ogarnęła go błogość i lekkie odrętwienie... 

Obudził się, kiedy za oknem nastawał szary świt. Okno było zamknięte, po dziwacznej dziewczynce nie było śladu. 

Nie było też złamania - ręka była cała, o czym świadczyła pełna sprawność i brak bólu. Tylko wciąż była usztywniona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noxianin poruszał trochę ręką, zanim ocenił, że faktycznie była sprawna. Czyli to nie był sen? Czy ta dziewczyna naprawdę tu była? Jeśli tak, skąd się wzięła? 

 

Mężczyzna wstał z łóżka, spojrzał n siebie, żeby określić co ma na sobie, potem zaczął rozglądać się za swoimi ubraniami. Miał szybko odejść, to więc chciał zrobić. Długa droga przed nim. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy tylko wstał z łóżka, odkrył, że paskudnie cuchnie. 

Spanie pod grubą kołdrą, skórami i w towarzystwie ognia zadziałało, ale jednocześnie był niesamowicie spocony. 

Za drzwiami było drewniane półpiętro. Ścianę ozdobiono potężnym porożem jakiegoś ssaka, a z dołu, z parteru, słychać było krzątaninę - trzaskanie talerzy, szkła, tupot i rozmowy. W dodatku nawet mimo lekkiego kataru Noxianin czuł zapach pieczonego mięsa dochodzący z dołu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Noxianin wydał z siebie odgłos sugerujący obrzydzenie. Śmierdział i bardzo chciał to szybko zmienić, temu też musiał zejść na dół, jednak najpierw postanowił nasłuchiwać. 
Szkło, talerze i zapach pieczeni. Złowieszcze burczenie w brzuchu złapało Noxianina. Nie wiedział czy to w sumie wypada, tak po prostu zjeść coś w domu ludzi dzięki którym żyje. Nie miał przy sobie zbyt dużo pieniędzy, ale musiał im coś dać. Westchnął żałośnie i powoli zszedł na dół. W nadziei, że nie zrobi zbytniego hałasu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hałasu nie zrobił, ale został prędko dostrzeżony. Okazało się, że pośrednim "sprawcą" całego rabanu był poznany poprzedniego dnia, potężny, piękny i emanujący szlachetnością rycerz, teraz rozparty dumnie na ławie. 

Coś w tym obrazku nie pasowało. Można powiedzieć, że to sam Taric nie komponował się z surowym wystrojem, skórami i ogniem w kominku (tu bardziej pasowałaby wielka, wystawna sala albo kamienny tron), ale w jego przypadku to raczej otoczenie się nie komponowało i starało się ze wstydu ukryć, wypychając go na pierwszy plan. Z którejkolwiek strony by się nie patrzyło. 

- O! - zawołał. - Nasz ranny rycerz. Gospodarzu, przygotujcie drugą porcję! Zapłacę... Klejnotami - oznajmił, biorąc się za pałaszowanie gęstej, pachnącej zupy i bochenka chleba. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tarcza Valoranu rzucała się w oczy bardziej niż plama błota na białym płótnie. Ciekawe czy to była jedna z jego mocy...

Jednak nie to teraz było główną myślą w głowie, bardziej zastanawiało go skąd Taric brał klejnoty, żeby zapłacić za jego obiad. Miał tylko nadzieje, że to nie o takie Klejnoty chodzi...

Przywitał się zarówno z gospodarzem i Tariciem kiwnięciem głową. 

- Chciałem się jeszcze zapytać, czy istnieje szansa na odświeżenie się... - powiedział niepewnie, kierując wzrok na posiłek Tarica z wyraźnym głodem w oczach. Cholera, ciepła zupa, albo cokolwiek ciepłego, było posiłkiem który Gassot chętnie by zjadł. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Oczywiście, pezyjacielu! - odparł Taric, uprzedzając gospodarza, który właśnie otwierał usta, aby odpowiedzieć. Z jakiegoś powodu każde słowo wypowiadane przez rycerza mogłoby być początkiem uroczystej przemowy - kolejna z "mocy". 

Gospodarz kiwnął głową, zmarnowany i poszedł na zaplecze. 

- Zjesz pan i możesz się iść odświeżyć - mruknął na wychodnym, zostawiając rycerza sam na sam z Tarczą Valoranu. 

- Siadaj, siadaj, przyjacielu - zachęcił ów, pokazując ławę naprzeciwko niego. - Jak się czujesz, hę? Gotów na wielką przygodę, sławę i chwałę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Gassot miał wrażenie, że gospodarza niezbyt radowało goszczenie Tarczy Valoranu, pewnie głównie przez jego... wyniosłość. Nawet sam Noxianin, jako ktoś kto nie raz widział bohaterów, czuł się przy nim nieswojo. Odprowadził gospodarza wzrokiem po czym usiadł na ławie wskazanej przez Tarica.

- To w sumie dziwne, ale czuje się naprawdę dobrze. Byłem chory, potem miałem dziwaczny sen o jakiejś dziewczynie strzelającej brokatem na lewo i prawo, która kazała mi opowiedzieć jej zabawną historię, albo nie zamknie okna, a potem obudziłem się zdrowy - wzruszył ramionami. - Można też powiedzieć, że jestem całkiem gotowy na przygodę - uśmiechnął się blado. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Przed Gassotem wylądowało parujące, pachnące jedzenie - dokładnie to samo, co dostał Taric. 

- Wspaniale, wspaniale. To oznacza, że niebawem możemy już ruszać. 

 

I wkrótce śnieżna udręka zaczęła się na nowo. 

W pewnym momencie karkołomnego marszu szli w skalnym zagłębieniu. Z tej perspektywy widać było stok, na którym stała wioska, a wykute w skale schody osłonięte były od tnącego śniegu i wiatru zrywającego kaptur z głowy. 

Tarcza Valoranu parł dziarsko przed siebie, swoim lśnieniem rozpraszając mrok (który jeszcze właściwie nie zapadł). Zdawało się, że doskonale zna drogę i właściwie dodawało to otuchy. Nie sposób było też wyobrazić sobie, że ktoś jest w stanie pokonać tegoż osobnika - prawdopodobnie takiej wyobraźni nie miał też on sam. 

-...Dlatego też musimy dotrzeć do jednego z mostów nad Howling Abyss... Zdaje się, że akurat jeden został - stwierdził.

Patrzył w górę. 

Wysoko, parędziesiąt metrów nad nimi nad przepaścią faktycznie znajdował się most, ale z tej perspektywy trudno było jeszcze cokolwiek zobaczyć. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gassot i teraz wykorzystywał swój miecz jako swego rodzaju laskę do chodzenia. W ten sposób było znacznie łatwiej opierać się sile wiatru, której Taric opierał się najwyraźniej zwykłą siłą mięśni, było to nie tylko imponujące ale też trochę niepokojące. Czym on był? 
Chociaż może Noxianin nie powinien narzekać? To dzięki niemu przetrwał? 

Nie zdołał wysłuchać sporej części słów Tarica, ale usłyszał o tym, że muszą dotrzeć do mostu Nad Howling Abyss. W zasadzie to chciał zobaczyć to miejsce, trochę go intrygowało. Odpowiedział krótkim "Ok" dodając do tego kiwnięcie głową po czym skierował wzrok w tym samym kierunku co Tarcza Valoranu.

- Dość wysoko. - stwierdził. Potem spojrzał na swojego towarzysza pytająco, miał nadzieje, że ten znał jakoś drogę która nie była by wspinaczką. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ha! Kolejny punkt, który dziś zdobędziemy. To tam odbyła się bitwa dawno, dawno temu... Idziemy, mości Gassocie! - zarządził i wznowił wędrówkę. 

Jednakże im dalej od ostatnich domów, tym bardziej wzrastało uczucie niepokoju, osamotnienia i niepewności. Wzrosło jeszcze bardziej, kiedy mijali po drodze trupa jakiegoś nieszczęśnika odzianego w skóry i... Przebitego lodowym kołkiem jego wielkości. 

Taric nie przejął się za bardzo. 

-Hej, ty - rozległ się zachrypnięty głos brzmiący jak szelest. Wydobywał się z wielu miejsc na raz i znikąd jednocześnie - mówił do głowy Noxianina.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gassot starał się trzymać jak najbliżej Tarica, nie chcąc za bardzo się oddalić. Zwłaszcza, że uczucie jego samopoczucie się pogarszało. Nie wiedział czy to przez atmosferę, czy przez to, że prawie zginął, a teraz dostrzegł trupa przebitego na wylot. W co on się wpakował?

Ten niezwykły spokój Tarica był trochę kojący, ale wciąż nie czuł się lepiej. Jednak teraz jeszcze słyszał głosy. Rozejrzał się gwałtownie. To nie był głos Tarczy Valoranu i to go martwiło. 

- Słyszałeś to? - odezwał się do Tarica dalej rozglądając się wokół siebie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To tylko wiatr, dzielny Gassocie! Nie ma się czego bać! - oświadczył rycerz, niestrudzenie ignorując wszelkie niebezpieczeństwa, póki co dyskretnie ukrywające się gdzieś za skałami. 

To nie wiatr - zaprzeczył Na-pewno-nie-wiatr. - Wątły coś jesteś. Nie chciałbyś przypadkiem czegoś, co mogłoby ci pomóc w walce? Hę? 

Taric z pewnością nie usłyszał głosu. Głos z całą pewnością nie był jednak damski, a więc nie była to jego Lodowa Wiedźma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Serio nic nie słyszysz? - zapytał rozglądając się dalej. Zaraz potem znowu usłyszał głos. Obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. - To nie może być wiatr... - powiedział pod nosem. To nie był wiatr, na pewno, wiatr nie mówi, że może dać ci coś co pomoże w walce. Zerknął na swój miecz. Skoro głos był w jego głowie, pewnie umiał czytać w jego myślach. "Co niby możesz mi dać?" pomyślał, a raczej zapytał głosu w myślach. Może powinien ruszyć dalej? Odejść stąd, pójść za Tariciem, może to po prostu szaleństwo? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potęgę! Władzę! Złoto! - odezwał się rozradowany głos, który na odpowiedź Noxianina znacznie się ożywił. Chwilę jednak musiał poświęcić na przemyślenie, bo tyle upłynęło nim zdecydował się wznowić mowę motywacyjną. 

-Em... Miłość? Najpiękniejszą... Kobietę? - zapytał, nieco mniej pewnie. - Nieważne! Tuż przy wejściu na most, miecz! Szukaj miecza! To nie jest zwykły miecz, o nie! To zaklęty miecz! Weź go, poprzedniego właściciela zabili słudzy lodowej wiedźmy! A to dlatego, że się go wyrzekł! Ja jestem tym mieczem! 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"I niby dasz radę mi to wszystko dać? Jednak... Moc mi wystarczy. Poszukam tego miecza." odpowiedział głosowi w myślach. Ciekawiło go czy miecz naprawdę może mu wszystkie obiecane rzeczy. Zerknął na Tarica i postarał się z nim zrównać krok. 

- Ta twoja lodowa wiedźma, skąd się o niej dowiedziałeś? - zapytał po chwili. Chcąc myśleć o czymś innym niż o niebezpieczeństwach które się tu czaiły. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przypadku kobiet służę radą. To nawet lepiej - zdobywasz doświadczenie w tych sprawach - odparł głos zachęcająco. 

- Ha! Każdy z Freljordu o niej słyszał. Widzisz, dzielny Gassocie... Wiosna co roku przychodzi we Freljordzie później. Dlatego też zacni Freljordczycy postanowili zwrócić się o pomoc do Targonu i oto przybywam, aby wybadać niebezpieczeństwo i może, ale tylko może, położyć mu kres. Jestem wszak gotów na przyprowadzenie mojej zacnej drużyny, wiadomo bowiem, że o wiele lepiej walczyć zespołowo - odpowiedział, wstępując na strome, oblodzone schody w rozpadlinie skalnej. Wizja upadku  z nich nie napawała optymizmem. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Zaklęty miecz znający się na kobietach? Nigdy o niczym takim nie słyszałem." 

Zaraz potem wysłuchał słów Tarica. Rozmowa z dwoma osobami naraz była problematyczna. Ale nie było aż tak źle. 

- To by wyjaśniało czemu o niej nie słyszałem. Przybyłem tu niedawno - stwierdził, gdy wszedł na schody zaczął iść znacznie uważniej, używając miecza do stabilizacji siebie znacznie intensywniej. Nie chciał tam spaść. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...