Skocz do zawartości

[Mephisto] Wyprawa


Recommended Posts

Czy moje oczy wyglądają jak termometry? Nie? No to może nimi nie są. 

- Tak jakby znaczy... Jak... Zwłoki? - zapytała. - Może to jakaś rasa lodowych ludzi? Takich, co... O RANY. - Taliyah podeszła do krawędzi mostu. Rzeczywiście, widok był zapierający dech. Tym bardziej kiedy nasuwały się w wyobraźni obrazy upadku z tak wielkich odległości. 

Dziewczynie aż zaświeciły się oczy. Z jednej strony widać było wioskę daleko w dole i kawałek otwartego morza, z drugiej zaś jedynie skały fiordu, który zakręcał lekko i tym samym uniemożliwiał zobaczenie morza. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 365
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

"No nie wiem, masz różne dziwne moce". 

Nie wiem czy jak zwłoki, ale wiem, że jest zimniejsza - powiedział po czym też podszedł do krawędzi mostu i spojrzał w dół. - Ładny widok - powiedział opierając się o barierkę. - Frejlord jest pięknym miejscem - dorzucił po chwili dalej obserwując otoczenie. - Całkiem dobre miejsce na wakacje - dodał po chwili bardziej dla żartu, potem zamilkł pozwalając dziewczynie nacieszyć się widokiem. Czekał aż sama powie, że mogą ruszać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na co? - zapytała, napawając się widokiem. Ale zaraz potem otrząsnęła się z osłupienia, a na twarz wrócił wyraz kogoś, kto ma do spełnienia ważny obowiązek. - Prawie zapomniałam. Nie ma czasu do stracenia, lepiej ruszajmy - orzekła, ruszając do twierdzy. Problem był tylko jeden. Nie wiedzieli, gdzie dokładnie mają iść. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wakacje, taka... wycieczka, żeby wypocząć i tak dalej - powiedział, po czym po chwili zrozumiał, że jest to raczej koncept szlachecki. - Fakt ruszajmy - odpowiedział jeszcze, ruszając za dziewczyną. Musiał szybko obmyślić plan jak ruszyć dalej, jego głównym pomysłem było po prostu poproszenie u audiencje u władzy tej twierdzy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Aha. Ciekawe. A kto w tym czasie zajmuje się wszystkimi no... obowiązkami? 

Nie mogło dojść do audiencji bez zagadnięcia strażników, a takowi stali... w zasadzie wszędzie. Po obu stronach mostu i we wnętrzu twierdzy. Wyglądało na to, że zadanie nie będzie należało do szczególnie łatwych. Najbliżsi strażnicy stali właśnie na moście - byli tarczownikami, potężnymi, brodatymi mężczyznami idealnie wpasowującymi się w stereotypowych Freljordczyków. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Celem Gassota było porozmawiać ze strażnikami. Domyślił się, że to najszybsza droga na audiencje. 

- Osoby które zwykły jeździć na wakacje na ogół nie muszą martwić się obowiązkami - odpowiedział jeszcze, zanim ruszył do strażników. - Dobra, spróbuje załatwić nam audiencje - zwrócił się jeszcze do dziewczyny po czym podszedł do jednego ze strażników. - Witam. Chciałem, prosić o audiencje z władcą - powiedział. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brodacz rzucił okiem w stronę Gassota, a potem znów spojrzał na most. Cóż, Noxianin został zignorowany. Drugi natomiast prychnął jakby słowa chłopaka rzeczywiście go rozbawiły. Może istotnie tak było?

- W górach umierają ludzie! Idzie wróg, musimy przekazać to królowej! - zabrała głos Taliyah. Była wzburzona, a na jej twarzy emocje było widać niemal natychmiast. 

- No to tak jak zawsze. Powiedz mi coś nowego - odparł strażnik. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Coś nowego? Lodowy niedźwiedź przewodził dość dużej armii istot które potrafiły przeżyć dość sporo ciosów mieczem i dalej walczyć. Do tego kobieta ujeżdżająca dzika której bronią jest kiścień z bryłą lodu jako bijakiem która podobnie jak reszta, wytrzymała znacznie więcej niż normalny śmiertelnik. Co więcej? Zmierzają na południe, również w tę stronę. Wybijając każdego po drodze. Wasza królowa ma za nic to, że ktoś morduje jej poddanych? - zapytał wpatrując się w strażników z zimnym wyrazem twarzy. Zupełnie jakby ich osądzał. 

Edytowano przez Mephisto The Undying
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ani jeden ani drugi nie potraktowali zimnego spojrzenia jako poważnej groźby. Jeden prychnął, drugi zarechotał. 

- Czyli nic nowego. Burdel, wszędzie burdel na kółkach. Z jednej Noxianie, z drugiej dzicy, z trzeciej ta lodowa sucz, misiaczki i jeszcze to - skomentował ten stojący dalej. 

Natomiast ten naprzeciwko Gassota chwycił go za fraki i uniósł, żeby ten znajdował się na wysokości jego wzroku. 

- Jeśli wydaje ci się, że królowa siedzi na tyłku i nie ma nic innego do zrobienia, to zaraz możesz stąd odpłynąć. Tym fiordem - poinformował tarczownik, wskazując Gassotowi murek na moście. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gassot nie planował pozwalać strażnikowi na chwytanie go i grożenie. Chwycił dłonią rękojeść miecza i skierowując ją w jego brzuch, szybko spróbował uderzyć głowicą w brzuch strażnika, jednocześnie trzymając jego nadgarstek lewą ręką. 

- Puszczaj - wycedził zdenerwowany. Nie sądził w zasadzie, że strażnicy są aż tak irytujący. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Puszczę, puszczę. Ale to już twój wybór, po której stronie murku  - odparł strażnik, zbliżając twarz do twarzy Gassota. - Możesz mnie nie denerwować, a ja cię odstawię na most. Pójdziesz w tamtą stronę, w stronę wioski i już tu nie wrócisz. Ale możesz mnie wkurwić, a wtedy odstawię cię poza niego. Co robimy? - zapytał.

- Nic złego nie zrobił! - odezwała się Taliyah. Nie mogła pomóc Gassotowi, bo na moście ogólnie bardziej mogła wszystkim zaszkodzić, niż pomóc. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

"Docenił bym małą pomoc."

Nie odpowiedział strażnikowi. Wpatrywał się w niego, nie wyglądał raczej na zbyt przestraszonego, wyglądał za to na zdenerwowanego. Pieprzeni Frejlordczycy, nie potrafią nawet docenić gdy starasz się ich ostrzec. A Gassot do tej pory uważał, że to Demacjanie są najbardziej dumni ze wszystkich wrogów Noxus. Chociaż co prawda, Noxus święte nie było, to na wołanie o pomoc jakoś by zareagowali, nawet jeśli tylko po to by bronić własnego terytorium. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zallen zmaterializował się tuż obok. Obecność wielkiego, czarnego, demonicznego gościa znacznie górującego nad strażnikami i buchającego żarem w szczelinach między czarnymi płytami swojej powierzchni zadziałała zdecydowanie dezorientująco. Pochylił się nad strażnikiem i zbliżył twarz do jego twarzy na niebezpieczną odległość. 

- Lepiej, żebyś go zostawił. Po tej stronie muru - wysyczał. Strażnik automatycznie puścił Gassota, podniósł ręce w obronnym geście i odsunął się na dwa kroki. 

Świat zamarł. Ludzie na moście oddalili się na bezpieczną odległość, nie spuszczając wzroku z dziwnego widowiska. Drugi ze strażników wyciągnął broń, pozostała dwójka zrobiła to samo. 

- WEZWAĆ KRÓLOWĄ, WY ZLODOWACIAŁE, LENIWE KLUCHY! - wrzasnął darkin. 

- Straż! Straż! - zawołał jeden z wojowników strzegących przejścia. 

- Dziwne imię dla królowej - stwierdził Zallen. Sytuacja nie przedstawiała się szczególnie pozytywnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jedyne czego chciałem, to porozmawiać z królową żeby móc ją ostrzec i załatwić pomoc dla znajdujących się w górach wiosek. Robicie z tego zdecydowanie większy problem niż powinniście - rzucił w kierunku strażników, teraz mając już poparcie Zallena. Położył dłoń na broni, ale jeszcze jej nie wyciągnął - Wciąż jednak możemy zrobić to pokojowo, nikt nie będzie musiał ginąć, ewentualnie żyć z poważnymi poparzeniami - dodał. Zabijanie ludzi którym chciało się pomóc nie należało do rzeczy które miał w swoim planie działania. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strażnik stojący nieco dalej chciał zabrać głos, ale tego nie zrobił. W szoku otwierał już usta, gdy przecisnęła się za nim wielką postać, z daleka przypominająca niedźwiedzia. 

Wyszedł z cienia bramy zamkowej. Olbrzymi, brodaty i w futrach. Prawa ręka brodacza była za jego plecami, a kiedy szedł, stawiając ciężkie, głośne kroki, rozlegał się za nim upiorny zgrzyt metalu o kamień. 

- Zawsze chcą rozmawiać z królową - rzekł basem, zmierzając w stronę Gassota. - Ale nigdy z królem - stwierdził. Rzeczywiście, na skroniach dzikiego faceta spoczywała żelazna, prosta korona. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gassot zdjął dłoń z miecza. Spojrzał też na osobnika który właśnie wyszedł. Zareagował na jego stwierdzenie o byciu królem, wtedy też zauważył koronę. Jego pierwszą reakcją był ukłon. Typowy, dworski ukłon względem kogoś kto był na pozycji władzy. 

- Wasza wysokość - odezwał się dalej tkwiąc w ukłonie. Ale spoglądając na mężczyznę. - W zasadzie, chcę po prostu audiencje u kogoś kto zechce pomóc swoim ludziom w górach - powiedział gdy już skończył swój ukłon. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Król wyjął zza pleców olbrzymi, zdobiony miecz i postawił go pionowo, żeby się o niego oprzeć. 

- Do roboty wszyscy, już! - zarządził po chwili przerwy. Całe to napięcie nie zeszło, ale większość ludzi nerwowo zajęła się własnymi sprawami, próbując nie patrzeć na Zallena. 

- Co to jest? - zapytał król, patrząc od niechcenia na darkina. Póki co nie poruszył tematu zaczętego przez Gassota. - Mniejsza z tym, do środka. I ukryj go natychmiast - rzekł, po czym oddalił się i ruszył do środka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gassot przyjrzał się uważnie broni króla. Cholera, to coś było gigantyczne. Zbyt grube i zbyt wielkie aby nazwać to mieczem. Bardziej przypominało to sztabę żelaza z ostrymi krawędziami. Jeśli król niósł to jedną ręką... 

"Mógłbyś, no wiesz, zniknąć na jakiś czas? Chyba trochę stresujesz każdego" 

Po prośbie skierowanej do poszedł za królem, nie kładąc już dłoni na mieczu, po prostu słuchając rozkazu. Zerknął jeszcze na Taliyah. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zallen coś wyburczał, co brzmiało w przybliżeniu jak zapowiedź erupcji wulkanu.

Taliyah ruszyła za Gassotem. Ludzie schodzili im z drogi, to znaczy głównie królowi, który wyglądał jak taran. Najpierw przeszli przez korytarz z kamiennymi kolumnami, by potem przejść przez drewniane, ogromne wrota, obowiązkowo zdobione w surowy, Freljordzki sposób kanciastymi wzorami i miejscami posrebrzane. 

Sala różniła się od tego, co Gassot miał okazję zobaczyć w Noxus i siedzibie Swaina. Pomieszczenie było długie i oświetlone pochodniami. Na końcu znajdowało się podwyższenie i dwa drewniane trony, z czego jeden z nich zajmowany był przez raczej drobną kobietę odzianą w prostą, granatową suknię. Mogła mieć coś koło trzydziestki, miała niemal białe włosy i jasną skórę, a spojrzenie niebywale surowe.

Podniosła wzrok sponad pergaminu, który właśnie podpisywała. U jej stóp spoczywał łuk wyglądający jak zrobiony z lodu. Nie odezwała się, a tylko patrzyła na przybyłych. 

- Zgadnij tylko jakie wieści ze sobą prowadzę, żono - odezwał się król. 

Królowa omiotła spojrzeniem Gassota i Taliyę, po czym znów popatrzyła na niego. 

- Co tym razem? Byle szybko, proszę - odezwała się, nie wyglądając na zadowoloną. Ręką wskazała na Gassota. - Mów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gassot rozglądał się po wnętrzu całkiem zainteresowany. Co prawda wciąż wolał Noxiański styl wystroju, ale wciąż, ten tutaj był czymś nowym a przez to ciekawym. Gdy dotarli do momentu w którym mieli się zatrzymać, Gassot raz jeszcze się ukłonił. W taki sam sposób jak przy spotkaniu z królem. Potem wyprostował się.

- Wasza wysokość, na północ stąd wioska została zniszczona podczas ataku w którym to przewodził biały niedźwiedź w zbroi. Przewodził nieumarłym. Wśród nich była też wojowniczka z Pazurów Zimy, jeżdżąca na dziku, z kiścieniem z wielką bryłą lodu jako bronią. Kierowali się na południe - odezwał się gdy już mu kazała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wyszło już zarządzenie w tej sprawie - odparła królowa znudzonym tonem. Wyglądała na nieco zmęczoną. - Czymże jest armia pod dowództwem niedźwiedzia, jeśli zagrożono nam armią nieumarłych? - zapytała. Król tymczasem podszedł do tronu i ciężko na nim usiadł, odkładając nadmiernie wielkie żelastwo na schody. 

Po słowach królowej Taliyah otworzyła szerzej usta. 

- Właśnie przed tym uciekliśmy, pani! - odezwała się z przejęciem, klękając przed tronem i opuszczając na chwilę głowę. - Owa wojowniczka o której mówił mój towarzysz była martwa i ujeżdżała równie martwego dzika. Byli odporni na obrażenia, po ciosach mieczem powstawali... Za wyjątkiem ognia, jedynie to było ich w stanie powstrzymać - wyrecytowała jednym tchem. 

Dopiero po tym królowa się nieco ożywiła, minęła jednak chwila, nim zdecydowała się mówić. 

- Tylko wy przetrwaliście? Czym się broniono, pochodniami? - zapytała.

- Nie - wtrącił król, patrząc znacząco na Gassota. - Nie sądzę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Razem z nami walczył też Taric, Tarcza Valoranu. No i ja miałem pomoc ze strony ducha który mieszka w moim mieczu. Włada nad ogniem, dzięki temu udało mi się pozbyć tej wojowniczki. Nie udało się nam ich wszystkich zabić. Reszta wioski jest obecnie z Tarczą Valoranu i mam nadzieje, że udało im się spotkać z ludźmi z wioski którą poprosiłem o pomoc. Ale oni nie dadzą rady pokonać armii nieumarłych. Nawet z pomocą Tarica - powiedział po czym spojrzał na swój miecz. Potem znowu na królową. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Myślę, że mogę mieć dla ciebie propozycję. Jak cię zwą? - zapytała królowa. 

 

Shurimianka otrzymała misję, bardzo ważną misję. Miała być we Freljordzie tylko przejazdem, a całkiem  przypadkiem została posłem. Z ważnym dokumentem w torbie i poczuciem obowiązku gnała przed siebie, zmierzając w stronę  portu. Teraz szła przez most zawieszony dziesiątki metrów nad fiordem, ale nawet się nie zatrzymała, by podziwiać widoki. Mijała ludzi zmierzających w obie strony szybko, czasem nawet podbiegając. Wzbudzała niemałe zainteresowanie, ale nie tak duże, jak fioletowoskóry, rogaty mężczyzna pod bramą. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Gassot, pani. - przedstawił się i znowu ukłonił.

 

 

Bycie w tłumie ludzi dla Vasco było stosunkowo normalne. Był barwną osobą, a dla mieszkańców Frejlordu jeszcze bardziej. Temu też nie omieszkał zaprezentować im kilka ze swoich sztuczek. Wróżenie z kart, czytanie w myślach, iluzje, dymy. No i jego ulubiona sztuczka, przywoływanie węża z rękawa. Który oczywiście nie miałby raczej zbyt dużych szans na przetrwanie w tak zimnym klimacie, gdyby nie to, że był jedynie stworzony z magii. Wręczając kolejnej osobie jej wróżbę, dostrzegł kątem oka znacznie ciekawszą osobę. Szybko zauważył, że była nietutejsza. Uśmiechnął się szeroko. 

- Wybaczcie państwo, ale na dziś koniec sztuczek - ukłonił się teatralnie i opuścił swoją grupkę zainteresowanych, kierując się pewnym, wręcz tanecznym krokiem do Taliyii. Zrównując krok z nią i uśmiechając się szeroko. - Witam. Nie jesteś tutejsza, prawda? - zapytał nonszalancko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy, zwłaszcza dzieci, byli niemal zrozpaczeni faktem, że tak ciekawe zjawisko zamierza się oddalić. Na co dzień we Freljordzie atrakcją było raczej sklepanie komuś lica, niż magiczne sztuczki,  a już tym bardziej takie, jakie prezentował Vasco. Tłum z niezadowoleniem pozwolił mu odejść. 

Dziewczyna niemal podskoczyła, kiedy u jej boku pojawił się ów jegomość, na którego jakimś cudem nie zwróciła uwagi. 

- Proszę? Tak, tak, znaczy nie, nie jestem - odparła szybko, zwalniając nieco kroku. - Przepraszam, proszę nie obraź się, ale się spieszę. Niedługo odpływa mój statek i nie mogę się spóźnić - usprawiedliwiła się z zakłopotanym uśmiechem na twarzy. Możliwe, że był tym bardziej zakłopotany przez wybitnie interesujący wygląd mężczyzny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...