Skocz do zawartości

W imię złota![Zapisy][Gra]


Hetman WK

Recommended Posts

Jack próbował walczyć ale upływ krwi go mocno osłabił. Po chwili siedział związany na pokładzie. Patrzył na deski statku. Jeśli teraz umrze to szybciej spotka się z załogą na tamtym świecie.

Westchnął. Chciało się cholernie pić ale nie pokazał tego po sobie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 223
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Związanie mnie nie było specjalnie trudne, stawiałam się tyle ile mogłam. Zła jak pies, stałam i patrzyłam na załogę obydwu statków. Na ich twarze, czując jeden wielki gniew i obrzydzenie, jak zawsze gdy przegrywałam. Szarpanina, pełna kurew i mend, trwała póki stwierdziłam, że dość. Nie widziało mi się wyłamanie stawów ani zakneblowanie. Tylko zasapana się uspokajałam, przywiązana tak do tego pieprzonego masztu. 

- Mendy, by wyzdychali w tych swoich żółciutkich kubraczkach. - mruknęłam pod nosem, sprawdzając to jak mnie związali. Jak zawsze, solidnie. 

- Jack, żyjesz?  - spytałam sprawdzając z Nim kontakt, jeśli nikt w tym czasie się nie interesował. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podróż, minęła spokojnie. Dla statku, oczywiście. Bo jeńcy, choć nie gnębieni, byli obiektem żartów załogantów. Problem taki, że nie mogli ich zrozumieć. Największym ciosem, było to, gdy kwatermistrz spożywał z kamratami rum, na ich oczach.

Koniec końców, statek wypłynął na spokojne wody. Rana, przestała krwawić, co nie oznacza że ból zniknął. Osłabł.

W pewnym momencie, rzucono kotwicę, po środku niczego. Ale mewy latał, znaczy ląd blisko.

Nagle, paru żołdaków pochwycili jeńców i przenieśli na dolny pokład, na który reszta załogi mogła patrzeć. Jak widownia.

Paru oficerów, zebrało się i przemawiali. Po niemiecku, szwedzku, słowiańsku, a jeden po angielsku.

- Panowie! O to, z wdzięczności naszego kapitana, mamy możliwość podziwiania widowiska. O to były pirat Jack, który zdradził swoich - na to ozwał się krzyk oburzenia - Oraz Osma, dawno działająca na szkunerach brytyjskich - Wzrok paru skupił się na niej - Popełnili błąd, podnosząc na nas rękę. Więc...

Podano im po kordelasie.

- Niech walczą! - rozgorzał aplauz - Do pierwszej krwi!

Otoczył ich krąg, naostrzony bagnetami.

- A! - jeszcze dodał - Jeśli nie, to strzelać!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgrzytałam zębami patrząc na ludzi i oceniając swoje szanse. W tej sytuacji i nawet w pojedynku z Jackiem. Na rannego pirata spoglądałam kontrolnie, już na samym początku czując do czego to wszystko dąży, już zanim wręczono nam broń. Zważyłam kordelas w dłoni, nieprzyzwyczajona do walki tego typu. Była dla mnie zbyt zamaszysta. Podrzuciłam się ramionami, rozluźniając je, robiąc kilka kroków w przeciwną stronę jeśli chodzi o Jacka. 

- Panowie... mam się mierzyć z jednookim rannym i dodatkowo byłym piratem? - spytałam ironicznie się zwracając w stronę tych, którzy wcześniej reagowali na słowa oficera mówiącego po angielsku. - Wystawiacie bezbronną kobietę na pewną śmierć! - zaśmiałam się gorzko, biorąc głęboki wdech. Uniosłam kordelas w stronę Jacka, gotowa na jego ruch. Nie pozostało zbyt wiele prócz zatańczenia w tym ich teatrzyku. Nie zakładałam z góry, że wygram. Zdam się na swoje przeklęte szczęście. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack zaśmiał się na słowa Osmy. - Dziewczyno. To jest walka do pierwszej krwi. Wystarczy, że ja ciebie lub ty mnie zranisz. Nikt nie mówi o zabijaniu. - powiedział i bezgłośnie dał do zrozumienia, żeby dala z siebie wszystko.  Po chwili zaatakował dziewczynę najprostszym atakiem czyli cięciem znad głowy. Powinna sobie dać radę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prychnęłam wyśmiewczo. Chyba nie myślał, że mówię to na poważnie? Kupowanie sobie czasu uteatralnianiem nie było złe. Z drugiej strony warto zakładać najgorsze, czy faktycznie wierzy w to, że widowni będzie starczyła pierwsza krew? Nie po to tu siedzieli by oglądać jakieś dziecinne przepychanki. 

Odebrałam atak tak by jego ostrze ze zgrzytem zderzyło się z moim, a ja znów wyrównała dystans. Teraz to ja zaatakowałam, z boku i płasko. Trochę nieśpiesznie, sprawdzając zakres ruchu rannego pirata. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy dziewczyna odbiła atak, uśmiechnął się. Czyli nie była strachliwa. Gdy zobaczył jak zaatakowała szybko wszystko przemyślał. Chciała sprawdzić jak sobie radzi mając ranę. Ok.

Mężczyzna odbił ostrze tak by Osma była wyprowadzona z równowagi a gdy to się udało nawet częściowo odpowiedział prostym pchnięciem w jej stronę celując w ramię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Równowagi nie zachwiało, ale wybiło z rytmu. Było to na pewno niekorzystne i bardzo irytujące. Miałam wyprowadzić kontrę, ale nie zdążyłam i znów musiałam zmusić siebie do uniku. Dość nieporadnego, bo choć ostrze nie dosięgnęło skóry to przecięło materiał mojego płaszcza. Żwawiej wycofałam się trzymając dystans i dość szybko zmieniając kąt ataku. Szybciej od poprzednich, wykonałam atak na jego udo od strony rannego boku i w górę.  Przygotowana by odeprzeć jego kontrę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack wyuczonym ruchem ominął cięcie i gdy ta wypadła znów z rytmu zamachnął się w jej ramię ale na wszelki wypadek postanowił spróbować szybkiego triku. Jeśli ta by się obroniła, wyprowadziłby pchnięcie w jej prawą nogę. Był to atak prawie nie do obrony. Ale dziewczyna wyglądała na inteligentną. Pewnie coś wymyśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dość dobrze reagował na wszystko pomimo postrzelenia. Nie mogło być dla mnie oczywiście za łatwo. Drugi raz już sobie nie dałam, zablokowałam uderzenie w ramię. Mocno. Musiałam się w tej chwili wycofać, problemem był fakt, że byłam co raz bliżej bagnetów "widowni". W dziwnym nawet dla mnie samej ruchu, zbiłam od boku skierowany w moją nogę kordelas. Moja broń za to powędrowała w górę i gdyby nie jelce pewnie któreś z nas w tej chwili miało rozpłataną dłoń albo tylko po jednym palcu. Problem w tym, że się sama tym przyblokowałam. Ani porządnie odskoczyć ani zaatakować byłam za blisko. Wymierzyłam wiec uderzenie z mojego łokcia w pięknie brunatną plamę na ubraniu pirata. Gdzieś tam była boleśnie zasklepiająca się dziura po kuli. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(dobra dość tej stagnacji)

 

Cios Osmy, trafił w sumie w samą ranę na boku Jacka. Ten, nie doznając natychmiastowego paraliżu, opadł na ziemię. Dla załogi, to wystarczało. Zakrzyknęli, a paru oficerów ściągnęło kapelusze, do których marynarze wrzucali pieniądze. Albo kosztowności innego rodzaju. Hazard najlepszą formą rozrywki. Żołdacy na dole, podnieśli swoje muszkiety, dzięki czemu zniknęła szansa na nadzianie się na bagnet. Do Osmy, podszedł jeden z oficerów. Ten co znał angielski. Na twarzy dość podstarzały, z opaską na lewym oku.

- Gratuluje mości pani, znajomości walki. Magnus o tobie wspominał. Trochę treningu i może mu dorównasz. Tak czy inaczej, kapitan chce z tobą pomówić. O czymś dość ważnym.

W tym czasie, dwóch innych, złapało Jacka i podniosło, jednocześnie mając upewniając się że nie zrobi nic głupiego.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy tylko podniósł się gwar opuściłam broń, patrząc krytycznie na widownię. Jack będzie musiał to przeżyć, albo on albo ja. Nic w tym złego nie było. W wymuszonym milczeniu, oddałam broń, jeśli nalegali. Skupiłam i tak mało zadowolony wzrok. Naprędce z nieukrywaną sztucznością podziękowałam za uwagę, okoliczności były nie ty by silić się na coś więcej. Chyba rozumiał. 

- Nie ma sensu dłużej zwlekać. - stwierdziłam, mierząc oficera zanim wskazałam by prowadził. Nie miałam zbytnio wyboru, a skoro chciał rozmawiać, to porozmawiamy. Kontrolnie też patrzyłam w stronę Jacka, co z Nim? Też idzie? Jeśli kapitan chciał informacji na temat statku z którego Nas "dostał" to się rozczaruje. Niewiele mu to da. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oficer dostrzegł wzrok Osmy.

- A on. Z racji że był...jednym z nas, to nie martw się. Nic mu nie będzie - powiedział dość spokojnie, nawet przekonująco - Chodźmy.

Droga, długa nie była. I wszystko byłoby w porządku. Nie licząc oczywiście wzroku co bardziej...chętnych załogantów. Długi czas na morzu robi swoje.

Stanęli w końcu przy drzwiach kajuty. Stał przy nich strażnik. Postawny, w niebieskim mundurze. Znaczy pewnie też Szwed. No może ewentualnie z Finlandii. Zmierzwił ich wzrokiem.Odsunął się, choć zniecierpliwienie nie znikało z jego twarzy.

- Dobra. Wejdź, bo się jeszcze rozmyśli - ponaglił oficer, otwierając drzwi. Zamkną je od razu, kiedy Osma weszła do środka.

Pomieszczenie, jak na statek piratów, było dość okazałe. Podłoga bez dziur, przy prawej ścianie stało coś w rodzaju półki, czy komody z szufladami, na której stała statuetka statku.

Po lewe, natomiast, na ścianie wisiał muszkiet, arkebuz, oraz dwa pistolety. Bogato zdobione. Niedaleko, natomiast niby stojak, na którym wisiał mundur kapitański, oraz przewieszony pas w kolorze jasnego fioletu. Na samym końcu pomieszczenia, okna, poprzecinane prętami. Na samym środku, duży stół, z nałożonymi na siebie mapami. Aktualnie, widoczna przedstawiała Amerykę Środkową. Obok kresek, pionki podobne do okrętów. Za blatem, niby biurko, z kilkoma papierami, pistoletem, szablą, dzbanem i dwoma kielichami. Na krześle, siedział właśnie kapitan. O skandynawskich rysach, ciemnych, krótkich blond-włosach i niebieskich oczach. Przyodziany w ciemnawy strój, z rękawicami. Patrzył akurat w jakąś książkę. Podniósł spokojnie wzrok, z uśmiechem

- Czyli Jack przegrał? - spytał po angielsku - Nic dziwnego. Ranny, a do tego pijaczyna. Choć i tak dość biegły w szermierce. W każdym razie, gratuluje. Rzadko widuję niewiastę która umiałaby zmierzyć się z doświadczonym żołnierzem, jego wysokości Karola - wstał z blatu, przelewając zawartość dzbana do kielichów - Ale powinienem inaczej zacząć. Przede wszystkim. Jestem kapitan Arvin. Pochodzenie północnego - podniósł mniejsze naczynie - Zgaduję, że przez tą długą podróż, musiało ci zaschnąć w gardle - powiedział, podając jej napój, zapachem przypominający wino. Czerwone, sądząc po kolorze.

 

Tym czasem, Jack został przeniesiony z powrotem na główny pokład, pod środkowy maszt. Zbliżył się do niego któryś z żołdaków znający angielski

- Wiesz jak jest nagroda dla przegranego? - spytał żartobliwie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie martwiłam się, choć warto było mieć towarzyszy niedoli. Podążałam za oficerem, z nieruchomym na twarzy wyrazem. Ot nie zwracałam na to uwagi, póki nie musiałam faktycznie przed tą hołotą się bronić. Jeśli kiedyś się wyczołgam z całego tego obiegu nieprzyjemnych zdarzeń, powinnam ściąć włosy i znów wrócić do imienia Jonathan. Przynajmniej na dłuższy czas. Zawsze mi powtarzano, że miałam za łatwo. Czyżby niedalekie 30 wiosen był progiem moich możliwości? Postaram się by tak nie było. Zdeterminowana, weszłam do kapitańskiej kajuty, nie szczędząc czasu i od razu wyłapując pewne elementy wystroju. Szczególnie mapę, która z tej odległości niewiele mi mówiła prócz tego co przedstawiała. 

- Jack wydaje się bardziej niż rozpoznawalny. - jak to było? Zdrajca? Zwiesiłam ręce po bokach, patrząc na to co robi. - Osma Read, Brytyjka, jak już wiesz. - z dystansem wyciągnęłam dłoń po kielich. Miał rację, on sam wie tylko co teraz mi podawał. Za to nie zastanawiałam się długo by zwilżyć suche gardło. Odchrząknęłam. - Na pewno teraz przyjemniejszym będzie rozmowa na ten istotny temat, o którym wspomniał jeden z oficerów. - zdobyłam się na mały uśmiech, taki na jaki mogła się zdobyć osobą w moim położeniu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Arvin złapał za kielich, siadając na wolnym miejscu, na biurku.

- Wiem. Wyspiarzy rozpoznać bardzo łatwo po twarzy. Bladzi. Bardzo - wziął łyk - Ale nie na tematy narodowe będziemy rozmawiać. A przy najmniej na razie. Co do niego, musi przyzwyczaić się do naszego stylu bycia. W sumie ty...oj, wybacz, pani również - uśmiechnął się - Ale przechodząc do spraw najważniejszych. Jak bardzo, mości pani, jesteś wierna koronie brytyjskiej? - spytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skandynawowie w byciu białym też nie odstawali, ale kij ich wie. Nie odrywałam od niego wzroku, który zapewne mówił tyle co nic. Skrzyżowałam ręce na piersi, dalej trzymając kielich, z już do połowy upitym winem. 

- Nie jest mi to obce by się do tego przyzwyczajać. Rozumiem. - i znów wzięłam łyk, dając sobie czas zanim odpowiedziałam na faktycznie poważniejszy temat. - Tak jak ona mnie. Wierna jestem swojemu rapierowi, a teraz... - uśmiechnęłam się cierpko, zawieszając rękę tam gdzie powinnam mieć swoją broń. - ... cóż, cierpię z powodu jego braku. Myślę, że to po której jestem stronie nie wiele dla mnie zmienia. - gdzie ja miałam kotylion od Adaira? Spokojnie wyczekiwałam odpowiedzi kapitana, nie stawiało mnie to w najlepszym świetle, ale kto był na tyle altruistyczny by teraz całym sercem wierzyć w pewne rzeczy? Zależało to czy mówiłam teraz prawdę. Może już wcześniej kłamałam, a to do czego się przyznawałam było szczere? Hm. Zawsze miałam z tym problemy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To dobrze. Nawet bardzo - pokiwał głową. Spojrzał jak próbuje położyć rękę na uchwycie rapiera - Zostawili cię. Tak to czasem bywa. Miałabyś niezwykłego pecha, pani. Bo prawdopodobnie nadal siedziałabyś pod pokładem hiszpańskiego liniowca. Ale los ma dla ciebie coś innego, niż zwykłą niewolę. Otóż widzisz - wstał, odstawiając kielich - Trafiłaś akurat na mój statek. Do tego, znasz trochę szermierkę. Nawet lepiej niż trochę. Oczywiście, można by ją...udoskonalić. Do czego zmierzam - pochylił się nad mapą - Choć straty, ponoszone przez moją załogę, są w miarę niskie, w przeciwieństwie do zwykłych piratów, każdy nowy członek jest na wagę złota. Zwłaszcza, że ciągle poszukuje rąk do...pewnej sprawy. Mam nadzieje, że wiesz już do czego zmierzam, o pani - spojrzał na nią - Rzecz jasna, trzeba parę rzeczy uzgodnić. I jeśli są pytania, staram się na nie odpowiedzieć.

 

Załoga, tym czasem, przywiązała przegranego do masztu. Na podstawionej skrzyni, kwatermistrz rozwinął kawałek materiału, ukazując hak, młotek, siekierkę, zaostrzony kołek i parę innych ,,instrumentów''. Zaczął wśród nich przebierać, a reszta z zaciekawieniem patrzyła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack w końcu oprzytomniał.  Rozejrzał się i zobaczył, że jest przywiązany do masztu a kwatermistrz czegoś szukał w skrzynce. - Oj panowie. Wasz węzeł zostawia wiele do życzenia. - powiedział stając z rozwiązaniami rękoma. Następnie szybkim podbiciem buta w górę, wyciągnął szpadę kwatermistrza i przyłożył mu ją do szyi. Ostatnie co zrobił to przeciągle zagwizdał co było starym znakiem oznaczającym niebezpieczeństwo. Kapitan tego statku powinien ogarnąć o co chodzi. Jeśli jeszcze nie zapomniał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruch Jacka, byłaby dobra gdyby nie jedna kwestia. Otaczali go załoganci z bronią palną i białą. Normalnie, mogli go zabić, ale kapitan zabronił. Także gwizdu, trudno usłyszeć, przez rozmowy.

- To jednak walnięcie w ranę mało zrobiło - zamarudził kwatermistrz.

- Jak takiś sprytny, to spróbuj ze mną - zaproponował jeden z marynarzy, w mundurze, dzierżył szablę. Posturą, to on nie zadziwiał. Dość niewielki, a mięśnie też małe. Ale w oczach, świeciły mu ogniki, czyli chciał walczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałam już coś napomknąć o tym czy faktycznie wylądowałabym w hiszpańskiej niewoli, ale odpuściłam sobie. Zmarszczyłam brwi, gdy przeszedł do sedna. Nie powiedziałam tego na głos, ale jego nastawienie kojarzyło mi się z tymi wszystkimi obłąkanymi ludźmi za bardzo poświęconym sprawie. Zbyt często dążyli do czegoś niemożliwego, ale tylko to mi przyszło w tej chwili do głowy. Jedynie luźne skojarzenie. Wychyliłam kielich, tym samym kończąc to co tam miałam. 

- Niestety nie za bardzo potrafię sobie wyobrazić korzyści z wymiany z tym anglikiem, kapitanem Williamem. Hiszpanie stracili ludzi, Anglicy również musieli się wycofać. - stracili na tym, to prawda, ale równie dobrze można było ich obu wykończyć. To całe zajście z mojej perspektyw wyglądało na podejrzane, skoro umknęli, to nie podążą za tym tropem? 

Tym razem spojrzałam na mapę dokładniej, bo z bliska. - Uzgodnijmy to więc. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wymiany? Czekaj. Chyba coś źle powiedziałem. Nie mam zamiaru pertraktować z Wiliamem. Hiszpański kapitan to mój znajomy i razem z nim przeprowadziliśmy tą akcję. To zrobię to na tyle jasno ile mogę - odkaszlnął, chwytając kartkę na blacie - Z racji twego słabego położenia...byłabyś zainteresowana pracą jako jeden z korsarzy, na pokładzie ,,Karolina'', znaczy moim statku? Ze wszystkimi oczywiście przywilejami - podał jej papier, na którym figurowała pieczęć. Ciężko powiedzieć kogo - Choć, niestety, jest to sytuacja bez wyjścia - szepnął do siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wymiana ognia. - wyjaśniłam, bo jeszcze inaczej to zinterpretował. - Anglicy się wymknęli, Hiszpanie odzyskali statek, po co ta cała szopka z podmianą? - dopytałam, jeśli teraz dobrze zrozumiał. Chwyciłam 'dokument' by przeczytać to co na Nim było napisane, o ile w ogóle było po angielsku. 

- Jakie jest zadanie "Karoliny"? - może nie potrzebnie zadeklarował się na odpowiedzenie na pytania, bo miałam ich parę. Pójdę na to, oczywiście, nie widzi mi się powrót do masztu czy gnicia gdzieś pod pokładem. Wolałabym jednak być pewna, a przynajmniej znać podstawowe zasady. Tylko głupiec wyciąga ręce nie wiedząc co dostanie. Obejrzałam jeszcze raz kartkę, patrząc czy nie ma nic z drugiej strony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A. I na cóż te nauki przyszły - wymamrotał - Jeżeli chodzi o plan. Statki pływały pod Hiszpańską banderą, aby dać do zrozumienia Brytyjczykom, że te tereny nie są dla nich przyjazne, a także bardziej przestraszyć kapitanów. No i podbudować morale ich ludzi. Po za tym, na tamtych statkach, stacjonowali najemnicy, więc żaden z żółtych nie zginął. Po za tym, z kapitanem Wiliamem mam pewne rachunki do wyrównania. A do tego, albo statki są zniszczone ale będą musiały długo postać w stoczni.

- ,,Karolina''. Forma męska. Wyjaśni się to w swoim czasie. Ale co do zadania. Zbieranie funduszy, rzecz jasna. Oraz popleczników. Do czego, nie mogę powiedzieć.

Na kartce, nie znajdowało się nic podejrzanego. Wszystko wyjaśnione klarownie i jasno.

Arvin chwycił pióro, zamoczył je w atramencie i podał.

- Więc?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mogłabym być niedostatecznie bystra by to zrozumieć. Nie byłam zamożną szlachcianką by od początku chodzić pod dyktando wykształconych ludzi. Fakt, umiejętności czytania i pisania był dla mnie już czymś.

Karolin. Karolina. Westchnęłam kręcąc głową jakby nie dowierzała samej sobie. Wszystko byleby nie wylądować znów pod pokładem, nieruchomo i z kajdanami. Odłożyłam kartkę na biurko by mieć płaską powierzchnie i zanim przyłożyłam pióro, spojrzałam na Skandynawa. Intensywnie, chcąc go przejrzeć, a najlepiej pozbyć. Mam nadzieję, że to dobra decyzja. Cholera. Pieprzone sekrety. Bycie kolejnym pionkiem na tej ma mapie.

Podpis był niedbały, ale czytelny. Skrzywiłam się, patrząc na całość z grymasem niewiadomego pochodzenia. 

- Mam nadzieję, że będzie to współpraca z obopólną korzyścią. - uśmiechnęłam się podnosząc się z nad biurka, tym razem już tak się nie siląc, przez co wyglądał na bardziej szczery. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...