Skocz do zawartości

W imię złota![Zapisy][Gra]


Hetman WK

Recommended Posts

Jack zszedł na ziemię i... splunął na nią. Rozejrzał się. No to nie źle. Wyspa, czyli skarb czy coś czyli będzie ciekawie. Ruszył przed siebie i usiadł na powalonym drzewie, następnie wyciągnął spod koszuli butelkę rumu i zaczął cicho nucić pod nosem:

So come take a drink and drown your sorrows
And all of our fears will be gone till tomorrow
We'll have no regrets and live for the day
In Nancy's Harbour Cafe

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 223
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Tym razem, nie blokował zwyczajnie. Zamiast tego, wykonał jakby kontr-uderzenie, odbicie aby atak utracił impet. Lewą rękę ciągle trzymał za plecami.

- Rapier to nie kordelas czy szabla. Ma służyć w głównej mierze do pchnięć. Z tym że taki cios...jest bardziej śmiertelny.

Edytowano przez Hetman WK
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zdało egzaminu, więc próbowałam dalej. Szybciej. Atak za atakiem. Nie liczyłam, że jakoś go zaszufladkuję, bo faktycznie chciałbym go zranić. Jeszcze będąc po stronie Williama nie widziałam problemu by próbować go zabić, teraz stał nade mną, a mi nie widziało sie by atakować swoich. Byłam skupiona, więc "tańczyłam" na swój sposób. Kiedyś mi powiedziano, że stawiam w walce kroki jakbym kulała na jedną z nóg, choć miałam obie zdrowe. Wykształciłam sobie taki pijaczy chód już z przyzwyczajenia i by zmylić przeciwnika. Pchnięcie. Przeskok na drugą nogę, znów atak. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pułkownik nie wyglądał na zmęczonego. A tylko się bronił. Bo gdyby chciał, to jednym atakiem mógłby pewnie poradzić sobie z Osmą. Raz na zawsze. Aczkolwiek, nie ukazywał żeby był jakoś rozdrażniony. Fakt, zadowolony też nie, ale jakoś mu wszystko nie przeszkadzało. Co najwyżej trochę nużyło. Natomiast obserwujący, mieli dość ciekawe widowisko.

Na następny atak, uchylił się trochę.

- Każdy bardziej zaznajomiony szermierz mógłby poznać twój krok, jako nieskoordynowany. Specjalnie lub nie. I może cię zlekceważyć, albo wręcz przeciwnie. Dodatkowo w zgiełku musisz ciągle zważać na zabłąkany pocisk, czy bagnet. W warunkach pojedynkowych, honorowych, musisz zmusić przeciwnika do utracenia sił. Wtedy łatwiej będzie ci go trafić. Niestety, żaden szanujący się szlachcic, czy ktokolwiek potrafiący walczyć, ma sporo rozumu - przemawiał, cały czasz się broniąc, czy unikając ciosu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie można było przecież tak bez końca. Choć zaaferowana "pojedynkiem" nie widziałam zbliżającego się celu, który można by osiągnąć. Wycofałam się w końcu, dając sobie potrzebny dystans.

- Z takimi też sobie radziłam. - skrzywiłam się lekko, odzywając się po tak długiej ciszy z mojej strony. Może chciałam go tym "zdenerwować" lub publiczność, czekajac na ten pomruk dezaprobbadtu. Nie uwierzą mi przecież, jak kobieta może walczyć i to jeszcze czasami wygrać zamiast błagać o litość na kolanach. Dalej z dozą ostrożności na samą siebie, zaatakowałam ponownie, trochę spuszczając z tonu "oszczędzania" energii. Pokażę mu więc to co potrafię, bądź to czego nie potrafię. Pchnięcie, lewa. Znów na bok, lewa. Atak. Tylko, że sie tym zmęczę za jakiś czas.

Musze przyznać, zę niczego sobie rapier. Dobrze leżał w dłoni. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack podszedł po cichu do  grupy która patrzyła na walczących. Nie był upity ale podszedł lekko chwiejnym krokiem. Poprawił koszulę i przyjrzał się walce. Heh. No nie źle sobie radzi jak na kobietę. pomyślał i poszedł za pułkownika. Tam wytarł nos i mocno kichnął. Chciał by ten lekko wypadł z równowagi i Osma mogła mieć szansę go rozbroić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Magnus odbił cios, dygając jednocześnie do jednego z kompanów. Ten dobył swojej broni i włożył ją miedzy walczące, co oznaczało, w regułach pojedynku zaprzestanie walki. Pułkownik odwrócił się natomiast w stronę Jacka.

- Jeżeli sądzisz, że coś takiego wywoła wrażenie na osobie która biła się wśród wystrzałów dział, czy salw muszkietowych, to grubo się mylisz.

Zwrócił się na powrót od Osmy.

- Walczysz nieźle. Potrafię do przyznać. Nie często...nigdy nie widziałem kobiety potrafiącej w jakimkolwiek stopniu posługiwać się bronią białą. Na razie starczy. Reszty nauczysz się z czasem, o ile los będzie sprzyjał. Zapamiętaj natomiast pewną rzecz. Możesz potrafić pokonać nawet najlepszego wirtuoza walki rapierem, ale lepiej będzie znać się na każdym stylu w stopniu doświadczonym, niż jednym mistrzowskim. Póki co masz szansę to sprawdzić. Więc radzę korzystać. A co do pana... - powiedział, już odchodząc - Póki nie zobaczę twojego kontraktu, nie sprawdzaj mojej cierpliwości - po tych słowach podszedł do jednego z niższych stopniem. Reszta także wróciła do wcześniejszych obowiązków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Postać jest jeńcem, do tego kilkukrotnie ugodzonym przez załogantów. Po za tym, pijąc spokojnie, mając całkiem niezłe pole widzenia, nikt jej w sumie nie przeszkadzał od tak podeszła za pułkownika, do tego nie było opisu że specjalnie próbowała ukryć kichnięcia...wszystko się pokrywa)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(( pił, z nudów podszedł popatrzeć z bliska na walkę bo czemu nie, zakręciło go w nosie i zanim cokolwiek zrobił to se kichnął. Co jest? Nie można już kichać? Za sowieckiej Rosji było lepiej.))

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Lucjan dywagować można byłoby tak w nieskończoność, nie ma na co się od razu boczyć, bo nie od tego są RP. Hetman prowadzi sesję, ani Twoja ani moja postać nie może mieć na wszystko wpływu, bo wyglądałoby to komicznie. Znaczy mogłyby, ale psuję to zawsze drugiej osobie sesje, nie można mieć do czynienia cały czas z bogami/mistrzami/najlepszymi w swym fachu. Wydaje mi się, ze każde z Nas trochę inaczej postrzega XVIII wiek oraz granie zwykłym człowiekiem.) 

 

Zgrywałam spokojną i opanowaną, lekko się ukłoniłam kryjąc wszelkie oznaki zmęczenia. Nie było to aż tak tragiczne, ale był to już jakiś wysiłek. Opuściłam broń, zawieszając ją ponownie przy pasie. 

- Nie omieszkam skorzystać. - przytaknęłam ochoczo, ale bez większego entuzjazmu. Dobrze, że nie musiałam zgrywać oschłej do bólu, bo miałam to w krwi. Z nijakim wyrazem twarzy patrzyłam na Jacka oraz to jak raz za razem udaje mu się prowokować innych. Skubany miał szczęście, że ma na czym chodzić. No dobrze. Czas wrócić do pierwotnego celu.

- Wiadomo kiedy kapitan wróci? - spytałam w eter reszty załogi, dokłądniej pewnej grupki gdy do niej podeszłam. Mogliby mi sprzedać tą informację. Wyjście z tej dziczy zajmie mu trochę to przynajmniej skubnę kawałek fortu. Może zgarnę coś ciekawego. Nie spędzę tam wieczności, ale jednak miał podobno dla mnie jakieś zadanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czterech żołdaków popatrzyło po sobie. W końcu jeden, najbardziej widocznie rozmowny, westchnął i powstał.

- Kapitan pomaga znaleźć zapasy. I je upolować. To trochę potrwa. Po za tym ma coś do załatwienia. A jak mu się uda, to dowiesz się co jest naszym celem - spojrzał dalej - Swoją drogą to nieźle sobie poradziłaś. Zazwyczaj pułkownik na nowych nie oszczędza. Kiedyś pewien francuz miał być przez niego sprawdzony. Przez tydzień nie mógł wstać. He. Tak czy tak, nie patrzy na ciebie nie przychylnie. A to jest dosyć ważne...W sumie dobrze radzisz sobie z rapierem, a z tego też? - podrzucił jej muszkiet.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiwnęłam ze zrozumieniem głową. No dobrze. 

- Wydaje mi się, że proste wyjaśnienie mi byłoby prostsze, hm? - wzruszyłam lekko ramionami. Powtarzali się, żaden nie piśnie chociaż słówka? Ani jednego? Cel jaki obrał sobie Arvin z załogą, na tym etapie przybierał nadnaturalnego wyrazu. Po co czekali? Nie poleciałabym przecież nikomu od razu naskarżyć, bo trzeba mieć komu. 

- Przyjdzie i mój czas na to - uśmiechnęłam się na pochlebstwo, czemu więc pułkownik mnie "oszczędził"? Powinnam jednak się cieszyć, ze nie zostałam złojona jak pies. To też trzeba cenić. - Pewnie. Moja trzecia ręka.  - oczywiście muszkiet, który wzięłam przymierzając się od razu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mówisz. Hm... - rozejrzał się - Widzisz tamten dzban na paliku - wskazał na naczynie, zawieszone na wbitym kiju, kilka kroków, od miejsca w którym się znajdowali - Ja uda ci się go trafić to ujawnię ci pewną zasadę okrętu. Chyba że już ją znasz, to wtedy oddam ci moją butelkę.

Jeden z towarzyszy zagaił do niego coś po szwedzku. Na to, ten mu odpowiedział z wyraźną pewnością w głosie.

- Więc?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam po nich z dozą ostrożności. Przyznałam już, że potrafię strzelać, więc głupim byłoby teraz tego nie udowodnić. Najwyżej nie trafię, tu nie było warunków.

- Spróbuję. - aż chciało się dopowiedzieć "mego szczęścia".No nic, sprawdziłam czy muszkiet był naładowany i nic mi nie wybuchnie w dłoniach, po czym się wyprostowałam i wycelowałam. Stabilne ramiona, nogi hardo na ziemi. Nacisnęłam więc spust, strzelając do oddalonego ode mnie celu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kula trafiła w cel, choć nie w sam środek. W sumie i tak dobrze, że w ogóle zrobiła to co się od niej oczekiwało. Dzban pękł, zwracając chwilową uwagę reszty. Ale tylko na moment.

- No. Szczerze powiedziawszy...nieźle. Niektórzy nie potrafią nawet dobrze utrzymać. Ale słowo się rzekło i trza się wywiązać z obietnicy. Znasz dziesięć przykazań? Ale nie nie tych - kiwnął głową w górę - Tylko innych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Każdy na początku potrafił tylko szorować pokład, nie? - stwierdziłam bez przekonania.  Potrafią być tacy którzy choćby mieli się wyżąć to nic im nie da się wbić do łba. Inni jeszcze są jak złote dzieci i mają po prostu to w krwi. - Innych nie znam. Rozumiem, że macie swoje własne. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie tyle co my, co wszystkie załogi. Oraz każdy kto zna się na broni. Tak czy inaczej, chodzi mi o dziesięć przykazań pojedynku, jak to ktoś ładnie nazwał. I znając życie, może się to przydać. A że jestem bardzo miły...Te! Jack, czy jak ci tam. Podejdź - krzyknął w jego stronę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack oderwał się od butelki rumu i wstał. Następnie chwiejnym krokiem podszedł do wołającego. - No słucham. - powiedział lekko znudzonym głosem. Jeszcze nic ciekawego się nie działo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z ukosa patrzyłam na młodego pirata, nie potrafiąc określić czy mnie już irytował czy może nudził swoim zachowaniem. Skrzyżowałam ręce na piersi, przestawiając sięz nogi na nogę, w oczekiwaniu na odpowiedź tego miłego człowieka na temat "Dziesięciu przykazań pojedynku". Trochę mnie zainteresował, od wiedzy sie nie umiera, podobno. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra. Uważnie bo nie będę się powtarzał. Kiedy dwoje członków załogi ma między sobą zatargi, ktoś poczuł się urażony, czy coś, wyzywają się na pojedynek. Ale to nie takie proste. Oficerowie, znaczy szlachcice, są bardzo wyczuleni na punkcie przestrzegania zasad. Jak w dekalogu, jest ich dziesięć.

Jeden, wyzwanie. Jeżeli dojdziecie do porozumienia, to nie trzeba dalej się w to bawić.

Dwa, czyli zawsze, jeżeli nie dojdzie do kompromisu, musicie dobrać sobie sekundantów. Zazwyczaj są to przyjaciele, czy ktoś komu ufamy.

Trzy, sekundanci starają się wynegocjować pokój. Jest to popularne wśród nowicjuszy i nikt nie oddaje strzału. Acz w większości przypadków, negocjują po prostu czas i miejsce.

Cztery, przygotować pistolety oraz sprowadzić doktora. Najlepiej znajomego i dać mu szansę się odwrócić, żeby mógł się wyprzeć.

Pięć, miejsce. Zwykle obiera się teren suchy ale że statek to możemy akurat pominąć.

Sześć, napisać list do najbliższych, w razie przegranej.

Siedem, pomodlić się, wyznać grzechy przed spowiednikiem. To drugie jest szczególnie utrudnione. Choć...nie, jednak nie. Da się.

Osiem, ostatnia szansa negocjacji, kiedy sekundanci ostatni raz próbują rozwiązać do pokojowo.

Dziewięć, zajmujecie pozycje, kwatermistrz liczy do dziesięciu.

Dziesięć...to jest moment rozrachunku, znaczy się po prostu strzelacie do przeciwnika. I tu może pomóc tylko los i opatrzność.

Jeśli kule nie trafią, zdarza się, to sprawa rozwiązuje się w walce na broń białą do pierwszej krwi.

Z racji że pewnie niedługo wplątacie się w problemy, to ta wiedza wam się przyda. Wszystko zrozumiałe, czy są jakieś niejasności?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jack spojrzał na mężczyznę i podniósł brew. - Ale po co mi ta wiedza? Jakoś mi się na żaden pojedynek nie spieszy a po drugie jestem ranny więc tym bardziej. - powiedział spokojnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...