Skocz do zawartości

[Multi] Ku chwale światłości!


Recommended Posts

- Dobra.

Już miał wyciągnąć rękę, kiedy znowu zmienił się mu obraz.

Kuuuuuu. Fajny test. Świetny. Zapamiętać, przy najbliższym sprzyjającym momencie...w sumie nie mogę nic zrobić.

- Spokojnie przyjacielu, rozumiem. Zero ruchu - powiedział, nie patrząc nawet w tył.

W sumie to musiał się zorientować w terenie, lekko tylko poruszając oczyma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 879
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Za nim znajdował się budynek, zapewne budynek banku. Przed nim pojawili się policjanci, z czego jeden z megafonem. Były też furgonetki pełne jednostki podobnej do antyterrorystów, którzy wysypali się z nich i przepychali przed niechcianą "publiczność", odsuwając ją od miejsca akcji. 

- TEREN JEST OTOCZONY - oznajmił policjant z megafonem. 

- No, wiem kurwa - mruknął porywacz pod nosem, coraz bardziej najwyraźniej zestresowany. 

Obok zmaterializowali się Wilk i Hetman. 

Potrzebujesz pomocy - stwierdził spokojnie ten drugi. Nawet jeden z nich, póki co niewidoczny dla każdego prócz Adama mógł bez problemu poradzić sobie z napastnikiem, ale wówczas musieliby się pojawić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O żesz. Dobra. Myśl co robić. Myśl.

- Dzięki panowie. Trochę późno ale dobra. Momencik.

Jeśli któryś z nich by się pojawił, to pewnie na nim skupiliby się mundurowi. Po za tym, zbyt nagła reakcja, mogłaby spowodować pociągnięcie spustu przez wywrotowca.

Kto nie ryzykuje...Wilk słuchaj. Zmaterializuj się za nim, możliwie cicho. Sprowokuj go żeby się odwrócił, a potem tak tradycyjnie strzel mu w nos. Najmniej będziesz się rzucać w oczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozkaz! - odparło widmo żołnierza, które zmaterializowało się zaraz za facetem. 

- HEJ - odezwał się. Facet z bronią od razu się odwrócił, przez tłum przeszły głosy zaskoczenia. Zanim Wilk dał mu w pysk, ów odbezpieczył broń i zaczął strzelać. Cios w twarz zmienił trajektorię lotu kul, ale ostatecznie napastnik upadł na ziemię, powalony siłą ciosu. 

Ktoś z tłumu parędziesiąt metrów dalej upadł, zapewne zraniony zbłąkaną kulą.

- NIE RUSZAĆ SIĘ - zawołał policjant do Wilka, ale ów zniknął. To bynajmniej nie uspokoiło tłumu, który wpatrywał się teraz to w leżącego napastnika, to znów w Adama i nastroje z wolna zmierzały w stronę paniki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak tylko usłyszał zawołanie oraz strzał, padł na ziemię, założył ręce na głowę. udając zaskoczenie. Żeby nie było podejrzeń. Nogą, niby przypadkowo, odkopnął pistolet trochę dalej. Dla bezpieczeństwa.

Hm... Przeżyłem, a cywil został w sumie tylko trafiony. Mogło być gorzej.  Jak się podniosę to lepiej nie będzie.

 

Edytowano przez Hetman WK
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obraz znowu się rozmył. Tym razem stał na stacji metra - względnie moskiewskiego, o czym świadczyła bogata mozaika na ścianie. Z jednego końca tunelu wystawał łeb. 

Wielkie cielsko czegoś pośredniego między rybą, a wężem. Było definitywnie martwe i zatykało sobą cały wylot. 

A Adam stał tuż obok, z ostrzem w ręce. Wokół niego zszokowany tłum ludzi, na wprost od łba wagon metra. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O.Jak miło w końcu coś...CO DO?!

Po pomyślunku westchnął kiwając głową.

- Że ja zatłukłem to bydle...ok. Może być. Co robić? Zemdleć, bo szok? A może rzucić do wszystko i każdego z gapiów zadźgać.

- Przyjaciele obywatele, spokojnie, sytuacja już pod kontrolą. Znaczy wiem, że wielki łeb węża wystaje z tunelu, ale istotne że nikomu już nie zagraża. Wszyscy cali?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No - rzucił jeden z widzów, najprawdopodobniej jakiś ośmielony nastolatek w zbyt dużej bluzie. Pojawiło się parę niepokojących rzeczy, mianowicie smartfony w dłoniach. Czyli całe zajście było nagrane, trzeba je było jakoś sensownie wytłumaczyć i wykluczyć działanie sił metafizycznych oraz nadnaturalnych. W XXI wieku było sporo opcji, więc Adam musiał wybrnąć z twarzą z sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He. Wielki gad w tunelu. Mógłbym powiedzieć że wszyscy nachlani, ale już się zdradziłem. Co by tu...O! Coś na tyle szalonego że może się udać.

Spojrzał w jakąś stronę, uśmiechnął się i kiwnął głową.

- Drodzy państwo, muszę wam wszystkim pogratulować, świetnie wywiązaliście się ze swoich ról - zwrócił się już bezpośrednio do ludzi - Hetman. Twoja pomoc mogłaby się przydać.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co? - zapytał ten sam nastolatek. - Jakich niby ról? - Jego twarz nie wyglądała jakby złapał haczyk, a najwyraźniej to był ten człowiek, który swoją postawą zmienia nastawienie tłumu. Póki co byli dosyć sceptyczni.

- Czego ode mnie żądasz, Adamie? - zapytał majestatyczny brodacz, pojawiając się  

póki co tylko dla Adama. Wilk stał pod ścianą, z przymrużonymi oczami patrząc na ludzi i ich smartfony.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Słuchaj. Zmień formę, i za kilka sekund, wyjdziesz zza ściany, budynku czy jak ci będzie wygodnie...i masz odgrywać reżysera. Z resztą patrz uważnie.

- No tak. Ról - spojrzał na nastolatka z uśmiechem - To jest plan filmowy. A wy jesteście...tłem. No lepsze określenie to statyści, żeby nikogo nie obrazić. Lub urazić - schował ręce za plecami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reżysera? Reżyser... Och. Niech mnie. Czyżbyś mówił o tych zdziwaczałych imbecylach zapisujących równie dziwaczne obrazy na długich taśmach za pomocą nowoczesnych camera obscura? Zdaje mi się, młody Adamie, iże w istocie będzie mi trzeba zasięgnąć wiedzy o nowoczesnym świecie na okoliczność takich przypadków... - rzekł niezadowolony Hetman i zniknął. 

- FILMOWY? Czy to film Spielberga?! - wrzasnął nastolatek i sam wyjął telefon, po czym zaczął trzaskać zdjęcia. Zaraz potem po schodach zszedł Hetman, który przyjął formę nikogo konkretnego - łysiejącego mężczyzny w średnim wieku w szortach, koszuli i drogich butach sportowych, z ciemnymi okularami na nosie i drogim zegarkiem na przegubie. W ręce trzymał mikrofon. 

- CIĘCIE. CIĘCIE POWIEDZIAŁEM. ROZKAZUJĘ WAM SIĘ ROZEJŚĆ - zagrzmiał Hetman. Ludzie byli coraz bardziej zaskoczeni, a Adam wiedział, że duch nie mógł powiedzieć zbyt wiele poza tym co już powiedział - o kinematografii nie miał pojęcia, podobnie jak o dzisiejszym świecie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spokojnie młody - Spojrzał na nastolatka - Już tłumaczę - opuścił rękę, dając sygnał żeby duch spuścił z tonu - Jest to dość innowacyjny pomysł, aby statyści byli nieświadomi tego, że to gra...znaczy film. Dodaje to dramaturgi, jest bardziej realistyczne. Oczywiście to w sumie tylko koncept - podszedł do młodego i nachylił się - Po za tym...reżyser jest bardzo...oryginalny, jeśli chodzi o sztukę. Traktuje ja w dość...specyficzny sposób. Ale liczy się efekt, prawda? - znów spojrzał na tłum - Dziękuje państwu za wzięcie udziału w projekcie. Mam nadzieje że nie sprawiliśmy wam...zbytnich trudności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obraz rozmył się po raz ostatni. 

Adam znalazł się w biurze Franka Benu, najwyraźniej kończąc test. Staruszek uśmiechnął się i wskazał mu krzesło naprzeciwko biurka. 

- Nieźle, nieźle. Pięć punktów na sześć. W pierwszej sytuacji dwa na dwa, w drugiej jeden, w trzeciej znów dwa. W drugim niestety pojawił się ranny, więc nie mogłem przyznać pełnej puli. Jeśli chodzi o trzecią, pochwalam oryginalność. Zazwyczaj egzaminowani tłumaczą to spotem reklamowym, ale to też było całkiem niezłe. Oczywiście w trakcie nauczysz się jak usuwać takie... Hm, zjawiska. I jak działać pod przykrywką. Niemniej jestem zadowolony, witamy w drużynie, tu parę papierków do podpisania - powiedział pogodnie, kładąc przed Adamem plik papierów i wieczne pióro. Był tam regulamin, zgoda na wpłatę za ubezpieczenie i papiery dotyczące samego stowarzyszenia. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Widzi pan, profesorze. Kiedy mówię, że potrafię coś zrobić, to znaczy że tak jest - usiadł przy biurku, wertując papiery - No cóż. Raz się żyje - zanim złożył podpis, sprawdził jeszcze czy nie ma jakiegoś kruczka prawnego. Chwycił w końcu pióro i złożył podpis u dołu strony - Mam nadzieje że to początek naszej współpracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Proszę pamiętać, że to był test. W rzeczywistości często wygląda to mocno inaczej. No, to myślę że będzie można zacząć od wysłania cię na "kurs" w działania terenowe, z małą kompanią. Lokalne póki co, potem zaczną się wycieczki w bardziej egzotyczne miejsca. Opowiem ci o spektrum sprawy. Otóż celem naszego Stowarzyszenia jest odnajdywanie i niwelowanie zagrożeń płynących od istot ze starych kultur. Nie wszystkie są złe, z podziałem zaznajomi cię twój nowy opiekun, przydzielany każdemu z nowych członków. Stowarzyszenie trwa od końca osiemnastego wieku. Zostało założone przeze mnie, panią Jowigsson oraz pana Apraesisa wspólnie z naszymi ludzkimi przyjaciółmi. Ja oraz Apraesis pochodzimy z północnej Afryki, za naszych czasów ziemie te nazywały się Kemet. Dzisiaj to Egipt. Pani Jowigsson pochodzi natomiast ze Skandynawii. Ostatnimi czasy na północy Brytanii pojawiły się doniesienia o najróżniejszych monstrach, które to rzekomo wyszły z morza. Nie ma oczywiście ostrych fotografii jak zawsze w takich przypadkach, ale prawdopodobnie są to stworzenia z czasów, gdy na tych terenach panowali Celtowie. To w skrócie, zaraz powinien przyjść pan...  

Wtem drzwi otworzyły się i wszedł przez nie szpakowaty mężczyzna. Bardzo wysoki, bardzo ponury i w ubraniu będącym konsystencją czerni. Trudno było określić jego wiek - nie był stary, ale też coś w jego pociągłej, bladej twarzy sugerowało, że nie jest młody. Miał haczykowaty nos i czarne włosy ze śladami siwizny. Ukłonił się uprzejmie, odpinając płaszcz i przewieszając go sobie przez ramię. 

- Jak zwykle na czas. Adamie, to Lars van Dijk, twój towarzysz i mentor. Lars, oto Adam Zawadzki, twój podopieczny. Macie parę rzeczy do przedyskutowania. 

Nowy mentor ruchem dłoni zaprosił Adama do siebie. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchał z dość dużym zaciekawieniem. Więc stąd ten piasek. Brytania. Potwór z Loch Ness? No chyba, bo Szkocja. Ale przekonam się na miejscu.

Spojrzał na nowo przybyłego z zaciekawieniem. Kruk...śmierć...kostucha. W porządku.

Na usłyszenie swojego imienia, kiwnął głową.

Wstał od swojego miejsca i podszedł do Larsa. Niemiec. Albo z Austri.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy tylko zamknęły się drzwi do gabinetu Benu, Lars podał Adamowi rękę na powitanie. Miał dziwnie długie palce i równie dziwne paznokcie. 

- Benu już nas sobie przedstawił. Lubię szybko załatwiać zlecone działania, w związku z tym... Teraz jest siedemnasta... Za godzinę wyruszamy. Z naszego Iverness do Bettyhill na wybrzeżu jest... Około dziewięćdziesięciu pięciu mil. Musisz wiedzieć, że pracuję nocą i na czas stażu u mnie ty również będziesz pracował nocą. Na parkingu po drugiej stronie mam samochód. Jedyny terenowy, znajdziesz bez problemu. Nie zabieraj prowiantu, po drodze jest parę knajp. Nocować będziemy w schronisku na miejscu, lepiej, żebyś nie był wygodnicki. Omówimy wszystko po drodze. Ani minuty spóźnienia.

I odszedł. Głos Larsa był lodowato zimny i miał akcent. Ale nie był to akcent ani austriacki, ani niemiecki. 

 

Godzinę później zapadł już zmrok. Na parkingu Adam dostrzegł starego Nissana Patrola z obdrapanym lakierem, przy którym stał już nowy mentor, wpasowując się idealnie niczym pomórnik w ciemność. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rozumiem - odpowiedział po chichu, kiedy nowy mentor skończył wywód.

 

Nie zmierzał denerwować Larsa. Nie był na tyle szalony. Widząc go w ciemności, podszedł i kiwnął głową.

- Jestem już gotowy sz...a w sumie to jedna sprawa. Jak mam się do...pana zwracać? - spytał go ostrożnie. Nie chciał go przypadkiem urazić, a wolał być pewny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może być po imieniu. Nie ma to znaczenia, byle z szacunkiem - odparł i zajął miejsce kierowcy. Znajdowało się ono po lewej stronie, w przeciwieństwie do samochodów na blachach z Wielkiej Brytanii. 

Stary Nissan zapalił, chociaż zdawało się, że z trudem. Następnie wyjechał z parkingu i skierował się w stronę drogi A9. W zużytym, skrzeczącym radiu leciało coś, co przypominało jakąś składankę the Who. 

- Jedziemy do Bettyhill. Mają tam klify, pływy i z tego co słyszałem ostatnio - ryboludzi. Mieszkańcy naczytali się najwidoczniej za dużo Lovecrafta, bo z tego co widzę nagminnie wiążą to właśnie z nim i rychłym przybyciem tego tam... Nieważne, potwora, czy starego boga. Oczywiście to niemożliwe, ale tych ich ryboludzi trzeba wysiedlić i to jest nasze zadanie. Obiekty interesujące Stowarzyszenie dzieli się na trzy kategorie: bezecne, zacne i nieświadome. Zacne to dawni bogowie bądź stworzenia, które zasymilowały się w nowym otoczeniu i nie szkodzą. Bezecne to te, które są niebezpieczne, nieświadome zaś nie pamiętają kim były, są oszalałe, uśpione albo martwe, co niekoniecznie oznacza, że są nieszkodliwe. Jesteś z Polski albo z Czech? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiwnął głową i wszedł do auta. Nie zwracał uwagi na muzykę, bo był zdania że kto prowadzi, ten wybiera.

- Rybo-ludzie? Tak podejrzewałem - Nie zdziwię się jak trafimy do Loch Ness.

- Ja? Z Polski. Urodzony na wsi, choć większą część życia starszego spędziłem w mieście. Kształcąc się i tak dalej. A potem trafiłem tu. A waść? Z Europy, czy inny kontynent. Chyba że nie chcesz odpowiadać, wtedy rozumiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na drodze ruch jak na tę godzinę był wyjątkowo mały. Największą część stanowiły ciężarówki, leniwie wlokące się lewym pasem. 

- Ze wsi, ale holenderskiej. Dzisiaj już, jak się zdaje, nie istnieje, ale istniała paręset lat temu. Jak się domyślasz, ja również jestem nieco... niedzisiejszy. Jak spora część Stowarzyszenia, aczkolwiek nie większość. Mając obrany cel musisz pamiętać, że niektórych bezecnych da się przekupić albo przekonać do bycia zacnymi. Poinformowano mnie, że masz dwóch zacnych na swoich usługach. Jakim są rodzajem? To duchy, upiory, demony? - zapytał. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z Holandii...nie spodziewałbym się.

- Jakim rodzajem...to bardziej tacy opiekunowie, albo...towarzysze. Znaczy nie rzucą się do czyjegoś gardła, czy zatrzymają czas. Nie. Nie tak. Potrafią przyjąć dowolną formę, a jaką przyjęli to się dowiesz. Głównie służą radą. A jak przychodzi co do czego...to jest dość interesujący widok. Wilk - wskazał na bransoletę na nadgarstku - Jest trochę bardziej współczesny. To znaczy wygląda trochę jak żołnierz wieku dwudziestego. Tak drugiej połowy. Konkretniej to jak żołnierze którzy za komuny jeszcze walczyli w lasach. Jest...,,trochę" porywczy. Lubi działać szybko, kiedy jest w środku akcji. No i przyzywa kompanów, do walki na bagnety. Drugi - pokazał na naszyjnik - Hetman, jest dużo bardziej staroświecki. Woli chłodną kalkulację, wszystko strategicznie planować. Oraz przywołuje towarzyszy w zbrojach do szarży. Dodatkowo, mogą mi dać dowolną broń albo pancerz z historii. A twój? Ma coś związany z ptakami, tak?

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Brzmi dość przydatnie, ale i nieco jaskrawo. Mam nadzieję, że potrafisz korzystać z tego umiejętnie. Nie odpowiadaj; zobaczymy - odpowiedział. Cały czas sprawiał wrażenie osoby zupełnie pozbawionej emocji. Dopiero pytanie Adama spowodowało lekkie zdziwienie na twarzy Larsa. 

- Z... ptakami? Dlaczego akurat z ptakami? Nie posiadam nikogo takiego na usługach. Pracuję sam. 

- Dziwak. Nie ufałbym mu  - odezwał się Wilk, który czasem przysłuchiwał się rozmowom chłopaka. Rada o braku zaufania była standardową radą zjawy żołnierza - nie ufał nigdy nikomu. Ot, nawyk. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...