Skocz do zawartości

[Multi] Ku chwale światłości!


Recommended Posts

Reakcja łowcy utwierdziła chłopaka w przekonaniu, że postąpił słusznie. Po rzuceniu piachem w oczy wyprostował się gwałtownie i na ślepo spróbował uderzyć nożem, ale był to ruch czysto instynktowny, a ciosu udało się uniknąć. Ostrze wylądowało więc w piachu, a kamień na czole łowcy, z którego popłynęła wąska strużka krwi. 

To ogłuszyło mężczyznę, ale ten nie dał jeszcze za wygraną. Wyciągnął nóż i pchnął ponownie, tyle, że ów nie zdążył trafić Adama, bo coś gwałtownie odciągnęło napastnika do tyłu, uwalniając chłopaka. 

Zakotłowało się, a już po krótkiej chwili łowca leżał na ziemi. Nad nim zaś, ze stopą umiejscowioną na jego brodzie stał Lars. Szybki ruch stopy w eleganckim bucie, nieprzyjemne chrupnięcie i łowca był martwy. 

Piach pod Adamem nasiąkał jego własną krwią. Zarówno ręka jak i przebity bok bolały niemiłosiernie, utrudniając myślenie o czymkolwiek innym. 

Były nauczyciel podszedł szybko do Adama i kucnął przy nim. Skierował dłoń  chłopaka na ranę i przyłożył do niej. 

- Uciskaj, to nic ci nie będzie - poinstruował z pełnym spokojem, po czym wstał, aby dołączyć do bitki na klifie. 

Drżenie ziemi było coraz wyraźniejsze, a powtarzające się, głębokie dźwięki przywodziły na myśl chrapanie czegoś olbrzymiego. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 879
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Jest. A masz, draniu.

Jego radość trwała krótko, kiedy znowu ostrze zamajaczyło mu przed oczyma. Gotował się już na zgon, kiedy jednak cios nie nastąpił. 

Podniósł się lekko. Widząc Larsa, był w bardzo wielkim, prawie ciężkim szoku. Mało co nie zemdlał. Ale nie był to czas na to, żeby tracić przytomność, zwłaszcza że myśli zajmowała mu rana oraz złamana ręka. 

Wysłuchał uważnie i dostosował się do jego poleceń. Był, lekko mówiąc skołowany, ale zajął się uciskaniem draśnięcia.

- Ciekawe...czyżby o to mu chodziło...

Usłyszawszy chrapanie, oraz czując drżenie powierzchni, wiedział że śmierć tego łowcy, choć jak najbardziej go cieszyła, to jednak zdawał sobie sprawę że pogorszyła sytuację. Ale innej opcji nie było. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez chwilę na klifie zrobiło się jeszcze głośniej. Brakowało Irene, a łowca i łowczyni zaginęli gdzieś w ferworze walki pomiędzy wirującą czernią, będącą Larsem. Wszystko zapewne skończyłoby się szybko, gdyby nie słońce. 

Chmury nienaturalnie szybko rozwiały się i utworzyły przerwę, przez którą przebijało niebo i promienie słoneczne. Po tym zdarzeniu na powierzchni wody setki metrów od lądu pojawiły się bąble, a woda zaczęła się burzyć. Zjawisko było widoczne z brzegu. 

Na plażę wychynął z wody czarny, kaszlący kształt. Eks-adeptka doczołgała się powoli do Adama, wyraźnie zmęczona i poturbowana. Wlokła za sobą zmoknięte pióra.

- Żyjesz, Adam? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic mu właściwie nie pozostało jak obserwować rozwój sytuacji. Zagrożenie póki co, dla niego minęło, a reszta była na tyle daleko, że nie musiał się niczym przejmować. Dojrzwszy nowo powstałą wyrwę w zachmurzonym niebie, nawet się ucieszył. Wreszcie trochę światła. Mimowolnie poczuł się znacznie lepiej. Twało to krótko, kiedy zauważył że woda się burzy. Gotował się do zerwania na równe nogi, choć daleko by nie uciekł. Spuścił z tonu, gdy zobaczył co wychodzi z głębin. Nie przypominał sobie że Irene spadła z klifu. A to dość daleko, od przepaści do wody.
- Fizycznie...daj spokój, bywało gorzej - luźno stwierdził - Ale obawiam się że mogę być potencjalnym kandydatem do zakładu dla umysłowo chorych - westchnął - A z tobą? Tamten trzeci łowca wyglądał na twardego.

Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak. Był... Był trudny. Nic bym chyba nie zrobiła, ale zadziałał chyba instynkt i obawiam się, że tamten nie żyje - powiedziała ostrożnie, odwracając się i patrząc z przestrachem na wodę. - Pociągnęłam go za sobą do wody. Nie wiem, ile tam było. Właściwie byłam pewna, że umrę, a potem nagle zrobiło się ciemno. Zdaje mi się, że przeżył sam upadek do wody... Ale później już chyba udało mi się go zabić. Przypadkiem - wyjaśniła z nieszczęśliwą miną i spojrzała na Adama. 

- Ty krwawisz! Co ci zrobił? - zapytała. Słońce niestety, jak si wkrótce okazało, nie było dobrym zwiastunem. 

Oboje myśleli, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane, ale niestety nie było to prawdą. Łowczyni, cała i zdrowa stała na klifie w promieniach słońca. A ponieważ stała w słońcu, Lars nie mógł się do niej dostać. Trzymała przyciśniętą do siebie za szyję Julię, a bulgotanie wody znacząco się powiększało. W pewnym momencie na morzu zrobił się wir, wolno i leniwie rosnąć. 

- Oj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No, to pogratulować siły. Żeby taki manewr wyczynić - pokiwał głową z uznaniem, a potem spojrzał na rękę.
- Nie, daj spokój. Nic mi nie będzie. To tylko rana cięta, i to niespecjalnje głęboka. Raz przeszło na wylot. Zagoi się. Bardziej się martwię prawą ręką.
Skierował wzrok na miejsce gdzie promienie słońca padały. Był mocno zaskoczony widokiem Simon. Bez ran, bez oznak zmęczenia. I całkiem sprytnie stanęła w słońcu. W ten sposób jest nietykalna.
Usłysawszy bulgotanie, czuł już, że tylko pogorszył sprawę. Zaraz zacznie się robić śmiesznie.

Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Idę tam! - oznajmiła dziewczyna z bojowym nastrojem, wstając i maszerując w stronę klifu. Ale zatrzymała się w pół kroku, zamiatając zwisającymi skrzydłami piasek i zerknęła na Adama.

- Eee... Też chcesz tam iść? Mogę ci pomóc - oznajmiła, proponując pomocne szpony. 

Z bulgoczącej toni na sekundę wyłoniło się coś obłego i czarnego jak otaczające skały, ale zaraz potem schowało się z powrotem do wody. Łowczyni z jedną ręką wysuniętą ku niebu zbliżała się do krawędzi klifu, taszcząc za sobą nekromantkę. Plama słońca przesuwała się razem z nią, a więc zjawisko najpewniej nie było naturalne. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzał na nią wymownie. 

- Wiesz...ze złamaną prawą ręką, oraz raną, którą muszę podtrzymywać lewą...wątpię żebym się przydał inaczej, niźli jako przeszkoda. Idź sama, jak coś, to słuchaj się Larsa. Ale śpiesz się, bo raczej to coś - kiwnął w stronę wody, nie zamierza dłużej czekać - ponaglił ją. 

Z jednej strony, chciał iść, ale z drugiej, jeżeli coś się pojawi na brzegu, to wpierw zajmie się nim, i da reszcie trochę czasu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ciekawe czy też nie mogę się zetknąć z promieniami - powiedziała, odchodząc. 

Kolejne ogromne fale wypłynęły na brzeg. Na horyzoncie pojawiły się cztery wierzchołki, aby zaraz potem zniknąć. Wyglądały jak ostre iglice skalne. 

Akcja na klifie zaczęła się rozkręcać. Wkrótce okazało się, że towarzyszka Adama również nie mogła sięgnąć łowczyni i więzionej przez nią nekromantki. Cała scena była przesycona pompatycznością. 

Simone chwyciła Julię za włosy i przyłożyła nóż do szyi, parę razy nią uprzednio potrząsając. Nie chciała złożyć jej w ofierze, na co wyglądało, a raczej do czegoś zmusić. 

Adam mógł się tylko domyślać, że ów szantaż mógł się udać, bo wokół niego znów zatrzęsła się ziemia, a piasek zaczął się w niektórych miejscach wybrzuszać. Najbliższy od Adama kopiec pękł, wypuszczając z siebie rękę. Szkieletową rękę ze strzępami bordowej szaty. To samo działo się na całej długości plaży. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwował wspienione morze z wielkim niepokojem, ale bez przesady. Syn tytana nie może przejść do tego świata, więc jeszcze nie jest tak źle. Wiedząc, że siedzenie jest dość głupie, wstał na równe nogi. Trochę to jest trudne bez pomocy rąk, acz wykonalne. Widząc co się dzieje na klifie, przewrócił oczyma.

- Że też musiałem trafić na dwoje wampirów. No kurde, dlaczego nie mogło być, choć jednego...nie wiem, jaszczura, wilkołaka. Ja to mam szczęście. 

Przeczuwał co Simon chce zrobić. Zmusić nekromantkę, aby ta wyrecytowała formułkę. Utwierdziło go to tylko w przekonaniu.

- O panie, czy ona nie potrafi myśleć? I tak spaliła zwój, więc...ah. 

I jak się spodziewał, piach zaczął się nienaturalnie podnosić. A przynajmniej, za bardzo. Ujrzawszy szkielecią dłoń, odskoczył kawałek.

- Że co? Czemu bordowa? Rozumiem jeszcze w pancerzu...ale to? 

Zauważywszy, że kości zaczynają się pojawiać, postanowił trochę się oddalić, aby nie być pomiędzy linią ożywieńców a spienionymi wodami. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ożywieńcy wychodzili bardzo szybko, bardzo szybko też ujawniając swoją tożsamość. 

Niektórzy mieli na sobie pordzewiałe zbroje, inni zaś porwane i przegniłe szaty zakonne. Niektórzy odziani w czerń, inni w ciemną czerwień, ale niemal każdy - czy to na napierśnikach, czy płaszczach, czy też nawet na sztandarach - bo i taki się zdarzył - mieli znak krzyża. I żadnemu oczy nie paliły się na niebiesko, a więc można było poddać dyskusji działanie adeptki nekromancji. Najbliżej stojący nieumarły odwrócił czaszkę w rycerskim hełmie do Adama, a białe punkciki w jego oczach rozbłysły. Trzymał w ręce zniszczoną chorągiew. 

Ktoś zacz? - zapytał, głosem niskim i odległym, odbijającym się wewnątrz czaszki. To nie były marionetki, o nie. Prawdopodobnie byli świadomi, a teraz stali na baczność, zwróceni w stronę morza. 

Z klifu coś spadło do wody. Jako że łowczyni wciąż na nim stała, musiała zapewne być niezadowolona z tego, co zrobiła Julia, której zaś tam już nie było. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc szkielety, początkowo zastanawiał się nad tym, co takiego złego zrobił, że świat go nienawidzi. Do czasu, kiedy zauważył krzyże. Naprawdę, chciał rzucić się na piasek i dziękować stwórcy. Ale to by było głupie.
Poderwał się, usłysawszy pytanie. Spojrzał szkieletowi w oczy. Uspokoił się. Wpierw lekko się skłonił.
- Jestem Adam Zawadzki, herbu Strzemię po matce. Mieszkaniec ziemi łódzkiej, należącej do państwa Polskiego. Lud moich pobratymców, zamieszkuje tereny za wschód od Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Wy kto, panie? - trochę żargon szlachecki znał.

Wysłane z mojego LG-M250 przy użyciu Tapatalka

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na twarzy ożywieńca, choć nie mógł wyrażać emocji, przez chwilę trwało coś na kształt konsternacji. 

- Państwo Polskie? Nice mnie to nie mówi. Komuś co świta? 

 - Naczżeś nas zawezwał? - zapytał inny, stojący nieopodal. I wówczas świadomość wróciła jakby do wszystkich i wszyscy zwrócili martwe głowy w stronę wodnego zamieszania.

O, psie syny. Który go wezwał, wszetecznika? Tyś to, wyrostku, poczynił? - zapytał ten pierwszy. 

- Nie bluźnij!

- Milcz, Haroldzie, z tobą nie mówię! No, odrzeknij rychło! Sacrum Imperium Romanum wspomina, a tak świntuszy? 

- Niemieckie? 

- Milcz, mówię! 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm. Inaczej trzeba. Chyba że...nie no. Jeżeli to trupy z czasów Normanów, to myśmy wtedy już ich. 

Trochę był zdezorientowany, nawet przeczuwał że miecze pójdą w ruch. Odkaszlnął, uspokając nerwy. 

- Mości panowie, już wszystko prostuję. Tak, mój lud to sąsiedzi Świętego Cesarstwa - Oj to boli - Światło pańskie, przyjęliśmy roku pańskiego, dziewięćset sześćdziesiątego szóstego kiedy to nasz władca, książę Mieszko I przyjął chrzest katolicki, a zowiemy się królestwem od anno tysiąc dwudziestego piątego, kiedy to syn pierwszego naszego władcy, Bolesław I Chrobry, dostąpił zaszczytu, aby korona królewska gościła na jego głowie. Od tego, Księstwo Polskie zwie się Królestwem. A, jak to mości panowie nazwali, wstecznika nie ja wezwałem. Uchowaj panie, ja starałem się tego zatrzymać. A obudzić go próbuje wiedźma, poganka. Tam, na klifach, chciała ofiarę złożyć - wskazał wyżej - Kamraci starają się zatrzymać, ale nie są w stanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja! - odezwał się głos niesiony falami. Na brzeg wypłynęła młoda nekromantka, krztusząc się i opierając rękami o świeżo sięgnięty brzeg. Wypluła wodę, nim przemówiła. 

- Ja was wezwałam, ja przełamałam wasz wieczny sen. Zostaliście tu setki lat temu pozostawieni, by strzec pogańskiego bożka, trzeciej pieczęci Apokalipsy, którą przepowiedział apostoł Jan. Teraz proszę o pomoc, ja i wszyscy żywi. Tam... - tu wskazała na dziurę w chmurze -...świeci słońce. Słońce kolejnego z bożków, które poruszy powieki uśpionego tutaj demona. Musicie go powstrzymać! Si Deus pro no­bis, quis con­tra nos?

O ile przez większość wypowiedzi truposze nie wyglądali na poruszonych, o tyle na dźwięk ostatniego zdania wyprostowali się jak jeden mąż i wykrzyknęli chóralne "amen", a potem... Potem równym krokiem ruszyli do wody, po kolei znikając w niej aż po czubki czaszek i hełmów. Kiedy w morskiej pianie zniknął ostatni zniszczony sztandar, z morza wyłoniła się olbrzymia czarna i podgniła ręka porośnięta glonami, którą oświetlało słońce. 

Julia odprowadziła ich wzrokiem i stanęła z wolna na nogi, prostując plecy.  Rzuciła przelotne spojrzenie Adamowi, rzuciła coś pod nosem i nic  więcej nie mówiąc poszła z powrotem w kierunku klifu, na którym stała Simone manipulująca dziurą w chmurach. Nigdzieć wampirów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc wychodzącą nekromantkę, aż tak nie był zaskoczony, stwierdzeniem że to ona ich wezwała. Choć krzyże jakoś tu nie pasowały. Słuchał tego, podobnie jak rycerstwo, z małą dozą nie do wiary. Ale słysząc słowa ,,Bóg z nami, któż przeciw nam?", poczuł się jakby dostał konkretny strzał w mordę. I to od opancerzonej ręki - To hasło, a nie stwierdzenie tego że jest...ech - Roztworzył lekko usta, obserwując jak strażnicy znikają w odmętach. Nowo powstały obiekt, jeszcze bardziej wprawił go w konsternację. 

Ledwo spojrzał potem na Julię. Ale nie zamierzał o nic pytać. Nie miał bardziej słów. 

- O matko, a już myślałem że Hetman o takim wsparciu mówił. Ech, jak ja nienawidzę takich momentów. Ktoś wkurwił pewną osobę, a ta ratuje mu skórę. Nie zdziwię się jak będzie się prze...nie, jak będzie mi wypominać. Tak, tego to jestem pewien. 

Pozostała tylko kwestia co robić dalej. Coraz to tracił siły, z nadmiaru wydarzeń. 

- Moment...trzecia? To zostało cztery. Ale pierwsze dwie to antychryst, druga, wielka wojna, co się akurat z Tymirem zgadza, a trzecim jest głód. Hmm...Dobra, może jej się coś pomyliło. A cholera z tym.

Otrząsnął się i również zaczął iść na klif. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstanie i wprawienie ciała w ruch było trudne. 

Przede wszystkim został dźgnięty, a więc z boku na całe ciało rozchodziły się palące i kłujące impulsy, odbierające niemal dech. Cały bok chłopaka był we krwi. 

Równie mocno dokuczała złamana prawa ręka, a jeszcze gorszy był widok zdeformowanej kończyny. Szczęście, że nogi miał sprawne. 

Powstał kolejny kopczyk w piachu, z którego wyłonił się kolejny trupi jegomość odziany w czarny habit. Otrzepał się przy akompaniamencie paskudnych skrzypnięć.

- Adsumus, kurwa jego mać. To ja, Hetman - wyjaśnił. - Nisko przyszło mi upaść, to już lepszą była forma duchowa. No nic, trzeba brać co jest. Żal tylko, że było jedynie to do opętania - wyjaśnił. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Psia morda, nie cierpię tego wszystkiego. 

Dotarło do niego, że ten nóż musiał być jakoś zaklęty, lub nasączony trucizną. Chyba że...jest nieczysty. Wtedy srebro by samo działało.

- Co ja pieprzę. Widocznie zaczynają się zawroty głowy. Tak jak ten powstający ko...moment. To nie jest halucynacja. 

To raczej nie mógł być kolejny strażnik. Znaczy, mógłby, ale wszyscy już weszli i spełnili swoją powinność. Natomiast widok czarnego habitu, optymizmem nie napawał. Wręcz przeciwnie. Do czasu, jak usłyszał głos. 

- Nie, nie. To już musi być sen. 

Uśmiechnął się z ogromną ulgą oraz ciężarem który spadł mu z serca. 

- Decus Domine! - odpowiedział - Nawet w takiej formie niezmiernie cieszę się że cię widzę. Ale myślałem że wyślesz kogoś, a nie sam się pojawisz. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O, tak. Mówiąc szczerze, udało mi się poinformować twojego zimnokrwistego przyjaciela, a nie musiałem go nakłaniać, by tu przybył. Przybył zresztą na czas i dość szybko, przyznam - odparł. Hetman wyglądał teraz jak rasowy licz, ze swoimi świecącymi oczodołami i czarną, zniszczoną szatą liturgiczną. Ale lepszy był w takiej postaci, niż w żadnej. 

- Pójdźmy już, mości Adamie. Nie ma czasu do stracenia, a w tym nasi bladzi przyjaciele nie zdołają nam pomóc. Z nowości, dowiedziałem się, gdzie przebywa Wilk. Okazuje się, że nastąpiło nieciekawe nałożenie się zdarzeń. Przebywa w zaświatach i nie może z nich odejść, pogrążony w otchłani własnego umysłu. Jest na wiecznej wojnie i będzie trzeba go nakłonić do powrotu. Zdaje się, że trzeba będzie mieć na uwadze, że gdy już przybędzie, jego broń raczej się nie przyda - poinformował, połamanym krokiem wspinając się na klif.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O. W sumie to przeczuwałem, aczkolwiek myślałem że na tym się skończy. Ale naprawdę się cieszę że się myliłem - odparł. Nawet mu specjalnie nie przeszkadzał ten nowy wygląd. Podążył za nim, nie zwracając uwagi na to że czuł się jak kupa łajna. W przenośni i faktycznie. Tak czy inaczej, słuchał towarzysza dalej. 

- Z tym się w pełni zgadzam. Trzeba się spieszyć. Czekaj...to oznacza że nie będzie mógł już używać swoich zdolności? Jak np, przyzywanie uzbrojenia? A swoją drogą, ty masz nadal swoją...moc, że tak to ujmę? - Nie chodziło, że mu to by przeszkadzała. Sama jego obecność, jak najbardziej wystarczyła, aczkolwiek był zwyczajnie ciekaw. Z punktu widzenia taktycznego, ta wiedza akurat mogła się przydać. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam tylko to, co posiada to ciało - odparł, kręcąc głową. - Kości. Nie w tym rzecz, Adamie. Martwym nie wolno podnieść ręki na żywych. Możemy cię bronić, ale nie możemy krzywdzić nikogo innego. Nie wiem, czy to co teraz przeżywa jest karą odgórną, czy karą którą sam sobie podświadomie serwuje, ale oto jest powód. Wiem na pewno, znając jego temperament, ze więcej takiego czegoś nie powtórzy - wyjaśnił.

Z tej wysokości było widać znacznie więcej, jeśli chodzi o podwodne starcie. Adam widział ogromny, czarny kształt poruszający się w jednym miejscu i wzbudzający powierzchnię wody. Widział też od czasu do czasu małe, ciemne obiekty przesuwające się wokół czarnego, a to wszystko za sprawą słońca, które wyraźnie wspomagało łowczynię. W jej stronę szła natomiast Julia, na którą również padał osobny promień światła. Szła, osłaniając oczy. 

Za Simone, która stała niemal na krawędzi pojawił się kościany grzebień, który w niebieskiej poświacie wyrósł ze skał, odgradzając jej drogę ucieczki. Normalny człowiek nie przeżyłby upadku z klifu, ale kto w tym towarzystwie był normalny?

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Aha. W tym rzecz. Kurna trochę głupio że to przez mój rozkaz tak skończył - skarcił się. Nie mógł sobie dalej tego w dalszym ciągu wybaczyć. 

Widząc kształty na wodzie, zdawał sobie sprawę, że czas się powoli kończy i trzeba się spieszyć. Widząc już Simon, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu. Ujrzawszy zasłonę, opcja tego żeby ją zepchnąć, nie była głupia, ale pewno i na to znajdzie sposób. 

- Skoro już o tym mowa - zagaił - Masz jakiś plan na to co zrobić z nią? Pamiętając o tym, że nie do końca wiemy czy czasem przeżyje upadek z tej wysokości. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Obawiam się, jakich sztuczek potrafi użyć. Nie jestem też pewien co do sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Zapanował spory chaos. Przede wszystkim powinniśmy zmusić ją do opuszczenia zasłony z chmur. Ktoś zdaje się wspominał, że słońce Benu jest w stanie obudzić boga wojny - rzekł. - Mam też pewne domysły co do tego, że moje obecne ciało jest... hmm... odporniejsze niż to obleczone skórą i mięsem. Nie mam pomysłu, co mogłaby mi zrobić prócz połamania gnatów - wyznał, patrząc pytająco na Adama. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja też nie wiem czy ma jakiekolwiek inne mocy. Nie zdziwiłbym się gdyby tak faktycznie było. Wystarczyłoby natomiast jakoś odwrócić jej uwagę, wtedy nie mogłaby kontynuować swoich zaklęć, czy co to cholery jest. Z tym bożkiem to jest przerypana sprawa. Mogą go obudzić, ale nie przyzwać, choć obie wersję są niepojące. Zwłaszcza że nordowie lubią różnie interpretować pewne pojęcia. Jak honor, sprawiedliwość. Hm - zamyślił się. Oczywiście nie karze mu się na nią rzucić, to bo to by było głupie i raczej nie odpowiedzialne. Również nie był w stanie użyć żadnej ze swoich kończyn. Jedyną jego bronią, była...

- Wiesz, mam pomysł. Ale musimy się jeszcze trochę zbliżyć. Tak na wyciągnięci ręki, tylko trochę dalej. I trzeba się zorientować czy będzie słyszeć, czy może ma wokół siebie jakąś barierę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powietrze zostało rozdarte dzikim rykiem, woda rozstąpiła się. Ponad jej ciemnozieloną, oświetloną słońcem powierzchnię uniosła się brązowa wyspa o popękanej powierzchni, przedzielona przez środek olbrzymim kręgosłupem. Wyspa rosła i rosła, aż w końcu osiągnęła kształt pleców, a ponad nie uniosła się wielka głowa odwrócona od klifu i ludzi na nim. 

Kolos był cały w glonach i pęknięciach, a w szczelinach było widać żar. Był wychudły i podgniły, wyglądał iście przerażająco, a grozę jaką budził potęgowała jego wielkość. 

Wzniósł się do połowy brzucha ponad wodę. Próbował unieść ręce, ale coś krępowało jego ruchy, a i poruszały się na nim "mrówki" będące w istocie ożywionymi inkwizytorami. 

Adama zabolały uszy i przez chwilę słyszał w nich tylko przeraźliwy pisk, kiedy uwięziony bóg wydobył z piersi ryk. 

Nieumarły Hetman i Adam zbliżali się do łowczyni manipulującej padaniem promieni. Jej oczy świeciły się, a w dłoni lśniła kula ognistego światła. Julia przed nimi próbowała atakować wyrastającymi z ziemi kośćmi, ale gdy tylko wyrastały wokół łowczyni, natychmiast zamieniały się w popiół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...