Skocz do zawartości

Barrfind V.

Recommended Posts

Mina Foresta mówiła wszystko. Stał jeno z okiem otwartym tak szeroko że omal mu nie wypadło. Nie zdziwiło go nic dzisiaj. Obudzenie się na pustkowiu? Normalka. Pojawienie się Discorda? Nic nadzwyczajnego. Ale to co Discord odwalił na końcu, przelało czarę goryczy. Pojawienie się tajemniczej klaczy było na tyle wielkim zaskoczeniem że nie mógł powstrzymać wcześniej wymienionego wyrazu zdziwienia.

Po otrząśnięciu się z niespodzianki, powróciła jego poważna mina. podniósł kopyto i przetarł sobie lewe oko, które nieco wyschło na wietrze. Później stał w miejscu i przyglądał się Mrocznej. Poza złamanym rogiem wyglądała na normalną klacz. Jej dumna postura i poważna mina jeno dodawała jej uroku. Bystry wzrok łowcy jednak dojrzał tym tylko chęć utrzymania pozorów. Tempest chciała pokazać że taka sytuacja to dla niej normalka, była jednak tak samo zaskoczona jak Aelius kiedy to wydzierał się w niebogłosy.

"Biedna jeżeli przyjdzie jej z nami pracować to pewnie oszaleje" przeszło mu przez myśl. Po czym natychmiast to odwołał kiedy to dojrzał jeden mały szczegół który przegapił, mianowicie wielką na pół twarzy bliznę. Skarcił się w duchu za pominięcie tego istotnego szczegółu. Nie miał już wątpliwości że była ona wojowniczką.

Łowca w duchu był wściekły na Discorda za sprowadzenie kolejnej "ochotniczki" ale nie mógł już nic na to poradzić. Zgodził się już na wzięcie udziału w projekcie i nie miał żadnego wyjścia, musiał współpracować ze wszystkimi których sprowadził tu Pan Chaosu.

- A więc witaj Mroczna w naszej małej, dziwnej drużynie.- niechętnie powitał nową towarzyszkę, po czym zwrócił się do Barrfinda.- Szczerze wolałbym już zacząć tę przygodę, zanim Discord sprowadzi tu więcej "ochotników".

Po zakończeniu zdania, wzrok skierował na Aeliusa.- A ty Centurionie co o tym sądzisz?

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aelius parsknął cicho słysząc prośbę o nazywanie klaczy "Mroczna". W jego mniemaniu brzmiało to co najmniej durnie. On na tytuł "Centuriona" zapracował. To był jego stopień wojskowy, a nie jakiś durny tytuł który samemu się sobie nadało. Kto by pomyślał, że ten drugi kuc okazał się być kimś zupełnie zwyczajnym i normalnym przy tej tu. Przez myśl kuca przemknęło tylko "A ja głupi myślałem, że to niemożliwe". Zerknął obojętnie na Foresta gdy ten zadał mu pytanie. 

- Sądzę, że jeśli nie zaczniemy teraz, to pojawi się to ktoś kto sprawi, że osoba prosząca o nazywanie się "Mroczną" przestanie mnie bawić. A jedynie wprowadzać w żal - rzucił od niechcenia, po czym strzelił kręgami w karku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Różnie można było to zrozumieć, na szczęście klacz nie była z tych adekwatnie rzucających się komuś do gardła. Kiedyś może i tak o niej mówili, ale od tamtej pory trochę się zmieniło. Niby chodziło tu o przyjaźń, a ona odebrała to jak wyzwanie od tego dziwnego centuriona. Odpowiadając wzrokiem na powitanie Foresta łupnęła surowo okiem i zniżyła lekko głowę, niestety jeśli chodzi o następną jej reakcje to nie wyglądało to najlepiej. Chciało jej się śmiać dosłownie jak i w przenośni. Gdyby nie fakt jej znakomitego aktorstwa już by mu wszystko wygarnęła. Cóż, może po prostu doszła do faktu, że ten cały Centurion nie jest wart jej uwagi, słów czy tam no... czegokolwiek z jej strony. Nadal zachowując powagę sytuacji pomyślała o Discordzie i tym drugim obok co przed chwilą coś pokazywał kopytkiem. Nie było to nic istotnego więc nie bardzo tego słuchała.

 

Zgodziła się, cel życia kładła ponad wszystko i wszystkich. Ktokolwiek by tu nie stanął, z kimkolwiek nie przyszłoby się jej zmierzyć czy pracować, ona wiedziała jedno. Nikt nie stanie jej na drodze. Z oczu nadal płynęła pogarda, a spojrzenie wbijało się krytycznie jak sztylet zatopiony w krwi ofiary na wojnie. Jeżeli myśleli, że dużo przeżyli to dobrze, że nie znają jej historii. Historii wędrówki, jakby spotkali tyle złego co ona byliby zupełnie inni. I chociaż może niektórzy spisali ją na straty to dobry kuc umiał zobaczyć w jej słowach iskierkę dobra. Wszak przecież nigdy nie było dla nikogo za późno na nawrócenia prawda? No, takimi sposobami to raczej jej nie przekonają, ale trudno, czasu nie da się cofnąć. Pozostało tylko nadal się starać. Ciężko westchnęła, przyjaźń, chyba największa zmora z jej dzieciństwa, dla niej ten termin dawno umarł i się pogrzebał w mroku niepamięci. Dopiero teraz znowu powrócił do niej ten termin, przynajmniej wiedziała, że z jednym tu może się kiedyś dogada. Niestety drugi spalił się w jej mniemaniu jak kupka zeschłych liści wiosną. Ciężko było naprawić pierwsze wrażenie, sama raczej się tym nie przejmowania. Miała prawo być tym kim chce, a nikt nie wykluczył, że twardość nie może się wiązać z innymi pięknymi ideałami takimi jak odwaga, poświęcenie czy lojalność. Chodzą dumnie podkreślała tylko swoją wartość która do najmniejszych nie należała. Nareszcie i ona zabrała głos w tej sprawie zimno dołączając się do słów kucyków naprzeciwko- Ruszajmy więc...-chętnie by się odgryzła za ostatnie usłyszane słowa, ale po tylu zleceniach u dobrych jak i u tych mniej sympatycznych wiedziała, że bunt jest szybko karany. Ona umiała powstrzymać swoje emocję, ale chyba nie wszyscy tu byli jeszcze świadomi co ich z nią czeka... 

Edytowano przez Tempest Shadow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barrfind wzruszył ramionami.

- W takim razie powodzenia wam życzę - odparł i spojrzał na wiszącego nad nim Discorda. - Najlepiej chyba ich wrzucić na główny plac w Canterlot. Weź mnie zabierz skąd mnie wziąłeś - dodał i zdążył tylko reszcie pomachać na odchodne i po pstryknięciu znikną.

- No dobra, moi weseli poszukiwacze przygód - zawołał rozentuzjazmowany draconeequus. - Nie mam zamiaru was prowadzić za kończyny, wezwijcie mnie jakbyście potrzebowali jakichś usług.

 

To w sumie były ostatnie jego słowa. Uniósł łapę i ponownie pstryknął, zapadła ciemność.

 

* * *

 

Trwało to ułamek sekundy. Za mało nawet aby dostać paniki, że się zagubili w wielkiej niewiadomej. Zamrugali i otaczał ich zgiełk tłumu. Stali po środku placu, fresk słońca i księżyca zdobił jego oblicze. Tuż przed nimi z czerwonej i szarej cegły z kolumnami stał budynek urzędu miasta. Złote zdobienia na dachu ładnie błyszczały w świetle słońca. Tłumy petentów wychodziły i wchodziły do środka po schodkach.

 

Tuż po ich lewej stał brązowy budynek dumnie prężący swą pierś. Była to siedziba gildii Wojowników w Canterlot. Mało kto tamtędy przechodził. Lata ich świetności minęły i teraz raczej grają rolę najemniczej ochrony. Puste okna bez zasłon wyglądały smutno i samotnie. A po drugiej stronie, a ich prawej stało żółte potężne zabudowanie. Dorównywało wielkości urzędowi ale miało większe okna. Znak nad wrotami mówił, że tutaj znajduje się wielkie muzeum artefaktów oraz gildia archeologów.

 

Wszędzie wokół trójki kucyków kręciło się po prostu mrowie nie zwracających na nich uwagi przechodniów. Wojownicy często napakowane duże kuce ale również inne rasy obleczone w stal i z bronią na widoku, magowie czytaj jednorożce w długich szatach nie rzadko z wyszytymi znakami błyszczącymi mocą, studenci czyli jednostki w grubych szkłach z wielkimi księgami na grzbietach, poszukiwacze przygód, najemnicy i zwykli mieszkańcy. Kucyki tak z samej Equestrii jak i innych krajów tak bliskich jak i dalekich. Gryfy, minotaury, kilka jaków, nawet kilku podmieńców i trzymających się z daleka od nich Glamourian. W samym mieście jak i całej Equestrii był zakaz wewnętrznych burz więc nie mogli się potłuc. Nie było żadną tajemnicą, że podmieńcy gardzą Glamourianami, jak i z wzajemnością.

 

Przed właśnie muzeum, tylko bardziej na placu, wzrok przykuwała duża tablica. Wokół niej sporo się działo i wielu z wymienionych na nią patrzyło. Tablica ogłoszeń jak na górze głosiło miało nieprzerwany ciąg zainteresowanych. Można było na niej znaleźć wszystko, od broszur dla zainteresowanych dołączyć do jakichś organizacji, po zlecenia i zadania. Oczywiście po placu także kręcili się nawoływacze więc każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Do armii, tymczasowych prac, wyjątkowych zadań czy zainteresowanych dołączyć do gildii.

 

Aelius, Forest i Tempest mogli poczuć ucisk w sakiewkach. Znalazło się w nich po sto Celestiali, czyli złote monety oraz liścik mówiący "Na dobry początek". Teraz im pozostaje powziąć decyzję, co robić dalej, dokąd zajrzeć czy co zrobić.

Edytowano przez Barrfind V.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze co Forest zrobił po przeteleportowaniu do Canterlotu to oczywiście sprawdził czy wszystko ma na swoim miejscu. Czasami miał okazję współpracować z czarodziejami. Mimo że wolał pracować sam nigdy nie gardził ich mądrością i pomocą.

Od zawsze jednak nie znosił uprawianej przez nich sztuki teleportacji. Czytał trochę na ten temat i wiedział że teleportacja często jest nie dokładna. Jednak wszystko było tam gdzie być powinno. Czując ciężar w sakiewce łowca postanowił na szybko przeliczyć swój dobytek. Razem z pieniędzmi wziętymi za poprzednie zlecenie było w niej jakieś 400 Celestiali. Po wstępnym przeliczeniu schował sakiewkę pod pelerynę.

Rozejrzał się po mieście, wszędzie tłumy. Spojrzał w niebo. Dzięki pozycji słońca, określił aktualny czas. Było około południa, więc karczmy powinny być otwarte. I dobrze bo kiszki mu marsza grały gdyż nic nie jadł od tygodnia. Popatrzał na swoich towarzyszy. Centurion nie specjalnie wyglądał na głodnego ale nie był pewien co do Tempest. Postanowił więc wyjść z propozycją.

- Nie wiem jak wy ale ja padam z głodu. Dlatego ja idę do karczmy, a wy jak chcecie dołączyć to proszę bardzo. Ja stawiam. - powiedział z nieco cieplejszą barwą głosu, jednak dalej było od niego czuć chłodem. Dokończywszy zdanie ruszył w kierunku najbliższej karczmy.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz milczała, rozejrzała się wzrokiem nie ruszając się z miejsca. Zależało jej by sprawdzić tutejsze zlecenia i dobić z kimś targu, niestety umowa to umowa. Chyba nie chciała się znowu użerać z tym dziwolągiem Discordem. Dobrze, że zniknął, mógł od razu zabrać ze sobą tego drugiego ponuraka. Wind? Nie... Nie musiała nawet domyślać się nad jego imieniem, bo w jej spojrzeniu już nie istniał tym bardziej na razie. Wsłuchała się w gwar, a potem na wyrwane z kontekstu słowa towarzysza. Przyjaźń, aż niedobrze się robi, ale ona była zawsze zasadowa. Nigdy nie złamała żadnej obietnicy, lojalna do końca.

 

Zmierzyła Foresta lodowym spojrzeniem, może poczuła się przy nim jak przy kimś kogo dawno nie widziała. Te blizny, takie pamiątki to tylko po ekstremalnych bitwach. Pewnie miał na grzbiecie sporo interesujących doświadczeń. Na wojnie, każdy kiedyś był sobie jak część rodziny. Niestety...wszystko się zmieniło i chociaż Shadow nigdy nie należała do żadnej większej czy też mniejszej grupy to i tak czuła te dziwaczne ciepło. Niby wojownicy patrzyli na siebie zimnym wzrokiem, ale ich serca zawsze biły równo. Jak uderzenia kopyt podczas marszu, niesamowite. Można było zaryzykować stwierdzenie, że jej zaimponował, ale to tylko następna chytra gra. Aby móc dobrze walczyć i skrócać sobie drogę trzeba poznać wszystkich w koło. Tylko wtedy jak odkryje ich słabości będzie mogła w pełni przygotowana na wszystko spokojnie usnąć. Nie spała od paru dobrych dni, zmęczenie dawało się we znaki. Na szczęście to była dla klaczy norma, jako najemnik często zarywała noce. W sumie, lubiła tą porę kiedy gwiazdy niczym piękne perły świeciły na niebie. Wierzyła, że każdy kto odchodzi z tego świata w nagrodę zyskuje miejsce jako to piękne światło. Gdyby była tak wysoko to na co by patrzyła? Mroczna nie zawsze taka była, taka...ciężka charakterem i sumieniem. Kiedyś jej słowa były ciepłe jak poranny promień słońca, a dusza niczym nieskalana marzyła o wielkich czasach chwały. Marzenia niczym ptaki unosiły się na wietrze, o zgrozo... wystarczył jeden piorun by spadły w błoto i powstały splugawione na wieki. Ciężko odetchnęła, ostatnio często tak robiła. Ona za pewne jak i Forest i może też ten Centurion miała spory bagażnik emocjonalny i nie mniej doświadczeń na sumieniu. Sumienie... jedno z słów które nic dla niej nie znaczyły. Jeden cel, jedna droga, jedno życie, jedna śmierć. Pozostało jej tylko tyle, pewnymi krokami poszła do karczmy. Źle kojarzyło jej się wchodzenie drugiemu więc wyrównała się z Forestem nawet na niego nie zerkając. Pierwsza zasada życia, nie pokazać swoich słabości. Wind mógł poczuć te same chłodne ruchy jak jego, może twierdzenie że ci którzy walczą i są jak rodzina nie jest wcale takie dalekie od prawdy?

  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybka kalkulacja, rozejrzenie się, objęcie wzrokiem i skojarzenie miejsca. Aelius nie ruszył głową bardziej niż na kilka centymetrów na boki, ruszał oczami. Wolał to całe miejsce zapamiętać, dokładnie, szukając punktów zaczepienia do orientacji w terenie, jeśli układ ulic był tu standardowy, z poruszanie się w terenie nie będzie miał problemów. A wiedząc gdzie był, o wiele łatwiej było znaleźć jakiś cel.

Poruszył głową na boki a jego kręgi szyjne strzeliły. Wydawał się z tego powodu całkiem zadowolony. Zignorował swoich towarzyszy. Nie... to nie byli jego towarzysze, to była jakaś dwójka kucy, sprowadzona tu przez Discorda, z którą był zmuszony pracować. Z powodu chorej zachcianki Reinkarnacji Chaosu. To nie była Centuria, to nie były to kuce z którymi żył, jadł, trenował, walczył w ramie w ramię. I tego właśnie nienawidził. Bycie częścią układu który wymaga od niego pracy z dwójką nieznanych mu osób, nie znał ich. Co więcej, nie chciał znać, nie zamierzał też walczyć dla chwały kogoś innego poza sobą. Nie spojrzał na Foresta gdy ten zadał pytanie. 

- Nie jestem głodny. - To były jedyne słowa jakie do niego skierował. Potem zignorował oboje.

 

Skierował się do tablicy, to ona przykuła jego uwagę. Kłębiący się obok niej tłum oznaczał, że było tam coś ciekawego. Ciekawszego od jedzenia z dwójką nieznanych osób. Zresztą i tak nie był głodny. Nie chciał być głodny, nie musiał być głodny. 

Edytowano przez Mephisto The Undying
Źle przeczytałem posta na który odpisałem : ^)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forest i Tempest szli główną ulicą miasta. Pegazy i z rzadka gryfy przelatywały im, jak i innym chodzących po ziemi przechodniów, nad głowami. To rozchodzili się wchodząc do ładnych budynków, jak i dochodzili nowi i otaczał ich bezustanny zgiełk zaludnionego miasta jakim był Canterlot. W powietrzu ulatniały się miłe zapachy jedzenia z jednej tawerny położonej na skrzyżowaniu. Ktoś musiał wyłożyć pieniądze aby w tak dobrym punkcie dostać miejscówkę na taki interes. "Pod rozchichotaną klaczą" głosił napis pod wycyzelowanym znaku z beczką i pijaną uśmiechniętą klaczą o maści koloru winogron. Z tamtą właśnie dobrze pachniało jedzeniem.

 

No cóż, i perfumy przechodzących niektórych przechodniów. Słońce przyświecało i grzało wszystko na co padały jego promienie. Wzdłuż można było zauważyć również restauracje, kawiarnie i herbaciarnie jak i różnego pokroju sklepy ale niewiele. Główna ulica zdawała się być w większości prywatne domostwa. A same sklepy to dla sprawunków domowych niźli kogoś szukającego czegoś w podróż.

 

Właśnie jeden minotaur wycisnął się przez drzwi tawerny i poszedł w dół ulicy skąd przybyła dwójka kucy. Mogli zauważyć tłok znajdujący się w środku zanim zamknęły się drzwi. I z pewnością mogli usłyszeć głośne rozmowy ze środka.

 

* * *

 

Zaś jeśli chodzi o samego Aeliusa stojącego przed tablicą próbując coś z niej wyczytać. Na niej samej zwykłej drewnianej niczym wyróżniającej się tablicy. Było pełno kartek z różnymi prośbami, zleceniami, zadaniami czy reklamami sklepów. Kartki namawiające do dołączenia do gildii, archeologów, wojowników czy Rady Magyi. Uwagę przykuwał duży plakat namawiający do wykorzystania okazji i dołączenia do legionu w Roamie. Zlecenia znikały gdy ktoś się zdecydował, to pojawiały się gdy ktoś wcisnął się w tłumek aby coś przybić. Pare drużyn zdecydowanych zdjęło wybrane przez nich i poszli w swoją stronę. Rozmawiali ze sobą śmiejąc się, że to będzie proste. Wydawali się być dobrymi przyjaciółmi i dobraną drużyną.

 

Jedno nowe zadanie, które zostało tuż po nosem Aeliusa przybite, wyróżniało się wyraźnym i bardzo ładnym kaligraficznym pismem. Obiecywało nagrodę za odnalezienie pewnego instrumentu. I zleceniodawce dla szczegółów można znaleźć w ciągu dnia w tawernie na skrzyżowaniu na głównej drodze. Szara klacz o ciemnej grzywie i będzie siedzieć blisko wejścia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wspólny marsz upłynął bez słowa. Zarówno Forest jak i Tempest nie kwapili się do wspólnej rozmowy. Łowca pół okiem przyglądał się swej towarzyszce. Dalej utrzymywała lodowe spojrzenie, którym obrzuciła go kiedy to wyszedł z propozycją wspólnego posiłku. Blizna mówiła o jej ciężkich przeżyciach z dawnych czasów. Jednak to złamany róg był tym co przykuło uwagę łowcy. Podczas swoich podróży zobaczył wiele różnych miejsc i kucyków zamieszkujący owe krainy, jednakże nigdy wcześniej nie widział jednorożca o tak poważnym urazie rogu. Z początku chciał spytać coś stało z owym rogiem, ale zdał sobie sprawę że i tak się nic od niej nie dowie.

Umysł Forest oprzytomniał, kiedy akurat mijali "Pod rozchichotaną klaczą". Łowca przypatrzył się budynkowi po czym bez zastanowienia wszedł do niego. Tuż za nim wkroczyła Tempest. W środku, jak przystało na karczmę, gwar był jeszcze większy niż na zewnątrz. Dało się usłyszeć pijackie rozmowy, przechwałki, rozmowy z udzielam najemników starających się o pracę, rzyganie pijaków i toasty za wykonane zadania. Innymi słowy nic nowego. Chociaż tu było jakby bardziej spokojnie niżeli w karczmach na prowincji. No tak, w końcu Canterlot tu wszystko musi być bardziej porządne niż gdziekolwiek indziej.

Łowca rozejrzał się po pomieszczeniu aby znaleźć jakiś wolny stolik. Niestety wszystkie były zajęte i nic nie zapowiadało miał się jakiś zwolnić. Dostrzegł jednak samotną klacz która siedziała sama przy stoliku niedaleko wejścia. Widocznie była czymś zmartwiona. Ukochany ją wystawił? A może zaginął? - pomyślał. Łowca odwrócił się do Mrocznej i wyciągnął mieszek. - Tempest byłabyś tak miła i załatwiłabyś coś do jedzenia? - powiedział po czym wręczył jej 50 Celestiali. - Ja muszę coś załatwić. - dodał, następnie odwrócił się i poszedł w kierunku samotnej klaczy, zostawiając Tempest bez możliwości odpowiedzi.

Wolnym krokiem podszedł do nieznajomej. Klacz miała szarą maść i ciemną grzywę, dodatkowo jej zachowanie nie pasowało do reszty gości w karczmie. Gołym okiem było widać że nie pasuje do reszty towarzystwa. W połowie drogi zdjął kaptur aby jej nie stresować. Kiedy Forest podszedł na tyle blisko aby klacz usłyszała go przez ten cały gwar, zdjął miecz z grzbietu i oparł go o ścianę.

- Rzadko w takich miejscach widuje się takie kucyki jak ty. Od razu widać że nie pasujesz do reszty towarzystwa. - powiedział po czym przysiadł się do stołu i kontynuował.- Od razu widać też że coś cię trapi. Me imię Forest i być może jestem w stanie ci pomóc.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już miała podejść do nieznajomej kiedy Forest wręczył jej pieniądze. Może i wszystko byłoby w porządku gdyby nie te słowa, co on sobie myślał. Czy Shadow wyglądała na jednego z sług któremu się coś mówi i już leci jak króliczek w podskokach? Z drugiej strony, dobry wojownik wie kiedy się wycofać. W sumie, każdy miał swoje życiowe sprawy. Co ją to obchodziło? No właśnie nic, a nic. Rozejrzała się po karczmie, niestety jak było wspomniane nie zanosiło się na żaden wolny stolik. Na szczęście podsłuchała jedną z tutejszych rozmów. Była dość cicha jak na takie miejsce, może zbyt cicha. Tempest stała pod ścianą tuż zza jednym handlarzem, nie znała go, ale coś jej mówiło, że to idealna pora by zamienić kilka słów. Jako najemnik znała doskonale zwyczaje tajemniczych zabójców, handlarzy czy towarzyszy w fachu. Trwało to chwilkę, w zamian za informacje dostała z rogu ogiera kilka zielonych iskierek. Owa energia weszła w naszyjnik klaczy który jakby odrobinę wypełnił się zielonkawym płynem. Czyżby był to jeden z przełożonych, a może w ręcz odwrotnie? Tak czy owak wszystko przebiegło szybko i bezszelestnie. Nikt nie zdążył wyłapać o co chodziło, energia była obdarzona nieznaną aurą, wszystko było takie mroczne i ubrane w masę pytań. Sama Shadow nie mówiła za wiele, w sumie powiedzieli tylko jakieś hasło i się stało... Kiedy było już po wszystkim podeszła do lady zamawiając coś strawnego do spożycia.

 

Czyżby już kiedyś tu była? Te spojrzenia na początku, a Tempest? Kroczyła jak królowa tych wszystkich ziem, jakby wiedziała co inni myślą, co o niej wiedzą. Długo pracowała na swoją reputacje i czasami nawet w tych niepozornych lokalach chodziły pogłoski. Honor...jej drugie imię. Nikomu nigdy nie powiedziała jak na prawdę się nazywa, przyjaźń to niebezpieczna gra, tym bardziej z taką klaczą jak ten oto najemnik. Bez skrupuł, bez serca, bez duszy, jest tylko śmierć. Trochę potrwa nim zamówienie zostanie zrealizowane, była ukryta w cieniu, jej oczy jak dwa skryte światła w tej dziwnej codzienności i bałaganie. Jedyna poukładana osoba? To się dopiero okaże, co do nieznajomej. W tej lokalizacji spokojnie mogła ich obserwować, coś na pewno usłyszy, ale nie wyglądała by jej zależało na szczegółach. Może... nadal nie ufała Forestowi? Po tym wszystkim co przeszła jak najbardziej miała do tego prawo. Jak ma się wątpliwości to lepiej szybko to rozwiązać, niestety słabością Shadow było to, że nigdy nie umiała zaczynać rozmów. Nie wiedziała nic o okazywaniu uczuć. Wszystko w niej było zimne, puste i takie martwe. Każdy ruch, każde słowo, każda myśl przesiąknięta nieprzewidywalnością i grozą. Nadal wydarzyć się mogło wszystko, co ten Discord kombinował? Ciemnej klaczy nic tu nie wyglądało dobrze, coś tu śmierdziało. Nie piwo, nie jedzenie, nie kucyki... Nic nie dzieję się przypadkiem, trzeba to szybko rozgryźć nim będzie za późno.

 

Edytowano przez Tempest Shadow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pyszczku Aeliusa pojawił się niewielki uśmiech gdy zobaczył plakat nakłaniający aby wstąpienia do Legionu. Zabawne by było pokazanie się tam, jako centurion. Przyglądał się tablicy uważnie przez kilka minut, szukając czegoś ciekawego, ale zadania często znikały zanim się zdecydował. Nu trudno, ignorował to. Po prostu kontynuował czytanie. Wreszcie, jakieś zadanie przykuło jego uwagę. Nie było epicką przygodą na całe lata. Było zwykłą pomocą. Była to rzecz dziwna, skoro Aelius sprawiał wrażenie kogoś dla kogo duma była najważniejsza. Po prostu zabrał kartkę z zadaniem. Nie z powodu nagrody a z chęci pomocy.

W czymś tak błahym jak zwykłe znalezienie instrumentu nie potrzeba było najmować Centuriona. Zabijaki, czy nawet bohatera. Nie potrzeba było trójki kucy. 

- Tawerna na skrzyżowaniu na głównej drodze... - wymamrotał rozglądając się. Gdy tylko namierzył swój kierunek ruszył w wyznaczone miejsce.

 

*  *  *  *  *

 

Aelius Decimus, poszukiwacz zaginionych instrumentów. Było to dalekie od tego co zwykł robić, ale nie przejmował się tym. Może w głębi duszy to tego potrzebował? Prostego odpoczynku? Robienia błahych rzeczy? Pomagania innym? Może wcale nie chciał przygód. Może bycie żołnierzem go zmęczyło?

Nie myślał o tym, nie przejmował się tym, nie wiedział tego. A może wiedział i tylko samemu się oszukiwał? Może dlatego szedł teraz wolniej, wsłuchując się w stukot kopyt i brzęk pancerza. Może po prostu zbroja. broń i tarcza zaczęły mu ciążyć? A może to zwykłe zmęczenie? Kto wie...

Jednak, nawet tak ślamazarne tempo wystarczyło na dotarcie pod tawernę. Zdjął hełm, zatrząsł trochę głową poprawiając przy okazji grzywę i ruszył do środka. 

Edytowano przez Mephisto The Undying
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Karczma była dobrze oświetlona lampami napędzanymi klejnotami magyi. Było także kilka pochodni w odpowiednich miejscach, aby przyoszczędzić. Gości było od groma i rzeczywiście nigdzie miejsca nie było. Nie było to również nic dziwnego ze względu na fakt, że godziny popołudniowe. Grupka Nhorsów zajmowała dwie odnogi ale co się dziwić po kucykach dużych niczym dwóch Equestrian jeden na drugim. Może nie dosłownie ale wiadomo o co chodzi.

 

Tempest w istocie udało się coś zamówić do jedzenia. Musiała się przebić przez zastępy spragnionych kucy, mniejszych i większych okupujących główną ladę. Nie zwróciła na siebie uwagi, bo nikt nie zwracał uwagi na nowych wchodzących do środka. Zwyczajni mieszkańcy czy groźnie wyglądające postacie. Nic nikogo tutaj nie dziwiło. Karczma miała dobrą reputację i była znana z faktu, że można tu było spotkać naprawdę przeróżne postacie świata.

 

Klacz o ciemnoszarej grzywie, ogonie z szarymi pasemkami oraz szarą sierścią siedziała spokojnie myśląc o swoich sprawach. Jej oczy koloru fioletowego genialnie współgrały z różową muszką na białej wstążeczce. Na słowa Foresta jej brwi zadrgały jakby ją rozbawił. Skinęła głową z miłym uśmiechem.

- Och, naprawdę? - odparła pijąc wino ze stojącego przed nią kieliszka. - Zakładam, po twoich słowach oczywiście, że nie wiesz o zleceniu jakie dałam do urzędu? Musieli do tej pory z pewnością je wywiesić na tablicy ogłoszeń - powiedziała bez cienia wątpliwości. - Jesteś sam czy kimś jeszcze? Nie chciałabym się powtarzać, mam nadzieję, że to rozumiesz - dodała uprzejmie kiwając mu głową.

 

W międzyczasie ładna klacz jednorożca o żółtej barwie i brązowej grzywie zawołała Tempest aby zabrała jedzenie. Dwa talerze zdrowych świeżych ziemniaków, marchwi i wielu innych znanych warzyw. Zdrowe pożywienie dla zdrowych kucyków. No i Aelius wbił do środka i jego oczom mógł się objawić fakt, że po jego prawej tuż właśnie przy wejściu siedzi poszukiwana przez niego postać. Siedziała wraz z Forestem. Stoliku przy oknie z jeszcze wolnymi dwoma miejscami. Jednym przy niej, i jednym przy nim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forest słysząc dźwięk otwieranych drzwi, nie musiał nawet się obracać aby domyślić się kto w nich stoi. Ten Centurion od siedmiu boleści musiał zerwać kartę z ogłoszeniem, o której mówiła klacz. To by tłumaczyło dlaczego tu przylazł. - w myślach stwierdził łowca. Mimo wszystko postanowił zignorować pojawienie się towarzysza i kontynuował rozmowę z nieznajomą.

 

- Droga panienko, nie potrzebuję kartki z ogłoszeniem aby poznać że ktoś potrzebuje pomocy. - powiedział krótko, po czym dodał. - Z całą przykrością muszę stwierdzić, że nie jestem sam. Mam jeszcze dwójkę towarzyszy. - ostatnie zdanie ledwo przeszło mu przez gardło.- Tego gościa co wszedł przed chwilą do karczmy oraz klacz którą posłałem aby kupiła coś do jedzenia. Musi mi panienka jednak wybaczyć tą obojętność wobec kompanów. Jesteśmy drużyną zaledwie od dwóch godzin i nie dogadujemy się najlepiej.

 

- Nie miałabyś nic przeciwko jakby dosiedli się do nas? - Spytał, wiedząc że za niedługo zarówno Aelius jak i Tempest postanowią do nich dołączyć.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli słusznie mu nie ufała, ton kucyka mówił sam za siebie. Klacz miała ochotę wyjść i zająć się następnym znalezionym zleceniem, pierwszym z rzędu. Niestety nigdy nie szła na łatwiznę, tu liczyła się tylko jedna istotna sprawa...wykonanie zadania. Co prawda jeszcze nie miała konkretnego zlecenia, ale te słowa co powiedział wtedy ten mieszaniec z początku przygody. Jedna myśl nie dawała jej żyć, przyjaźń? To żart już nie na jej poziomie, to się w głowie nie mieści, wystarczy jedna malutka pomyłka i się chyba tu pozabijają. Każdy tu był tak spięty, że krew w ich żyłach to chyba niedługo uszami wyjdzie. Dla najemnika to o tyle niefortunne, ponieważ zawsze pracowała sama. Nie musiała się o nikogo martwić, nie było konieczności słuchania i zastanawiania się nad propozycjami towarzyszy. Jakby miała nazwać tą przygodę to na dzień dzisiejszy tytuł brzmiałby bardzo krytycznie "Totalny Rozłam Światopoglądowy". Czyżby nie przesada? Możliwe... Cóż, klacz do optymistycznych nie należała. Najzwyczajniej w świecie widziała prawdziwe realia, ciężko było udowodnić jej swoje rację. Myśląc dalej tym torem, nie dało się jej udowodnić jej błąd na tyle by sama w to uwierzyła. Nie liczyła się z słowami twierdząc, że to tylko zlepka liter. Nic nie znaczący dźwięk i strata czasu. Najważniejsze były czyny, ani wygląd, ani pogłoski nigdy nie były dla niej podstawą oceniania innych. Co widziała? Brak zaufania, pewnie też i parę innych surowych do szpiku kości błędów. "Zaufanie to podstawa"-myśl była głośniejsza niż zawsze, może lekko wyszeptana pod nosem. Tak czy owak nikt tego nie miał szans usłyszeć. Popatrzyła na talerze już z gniewem, nie spodziewała się po Foreście takich słów. Ona...ona...z resztą czy to ważne. To tylko dowód, że w tym świecie nie wolno ufać nikomu. "Czujność, zawsze czuwaj"- powtórzyła dobitnie w myślach. W końcu wszedł Centurion, tylko jego tu brakowało w przenośni jak i dosłownie.

 

Był jeszcze czas się wycofać, ale co by sobie tym udowodniła? Zawsze chciała zadanie godne jej osoby i taka właśnie się trafiła. Nie to że zadanie było tajemnicą, to jeszcze towarzysze tacy, że z wielką chęcią spaliłaby ich na stosie. Zraniona w środku, ciągle ten ogień palił ją w wnętrzu. Każdy mały znak braku taktu przypominał jej dlaczego nienawidzi innych. Nigdy nie wolno jej o tym zapomnieć i nawet jeśli istnieje coś takiego jak przyjaźń to i tak będzie w ciągłej walce z tym Niewzruszonym światem. Potem słychać było dalsze propozycje i pytania towarzysza. Dla niej wszystko było jasne, a ostatnie pytanie było ponadto idiotyczne. Przecież powiedziała, że chce coś powiedzieć wszystkim, jeden raz. A nie da się raczej nikomu niczego powiedzieć z odległości drugiego końca sali. Co za beznadziejna kompromitacja... Na szczęście Mroczna jest kucykiem, a nie strusiem. Godnie podeszła nieznajomą od tyłu, sama straciła apetyt. Spakowała swoją porcje, a talerz z daniem Foresta wylądował szybkim ruchem z jej grzbietu pod nos tego niedowiarka. Wyszło tak jak wyszło, nie miała ochoty siadać, nie przy nim. Czyżby jakaś niezgoda, foch? Nie... Może to dla tego, że czuła się lepiej przy kucykach swojej płci? Nie, tak na prawdę wszystko było teoretycznie bardzo proste. Czym bliżej mówiącego tym większa szansa, że więcej usłyszy i dokładniej zapamięta każdy najmniejszy szczegół. Logika stratega... Ostatecznie znalazła się obok nieznajomej nie wypowiadając ani jednego małego słówka. Ciężko odetchnęła i oschło zmierzyła ją wzrokiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

((Twoja postać za siódmy zmysł Forest? Albo wykrywacz Oficerów Wojskowych? :   ^) ))

 

Już po wejściu do karczmy i szybkim rzuceniu okiem na zawartość ogłoszenia, zdołał zauważyć, że ktoś już go ubiegł w rozmowie z klaczą. Niestety, był to Forest i ta klacz która to chciała być nazywana "Mroczną". Do teraz wywoływało to w Aeliusie rozbawienie. Jednak nie śmiał się, nie okazywał emocji, nie pokazywał po sobie nic. Tylko kamienna twarz i stoicki spokój. Typowa twarz dla żołnierza, ta której każdy się zawsze spodziewał. 

Westchnął obojętnie i ruszył do stolika. Powoli, ale na tyle dynamicznie aby zbroja wydała z siebie odgłos zderzania się fragmentów. Zignorował towarzyszy, po raz kolejny. Spojrzał na Klacz i skłonił się, uprzejmie i grzecznie. Położył ogłoszenie na stole. 

- Witam, znalazłem ogłoszenie które wierzę, że pochodzi od pani, tak? - zapytał tonem jednolitym, pustym. Ograniczając mimikę do minimum. Dopiero po chwili zerknął na swoich towarzyszy, ale tylko kątem oka. Szybko wracając wzrokiem do klaczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście, wygląda pan na weterana - odparła na słowa Foresta spoglądając na jego miecz. - I nie ma nic przeciw. Zakładam, że różnie bywa z drużynami. A to są świeżo założone, a to składają się ze znających się - dodała wzruszając ramionami starając się utrzymać dobrą minę do gry, która ją czekała.

 

Klacz poczuła się poniekąd dziwnie, niepokojąco. Od wzroku Tempest zrobiło się jej zimno, a nadejście kolejnego członka ich dziwnej drużyny, dało jej przynajmniej powód aby zignorować to. Podobało się jej przynajmniej dobre wychowanie dwóch ogierów. Zaczerpnęła oddechu i wypiła wino dla kurażu. Było to w sumie pierwsze zlecenie jakie dała. Było to jednakowoż bardzo ważne dla niej.

- Tak, ja dałam to zlecenie i jak widać dostało zainteresowanie - odparła z uśmiechem i wskazując na miejsce obok Foresta. - Proszę, usiądź na chwilę i posłuchajcie. Obiecuje sowitą nagrodę za odzyskanie dla mnie instrumentu Cello Chorda. Był to legendarny grajek żyjący przed kilkoma set laty. To on napisał większość z dzisiaj granych w teatrze pieśni - wyjaśniła spokojnym tonem uważnie warząc słowa. - Wiolonczela owa z ciemnego drewna z misternymi wzorami nut, zawiera w sobie magię dawnego właściciela grającego na nim niewiarygodne melodię. Mieszkał gdzieś na północ od Canterlot, nieopodal wioski, którą niedawno założono. Nawet nie ma jej jeszcze na mapie ale sprawdziłam wszystko i to pewne informacje. Jego posiadłość może została zapomniana ale wiem, że musi być w pobliżu Garden Gait. Jak się dostaniecie na miejsce to może ktoś z tamtą was by poprowadził dalej, bo możliwe, że ktoś wie coś o tym miejscu - rzekła z nadzieją spoglądając na nich. - Mogę was tylko prosić o spróbowanie. To nie musi być specjalnie niebezpieczne ale oferuje zadowalającą zapłatę za wasze usługi.

 

Miała naprawdę głęboką nadzieję, że się zgodzą. Miała złe poczucie, że nie powinna odbierać może i od dawna nie żyjącemu grajkowi jego instrumentu ale... Tak bardzo go pragnęła, mogła dzięki niemu polepszyć swoje umiejętności. Użyć jego legendy i mocy, aby grać i tworzyć piękniejsze pieśni niż kiedykolwiek. Pozostało jej tylko dać im czas do namysłu. Pozytywne myślenie wrzuciło na jej ładny pyszczek uśmiech druzgoczący nawet najtwardsze serca.

Edytowano przez Barrfind V.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forest schylił głowę w geście zamyślenia. Starał się sprawić wrażenie rozważającego propozycję klaczy. Na prawdę to starał się stłumić rumieńce, które spowodował niespodziewany komplement ze strony, nie da się ukryć, dość urodziwej nieznajomej. Był w końcu młodym ogierem, więc nie dziwota że zdarzało mu się szaleć za klaczami. Ogarnął się jednak zanim ktokolwiek zdążył na niego spojrzeć. Po chwili słabości, rozpoczął swoją zimną kalkulację strat i zysków. Zadanie faktycznie nie wyglądało na specjalnie trudne. Jedyną trudność mogło być odnalezienie tej posiadłości o której mówiła klacz. Chcą ponowie nawiązać kontakt wzrokowy ze zleceniodawczynią, spostrzegł pewien wyraz wątpliwości na jej twarzy. Zrozumiał że nie łatwo komuś zlecić "ograbienie trupa".

 

- Niech się panienka nie martwi. Nieżywemu wszystko jedno to stanie się z jego rzeczami. Ponadto dlaczegoż to tak doskonały instrument miałby się niszczyć jak można zrobić z niego jeszcze jakiś pożytek.- powiedział poważnym tonem. Popatrzył na towarzyszy po czym stwierdził - Myślę że nikt z moich towarzyszy niemiałby nic przeciwko jakbyśmy przyjęli to zlecenie.

 

Myślał że wszystko w ma załatwione jednak coś w środku go trapiło. Nie wiedząc czemu spojrzał się na Tempest, po czym przypomniał sobie jak źle ją potraktował. Mimo że był bezwzględnym łowcą bestii to jednak wiedział że nie powinno się tak traktować klaczy.- Mroczna. Wiem że nie powinienem traktować jak kelnerkę, dlatego z całego serca przepraszam. I jednocześnie dziękuje za posiłek. - powiedział, po czym wziął talerz z marchewkami i ziemniakami. Na sam widok poczuł jak mu ślinka cieknie. Potrafił długo wytrzymać bez jedzenia, jak wielbłąd bez wody, jednak tak samo musiał potem zjeść więcej niż zwykły śmiertelnik. Otarł ślinę z pyszczą, po czym zabrał się do jedzenia.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tempest wsłuchała się w ich słowa. Cóż, te ostatnie były całkiem niespodziewane. Czyli ten bliższy jej towarzysz miał jednak trochę odwagi, przecież nie każdy tak przeprasza na forum wszystkich w koło. To prawda, jego zachowanie było niewybaczalne, ale Shadow przymknęła na to oko. Widziała w swoim życiu gorsze rzeczy, umiała rozpoznać gorzką prawdę i słodki fałsz. Co do zadania nie było to nic ciekawego co by wzbudziło w niej jakieśkolwiek emocje poza znudzeniem i tęsknotą za dawnym życiem. Gdyby miała zaprzeczać co do zlecenia to już dawno by to zrobiła. Kolejna nudna robota, każdy cel miał według niej coś udowadniać. Ciężko było tu odnaleźć jakiś głębszy cel, instrument, martwa postać. W duchy nie wierzyła więc jakieś nierealne sytuacje nie wchodziły nawet w grę. Cicho odetchnęła, już mniej zawzięcie i znacząco. Ah.. te ogiery, z jednej strony waleczne, a z drugiej szybko dają się byle klaczy obwinąć wokół kopyt. Zleceniodawczyni nie wyglądała na złą, ale przecież nikt nie zaprzeczy że największe zło umie się najlepiej kryć pod różnymi przebraniami tego świata. Swoją drogą ciemna klacz była chyba trochę przewrażliwiona, w sumie ciężko jej się dziwić. Czym więcej przejść tym więcej obaw, większa ostrożność i ciągle identycznie negatywne spojrzenie na kucyki w tych czasach. Nie było najlepiej, ale nie wszystko stracone prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kamienna mina centuriona została obecnie przyozdobiona uśmiechem który był w pewnym sensie odwzajemnieniem uśmiechu który zaserwowała im rozmarzona klacz. Chociaż nie roztapiał serc, był to wciąż uśmiech bardzo przyjazny, wręcz nie pasujący na pyszczek Aeliusa. Chociaż zdawał się nie podzielać zakłopotania Foresta, lub potrafił to ukrywać zdecydowanie lepiej.

Przeanalizował jednak treść samego zlecenia. Nie był hieną cmentarną, ale nie był do końca pewny czy powinien mieć takie odczucia. Jednak, jeśli nie został z owym instrumentem pogrzebany, nie było by to w końcu okradanie grobu, a jedyne pozyskiwanie czegoś z miejsca nie posiadającego właściciela. Trudno nawet określić czy to kradzież. 

 

Zadanie w zasadzie mało "epickie", chociaż obecnie nie interesowała go epickość, a zwykła chęć pomocy klaczy u której tylko głupiec nie zauważył by jak bardzo jej na tym zależało, to w pewnym sensie zachęcało go bardziej od potencjalnej nagrody. Chociaż wciąż miał kilka pytań. 

- Ta wioska, dała by pani radę albo zaznaczyć ją na mapie, albo wskazać nam kogoś kto zdołałby to zrobić? Nie da się ukryć, że nie jestem stąd i okolicy nie znam. Nie wiem jak z nimi, ale wciąż, mapa była by niezwykle pomocna. Nawet jeśli niedokładna - poprosił grzecznie, o wiele grzeczniej niż zdarzyło mu się odezwać do dwójki "kompanów".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Macie mapę Canterlot dla zainteresowanych, jesteście tam na dole troszkę powyżej bramy.]

 

 

Klacz westchnęła z ulgą.

- Dziękuję, że mnie zapewniasz w tym przekonaniu - powie iała z wdzięcznością w stronę Foresta. - I wam wszystkich, że chcecie to dla mnie zrobić. Macie moją dozgonną wdzięczność i proszę, mówcie mi Octavia - dodała spoglądając po każdym z obecnych. - Oczywiście, mam tutaj mapę przygotowaną - reagując na słowa Aeliusa.

 

Rzekła po czym wyjęła z torby po swojej lewej zwinięty pergamin. Rozwinęła go przed sobą z dokładna aktualną mapą Equestrii. Czerwony krzyżyk na północy od Canterlot musiał wskazywać wioskę.

- Niestety jeszcze nie przygotowano drogi z głównego traktu - mówiła przejeżdżając kopytkiem po mapie gdzie byłą główna droga biegnąca na północ. - Więc będziecie musieli przejść przez las tutaj i na miejscu popytać miejscowych, a może całkiem przypadkowo na niego traficie po drodze ale to raczej złudna nadzieja - powiedziała ze słabym uśmiechem. - Po lewej powinniście widzieć Cloudsdale, a po prawej za rzeką będzie widnieć Neighagra Falls i Cello ponoć pochodził z Lasu Cieni - opowiadała wskazując miejsca na mapie i w tym momencie pokazywała olbrzymią puszczę lekko na zachód od czerwonego krzyżyka. - Może zamieszkał blisko niej lecz nie w niej samej. Nikt by nie zamieszkał osobno w tamtym lesie - dodała wzdrygając się delikatnie. - Wybaczcie, że tak niewiele ale naprawdę starał się dowiedzieć co mogłam. Najwyraźniej nie jestem dobra w tym. Szukałam na własne kopyto ale może w Gildii Archeologów będą wam wstanie bardziej pomóc? Nie wiem czy zrobią to bezinteresownie - dodała przepraszająco spoglądając z lekkim uśmiechem wyrażającym, że jest jej wstyd. - Jednakowoż nagroda ode mnie, mam nadzieję, będzie odzwierciedlająca wasze starania i nie odejdziecie stratni. Tyle mogę wam obiecać - zakończyła przysuwając mapę na środek stołu.

12339197_912896728830691_2493883558075388343_o.jpg

Edytowano przez Barrfind V.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łowca ze smakiem zajadał posiłek. Gołym okiem widać było że nie jadł od wielu dni. Mimo wielkiego apetytu i jeszcze większego głodu, Forest spokojnie zajadał się ziemniakami. Nie wiedząc czemu od zawsze je lubił i mógł się nimi zajadać bez końca. Bacznie przysłuchiwał się rozmowie towarzyszy.No jednego towarzysza, bo od początku rozmowy nie zauważył aby Tempest się odezwał. Szczerze trochę go to niepokoiło ale on sam również starał się być oszczędny w słowach ale też bez przesady. Zawsze umiał dostosować się do otoczenia, a ona? Forestowi zaczęło się wydawać, że naprawdę trudno będzie się dogadać z Centurionem cierpiącym na syndrom wyższości i tajemniczą socjopatką. Celestio za jakie grzechy pokarałaś mnie takimi towarzyszami? - pomyślał po czym przełknął kawałek ziemniaka. Miał jednak złe przeczucia co do tej misji ale to u niego nie było żadną nowością. Zawsze nawet najniewinniej wyglądające zlecenie mogło przynieść niespodziewane skutki. Wolał mieć więcej informacji.

 

- Chciałbym się czegoś więcej dowiedzieć o tym całym muzyku. Czy był bogaty? Jakiej rasy był? Jakim był kucykiem? - spytał Forest, patrząc dociekliwym wzrokiem na Octavię.- Poza tym czy na wykonanie zlecenia mamy jakiś określony czas i gdzie właściwie mamy cię szukać gdy już odnajdziemy ten instrument Octavio? - dokończył, sięgając po następnego ziemniaka.

 

Konsumując dalej swój posiłek, przyglądał się mapie którą zleceniodawczyni wyciągnęła. Niedokładna mapa jest jak stępiony miecz. Niby coś da się z tego jeszcze coś wyciągnąć ale szału nie ma. Faktycznie, jeżeli ich celu nie widać na mapie to mają skomplikowaną sprawę. Zawsze można mieć nadzieję że miejscowi wskażą drogę ale skoro osada powstała niedawno może być możliwość, że mieszkańcy nie znają okolicy. Wtedy trzeba będzie oprzeć się o wiedzę Octavi. Jeżeli był bogaty oznaczałoby to że mieszkał w czymś na rodzaj willi, którą znaleźć jest o wiele łatwiej niżeli skromną chatkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shadow nie była rozmowna... Po prostu nie było jeszcze sprawy którą mogłaby poruszyć. Wszystkie pytania które by ją zaciekawiły były dopiero co rzucone przez Foresta. Skoro ma się tak dociekliwego kompana to po co samemu się zdradzać z cienia? Jej postawa nadal pozostawała niczym nie wzruszona, nie przekonała się póki co do swoich towarzyszy. Czemu wszyscy zawsze widzieli w niej wroga? No, cóż życie... Co do mniemań Tempest, chyba nie miała jeszcze wystarczająco czasu by im zaufać. Wszystko okaże się z chwilą w której pokaże się niebezpieczeństwo. Nikt nie pytał co ona o tym myśli, więc rzucanie tutaj pytaniami jej zdaniem byłoby bezcelowe. Minęło już sporo czasu, ciemna klacz już chyba zaczęła się przejadać tymi bezsensownymi dodatkami. Na wszystko jest czas i miejsce, teraz liczyła się każda sekunda. Przecież czym szybciej wyjdą tym szybciej wrócą, a Octavia wyglądała na mądrą osobę. W końcu tą dziwną rozmowę przerwał nisko stonowany głos który rozszedł się po sali jak tępy wiatr na pustkowiu. Zimno, srogo, pewnie, bez serca- Szczegóły omówimy po drodze, czas to złoto, milczeniem srebro. Nie mniej jednak każda informacja będzie szalenie istotna.- Podjęła się dialogu tylko z jednego powodu, nie lubiła za długo siedzieć w miejscu i nic nie robić. Lepiej jej się myślało chodząc, w końcu co ich tu trzymało. Teraz na prawdę dobry argument mógłby zaprzeczyć jej propozycji, która w sumie brzmiała jak werdykt końcowy. Niestety jej chyba nie dało się przekonać do zmiany obranego celu, czy zmiany decyzji. Ona od zawsze miała swoje zasady których się sztywno trzymała. Klacz stojąc, tylko dumnie się wyprostowała nasłuchując. Czyżby coś miało się niebawem wydarzyć?

Edytowano przez Tempest Shadow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie o rasę i osobowość kucyka? 
Nie widział w tym pytaniu sensu. Tym bardziej w pytaniu o to czy był bogaty. Przecież klacz sama mówiła o posiadłości, czyli odpowiedziała na pytanie na bogactwo. No i była jeszcze jedna rzecz, jeśli z jakiegoś powodu instrument nadal był w domu kuca, musiał to jakoś zabezpieczyć. Wedle rozumowania Aeliusa, była to rzecz oczywista. Ostatnie pytanie, o to gdzie odnaleźć Octavie jednak miało sens. 

Wychodzi na to, że i Tempest widziała bezsens w tych nadmiernych pytaniach. Czyli to nie tylko on. Chociaż jej stwierdzenie o wartości milczenia i czasu uznał za nieco głupie. Zwrócił wzrok na Foresta.

- Zgodzę się z... Tempest Shadow - jej imię zdawało się ciężko przejść przez jego gardło. - Szczegóły możemy omówić po drodze. Zwłaszcza, że wątpię aby osobowość kogoś kto jest martwy wpłynęła na nasze zadanie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Octavia pokiwała głową.

- Och, był bogaty i sławny w świecie muzyki, no i był pegazem - odparła trąc podbródek w zamyśleniu. - Miał brata jednorożca ale ten nie był muzykiem. Słyszałam, że był zaznajomiony w arkanach. Nie wiem co studiował, nie bardzo mnie interesował, wybaczcie - dodała kładąc po sobie uszy. - No a Cello, był dobry i ponoć współczujący. Wyrażał się poprzez muzykę, która była wyjątkowa. Naprawdę wspaniały kucyk i żałuję, że nigdy go nie poznam - dodała rozmarzona z uroczym rumieńcem.

 

Sięgnęła ponownie do swojej torby i położyła na stole elegancką szarą wizytówkę ze złotymi krawędziami.

- Tutaj macie mój adres - odpowiedziała na pytanie co do gdzie ją znaleźć. - Może mnie nie być czasem, bo będę na występie czy ćwiczeniach ale to naprawdę jest zależne od czasu. Idąc lewą główną ulicą zwracajcie na znaki ulic i musicie przejść ulicą obok parku. Po prawej nad dachami będzie dobrze widoczna katedra Światła. Skręcacie w lewo i skrzyżowanie kolejne gdzie kończy park i w prawo jest ulica prowadząca wgłąb miasta. Odrobinę dalej właśnie nią, jest moje domostwo. Dom z szarej cegły z czerwonym dachem - wyjaśniła dokładnie wskazując kopytkiem na wyciągniętej uprzednio mapie Canterlot.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forest jak zawsze miał w głębokim poważaniu co inni myślą o jego metodach rozwiązywania problemów. Miał w zwyczaju wypytywać zleceniodawców o każdy szczegół i nie zamierzał tego zmieniać. Spokojnie słuchając Octavii, kończył swój posiłek. Jego teoria o wielkiej willi mogła być bardzo prawdopodobna. Wkurzało go jednak to gadanie o pośpiechu. Według niego należało się wpierw przygotować na każdą ewentualność, a pośpiech sprowadza tylko kłopoty. Poza tym każda informacja o właścicielu owego instrumentu mogła pomóc łowcy w ustaleniu położenia jego domostwa, nawet jego charakter. Miał już wystarczająco dużo informacji. Skończywszy posiłek, zaczął układać plan działań.

 

- To prawda osobowość to tylko szczegół. A jak to ktoś mądry powiedział: "Diabeł tkwi w szczegółach". - zwrócił się do Centuriona. Wziął wizytówkę od Octavii i wstał od stołu. Założył swój miecz na grzbiet po czym odwrócił się w kierunku stołu. - Masz moje zapewnienie że odnajdziemy ten instrument, Octawio. Choćby trzeba było cały ten las wyciąć. - powiedział zwracając się do klaczy, po czym założył kaptur i wyszedł z Karczmy. Wiedział już co musiał. Teraz wystarczyło przygotować się do podróży.

 

Mają w głowie obraz mapy udał się prosto na targ aby uzupełnić zapasy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...