Skocz do zawartości

Barrfind V.

Recommended Posts

Ciemna klacz popatrzyła na Octavie kiwając jej głową, jakby zapewniając że jeszcze się zobaczą. Wyszła jako pierwsza, kiedy zobaczyła kierunek Foresta udała się tuż za nim. Uzupełnienie zapasów było bardzo istotne, kto wie co ich tam czeka. W końcu to była wyprawa w nieznane, jeśli chodzi o posiłek to Tempest miała ze sobą cały obiad, więc nie było się czym przejmować. Sama raczej mało jadała ze względy na posturę i siłę fizyczną. Wiedziała, że dobre odżywianie się to klucz do każdego celu. Nie miała nic ciekawego do roboty, w sumie musiała uzupełnić tylko wodę. Woda, to już na prawdę bardzo potrzeba rzecz, bez niej jak bez kopyt. Cicho kroczyła trzymając się twardo na ziemi, realistycznie przemyślała wszystko co usłyszała. Jeszcze chwilkę utrzymała wzrok na towarzyszu, potem skupiła się na otoczeniu. Lepiej być ostrożnym...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Centurion przewrócił oczami słuchając wypowiedzi Foresta. Aelius coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że całe przedsięwzięcie nie ma sensu, a to wszystko przez osoby z którymi miał współpracować. Na razie zignorował przemyślenia i kiwnął głową na pożegnanie klaczy. 

W zasadzie to udanie się na targ które to zapoczątkował Forest było chyba jego najsensowniejszym pomysłem. Sam Aelius musiał dokupić trochę zapasów. A gdzie lepiej to zrobić niż na targu właśnie? Przy okazji miał teraz też czas na przemyślenie dokładnie całego przedsięwzięcia do którego się zapisał. Czy mógł tak po prostu zrezygnować? Władca Chaosu nie mówił nic o tym będącym kontraktem wiążącym, ale może nie podał im wszystkich szczegółów? No cóż... zobaczy po ich pierwszej misji. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Octavia pomachała im na odchodne kopytkiem i uśmiechem wdzięczności pożegnała, życząc im powodzenia w myślach jak tylko zniknęli za drzwiami. Cała trójka, z Forestem nie jako prowadzącym ich, przeszli ledwie jedną dzielnicę od karczmy. Doszli do dużego placu ze sporą ilością rozstawionych namiotów z ladami, kupcami i towarem za nimi. Ogromne ilości przeróżnych kucyków jak i przedstawicieli innych ras zawierali umowy sprzedaży i zakupu.

 

W wyróżniającym się czerwonym namiocie, zarządzający osprzętem prawdziwych wojowników operował minotaur o potężnej posturze w fartuchu kowalskim. Za nim i przed nim na ladzie leżały przeróżne narzędzia mordu. Od toporów i mieczy po buławy oraz potężne wzmacniane lagi i włócznie. Miał przy sobie olbrzymi młot kowalski, który prawdopodobnie służył do uspokajania tych nazbyt skorych do targowania się. Nieopodal był błękitny namiocik w którym wyróżniały się artykuły czysto magiczne. Błękitny jednorożec w szatach zachwalał swe mikstury i zwoje z zaklęciami jednorazowymi, jak i produktami typowymi jak kulami i szatami dla magów. Był również namiot z ziemskim dużym kucem. O kolorze stali ogier zajmował się częściami pancerzy, tak lekkich skóropodobnych jak i ciężkich płytowych czy kolczugi. Pełen wybór sprzętu do ochrony wraz ze sporą dozą tarcz i puklerzy.

 

No i dalej namioty z typowymi handlarzami od rzeczy do domów, od farmerów, górników, garncarze i tkacze oraz tak dalej. Naprawdę czego dusza zapragnie można by rzec, znajduje się na tym, jednym z kilku targowisk w Canterlot.

 

Odrobinę dalej ich oczom, tuż pod ścianą jednego domów stał znajomy ogier, biały jednorożec w agatowej zbroi płytowej. Jakaś para źrebaków z nim rozmawiała, po czym pobiegły zostawiając go samego rozbawionego. Jego wzrok w chwilę potem padł na Foresta, Tempest oraz Aeliusa, którzy szli przez targ. Pomachał im entuzjastycznie z propozycją aby się zbliżyli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marsz wraz z towarzyszami, ponownie minął łowcy bez słów. Nawet jeżeli oni mówili coś do niego to on nie miał tendencji by im odpowiedzieć. Po drodze zajrzał do paru handlarzy i zakupił parę warzyw na drogę i ziół . Chciał jeszcze zobaczyć co miał na sprzedaż ten minotaur. Dostrzegł jednak, ktoś do nich macha. Biały jednorożec wyglądał znajomo. Forest przyjrzał się znajomej postaci, która machała do nich z daleka. Tej zbroi nie można było pomylić z żadną inną. Z całą pewność stwierdził że to Barrfind. Mimo iż pysk łowcy nie okazał żadnych emocji to w duchu cieszył się że znów zobaczy jedyną normalną postać, którą dzisiaj poznał, nie licząc Octavii. Wind podszedł do Wielkiego Mistrza by się przywitać.

 

- Dzień się jeszcze nie skończył, a my znowu się spotykamy. - Zwrócił się do Barrfinda, tym razem bez ukłonu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shadow rozejrzała się po okolicy, kupiła parę bukłaków wody, zaszła do minotaura po metalowe małe ostrza. Miały wyglądać jak strzałki z uchwytami, klacz nie lubiła dużych, opornych broni. Ostrożności nigdy za wiele, wzięła takich pocisków równo sześć sztuk. Zapłaciła i poszła do namiotu magicznego, obejrzała dokładnie towar i poszła dalej. Połowę z ostrzy nasmarowała trucizną, w ostateczności muszą mieć broń która ich nie zawiedzie. Kiedy Forest podszedł do znajomego Tempest zaszła jeszcze do ziemskiego kucyka z opancerzeniem. Nic nie kupowała, po prostu poszła o radę, by sprawdzić swój pancerz. Jeśli chodzi o fachowców zawsze była otwarta na różne rady i prośby, wiadomo było że to oni trzymali życie w swoich kopytkach, uzbrajali wojowników, rycerzy, magów, po postu wszystkich co narażali życie w jakimś wielkim celu.

 

W końcu kiedy już wszystko zostało załatwione stanęła, miała na widoku obojga towarzyszy. Dostrzegła w oddali tego kuca z samego początku przygody, nie lubiła przerywać sobie spaceru, ale on może coś ważnego wiedzieć. Droga była dosyć nie pewna, a taki kucyk na pewno będzie umiał coś im doradzić. Podeszła pewnym krokiem, aż zatrzymała się obok znajomego. Kiwnęła mu głową tak tajemniczo i skrycie, że tylko on mógł to zauważyć. Wpierw przywitał się Forest, jakby i ona zaczęła się sadzić z tą masą pytań to by wyszło straszne zamieszanie i nikt by się o niczym nie dowiedział. Spokojnie i cierpliwie zaczekała na dalszy rozwój wydarzeń...

Edytowano przez Tempest Shadow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aelius chciał w pierwszej kolejności odejść od grupy i pójść kupić jakieś mikstury. Takowe się czasem przydawały. Niestety nie zdołał dotrzeć, ani nawet odłączyć się od grupy, bo tak oto zwrócili na siebie uwagę postaci która to, już ich znała. A do tego zauważyła ich w tłumie i odciągnęła od zakupów. W zasadzie to nie interesował się tym czy odciągnął też od sojuszników, ale odciągnął niego, więc tylko przewrócił obojętnie oczami i poszedł za sojusznikami. Niezbyt radośnie, ale podszedł.

Kiwnął głową do paladyna, pozwolił Forestowi się wygadać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barrfind objął ich radosnym uśmiechem.

- Witajcie, owszem Forest, ledwie pare godzin minęło i najwyraźniej było nam pisane szybko się spotkać, ponownie - powiedział spoglądając na każde z nich. - Jest to przypadek  ale szczęśliwy. Miałbym do was drobną prośbę - mówił markotniejąc i z niepewnością. - Najpierw wam powiem o Canterlot. Pod samym miastem są tunele kanalizacyjne. Olbrzymia sieć, która ponoć powstała na jeszcze starszej infrastrukturze, a samo ono ponoć jest połączone ze starymi tunelami, które łączą się z Necreopolis na samym dnie góry. Jestem zdolny w to uwierzyć mimo, że nigdy tam na dole nie byłem - dodał trąc kark w zdenerwowaniu. - A wracając do punktu sprawy - rzekł wskazując kopytem w prawo gdzie stało dwóch pegazów w złotych zbrojach włóczniami rozganiając ciekawskie kucyki i pilnując wyraźnej dziury z odciągniętą klapą obok. - Nie dawno jakiś źrebak wpadł do tunelu bo jakiś głupiec nie zamknął albo co innego. Nie wiem i nie dbam o to, dla mnie najważniejsze jest odnaleźć malca, który wpadł najwyraźniej na genialny pomysł się nimi przejść. Rozumiem, że to ciekawe ale tam wcale nie jest bezpiecznie - Odparł kładąc prawą nogę na głowie w geście desperacji. - Miałem zamiar znaleźć jakąś pomoc albo samemu tam wleźć lecz w tej samej chwili wy nadeszliście. Harmonia najwyraźniej tego chciała. Jestem gotów wam nawet zapłacić tylko pomóżcie mi odnaleźć to dziecko.

 

Westchnął i sięgnął magią do swojej torby podróżnej.

- Mam dla was mikstury lecznicze i wywary z bezoaru na ewentualne zatrucia - rzekł wyciągając trzy mikstury o czerwonej barwie i tyleż samo ale o zielonej. - Jeśli odmówicie nie będę miał wam za złe. Jako podopieczni Discorda macie pełną wolną wolę względem waszej decyzji i nie mnie wam wydawać rozkazy. Uznajcie to za zlecenie - dodał bez wyrazu, ni to w głosie ni to w spojrzeniu. Czekał z duszą na ramieniu na ich zdanie co do tego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym momencie Windowi przypomniały się wszystkie poprzednie zlecenia tego typu. W tej sytuacji nie można było zwlekać zbyt długo, zwłaszcza że chodziło o życie młodego źrebaka. Zresztą każdemu w takiej sytuacji zależałoby na czasie. Wtedy też przypomniał sobie sytuację z ranka. Coś tak czułem, że to będzie ciekawy dzień - Przypomniał sobie myśli, które towarzyszyły mu przy okazji poznania towarzyszy. I zaiste jest to ciekawy dzień, który z resztą dalej trwa. Wrócił myślami do malca w kanale. Nie miał jednak żadnych informacji co do celu ale i tak nie było czasu na ich zbieranie. Jak było wspomniane wcześniej, tu liczy się czas. Bez namysłu chwycił jedną miksturę i odtrutkę, po czym schował je do specjalnie przygotowanej kieszeni w pancerzu. Następnie spojrzał w oczy Barrfinda.

 

- Czego mogę się na dole spodziewać? - szybko spytał głosem o barwie zimnej jak pierwsze mrozy. On już podjął decyzję o ruszeniu malcowi na pomoc. Odwrócił głowę w kierunku drużyny. - Nie ma czasu do stracenia. Jeżeli nie chcecie iść ze mną, to pójdę sam. - powiedział oschle do swoich towarzyszy, po czym wrócił wzrokiem do Barrfinda i czekał spokojnie na odpowiedz.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klaczy nie trzeba było dwa razy powtarzać, wyminęła towarzysza biorąc od niego po jednej z mikstur. Schowała je i popatrzyła na białego kucyka, co do dzieci, sama wiele przeżyła za młodu. Starszych można winić, ale nie niewinne dziecko, nawet jak na nią byłoby to za wiele. Tu już nawet nie chodziło o nagrodę, tylko o honor. -Mały wróci cały i zdrowy- Zapewniła Barrfinda, pewnym i dumnym tonem. Widział jak im zależało, a Forest nie musiał udawać twardziela. Nawet bez tego by się zgodziła, chyba tylko ktoś bez serca i do końca potępiony by odszedł bez słowa. Odpowiedź Centuriona była raczej pewna i przesądzona, ale kto go tam wie... Zwróciła się do zleceniodawcy w tym samym pytaniu co towarzysz, każdy szczegół, każda poszlaka, wskazówka może im uratować kupry. W takich sytuacjach nic się już nie liczyło, czy można cenić coś bardziej niż życie? Raczej nie wierzyła, że dobro kiedyś do niej wróci, ale nikt nie zna przyszłości dziecka. Może odegrać w swoim życiu bardzo ważną rolę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eksploracja kanałów, istniejących na starych ruinach? Brzmiało dość ciekawie, a do tego mieliby drugie zadanie, o wiele szybciej uda mu się ocenić jak jego towarzysze działają w sytuacjach kryzysowych. Albo jak działa ogólnie. 

Wziął miksturę z kamienną twarzą. Cóż, było kilka rzeczy które chciał teraz wiedzieć, a nikt o to nie zapytał. 

- Możesz wejść do kanałów, które rzekomo stoją na innej sieci tunelów, i zabłądzić - zwrócił się do Foresta nawet na niego nie patrząc. - Będziemy potrzebowali planu kanałów, zwłaszcza, jeśli były zbudowane na fundamentach innej konstrukcji, nawet jeśli posłuży nam to tylko do odróżnienia starych od nowych - rzucił. - Masz coś takiego? - zapytał paladyna. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barrfind westchnął z ulgą.

- Kamień z serca, a co tam jest wątpię aby ktokolwiek wiedział - odparł wzruszając ramionami. - Chodźcie ze mną - dodał prowadząc ich do dziury.

 

Dwóch strażników kiwnęło mu głową i rozstąpili się. Spojrzał w mrok kanałów i było widać tylko blask wody i słychać było kapanie na dole. W tej samej chwili przyleciał pegaz w pancerzu strażników królewskich i podał paladynowi zwoje.

- Ha! Wielkie dzięki, to nam ułatwi sprawę - powiedział i rozwinął jeden tak aby reszta mogła spojrzeć. - Niestety tylko dwa więc dobrze abyśmy się podzielili na dwie drużyny. Ja z którymś z was pójdę w prawo, a pozostała dwójka w lewo - wyjaśnił wskazując wolnym kopytem tunele nad którym stali.

 

A kanały wiły się i ciągnęły pod całym miastem. Można było dostać bólu głowy jakby się miało całość przeszukać.

- Na szczęście wątpię aby daleko poszedł i zakładam, że doszedł by maksymalnie tutaj - orzekł zakreślając na mapie kółko. - Nadal sporo do przejrzenia więc się streszczajmy zanim się ściemni. Nowe kanały leża na starych, do których dostęp jest zamknięty bramami i malec ich nie otworzy. Martwi mnie bardziej ta legenda, że na dole pływa od lat kamienny krokodyl - dodał z pustym śmiechem jakby samego siebie zapewnić, że to tylko mit.

 

Jeden ze strażników pilnujących zrzucił pare pochodni na dół.

- Tak na wszelki wypadek, powodzenia - odparł i odszedł zagradzając ciekawskim wejście.

 

Barrfind nie marnował już czasu. Złapał powietrze i zeskoczył w dół. Rozbrzmiał ciężki dźwięk metalu.

- O tyle plus, że te wejścia są wygodne do zeskoku - dobiegło z dziury. - I fakt, że użyłem na sobie lewitacji. Zeskoczcie to was wyłapię także albo zejdźcie po drabinie, wasz wybór!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forest również nie marnował czasu. Wolał jednak wybrać pewniejszą drogę niżeli skok w dół. Wszedł na drabinę, chwycił się jej boków po czym zjechał w szybkim tempie na sam dół. W mgnieniu stał już koło Barrfinda. Korzystają z chwili oczekiwania na towarzyszy, postanowił zrobić szybką inspekcję sprzętu. Wyciągnął miecz ze skórzanej pochwy, po czym zbliżył go bliżej oczu aby lepiej mu się przyjrzeć. Klinga była w idealnym stanie, ani śladu rdzy lub choćby najmniejszego pęknięcia. Miecz ten jeszcze nigdy go nie zawiódł, nigdy nie pękł ani się nie wyszczerbił. Był to podarunek od jego przyjaciółki jeszcze z czasów służby w Gildii Wojowników. Z tegoż to powodu łowca tak o niego dbał. Za każdym razem kiedy spoglądał na ostrze przypominały mu się stare czasy. 

Czasu jednak nie było aby wspominać dawne dzieje. Machnął jeno parę razy, słysząc jak majestatycznie tnie powietrze ich otaczające, uśmiechną lekko i schował je do pochwy. Następny był nóż. Wykony był z hartowanego srebra. Też był w nienagannym stanie. Po oględzinach, wrócił z powrotem na swoje miejsce.

 

- Naprawdę myślisz że ten "kamienny krokodyl" to tylko mit? - Spytał spokojnym głosem nawet nie spoglądając na Arcypaladyna.. - Bo jeżeli okaże się jest inaczej to zarówno mój miecz jak i gladius Aeliusa nie za wiele mu zrobią. - stwierdził łowca. Po chwili przerwy na dwa-trzy oddechy Wind odezwał się znowu. - Jeżeli pozwoli to chciałbym iść z tobą. Mam sprawę do obgadania, która nie jest przeznaczona dla wszystkich uszu. - powiedział półgłosem do Barrfinda po czym podszedł do ściany po prawej, stanął na dwóch tylnych nogach i oparł się o nią. Teraz pozostało czekać tylko na pozostałych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz bez dalszych rozmyślań skoczyła zaraz po zejściu Foresta na dół. Nie lubiła się patyczkować, a kopyta miała raczej na tyle wprawione by wytrzymać upadek. Jak ją złapią to dobrze, jak nie to też nie będzie narzekać. Nie spodziewała się za wiele po swoich towarzyszach, ani tym białym kucyku z zewnątrz. Tak coś myślała, że jej bliższy towarzysz zostawi ją z Centurionem. Nie miała w nawykach komentowania czyiś decyzji, nawet jeśli nie koniecznie się z tym zgadza. Nie była to waga życia i śmierci więc spokojnie zaczekała na dzisiejszego towarzysza wyprawy. To na pewno pozwoli jej bardziej poznać tajemniczego kompana, może zrozumieć jego zasady. Czym się kieruję? Co jest dla niego ważne? Nie czuła w swoim sercu strachu przed przegraną, jeżeli będą siebie wzajemnie słuchać na pewno wyjdą cało i zdrowo. Mieli w końcu takie same szanse jak druga para kuców. Ciężko złapała powietrze w płuca i popatrzyła na przód, obie drogi wydawały się być takie same, ale kto wie jak jest na prawdę. Tego się dopiero dowiedzą na własnej skórze. Popatrzyła ostatni raz na Barrfinda mówiąc stanowczo -Jak damy sobie znać, że znaleźliśmy cel?- Spytała z spokojem w duszy, to trochę potrwa potrwa, ale już trudno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aelius zszedł po drabinie, nie wyglądało jakby miał z tym jakiekolwiek problemy, mimo ciężkiej zbroi. Chociaż nie "ześlizgnął się po bokach drabiny" jak Forest, wolał standardowe rozwiązania. Gdy już dotarł na dół rozejrzał się po wnętrzu kanałów, jak to w takim miejscach na ogół było, nie pachniało tu zbyt przyjemnie. Ale zignorował to, nie był to najgorszy zapach jaki czuł. Usłyszał jeszcze o tym, że gladius i miecz nie zranią kamiennego krokodyla. Wzruszył ramionami.

- To uderzaj jelcem, albo głownią. To powinno wystarczyć - stwierdził. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No mam nadzieję, że to mit - odparł i prędko wyłapał lecącą Tempest.

 

Za pomocą jego telekinezy lekko wylądowała na podłodze. Wilgotną można nadmienić ale nie śliską. Kanały były zbudowane z dobrego kamienia, ciemnego, a wszystko miało taką zieloną otoczkę z jakiegoś powodu. Ale kto by się zastanawiał nad kanałami gdy trzeba działać.

 

- Jak dla mnie to nie atakować ale wiać - dodał odwracając wzrok na chwilę od Mrocznej. - No właśnie nie wiem jak sobie damy znać. Po prostu wrócicie tutaj jak skończycie badać teren jaki wam pokazałem - podał mapę Tempest. - Możecie skorzystać z tych pochodni, a ja z Forestem damy sobie inaczej radę - zwrócił na nie spojrzenie i kiwnął głową.

 

Rozejrzał się i wokół nich poza kręgiem światła bijącego z góry była tylko ciemność. Wyszeptał coś pod nosem i wzniósł prawe kopyto w górę. Wzbiła się z niego jasna żółta kula światła. Zrobiła się tutaj jakby cieplej i zdecydowanie jaśniej, prawie jak na powierzchni. Jeszcze tylko dywanik, stół i jakieś siedzisko. I by można było tutaj posiedzieć nawet wygodnie.

 

- Ruszajmy, nie chce aby noc nadeszła albo raczej coś naszło naszego zagubionego - rzucił jeszcze przez ramię i poszedł w głąb tunelu, a kula światła sunęła tuż nad nim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Forest kiwną głową na słowa Barrfinda, dając znak że się z nim zgadza. Widząc że ekipa jest w całości, odsunął się od ściany i stanął na wszystkich czterech nogach. W głowie dalej świtały mu słowa Aeliusa. "Uderzaj jelcem, albo głownią". Miałoby to sens przy walce z przeciwnikiem w zbroi. Ta strategia nie miałaby jednak większego powodzenia przy kamieniu. No chyba że jelec byłby zrobiony na podstawie kilofa.- pomyślał. Jednak po krótkim zastanowieniu miało to jednak troche sensu. 

 

- Faktycznie uderzenie jelcem mogłoby pomóc ale tylko przy uderzeniu w nos. Powinno go to na chwilę ogłuszyć co da nam szansę na ucieczkę. - wyjaśnił, rozwijając wypowiedz Centuriona. Jak zawsze odzywał się bez okazywania uczuć. Poczuł jednak że zaczął obdarzać Aeliusa pewną dozą szacunku. Mimo że według niego Centurion był za bardzo napuszony, to łowca zawsze potrafił docenić wiedzę i umiejętności. Dalej jednak były to ilości minimalne. Szacunek Winda ciężko było zdobyć.

 

Spojrzał jeno na Tempest i uznał że nieumyślnie skazał ją na Aeliusa z którym musiałaby wytrzymać kolejne kilka godzin. Zaczął jej nieco współczuć. Spojrzał na nią przepraszającym wzrokiem.

- Powodzenia. - rzekł to pechowo dobranej pary po czym galopem dogonił Barrfinda. Zrównał się z nim błyskawicznie. Ostatnie co łowcy był potrzebne to zgubienie się w tym opuszczonym przez słonce miejscu. Maszerował później równym krokiem obok Wielkiego Mistrza. Światło wydawało dawać dość spory zasięg widzenia. jednak kiedy życiodajna światłość kończyła się tam był tylko mrok. Nieprzenikniona ściana ciemności która zdawał się przesuwać wraz z ich ruchem. Forest czułby się pewniej gdyby miał przy sobie jakiś eliksir pozwalający na widzenie w mroku. Pech chciał że przy wykonywaniu poprzedniego zlecenia wykorzystał ostatni. Zaraza. - przeklął w myślach łowca. Windowi zaświtało coś w głowie. Barrfind mógł znać jakiś czar na noktowizję.

- Nie znasz przypadkiem jakiegoś czaru na widzenie w ciemności? Jakoś czuję się pewniej kiedy wtopię się w ciemność. A te światło jakoś mi w tym nie pomaga. - spytał się Barrfinda po czym dodał.- Tak jak powiedziałem. Ta sprawa nie jest przeznaczona dla wszystkich uszu. Opowiem ci o co chodzi kiedy będę miał pewność że ta dwójka nas nie usłysz. Nawet poprzez echo. - powiedział Forest tajemniczym i przyciszonym głosem. Po skończeniu wypowiedzi zaczął nasłuchiwać dźwięków dochodzących z kanałów. i tak szedł w ciszy czekając na odpowiedź Arcypaladyna.

Edytowano przez Forest Wind
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tempest wysłuchała i poszła swoją drogą, nie komentowała, nie dodawała, bo po co? I tak nic by to nie zmieniło, z drugiej strony tylko dziecko upierałoby się na zmianę towarzysza. Z powodu wątpliwości i braku zaufania, przecież to żaden konkret! Co prawda widziała spojrzenie Foresta, ale niczym mu nie odpowiedziała, nic się nie przecież nie stało. Nikt tu nie umarł...Ruszyła do przodu, twardymi krokami jak za każdym razem. Kopytko za kopytkiem, tylko jej metalowe podkowy uderzały z hukiem o ziemie. Jej róg lekko się zaiskrzył rozświetlając kawałek drogi, nie bała się ciemności. Miała się zawsze na baczności, ostrożnie stąpała zostawiając Centuriona z tyłu. Jak będzie chciał to pójdzie za nią, a jak nie to nie. W końcu był dorosły i miał własny mózg, na pewno też umiał go używać. Słuchała bacznie otoczenia, nie była kimś kto lekceważy sobie nawet tą najprostszą misje. Oczywiście, jak towarzysz się odezwie to mu odpowie, chyba że uzna milczenie za najlepszą odpowiedź. To prawda nie pachniało tu za ładnie, ale bywało gorzej. Już się przyzwyczaiła, że szła na baczność, nawet jej uszy zawsze stały nasłuchując. Wpatrywała się w każdy najmniejszy szczegół, ruch, źródło dźwięku. Możliwe, że była przewrażliwiona, ale wolała być ostrożniejsza. Na pewno to jest lepsze niż gnicie w żołądku kamiennego gada.

Edytowano przez Tempest Shadow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Centurion wybrał pochodnie zamiast magii, w końcu i tak nie czarował. Pochwycił jedną i zapalił jedną po czym chwycił ją w zęby. Ruszył za Tempest, mieszając pomarańczową łunę ognia ze światłem które roztaczał jej róg. Teraz przynajmniej nie było tak zielono. Chociaż nie wiedział czy to z czymś pomoże, jeśli faktycznie był tu krokodyl z kamienia, pewnie miał podobny kolor jak reszta tuneli. Chociaż widział kilka specyficznych rzeczy, kamiennego gada nigdy. W sumie to całkiem możliwe, że to tylko miejsca legenda. Zerknął jeszcze na osobę z którą to był. Była jednorożcem, musiała znać trochę magii. A takie coś by się przydało, nawet jeśli zasięg nie byłby zbyt duży.

- Znasz jakieś zaklęcia na wykrywanie życia? - zapytał po chwili, głosem wręcz pozbawionym emocji, takim typowo żołnierskim. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdziwił się na pytanie Foresta jak tak szli, a on go zagadnął o zaklęcie.

- Raczej nie, zaklęcia tego typu nie są moją działką - wyjaśnił i obejrzał za siebie. - Możesz mówić, chociaż szczerze powiem nie wiem czemu twoi towarzyszę mieli nie słyszeć. W końcu macie razem pracować. Taki był zamysł Discorda - odparł uważnie spoglądając na Foresta oceniając go.

 

Ciemność umykała przed nimi. Minęli jedno przejście w prawo ale je zignorował. Miał przeczucie aby iść dalej, a ufał swoim zmysłom.

 

- Wyłuszcz te sprawę bo wątpi aby nas usłyszeli - skrzywił się bo zapach by paskudny na dole, mimo wszystko. - Może przy okazji ten źrebak zauważy, że ktoś go szuka.

 

Ścianki tuneli były zbudowane z cegiełek i ciągnął się w formie spłaszczonego koła, a po środku było wgłębienie na potok cuchnącej wody. Szli lewą stroną przejścia i mijali mosty na drugą stronę. Wyloty na górę z drabinami i mijali dziury w ciemności z ulotów światła z powierzchni.

 

Tak samo dwójka z drugiej strony lecz dla nich to była prawa strona przejścia. Echo nie roznosiło się tak dobrze jak uważali. Mogło to być spowodowane albo sposobem budowy lub materiałem z jakich powstały te czeluści. Towarzyszyły im ciche dźwięki kapania czy chlupoty i momentami głosy z góry. Dawało to niesamowite poczucie zdenerwowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wind'a nieco zdumiały słowa Arcypaladyna. Dlaczego mieliby nie słyszeć, mówisz? - pomyślał. DlaForest'a odpowiedz była aż nadto oczywista, wolał jednak jeszcze przez jakiś czas się nie odzywać. Czekał na odpowiedni moment. Uważnie nasłuchiwał kroków towarzyszy. Z każdym metrem odgłosy cichły, w końcu nawet wyostrzony słuch łowcy nie potrafił usłyszeć kroków Aeliusa i Tempest. Pora przerwać milczenie.

 

- Wiesz dlaczego nie powinni słyszeć? - zadał pytanie retoryczne. Jego głos po raz kolejny zabrzmiał swoja zimna barwą. Spojrzał się na Barrfinda po czym dodał. - Bo im nie ufam. Jestem samotnikiem i ciężko mi zaufać ledwo co poznanym kucom. - po tych słowach zaprzestał marszu. - Ty jednak jesteś inny. Jesteś w końcu Mistrzem Paladynów Harmonii, Celestia nie wybrała by cię na te miejsce gdybyś nie był godny zaufania. - kontynuował swoje wywody na temat zaufania. Zdjął kaptur z głowy, po czym wziął głęboki oddech.

 

- Kiedyś podczas wędrówki natknąłem się na jakieś tajemnicze ruiny. Niby nic specjalnego więc wszedłem do środka, bo myślałem że będzie tam coś drogocennego. Zdradziła mnie własna chciwość. Jedyne co znajdowało się w tych cholernych ruinach to pewien kryształ. Oczywiście zabrałem go i skierowałem się do wyjścia. I tu nagle napadł mnie jakiś mniejszy smok, albo wiwerna. Nie wiem co to do cholery było ale zaatakowało zanim zdążyłem wyciągnąć miecz. I tak straciłem oko i cudem przeżyłem. - opowiadał Forest starając się zmierzyć do sedna. - Otóż potem zaszedłem do jakiegoś miasteczka, niestety nie pamiętam nazwy, i tu taśma się urywa. Zemdlałem po utracie dużej ilości krwi. Tak przynajmniej mówili w szpitalu w którym się obudziłem. Przez tydzień mnie tam trzymali. Po wyjściu zatrzymałem się w pobliskiej tawernie na noc. Następnego dnia patrzę i kryształu nie ma. Zgadnij gdzie go znalazłem?

 

Po skończeniu wypowiedzi Forest zdjął przepaskę z prawego oka. Następnie prawnym kopytem odsłonił grzywę zasłaniającą okaleczone oko przez które przechodziła jedna pionowa blizna. Z trudem rozwarł powieki odsłaniając kryształ. - Wiesz co to za kryształ? - spytał krótko i zwięźle. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shadow szła dalej, ominęła spokojnie dziwnie pachnącą wodę. Oczywiście miał na nią oko, kto wie co może z niej wyskoczyć? Krokodyle lubiły takie zaciszne miejsca. Posłuchała pytania i odpowiedział bez żadnego wahania czy jakiegokolwiek innego wyczuwalnego uczucia -Znam...ale lepiej pozostawić wszelką energię na ostateczną bitwę nie sądzisz?- Dla niej wszystko była nadal jasne jak słońce, czyżby jej towarzysz spękał już na początku podróży? Nie wyglądał na takiego, a klacz szybko porzuciła za sobą tą myśl. Trochę zwolniła kroku by zbytnio się od Centuriona nie oddalić. Byłoby zabawnie gdyby tego napuszonego konia coś porwało. Byłby wstyd na całość jakby wróciła na powierzchnie sama. Straciła wiele, ale nie tym razem. Ciemność nie była problemem, podróżowała niegdyś nocą, więc ciemność była dla niej wszak jak siostra. -Wierzysz w to?- Oczywiście chodziło o tą bestie, sama nigdy takiej nie widziała. Brzmiało to dość nie na żarty? Nie przyjmowała odpowiedzi w kontekście "Nie mam zdania" albo "Z czym się to je?" tu mogło czekać ich wszystko nawet koniec. Nie na miejscu byłyby wszelkie niskiego poziomu odzywki. Starała się go traktować na równi, chociaż jej gesty przeczyły temu. Jakoś nie bardzo ją obchodziło jak kuc zza nią na to zareaguję? Najważniejsze było by znaleźć dziecko i bezpiecznie z nim wrócić...razem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aelius starał się po prostu do wody nie wejść. Wiedział co może w niej być, dlatego zwyczajnie wolał tego uniknąć, bądźmy szczerzy, było to obrzydliwe. Chociaż przechodził czasem przez rzeczy równie obrzydliwe. Przy okazji starał się nasłuchiwać odgłosów podziemia, jednak te z nad ziemia trochę przeszkadzały. No i był też fakt, że centurion nie był tropicielem. 

- Jeśli będziemy z czymkolwiek walczyć. Bo wciąż nie wiadomo czy ten cały krokodyl tu jest - stwierdził. 

Przez zwolnienie kroku klaczy Centurion zrównał z nią krok, jednak nie zwrócił na to uwagi. Bardziej skupił się na wypatrywaniu czegoś. 

- W krokodyla z kamienia? Cóż, widziałem sporo dziwnych rzeczy, jednak nigdy kamiennego gada. Chociaż zdaje mi się, że to bardziej miejska legenda, jednak, nie wykluczam możliwości istnienia czegoś takiego - odpowiedział, dalej rozglądając się za czymkolwiek wartym uwagi.  

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wysłuchał go cierpliwie i trochę się zdziwił oraz skrzywił na widok oka. Przynajmniej jeśli można to tak nazwać.

- Ciekawe - wyszeptał ni to do Foresta, ni do siebie skupiając magię na tym krysztale ale tylko na ułamek sekundy. - Niestety nie jestem jakoś specjalnie obeznany z takimi artefaktami. Wybacz, na twoim miejscu zaszedłbym jednak do archeologów albo kogoś na Uniwersytecie. Mają tam na pewno kogoś co się zna tego typu rzeczach - rzucił mu przepraszające spojrzenie. - Przynajmniej rozumiem czemu reszta nie miała o tym słyszeć. Im szybciej się dowiesz, tym lepiej ale znając życie będą chcieli coś w zamian.

 

Przeszli w tej samej chwili obok jednego z przejść w inny korytarz i stanął wryty. Postawił uszy i odwrócił się nasłuchując. Spoglądał w ciemność obok nich.

- Mam wrażenie, że coś słyszałem i w tym tunelu coś się tam rusza poza zasięgiem światła - wyjaśnił mrużąc oczy. - Hej, przyszliśmy tu po ciebie... Młodzieńcze - dodał po chwili bo w sumie nie znał samemu imienia źrebaka. Historia była taka, że wszystko w biegu i jego rodzice nic nie wiedzą, na całe ich szczęście.

 

 

W międzyczasie po drugiej stronie kanału. Tempest wraz z Aelusem bo dobrej wędrówce przez zdecydowanie wilgotne i trochę nawet zimne kanały. Mogli ujrzeń kształt pod ścianą tuż przed nimi. Trzęsący się i owinięty własnym ogonem. Źrebak o brązowej maści i czarnym ogonie. Chyba spał z wycieńczenia mając sobie za nic mroki i dźwięki jakby z innego świata.

[Dla urozmaicenia, Tempest, Aelius i dopiero Forest odpisują.]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemna klacz stanęła kiedy lekkie światło jej rogu widocznie oświetliło młodzieńca. Mocno walnęła kopytem o ziemie aż poszedł huk i surowo rozkazała -Wstawaj, wracamy- Mocno, groźnie, ale przekonująco. Kto wie co tu się niedaleko kręci, teraz trzeba jak najszybciej z tond wyjść. Może i druga para towarzyszy to usłyszała, może nie natrafili na nic niepokojącego. Ogiera pozostawiła do ogarnięcia Centurionowi, sama zaś poszła kilka kroków dalej. Wolała być pewna, że nic ich nie zaskoczy. Szurnęła spokojnie końcówką prawego kopyta i się zawróciła do reszty. Wszystko trwało dosyć szybko, a towarzysz powinien się szybko uporać z ofiarą tego całego zamieszania. Nadal nasłuchiwała, uważnie przyglądała się tej brudnej wodzie. Zazwyczaj ciekawie się robiło dopiero przy powrocie, kiedy wszyscy myślą że po wszystkim i odpuszczają. Ona zaś nie miała w zwyczaju odpuszczać, odetchnie dopiero na powierzchni.

Edytowano przez Tempest Shadow
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Centurion przyjrzał się uważnie źrebakowi. Jednak nie zareagował na surowe podejście, nawet trochę się z nim zgadzał. To nie było najlepsze miejsce na bycie miłym. A zresztą, Aelius był żołnierzem, więc rozegrałby to tak samo. Upewnił się jeszcze tylko czy źrebak da radę wstać i ruszyć razem z nim. Analizując jego zachowanie. Jeśli dałby radę wstać, po prostu pokazałby mu ruchem głowy, żeby ten ruszył za nim. Jeśli nie, wziąłby go na swój grzbiet a potem ruszył za klaczą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...