Skocz do zawartości

[Gra]W obliczu rebelii


Emily

Recommended Posts

Oho. Bartek był prosty, ale nie był kretynem i od razu odczuł pewną zmianę odkąd mąż wyglądający na prawdziwego weterana wbił się do tej wesołej gromadki. Ten... Magnus, od razu było po nim widać, że z niejednego pieca chleb jadł i niejeden piec pewnie miał okazję zrównać z ziemią, a jeżeli było na tym świecie coś co brodaty chłop jako tako szanował, było to na pewno doświadczenie. Dlatego też grzecznie, z uwagą i w milczeniu słuchał tego co woj miał do powiedzenia w sprawie planu.

Nie podobało mu się z leksza jednak pewne słowa jakie między sobą wymieniali z Carlem. Bartosz odebrał je, może słusznie a może nie, za pewien znak pogardy, jaką błękitnokrwiści jak widać wciąż żywią do zwykłego ludu. Wciąż nie odzywał się jednak, skinął jeno głową by dać znak, że rozumie czego od niego chcą. Zapoznał się też z mapą, starając się rozczytać po obrazkach co gdzie się konkretnie znajduje. Czyli lasy. Mhmmm.

- Wiem - odpowiedział krótko, patrząc na Magnusa. - I zrozumiałem. Jeśli to wszystko, pójdę zajmować się tymi naszymi sprawami.

Jeżeli nikt nie będzie miał nic więcej do dodania, Bartosz pożegna się, wyciągając dłoń do każdego z Kate włącznie, a następnie rozpocznie wdrażanie w życie planu, jaki właśnie jest przygotowywany. A także swojego planu. Co do tego drugiego, po rozmowie mężczyzna zamierza udać się za Katariną i zaczepić ją w bezpiecznej odległości. Mają do pogadania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katarina wysłuchała wszystkiego na spokojnie i raczej bez zbędnych ceregieli zaczęła się zbierać do drogi. Pożegnała się z każdym i ruszyła w stronę karczmy główną drogą. Żeby nie rzucać się w oczy założyła na swój normalny strój czarny płaszcz z kapturem i w ten sposób patrząc na buty szła przed sobie. Ręce miała w kieszeniach w których były ukryte sztylety którymi od razu może rozciąć gardło. I z tymi myślami zadowola z siebie Kate tuptała z uśmiechem na ustach wiejską drogą w kierunku celu. I kilku odrąbanym palcom.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przynajmniej nie mają problemów z przyjęciem rozkazów. Może tym razem wreszcie się powiedzie - Magnus złożył mapę - Pozwolisz, że zajmę się stawianiem kozłów i kopaniem rowów?

- Jak nakszybciej. 

- Panowie...pani - kiwnął głową, po czym odszedł.

- Także do dzieła. Jeżeli któreś z was potrzebować bedzię czegoś...moja aktualna siedziba mkeści się w naszym ratuszu - zdjął nakrycie głowy, skłonił i wraz z kompanami również ruszył we własną stronę. 

Eryk nic nie powiedział, jenno oddalił się wespół z najemnikami.

 

Droga, była bardzo spokojna. Były burmistrz, który zniknął w nieznanych okolicznościach, przeznaczył sporo pieniędzy, na zadbanie dzielnic. Choć, rzecz jasna, nie dla dobra mieszczan, a aby handel dobrze przebiegał. Także kamienie na podłożu, były równiutko ułożone, a takie budynki, jak karczma, czy zajazd, miały wisoczną, niedawną restauracje. Także ludzie, co po niektórzy, wyglądali na nieufnych. W głównej mierze, byli to kupcy i im wszystko jedno kto wygra tą wojenkę, byleby handel zdrowo przebiegał.

Jednak miejsce, gdzie miał odbyć się początek wywiadu, znajdowało się trochę dalej.

 

[O ile dobrze zrozumiałem, to macie między sobą chwilę na dialog. Ja się jakoś później wcisnę]

  • Haha 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako że na chwilę obecną wszystko zdaje się układać jak najbardziej pozytywnie, Bartosz odważnie prze do przodu z wykonaniem swojego planu. Nie ma najmniejszego zamiaru skończyć ze sztyletem w gardle, dlatego nie kryje się specjalnie z tym że nadchodzi, o ile znajdą się bezpiecznie poza polem widzenia i słyszenia paniczyków. Kiedy już jest odpowiednio blisko dodatkowo upewnia się, że Katarina go słyszy.

- Przepraszam, można koleżankę na chwilę zaczepić? - zapytał raźno, po czym równie raźno dodał - Mów mi Bartek, nie ma co robić z siebie formalnej pizdy. Mam sprawę. Taką nie na targ.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katarina w czasie spaceru poczuła że ktoś za nią idzie. Niezauważenie złapała za sztylet i poczekała aż osoba ją dogoni. Na szczęście był to tylko Bartek. Puściła sztylet i poczekała co ma chłop powie co ma do powiedzenia. Gdy usłyszała wypowiedź uśmiechnęła się figlarne i przygryzła dolną wargę. - Nie możemy z TYM zaczekać? - zapytała lekko wyzywająco aby zbić go z tropu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eryk nie zamierzał się zbytnio obijać. Od razu powrócił do swojego majątku na obrzeżach, gdzie czekał na niego transport broni. Konkretniej, dwa wozy pełne paczek, związanych sznurami, dosyć słabej jakości. Sam materiał, też najlepiej nie wyglądał. Mnóstwo dziur, plam i tym podobnych. Jednak nie zewnętrzny widok się liczył, a to co było wewnątrz. Oto przesyłki, zawierały sporo rusznic, całkiem dobrej jakości. Jasne, nie mogły się mierzyć z arkebuzami, czy, uchowajcie niebiosa, muszkietami wojsk królewskich, ale na razie trzeba było zadowolić się tym. Ważne, że pancerz przebić potrafi. 

- No, wygląda nawet obiecująco - pokiwał głową, obchodząc wozy - Ile to się należy? 

- Cóż, mości panie, łatwo nie było, z przerzuceniem ich w te rejony. Musieliśmy z własnej kiesy wyłożyć, aby opłacić ciekawskich. Chyba rozumiecie? - Przewodnik grupy, jeden z lepszych przemytników, nie miał w zwyczaju kłamać w sprawach biznesu. 

- Rozumiem, rozumiem. Co powiecie na...dodatkową, jedną dziesiątkę z ceny pierwotnej? 

- Podnieśmy o pięć i jesteśmy kwita. 

Orłowski posłał swego sługę po kilka przygotowanych mieszków. Po uregulowaniu, kompania ,,handlarzy" opuściła teren posiadłości. Po tym, Eryk, polecił swemu przyjacielowi zabezpieczenie zapasów, a następnie ich wykorzystanie. 

 

Magnus, niemal od razu, zebrał wszystkich chętnych chłopów czy mieszczan i zabrał się do kopania wilczych dołów, stawiania ostrokołów, zasieków, i wszystkiego co można było postawić przy pomocy dostępnych surowców...czyli w większości drewna. Ale nikt nie zamierzał narzekać, bo odrobina pomysłu, czy zmysłu taktycznego, mogły zdziałać cuda. A towarzysz Carla, wyglądał na dość odpowiedniego człowieka do tego zadania. 

***

Po pewnym czasie drogi, widać już było tę gorszą dzielnicę. Wschodnią konkretnie. Działania byłego burmistrza, choć faktycznie upiększyły rynek, oraz zachodnią część, to nie zamierzał kłopotać tą drugą stroną, albowiem znajdowała się tam masa szumowin, przybyłych zza granicy. Od drobnych złodziei, po morderców i dezerterów z czasów wojny. Kiedyś istniejąca straż, nigdy nie wybierała się w tamte rejony, bo szansa na dostanie w ryj, była bardzo wręcz wysoko. Także egzekwowanie prawa, zostawiono tamtejszym mieszkańcom, bo ich tak wielu ich nie było. Co ciekawa, bardzo łatwo się zorientować, gdzie ta groźna strefa się znajduje. Otóż domy, już z daleka straszyły swą starością, spróchniałym drewnem etc. Przyciągały tylko dwie rzeczy. Możliwość sprawdzenia pogłosek...oraz napicie się, ponoć bardzo dobrej gorzałki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartek jak to Bartek zbić się z tropu specjalnie nie dał, chociaż zwód nieco zadziałał. Był bowiem tak się składa pełnoprawnym mężczyzną, zarechotał więc rubasznie i puścił Katarinie oczko.
- Chciałbym być bestią za jaką mnie masz - powiedział zawadiacko - i nawet kiedyś mogę spróbować, jak oczywiście łaskawie przywolisz. Jednak masz rację, może to zdecydowanie zaczekać. Kate, proszę cię posłuchaj mnie uważnie. Nie jestem do końca pewien czy w pełni ufam tym wszystkim kolesiom. Nasze dowództwo się zwinęło i władzę obejmuje ta grupa która na wiorstę śmierdzi kolesiostwem. Czy mógłbym liczyć byś ich wiesz... tego ten... przypilnowała troszkie, tak za kurtyną? Dobrze byłoby wiedzieć co knują i szemrzą za naszymi plecami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw przesłucham tego typa który ponoć jest tajniakiem królewskich. - stwierdziła spokojnie. Przy słowie przesłucham zrobiła wymowny gest palcami. - Potem mogę poobserwować poczynania tych szaraków. - powiedziała z uśmiechem. Widać tylko chłop miał olej w głowie.- A co do propozycji to przemyślę to na spokojnie. - poinformowała Bartka. Zanim jednak ruszyła w dalszą drogę dała mu buziaka w policzek, założyła kaptur i skierowała swe kroki w stronę tawerny zostawiając chłopa z jego zaskoczoną miną i przemyśleniami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartek chciał, a nawet próbował już pomyśleć nad odpowiedzią, uradowany, że Katarina zgodzi się pomóc mu w ogarnianiu czy przypadkiem nie chcą go i może też jej kiedyś powiesić. Za bardzo przyzwyczaił się już do wieszania panów i ich bezmózgich pachołków i nie czuł się jeszcze gotowy na to, by znaleźć się po drugiej stronie pętli. Chociaż w głębi duszy już się tego poniekąd spodziewał. Jednak chłopina nie zdołał zebrać się na czas, ponieważ dostał delikatnego buziaka na pożegnanie. Żarty żartami, ale trzeba przyznać że tego się nie spodziewał i tym razem został skutecznie zbity z tropu. Biedaczek nie zdołał pozbierać się na czas by odpowiedzieć Kate nim zniknęła w tłumie, jak sen jaki złoty.

Po jakimś czasie tępego sterczenia jak kołek, niby niedługiego ale już troszkę niezręcznego, dzielny Bartosz zebrał się do kupy. Miał jeszcze sporo do zrobienia, nie miał czasu się rozczulać. Jetnakże teraz, oprócz jego różnych innych pragnień, do działania dodatkowo motywowała go perspektywa przyejmnej nocy na sianku gdzieś w mglistej przyszłości. Wrócił trochę w stronę z której przyszedł, spotykając się ze swoim ochroniarzem. Razem wrócili do reszty rozhukanej bandy, która przez cały ten czas zmęczyła się straszeniem mieszczan oraz podziwianiem witryn sklepowych, uspokajała się powoli. Bartek zebrał bezzwłocznie najbardziej szanowanych chłopów w jego demokratycznej armii i przedstawił im swoją wizję planu Magnusa.

...czyyyyli zasadniczo odważne i pełne przykładów podżeganie chłopów do otwartej rewolty i palenie dworów. Teraz jednak nosiło to miano *strategii* i miało dodatkowe punkty, jak na przykład trzeba nakazać ludziom zebranie czego mogą i puszczenie reszty z dymem. Miał pewien pomysł jak to zrobić. Należało też wysłać najlepszych łowców i tropicieli, następnie posłać ich za zwiad na północny zachód - czyli w tamtą stronę, pokazał jeden z wzmiankowanych tropicieli na co wszyscy obecni pokiwali głowami - by szpiegowali królewskich. Trzecie, w razie jak gdyby coś wszyscy będą musieli wycofać się do tego tu miasteczka. Będą tutaj forfa... fortyfikacje, w których będzie można się schować. I ostatnie, coś co jest właśnie elementem własnej wizji Bartka, należy pozyskać ile chłopów się da, jak najwięcej, więcej od tego Orłowskiego. Brodacz nie miał nic szlachcicowi osobiście za złe, jednak przezorny zawsze ubezpieczony. Milicja szlachcica to sojusznicy, lecz nie przyjaciele.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc poprzez tłum podejrzanych typów, Kate, nie może opędzić się od dziwnych spojrzeń postronnych. Chociaż na każdego kto chodzi z założonym kapturem, średnio miło się widzi. Większość tu mieszkających, znali się od lat. Wiadomo, przyjaciele w rabunkach, rozbojach wymuszeniach, troch dziwnie więc jak ktoś obcy wchodzi na twoje podwórko. Ale w pewnym momęcie, ludzi trochę ubyło i można było przechodzić bez przeszkód. W tym momencie jednak, ktoś chwycił Katerinę w tali i zakrył twarz i wciągnął do jednego z ciemnych zaułków po czym przycisnął do ściany - Co też zawiodło taką ładną buzię, w tak nieprzyjazne miejsce? - głos by trochę niski, ale nie przesadnie. Można było odczuć, że nie jest to zbyt stara osoba. Napewno dość młoda.                     

 

***********

 

Póki co, nie nie było śladu po wosjkach królewskich. Czyli jest czas. Jednak w przypadku rekrutacji chłopów, i to tych Orłowskiego...no już był problem. Dość duży. Kiedy tylko usłyszeli o pomyśle, żeby zdradzić swojego dobrodzieja, którego zarówno ojciec jak i on sam traktował jak swoich, poczuli się co najmniej urażeni. Więc posłańcy którzy zostali wysłani do tych kilku zagród, zostały pogonione widłami, a tam gdzie już powstałą milicja, również przy pomocą toporków i rusznic. Natomiast, jeśli chodzi o wioskę niepodległą od miasta, to zażądzali aby przywódca Bandy osobiście porozmawiał ze starszym. 

 

 

Odziały zbrojne, odpoczywały jeszcze w rozbitym obozie. Bez liku było ich da tysiące. Szczęśliwie nie pełne regimenty, bo byłby problem. Trzon sił, stanowili rzecz jasna piechurzy z mieczami i tarczami, odziani w kolczugi z elementami płytowymi. Prócz nich, masa halabardników, co swymi ostrzami mieli zmiażdzyć nawet najlepsze zbroje. Groźnie prezentowali się strzelcy, dzierżący nowe, świeże wręcz, muszkiety, mogące rozpędzić nie jedno powstanie. Jednak bez sprzecznie, najgroźniejsi i tak pozostawali rycerze. Synowie szlachty, zakuci w najlepsze pancerze, dzierżący długie kopie. Jedna dobrze zaplanowana szarża, a wróg idzie w rozsypkę. 

- Ekscelencjo, czy naprawdę chcecie to uczynić?

- Jak najbardziej. Zachowamy honor którzy przystoi na prawdziwych wojowników naszej drogiej pani. I za nic nie chcę, żeby ktokolwiek z was działał samowolnie. Wyrażam się jasno?

- Tak jest!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kate szła spokojnie przed siebie w tłumie. Niby wszyscy na nią patrzyli ale jakoś ją to mało interesowało. Lecz w momencie gdy jakiś typ złapał ją od tyłu i zaciągnął do uliczki nie luj nie było przyjemnie. W momencie gdy typ ją przycisnął do ściany i zadał pytanie, kobieta się uśmiechnęła. W tym samym momencie jedną wolną ręką wyciągnęła mały sztylet który wbiła oponentowi w nogę. Gdy poczuła trochę luzu w uścisku, używając całej siły wyrwała się, wyciągnęła największy sztylet i podłożyła mężczyźnie pod gardło. - A jak to się stało że pół mózg pomyślał że jakaś słaba kobieta przyszła tutaj nieprzygotowana? - zapytała z morderczym uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaklął cicho, czując kłócie w nodze. Był początkowo mocno zaskoczony kiedy sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, ale nie zamierzał się tym przejmować. Teraz, kiedy można było się mu przyjrzeć, nie ukrywając, był dość przystojny. Prawie całkowicie blada cera, niebieskie oczy, oraz niewielki zarost. Tylko włosy zakrywał mu specyficzny kaptur. Słysząc pytanie, parsknął kręcąc głową - O, nie wiem, na przykład że próbowałaś udać się do Czerwonej Przystani, i nie chciałaś aby ktoś skorzystał z twoich usług zbyt wcześnie. To jedyne co przychodzi mi do głowy jak cię widzę - szybko sięgnął do kabury i wyciągnął mały samopał, przystawiając jej do głowy - Patowa sytuacja, prawda? - prawą rękę, którą przemieiścił za jej plecy, zaczął powoli zniżać - Może jednak inaczej się dogadamy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O to był błąd. Katarina jak zawsze przygotowana, chwilę temu nie ugodziła typa zwykłym sztyletem. Nie. Te ostrze było nasączone wymyśloną przez zabójczynię trucizną. I nie jakąś tam zwykłą. O nie. Gdy mężczyźnie ciśnienie podskoczyło krew zaczęła szybciej rozprowadzać truciznę która pierwsze co sprawiała że oponent tracił władzę w nogach i rękach. Na twarzy kobiety pojawił się kpiący uśmiech i mężczyzna mógł poczuć mrowienie w nogach i rękach a następnie utratę czucia w palcach rąk i nóg przez co wyleciał mu samopał z dłoni. W tym momencie już nie było zabawnie. Za to sama Kata spojrzała na mężczyznę i westchnęła. - Mam tutaj atidotum przystojniaku. I mogę ci je dać... Ale najpierw powiesz co ci strzeliło do tej głupiej pały żeby mnie zaatakować. Jeśli masz jakieś przydatne informacje to mów. Za niedługo stracisz czucie w rękach i nogach, następnie dojdzie to tego że krew przestanie płynąć a ty zostaniesz siedzącym korpusem. Albo będziesz leżał trzy metry pod ziemią jak ci odetnę jaja i będę patrzyła jak się wykrawawiasz. - powiedziała z uśmiechem opierając się o ścianę budynku. No tego się nie spodziewał.

Edytowano przez Lucjan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieznajomy upuścił broń z ręki i padł na ziemię - Co ty mi...ach - zasyczał. Podniósł wzrok w górę. Zacisnął zęby - Ty cholerna wiedźmo. Zabji mnie, pomiocie królowej. Ale za nic w świecie nie zdradzę moich towarzyszy. Tak czy tak, ta wasza przeklęta uzurpatorka doczeka swojego losu. Pomimo mojego zgonu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Katarina spojrzała w oczy mężczyzny i wybuchnęła śmiechem. - Chcesz powiedzieć że myślałeś że jestem człowiekiem królowej? Kto ci tak powiedział? Przecież jestem po stronie rebelii wraz z Bartkiem i resztą. - poinformowała mężczyznę tym razem zdziwiona. Mówiąc resztą miała na myśli tą szlachecką hałastrę. Przysunęła się do mężczyzny. Zacisnęła rękę na jego twarzy tak by musiał otworzyć usta. Wlała mu antidotum do ust i zmusiła do wypicia. Następnie się odsunęła przy okazji zabierając samopał. - Nie zmuszaj mnie do walki na ostrza bo nie mam już antidotum przy sobie. A teraz mów co ci nagadali. - powiedziała spokojnie dziewczyna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po rozesłaniu zwiadowców i agitatorów z różnymi niewielkimi podarkami by pokazać że rewolucja niesie ze sobą nie tylko mgliste zmiany ale faktyczny, wymierny zysk, Bartek zebrał resztę swoich powstańców i łupieżców, ruszając w stronę tej wioski na północnym zachodzie. Chłop zgodził się na zaproponowane negocjacje bez żadnego problemu, następnie podzielił swoich ludzi na uzbrojone grupy tak, by mogli wejść do wsi z każdej strony. Nie mieli za zadania atakować, ale stać tam tak na wszelki wypadek. Dopiero jakby coś złego się stało, powinni ruszyć do boju i rabunku. Po ogarnięciu tego wszystkiego Wypruwacz postanowił udać się na miejsce rozmów oczywiście ze swoim zaufanym ochroniarzem, ale jeśli trzeba poprosi go o zostanie te parę kroków z tyłu. Pierwszy plan Bartosza w końcu polega na tym, by przyjść w pokoju. Lokalni wieśniacy to przecież swoi, są pewne szanse że niektórzy go znają, albo są spokrewnieni. Wszak Kozieradka, rodzinne sioło łupieżcy, nie leżała jakoś naprawdę bardzo daleko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Człowiek zakaszlał kilka razy, kiedy substancja przelała mu się po gardle. Po tym otrzeźwiał, poruszał rękoma. Jak oparzony powstał na równe nogi - Czyli...mówisz że nie jesteś rojalistką. W sumie sensowne, inaczej już bym witał się z ojcem. Wybacz moje pośpieszne zachowanie. Ale nie za bardzo pasowałaś mi do otoczenia...a przynajmniej nie dokładnie tutaj. Moment, skoro nie jesteś szpiegiem, to kiego tu chodzisz?

 

*******

Chłopi byli mocno przestraszeni widokiem zbrojenej chałastry. No. Prawie wszyscy. Starszy wioski, jegomość z długą, białą brodą, silnej postury, wraz z trójką młodych synów, stanęli na powitanie Bartoszowi. Rzecz jasna zbrojni w widły i siekiery.

- Co was przywiało do naszej miejscowości? - zapytał wprost - Bo pewnie nie jesteście handlarzami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartosz rozłożył ręce na boki w geście absolutnej bezbronności. Ich jest czterech, on jest sam z ochroniarzem, do tego nie zamierza walczyć. Po chwili chłop zbliżył się do mężczyzn, już normalnie luzem puszczając ręce bo nie będzie w nieskończoność takuch durnot przecież odpieprzał. Uśmiechnął się lekko, i zatrzymał na pewien dystans. Domyślał się, że okoliczni mieszkańcy nie są specjalnie uradowani obecnością czegoś co można wziąć za bandę zbójów, gdyby nie czarna flaga. Nie chciał ich straszyć.

- Potrzeba, bracie, potrzeba - Bartosz bez ogródek odparł starszemu chłopu. - Królewscy nadchodzą. Nie są już daleko. Zbieram ludzi do samoobrony przed tymi błękitnokrwistymi skurwielami. Jak widzisz, trochę ich już mam, a i więcej czeka w miasteczku. Broń dla was na pewno też się znajdzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak? A skąd mospanie mamy mieć pewność że zostaniemy potraktowani lepiej przez was, niż przes rycerstwo. Racja, nie powodzi nam. Ale jeśli staniemy do walki, i przegramy, to jeszcze bardziej nas przycisną. Panie bracie, bezpieczniej będzie jak ich przywitamy. Powiedz, kto u was w tej mieścinie taki sprytny, żeby bić się z koroną? Tu gra się toczy o nasze dzieci

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niejaki Vern powiedział że mogę tutaj spotkać szpiega królewskich. Miałam go przesłuchać i taki miałam plan póki mi nie przerwałeś bezczelny typie. - powiedziała nadal wściekła zachowaniem młodzika. - A ty? Co cię tu sprowadziło? - zapytała go.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...