Skocz do zawartości

[Gra]W obliczu rebelii


Emily

Recommended Posts

Żołdacy zapewne rozeszli się po domach. Zapewne też zajęli się bardziej pilnowaniem sakw z łupami lub dobrym żarciem niż skupieniem. Bartek specjalnie nawet daje im pewną chwilę, bowiem im bardziej się rozproszą, tym lepiej. Jednak w pewną chwilę po gromkim wezwaniu szlachcica do w sumie niczego innego jak tylko państwowej grabieży, do mospana na białym koniu mogły dotrzeć dwie rzeczy. Jedną z tych rzeczy jest komenda "Ognia!", będąca jakby formalną odpowiedzią na wszelkie pytania i podejrzenia szlachcica. Drugą jest jedna z wielu strzał i kul wystrzelonych przez przygotowanych do starcia chłopów. Konkretnie jest to ten bełt, co Bartosz, od początku przysłuchujący się wymianie zdań i przyglądający całej sytuacji wypuścił jednocześnie z rozkazem ostrzału. Jeśli trafi bardzo dobrze, problem z głowy. Jeśli trafi mniej dobrze, to może i tak mniej czy bardziej krwiopijcę zrani, a wtedy będzie łatwiej czy go dobić czy publicznie obwiesić. Z takimi myślami Bartosz przystąpił do wykonywania swojego planu. Brodacz szybko i sprawnie przeładowuje, zamienia kuszę na miecz, po czym rusza biegiem do ataku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Dragoni byli zaskoczeni pułapką, ale wielu ich nie padło. Ci co mieli kirysy, wytrzymali trafienie strzały. Największym zagrożeniem był ostrzał z hakownic u rusznic, a tych na szczęście rojalistów wiele nie było. Także byli trochę poranieni, ale nie do przesady. A kiedy zauważyli masę chłopstwa, sięgnęli po arkebuzy walnęli salwą w buntowników, która położyła pokotem paru chłopów, po czym najemnicy chwycili za rapiery i rzucili się do walki. Tak pieszo, tak konno.
Szlachcic, natomiast spadł z konia i potubował się. Mimo to nie był w ciemię bity. Wyciągnął bełt z klatki piersiowej i sięgnął po miecz. Nie trudno dosztegł wielkiego chłopa na niego szarżującego, toteż załonił się ostrzem

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartosz postanowił skupić się oczywiście na szlachcicu. Chłop wiedział, że jest to niebezpieczne. To wraży przywódca, i niewątpliwie ma niezłe umiejętności w boju. Jednak wiedział też, że jest całkiem masywny, rozpędzony, uzbrojony i naprawdę wkurwiony. Postanowił wykorzystać wszystkie te rzeczy na swoją korzyść i kontynuował swoją szarżę, sprawiając wrażenie jakby ślepo biegł na odzianego w kirys pana. Wcale tak nie jest, Bartek biegnąc wciąż pozostawał czujny na swoje otoczenie. Plan brodacza jest prosty - chcę wykorzystać swoją masę mięśniową i wkurwa by najpierw agresywnie odbić miecz starego szlachetki, a potem całym ciałem się na niego rzucić i zabić lub zmusić do walki wręcz. Generalnie pomysł jest taki żeby wywrócić gościa i dobić mieczem lub nożem, ale chłop pozostaje gotów do uniku jakby coś się spieprzyło.

Miał nadzieję, że jego żołnierze będą dobrze dowodzić chłopami, że nie będzie za duży strat. Prawda, że dragoni są lepiej uzbrojeni i opancerzeni, jednak ludzie Bartosza mieli także swoją wprawę w walce, niejednej bandzie czy oddziałowi już najebali, choć raczej mniejszym niż ten. Tym razem mają przewagę miejsca, znajomości terenu, doświadczonego dowództwa i może liczby. Powinno być dobrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlachcic nie zamierzał zwyczajnie czekać. Szybko sięgnął po swój pistolet do kabury przy pasie. Ubiegł kilka kroków, stając plecami do ściany, po czym wycelował i zasłonił się mieczem. 
- Nie zbliżaj się cholerny prostaku! - wrzasnął w stronę Bartosza

Lepiej trochę sprawa wyglądała jeżeli mowa o walce chłopów. Znaczy jasne, salwa arkebuzów położył pokotem sporo niżej urodzonych, natomiast gdy już ciemna masa wraz z bandą Bartosza, jak tylko uderzyła w najemników, to walnęła bardzo konkretnie, gdyż kosy czy widły sprawdzały się niezwykle efektownie w walce, żeby zachować bezpieczny dystans, toteż piesi wojownicy musieli bardzo uważać na to jak podchodzą. Z drugiej strony, opłaceni żołnierze zablokowali wąskie przejścia, a za murami rapierów, ustawili się strzelcy, skutecznie zniechęcając buntowników do ataku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O skurwesyn. Bartosz zagwizdałby z wrażenia, gdyby nie to że w tej konkretnej chwili jest cokolwiek zajęty bardzo ważną kwestią nie umierania. Ma pistolet, dziadyga zasrany, i chłop szczerze powątpiewał w to, że jego masywne brodate ciało i jednak nie jakiś wspaniały pancerz wytrzymają bliskie starcie z solidną ołowianą kulką. Jednak chłopu widocznie udało się trochę zastraszyć szlachcica, skoro ten się na tyle rozproszył by jednocześnie celować i próbować się zastawiać. Może da się to wykorzystać.

- Facet, proszę, nie rób scen - powiedział bez najmniejszego cienia szacunku, jednak nie postąpił na razie kroku dalej. - Jesteś w dupie. Rzuć to. Nawet jeśli mnie zabijesz, co ci to da? Rozerwą cię końmi, a wcześniej boczki przypalą. A tak, jak się poddasz, to kto wie, może nawet pożyjesz?

Buntownicy pod wodzą ludzi Bartosza zawsze mogą wrócić się do taktyki podzielenia się na bojowe grupy. Dzięki przewadze wiedzy, liczby, czy nawet połączonego z syfiatym otoczeniem równie syfiatego stroju mogą spróbować z jednej strony udawać atak by przytrzymać na sobie uwagę wojaków z rapierami, a z drugiej wykorzystać podwórka, budynki gospodarskie, a nawet wnętrza domostw jako alternatywne przejścia. Mieszkańcy znali przecież swoje domostwa jak własną kieszeń. Jeśli będą cicho, to może uda się tym zaskoczyć najemników, a jeśli nie, to i tak będą mieli dogodną pozycję do ataku z dwóch stron.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlachcic początkowo ucieszył się, widząc że napastnik zatrzymał swą szarżę. Ale szybko spoważniał i gdy ten się do niego odezwał.

- Czy ty, prostaku, masz czelność grozić mi?! - prychnął dumnie - Doprawdy nie wiesz z kim masz do czynienia. Za takie słowa kazałbym cię nabić na pal a rodzinę sprzedać. Szkoda tylko że prędzej zgniniesz, a ja ubrudzę swą klingę, czy zmarnuje cenną kule na takiego...obdartusa. Jak tylko uporam się z tym śmieszmym rozruchem, złożę wizytę temu bezczelnymi Orłowskiemu. Zakładam że sam was tu przysłał...po taniości, jak zwykle. 
Chłopi początkowo ani myśleli rzucać się na pałę w stronę szeregów najemników. Co jakiś czas pojedynczy osobnik zbliżył się za nadto, co skutkowało podziurawieniem go przez rapiery. Wtedy po rozum do głowy poszli wojacy Bartosza. Z każdej grupy zebrali paru chłopów po czym wbili się do chałup i ostrożne zaszli przeciwników od flanki. Nie obyło się bez strat, aczkolwiek strzelcy zostali pozbawieni swych pełnych luf po oddaniu strzałów, na co rozwścieczony tłum rzucił się do ataku. Ale pewien jeździec, być może oficer wydarł się i na jego rozkaz pozostali przy życiu dragoni uformowali błyskawicznie okrąg wokół was, tworząc ostatni bastion, maksymalnie zagęszczając szeregi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartek spoważniał. Nie że się bał, bo w sumie miał w nosie to czy zginie czy nie. Lawina się rozpoczyna tak czy siak, i po jego śmierci ktoś przejmie po nim pałeczkę. Tej siły bogacze i szlachta już nie powstrzymają. Powaga chłopa brała się z tego, że ten koleś nawet w godzinie prawie zguby jest tak zadufany w sobie, tak zapatrzony we własną dupę, że groził brodaczowi i nim gardził. Wyższy i silniejszy mężczyzna może nie miał jakiegoś mocnego pancerza, ale wyprostował się i spojrzał na starego wąsala takim wzrokiem, że ten mógł aż już prawie poczuć swąd skóry swoich torturowanych dzieci.

- Uwierz mi, chłopie - powstaniec celowo użył takiej formy, mówiąc bardzo poważnym głosem i po prostu patrząc temu gościowi prosto w oczy. Dyskretnie nadstawił uszu, nasłuchując otoczenia. Jego ludzie i lokalni chłopi już rozeszli się po chatach, zajmując sporo terenu więc chciał upewnić się, czy ktoś jest może niedaleko. - Już ja bardzo dobrze wiem kim ty parszywa, spasiona, różowa i pokryta śmieszną szczeciną kurwo jesteś. Zresztą wszyscy wiemy. Jakkolwiek chciałbym drzeć z ciebie pasy i cię nimi w kij do twojej własnej szabli przywiązać, moje życie jest jedyną rzeczą, która powstrzymuje moich ludzi przed zrobieniem ci dużo, dużo gorszych rzeczy. I nie tylko tobie. Myślisz, że jesteśmy jedyni? Ty sobie tu hasasz ze swoimi dragonikami, strzelając do niewinnych ludzi. A dziatki twoje, żonka czy kochaneczka doma? Bo tylko ja mogę sprawić, że dziś tam ktoś nie zapuka, korzystając z braku pana domu. Proszę bardzo, zmarnuj tę kulę, a może lepiej osobiście tchórzu zasrany podejdź. Zobacz, co będzie dalej.

Jakkolwiek rebelianci Bartka i prowadzeni przez nich chłopi byli dość znaczną siłą, nie byli wszechmocni. Potrzebowali liczyć na różne rzeczy. Na swoje przewagi terenowe, liczbę, zaskoczenie, broń. Na cuda. I na błędy wroga. Otóż widocznie rzeczony wróg spanikował, czy coś, bowiem podjął jeden taki dość poważny taktyczny błąd. Dragoni odstąpili, by otoczyć chłopów. Jednak do tej pory chłopi wszak rozeszli się po domach, podwórkach, stodołach i majdanach. Żołnierze szlachcica by otoczyć Bartosza i jego ludzi musieli otoczyć praktycznie całą wieś, a na pewno było ich już zbyt mało, by to zrobić nawet choć jednym pełnym szeregiem. Zatem chłopscy dowódcy tymczasowi mianowani z sił brodacza postanowili wykorzystać okazję, by rozerwać wrażą linię i zdusić w końcu tych gnojów. Generalny plan to uderzyć w wielu miejscach na całym froncie, przy ataku wykorzystując osłony terenowe - domy, stodoły itd. Szereg wrogów ma zostać porozdzielany na mniejsze części i pootaczany. Jak będą chcieli pertraktować, to można.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlachcic parsknął śmiechem - Dzieci? He. Wiernie służą naszej królowej wśród szeregów wojska. I gdy tylko dowiedzą się że zginąłem...znajdą cię i rozerwą. Ja natomiast...nie zamierzam pozwolić by ktoś twojego pokroju mnie obrażał. Mocnyś w gębie - schował pistolet - Toteż pokaż czy i w czynach równie silny jesteś - zakrecił swym rapierem po czym wycelował ni w  Bartosza - Dalej. Miejmy to za sobą...pastuchu... - syknął uśmiechając się. 

 

Jeźdźcy, których nie zostało już zbyt wiele, zobaczyli że ich piesi kompani są w poważnych tarapatach a i sami w lepszej pozycji nie stoją. Ucieczka już raczej nie wchodziła w grę. Teoretyczna, rzecz jasna i grupowa. Szyk z wolna się załamywał. Wśród najemników istnieje nie pisana zasada, że lepiej jest zginąć niźli czmychnąć z pola walki, albowiem jeżeli opuści się bitwę, to już raczej nikt takiemu żołdakowi nie zapłaci. Ale wojskowi na koniach postanowili widocznie postawić swe życie, nad opinie. Popędzili wierzchowce, po czym szarża rzucili się przez masę chłopstwa i rozbójników, tratujących rzeczonych. Dwóch padło pod ciosami wideł, ale trzem, udało się zbiec

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bartek nie odrywał oczu od twarzy szlachcica, i gdy ten wycelował w niego rapierem, brodacz wyprostował się na pełną wysokość, po czym przyjął postawę bojową z mieczem trzymanym na linii bioder, z czubkiem wycelowanym w wyżej wymienioną twarz. Nie do końca planował pojedynek, ale nie by człowiekiem który cofał się w obliczu wyzwań, poza tym może jeśli uda mu się spuścić gościowi wpierdol, to uzyska trochę respektu. Postąpił krok i drugi do przodu, pozycja pozwala mu na zarówno atak jak i zastawę, chcąc zobaczyć jak zareaguje wrogi dowódca.
- No to stawaj waszmość - brodaty chłop wciąż zachowuje pełną powagę i ten charakterystyczny płomień w oczach.

Kiedy wrogi szyk się załamał, chłopi dowodzeni przez doświadczonych bandytów Wypruwacza rzucili się by w miarę sprawnie i przy możliwie niewielkich stratach własnych zlikwidować ostatnie punkty oporu. Wiedzieli, że są to głównie najemnicy, dlatego nie planowali ich mordować jakoś bezdusznie bo kto wie, może i nawet by się przyłączyli. W końcu jakby nie patrzeć wszyscy razem mieli większe szanse wywalczyć zarówno majątki dla siebie, jak i poprawę położenia dla wszystkich. Jednak jeśli nikt nie będzie chciał zaprzestać oporu, nikt nie będzie dawał też pardonu. Za tymi co uciekali poleciało kilka strzał i kul, jednak czy trafią to nie wiadomo. Na razie nic więcej w ich sprawie zrobić nie można.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełożył lewą rękę za plecy, zaśmiał się pod nosem, po czym doskoczył do Bartosza i wyprowadził szybki cios kłuty w prawą nogę Bartosza. 
Najemnicy, widząc że zostali zdradzeni i opuszczeni przez swych dowódców, dosyć zgodnie doszli do wniosku że walka raczej już nic nie da a że ich pracodawca prawdopodobnie niedługo panie albo coś w podobie, toteż odrzucili swe rapiery czy strzelby po czym podnieśli dłonie w rękawicach nad głowy. Strzały natomiast, wymierzone w jeźdźców co najwyżej poraniły jednego z nich, a po chwili konni znajdowali się już bardzo daleko od wioski.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopski bojownik wykorzystał swoją przygotowaną wcześniej pozycję tak bardzo jak tylko mógł bez narażania się. Nie jest głupi i nie chce zginąć. Może wygrać, kto wie. Zatem wracając do rzeczy, Bartek po prostu poczekał na odpowiedni moment i wykonał duży krok w bok, skutecznie omijając ostrze wrogiego miecza. O ile szlachcic nie jest mistrzem zręczności, powinno to wyprowadzić go z równowagi na krótką chwilę. Ale tylko chwili potrzebuje brodacz by podjąć próbę kontrataku ukośnym cięciem na pachę gościa, a jeśli ten się będzie chciał zastawić, to Wypruwacz zwinie drugą dłoń w pięść i po prostu zajebie mu bułę w wąsatą, zadufaną mordę.

Chłopi dość sprawnie i szybko rozbrajają poddających się najemników i niestety, ale nalegają by czasowo związać ich ze względu bezpieczeństwa. Zabrano im wszystkie bronie, nawet noże czy scyzoryki, ale zostawiono całą kasę i wszystkie rzeczy osobiste. Wojacy Wypruwacza pobrali sobie fajne bronie i amunicję, a także porozdzielali resztę między wieśniaków-bojowników. Niestety jak cała zabawa się skończy, trzeba będzie się chyba przygotować na zebranie się i opuszczenie wioski, bo jeźdźcy z pewnością będą chcieli poszukać posiłków. Na razie jednak mają taką przewagę, że ten spasiony kutasiarz już powinien pokapować się że nie ma szans. Jeńców zostawiono pod strażą, reszta chłopów zbiera się pomału zobaczyć bitkę między wodzami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wszystko skończyło się na tym, że szlachcic złapał się za twarz i zaklął do siebie. Zacisnął zęby i zmrużył oczy, patrząc na Bartosza. Już miał się rzucić do kolejnego ataku, kiedy spostrzegł masy buntowników, gromadzące się wokół niego przysunął się do ściany jednej z chatek po czym zaczął się nerwowo rozglądać po wszystkich. 
- Cofnąć się prostaki! - wrzasnął - Nie macie prawa mnie ruszać! Nie macie prawa nawet na mnie patrzeć! - wyciągnął pistolet i zaczął celować do każdego z osobna

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś losowy koleś spośród szeregów armii Wypruwacza po prostu wystrzelił z łuku w nogę wąsatego szlachcica. Po chwili jakiś inny człowiek, jeden z bardziej doświadczonych wojaków, strzelił z muszkietu w drugą nogę. Nie minęło dziesięć sekund a facet miał z pięć ran w nogach, i do tego jeszcze w ścianie było parę chybionych bełtów, strzał i dziura po kuli. Bartosz powstrzymał jakby nie było wzburzoną hałastrę gestem obydwu dłoni.
- Nie chciałeś po dobroci, to pójdziesz po złości - oznajmił, kiedy ogólny rozgardiasz i szum tłuszczy się nieco uspokoiły. - Związać go i zabrać pod tamto drzewo, o tam o. Będziem sądzić. Kolego tam z lewej, zorganizuj pieniek, pochodnię i mocną konopną linę, będę bardzo wdzięczny.

Jeśli szlachcic zrobi coś głupiego to niestety nie należy wykluczyć, iż najprawdopodobniej rozjuszony walką, stratami i nienawiścią do dawnego pana tłum może rozerwać go żywcem na strzępy. Być może nie jest na tyle głupi, by nie domyślić się tego po tych strzałach z wcześniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szlachcic klęczac patrzył na zgromadzonych rebeliantów z uśmiechem - Wy głupcy. Wy tępi, tępi głupcy. Jesteście na straconej pozycji. Moje dzieci was znajdą, i każdego z osobna powieszą, wybebeszą, spalą, w zależności od humoru - parsknął - Zapowiadam wam. Cała ta rebelia nie ma prawa się powieść. A ja z zaświatów będę się śmiał. Na cierpienia wasze i wszystkich na którym wam zależy. Przedwieczni...przeklinam tą wioskę i każdego który odważył się podnieś rękę na mnie lub na mych najemników. Im wybaczam...ale reszta...niech się zginą z rąk rojalistów. 
Kilku chłopów rzuciło się z widłami na szlachcica a ten przystawił sobie pistolet do czoła i strzelił. Jego truchło padło na ziemię, nadal mając krzywy uśmiech radości. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po strzale przez chwilę panowała cisza. Relatywna, bo oczywiście jakieś jęki rannych w tle czy coś ją przerywały, ale nie dało się nie wyczuć nieco cięższej atmosfery. Wąsaty szlachcic padł, sam odbierając sobie życie. A skoro zginął, to prawda jest taka, że przegrał. Nie ważne co się stanie, owłosiony burak już i tak tego nie zobaczy. Nigdy.

Bartosz dość nonszalancko odchrząknął, zwracając na siebie uwagę kilku rozglądających się nieco niepewnie po sobie nawzajem i otoczeniu chłopów. Nabrał powietrza i przemówił krótko, złowróżbie acz treściwie, aby zwalczyć tę pobitewną niezręczność i nadać nowe cele swojej powiększonej drużynie.

- Chuja zrobią, bo chętnie zaprosimy je, by do ciebie dołączyły - rzekł. Pierwsze zdanie brodacz wypowiedział cicho, ale jego głos szybko nabrał sił i słyszalności kiedy kontynuował. - I te dzieci, i wujków, ciotki, i wszystkich skurwysynów, którzy myślą że z powodu urodzenia są lepsi od innych. Że z powodu błękitnej choć przecież widać że tak samo czerwonej krwi i pieniędzy mogą chodzić po naszych plecach, chłostać nas i głodzić. Pogrzebię cię w kartach historii, ciebie i cały ten wasz chory szlachecki porządek. Nie zostaną po was kurwa nawet złe bajki na dobranoc.

Po tych słowach Wypruwacz splunął mocno, ale co ciekawe, nie na ciało. Wróg nie żył, nie ma sensu go w żaden sposób torturować czy dalej obrażać. Jedyne co jest Bartoszowi od tego człowieka jeszcze potrzebne to ziarna strachu lub prowokacji.
- Urżnąć mu łeb i nasadzić na długą pikę, by było z daleka widać - rozkazał jakiemuś młodemu. - Rozstawcie warty dookoła wioski, spakujcie zapasy i co zmieścicie na jeden wóz z dobytku waszych rodzin. Teraz jest najlepszy moment, by przeprowadzić je lasami do miasteczka, więc wyślę kilku moich bardziej doświadczonych ludzi z nimi jako przewodników i ochroniarzy. Rannych opatrzeć, truchła oraz wszystko czego nie możemy wziąć spalić, by wróg nie dostał. Jak wszystko będzie gotowe zgłoście się do mnie, musimy wymyśleć co zrobić z jeńcami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ile banda jak najbardziej była za swym przywódcą, to zwykli chłopi nadal bali się o swe żywota. Szlachta bardzo ceni sobie tradycje rodzinne i mściwi są gdy któryś z rodu padnie z powodu wroga. I to przekleństwo na dodatek, nie mogło zwiastować niczego chwalebnego dla nich. Ale nie zamierzali się poddawać. Posłusznie zaczęli pakować dobytki ze swoich domów na wozy drewniane w czym pomagały dziatki i kobiety dotąd skryte w piwnicach. Silniejsi z mieszkańców, to jest drwale i kilku innych otoczyło wioskę. A gdy popakowano wszelkie mięśiwa, kiszonki, chleby etc. Wywieziono je do mieściny. Największy problem był z głową szlachetki. Dopiero jeden z siepaczy przy pomocy rapiera zatknął ją na ostrzu postawionej na sztorc kosy i wsadził na środku placu.

Jeńców, czyli pozostałych przy życiu dragonów było około dziesięciu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Bali się. Wszyscy się bali zemsty, wiedzieli że mogą zginąć w straszny sposób jak im nie wyjdzie. Ale właśnie o świat bez takiego strachu, bez groźby pańskiego knuta walczy Bartek i jego oddział. A przynajmniej takie jest założenie, bowiem wojna ma to do siebie, że zmienia ludzi. Wszyskich, którzy biorą w danym konflikcie udział, w różnym stopniu, lecz zmienia. I tak jak przeobraziła Bartosza z Kozieradki, losowego brodatego chłopa w osławionego Wypruwacza, tak też zrobi z tymi na razie jeszcze nieco strachliwymi, biednymi ludźmi.

Dzięki w miarę sprawnej organizacji oraz łaskawości bogów wygląda na to, że na razie większość z rzeczy które trzeba było załatwić dla Magnusa i Orłowskiego została zrobiona. Dodatkowo, wyglądało na to, iż przynajmniej na razie lokalni mieszkańcy, którzy nie są w stanie walczyć o wolność będą w miarę bezpieczni. Aby to bezpieczeństwo było permanentne, Bartek musiał zająć się dalszymi planami. Kwestia pierwsza, jeńcy.

Wypruwacz wziął ze sobą dwóch silnych jak młode dęby chłopów, dużą dwuosobową piłę do drewna, kozioł oraz swojego zaufanego kumpla-ochroniarza. Cała ta grupka udała się na miejsce gdzie pod strażą siedziało jeszcze dziesięciu żywych najemników. Najemnicy to ludzie ceniący sobie jasność sytuacji i proste zadania, dlatego brodacz nie poświęcał za dużo czasu na zbędne introdukcje.
- Pierwsza sprawa - zaczął od razu, podczas gdy jego towarzysze luźno ułożyli przyniesione rzeczy w pewnej odległości od grupy. - Powiedzcie proszę, skąd pochodzicie? Z jakich domów? Oczywiście nie winię was za walkę, w końcu wam za to płacą, ale krew to krew. Błękitna czy czerwona, ziemia jej pragnie, a po naszej stronie trochę się jej jednak przelało. I teraz wchodzimy w drugą sprawę. Możecie przyłączyć się do mnie, rozdzielę was po moich grupach i dam wam broń. Słabszą na początek, bo zaufanie i te sprawy. Wy pójdziecie ze mną, by poić spragnioną ziemię pańską juchą. Co wyniesiecie ze szlacheckich dworów to wasze. Albo to wasza krew wsiąknie w ziemię. Wybór macie dość prosty.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragoni popatrzyli po sobie z nielichym strachem w oczach, ale i pewną dozą chytrości.

- Dacie nam chwilę na zastanowienie? Wszak każdy z innego domu, innego rejonu to i poglądy na sprawy mamy inne. Starczy z 10 minut a damy wam wspólne nasze stanowisko. Prawda wiara?

Najemnicy pokiwali zgodnie głowami. Zwłaszcza gdy łypali wzrokiem na narzędzia zostawione kawałek dalej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście. Macie dziesięć minut, możecie się zastanawiać. Będziemy tutaj stać z chłopakami, poczekamy, wysłuchamy uważnie, poodpowiadamy jak będziecie mieli jakiś kłopot - oznajmił dość raźno acz spokojnie Bartosz. Skinął głową dwóm chłopom, a oni zostali sobie z boku, przy tej sporej, zębatej, ostrej pile. - W wojsku byliście, to powinniście wiedzieć, że odpowiada się od razu jak pytają. A zatem... skąd pochodzisz, rozmowny kolego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragon zostawił swoich aby ci mogli się naradzić i spojrzał na Bartosza.

- Z zachodu chłopie. Jestem drugim...czy trzecim synem pewnego kupca handlującego żelazem. To rodzinna tradycja gdyż przyjaciel mego prapradziada wykupił kopalnie i wraz z mym przodkiem, interes otworzyli, dozbrajając lokalną milicje, przez co dom nasz zawsze był bezpieczny. Mój najstarszy brat został przy rodzicu ucząc się, drugi na studia by w przyszłości bić piórem a nie mieczem. Ja zostawiony samemu sobie zaciągnąłem się do kompani i jako dragon służę już trzy wiosny. Podobnie jak wój, ale akurat rajtar to wiadomo walka inaczej się maluje. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypruwacz obserwował mówiącego dragona, nie przerywając mu. Na koniec skinął głową z uwagą, jakby zaznaczając w ten sposób, że go dobrze wysłuchał. A zatem ten człowiek trochę swojego tam doświadczenia już miał, trochę w wojsku przesłużył, i to takim prawdziwszym niż to co do tej pory Bartkowi udało się zebrać. Nie jest to jego wina, że akurat natrafił na zbuntowanych chłopów. Po prostu taki pech.

- Masz łeb i doświadczenie - zaczął brodacz, badawczo spoglądając na rajtara i czasem na szepczącą w tle grupkę. - Myślę, że to wystarczający powód do poznania się nieco bliżej. Na imię mam Bartosz. A ty? Nasza rozmowa może jeszcze chwilę potrwać, równie dobrze możecie wyjawić mi miana czy ksywki. Będzie to na pewno lepsze niż mówienie do siebie per "chłopie", "kupcze" czy "więźniu". No, to chyba pora powoli zapoznawać się z waszą wspólną decyzją?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragon nachylił głowę do swoich. Ci voś mu tylko szepneli. Skinął głową.

- Nasza brać decyzje podjęła...by przy propozycji do odrzucenia trudnej...możemy przystąpić, mości Bartosz. Mi mówią Olech. Acz wciąż jesteśmy najemnikami. Jeśli ta cała rebelia niepowodzeniem się skończy, musim mieć szanse na przyszłe życie. Oznacza to ni mniej ni więcej, że potencjalni przyszli najemcy, myśleć muszą że nas na kontrakt wynajeli. Bo dobry najemnik jest obojętny na sprawy polityki czy poglądy. Żołdak naszego pokroju, w jednej chwili bije się za srogiego watakżkę chcącego przejąć hrabstwo, a w drugiej po zapłaceniu sumy odpowiedniej morduje wraz z royalistami buntowników. Toteż i my takowego kontraktu potrzebujemy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brodaty chłop zmarszczył nieco brwi w nieco przesadzonym namyśle. Miał niejako ochotę się zaśmiać, tak po prostu wybuchnąć głośnym śmiechem na jakby nie było interesujący sposób, w jaki ci ludzie rozumieli swoją teraźniejszą pozycję. Nie zrobił tego głównie z takiego powodu, iż najemnik dał mu jednak troszeczkę do myślenia. Nie tylko co do samych jeńców tu i teraz, lecz także na przyszłość.

 

- Wy musicie mieć szansę na swoje przyszłe życia, i ja to doskonale rozumiem. Z kolei ja muszę ułożyć wszystko tak, by ta rebelia się jednak jak najbardziej udała, bo inaczej ja i wszyscy których znam stracimy swoje życia. I to zapewne w dość okropny sposób. Widzisz, kolego... zdrada i przekupność niestety niespecjalnie pomagają w takich sprawach - Wypruwacz wręcz promieniował grzecznością oraz uprzejmym zainteresowaniem sprawą, kiedy odpowiadał na słowa Olecha. Jego zarośniętą i zwykle poważną twarz zdobi nienachalny uśmiech. - Cokolwiek nie powiecie swoim przyszłym potencjalnym kompanom, kontrakt konkretnie dla was jest zajebiście prosty. Macie udział w absolutnie wszystkim co zdobędziemy i teraz, i w przyszłości. Udowodnicie swoją wartość odważną i wierną służbą. Niestety takie myślenie, że w jeden dzień walczycie ze mną a w drugi przeciwko mnie daleko was nie zaprowadzi, ale jak będzie turbo źle to może was puszczę, jak upewnię się że nie podniesiecie potem na mnie ręki. Możecie mi pomóc i w ten sposób przyłożyć dłoń do zdobycia zasadniczo wszystkich bogactw tego kraju, albo umrzeć. Bo zdrada w każdej postaci karana jest śmiercią.

 

 

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dragon popatrzył po towarzyszach. Wymienili spojrzenia. 

- Dobra mości przyjacielu. Przystaniemy do tej waszej rebeli, wszak zawsze jakiś sposób na zarobek a reputacji nam to nie zepsuje, bo najemnik traci w oczach tylko wtedy gdy uciekamy z pola walki. A tego, zagwarantować mogę, nie uczynimy no chyba że zostaniemy zdradzeni wtedy nie ręczymy za siebie. 

Żołdacy skinęli głowami. 

- Ale skoro twierdzicie że zdrady w waszych szeregach nie doświadczymy...nie widzę większych przeciwskazań. Jesteśmy gotowi służyć wam rapierem i arkebuzem tak długo aż nam sił starczy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Bartosz przygląda się Olechowi po raz ostatni. Masywny chłop nie może mieć co do tych najemników pewności, może się tylko zabezpieczać. Jednakże ogólnokrajowej rebelii by poprawić życia ludzkie nie buduje się na paranoi i szukaniu wszędzie wrogów. Buduje się ją na wojnie, oczywiście, ogniem i mieczem, lecz trzeba otwierać serce na potencjał współpracy, jeśli jest ona wskazana. Wypruwacz jest chłopem prostym, jednak nie głupim. Wie, że władza nad spalonym krajem jest niewiele warta.
- Dziękuję i doceniam - odpowiada z niezachwianą uprzejmością. - Jeżeli chcecie, z czasem będziemy mogli spisać to wszystko na wołowej skórze, kiedy znajdziemy kogoś kto... ten, no zna się na pisaniu trochę bardziej niż ja. Wiem, że takie pergaminy mają dużo długich słów. Może ci z miasta by pomogli... Tak czy inaczej, witam wśród nas. Koledzy, wygląda na to, że piła nie będzie potrzebna. Rozłożycie rajtarów po oddziałach, by podszkolili naszych? Dziękuję. Olechu, czy możesz zostać tu chwilkę? Chcę omówić jeszcze jedną sprawę.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...