Skocz do zawartości

Wszystko, co się nawinie [PL] [Oneshot] [Random]


Recommended Posts

cmcmcm.png.bfce76ea2760d98c524a5f54ff23ea58.png
Oto pierwsze moje tłumaczenie w grupie Królewskich Archiwów Canterlotu - "Wszystko, co się nawinie" (oryg. "Anything and Everything"), autorstwa FanOfMostEverything.
Małe kuchenne rewolucje z większymi niż kuchnia skutkami. Życzę miłego czytania.

Apple Bloom ma plan, który pozwoli Znaczkowej Lidze sprawdzić się pod kątem wielu różnych talentów jednocześnie. Nie ma opcji, żeby coś poszło nie tak! A że wszystkie dorosłe kucyki w mieście zadrżały? To szczegół.

Tłumaczenie: WierzbaGames
Korekta: Midday Shine
Prereading: Zandi

Docs, AO3

  • +1 6
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre tłumaczenie i fanfik, który przypomniał mi o kuchennych przygodach bardzo młodej Cahan. Ale sama Magda Gessler przechodziła przez etap "wszystko co się nawinie". W sumie bardzo spoko opowiadanie o CMC, za którymi raczej nie przepadam. Miły i sympatyczny randomik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Całkiem przyjemne opowiadanie o bardzo serialowym klimacie. Może z nóg mnie nie zwaliło, ale na pewno mogę polecić, zwłaszcza, jeśli ktoś lubi CMC, bo jest naprawdę króciutkie i lekkie w czytaniu.

Jeśli chodzi o tłumaczenie - jest dobrze, jedyne, co mi przeszkadzało, to powtórzenia imion, które, o ile w języku angielskim błędami nie są, to w polskim już tak i przydałoby się coś z tym zrobić.

  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Bardzo przyjemna, komiksowa okładka :D Sporo detali, jest co oglądać, acz zajęło mi chwilę przyuważenie zaglądającej zza ściany Twilight, z tym morderczym spojrzeniem na pyszczku :crazytwi: Może nie lubi tostów z masłem i syropem klonowym?

 

OK, nie wiem, czym jest widoczna na obrazku brązowa polewa, na której spoczywa wywalczone ciężką pracą oraz wieloma próbami i błędami danie, ale, jak sugeruje tytuł, może to być wszystko, co mogło się nawinąć. I to właśnie o tym – dosłownie – jest ów tekst. W polskiej wersji rozpisany na dziesięć stron, czyli w sumie niewiele, acz wystarczająco dużo, by zawrzeć w sobie satysfakcjonujące opisy, ciekawe dialogi oraz różne wydarzenia, mniej lub bardziej absurdalne (jak sugeruje [Random]), no i oczywiście zakończenie, które zwieńczy dzieło, a może zaatakuje odbiorcę czymś niecodziennym.

 

Cóż, w jakimś sensie, tak właśnie było. Powiedziałbym nawet, że w większości. Mimo tych dziesięciu stron, fanfik czyta się bardzo sprawnie, przerwy w scrollowaniu zdarzają się gęsto, ale nigdy nie trwają zbyt długo i nie mija wiele czasu, zanim dociera się do końcówki. Dlaczego? Ano za sprawą zdecydowanej dominacji dialogów nad opisami, co da się zaobserwować przez większość fanfikcji. Od czasu do czasu zdarzają się wtrącenia, ale z reguły są to krótkie, jednozdaniowe wstawki, które pomagają zorientować się, co kto mówi i kto uczestniczy w dialogu. W sumie, przydałoby się ich trochę więcej w samych dialogach, bo czasem mimo to można zgubić, która z bohaterek właśnie się wypowiada, albo która odpowiada której. Nie jest to jednak aż tak poważna usterka, jako że w tych fragmentach bierze udział zaledwie trójka postaci, co zawęża grono „podejrzanych”, gdy jedna z nich coś robi, a pozostałe jej kibicują, na przykład podczas przenoszenia blachy z ciastem ;)

 

Od mniej-więcej połowy opisy przewijają się nieco częściej, wtrącenia w dialogach też są troszeczkę lepiej rozbudowane, aczkolwiek nadal są to zwięzłe wstawki, ale owszem, urozmaicają treść, co odbywa się bez zbijania energii niesionej z narzuconym przez poczynania Znaczkowej Ligi tempem akcji, które przez cały czas jest szybkie, podczas lektury czuć werwę, spontaniczność, co okazało się nie tylko kreskówkowe, ale i sympatyczne, umilające czytanie.

 

Jasne, nie pogniewałbym się na częstsze opisy, częstsze wtrącenia, ale mimo to – zapewniam Państwa – w tym fanfiku dzieje się wszystko, naprawdę, o czym tylko można pomyśleć podczas gotowania, to trafia na elektroniczny papier, oczywiście podszyte odpowiednią dozą humoru oraz wspomnianej spontaniczności, w ogóle, czuć, że bohaterki głównie improwizują, w sumie, to mają średnie pojęcie, co robią, ale i tak chcą próbować, bo przecież znaczki same się nie wynajdą. Przywodzi to na myśl pierwsze sezony, te klasyczne, ikoniczne wręcz odcinki, które oryginalnie zwróciły kiedyś naszą uwagę i zachęciły do śledzenia serialu animowanego. To również jest całkiem miłe i wie, jak się czytelnikowi podobać. Jest w tym wszystkim bajkowy, kucykowy duch, co należy pochwalić.

 

No dobrze, ale co wynika z natłoku pomysłów trzech przyjaciółek, które, w pogoni za znaczkami, miksują wszystko, co się da i zostawiają w piekarniku, aby sobie wyrosło? Kojarzą Państwo taką kreskówkę, „Oggy and the Cockroaches” (czyli po polsku „Oggy i Karaluchy”), taki troszkę kolejny klon „Toma i Jerry'ego”, odcinek „The Blob”? No to właśnie coś takiego wypełza na Ponyville i po krótkim czasie pochłania aż trzy księżniczki, zostawiając na chodzie tylko Twilight. Oraz – a jakże – Discorda. Taki oto dream team ostatecznie ratuje dzień, w sumie, nie spodziewałem się ich występu, ale była to zabawna i satysfakcjonująca sprawa, głównie za sprawą znajomego draconequusa. Ogółem, wszystkie kreacje postaci kanonicznych okazały się w tym fanfiku wierne, ale Pan Chaosu zdecydowanie zapada w pamięci najbardziej, nie był to długi występ, ale całkiem charakterystyczny. Bardzo mi się podobało.

 

A gdy jest po wszystkim, otrzymujemy zakończenie. Fantastyczne zakończenie, warto dodać, genialne w swej prostocie. Znów powraca dominacja dialogów nad opisami, ale przewijają się także i inne postacie, między innymi Rarity, Applejack czy Rainbow Dash, no i znów – są tam tylko na chwilę, ale gdy człowiek zaczyna sobie wyobrażać ich obecność, ruchy, możliwą mimikę, od razu się uśmiecha, a tekst nabiera rumieńców, zaś samej obecności tych postaci, nawet jeżeli prawie nic nie mówią, nie da się nie docenić :) Przemiła sprawa, miałem wrażenie, że w tym niecodziennym miksie dla każdego znalazła się rola.

 

Podsumowując, o ile w ramach tychże dziesięciu stron zabrakło bardziej rozbudowanych opisów, a dialogi wyszły „tylko” serialowe, komediowe, to jednak rwąca do przodu akcja sprawdziła się znakomicie i ostatecznie, jako całość, tekst satysfakcjonuje, przewinęło się dosyć sporo postaci, wydarzyło się wiele, no i zakończenie spełniło oczekiwania, bardzo się podobało. Wszystko naraz złożyło się na szybki, niezobowiązujący, ale bardzo przyjemny w odbiorze, serialowy kawałek tekstu, który jak najbardziej warto sprawdzić. Miał on w sobie coś z dawnych klasyków, przypomniał mi pierwsze sezony. Był barwny klimat oraz płynąca ze spontaniczności bohaterek energia, co również podniosło wrażenia z lektury.

 

Przekład jak najbardziej sprawdził się (może minus parę zbyt gęsto występujących imion głównych bohaterek, ale nic poważniejszego), WierzbaGames pokazał całkiem wysoki poziom, podobnie jak ekipa korektorska i prereaderska. Przyczepiłbym się tylko do ramion zamiast łopatek, ale poza tym bez zarzutów. Bardzo dobrze brzmi to po polsku, czyta się dynamicznie, klimat nie traci. Zdecydowanie warto sprawdzić. Tekst w stu procentach kucykowy, gdyby ktoś się obawiał "ludzkiej" zawartości ;) Polecam serdecznie, warto przeczytać :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...