Skocz do zawartości

Najcieplejsza gwiazda zimy [PL] [Oneshot] [Slice of Life] [Sad]


Recommended Posts

5aa99502329ea_WarmestStarokadka.thumb.jpg.33b34e15e1c18577c60fd7d784f1e8c4.jpg

 

Przez dłuższy czas (jakieś 2,5 miesiąca, lekko licząc) w Królewskich Archiwach Canterlotu skupialiśmy się na wypuszczaniu kolejnych części jednego projektu ("Nocnego tańca", tak dokładniej) – a zatem czas to zmienić. :aj5:

 

Mamy przyjemność zaprezentować tłumaczenie "Najcieplejszej gwiazdy zimy" (oryg. The Warmest Star of Winter), autorstwa Deathscara; tym bardziej, że astronomiczna zima jeszcze się nie skończyła. :ajawesome:

 

Jak podpowiada okładka, utwór skupia się na Sunset Shimmer, która powróciwszy do Equestrii, musi stawić czoła swojej przeszłości. Księżniczka Luna, która kiedyś sama przez to przeszła, stara się jej w tym pomóc.

 

Opis od autora:

Odkąd wróciła do Equestrii, Sunset nie może spać. I oto spędza kolejną bezsenną noc, stojąc na balkonie, szukając w gwiazdach czegoś, czego nie potrafi odnaleźć. Tym razem jednak z gwiazd spogląda na nią zatroskana księżniczka Luna.

Być może wspólnymi siłami zdołają odkryć źródło problemów Sunset.

 

Tłumaczenie: @Reedman_PL

Korekta: KamikDwa (spoza forume, chyba że zbieżność jest nieprzypadkowa) oraz moi

Prereading: @Zandi

 

Okładka narysowana przez pink-puff jako komisz dla autora.

 

Linki:

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałam to już kiedyś w oryginale, ogółem jest to taki miły, ciepły, zwykły Slice of Life, który całkiem dobrze przedstawia powrót Sunset do Equestrii i jej relację z Luną, zawsze myślałam, że ta dwójka mogłaby się dobrze dogadać. Tagu [sad] w sumie bym tu nie dała, ale taki wybór autora.

Samo tłumaczenie jest dobre, mam jednak parę zastrzeżeń. W paru miejscach było trochę zbyt dosłowne, starałam się tam zaproponować jakieś zmiany. Osobiście nie spolszczałabym imienia Philomeny, ale to już wasz wybór (w sumie czy to nie powinno być raczej Filomena, jak już?). Trafiały się jakieś zagubione przecinki czy kropki, nie wiem też, skąd ta kursywa w cudzysłowie (albo jedno, albo drugie).

Chyba największy problemem to powtórzenia, głównie imion, nie zaznaczałam, bo było tego za dużo. Trzeba by jeszcze raz przejrzeć tekst pod tym kątem (Ctrl+F) i to popoprawiać, przez większość tekstu występują tylko dwie postacie, więc powinno to być dość proste. Księżniczka, alicorn/alikorn, Pani Nocy zamiast Luny, jednorożec czy żółta klacz zamiast Sunset i gotowe.

W każdym razie opowiadanie polecam, szczególnie jeśli ktoś jest fanem Sunset albo Luny. Pozdrawiam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 2 years later...

Hm, czy tylko mnie nie daje spokoju ta jedynka na okładce fanfika? Przyjrzyjcie się, tuż pod znaczkiem Luny, skrytym za ogonem, tak trochę z prawej :stare:

 

Przechodząc do tekstu – opowiadanie zimowe? Super :D Nie był to zbyt długi kawałek tekstu, ale w materii realizacji zarysu fabularnego treściwy. Aczkolwiek, motyw ten nie wydaje mi się niczym nowym, ani odkrywczym, ot, Sunset Shimmer po raz kolejny staje oko w oko ze swoją przeszłością, tym razem w jej przemyśleniach, rozpamiętywaniach oraz zwierzeniach towarzyszy jej księżniczka Luna. Miło, w końcu porą zimową dni są krótsze, a noce dłuższe, więc obecność w fanfiku młodszej z królewskich sióstr wydaje mi się czymś naturalnym i zupełnie oczywistym.

 

Generalnie, brnąc przez opowiadanie, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, jakbym gdzieś już coś podobnego czytał. Wygląda na to, że wyrzuty sumienia Sunset, to, jak jej trudna przeszłość ją trapi i jak dogłębnie analizuje swoją ucieczkę z Equestrii oraz wszelkie grzechy, jakie w międzyczasie popełniła, a także przemyślenia o tym, czy było warto i co powiedzą po latach bliscy, to wszystko są chętnie podejmowane motywy, które nie dość, że do postaci pasują, to jeszcze są ludzkie i aktualne. Niestety, rzeczy te zdążyły mi się już nieco znudzić, toteż kolejne zwierzenia Sunset przyjmowałem raczej bez szczególnych emocji, chociaż przyznaję, jej żal, wyrzuty sumienia oraz strach przed odrzuceniem zostały zarysowane w tekście w sposób wiarygodny. Jej słowa zdradzają wiele i wydaje się, że Sunset ma silne podstawy ku temu, by się tak czuć, co tylko uwiarygadnia myśl, że przydałaby się jej pomoc. Księżniczka Luna wypada w opowiadaniu jako ta, która rozumie, albowiem okazuje się, że posiada z Sunset wiele wspólnego – dzieli z nią podobne emocje, obawy, przemyślenia, poczucie winy – zatem decyduje się ją wesprzeć, gdyż wie, jak to jest i posiada już pewne życiowe doświadczenie, którym mogłaby się podzielić.

 

To jednak nie jest jedyna postać, z którą Sunset konfrontuje się w niniejszym opowiadaniu. I tutaj przyznam szczerze, że zostałem zaskoczony. Sprawa jest prosta, ale jak za pstryknięciem palcami odświeżyła nieco znany motyw, toteż z miejsca zyskałem większą uwagę i zaciekawiłem się, zapominając o nudzie. Spodziewałem się Celestii, spodziewałem się Twilight, a tymczasem jednorożec odwiedza Filomina (Chwila, a nie było jej na imię Filomena?) we własnej osobie i tak oto dowiadujemy się, że zanim Sunset uciekła do świata ludzi, samica feniksa należała do niej i była jej pupilką. Po wszystkim zaopiekowała się nią Celestia, ale Filomina nie zapomniała o swojej pani oraz przyjaciółce. Wątek realizuje dość emocjonalna, bardzo ładna scenka, którą miło się czyta i która chyba posiada jakieś właściwości pocieszające. Tak uważam.

 

Przyznaję, średnio mi się czytało o tym, jak Sunset Shimmer po raz kolejny rozkleja się, wspomina, żałuje – co w sumie jest kuriozalne, gdyż sam do pewnego stopnia żyję przeszłością, ale to bardziej nostalgia, aniżeli żal za grzechy – ale przez całe opowiadanie czuć niesione jej wsparcie, sceny z Luną oraz Filominą wypadają bardzo pocieszająco, czuć płynące z tekstu ciepło, no i poczucie, że protagonistka nie jest sama, co samo w sobie stwarza naprawdę przyjemny, serialowy, powiedziałbym wręcz, że rodzinny klimat. I myślę, że krótka forma dopełnia efektu, co nie zmienia faktu, że pewnej rzeczy bardzo mi brakowało i chętnie bym ją zobaczył w ramach gotowego fanfika.

 

Wcześniej wspomniałem, że opowiadanie treściwie realizuje zarys fabularny, pomysł. Natomiast, z pewną powściągliwością realizuje zimową otoczkę, nie rozwijając w pełni potencjału tej przepięknej pory roku, nie licząc sporadycznych, krótkich wstawek. Dobrze, że są – np. to o płatku śniegu opadającym na nosek Sunset – ale szkoda, że nie było tego więcej. W ogóle, że tak bardzo brakowało opisów. Nie chodzi mi o długie, wyczerpujące akapity, ale o drobne rzeczy, które pozwoliłyby lepiej wyobrazić sobie scenerie, poczuć ten chłód, czy iskrzenie na niebie, te sprawy. Myślę, że miło by było raz po raz, między dominującymi dialogami, przeczytać o urokach zimy. No i w scenie z Filominą, gdy Sunset wraca i widzi ją u siebie po latach, stojącą na zagłówku łóżka... od razu przeskakujemy do jej emocjonalnych kwestii (no, czyli znowu dialog ;)), ale nie pogniewałbym się na jeden tylko akapit, zatrzymujący akcję i dający czytelnikowi pojęcie, co czuje Sunset, gdy widzi samicę feniksa po raz pierwszy od tak dłuższego czasu, jak zachowuje się Luna, a jak wygląda i co robi Filomina, cokolwiek. Tam aż się prosiło o zarzucenie jakimś nieco dłuższym opisem. Pewnie autor postawił na to, by emocji nam nie opisywać, ale pokazać, niemniej w tym wypadku pozwolę sobie troszkę pomarudzić, bo dlaczego nie? :D

 

Co nie oznacza, że opisów nie ma wcale, bo są, ale dosyć skromne i głównie skupiające się na opisywaniu czynności bądź sposobu wypowiadania się postaci. Zaznaczam, mnie nie chodzi o drugie tyle fanfika, tylko w bardziej opisowy sposób, ale o krótkie przerywniki, dodatki, coś, co pozwoli złapać oddech między poszczególnymi kwestiami mówionymi, a przy okazji pomoże wyobrazić sobie i poczuć tę zimę. Myślę, że nie byłoby źle. Oszacowałbym to łącznie na max 3/4 strony, nie więcej. Czasem naprawdę małe rzeczy, detale, mogą przesądzić o efekcie końcowym oraz o tym, jak bardzo wyrazisty okaże się klimat, no i ile rzeczy przywoła na myśl, rozbudzając tym samym wyobraźnię.

 

W ogóle, kreacja Luny spodobała mi się tym bardziej, że tam były takie momenty, gdzie wbrew swoim przyzwyczajeniom, starała się mówić zwyczajnie, chcąc „zejść” na ten sam poziom, na którym znajduje się Sunset, aby ta nie czuła się niższa pozycją, stopniem, a zamiast tego otworzyła się, poczuła tak, jakby gawędziła z kolejną, zwyczajną przyjaciółką. Sympatyczna sprawa, takie właśnie niuanse potrafią niekiedy zrobić robotę.

 

Wbrew temu, co mówiłem, Twilight i Celestia (tzn. tak mi się wydaje, że to była ona) przewijają się w opowiadaniu, ale na krótko. Pierwsze skrzypce, oprócz Sunset, gra Luna, no i Filomina, co bardzo pochwalam. W ogóle, ciekawa rzecz, że oryginalnie to był pupil Susnet i że Celestia będzie teraz tęsknić za obydwiema. Drobne rozszerzenie jej historii, coś nowego, to zawsze plus.

No, chyba, że w kanonie od początku było tak, że to był jej zwierzak, a teraz po prostu się spotkały, w razie czego proszę mnie wyprowadzić z błędu. Starość, nie radość :burned:

 

A zatem, mamy przyjemny w odbiorze, bardzo klimatyczny tekst, z wyrazistymi, serialowymi kreacjami postaci (szkoda, że zimowa pora roku nie okazała się podobnie wyrazista, ale cóż, mam do niej słabość), wydźwięk opowiadania okazał się nie tylko pocieszający, ale i rodzinny, no i co by nie mówić, jest to tekst, przekład godny polecenia każdemu, z racji tego, że to fanfik kucykowy, a więc nawet antyfani „Equestria Girls”, teoretycznie, nie powinni mieć do niego wątów ;)

 

Aha, kilka słów o formie. Przewijając gratulacje oraz wyrazy uznania na bardzo dobry przekład oraz kompetencję tłumacza oraz ekipy korektorującej,...

 

Cytat

„Przerwała, dostrzegając małego kucyka ze śniegu z brakującym kopytem stojącym przed domem.”

 

Mam kłopot – przed domem stało brakujące kopyto, czy ów kucyk ze śniegu? Może powinno być ”stojącego przed domem”, coby wskazać, że to ten bałwan stał przed domem, tylko z jakichś powodów usypało się jedno z kopyt?

 

Przy okazji – wspominałem już o płatku śniegu – ów kucyk to są właśnie takie drobnostki, które chętnie ujrzałbym w opowiadaniu w większych ilościach. Wiem, że to nie leżało po stronie Królewskich Archiwów Canterlotu, gdyż oni wykonali tłumaczenie, ale komentuję tekst, ogólnie. Lubię ładne opisy, lubię detale, sami wiecie... :D

 

Coś jeszcze? Plecy zamiast grzbietu, ramiona zamiast łopatek. I to w sumie tyle. Poza tym, było bezbłędnie ;)

 

Tak jak wspominałem – opowiadanie jak najbardziej polecam, bo jest po prostu miłe w odbiorze, ciepłe, ładne, w sam raz na gorsze dni. Gdy wszystko się wali, dobrze jest sprawić sobie deczko przyjemności, więc może właśnie ów tekst? Może właśnie troszkę tej bajkowej naiwności, kreskówkowej otwartości, tego wydźwięku, że wszystko może ułożyć się dobrze? Że czasem wystarczy szczera rozmowa? Możliwe, możliwe. A dla fanów Sunset, Luny, bądź Sunset i Luny, tytuł obowiązkowy.

 

Aha – no i ładna, prosta okładka. Fajnie, że pada śnieg, miła sprawa. Sunset, jako ta, która szczyci się ciepłymi barwami nieco się wyróżnia, ale wygląda to całkiem dobrze, no i oddaje nastrój, a to przecież najważniejsze :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...