Skocz do zawartości

Kuźnia Snów


Zegarmistrz

Recommended Posts

8 godzin temu, Yukonora napisał:

jeszcze raz 
chcę koszmar dla

1 Szonszczyk
2 aby była tam Celestia
3 I flurry heart

 

Gwiazdo na nieboskłonie, nie czytasz uważnie zasad.

Ale powolutku, to da się wszystko zrozumieć. Najpierw piszesz dla kogo ma być Sen. Możesz osobę przy okazji oznaczyć używając funkcji "@Nickosobyktórejdajeszsen".

Potem dopiero wybierasz 3 słowa które chcesz żeby w tymże Śnie były. Idąc tym rozumowaniem, chcesz żeby Sen(lub też koszmar, czemu nie) otrzymał nasz kolorowy żuczek, ale dajesz mi tylko 2 słowa żeby uklepać Sen. A ja niestety potrzebuję ich 3.

 

A do całej reszty. Wow, jestem pod wrażeniem aktywności :D Oczywiście wasze Sny zostaną odpowiednio sporządzone i wysłane gdzie trzeba, z tym tylko ze w tygodniu. Weekendy to dla mnie niestety okres ciężkiej pracy.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Yukonora napisał:

słodka celestio ile razy już próbuję poprosić o piękny koszmar dla tej miłej osóbki....

Celestii w to nie mieszaj. Inni jakoś nie mają z tym problemu. Wystarczy jedynie... umm... przestrzegać prostych zasad? :rarity5:

A tak na temat:

@Zegarmistrz (no co, też użytkownik)

1. Wiewiórka 

2. Nagość

3. Kościół 

  • +1 3
  • Lubię to! 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

3 minuty temu, Triste Cordis napisał:

Celestii w to nie mieszaj. Inni jakoś nie mają z tym problemu. Wystarczy jedynie... umm... przestrzegać prostych zasad? :rarity5:

A tak na temat:

@Zegarmistrz (no co, też użytkownik)

1. Wiewiórka 

2. Nagość

3. Kościół 

A może lunę jeśli nie celestię. wybacz jestem osobą niecierpliwa i nigdy nie czytam zasad.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Triste Cordis napisał:

Celestii w to nie mieszaj. Inni jakoś nie mają z tym problemu. Wystarczy jedynie... umm... przestrzegać prostych zasad? 

 

Widocznie dla niej jest to za trudne, bo nie potrafi czytać ze zrozumieniem. Ale bez obrazy...:fluttershy4:

A ja wysyłam sen do Szonszczyka ;-)

1. Celestia

2. Herbata

3. Toooort XD

Miłych snów! ;-) I zapomnijmy już o tym, bo bez sensu jest się kłócić.:celgiggle:

Edytowano przez conira
  • +1 2
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raz za razem i jeszcze raz! Tyle materiału, tyle wspaniałych możliwości! Rzucił w Kuźnię kolejny kryształ, chwytając za unoszącą się w powietrzu magię.

- Widzę, że dobrze się bawisz.

- Oczywiście! Kto nie bawił by się dobrze, mając dostęp do takich wspaniałości?

- Ale planujesz skończyć dzisiaj?

- Przynajmniej kilka. Z twoją metodą jest o wiele łatwiej. A właśnie, te pierwsze są już tam na stole. Karteczkami oznaczyłem czyje jest czyje. Od lewej masz @Myhell , @Sun , @Triste Cordis i @Kruczek

 

Let the carnival begin!

 

Otworzyłeś oczy w ciemnym korytarzu. Gdzieś w połowie z sufitu sterczała stara żarówka, która co jakiś czas lekko migała. Nie wiedziałeś gdzie jesteś, ale coś ci mówiło, że lepiej się z tą wynieść. Ruszyłeś w kierunku światłą, a po liku metrach zobaczyłeś wyjście z korytarza w postaci otwartych drzwi. Przeszedłeś przez nie a twoim oczom ukazał się sporych rozmiarów stół. Na stole była makieta jakiegoś budynku. Z opisu na metalowej blaszce rozczytałeś "школа".

Widziałeś jak po makiecie poruszają się jakieś pionki. Niektóre z nich były ludzkie, inne przedstawiały kuce, jeszcze kilka innych było dziwnych, poskręcanych niczym potwory z koszmarów. Wszystkie w ruchu, bez czyjejkolwiek ingerencji.

Obok stołu ktoś umieścił mniejszy blat, na którym leżała para kości. Obie miały po dziesięć ścianek. Jedna z kości miała oznaczenia 0-9 druga z kolei 00-90. Chwyciłeś za nie, lecz w chwili kiedy zaciskałeś dłoń, poczułeś silny ból. Puściłeś kości a te upadły na stolik, razem z kilkoma kroplami twojej krwi z dłoni. Wtedy zauważyłeś małe kolce, które powolutku schowały się w ściankach kostek. Te zaś teraz wskazywały 5 i 30, co odczytałeś jaki 35. Blat rozświetlił się niebieskim kolorem, potem zaś tym samym kolorem zaświeciła jedna z figurek potwora na makiecie, wykonując kilka podskoków w sobie tylko wiadomym kierunku. Nie potrzebowałeś geniusza żeby zrozumieć, że ty byłeś odpowiedzialny za ruch niektórych figurek.

Tutaj byłeś Alfą i Omegą, decydując o losie figurek, mając ich ruchy w swoich dłoniach. Chwyciłeś kości raz jeszcze, lecz tym razem nie było bólu, bowiem te rozpoznał się jako swojego. Jako Mistrza. Zalało cię potężne białe światło gdy szykowałeś się do kolejnego rzutu.

- No, powolutku. Otwieramy oczy. Proszę się nie przejmować zawrotem głowy, to zwykła rzecz po narkozie. Następna wizyta za 2 tygodnie, do tego czasu proszę systematycznie szczotkować i nie zapominamy o nitkowaniu. Pobudka!

 

Skradałeś się bardzo powoli. Od kolumny do kolumny, od korytarza do korytarza. A wszystko, byle by tylko uniknąć gniewu, który na siebie ściągnąłeś.

A kto mógł wiedzieć, że ten cholerny tort miał immunitet? Teraz musiałeś stąd zwiewać, Celestia chodziła od pomieszczenia do pomieszczenia, literalnie wypalając magią zawartość tychże.

A w którymś z nich mogłeś niestety być ty. Więc przyśpieszyłeś, byle by nikt cię nie widział. Jeśli któryś strażnik podniesie alarm...wolałeś nie wiedzieć.

Zatem nie pozostało ci nic innego jak zwiać stąd, i to jak najszybciej. Problem tylko, że nie wiedziałeś gdzie jest wyjście. A szukanie na chybił trafił przynosiło coraz dziwniejsze rezultaty.

W końcu usłyszałeś pogoń zaraz za sobą. Bez słowa wszedłeś do jedynych drzwi w tym korytarzu, ale poniszczenie to nie tylko nie miało innego wyjścia, nie miało też żadnych okien. Spiżarnia.

Kiedy odgłos kopyt zza drzwi stał się głośniejszy, postanowiłeś wykonać manewr unikowy numer cztery.

Schowałeś się w szafie.

Przez szparę mogłeś obserwować pomieszczenie, oraz kolejne kuce które wchodziły do środka.

- Przeszukać każde miejsce, chcę żeby ten złodziej odpowiedział przed Księżniczką jeszcze dzisiaj!.

- Tak jest Sir!

Na twoje szczęście szafa stała z tyłu pomieszczenia, a fakt, że była zagracona tylko działał na twoją korzyść.

Strażnicy powoli wybierali się do wyjścia kiedy zdałeś sobie sprawę z bardzo niebezpiecznej rzeczy.

Na twoim nosie usiadła pszczoła.

Mimowolnie jęknąłeś zanim odleciała, ale to wystarczyło. Do pomieszczenia akurat weszła Celestia, a twój jęk najwyraźniej ją zaalarmował, bowiem spojrzała prosto na ciebie, jakby między wami nie było żadnej szafy.

- Kapitanie, czy w tym pomieszczeniu powinien ktokolwiek przebywać o tej porze?

- Nie, wasza wysokość. To graciarnia, żaden z twoich subiektów nie przebywa tutaj.

- To dobrze. Opuśćcie pomieszczenie.

Jak tylko strażnicy wyszli, zobaczyłeś jak Celestia zaczyna emanować światłem. Wyczułeś w powietrzu duże ilości magii, zdolne przemienić to miejsce w kupkę popiołu.

I oto ujrzałeś blask, mocniejszy aniżeli jasność tysiąca słońc.

Pobudka!

 

To był długi dzień. Najpierw okazało się, że w warsztacie zabrakło światła, potem, że niektóre materiały zamokły a na końcu, że macie na obiekcie mrówki. A reszta dnia zapowiadała się tak dobrze.

Starałeś się jak mogłeś, ale składanie i czyszczenie Mannlichera przy świecach nie było twoją ulubioną metodą. Światło migotało, przez co mogłeś pominąć jakiś szczegół, a to z kolei mogło wpłynąć na cały proces czyszczenia.

Z ulgą odłożyłeś karabin na stojak, sięgając przy tym po tackę z obiadem.

Tackę, na której były mrówki.

No tego było za wiele, chwyciłeś za pierwszą rzecz jaką miałeś pod ręką i uderzyłeś z całej siły. Pech chciał, że był to młotek, więc twoje pożywienie szlag trafił. A potem strzeliły ci nerwy.

Zaczęło się polowanie. Miarowo wynajdywałeś mrówki a potem traktowałeś je młotkiem. Jedną drugą, trzydziestą. W końcu zacząłeś skreślać kredą ilość ubitych.

Ale mrówek nie ubywało, wręcz przeciwnie, miałeś wrażenie że robiło ich się coraz więcej.

Lecz nie przeszkadzało ci to w ubijaniu ich w setkach. I o dziwo, w którymś momencie ich zabrakło.

Ani jednej mrówki. Zadowolony z siebie usiadłeś ponownie do stołu, sięgając po wcześniej odłożony karabin, kiedy z góry spadła na niego pojedyncza mrówka.

Zaskoczony spojrzałeś w górę...

Nad twoją głową nie było już sufitu, gdyż ilość mrówek zwyczajnie go zasłaniała. Nie zdążyłeś nawet krzyknąć gdy całe to mrowie spadło na ciebie niczym czarny deszcz zemsty.

Pobudka!

 

Mijał powoli trzeci dzień od kiedy znalazłeś go zakopanego w śniegu. Normalnie nikt normalny nie przebijał by się przez śnieg o tej porze roku, ale kimże byłeś by oceniać?

Trzymałeś go w zapasowym łóżku, bo wolałeś żeby nikt go nie widział poza tobą. Nawet ułożyłeś go wygodniej, byle tylko wszystko było tam gdzie powinno.

Długo zajęło ci przyszykowanie wszystkiego, ale teraz byłeś gotowy. Ba, nawet wiedziałeś że nazywa się Pawlex, z metki na jego bieliźnie.

Wszedłeś do pomieszczenia gdzie spał, powoli stawiając kroki. Nie chciałeś go budzić, jeszcze.

Wpatrywałeś się w śpiącą twarz, teraz o wiele mniej bladą niż wtedy, kiedy znalazłeś go w śniegu.

No ale patrzenie patrzeniem, a trzeba było robić swoje.

Jakby się zastanowić, byłeś dumny z siebie i tego co posiadałeś. Może nie każdy mógł pochwalić się takimi osiągami, ale w twoim przypadku nikt nigdy nie narzekał.

Oczywiście znaleźli się tacy, co narzekali, ale faktem było że nie umieli przyjąć niektórych rzeczy po męsku.

Pochyliłeś się nad nim i palcami delikatnie rozchyliłeś jego wargi. Mimowolnie się uśmiechnąłeś, bo kolejna część zawsze przynosiła ci wiele przyjemności.

Bez ociągania wsadziłeś mu do ust najlepsze co miałeś. Chwilę zajęło, ale zaczął przybierać rumianych kolorów, a twoje serce przeszyła niepohamowana radość.

Widziałeś jak zaciska zęby i z rozpędem wyskakuje z łóżka, ziejąc ogniem po pomieszczeniu.

- Na krew i pożogę, wody!

Tak, zdecydowanie, twoja potrawka z chili nawet umarłego postawiła by na nogi. I tym razem też nie zawiodła. Zadowolony wróciłeś do kuchni. To był dobry dzień.

Pobudka!

 

No, to te część załatwiona, teraz tylko reszta składu Specjalnie, że mam fajny pomysł na jeden specjalny sen. Carpe Noctem, Noc!

  • +1 1
  • Lubię to! 1
  • Mistrzostwo 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...
  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...
  • 2 weeks later...

Szaleństwo i gniew. Paliwo zdolne przesunąć światy.

- Nie uważasz, że powinieneś przystopować? Siedzisz tutaj już dobry tydzień.

Wiem co robię. Zresztą, ty doskonale wiesz, tak jak i ja, że to się samo nie zrobi.

- Owszem, ale nierozsądnie jest robić to w ten sposób.

Spokojnie, dam radę. Bo kto inny jak nie ja?

 

Łap, tylko uważaj na krawędzie. Ostry jest skurczybyk, w środku przygotowałem małą niespodziankę dla @Szonszczyk

 

A dzień zapowiadał się tak pięknie. Wezwanie do pałacu, przemowa o ważnym zadaniu, o twojej nie zastępowalności. A finalnie okazało się, że Celestia wkręciła cię w pilnowanie kredensowego malucha. Niby nic wielkiego, ale pociecha co chwilę gdzieś ci znikała, a gdyby nie fakt, że wyposażono cię w detektor magii, już kilka razy by ci zwiała. Tym razem siedziała w ogrodzie. Nieruchomo, najwyraźniej coś wcinała. Zakradłeś się powoli od tyłu, starając się nie zwracać na siebie nadmiernej uwagi, mimo, że detektor coraz mocniej zaczynał pikać. Ku twoim niewątpliwie dokładnym obserwacją, wcinała trawę. Zwykła, ogrodową trawę, mimo, że obok stał tort. A przynajmniej do chwili aż nie zauważyłeś rozsypanej na tej trawie kawy. Być może ktoś wcześniej urządził sobie tutaj piknik, bo obok kawy stały dzbanki na herbatę i kilka filiżanek.

Teraz zaczynało do ciebie docierać, dlaczego ten cholerny detektor pikał coraz bardziej. Nie tylko pozwalał on namierzyć obiekty magiczne.

Potrafił rozczytać ich surową energię. Zwłaszcza jej ilość.

Ouch.

Zdążyłeś rzucić okiem na ekran na którym liczne słowa "ALERT" zdążyły uświadomić cię w nieuniknionym.

Przed tobą na trawie wybuchła supernova.

Pobudka!

 

Uważaj, ten jest jeszcze gorący! Tylko spokojnie, mocniejszy wstrząs i wybuchnie. Wiem czym pachnie, nie musisz mi tłumaczyć. To maleństwo specjalnie przygotowane dla @Decaded

 

Słyszałeś jak krople uderzają o zewnętrzny właz. Ile to już dni siedzieliście na tyłkach, bez możliwości poruszenia się dalej aniżeli metr? Przeciwnik miał was tam, gdzie chciał. W samym środku cmentarzyska.

Pamiętasz ten słoneczny dzień. Dobre ustawienie, 3 czołgi na szpicy, po 3 na każdym skrzydle, ty i jeszcze jeden ciężki pancerniak stanowiliście trzon, za wami dwa zaopatrzeniowce. Pierwszy pocisk skasował twojego kompana. Wymierzony był w ciebie, lecz Boris jak zwykle chciał ci pokazać, jak powinno się prowadzić czołg. W ostatniej chwili przyśpieszył i pocisk którym miałeś oberwać ty i twoja załoga rozerwał kompletnie jego bok. Z przodu rozległy się kolejne wybuchy - pole przez które jechaliście było odsunięte daleko od linii frontu, a mimo to ktoś pokrył je minami które porozrywały gąsienice większości przodu. Rozległo się piekło. Kolejne jednostki szlag trafiał, kiedy w panice próbowały manewrować między uszkodzonymi lub zniszczonymi kompanami. Dalej było tylko gorzej. Jakiś pilot postanowił odegrać kamikaze, wbijając się w zaopatrzeniowiec. Wystarczyło że cała zebrana w nim amunicja rozerwała go, samolot i uszkodziła drugi pojazd. Ledwo wydałeś polecenia, kiedy jeden z pocisków uderzył was w bok. Na szczęście, poszedł po pancerzu, ale sama siłą zadzwoniła ci zębami, zaś jeden z odłamków rozciął ci czoło, przez co jucha zalała ci widok. Zanurkowałeś do wnętrza czołgu, zamykając za sobą właz.

Ze zniszczeń które widziałeś na zewnątrz, oceniłeś pozycję strzelca.

- Dozór pierwszy, w prawo 15, czołg w okopie, 1600, odłamkowym, ładuj.

Twoi ludzie to byli zawodowcy. Ivan bez mrugnięcia okiem przygotował pocisk i załadował go do działa. Leon szybko obrócił wieżę wedle twoich rozkazów, oczekując tylko pozwolenia na strzał.

- Ognia.

Huk i zapach ognia. Pocisk trafił centralnie we wroga.

Mimo tego, ostrzał nie ustawał. W końcu nastała chwila ciszy. Za każdym razem jak próbowaliście poruszyć się do przodu, przeciwnik ostrzeliwał waszą pozycję. Raz za razem. Zastanawialiście się czasami, jakim cudem przeżyliście pierwszy pocisk.

Zarządziłeś dłuższy postój, bo zaczynała wam się kończyć amunicja, że o paliwie nie wspomnieć. Na zewnątrz rozpętała się burza. Każdy myślał o czymś innym. Ivan o końcu wojny. Leon o ludziach którzy nie wyjdą z tego cało. Ty o pizzy, która spłonęła z zaopatrzeniowcem.

W końcu ciszę przerwał Bazyli.

- Rascwietali jablani i gruszy,Papłyli tumany nad riekoj.

Po chwili dołączył do niego Ivan, nie trzeba było dłużej czekać na Leona, a i tobie jakoś nuta podeszła.

Wiedzieliście że nikt po was nie przybędzie. Ale to nie ważne. Bo wiedzieliście co trzeba zrobić. I żądnego z was nie obchodziło jak to się skończy.

Poprawiłeś opatrunek na czole, wiedząc skąd skubaniec strzelał, po licznych bruzdach które były wokół was.

- Jazda!

Ruszyliście tak szybko, jak tylko silnik pozwolił. Nie wiedziałeś, jakim cudem żadna z min jeszcze nie rozerwała wam gąsienic, gdy rozległy się kolejne wybuchy. Wiedziałeś za to jak to się skończy.

- Ivan, penetrującym ładuj, strzelać na rozkaz, mamy tylko jedną szansę.

Kolejny pocisk zrykoszetował po pancerzu, po nim uderzyła was kaskada mniejszych, najpewniej z karabinka.

Chciałeś mieć pewność, że jeśli pójdziecie do wszystkich diabłów, to na pewno nie sami.

Nagle pocisk rozerwał wam gąsienice, kolejny przebił się do środka, ale na szczęście nie wybuch. Zatrzymaliście się, czułeś jak krew znowu zalewa ci oczy.

W środku było nienaturalnie cicho. Przetarłeś czapką oczy, byle by coś widzieć, ale wiedziałeś co znaczyła cisza. Pocisk który przebił pancerz załatwił Leona i Ivana. Bazyli zdawał się być nieprzytomny, choć ściana obok niego była usmarowana czerwienią. Spojrzałeś przez celownik, a twoim oczom ukazał się niemiecki Maus, metalowy potwór kalibru 150mm. A wy celowaliście mu prosto w armatę. Ledwo dotarłeś do spustu. Spojrzałeś jeszcze raz na ludzi z którymi tyle lat służyłeś, po czym pociągnąłeś za wajchę.

Pocisk który wystrzeliłeś wbił się wprost do lufy przeciwnika, rozrywając molocha od środka. Patrzyłeś przez wizjer jak stanął w płomieniach.

To była twoja nagroda, kiedy osunąłeś się w ciemność.

Pobudka...

 

Na razie tyle, następne są już w produkcji, ale potrzebuję je przemyśleć a gorączka nie pomaga. Zatem, do zobaczenia.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Wybaczcie za opóźnienia, ale mam w pracy kompletny Bangladesz z kontrolą mienia(taki miły pan co może do ciebie podejść w dowolnej chwili i powiedzieć - pan z nami nie pracuje, tam są drzwi) i wszyscy są spięci jak diabli. Efektem czego mało sypiam, dużo pracuję, ale jak tylko z nas zejdą, wskakuję tutaj i lecimy dalej.

W końcu z obietnic trzeba się wywiązywać - prawda?

A no prawda. A ty nie powinnaś być o tej porze w tawernie?

Nah, idę spać - będę w Nocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Bogowie, długi to był sen.

No, trochę ci zeszło, nie mniej, uważamy, że odpoczynek też jest ważny.

Ważny...kobyło, ile ja spałem?!

Wedle moich ustaleń, ledwo dwa i pół roku.

ILE?!

Discord leżał w kamieniu o wiele dłużej, jak i Ja na Księżycu, zatem nie powinieneś narzekać!

...

 

Wrócił do Kuźni i przeraził się ogromem kurzu który się wszędzie walał. Zaniedbana, pełna nieprzyjemnej ciszy. Palenisko wyglądało, jakby zapomniało dotyku ognia. Wiele reagentów wyparowało, wyschło lub zwyczajnie wywietrzało, pozostawiając po sobie pojemniki pełne kolorowych wzorów. No tego było za wiele.

- Galastra!!

Z portalu w jego dłoni wyleciała cała masa owado-podobnych stworzeń, które bez chwili wytchnienia rzuciły się na wszędobylski bałagan. Nie minęła godzina a Kuźnia była czysta. Teraz trzeba było zapewnić sobie składniki.

- Tafka has lekus notfhih galatios.

Pojemniki zaczęły zapełniać się reagentami. Środkami jego rzemiosła, jego kunsztu. Tak przygotowany podszedł do serca pomieszczenia. Filaru, który trzymał klejnoty, a pod którym znajdowało się magiczne palenisko.

- Jam jest dawca Ognia. Ten którego otaczają ciemności. Jam jest Błędny Ognik, co zwodzi podróżnych. Jam jest ciepło życia, które ulotnie przemija. I Jam jest węglem, którego magia rozpala. Ignis Furiatis!
Ognisty rozbłysk pokrył ogniem całe pomieszczenie, lecz tylko na chwilę, by potem zostać pochłoniętym przez odpowiednio spreparowany mechanizm pod filarem. Kiedy tylko pierwsze żyłki energii zaczęły przecinać konstrukt, wiedział, że jest gotowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...