Skocz do zawartości

Zostań moją przyjaciółką [oneshot][slice of life]


Recommended Posts

Nadszedł czas na ostatnią (choć nie chronologicznie) część "Trylogii Sunsetkowej". 
Tym razem wybiegniemy nieco w przyszłość względem "Od ofiary do oprawcy". Sunset ma 20 lat, jej matka od 5 lat nie żyje, jeszcze dłużej jest uczennicą księżniczki Celestii i mieszka w jej pałacu. 
Jest utalentowana i ambitna, ale Celestii wciąż nie udało się jej nauczyć jednego: przyjaźni. W jej urodziny przedstawia jej Cadance w nadziei, że obydwie klacze się zaprzyjaźnią...
W pakiecie dwa popisy magiczne Sunset :twilight4:

Spoiler

W dodatku poza Cadance pojawi się też mała Twilight (i poznamy sekret tego skąd wziął sie jej strach przed quesadillą) oraz parę postaci i nie tylko, które znamy z kanonu... i fandomu

Zapraszam więc do przeczytania: 

 

"Zostań moją przyjaciółką"

 

Część Lyokoverse i chronologicznie druga część "Trylogii Sunsetkowej"

Spoiler

jak dotąd ukazały się z niej: 
1. Od ofiary do oprawcy
2. Zostań moją przyjaciółką
3. Nowe Początki

 


Podziękowania za korektę dla jak zwykle niezawodnej Midday Shine oraz Zandiego

Edytowano przez Lyokoheros
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Drugie opowiadanie z „Trylogii Sunsetkowej”, które również oferuje wiele ciekawych rzeczy, przyjemnych w odbiorze kreacji oraz motywów, wszystko okraszone głównie kreskówkowym, barwnym klimatem, ale jest to jednocześnie to opowiadanie, w którym lepiej widać uchybienia i braki, co do których można już było mieć obawy w poprzednim opowiadaniu. Zdecydowanie budzi ono najwięcej emocji, skłania do wielu pytań oraz analizy treści z różnych punktów widzenia.

 

Powrócę zatem do kwestii niewielkiej autentyczności, jednostronnego sposobu myślenia o świecie i innych kucykach przez dane postacie oraz mało emocjonalnego przekazu, ponieważ są to te dwie rzeczy które zgrzytnęły poprzednio, a które tutaj splatają się w wybranych momentach (głównie podczas kolejnych konfrontacji Sunset i Cadance), przez co jeszcze lepiej widać czego mi brakuje i do czego miałbym zastrzeżenia.

 

Generalnie brakuje tu odcieni szarości, postacie są albo czarne albo białe. Białe, czyli Celestia, Cadance oraz Twilight, te kucyki które szczerze ufają Celestii, widzą w niej niekwestionowany autorytet, wierzą w przyjaźń, miłość, serdeczność. Czarne, czyli Sunset, która podważa autorytet Celestii (nie wprost, zostawia swoje osądy dla siebie) oraz poddaje pod wątpliwość przekonania wyżej wymienionych postaci. W gruncie rzeczy, nie byłoby to aż tak widoczne, gdyby nie fakt, że my, czytelnicy, w zasadzie niewiele wiemy jak i dlaczego te postacie są jakie są, odnośnie Celestii, Cadance i Twilight można sądzić, że to jest taki ich default, natomiast Sunset wydaje się tutaj nieco przerysowana. Nie byłoby w tym problemu, jako że przez większość czasu budowana jest atmosfera kreskówkowa, komiksowa, toteż takie uproszczenia są czymś normalnym i często spotykanym, jednak autor uchyla nam rąbka dlaczego Sunset jest jak jest, a czego przedsmak mieliśmy już w „Od ofiary do oprawcy”.

 

Tutaj udziela się to ludzkie oblicze historii, problemów oraz sytuacji które najwyraźniej w oryginalnych animacjach i komiksach są praktycznie nieistniejące. Przypuszczalnie, są to bardzo przykre, traumatyczne rzeczy z przeszłości, zarówno dla Sunset jak i Scarlet. A jednak wypada to mało naturalnie, mało emocjonalnie, Sunset nie wydaje się mieć żadnych oporów, czy lęków przez powiedzeniem Cadance w miejscu publicznym co się wydarzyło w przeszłości. Zresztą, Cadance również wydaje się mało poruszona (wielokropki to zbyt mało, aby sprzedać troskę i poruszenie, ale dobrze, że sygnalizując "urywanie" zdań), kontruje to tak jakby co drugiemu kucykowi przytrafiało się coś podobnego i była to zwykła codzienność. Nie chwalebna, surowo przez nią potępiana, ale wciąż. Obie postacie prezentują w zasadzie skrajne stanowiska i wprawdzie po tej wymianie zdań rozstają się, a Sunset roni kilka łez, ale natychmiast po tym dostajemy informację, że Cadance dalej próbuje się zaprzyjaźnić, a Sunset jest jak „no, fuck off” i opowiadanie się kończy.

 

Pozwolę sobie pominąć fakt, że motyw drania który zostawia rodzinę również jest mocno wyświechtany w kulturze masowej i te rzeczy nie robią już takiego wrażenia co oryginalnie, ale wciąż, są sposoby by chociaż próbować przedstawić stare rzeczy w nowy sposób, czy uczynić to niejednoznacznym. W ogóle, wypadałoby to wiarygodniej gdyby to był jakiś niesformalizowany romans Scarlet z przeszłości i wielki zawód miłosny (to też jest dosyć oklepane, ale jednak bardziej wiarygodne), a nie już zawiązany związek małżeński co jednak przywodzi na myśl stabilizację i takie tam, ale w ogóle... Biorąc pod uwagę fakt, że scena pojawia się praktycznie na samym końcu, motyw ten naprawdę wydaje się być wrzucony na siłę, nierozwinięty należycie. Myślę, że aż tak bym nie cisnął, gdyby nie fakt, że autor dotyka w opowiadaniu dosyć delikatnego, wrażliwego społecznie tematu i naprawdę, wydaje się to być wykorzystane czysto instrumentalnie, na sam koniec, bez dodatkowej konkluzji, czy rozważań. Ostatecznie, na końcu Cadance nawet niespecjalnie chce udzielać jej wsparcia w tej konkretnej materii, czy nie próbuje wyrazić, że mają coś wspólnego gdyż obie są sierotami (to akurat mówi wcześniej Celestia, ale wciąż... Tak między ciastkiem a kawką, dosłownie), po prostu chce się przyjaźnić bo trzeba się przyjaźnić.

 

Jest to też kolejna niewykorzystana okazja na rozbudowę postaci Sunset, czy po prostu, napakowanie tego emocjami. Pisałem wcześniej o tym, że nie wierzy ona przyjaźń i miłość, czuje chęć zemsty, ale nie bardzo wiadomo za co i po co, skoro chyba ostatecznie chodzi o pomnożenie swojej mocy. Tutaj była okazja, nie tylko do tego, by wyczerpująco i godnie wykorzystać ważny, trudny temat, ale także dać Sunset więcej powodów. Mogłaby patrzeć z boku na kucyki którym się udaje i zacząć odczuwać zazdrość. Mogłaby postrzegać uczucie Shininga i Cadance jako coś czego chciała jej matka, a na czym się zawiodła, zobaczyć to jako niesprawiedliwość. Mogło też być tak, że w pewnym momencie zasugerowane jej zostaje, że Scarlet mogła przez cały czas się mylić i że w swych słowach dokonywała zbyt daleko idącej generalizacji (co poniekąd jest prawdziwe) i Sunset mogłaby odebrać to jako atak personalny i wtedy jej nienawiść mogłaby zacząć narastać. Cokolwiek, aby uargumentować zawarcie w tekście tak delikatnej tematyki i by jednocześnie dodać Sunset głębi. Jasne, opowiadanie straciłoby trochę ze swojej kreskówkowości, ale kreacja Sunset by zyskała, co ostatecznie byłoby większym zyskiem niż stratą.

 

Znaczy się, kreskówkowa otoczka, a kreskówkowa naiwność... Czy „nienaturalność” jak to ująłem wcześniej. Idąc po klimat animacji można celowo czynić pewne postawy naiwnymi, mało naturalnymi i tak dalej, co widać u Celestii, czy Cadance i to działa świetnie, bez dwóch zdań. Sunset natomiast wypada tak trochę „edgy”, a biorąc pod uwagę jej tło, czyli dosyć ludzki problem, powstaje taka dziwna mieszanka komiksowości i świata rzeczywistego. Strasznie ciężko to zmierzyć tą samą miarą, naprawdę. Ale wygląda na to, że naiwne postacie pozytywne wpisują się w klimat kreskówki, podczas kiedy potencjalni złoczyńcy już nie do końca. Po prostu na tym etapie oczekuje się od nich motywów, czegoś więcej, a niekoniecznie ludzkiego. Tak bym wytłumaczył co mi siedzi teraz w głowie. Nie białe i czarne, ale białe plus odcienie szarości. Cechy które chciałaby mieć Sunset, ale które wypiera bo jest przekonana że nie idą w parze z tym czego chciałaby dla niej matka. Rzeczy, które wypełniają w niej pustkę, czyniąc z niej złoczyńcę. Te sprawy.

 

Zastanawiam się jeszcze co z czytelnikami dzielącymi odmienne zdanie na wyżej wspomniane sprawy. Mówiąc wprost – uznają, że nie powinno używać się określeń takich jak np. „zbrodnia”, skoro na etapie poczęcia Sunset to nie była Sunset tylko, powiedzmy „obiekt medyczny”. Przechodzi mi przez myśl, że odbiorą to jako dosyć słabe powody dla Sunset. A może za próbę przemycenia do treści osobistych poglądów twórcy, co można robić, ale co jest, w mojej opinii, potwornie trudne i wymaga niebywałego wyczucia oraz właściwego języka, w pierwszej kolejności. Setting i kontekst to w mojej opinii drugorzędne sprawy. Wciąż, przydałyby się jakieś dodatkowe motywy, czy warstwy w charakterze Sunset. W ogóle, Scarlet zginęła w wyniku nieudanego eksperymentu magicznego, a my nawet tego nie zobaczymy? Motyw nie będzie eksplorowany w ogóle? Przecież to była jej matka, postać szalenie ważna. Dziwne.

Ale znów – niewykorzystana okazja. Nic nie stoi na przeszkodzie by zgłębić ten wątek, popracować trochę nad tym by zinterpretować postacie Sunset i Scarlet Sword w taki sposób, że dla nich jest to już życie które należy chronić i które jest równowarte z innymi, napisać to tak by brzmiało autentycznie, by zwrócić uwagę różnych osób na kwestie emocjonalne, pokazać inny punkt widzenia, czy subtelnie potępić uprzedmiotawianie życia itp. Można to robić w dziełach pisanych. Ale to trudne. Warto próbować, warto nabywać doświadczenie. Tylko mówię – nie widzę tutaj nawet podjęcia takiej próby, te rzeczy po prostu są troszkę wrzucone” do mixu.

 

A może zabrakło czasu/ miejsca w ramach tego opowiadania? Czemu zatem nie stworzyć osobnego, jeszcze jednego? Myślę, że, odpowiednio napisane, byłoby znakomitym dodatkiem do całości. No co jest, „tetralogia” brzmi mniej godnie od „trylogii”? ;P

 

Dodam też, że w tym kontekście, a i biorąc pod uwagę późniejsze nawrócenie Sunset, cierpi mocno kreacja jej matki. To nie jest do końca tak, że wcześniej zasiała ona w córce jakąś umiarkowaną niechęć czy sceptycyzm, a później, kiedy jej zabrakło, Sunset zaczęła niesłusznie generalizować i lekceważyć przekonania innych. Scarlet Sword przez ten pryzmat wypada dosyć toksycznie, a naprawdę nie chcę myśleć o niej jak o postaci negatywnej, którą należałoby jednoznacznie potępić. Ze wszystkich postaci, które mogłyby zostać przedstawione niejednoznaczne, głębiej, ona miała najlepsze ku temu warunki, ale bez odpowiednio merytorycznego poruszenia/ pokrycia danych tematów nie jest możliwe ich wykorzystanie.

 

Za drugim razem w sumie przychodzi mi do głowy, że wszelkie tezy o zazdrości, czy braniu słów do siebie, a nawet umniejszania autorytetowi matki, to co wypisałem powyżej, to wszystko zawiera się w kategorii interpretacji opowiadania, a dla których interpretacji autor zostawił otwartą furtkę/ fundament... Wciąż jednak czuję się jakbym dopisywał do opowiadania to czego tam nie ma.

 

Generalnie, co zyskuje kosztem czego. Szkoda, że emocje, osobiste przemyślenia nie dostają tak dopracowanych, rozbudowanych opisów co zaklęcia. Mówię poważnie – ilekroć w tekście pojawia się jakiś pokaz możliwości Sunset, otrzymujemy wyczerpujące, barwne, a przy tym proste w odbiorze opisy, są to naprawdę satysfakcjonujące kawałki tekstu. Naprawdę solidna robota. Co do charakteryzacji postaci, które wcześniej określiłem za „białe”, wypadają wiernie swoim oryginalnym wcieleniom, są to postacie sympatyczne... Chociaż namolne jak... No :P Ale najlepiej wypada tutaj malutka Twilight. Każdy jej komentarz czy czas na dziecięcą naiwność (zrealizowane bardzo kompetentnie, tak swoją drogą) to przyjemność wylewająca się z monitora i chwila rozluźnienia atmosfery, zgrabny kontrast w stosunku do Sunset.

 

I znów – pragnę pochwalić zawarcie drobnych smaczków, czy symboli, jak np. scena w której kawałek loda nabiera sylwetki Celestii, przemyka przed Twilight, a potem zostaje zjedzony przez Sunset. Doskonałe przedstawienie tego co zamierza Sunset, a fakt, że odbywa się to przy Twilight, Cadance, nadaje tej scenie mocniejszego wydźwięku. Świetny pomysł, zrealizowany bezbłędnie.

 

Ostatecznie, powiedziałbym, że pierwsza połowa opowiadania jest wyczerpująca, realizowana niemalże bez większych zarzutów, z satysfakcjonującymi efektami. Ale ogółem im dalej, tym coraz więcej rzeczy zaczyna brakować, tym bardziej zgrzyta czarno-białe przedstawienie postaci, tym bardziej rażą niewykorzystane okazje na emocje oraz głębię dla Sunset oraz Scarlet Sword. Czy opowiadanie było obłożone jakimiś limitami? Nie widzę powodów dla których nie rozwinąć tych najdelikatniejszych wątków, nadać Sunset więcej powodów. Dlatego też wrażenia końcowe są dosyć wymieszane, potencjał poszczególnych motywów oraz dostępne możliwości nie zostały tu w pełni wykorzystane, a wielka szkoda.

 

Możliwe, że gdyby sytuacja była odwrotna, to znaczy, na początku były fragmenty mało satysfakcjonujące, niewykorzystane okazje, zaś później opowiadanie by się rozkręciło, wówczas pozostałyby na koniec te najlepsze fragmenty. Zaznaczam, że czym innym jest, chociażby nieudana, ale podjęta próba wyczerpującego omówienia trudnych tematów i zwrócenia uwagi na wieloznaczność pewnych aspektów, a czym innym jest zaniechanie jakichkolwiek opisów w ogóle. A odnoszę wrażenie, że nastąpiło to drugie. Nie zmienia to faktu, że „Zostań moją przyjaciółką” ma inne rzeczy, którymi się broni i które z całą pewnością są warte sprawdzenia.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...

Mam problem  tym fanfikiem. I sądząc po komentarzu Hoffmana, nie tylko ja. 

 

Ten fik to środek trylogii, o losach Sunset (czego nie zauważyłem czytając, więc nie znam jeszcze poprzedniego, ani następnego), oraz samodzielne opowiadanie (o czym świadczy osobny temat, zamiast zebrania trzech fików pod tagiem seria). Opowiada on o Sunset Shimmer, już jako doświadczonej i utalentowanej uczennicy Celestii, na krótko przed ucieczką bekonowłosej do świata człowieków. 

I to właśnie od omówienia Sunset, zacznę, bo to właśnie ona budzi we mnie najwięcej sprzecznych odczuć. 

Sunset ma urodziny. W związku z tym, dostaje tort, chroniony przez niezwykle potężne zaklęcie samego starswirla. Czemu? Bo klaczka lubi wyzwania. Wprost je uwielbia. Tak samo jak samodoskonalenie, czytanie o magii i naukę tejże. Bo przecież chce zostać nadwornym arcymagiem, potężniejszym niż jej matka (potężniejszym niż księżniczka) i, jeśli dobrze zrozumiałem, chce tez zostać alikornem. Przyznam, ambitne i motywujące plany, które świetnie budują tą postać.

Samo starcie z zaklęciem pokazuje jak ostry ma umysł i jak jest w stanie rozpracowywać wzorce  (przy okazji mamy wspaniałe opisy, do których jeszcze wrócę). Zaś jej przemyślenia o tym, jak Celestia oszukuje wszystkich wokół i jak w rzeczywistości jest słabsza, niż się wszystkim wydaje, są również bardzo interesujące i mające potencjał. Wprawdzie zakrawa to o teorię spiskową, lecz to nie jest nic złego. Jest sporo teorii spiskowych, które mają literacki potencjał

Spoiler

jak chociażby zamach w Dallas, WTC, strefa 51 i wiele innych

 Ponadto, widzimy, że Celestia odmawiała Sunset informacji o alikornizacji i o kilku innych kwestiach, więc mała mogła to odebrać jako maskowanie braku wiedzy, niedostatków mocy. Utwierdza się w tym, poprzez spojrzenie na historyczną walkę z NMM, gdzie Celestia musiała użyć elementów, bo sama nie miała dość mocy i wiedzy, by pokonać własną siostrę. Siostrę, która się zbuntowała, bo uznała, że pani słońca jest słaba i nieudolna. (zaś szaleństwo to kłamstwo. Jedno z wielu fundowanych światu przez Ceśkę).

Taki sposób myślenia Susnet jest serialowy i kanoniczny. W końcu Sunset uciekła do świata ludzi, bo nie dostała odpowiedzi, na które rzekomo nie była gotowa. Co więcej, część jej poglądów się potwierdza, gdy spotyka Cadance, czyli alikorna, którego nigdy nie spotkała, a który podobno został przemieniony przez Ceśkę setki lat temu (Shining widać lubi starsze babki). 

Podobało mi się również podejście Sunset do małej, zapatrzonej w Celestię Twilight. Bekonowłosa żartuje i straszy małą, jak każdy chyba nastolatek (a przynajmniej jak większość, która znalazłaby się w jej sytuacji), ale mimo tego jest dla niej względnie dobra. Świetnie to widać, kiedy pokazuje małej lodową Celestię, którą potem zjada. 

Niestety gdy dochodzi do ostatniej rozmowy z Cadance, cały czar fajnej, krytycznej Sunset pryska, a maski opadają. Szkoda. Wielka szkoda. Wprawdzie od początku było widać, że bohaterowie są czarni albo biali (a nie ma odcieni szarości), ale wcześniej to aż tak nie przeszkadzało. Ba, nawet miało potencjał, by odkrywać szarość. Jednak gdy to się w tej rozmowie wylewa, to wszystko staje się ordynarnie oczywiste. Do tego cała motywacja Sunset przestaje być przekonująca. Co więcej, ta scena jest szybka, krótka i pozbawiona dalszego kontekstu, że zwyczajnie psuje zakończenie. Zabrakło w niej też więcej opisów przemyśleń i emocji. Zarówno po stronie Sunsnet, jak i Cadance. To powinien być środek fika, a nie jego koniec. Do tego, jak słusznie zauważył Hoffman, ta scena jest strasznie płaska, a emocje są słabo oddane. Po prostu sprawia wrażenie jakby służyła głównie ekspozycji poglądów autora na jakąś kwestię i to w sposób bezpośredni i oczywisty, bez żadnych woalów i półsłówek. 

Spoiler

Piszę: sprawia wrażenie, gdyż nie znam autora na tyle, by mieć pewność. Poza tym, sam już kilka razy się spotkałem z faktem, że ktoś próbował określić moje poglądy na podstawie fika i zawsze wychodziło to błędnie.

Wielka szkoda, bo to psuje naprawdę niezłą postać w jednej chwili. 

Gdybym ja miał pisać taką Sunset, rozciagnąłbym jej wątek na dni, albo i tygodnie, dodał jakieś wspomnienia z przeszłości (najlepiej z matką) i może przebudował ta scenę. 

 

Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, to są bardzo dobrzy i serialowi, choć cierpią na podobny problem co Sunset, tylko inaczej. Zarówno Celestia jak i Cadance są kryształowo czyste i nieskalane bólem tego świata, który wprost przepełnia Sunset. I choć ogólnie lubię czasem czytać spotkania tak diametralnie różnych postaci, to tu niestety różnice są tak duże, a ta czystość (czy jej brak) tak jaskrawe, że całość nie wypada dość naturalnie. 

Aczkolwiek mała Twilight jest fajnie napisana. Uroczy, oczytany brzdąc, który tez chce zostać wielkim czarodziejem i w ogóle. W każdej scenie z jej udziałem zachowuje się jak przystało na kogoś w jej wieku, kto poznał starsza i silniejsza koleżankę. Zwłaszcza taką jak Sunset. Interakcje tej dwójki i pewne podziwianie Sunset przez mała byłyby solidną podstawa do napisania kolejnego, fajnego (choć niekanonicznego względem filmu) fika. 

 

Jest jednak rzecz, za którą jestem gotów chwalić bezkrytycznie. A są to opisy zaklęć jakie realizuje Sunset. Bogate w technikalia, barwne i napisane z odpowiednią dynamiką. Dostateczna by zbudować napięcie, ale nie uronić ani odrobiny magii. Do tego mamy tu wspaniały pomysł na zaklęcia. Tarcza Starswirla opart na siedmiu elementach jest bardzo interesując i piękna. Zaś atak Sunset, połączony z jej rozkminianiem o pokonaniu kolejnych składowych to cudo. 

Tak samo sprawa się ma z pokazem urządzonym w parku. Jest piękny i wbrew pierwszemu wrażeniu, ma zastosowanie praktyczne. Całość zaklęcia zmieniała się jak w kalejdoskopie, zachwycając nie tylko małą Twilight i Cadance, ale też czytelnika.

Chętnie widziałbym takie pomysły na zaklęcia i takie ich opisy w większej ilości dzieł. 

Pozostałe opisy są również dobre, choć z emocjami miałem pewien problem. Mianowicie nie były aż tak odczuwalne. Aczkolwiek może to wynikać z kierunku dyskusji. 

 

Gotów też jestem pochwalić za pomysł. Taka zdolna Sunset, która pragnie osiągnąć moc, to dobra idea. Tak samo jej sposób myślenia i sposób wyrażania poglądów. To był wspaniały mteriał do długiego fika z wieloma dyskusjami, kłótniami, czy też próbą wychowania młodej Sunset. Dawałby tez spore pole do relacji Sunset-Twilight (o której już wspomniałem). Szkoda jednak, że ten pomysł się tu niestety zmarnował. 

 

Podsumowując, ciężko mi więc jednoznacznie uznać ten fik jako zły, czy dobry. Pomysł był naprawdę dobry i przyjemny. Realizacja też miała swoje momenty. Niestety po bardzo fajnym i klimatycznym początku i długo utrzymującym się poziomie, mamy równię w dół, zaczynającą się mniej więcej w połowie. 

Szkoda, wielka szkoda. 

Tym niemniej, nie żałuje lektury i, co więcej, mam zamiar zabrać się za pozostałe części trylogii Sunsetkowej. Bo tu jednak drzemie potencjał i nie chciałbym się zrazić do, być może, dobrej trylogii, opierając się na, być może, najsłabszej części. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...